-
ArtykułyJames Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9
-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant10
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać467
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2023-04-21
2015-02-01
Po przeczytaniu Wymarzonego domu nie mogłam doczekać się dalszych losów Magdy i poznanych przez nią osób. Zdobyli szturmem moje serce i chyba na zawsze w nim pozostaną. Dlatego też bez wahania chwyciłam za Wymarzony czas, byłam pewna, że czas z tym tytułem nie będzie stracony. Czy faktycznie tak było?
http://zapatrzonawksiazki.pl/index.php/2015/02/08/wymarzony-czas-magdalena-kordel/
Po przeczytaniu Wymarzonego domu nie mogłam doczekać się dalszych losów Magdy i poznanych przez nią osób. Zdobyli szturmem moje serce i chyba na zawsze w nim pozostaną. Dlatego też bez wahania chwyciłam za Wymarzony czas, byłam pewna, że czas z tym tytułem nie będzie stracony. Czy faktycznie tak...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-11-30
2018-02-26
Kiedy zobaczyłam opis Begin Again, wiedziałam, że będę musiała zapoznać się z tym tytułem i kiedy tylko nadarzyła się okazja, bez wahania zabrałam się za czytanie i… po raz kolejny przepadłam. Ah, co to była za lektura!
http://zapatrzonawksiazki.pl/index.php/2018/02/27/begin-again-mona-kasten/
Kiedy zobaczyłam opis Begin Again, wiedziałam, że będę musiała zapoznać się z tym tytułem i kiedy tylko nadarzyła się okazja, bez wahania zabrałam się za czytanie i… po raz kolejny przepadłam. Ah, co to była za lektura!
http://zapatrzonawksiazki.pl/index.php/2018/02/27/begin-again-mona-kasten/
2020-05-19
Leć, Motylku to historia, która może dziać się właśnie gdzieś w naszym otoczeniu. Dominika Smoleń opisuje walkę z chorobą, porzucenie przez rodzica i brak akceptacji siebie. I robi to tak, że nie sposób oderwać się od tej historii. Porusza, bawi i wzrusza. Przede wszystkim jednak kładzie nacisk na to, że najważniejsza jest pomoc specjalisty i wsparcie najbliższych. Polecam z całego serca!
http://zapatrzonawksiazki.pl/index.php/2021/03/03/lec-motylku-dominika-smolen/
Leć, Motylku to historia, która może dziać się właśnie gdzieś w naszym otoczeniu. Dominika Smoleń opisuje walkę z chorobą, porzucenie przez rodzica i brak akceptacji siebie. I robi to tak, że nie sposób oderwać się od tej historii. Porusza, bawi i wzrusza. Przede wszystkim jednak kładzie nacisk na to, że najważniejsza jest pomoc specjalisty i wsparcie najbliższych. Polecam...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2012-10-19
„Miasto światła, pomyślała. A tuż obok cienie, mroczne alejki, ciemne sekrety."*
Odkryłeś właśnie skrywaną przez lata tajemnicę, która sprawia, że wszystko w co wierzyłeś obróciło się w proch. Jednak po otrząśnięciu się wiesz, czujesz gdzieś w środku, że to nie jest prawdą. Ktoś chce coś ukryć nie patrząc na to kogo po drodze tym skrzywdzi. Zaczynasz poszukiwania prawdy, które mogą cię zabić.
Beryl i Jordan Tavistock są rodzeństwem wychowywanym przez wuja ponieważ ich rodzice zginęli dwadzieścia lat temu w trakcie tajnej misji. Rodzeństwo do tej pory żyło ze świadomością iż zginęli w trakcje akcji, ale w czasie trwania jednego ze spotkań straszna prawda wychodzi na jaw. Okazuje się, że ich ojciec zabił matkę, a potem siebie, aby uciec od odpowiedzialności. Wykryto niby, że działali pod przykrywką i przekazywali wrogą tajne akta. Beryl nie jest w stanie w to uwierzyć i wraz z bratem udaje się do Paryża w celu odkrycia prawdy. Na miejscu zaczyna pomagać im ich znajomy, okazuje się bowiem, że komuś przeszkadza, to że dziewczyna szpera w przeszłości. Ten ktoś najwyraźniej chce by prawda nie ujrzała światła dziennego i zrobi wszystko aby tak się stało…
To moje drugie zetknięcie z twórczością tej autorki i było równie udane co pierwsze. Gerritsen bez zbędnych wstępów rzuca czytelnika na głęboką wodę i wprowadza go w sam środek akcji. Wszystko dzieje się szybko i nie ma mowy o nudzie nawet przez chwilę. Brak tu jakichkolwiek zbędnych opisów, które miałyby uzupełniać luki i tak naprawdę nic nie wnosić do powieści. Mimo szybkiego przebiegu spraw czytelnik nie ma problemów z połapaniem się w tym co akurat czyta.
Powieściopisarka tworzy napięcie od pierwszych stron i z każdą kolejną je tylko potęguje. Wraz z bohaterami próbujemy odkryć prawdę. Szukamy odpowiedzi, kluczymy w śród domysłów i czujemy to co oni. Strasznie podoba mi się gdy pisarz wodzi czytelnika za nos dając mu kilka rozwiązań. Czytanie staje się wtedy ciekawsze, bo analizujemy wtedy zachowania podejrzanych. Jednak to nie wszystko, bo zaraz obok wątku kryminalnego spotykamy romansowy, który urozmaica czytanie. Jest on jako miły dodatek, który pozwala odprężyć się po jakiejś strasznej sytuacji. Nie wadzi i nie dominuje, tylko ładnie współgra ze wszystkim.
Książka może i nie jest arcydziełem, ale czyta się ją z przyjemnością i prawdziwym zaangażowaniem. Wciąga i intryguje, a do tego czyta się sama. Fabuła powieści jest tak skonstruowana, że nie sposób nie przeżywać wszystkiego co się dzieje w powieści. Bez problemu potrafiłam wczuć się w postać Beryl. Czułam jej determinację, wątpliwości i strach. W ogóle postacie stworzone przez Gerritsen były nieprzewidywalne i często zaskakujące. Czasem już naprawdę nie było wiadomo co jest prawdą, a co kłamstwem. Zakończenie jeśli chodzi o intrygę mnie zaskoczyło, bo zupełnie nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy.
„Śladem zbrodni” to mieszanka thrillera, kryminału, sensacji oraz romansu. Powieść napisana z pomysłem, którą czyta się w jeden wieczór pełen wrażeń. Lekki styl pisania, ciekawa fabuła oraz intrygujące postacie sprawią, że na parę godzin przeniesiesz się do świata jak z dobrego filmu akcji.
*str. 148
„Miasto światła, pomyślała. A tuż obok cienie, mroczne alejki, ciemne sekrety."*
Odkryłeś właśnie skrywaną przez lata tajemnicę, która sprawia, że wszystko w co wierzyłeś obróciło się w proch. Jednak po otrząśnięciu się wiesz, czujesz gdzieś w środku, że to nie jest prawdą. Ktoś chce coś ukryć nie patrząc na to kogo po drodze tym skrzywdzi. Zaczynasz poszukiwania prawdy,...
2018-04-14
Kiedy na początku roku dostałam do przeczytania pierwszy tom serii Bad Boy’s Girl nawet przez chwilę nie podejrzewałam, że opowiadanie umieszczone na Wattpadzie podbije moje serce w tak spektakularny sposób, by na końcu roztrzaskać je w drobny mak. Niecierpliwie czekałam na premierę Bad Boy’s Girl 2 z nadzieją, że tym razem obędzie się bez takich bolesnych upadków. Jak było w rzeczywistości?
http://zapatrzonawksiazki.pl/index.php/2018/04/18/bad-boys-girl-2-blair-holden/
Kiedy na początku roku dostałam do przeczytania pierwszy tom serii Bad Boy’s Girl nawet przez chwilę nie podejrzewałam, że opowiadanie umieszczone na Wattpadzie podbije moje serce w tak spektakularny sposób, by na końcu roztrzaskać je w drobny mak. Niecierpliwie czekałam na premierę Bad Boy’s Girl 2 z nadzieją, że tym razem obędzie się bez takich bolesnych upadków. Jak było...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-02-06
Nie mam nic przeciwko opowiadaniom z Wattpada, ale prawdą jest, że podchodzę do nich dość ostrożnie. Często natykam się na historie przeciętne lub zwyczajnie niedopracowane, ale trafiają się też perełki. Publikacje, które sprawiają, że nie liczy się nic prócz tej opowieści i emocji, jakie wzbudza. I niech mnie, Bad Boy’s Girl jest właśnie takim odkryciem.
http://zapatrzonawksiazki.pl/index.php/2018/02/13/bad-boys-girl-blair-holden/
Nie mam nic przeciwko opowiadaniom z Wattpada, ale prawdą jest, że podchodzę do nich dość ostrożnie. Często natykam się na historie przeciętne lub zwyczajnie niedopracowane, ale trafiają się też perełki. Publikacje, które sprawiają, że nie liczy się nic prócz tej opowieści i emocji, jakie wzbudza. I niech mnie, Bad Boy’s Girl jest właśnie takim...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-08-12
2015-03-17
Na ulicy Różanej…
„- Ludzie się nie zmieniają, to życie ich zmienia. Radość, smutek czy cierpienie otwierają drzwi do tych miejsc w naszej naturze, których istnienia sami nie podejrzewaliśmy”.*
W pewnym mieście Rubinie na ulicy Różanej jest pełno starych domów otoczonych ogrodami, których właściciele oddają im swoje serce i czas. Mieszkańcy ulicy doskonale się znają i jak bywa czasem w rodzinach, lubią nienawidzą, snują intrygi, kłócą się i godzą. Nad przyszłością ciąży przeszłość i niedomówienia. Świeżo rozwiedziona Marta wraca do domu, by pomyśleć i nabrać dystansu, zamierza też wrócić do biegania. Karolina, młoda matka dwójki synów nie radząca sobie z codziennością. Maria będąca starą panną w dalszym ciągu mieszkającą z matką, kochająca skrycie miłość z dawnych lat i pisząca wiersze. Tych osób i historii jest wiele więcej, każdy ma swoje tajemnice, pragnienia i marzenia.
Przyszło mi trochę czekać na najnowszą powieść Kasi Bulicz – Kasprzak, ale teraz już wiem, że było warto. W przypadku jej twórczości wystarczy mi samo nazwisko na okładce, nie muszę czytać blurbu czy też czekać na pierwsze opinie, po prostu wiem, że się nie zawiodę.
Po raz kolejny polska powieściopisarka ujęła mnie językiem, jakim została napisana książka, swoją spostrzegawczością i przenikliwością jeśli chodzi o zachowania ludzkie. Autorka nie boi się poruszać trudnych tematów, ukazuje również w jaki przeszłość może oddziaływać na teraźniejszość i jakie szkody wyrządzić, szczególnie kiedy nie stać nas na szczerość czy chociażby pozbycie się dumy i wyciągnięcie ręki. Tworzenie pozorów jest skuteczne na jakiś czas, ale w końcu na niby idealnym życiu pojawiają się rysy i może się ono rozpaść jak domek z kart. Plącze losy bohaterów i z pewnością nie ułatwia im niczego.
To pierwsza powieść Kasi, w której głównym bohaterem jest więcej niż jedna osoba, ale bez problemu sobie z tym poradziła. Fabuła jest dopracowana w najmniejszym stopniu, wątki są przemyślane i na tyle rozpisane, by ciekawiły, troszkę rozjaśniły sytuacje, ale ich koniec na pewno jeszcze nie nastąpił, autorka pozostawiła mnie z mnóstwem pytań i domysłów. Akcja toczy się niespiesznie, ale za to zaskakuje, nigdy nie wiadomo z kim spotkamy się w kolejnym akapicie i czego tym razem dowiemy się o danej osobie. Pomimo dużej ilości bohaterów wszystko w głowie się układa i nie ma mowy, by się pogubić w tym kto jest kim. Ponadto w tym tytule ujawnia się miłość autorki do ogrodnictwa, każdy nowy rozdział jest zapoczątkowany opisem jednego gatunku róży, a i w samej treści jest dużo o uprawie ogródków. Osobiście się tym nie interesuje i troszkę poszczególne fragmenty mi się dłużyły, ale nie mogłam nie zauważyć tego, jak Bulicz-Kasprzak umiejętnie splotła prace w ziemi z życiem, całość idealnie ze sobą współgra i się wzajemnie uzupełnia.
Kolejnym plusem jest fakt iż każda postać jest dopieszczona. Dopracowani, realnie przedstawieni, różniący się jak tylko to możliwe, pełni kontrastu, potrafili zaskoczyć. Posiadają wady oraz zalety, nie są idealni, popełniają błędy, robią głupie rzeczy i czasem trzeba dużo czasu, by zaczęli się na nich uczyć. Są tacy realni i wielowymiarowi, widać, że autorka poświęciła im dużo uwagi. Każdy zapadł mi w pamięć, jeden bohater mniej, drugi bardziej zdobył moją sympatię, ale wszyscy mieli swoje przysłowiowe „pięć minut”.
Lubię twórczość Kasi, bo porusza tematy dobrze znane zwykłym ludziom, bohaterowie nie są szaleńczo bogaci i niezwykle piękni, ą jak ja i setki innych osób. Autorka pisze… swojsko. Bez problemu zagłębiłam się w treść, z ciekawością przewracałam kolejne strony i chłonęłam zdanie po zdaniu. Zżyłam się z bohaterami, przeżywałam wraz z nimi ich wzloty i upadki. Powoli odkrywałam kolejne tajemnice, pragnienia i intrygi. Książka jest też skarbnicą zdań skłaniających do zadumy, niezwykle trafnych i jakby o nas samych. Do tego te zakończenie, jak można było postawić ostatnią kropkę w takim momencie? No jak? Nie wiem jak przetrwam do premiery „Szlachetnych pobudek”, już tupie i podskakuje niecierpliwie.
„Dom na skraju” to niewątpliwie bardzo udany początek sagi o losach mieszkańców ulicy Różanej. Ludzi z krwi i kości, których losy z biegiem lat wzajemnie się ze sobą splotły. Powieść wielowątkowa, o codziennych troskach, miłości, przyjaźni, przeszłości, teraźniejszości i przeszłości.
„Bo życie jak rzeka – płynie tylko w jedną stronę i nie sposób go zawrócić”.**
*Kasia Bulicz-Kasprzak, „Dom na skraju”, s. 84
**Tamże., s. 195
http://zapatrzonawksiazki.blogspot.com/2015/03/na-ulicy-rozanej.html
Na ulicy Różanej…
„- Ludzie się nie zmieniają, to życie ich zmienia. Radość, smutek czy cierpienie otwierają drzwi do tych miejsc w naszej naturze, których istnienia sami nie podejrzewaliśmy”.*
W pewnym mieście Rubinie na ulicy Różanej jest pełno starych domów otoczonych ogrodami, których właściciele oddają im swoje serce i czas. Mieszkańcy ulicy doskonale się znają i jak...
2013-09-12
W XVII-wiecznym Paryżu
„Pokuta i żal to dwie różne rzeczy, jedno bez drugiego jest niewiele warte.”
Gdy jesteś podróżnikiem w czasie nigdy nie wiesz kiedy będziesz musiał wyruszyć w przeszłość z kolejnym zadaniem. Nie wiesz również co cię tam czeka i czy będziesz mógł wrócić do domu gdy coś pójdzie nie tak jak powinno. Owszem to dobra zabawa i możliwość poznania historii w ciekawszy sposób, ale również niebezpieczeństwo oraz niepewność.
Anna od półtora roku jest podróżnikiem w czasie. Do tej pory każde zadanie wypełniała z Sebastianem, swoim chłopakiem poznanym podczas pierwszej misji. Teraz jednak jest w trakcie pisemnych matur, a właściwie napisała ostatnią. Ma nadzieję, że teraz trochę odpocznie, ale gdy dowiaduje się od Starca, że Sebastiano ma kłopoty bez wahania rusza mu na pomoc i udaje się do XVII-wiecznego Paryża, gdzie utknął ukochany. Szybko okazuje się, że zadanie Anny nie będzie takie proste. Po pierwsze nie do końca wie na czym ono polega, po drugie Sebastiano nie pamięta kim jest i jej samej też nie pamięta i co jest pewne, stoi po złej stronie sprawy. Anna musi sprawić by chłopak odzyskał pamięć, ale liczne przeszkody i krętactwa sprawiają, że co zdobędzie jego zaufanie, zaraz je traci. Czy Anna i Sebastiano wykonają swoje zadanie? I czy chłopak przypomni sobie kim jest i z jakich czasów pochodzi?
„Magiczna gondola”, pierwsza część przygód Anny i Sebastiano, mimo kiepskiego początku bardzo przypadła mi do gustu, dlatego też od razu zabrałam się za kontynuację. Byłam ciekawa co jeszcze czeka tych dwoje i gdzie znowu zawędrują. Liczyłam na to, że „Złoty most” będzie tak samo dobry, jak pierwszy tom. Czy się zawiodłam?
Jeśli komuś, tak jak mi, dłużył się początek w pierwszej części, w tej od razu zauważy zmianę. Bowiem tutaj od początku akcja zaczyna się toczyć szybko i miarowo. To jest bardzo znacząca i jak najbardziej zmiana na plus. Po za tym niewiele się zmieniło w twórczości Völler. Fabuła wciąga od samego początku, wydarzenia następują po sobie szybko, ale są doskonale opisane i spokojnie można się z nimi zapoznać i wyrobić sobie opinie. I tym razem nie zabrakło realizmu w powieści. W dawnych czasach żyło się inaczej niż tu, nie było nacisku na dbanie o higienę, a tak naprawdę wielu nie było na to stać. Powieściopisarka ponownie bardzo obrazowo przedstawiła kontrast między teraźniejszością, a przeszłością oraz między bogatymi, a biednymi. Nie zabrakło również rzetelnych i wzbudzających zainteresowanie opisów. Sposób życia, miejsca, ludzie, tak naprawdę wszystko jest ładnie opisane. Cała historia współgra ze sobą i jest przemyślana, Völler postarała się o to by była ona logiczna i miała swoje podłoże w przeszłości.
Dużym plusem powieści była różnorodność bohaterów i fakt występowania w niej historycznych postaci. Każda inna i wielowymiarowa. Niektórzy z nich odegrają bardzo ważne role w zadaniu Anny i Sebastiano. Co do samych głównych bohaterów, Anna nadal jest roztrzepana i pyskata, często pierw działa, a potem myśli, przez co nie raz wpada w tarapaty. Szkoda tylko, że nie jest, a przynajmniej nie było tego tak widać, bardziej stanowcza wobec Sebastiano. Co doprowadziło do kilku przykrych sytuacji. Z kolei Sebastiano… Jego bardziej wolałam w pierwszej części. Tutaj był arogancki, zbyt pewny siebie i jak na mój gust jego bezczelność sięgała granic. Bronił go jedynie fakt, że nie był sobą, bo gdy wykorzystywał Annę aby się czegoś dowiedzieć moja sympatia do niego szybko malała.
„Złoty most” wciągnął mnie od samego początku i nie odłożyłam książki póki jej nie skończyłam. Co prawda więcej tu opisów niż dialogów, ale o dziwo i chyba dzięki humorystycznej formie przekazu Anny nie przeszkadzało mi to i nawet się nie dłużyło. Książka jest pełna wartkiej akcji i mnóstwa emocji. Co chwilę coś się dzieje i są odkrywane nowe fakty, ale do samego końca nie jest wiadomo jaki będzie finał tej historii. Uważam to za duży atut w warsztacie pisarskim Völler. Ona nie podaje wszystkiego na tacy, wraz z bohaterami trzeba się domyślać co, jak i dlaczego. Z zapartym tchem śledziłam poczynania bohaterów i przeżywałam wszystko z nimi. Odczuwam szereg emocji i często były one sprzeczne. Zdecydowanie uważam, że ta część była dużo lepsza od pierwszej i jeśli powieściopisarka się dopiero na dobre rozkręciła boję się pomyśleć co czeka mnie w trzeciej części…
Seria ta nie przebiła Trylogii Czasu Gier, która jest dla mnie fenomenalna, ale zdecydowanie zasługuje na równie zaszczytne drugie miejsce. Część druga jest pełna wartkiej akcji, humoru, mnóstwo intryg, uczuć, a przede wszystkim opisów XVII wiecznego Paryża. Idealna pozycja dla wielbicieli fantastyki, podróży w czasie, nutki romansu… Ach, można by tak było wymieniać i wymieniać…
*cytat pochodzi z „Złoty most” E. Völler
http://zapatrzonawksiazki.blogspot.com/2013/09/w-xvii-wiecznym-paryzu.html
W XVII-wiecznym Paryżu
„Pokuta i żal to dwie różne rzeczy, jedno bez drugiego jest niewiele warte.”
Gdy jesteś podróżnikiem w czasie nigdy nie wiesz kiedy będziesz musiał wyruszyć w przeszłość z kolejnym zadaniem. Nie wiesz również co cię tam czeka i czy będziesz mógł wrócić do domu gdy coś pójdzie nie tak jak powinno. Owszem to dobra zabawa i możliwość poznania...
2014-09-12
Ostatnie zadanie
„Miłość potrafi skłonić człowieka do tego, by zabił albo zrobił coś strasznego, bez względu na to, co się z nim potem stanie”.*
Kiedyś nawet nie myślałaś o tym, że coś takiego jak podróże w czasie są w ogóle możliwe, a teraz sama bierzesz w nich udział. Przenosisz się w przeszłość i wykonujesz zadania mające na celu zapobiegać przemianom, które mogłyby zmienić bieg wydarzeń i być katastroficzne w skutkach. Wzbudza to w tobie ekscytacje, a zarazem strach i niepewność, bo nigdy nie wiesz co może cię spotkać w danym miejscu.
Tym razem Anna i Sebastiano muszą udać się do XIX-wiecznego Londynu, by uratować pana Turnera, dzieła tego malarza w przyszłości będą warte majątek. Ta misja kończy się powodzeniem i szybko wracają do swoich czasów. Niestety niezbyt długo cieszą się spokojem, bo Jose – jeden ze Starców - informuje ich, że czeka na nich kolejne zadanie. Jakiś inny Starzec niszczy wszystkie bramy, a oni muszą odkryć kim on jest i pokrzyżować mu plany. Para podróżników musi udawać niesamowicie bogate rodzeństwo i wejść w towarzystwo wyższych sfer. Czy uda im się powstrzymać Starca przed zniszczeniem świata?
Książek o podróżach w czasie jest dużo, ale najbardziej polubiłam Trylogię czasu Kerstin Gier oraz Obrońcy czasu autorstwa Evy Völler. Pierwsza część („Magiczna gondola”) była bardzo dobra, ale druga („Złoty most”) zachwyciła mnie i nie mogłam doczekać się kolejnego tomu, na który przyszło mi czekać cały rok. Jakie są moje wrażenia po zapoznaniu się z „Ukrytą bramą”?
Niemiecka powieściopisarka posiada niewątpliwy talent do snucia opowieści. Jej utwory są przemyślane, dopracowane i logiczne. Najbardziej u Völler lubię to, jak starannie i rzetelnie odwzorowuje czasy, w których akurat rzecz się dzieje. Dokładnie opisuje sposób życia w XIX w., sposób ubioru, zachowanie, jak się mieszka, co się robi w wolnym czasie oraz podział na klasy społeczne – im człowiek bogatszy i z większymi wpływami u tych znaczących tym lepiej dla niego. Völler przedstawia to bardzo obrazowo i bez trudu można wyobrazić sobie wszystko to, co widzą Anna i Sebastiano, zadbała też o realizm, co uważam za wielki plus. Kolejnym atutem autorki jest to iż w książce cały czas coś się dzieje, fabuła jest głównie oparta na zadaniu do wykonania przez podróżników, a wątek miłosny jest tematem pobocznym, zarysowanym tylko tak, by czuć więź łączącą zakochanych, ale brak tu dramatów sercowych i trójkątów (jaka miła odmiana!). Widać zażyłość łączącą bohaterów, ale są to zaledwie fragmenty wplecione w całość utworu. Wszystko jest zgrabnie połączone, w odpowiednim czasie tłumaczone, akcja zaś toczy się szybko i nie brak nagłych zwrotów wydarzeń. Cenie sobie również u Völler fakt iż praktycznie do samego końca nie wiadomo kto jest tym złym i wraz z biegiem wydarzeń trzeba starać się dopasować kolejne elementy układanki.
Bardzo ważnym punktem w każdej książce są bohaterowie i Eva Völler jest tego doskonale świadoma ponieważ i w tym przypadku zadbała o wachlarz przeróżnych osobowości, nadała im indywidualne cechy, sprawiła, że bez nich czegoś by brakowało i każdy miał do odegrania swoją rolę. Są oni realni oraz – co jest istotne – potrafią zaskakiwać, może się wydawać iż już kogoś się rozgryzło, a za chwilę ten ktoś nas zaskakuje. Jeśli chodzi o głównych bohaterów – Sebastiano jest znowu tym chłopakiem, którego tak polubiłam w „Magicznej gondoli”. Niezwykle inteligentny, charyzmatyczny, sprytny i przebiegły. Ponadto jest opiekuńczy i zakochany w Annie, ale potrafi skupić się na zadaniu i w granicach rozsądku udawać, że są tylko rodzeństwem. Anna pod tym względem jest taka sama, do tego uparta, stanowcza i z chęcią do działania. Podoba mi się zarys ich relacji, bez dramatów, ale z małymi sprzeczkami i scenami zazdrości zdarzającymi się w każdym związku. Są szczęśliwi i zgrani, co jest miłą odmianą pośród wszystkich związków z problemami.
„Ukryta brama” mnie zachwyciła i pochłonęła bez reszty, czytało mi się ją szybko i bardzo przyjemnie. Od samego początku zaczyna się dziać i nie było mowy, bym chociaż przez chwilę czuła znużenie. Historia wciąga od pierwszych stron i sprawiła, że kolejne przewracałam z coraz większym zaciekawieniem, bo jak najszybciej pragnęłam się poznać zakończenie. Bez większego problemu wczułam się w fabułę i na nowo zżyłam ze znanymi mi już postaciami, z żywym zainteresowaniem śledziłam ich poczynania i kibicowałam, aby wszystko szczęśliwie się skończyło. Lubię język i styl pisania powieściopisarki oraz to jak stworzyła całą historię, potrafi przykuć moją uwagę, sprawić, że nie zauważałam upływającego czasu ani tego co dzieje się w moim otoczeniu. I strasznie żałuję, że to już koniec przygód Anny i Sebastiano, ale z drugiej strony cieszę się iż trylogia nie będzie ciągnięta na siłę, bo tylko by to jej zaszkodziło. Mam jednak nadzieję, że Eva Völler będzie pisać nadal o czymś innym i ukaże się to również u nas.
Ostatni tom trylogii polecam fanom twórczości Evy Völler oraz Obrońców Czasu. Jeśli spodobały wam się pierwsze dwa tomy, to zapewniam, że i ten nie zawiedzie waszych oczekiwań. Tym, którzy nie mieli jeszcze styczności z autorką, a lubią temat podróży w czasoprzestrzeni, polecam całą serie. „Ukryta brama” jest przemyślana i świetnie napisana, dzieje się w niej dużo i wzbudza przeróżne emocje. Idealne zakończenie historii!
*Eva Völler, „Ukryta Brama”, s. 431
http://zapatrzonawksiazki.blogspot.com/2014/09/ostatnie-zadanie.html
Ostatnie zadanie
„Miłość potrafi skłonić człowieka do tego, by zabił albo zrobił coś strasznego, bez względu na to, co się z nim potem stanie”.*
Kiedyś nawet nie myślałaś o tym, że coś takiego jak podróże w czasie są w ogóle możliwe, a teraz sama bierzesz w nich udział. Przenosisz się w przeszłość i wykonujesz zadania mające na celu zapobiegać przemianom, które mogłyby...
2020-06-27
Nie do końca wiem, co mną kierowało, ale bardzo chciałam przeczytać Jeszcze jedno marzenie. Ciągnęło mnie do książki i gdy tylko nadarzyła się okazja zapisania na Book Tour z nią zatarłam ręce i tylko czekałam, aż do mnie dotrze.
http://zapatrzonawksiazki.pl/index.php/2020/06/27/jeszcze-jedno-marzenie-magdalena-zeist/
Nie do końca wiem, co mną kierowało, ale bardzo chciałam przeczytać Jeszcze jedno marzenie. Ciągnęło mnie do książki i gdy tylko nadarzyła się okazja zapisania na Book Tour z nią zatarłam ręce i tylko czekałam, aż do mnie dotrze.
http://zapatrzonawksiazki.pl/index.php/2020/06/27/jeszcze-jedno-marzenie-magdalena-zeist/
2020-09-16
Po powieści niektórych autorów sięgam w ciemno, jednym z takich pewniaków jest Magdalena Krauze. Dotąd żadna z jej powieści mnie nie rozczarowała i nie mogłam się doczekać czegoś nowego spod jej pióra. Kiedy tylko Utracona miłość ukazała się w zapowiedziach, niecierpliwie oczekiwałam momentu, gdy książka trafi w moje ręce i będę mogła ją już przeczytać. Jakie są moje wrażenia po jej zakończeniu?
http://zapatrzonawksiazki.pl/index.php/2020/10/07/utracona-milosc-magdalena-krauze/
Po powieści niektórych autorów sięgam w ciemno, jednym z takich pewniaków jest Magdalena Krauze. Dotąd żadna z jej powieści mnie nie rozczarowała i nie mogłam się doczekać czegoś nowego spod jej pióra. Kiedy tylko Utracona miłość ukazała się w zapowiedziach, niecierpliwie oczekiwałam momentu, gdy książka trafi w moje ręce i będę mogła ją już przeczytać. Jakie są moje...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-09-05
Uzyskałam odpowiedzi na wiele pytań, jednak kiedy opuszczałam Williamsburg, w mojej głowie roiło się od ludzi. Większość z nich miała obraz świata i poglądy, z którymi w żaden sposób nie mogłabym się zgodzić. Ale byli to ludzie z krwi i kości, mający swoje radości i troski, pieśni i momenty milczenia, obawy i imponujące wewnętrzne ciepło.*
Na całym świecie jest wiele grup społecznych i różnych religii. Nasze są dla nas czymś normalnym i nie dziwi nas czemu jest tak, a nie inaczej. Inna wiara czy sposób bycia budzi w nas jednak szok i niedowierzanie, gdy kłóci się to z naszymi przekonaniami. Potrafimy wtedy to negować, krytykować i zwalczać. Zapominamy jednak o tym, że dla Żyda to nasze wyznanie może być czymś dziwnym.
Zarys fabuły
Lata 90. Młoda dziennikarka Nina Solomin wynajmuje mieszkanie w Williamsburgu, leżącym w Nowym Jorku. Chcę napisać artykuł o ortodoksyjnych Żydach, a raczej ich odłamie, czyli o chasydach. Nie jest to jednak takie proste, gdyż ta społeczność bardzo nieufnie podchodzi do nowych osób. Bohaterka ma jeszcze trudniej, ponieważ sama jest Żydówką, ale niezbyt religijną. Sporo czasu zajmuje jej zdobycie zaufania i w sumie tylko dzięki szczęśliwemu przypadkowi jej się to udaje. Tylko czy mówią jej wszystko i jest to cała prawda?
Sama nie jestem zbytnio religijna, ale jako osoba ciekawa świata lubię dowiadywać się nowych faktów o tym, co mi nieznane. Nigdy wcześniej nie słyszałam o chasydach, dlatego też, gdy dostałam propozycję przeczytania Ok, amen. Miłość i nienawiść w świecie nowojorskich chasydów bez wahania się zgodziłam. Jakie są moje wrażenia po przeczytaniu?
Moje przemyślenia
Ok, amen. Miłość i nienawiść w świecie nowojorskich chasydów to książka z literatury faktu, ale napisana, jakby w formie opowieści. Krótkich historii przedstawiających życie paru rodzin wyznających ową religię. Dodatkowo autorka przytacza też historię chasydyzmu. Kiedy się narodził, jak rozwijał i jakie zasady wyznaje. Skupia się na losach pobożnego Żyda, ale również takiego, który potrzebuje potwierdzenia sensu robienia, tego, co wymaga od niego religia. Poznałam Żydówkę bezsprzecznie postępującej według wyznawanych zasad oraz taką, która jest ciekawa świata i tego, jak żyją inni ludzie. Dziennikarka nie ocenia, nie krytykuje i nie neguje tego, czego się dowiaduje od swoich rozmówców. Wyraża swój, jak i ich punkt widzenia. Nie brakuje w tym emocji ani kwestii, z którymi chciałoby się dyskutować.
O bohaterach słów kilka
Chyba najbardziej w tej książce podoba mi się to, że autorka pokazuje swoim czytelnikom, że chasydzi są takimi samymi ludźmi, jak my. Mają swoje troski i radości. Zmagają się z trudami dnia codziennego, muszą dbać o dom, rodzinę. Pracują, uczą się, pomagają rodzinie, wychowują dzieci. Mają gorsze i lepsze dni. Swoje święta i czas na zabawę oraz religijne sprawy. Owszem ich wyznanie różni się od naszego czy jakiegokolwiek innego. Tylko że tak jak chrześcijanie studiują Biblię, tak oni czytają Torę. My chodzimy do kościoła, oni do synagogi… U nas są zagorzali wyznawcy, u nich także. My potrzebujemy racjonalnych wyjaśnień, oni również. Mogłabym tak wymieniać. Nina Solomin pokazuje, że niezależnie od wiary czy grupy społecznej, człowiek jest tylko człowiekiem i jest po prostu sobą.
Na zakończenie
W moim odczuciu to opowieść dzięki, której miałam możliwość zajrzenia do świata chasydów, chociaż w tak minimalnym stopniu. Mam mały niedosyt, jeśli chodzi o przedstawienie początków chasydyzmu, szerszego omówienia początków i jak się rozwijał. Muszę się też przyznać, że początkowo nie mogłam się przekonać do książki i bywały fragmenty, gdy czułam znużenie. Druga połowa okazała się o wiele ciekawsza i bardziej zajmująca. Wręcz z niecierpliwością czytałam stronę za stroną.
Plusem Ok, amen. Miłość i nienawiść w świecie nowojorskich chasydów jest to, że Nina Solomin przybliżyła mi wiele ciekawych faktów na temat ich stylu ubierania, sposobu bycia czy zachowań według wyznacznika Tory. Przykładowo chasyd nie powinien chodzić do kina, grać w piłkę czy odwiedzać barów. Małżeństwa są aranżowane i tylko w gronie wyznawców chasydyzmu. To rodzice płacą za wesele i wszystkie dodatkowe rzeczy (np. prezenty dla narzeczeństwa, dom i jego wyposażenie). Kobietom nie wolno jeździć samochodem czy też wchodzić do synagogi. Mąż nie może dotykać żony podczas miesiączki ani porodu. To w sumie zaledwie garść informacji zawartych w tym tytule.
To ciekawa pozycja, ale wymagająca czasu i skupienia. Myślę jednak, że jeśli tylko chcecie zajrzeć do zupełnie innego świata, w którym żyją tacy sami ludzie, jak my, to Ok, amen. Miłość i nienawiść w świecie nowojorskich chasydów jest dla was. Pozwala poznać społeczność oraz ich kulturę. Jest to pozycja warta uwagi dla każdego głodnego wiedzy czytelnika.
Uzyskałam odpowiedzi na wiele pytań, jednak kiedy opuszczałam Williamsburg, w mojej głowie roiło się od ludzi. Większość z nich miała obraz świata i poglądy, z którymi w żaden sposób nie mogłabym się zgodzić. Ale byli to ludzie z krwi i kości, mający swoje radości i troski, pieśni i momenty milczenia, obawy i imponujące wewnętrzne ciepło.*
Na całym świecie jest wiele grup...
Już poprzednim roku postanowiłam, że wrócę do moich ulubionych autorów i serii, by sobie przypomnieć i je ukończyć. Katarzyna Berenika Miszczuk jest jedną z nich. Obecnie skończyłam drugi tom Kwiatu paproci. Jak odebrałam Noc Kupały po tak długim czasie?
http://zapatrzonawksiazki.pl/index.php/2023/04/21/noc-kupaly-katarzyna-berenika-miszczuk/
Już poprzednim roku postanowiłam, że wrócę do moich ulubionych autorów i serii, by sobie przypomnieć i je ukończyć. Katarzyna Berenika Miszczuk jest jedną z nich. Obecnie skończyłam drugi tom Kwiatu paproci. Jak odebrałam Noc Kupały po tak długim czasie?
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo tohttp://zapatrzonawksiazki.pl/index.php/2023/04/21/noc-kupaly-katarzyna-berenika-miszczuk/