-
ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel15
-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik253
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Biblioteczka
Świetna pozycja!
Lekka, przyjemna, akuratna do poduszki. Taka, po którą można sięgać wielokrotnie, gdy tylko potrzebuje się czegoś na poprawę nastroju. Nie jest to wprawdzie typowy poradnik – na co może w pierwszej chwili wskazywać tytuł – ale satyra pełną gębą ukazująca współczesnego przyszłego rodzica, przy której jest się z czego pośmiać. Jako że książka ma formę głównie dialogu, czyta się ją błyskawicznie. Fakt, że wymaga ogromu dystansu, nie jest więc to pozycja dla wszystkich, ale autorka o tym uprzedza, więc niezainteresowani mogą ten tytuł po prostu pominąć.
Fantastyczna jest również oprawa graficzna, i tu ukłony dla Mirioli Dzik. Gdybym miała na coś zwrócić uwagę, to na nietypowy skład, który może w pierwszej chwili odrzucić, ale gdy się już wsiąknie w treść, to ten brak wyrównania jakoś przestaje się rzucać w oczy. ;)
Świetna pozycja!
Lekka, przyjemna, akuratna do poduszki. Taka, po którą można sięgać wielokrotnie, gdy tylko potrzebuje się czegoś na poprawę nastroju. Nie jest to wprawdzie typowy poradnik – na co może w pierwszej chwili wskazywać tytuł – ale satyra pełną gębą ukazująca współczesnego przyszłego rodzica, przy której jest się z czego pośmiać. Jako że książka ma formę...
Rok dopiero co się zaczął, a ja już wiem, że mam za sobą mocnego zawodnika do tytułu najlepszej tegorocznej publicystyki (właściwie nie wiem, czy takie tytuły rozdają, ale gdyby tak – ANTIDOTUM zasługuje postokroć). Magda Kosińska-Król podjęła się tematu trudnego, bo wymagającego olbrzymich pokładów researchu i to na temat daleki, bo aż zza oceanu. Wyniki tego bardzo szczegółowego researchu zapodała nam w formie lekkiej, przystępnej i niepozbawionej humoru, a jednocześnie na tyle obiektywnej, by każdy czytelnik samodzielnie mógł wyciągnąć wnioski: czy to o decyzjach politycznych podejmowanych na przestrzeni lat, czy o drodze, którą podążały całe stacje i pojedyncze jednostki, by tworzyć kolejne produkcje – czasem zaspokajając potrzeby widzów i stanowiąc prawdziwe antidotum, a czasem manipulując i za pomocą przekazu sitcomów rozrywką kształtować społeczny światopogląd. Magda Kosińska-Król zadaje wiele pytań, na które sami możemy sobie odpowiedzieć, po czym zostawia nas bogatszych o wnioski.
Niby człowiek wiedział, jak działają media, ale dopóki o tym nie przeczytał, nie zdawał sobie sprawy ze skali zjawiska. I tak samo: niby człowiek znał ogólną historię Stanów Zjednoczonych – od krachu na Wall Street po dramatyczne lata segregacji rasowej, wojnę wietnamską i tak dalej, i tak dalej – ale poznanie jej przez pryzmat rozwoju telewizji i wdzięcznego gatunku, jakim jest sitcom, jest czymś zupełnie nowym, świeżym. I otwierającym oczy.
Wydawać by się mogło, że „…historia amerykańskich seriali komediowych” skupiać się będzie głównie na przyjemnych ciekawostkach ze świata małego ekranu – o pomysłodawcach czy aktorach – i… czasem tak właśnie jest. Ale nie zawsze. Autorka poprzeczkę zawiesiła wysoko i nie przytoczyła, ot, kilku(dziesięciu) takich ciekawostek. Przybliżyła za to historie ludzi inspirujących, którzy mieli realny wpływ na to, jak wyglądają dzisiejsze media, dzisiejsza kultura, dzisiejszy humor – nawet tu, w Polsce, bo przecież amerykańskie media, kultura i humor w końcu dotarły i do nas. Magda Kosińska-Król przybliża więc historie ludzi odważnych – pierwszych czarnoskórych aktorów, pierwszych scenopisarzystek, pierwszych twórców niebojących się łamać tabu i produkujących sitcomy poruszające problemy takie jak: wykluczenie społeczne mniejszości, alkoholizm, depresja, samotne wychowanie dziecka, społeczne problemy osób starszych czy te związane z PTSD żołnierzy wracających z frontu. Odtwórcy ról czy producenci, których mogliśmy dzięki „Antidotum…” lepiej poznać, to osoby które „odczarowały” słodkie Hollywood i ukazały widzom przed telewizorami Amerykę taką, jaka ówcześnie była – w całości. Dzięki nim widzowie z podobnymi problemami mogli czuć się zrozumiani, a na pewno mniej samotni. Po lekturze „Antidotum…” nagle inaczej patrzę na znane tytuły i ich bohaterów czy odtwórców ról, a te nieznane pozycje – już wiem, że chcę nadrobić. I to chyba najlepszy dowód na to, że ta książka naprawdę oddziałuje. Pozostawia w nas ślad.
Za ten ślad autorce bardzo dziękuję i gratuluję mocnej pozycji na rynku. ♥
Rok dopiero co się zaczął, a ja już wiem, że mam za sobą mocnego zawodnika do tytułu najlepszej tegorocznej publicystyki (właściwie nie wiem, czy takie tytuły rozdają, ale gdyby tak – ANTIDOTUM zasługuje postokroć). Magda Kosińska-Król podjęła się tematu trudnego, bo wymagającego olbrzymich pokładów researchu i to na temat daleki, bo aż zza oceanu. Wyniki tego bardzo...
więcej Pokaż mimo to