-
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać441 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant14 -
Artykuły
Zapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać6
Biblioteczka
2016-12-13
2016-12-02
"Świąteczna kafejka" to opowieść, która zaczyna się w upalnym, słonecznym Sydney w Australii, ale swój finał ma w zaśnieżonym, mroźnym Edynburgu w Szkocji. Powieść adresowana do czytelników w każdym przedziale wiekowym. Główna bohaterka jest starszą kobietą, ale przeżywa swoją przygodę z 13-letnią, niezwykle rezolutną i wygadaną wnuczką. W tle przewija się też szereg innych postaci - syn i synowa Bei, jej młodzi współpracownicy, goście odwiedzający jej restaurację. Ta książka zdecydowanie budzi ciepłe uczucia i sprawia, że mamy uśmiech na twarzy. Autorka skupia się głównie na wątku miłosnym, ale zahacza także o nieporozumienia rodzinne, brak rozmów i okazania bliskim należytego wsparcia i ciepła. Lekka, spokojna i obyczajowa. Idealna na prezent pod choinkę oraz grudniowe popołudnia.
"Świąteczna kafejka" to opowieść, która zaczyna się w upalnym, słonecznym Sydney w Australii, ale swój finał ma w zaśnieżonym, mroźnym Edynburgu w Szkocji. Powieść adresowana do czytelników w każdym przedziale wiekowym. Główna bohaterka jest starszą kobietą, ale przeżywa swoją przygodę z 13-letnią, niezwykle rezolutną i wygadaną wnuczką. W tle przewija się też szereg innych...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-12-09
2016-12-02
Nie napiszę, że jest to książka dla każdego, bo tak samo jak "Porąb i spal" jest to pozycja specyficzna. Myślę, że gdybyśmy z mężem nadal mieszkali w blokowiskach, nie zainteresowalibyśmy się twórczością Myttinga i jego życiową filozofią. Własny dom, własny piec, wszechobecne drewno i uwielbienie dla wnętrz w stylu skandynawskim sprawiło, że zostaliśmy fanami autora. Dodatkowo ogromnym plusem powyższej pozycji jest to, że cała rodzina może z niej skorzystać i wykazać się kreatywnością. Jest coś dla Pań, dla Panów oraz dla dzieci w różnym wieku. To sprawia, że książka jest interesującą i godną zainteresowania pozycją. Serdecznie polecam :)
Nie napiszę, że jest to książka dla każdego, bo tak samo jak "Porąb i spal" jest to pozycja specyficzna. Myślę, że gdybyśmy z mężem nadal mieszkali w blokowiskach, nie zainteresowalibyśmy się twórczością Myttinga i jego życiową filozofią. Własny dom, własny piec, wszechobecne drewno i uwielbienie dla wnętrz w stylu skandynawskim sprawiło, że zostaliśmy fanami autora....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-11-22
"Dziewczyna, która przepadła" to swoista kontynuacja wydanej rok temu powieści Katarzyny Misiołek "Ostatni dzień roku". Narratorką poprzedniej książki była Magda, młoda dziewczyna, która zmagała się z zaginięciem swojej siostry Moniki. W powyższej powieści głos ma właśnie Monika i to ona opowiada nam swoją historię.
Poprzedni tytuł, choć niezmiernie smutny, przypadł mi do gustu. Autorka zwróciła uwagę na problemy i uczucia rodzin, których bliscy przepadli bez śladu. Obawiałam się, że historia Moniki mnie przytłoczy, sprawi, że będę rozbita emocjonalnie i wprowadzona w stan melancholii. Okazało się, że "Dziewczyna, która przepadła" to swojego rodzaju remedium na smutek, który pozostawiła we mnie poprzednia powieść. Nie znaczy to oczywiście, że książka jest wesoła, ale w końcu mamy przedstawione konkretne wydarzenia, a nie tylko domysły. Autorka podzieliła książkę na pięć części, a w każdej z nich Monika przybliża nam swoją dramatyczną historię. Dziewczyna przeżyła prawdziwe piekło, była poniżana w każdy możliwy i chory sposób. Jej oprawca to człowiek, który nie rzucał się w oczy, dlatego też nikt nie podejrzewał go o tak karygodne czyny.
Autorka bardzo wiarygodnie snuje swoją opowieść, nie ma tu ani odrobiny przesady czy przerysowania. Różne etapy życia bohaterki pozwalają nam złożyć całą jej historię w logiczną całość. "Dziewczyna, która przepadła" to książka bardzo emocjonalna, prawdziwa, ale niosąca także pozytywne przesłanie i nadzieję. Bardzo się cieszę, że poznałam historię Moniki. Nie sądziłam, że opowieść z jej perspektywy będzie tak dobra, tak wciągająca i zarazem odpowie na pytania i domysły, które mnożyły się przy lekturze poprzedniej części. Osobiście uważam, że mało kiedy perspektywa drugiej osoby w książce coś zmienia, ale w tym przypadku jest zupełnie inaczej. Historia Moniki to zupełnie inna opowieść, inny punkt widzenia i po przeczytaniu nie wyobrażam sobie, że opowieści Moniki miałoby nie być. Idealna kontynuacja, która wprowadziła spokój w moje myśli i pozwoliła odkryć prawdę o losach tej, która przepadła.
"Dziewczyna, która przepadła" to swoista kontynuacja wydanej rok temu powieści Katarzyny Misiołek "Ostatni dzień roku". Narratorką poprzedniej książki była Magda, młoda dziewczyna, która zmagała się z zaginięciem swojej siostry Moniki. W powyższej powieści głos ma właśnie Monika i to ona opowiada nam swoją historię.
Poprzedni tytuł, choć niezmiernie smutny, przypadł mi do...
2016-11-13
Przyznam, że ta opowieść naprawdę mnie urzekła i oczarowała. Wiem, że fabuła brzmi dość banalnie i sięgając po lekturę nie sądziłam, że aż tak mnie porwie. Od pierwszych stron czułam na plecach powiew Nowego Jorku i wszechobecny styl vintage przeplatany z luksusowym i eleganckim glamour. Niecodzienna, klimatyczna historia, przeplatana sekretami z dawnych lat, to naprawdę coś, co bardzo lubię. I jeszcze to podobieństwo do ulubionego serialu. Dla mnie ta książka to perełka, ponieważ całkowicie pochłania uwagę i pozwala obrazowo wczuć się w sytuację bohaterów. Poza tym każdy z nas lubi taką sytuację, kiedy nie spodziewa się po książce wiele, natomiast po lekturze jest totalnie zauroczony, zakochany i wprowadzony w ulubiony klimat. Ta opowieść jest bajkowa, klimatyczna i szalenie ciekawa. Zdecydowanie musicie przeczytać!
Przyznam, że ta opowieść naprawdę mnie urzekła i oczarowała. Wiem, że fabuła brzmi dość banalnie i sięgając po lekturę nie sądziłam, że aż tak mnie porwie. Od pierwszych stron czułam na plecach powiew Nowego Jorku i wszechobecny styl vintage przeplatany z luksusowym i eleganckim glamour. Niecodzienna, klimatyczna historia, przeplatana sekretami z dawnych lat, to naprawdę...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-11-05
Drugi tom bestsellerowej trylogii Tarryn Fisher. Po wyznaniu win Olivii, czas na wylane łzy Leah. Zapowiadało się intrygująco, jednak obawiałam się, że dostanę tą samą historię, tylko z innej perspektywy, a bardzo tego nie lubię. Na szczęście jest to zupełnie inna opowieść, nowe tajemnice, nowe zdarzenia przeplatane wątkami z poprzedniego tomu. Swoiste uzupełnienie części pierwszej, a zarazem kompletnie nowy przekaz. Leah Smith zaczyna swoją opowieść z tak zwanej "grubej rury". Z wrażenia od razu musiałam zbierać zęby z podłogi. W pierwszym tomie "marchewa" nie budzi sympatii, ale ta część mogłaby być swoistą rehabilitacją tej postaci. Jednak Tarryn Fisher wcale nie stara się wybielić bohaterów. Pokazuje ich takimi jakimi są i to jest to największa zaleta tej serii. Egoizm i wyrachowanie rudej szokuje czytelnika już od pierwszych stron.
"- Caleb jest całkiem miłym facetem.
(...)
-Tak, i?
(...)
- Czemu poślubił taką dziewczynę jak ty?"
Jak każdy człowiek Leah Smith ma swoje tajemnice. Ma twarz, której nie pokazuje nikomu, nigdy. Pewnej osobie częściowo uda się zmienić nastawienie Leah, jednocześnie zaznaczam, że osobą tą nie jest Caleb. Jak mówi sama Leah, zrobi wszystko, aby utrzymać przy sobie męża. Wszystko czyli co? Na to pytanie odpowiedz dostaniecie po lekturze. Już nie mogę doczekać się ostatniej części i przeczytać jak to wszystko wygląda z perspektywy Caleba i jaka jest jego historia. "Mimo twoich łez" to świetna kontynuacja serii na bardzo wysokim poziomie. Takich bohaterów nie znajdziecie nigdzie indziej. Gorąco polecam.
Drugi tom bestsellerowej trylogii Tarryn Fisher. Po wyznaniu win Olivii, czas na wylane łzy Leah. Zapowiadało się intrygująco, jednak obawiałam się, że dostanę tą samą historię, tylko z innej perspektywy, a bardzo tego nie lubię. Na szczęście jest to zupełnie inna opowieść, nowe tajemnice, nowe zdarzenia przeplatane wątkami z poprzedniego tomu. Swoiste uzupełnienie części...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-11-10
Anne Véron – reżyserka, autorka licznych filmów dokumentalnych na temat włoskiej mafii (dla Canal+, M6, Public Sénat i Toute l’histoire), m.in. Des femmes dans la mafia (Kobiety w mafii).
Milka Kahn – prawniczka, specjalizuje się w prawie europejskim. Pracowała jako wolontariuszka w antymafijnym stowarzyszeniu Libera Palermo. Tam właśnie zainteresowała się problematyką kobiet w mafii.
Powyższy duet autorski stara się kobiecym okiem przedstawić czytelnikom obraz kobiet, ale nie byle jakich, bo kobiet w mafii. Samo słowo "mafia" narzuca dość męski punkt widzenia. Któż z nas nie zna Ojca Chrzestnego czy słynnej ekranizacji Gomorry? No właśnie. A jaka jest powinność, wpływy i funkcja kobiet w takich organizacjach? Dość długo służby bezpieczeństwa bagatelizowały ich rolę, spychały je na dalszy plan, traktowały jako te słabe, bezbronne i nieposiadające żadnej wiedzy o tym czym zajmują się ich ojcowie, mężowie czy synowie. Była to ogromna pomyłka wymiaru sprawiedliwości, bo kobiety są świetnymi obserwatorkami, strategami oraz intrygantkami. Wniosek? Matki chrzestne istnieją!
Autorki podzieliły swoją książkę na trzy części. W każdej z nich w skrócie opisały strukturę i działalność trzech najsłynniejszych organizacji przestępczych we Włoszech - sycylijskiej cosa nostry, neapolitańskiej kamorry oraz kalabryjskiej ndranghety. Wspólnym mianownikiem wszystkich wyżej wymienionych "instytucji" są oczywiście kobiety. Niektóre już dawno umarły, inne żyją do dziś, ale niechętnie udzielają wywiadów. Zasięg ich działalności był niekiedy naprawdę gigantyczny, a charaktery tak skrajne, jak ogień i woda. Jedne walczyły o lepszy los dla siebie i dzieci, szły na współpracę z policją, stawały się świadkami incognito, musiały już zawsze się ukrywać. Inne tak bardzo wzięły sobie do serca święte zasady panujące w organizacji, że potrafiły poświęcić własne rodziny dla ogólnego dobra mafii.
Historie żon, córek i wnuczek słynnych mafiozów pozwalają nam odkryć tytułową rolę kobiet w mafii. Opowieści są bardzo zróżnicowane, dłuższe, krótsze, mniej lub bardziej brutalne, ale wszystkie bardzo ciekawe. Część kobiet niesamowicie mi zaimponowała, inne zaś swoim uporem i nieustępliwością przyprawiały o gęsią skórkę. Książka napisana przystępnym językiem, o kobietach dla kobiet. Serdecznie polecam.
Anne Véron – reżyserka, autorka licznych filmów dokumentalnych na temat włoskiej mafii (dla Canal+, M6, Public Sénat i Toute l’histoire), m.in. Des femmes dans la mafia (Kobiety w mafii).
Milka Kahn – prawniczka, specjalizuje się w prawie europejskim. Pracowała jako wolontariuszka w antymafijnym stowarzyszeniu Libera Palermo. Tam właśnie zainteresowała się problematyką...
2016-11-01
Osoba Przemysława Piotrowskiego nie była mi wcześniej znana. Umknął mi gdzieś jego zeszłoroczny debiut, czyli "Kod Himmlera". Tym bardziej cieszę się, że trafiłam na jego drugą powieść, czyli "Drogę do piekła". Sam patronat medialny na odwrocie książki wzbudził we mnie ogromne zainteresowanie. Kostnica, Grabarz.net, Bestiariusz - to brzmiało dobrze, mocno, wyraziście. I tak właśnie było.
Piekło jakie serwuje nam Przemysław Piotrowski jest potworne i szokujące. Jest makabryczne, wynaturzone i nie chcę nawet myśleć, że coś takiego może nas kiedyś spotkać. Rodzi się jednak pytanie, co jest gorsze? Piekło jakie może nas spotkać na ziemi, czy może to, które kreuje religia? Po lekturze tej książki nie jestem już niczego pewna. Ludzkość od wieków cechowało niezwykłe okrucieństwo i dzikość. Autor bardzo obrazowo przedstawia jak jeden człowiek może skrzywdzić drugiego. Niektórych ta opisowość może razić, szokować, powodować obrzydzenie. Seks, przemoc, gwałty, bestialstwo najgorszego gatunku, sadyzm, brutalizm. W tej książce wszystko opisane jest szczegółowo i bez owijania w bawełnę. I to szokuje owszem, ale czy takie rzeczy nie dzieją się dziś, teraz, za ścianą? Niestety dzieją się i nie możemy udawać, że jest inaczej. Możemy o tym nie myśleć, nie czytać, nie oglądać wiadomości, ale niestety zło istnieje, a Przemysław Piotrowski po prostu ubrał to w słowa i choć niektóre opisy są wulgarne, a wręcz obsceniczne, to nie mogę napisać, że autor popełnił jakiś błąd. Wprost przeciwnie. Ukazał nam piekło na ziemi i przypomniał, że to ludzie ludziom potrafią wyrządzić największą krzywdę. Nieograniczona wyobraźnia ludzi popycha ich do czynienia największej krzywdy i zbrodni.
Plusem są główni bohaterowie. Zarówno Lukas jak i Rose to osoby nieidealne, ale bardzo plastyczne, widoczne i zdecydowane. Lubię takich mocnych bohaterów, dzięki nim książka bardzo zyskuje.
Czas akcji to rok 2021, czyli bardzo niedaleka przyszłość. Moim zdaniem nie ma to żadnego wpływu na opisywane wydarzenia, świat pozostaje taki sam jaki jest obecnie. Autor wiernie odtworzył nowojorskie klimaty, a także korzystał z wielu materiałów źródłowych, aby jak najrealniej przedstawić wydarzenia zawarte w książce, choćby drogę Johna do komory śmierci oraz jego późniejsze uśmiercenie.
"Droga do piekła" to kawał dobrej, ostrej i dosadnej literatury. Jeżeli nie lubicie krwawych thrillerów, bądź dopiero chcecie zacząć swoją przygodę z taką literaturą to przygotujcie się na gwałtowny szok i skok ciśnienia. W moim przypadku był tak okres, że krwawe kryminały i thrillery czytałam notorycznie, a im bardziej okrutne i zdegenerowane, tym bardziej mi się podobały. Mimo to autorowi udało się zrobić na mnie duże wrażenie i do dziś myślę o pewnej biednej kobiecie, żywcem obdartej ze skóry, a jednak wciąż żywej... Stanowczo stwierdzam, że muszę mieć autora na oku, bo właśnie takie książki lubię.
Pozycja zdecydowanie dla dorosłych czytelników o mocnych nerwach. Polecam bardzo gorąco, aczkolwiek na własną odpowiedzialność. Koszmary mogą Wam towarzyszyć jeszcze długo po lekturze.
Osoba Przemysława Piotrowskiego nie była mi wcześniej znana. Umknął mi gdzieś jego zeszłoroczny debiut, czyli "Kod Himmlera". Tym bardziej cieszę się, że trafiłam na jego drugą powieść, czyli "Drogę do piekła". Sam patronat medialny na odwrocie książki wzbudził we mnie ogromne zainteresowanie. Kostnica, Grabarz.net, Bestiariusz - to brzmiało dobrze, mocno, wyraziście. I tak...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-10-25
Główną bohaterką powieści jest Edith Thompson, w skrócie Edie. Uczestnicząc w przyjęciu weselnym zostaje przyłapana na pocałunku z panem młodym. Jak do tego doszło? Edie sama nie do końca rozumie zaistniałą sytuację, ale w dobie internetu i wszechogarniającego hejtu zostaje natychmiast osądzona i prawie zlinczowana. Dodam, że wszyscy zainteresowani, czyli państwo młodzi i Edith pracowali w jednej firmie. Szef dziewczyny ufa jej na tyle, że w ramach przeczekania burzy wysyła ją do rodzinnego Nottingham, gdzie jako ghostwriterka (pisarka widmo) ma napisać autoryzowaną biografię popularnego, młodego aktora.
Edie to bardzo skomplikowana osobowość, zarówno jej wygląd jak i usposobienie są dość charakterystyczne. Jest lubiana, ale jej poczucie humoru i styl bycia nie każdemu pasuje. Sytuacja wywraca się do góry nogami, gdy sama zainteresowana musi zmagać się z czytaniem komentarzy "znajomych" oraz kompletnie obcych ludzi na swój temat. Nagle każdy z nich ma mnóstwo do powiedzenia, każdy ją zna, ocenia jej wygląd, zachowanie, a nawet ubiór, oczywiście negatywnie. Pomimo zablokowania konta na fecebooku i instagramie, wciąż powstają nowe strony, na których ludzie nie pozostawiają na Edie suchej nitki. Dziewczynie jest bardzo ciężko, tym bardziej, że media społecznościowe ciężko uciszyć, a coś co raz zostało wrzucone do internetu niestety w nim nie ginie. Edie myśli, że nic gorszego nie może się zdarzyć, a jednak każdego dnia na światło dzienne wywlekane są jej najskrytsze tajemnice.
"Kim jest ta dziewczyna" to obszerna i zarazem bardzo prosta powieść. Odrobinę zbyt rozwlekła jak na moje gusta, ale przyjemna w odbiorze. Zawiera w sobie mnóstwo znanych życiowych prawd. Przypomina nam oraz głównej bohaterce, że w życiu nie chodzi o to, żeby każdy nas lubił. To my sami mamy czuć się dobrze we własnej skórze. Jednocześnie autorka wyciąga na światło dzienne pewną starą słuszność, mianowicie, że wina zwykle leży po obu stronach i zawsze warto przeanalizować własne zachowanie pod każdym kątem i wyciągnąć z tego odpowiednie wnioski. Nawet jeśli zwaliły się na Ciebie wszystkie nieszczęścia tego świata, to może nieświadomie, zupełnie bezwiednie sam do tego doprowadziłeś/łaś? Z takim przemyśleniami autorka zostawia Edith oraz nas, swoich czytelników. Jak bohaterka sobie z tym poradzi? Przekonajcie się sami:)
Główną bohaterką powieści jest Edith Thompson, w skrócie Edie. Uczestnicząc w przyjęciu weselnym zostaje przyłapana na pocałunku z panem młodym. Jak do tego doszło? Edie sama nie do końca rozumie zaistniałą sytuację, ale w dobie internetu i wszechogarniającego hejtu zostaje natychmiast osądzona i prawie zlinczowana. Dodam, że wszyscy zainteresowani, czyli państwo młodzi i...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-10-06
"Na szczycie" to historia Rebeki i Treya, pary przyjaciół, na drodze których los stawia popularny zespół rockowy wraz z przystojnym menadżerem, który zdobywa serce bohaterki. Zdobywa, a następnie je traci, ponownie zdobywa i tym optymistycznym akcentem drugi tom ukazuje nam Rebekę i Sedrica jako zaręczoną, kochającą się parę. Nic jednak nie trwa wiecznie, tym bardziej, że narzeczeni mają charaktery gorsze niż tykająca bomba. Wybuchają przy każdej możliwej okazji, a z małej iskierki wychodzi im prawdziwy ogień. W drugiej części autorka została przy relacji 1+1, a więc nie wikłała bohaterów w inne konfiguracje seksualne, choć nie mówię, że nie było takich aluzji. Bardzo podoba mi się obecna forma, w której każdy bohater ma swoją partnerkę i walczy o to, aby poskromić swój frywolny, rockowy temperament. Poprzedni tom skupiał się na seksie i przeróżnych zwariowanych sytuacjach, choć były też tragiczne wydarzenia. Obecnie życie bohaterów jest nieco bardziej uporządkowane, a przynajmniej wszyscy starają się, aby tak było. Aby zrównoważyć charaktery postrzelonych i gorącokrwistych młodych ludzi autorka wprowadza szereg nowych postaci. Jednym z nich jest stateczny, sympatyczny i przemiły ojciec Rebeki i szalenie się cieszę, że ta biedna dziewczyna ma w końcu w życiu kogoś, na kim może polegać. Poznajemy także malutką, słodką Charlotte, a wierzcie mi, że życie niemowlaka w rockowej społeczności nie jest łatwe dla żadnej ze stron. Gabriel (tata Sedricka) i Lilly (dziewczyna Alexa) także sprawiają wrażenie osób spokojnych i miłych. To właśnie ci ludzie sprawiają, że Rebeka zyskuje pewien nowy wzór do naśladowania i powód do wprowadzenia zmian w swoim życiu. Niestety jej porywczy i gwałtowny charakter dalej wysuwa się na prowadzenie i stare przyzwyczajenia nadal ją niszczą. Bliżej poznajemy Jess, czyli siostrę Sedricka i ja naprawdę nie wiem, która z nich - siostra czy narzeczona - jest bardziej pokręcona i temperamentna.
Nadal jest gorąco, burzliwie, czasem nieracjonalnie, akcja pędzi, karuzela kłamstw się kręci. Objętościowo spore zaskoczenie, gdyż pierwszy tom 794 strony, a powyższy już tylko 418. Okładki tworzą ładną, spójną całość. Jestem bardzo zadowolona z lektury, która oderwała mnie od codziennych trosk i ponurej pogody.
"Na szczycie" to historia Rebeki i Treya, pary przyjaciół, na drodze których los stawia popularny zespół rockowy wraz z przystojnym menadżerem, który zdobywa serce bohaterki. Zdobywa, a następnie je traci, ponownie zdobywa i tym optymistycznym akcentem drugi tom ukazuje nam Rebekę i Sedrica jako zaręczoną, kochającą się parę. Nic jednak nie trwa wiecznie, tym bardziej, że...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-10-15
Można powiedzieć, że Anna Dąbrowska debiutuje w książkowy świecie po raz drugi, a wynika to faktu, że pierwszą powieść wydała pod pseudonimem. Jako Laven Rose stworzyła powieść "Stalowe serce", która bardzo przypadła mi do gustu. Choć pseudonim był uroczy i chwytliwy, cieszę się, że Ania postanowiła się ujawnić i pisać pod prawdziwym nazwiskiem. Pisarka pochodzi z Inowrocławia, prywatnie jest żoną i mamą dwóch chłopców.
Podobnie jak w poprzedniej powieści Anny, główna bohaterka teraźniejszej historii ma w miarę uporządkowane życie, co znaczy dokładnie tyle, że ma chłopaka, pracę i własny kąt. Ma też pewną pasję, którą skrzętnie ukrywa przed najbliższymi. Laura ma dwie przyjaciółki i choć każda z nich jest kompletnie indywidualną osobowością, dziewczyny jakoś się dogadują. Pewnego wieczoru udają się na wieczór panieński jednej z nich i właśnie to wydarzenie powoduje lawinę nieprzewidzianych następstw, a w konsekwencji nowych decyzji.
Laura Danielska jest bohaterką bardzo skrytą, autorka powoli ujawnia jest historię i tajemnice rodzinne. Jej życie jest nudne i smutne, bo Laura nie umie zawalczyć o swoje. Pod wpływem Tobiasza, przystojnego, aroganckiego muzyka poznanego w barze, dziewczyna musi przewartościować swoje życie, rzucić się na przysłowiową głęboką wodę, w której być może utonie...
Historia poznania się Tobiasza i Laury zaczyna się ciekawie, bo od okrutnego kłamstwa. Kłamiącym jest tutaj Tobiasz, a Laura jako ta cicha i łatwowierna zmaga się z ciężarem rzekomej dezinformacji, co jeszcze bardziej wpływa na jej i tak niską samoocenę. Po takim wyskoku ze strony Tobiasza ciężko było mi go polubić, choć wiedziałam, że przeszedł naprawdę wiele w swoim życiu. Jednocześnie chciałabym nadmienić, że przy poprzednim facecie Laury Tobiasz był wręcz aniołem. Los dał mu szansę na odkupienie win i choć szło mu to opornie, starał się jak mógł.
W przeszłości Tobiasz poznał już smak gorzkiej miłości, a także nauczył się, że słowami nie wolno szastać. Muszą być przemyślne i wypowiedziane z całkowitą odpowiedzialnością. Pytanie czy Laura usłyszy to upragnione wyznanie?
Podsumowując cała historia jest bardzo zgrabna i wciągająca. Powieść decydowanie nie odbiega od zagranicznych powieści tego typu, co jest ogromnym osiągnięciem. Jedyny zarzut jaki przychodzi mi do głowy to zbyt szybka akcja na końcu książki. Wiem jednak, że nie każdy lubi rozwlekłe historie, ale zdecydowanie można tam było wcisnąć szczyptę dramatu. Świetnym posunięciem było uposażenie głównej bohaterki w fajne hobby. Cieszę się też, że końcowy rozdział to epilog, bo uwielbiam wiedzieć co było jakiś czas później. Sama autorka kolejny raz stawia na emocje i apeluje abyśmy zawsze mieli w sobie odwagę zawalczyć o lepsze jutro. Tym pięknym przesłaniem kończę dzisiejszą recenzję i jednocześnie mam nadzieję, że Ania Dąbrowska pokusi się kiedyś o napisanie dalszych losów Emilii ze "Stalowego serca", bo to naprawdę dobra historia, takie połączenie romansu z nutką technothrillera. Wracając do "Nakarmię Cię miłością" - polecam serdecznie, przemiło jest wiedzieć, że nasi autorzy mają fajne pomysły i dobry warsztat pisarski.
Można powiedzieć, że Anna Dąbrowska debiutuje w książkowy świecie po raz drugi, a wynika to faktu, że pierwszą powieść wydała pod pseudonimem. Jako Laven Rose stworzyła powieść "Stalowe serce", która bardzo przypadła mi do gustu. Choć pseudonim był uroczy i chwytliwy, cieszę się, że Ania postanowiła się ujawnić i pisać pod prawdziwym nazwiskiem. Pisarka pochodzi z...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-10-10
Dziś zapraszam Was na recenzję kolejnej romantycznej i bardzo ciepłej książki, a zarazem istnym apogeum śmiechu i zabawnych sytuacji. Seria Legal Briefs to seksowne komedie na jesienną poprawę humoru.
Jake Becker to młody, zdolny i odnoszący sukcesy prawnik, specjalizujący się w obronie największych kanalii i niegodziwców zamieszkujących Waszyngton. Po pracy preferuje życie singla i spotkania z kobietami na jedną noc. Nie ma co ukrywać, Jake uwielbia seks, lecz kiedy jedna z jego licznych przygodnych partnerek zaraża go kiłą, stwierdza, że jego życie i zdrowie jest odrobinę ważniejsze niż potrzeby fizyczne i musi staranniej selekcjonować swoje wybranki. Idzie mu to wybitnie opornie, gdyż Jake nie znosi flirtów, rozmów i fałszywego zainteresowania. Poza tym nie szuka przecież życiowej partnerki. Wszystko zmienia się, gdy los stawia na jego drodze Chelsea McQuaid, młodziutką, ponętną i apetyczną zdobycz. Jednak Chelsea nie jest do końca wolną kobietą - ma pod opieką szóstkę dzieci...
Riley, Rory, Raymond, Rosaleen, Regan i Ronan to szóstka urwisów w przeróżnych wieku. Od zbuntowanej nastolatki po maleńkie niemowlę. Są dziećmi tragicznie zmarłego brata Chelsea i poza 26-letnią ciotką nie mają żadnych innych krewnych. Jake chciałby mieć dziewczynę tylko dla siebie, jednak dostaje w pakiecie całą, szaloną rodzinkę. Powoduje to multum przezabawnych i pociesznych sytuacji, z którymi nasz główny bohater musi się zmierzyć. Nie jest mu to na rękę, ale często nasze losy są z góry przesądzone, nawet jeśli my sami jeszcze o tym nie wiemy. Jake miota się w swoim postępowaniu, często sam nie wie czego tak naprawdę chce. Urok tej powieści tkwi w tym, że prawdę o życiu uświadamiają mu właśnie dzieciaki.
Podsumowując, "Skazanie" spełniło moje oczekiwania i przyniosło mi wiele uśmiechu. Książka jest połączeniem sytuacji zabawnych ze smutnymi i trudnymi. Jake ratuje dzieci z małych tarapatów, ale los stawia przed nim także trudniejsze dylematy. Emma Chase wiedziała co robi czyniąc narratorem mężczyznę. Powieść napisana z tej perspektywy jest przemyślana, dowcipna, wzruszająca, a jednoczenie nie jest przesadnie cukierkowa i ckliwa. "Skazanie" zapewnia chwilę relaksu na jesienne popołudnie z herbatką w dłoni. Polecam.
Dziś zapraszam Was na recenzję kolejnej romantycznej i bardzo ciepłej książki, a zarazem istnym apogeum śmiechu i zabawnych sytuacji. Seria Legal Briefs to seksowne komedie na jesienną poprawę humoru.
Jake Becker to młody, zdolny i odnoszący sukcesy prawnik, specjalizujący się w obronie największych kanalii i niegodziwców zamieszkujących Waszyngton. Po pracy preferuje...
2016-09-22
Malcolm Kyle Preston Logan Saint, to kolejny bogaty, sławny i niesamowicie przystojny bohater literatury kobiecej. Dodatkowo jego nazwisko to Saint co paradoksalnie tylko dodaje książce pikanterii, bo przecież nikt nie twierdził, że będzie to osobnik święty. Sam o sobie mówi, że ludzie reagują na niego tylko na cztery sposoby, mianowicie: chcą się do niego modlić, chcą być nim, chcą iść z nim do łóżka lub chcą go zabić. Cóż za zaskakująca skromność i wdzięk. Czym więc Saint różni się od Grey'a, Crossa i tym podobnych władczych i bogatych panów? Otóż tym, że w tej książce to nie on pociąga za sznurki i nie według jego reguł toczy się gra.
Przejdźmy więc do głównej bohaterki, którą naprawdę bardzo polubiłam, a zdarza się to niezwykle rzadko. Rachel Livingston wywarła na mnie pozytywne wrażenie, ponieważ autorka nie dołożyła jej żadnego defektu, z którym zwykle zmagają się bohaterki powieści erotycznych. Nie jest ani szokująco biedna, ani też bogata, nie jest skrzywdzona przez los, nie boi się własnego cienia, nie jest szarą myszką, ani też niesamowitą seksbombą. Rachel jest NORMALNA. Ma chorą, ale kochającą mamę, przyjaciół, pracę, którą lubi. Niestety gazeta, w której pracuje idzie na dno i Rachel podejmuje się trudnego zadania. Chce opisać życie najbardziej wpływowego kawalera Ameryki, ale żeby to zrobić musi uknuć plan jak wejść do jego strzeżonego świata. Rachel ma oczywiście jakieś morale, tym bardziej, kiedy okazuje się, że Malcolm ma też inne oblicze niż to wykreowane przez media. Dziewczyna musi więc walczyć sama ze sobą i zdecydować, co jest ważniejsze - dziennikarska ciekawość i sława, czy zwykła ludzka przyzwoitość. Ma trudny wybór, ponieważ rezygnując z pisania artykułu część osób z wydawnictwa może stracić pracę. Niestety ona także może dużo stracić. Co zrobi Rachel i jak zareaguje na to Malcolm? Na pierwszą połowę swojego pytania mam już odpowiedź, natomiast na drugą muszę poczekać do następnego tomu.
Podsumowując "Manwhore" to tytuł, który pozytywnie mnie zaskoczył i sprawił, że spędziłam miły i emocjonujący wieczór. Ciekawa intryga i fajni bohaterowie zagwarantowali mi świetną lekturę. Dodatkowo chciałam wspomnieć o czymś, na co sporadycznie zwracam uwagę. Chodzi o bardzo ładną czcionkę, którą pisane są kolejne rozdziały, oraz śliczne "przerywniki" w postaci uroczych serduszek. Chyba mianuję październik miesiącem książek o miłości, bo tylko takie mam ochotę czytać w te jesienne dni. Zdecydowanie polecam:)
Malcolm Kyle Preston Logan Saint, to kolejny bogaty, sławny i niesamowicie przystojny bohater literatury kobiecej. Dodatkowo jego nazwisko to Saint co paradoksalnie tylko dodaje książce pikanterii, bo przecież nikt nie twierdził, że będzie to osobnik święty. Sam o sobie mówi, że ludzie reagują na niego tylko na cztery sposoby, mianowicie: chcą się do niego modlić, chcą być...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-09-27
Po przeczytaniu subtelnej i dla mnie niebanalnej "Fangirl" oraz młodzieżowej, mądrej i wzruszającej "Eleonorze i Parku", miałam ogromną chęć na kolejną powieść Rowell. "Załącznik" zapowiadał się wyjątkowo dobrze, gdyż fabuła dotyczy korespondencji wysyłanej prywatnie w czasie pracy. Myślę, że nie ma co ukrywać faktu, iż temat ten jest wielu osobom doskonale znany. Obecnie w większości firm można praktycznie bez ograniczeń "brykać" po internecie, korzystać z poczty, bądź z facebooka, co jest oczywiście przez niektórych pracowników nadużywane.
W najnowszej powieści Rainbow Rowell poznajemy 29-letniego Lincolna, który jest "administratorem bezpieczeństwa danych", a prościej mówiąc jego aktywność polega na czytaniu e-maili swoich współpracowników i wysyłanie im upomnień w razie nadużywania internetu w celach innych niż służbowe. Lincoln nie znosi swojej pracy, czuje się trochę jak podglądacz i generalnie nie ma za wiele obowiązków, w związku z czym czas wlecze mu się niemiłosiernie. Dodatkowo praca tylko i wyłącznie w popołudniowo-nocnych godzinach chyba nikomu jeszcze nie wyszła na zdrowie. Pewnego dnia chłopak trafia na prywatną korespondencję dwóch przyjaciółek, prowadzoną oczywiście w czasie pracy. Beth i Jennifer nie mają pojęcia, że ktoś czyta ich prywatną korespondencję i świetnie się przy tym bawi. Lincoln wie, że powinien wysłać dziewczynom upomnienie, ale ich rozmowy umilają mu szary dzień pracy i chłopak czuje się tak, jakby w końcu miał przyjaciół.
Czas akcji to przełom milenijny, który zagrażał komputerom na przełomie 1999 i 2000 roku. Na okładce, ani nigdzie w opisie nie figuruje taka informacja, więc wyobraziłam sobie czasy współczesne, a w nich super nowoczesne firmy, szalone, prywatne e-mailowe rozmowy, biurowe ploteczki i rodząca się w tle miłość. Niestety dostałam dwie 28-latki, czyli jakby nie patrząc młode dziewczyny, których rozmowy brzmiały jakby tych lat miały co najmniej 40... Lincoln, czyli nasz łowca e-maili również jest specyficznym bohaterem. Przystojny, ale nieświadomy swoich wdzięków, samotny, nieśmiały, mieszkający z nadopiekuńczą matką. Pod wpływem jednego komplementu rozkwitł niczym dawno nie podlewany kwiat. Mimo, iż wielu 30-letnich facetów w tych czasach dalej mieszka z mamusiami, Lincoln świetnie wpasował się w klimat książki.
W ogólnym rozrachunku książka jest całkiem przyjemna, ciepła i miła w odbiorze. Akcja toczy się wolno i niestety momentami wieje nudą. Nie wiem czy moja ocena wynika z tego, że mam z czym porównać powyższą książkę, czy po prostu coś z tym czasem akcji nie "zagrało". Było dobrze, ale mogło być lepiej. Postacie były miłe i realne, ale mogły być bardziej wyraziste. Wiem, że to nie jest koniec mojej przygody z Rainbow Rowell, tym bardziej, że niedługo dostępna będzie jej kolejna książka pod tytułem "Nie poddawaj się". Jest to tytuł związany z książką "Fangirl", która zebrała słabe recenzje, a mi osobiście szalenie się podobała. Jak więc widzicie, ile osób, tyle opinii. O tym, czy chcecie przeczytać "Załącznik" musicie zdecydować sami.
Po przeczytaniu subtelnej i dla mnie niebanalnej "Fangirl" oraz młodzieżowej, mądrej i wzruszającej "Eleonorze i Parku", miałam ogromną chęć na kolejną powieść Rowell. "Załącznik" zapowiadał się wyjątkowo dobrze, gdyż fabuła dotyczy korespondencji wysyłanej prywatnie w czasie pracy. Myślę, że nie ma co ukrywać faktu, iż temat ten jest wielu osobom doskonale znany. Obecnie w...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-09-11
Naprawdę ciężko mi napisać sensowną recenzję tego tytułu. Nie dlatego, że książka była zła, wręcz przeciwnie, była wciągająca i do "połknięcia" w jeden wieczór, ale zawierająca niewiele wątków. Jest to historia dwojga młodych ludzi pochodzących z różnych środowisk, których połączyła niesamowita namiętność. Główny tematem jest trudna, młodzieńcza miłość Natalii i Antka, oraz próby rozbicia tego związku przez wiele zawistnych osób. Miłość tę zaakceptowali rodzice chłopaka, którzy przysposobili Natalię po tym, jak jej matka umarła. Wiem, że to nic zdrożnego w obecnych czasach, ale zdziwił mnie luz z jakim matka Antka przyjęła do wiadomości informację, że jej dzieci są w związku. Tak wiem, że Natalia nie była jej prawdziwą córką, ale tak właśnie była traktowana. Taka trochę niekomfortowa sytuacja, biorąc pod uwagę fakt, że wszyscy mieszkali pod jednym dachem. Bohaterów nie polubiłam jako młodych ludzi, za to w późniejszym wieku byli naprawdę fajni i takich wolę ich zapamiętać.
Naprawdę ciężko mi napisać sensowną recenzję tego tytułu. Nie dlatego, że książka była zła, wręcz przeciwnie, była wciągająca i do "połknięcia" w jeden wieczór, ale zawierająca niewiele wątków. Jest to historia dwojga młodych ludzi pochodzących z różnych środowisk, których połączyła niesamowita namiętność. Główny tematem jest trudna, młodzieńcza miłość Natalii i Antka, oraz...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-09-09
"Bez winy" to opowieść o zdesperowanej dziewczynie, która wpada na jeden ze swoich "bardzo złych pomysłów" i składa dziwną propozycję obcemu chłopakowi. Nie za bardzo wiadomo o co chodzi? Tak, ale jeśli to przemyślicie, dojdziecie do starych jak świat wniosków - jeśli nie wiadomo o co chodzi, to na pewno chodzi o pieniądze. A jakie pieniądze może proponować bezdomna 22-latka człowiekowi z więziennym wyrokiem? Czy złożona propozycja odmieni losy obojga?
Jestem fanką Mii Sheridan i lubię bohaterów, których tworzy. Jednak w powyższej powieści Kira i Grayson początkowo doprowadzali mnie do szału. Te ich drobne złośliwości i ośli upór zaczynały robić się męczące. Na szczęście jak tylko zdałam sobie z tego sprawę, akcja zmieniła bieg i okazało się, że zarówno szalona Kira jak i gburowaty Grayson mają dobre, mądre oblicza i szlachetne serca. Wśród mieszkańców winnicy poznajemy także innych wspaniałych ludzi, jak choćby parę starszych służących, którzy są światłością tego miejsca i w podupadłej rezydencji tworzą prawdziwy dom. Spotkamy tu także ograniczonego umysłowo Virgila, któremu, nie zważając na jego ułomności, Grayson daje pracę, pomimo, iż pracownika generalnie nie potrzebuje.
Podupadła winnica, czyli de facto miłosne gniazdko naszej pary, tworzy bardzo fajny klimat powieści. Zaniedbany majątek Graysona jest niezwykle klimatyczny, urokliwy oraz swoiście intymny i swojski. Podobnie jak w poprzedniej powieści Sheridan, akcja toczy się w małej miejscowości, w której niewielka lokalna społeczność zna się od lat. Jest to dobre miejsce, a raczej scena, gdzie dokładnie widać jak roznoszą się plotki oraz jakie konflikty toczą się pomiędzy mieszkańcami.
W mojej opinii najnowsza powieść Mii Sheridan jest bardzo dobra, choć niestety nie tak, jak absolutnie urzekające "Bez słów". Nadal jednak pozostaje przyjemną, ciepłą lekturą, utrzymaną w bardzo podobnym, poruszającym serca klimacie. Jeśli lubiliście książkę "Bez słów" to "Bez winy" jest pozycją obowiązkową na Waszej liście. Romantyczna, uczuciowa, sentymentalna i do tego ta klimatyczna winnica, ach, coś pięknego. Zdecydowanie polecam.
"Bez winy" to opowieść o zdesperowanej dziewczynie, która wpada na jeden ze swoich "bardzo złych pomysłów" i składa dziwną propozycję obcemu chłopakowi. Nie za bardzo wiadomo o co chodzi? Tak, ale jeśli to przemyślicie, dojdziecie do starych jak świat wniosków - jeśli nie wiadomo o co chodzi, to na pewno chodzi o pieniądze. A jakie pieniądze może proponować bezdomna...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-09-01
"Szumowiny" są piątą wydaną w Polsce powieścią autora. W każdej z nich głównym bohaterem jest komisarz William Wisting. Książka oznakowana jest jako tom 6, natomiast wcześniej wydane tomy mają numery 9,8,7,10 w dokładnie takiej kolejności. Dlaczego tak jest? Nie mam zielonego pojęcia, wiem jednak, że są to oddzielne powieści i można je czytać w dowolnej kolejności. Z taką sytuacją spotkałam się już wcześniej czytając kryminały Faye Kellerman, również wydawane w różnych konfiguracjach i poza kolejnością.
"Szumowiny" to pierwsza czytana przeze mnie książka autora i jednocześnie bardzo wciągająca. Nie miałam wrażenia, że się gubię lub, że coś mnie ominęło, a właśnie tego się najbardziej bałam. Treść bardzo spójna, życie prywatne komisarza również zostało przyzwoicie wyjaśnione. Uwielbiam takie połączenia, gdzie w malowniczym, uroczym miasteczku zdarzają się tak okropne zbrodnie. Wyrzucona na brzeg stopa w sportowym bucie z resztkami skóry i ścięgien oraz krążące nad nią mewy w słoneczny dzień, to wszystko działa na wyobraźnię. Zagadka jest skomplikowana i sięga bardzo dalekiej przeszłości. Jednocześnie autor porusza temat bogacenia się Norwegii w czasie niemieckiej okupacji. Czytelnik musi się zastanowić czy niektóre złe czyny można usprawiedliwić kodeksem moralnym.
Podsumowując, polecam serdecznie fanom skandynawskiego kryminału. Sama z pewnością sięgnę po kolejne tomy przygód komisarza Wistinga, bo bardzo odpowiada mi styl i wiarygodność powieści, którą stworzył Jorn Horst.
"Szumowiny" są piątą wydaną w Polsce powieścią autora. W każdej z nich głównym bohaterem jest komisarz William Wisting. Książka oznakowana jest jako tom 6, natomiast wcześniej wydane tomy mają numery 9,8,7,10 w dokładnie takiej kolejności. Dlaczego tak jest? Nie mam zielonego pojęcia, wiem jednak, że są to oddzielne powieści i można je czytać w dowolnej kolejności. Z taką...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-09-05
Każdy z nas ma swoje szczęśliwe miejsce. Takie do którego ucieka chcąc pozbyć się trosk i zmartwień. Czasem jest to miejsce, które tworzymy sami w naszych myślach, a czasem prawdziwa kryjówka, o której istnieniu wiemy tylko my. Jeremy Bean, bohater najnowszej powieści Anny McPartlin także miał swoje szczęśliwe miejsce. Gdzie ono było i gdzie Jeremy jest teraz? Tę wzruszającą i trudną historię postanawia opowiedzieć nam jego matka Maisie. Zaczynamy!
Kiedy rok temu na rynku pojawiła się pierwsza powieść autorki pod tytułem "Ostatnie dni Królika", nie sądziłam, że tak bardzo podbije moje serce. Poprzeczka ustawiona była bardzo wysoko i cieszę się, że kolejna książka jest i pozostanie mi równie bliska jak osławiony "Królik".
Maisie Bean to kobieta po przejściach. Wiele lat tkwiła w chorym związku z mężczyzną, który znęcał się nad nią fizycznie i psychicznie. Znosiła to dzielnie, jeśli w ogóle można to tak ująć, ale kiedy któregoś dnia mąż-kat prawie ją zabił i dodatkowo złamał rękę ich wspólnemu dziecku czara goryczy się przelała. Maisie odeszła. Teraz jej sytuacja nadal nie jest kolorowa. Praca na dwa etaty, brak pieniędzy, chora matka i dwójka dorastających dzieci - codzienna proza życia samotnej matki. Jednak Maisie Bean zupełnie jak bohaterka poprzedniej książki Mia Hayes, ma coś w sobie. Wiele przeszła, ale nie użala się nad sobą, wręcz przeciwnie. Choć sama nie ma grosza przy duszy pomaga innym, jest współczującą, dobrą i pozytywnie szaloną kobietą. Anna McPartlin naprawdę umie stworzyć bohatera idealnego, takiego, po poznaniu którego sami chcemy być lepszym człowiekiem.
Historia rodziny Beanów jest trudna, ale okraszona realizmem. Znajdziemy tu wiele emocji, są chwile trudne, wzruszające, wesołe i smutne. Narracja naprzemienna z perspektywy wszystkich członków rodziny pozwala nam wczuć się w ich codzienne życie. Bardzo podobały mi się rozdziały pisane z perspektywy babci Bridie, chorującej na demencję starczą. Tylko Anna McPartlin mogła ująć w słowa to co działo się w głowie staruszki i co przeżywała powoli tracąc kawałek siebie.
"Gdzieś tam w szczęśliwym miejscu" to kolejna wspaniała powieść autorki. Moim zdaniem ma wymiar ponadczasowy i uniwersalny, bo porusza nadal aktualne i bardzo kontrowersyjne problemy społeczne. Wzruszająca, smutna, ale na swój pokręcony czasem ironiczny sposób, pełna emocji i życiowych spraw. Daje nadzieję, że gdzieś tam są ludzie podobni do Maisie, Jeremy'ego i Bridie, którzy przeczytają tę książkę i odkryją w niej cząstkę własnej historii. Książkę, która przypomni im, że gdzieś tam, każdy z nam ma swoje szczęśliwe miejsce. Jestem zachwycona, oczarowana i kolejny raz wzruszona powieścią Anny. Serdecznie polecam i czekam na kolejne książki McPartlin.
Każdy z nas ma swoje szczęśliwe miejsce. Takie do którego ucieka chcąc pozbyć się trosk i zmartwień. Czasem jest to miejsce, które tworzymy sami w naszych myślach, a czasem prawdziwa kryjówka, o której istnieniu wiemy tylko my. Jeremy Bean, bohater najnowszej powieści Anny McPartlin także miał swoje szczęśliwe miejsce. Gdzie ono było i gdzie Jeremy jest teraz? Tę...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Fabuła powieści kojarzyła mi się z "Opowieścią wigilijną". Głównie chodzi mi o przemianę wewnętrzną naszego bohatera. Moją poprzednią lekturą była "Świąteczna kafejka", urocza, zimowa, obyczajowa opowieść świąteczna, ale to jednak "Podarunek" bardziej skradł moje serce. Dlaczego? Myślę, że każdy z nas poszukuje w świątecznych lekturach czegoś magicznego, niezwykłego, a wręcz niemożliwego. Takiego sekretnego składnika, który nie daje się wytłumaczyć, a jednak istnieje i napawa nas duchem świąt. "Podarunek" to opowieść, która zawiera taki właśnie element. Pierwiastek magiczny, który zmienia wszystko i przynosi świąteczną zadumę i refleksję. Jak wspominałam, książka nie jest nowością, wiec pewnie wiele osób już ją czytało. Cieszę się, że ja także dołączyłam do tego grona. Zdecydowanie nie jest to wesoła opowieść, ale bardzo mądra i wzruszająca, dlatego serdecznie polecam wszystkim, którzy jeszcze jej nie czytali:)
Fabuła powieści kojarzyła mi się z "Opowieścią wigilijną". Głównie chodzi mi o przemianę wewnętrzną naszego bohatera. Moją poprzednią lekturą była "Świąteczna kafejka", urocza, zimowa, obyczajowa opowieść świąteczna, ale to jednak "Podarunek" bardziej skradł moje serce. Dlaczego? Myślę, że każdy z nas poszukuje w świątecznych lekturach czegoś magicznego, niezwykłego, a...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to