Być jak Audrey Hepburn Mitchell Kriegman 6,5

ocenił(a) na 35 lata temu Jest dość lekka, ale nie mogę powiedzieć, że czytało mi się przyjemnie, bo było tu sporo nielogicznych rzeczy, które mnie denerwowały, np. bardzo naiwna główna bohaterka - z jednej strony taka rozsądna, że nie upije się, kiedy wszyscy inni upijają się do nieprzytomności, ale z drugiej mimo tego, że się nie upije, to zachowuje się dokładnie tak, jakby to zrobiła. Daje się wkopać we wszystko, bardzo łatwowierna... Polecam książkę młodszym czytelnikom jedynie (nastolatkom),myślę, że starszym te niedociągnięcia mogą już za bardzo przeszkadzać.
A teraz spojlery:
Ja się pytam, jakim cudem była taka niepewna siebie, że nie mogła uwierzyć, że chłopak z jej otoczenia się w niej zakochał (już pomijam fakt, że całuje ją namiętnie co chwilę, ale to chyba najwyraźniej słaby dowód, że mu się spodobała),ale największemu playboyowi, znanemu, wymuskanemu celebrycie, który może mieć każdą dziewczynę, ta po prostu wskakuje do łóżka i nagle już nie jest taka niepewna siebie?? Nagle wierzy, że na zabój zakochał się w niej jakiś bogacz celebryta? A o tamtym biedaku (który był dla niej zbyt popularny w jej otoczeniu, o ironio) od razu zapomina, jak ręką odjął. Jak to mówią: "co z oczu to z serca" hehehe...
Po drugie - zainteresowania głównej bohaterki. Na początku była zahukana, chowała się w szafie i interesowała się tylko Audrey Hepburn, a potem ot tak nagle, okazuje się, że przez cały czas była geniuszem mody. Szkoda tylko, że do pory założenia bloga modowego, nie miała żadnych zainteresowań, a potem postanawia, że zakłada bloga i wszystko jest ekstra, jest mistrzem, jest bożyszczem najbardziej znanych projektantów mody, serio? I nawet jej wieloletnia przyjaciółka, która wie o niej wszystko, sama jest zaskoczona. Już nic nie mówię o tym, że de facto obie maja to samo zainteresowanie - modę. Jakim cudem przez wszystkie lata znajomości o tym nie porozmawiały?
W tej książce było sporo właśnie takich rzeczy, które były naciągane, dociągane do tego, żeby pasowały jakoś do powieści. Babcia taka idealna, że aż boli, zero ludzkich słabości, bogini... Reporter niczym superman ciągle wyskakujący zza rogu akurat właśnie dokładnie wtedy, kiedy najbardziej potrzebny.
Jedyna spodobała mi się mama głównej bohaterki, bo była prawdziwa. Ani całkiem zła, ani całkiem dobra, czyli taka, jacy są prawdziwi ludzie.