-
Artykuły
Zwyciężczyni Bookera ścigana przez indyjski rząd. W tle kontrowersyjne prawo antyterrorystyczneKonrad Wrzesiński3 -
Artykuły
Sherlock Holmes na tropie genetycznego skandalu. Nowa odsłona historii o detektywie już w StorytelBarbaraDorosz1 -
Artykuły
Dostajesz pudełko z informacją o tym, jak długo będziesz żyć. Otwierasz? „Miara życia” Nikki ErlickAnna Sierant3 -
Artykuły
Magda Tereszczuk: „Błahostka” jest o tym, jak dobrze robi nam uporządkowanie pewnych kwestiiAnna Sierant1
Biblioteczka
2021-09-23
Jest to kolejna książka Hatzfielda dotycząca ludobójstwa Hutu na Tutsi w Rwandzie, w kwietniu 1994 roku. Jednak tym razem to tytułowy bohater wyznacza narrację książki. Cała książka to praktycznie monolog Engleberta, który na łamach tej krótkiej książki opowiada historię swego 66letniego życia.
Kim jest Englebert? Dlaczego właśnie on zasłużył na zostanie głównym bohaterem?
Co ma do powiedzenia szczególnego? Myślę, że każdy rwandyjczyk nosi w sobie podobne brzemię tamtych strasznych dni, jednak nie każdy potrafi się z tym pogodzić, rozliczyć. Englebert jakoś się z tym uporał - wystarczy mu zimne piwo, aby dalej kontynuował opowieść.
Sam stracił wszystkich podczas masakr urządzanych przez Hutu. Mimo dorosłego wieku można powiedzieć, że został sierotą, bo nigdy do końca nie stanął na nogi. Chociaż skończył studia oraz posiada 3 hektary ojcowizny, to jego życie jest bardzo marne - zdominowane przez alkohol i wałęsanie się po mieście.
Gdy czytam książki o Rwandzie, to zastanawiam się, co drzemie takiego złego w człowieku ? Skąd te pokłady bestialstwa? Czy to było działanie w amoku, czy zwykłe wyrachowanie ?
Englebert i reszta Tutsi musi przebaczyć swoim sąsiadom i zapomnieć o tych wydarzeniach. Od sadzenia są sądy i zgromadzenia Gacaca, a zwykli ludzie muszą zrobić wszystko, aby już nigdy nie doszło do ludobójstwa.
Jest to kolejna książka Hatzfielda dotycząca ludobójstwa Hutu na Tutsi w Rwandzie, w kwietniu 1994 roku. Jednak tym razem to tytułowy bohater wyznacza narrację książki. Cała książka to praktycznie monolog Engleberta, który na łamach tej krótkiej książki opowiada historię swego 66letniego życia.
Kim jest Englebert? Dlaczego właśnie on zasłużył na zostanie głównym...
2021-04-24
Kraśko nie popisał się w tej książce. Wiem, że to ksiazka przeznaczona dla czytelnika w podrozy, a nie wnikliwa analiza wydarzen.
Piotr Kraśko nie tylko wmiescil się na niecałych stu stronach tej malutkiej książki, ale zdołał też opisac zestrzelenie helikoptera w Mogadiszu - wydarzenia znanego z filmu "Helikopter w ogniu".
Panie Piotrze -drobna uwaga- Mogadiszu, to stolica Somalii natomiast książka o Rwandzie.
Kraśko nie popisał się w tej książce. Wiem, że to ksiazka przeznaczona dla czytelnika w podrozy, a nie wnikliwa analiza wydarzen.
Piotr Kraśko nie tylko wmiescil się na niecałych stu stronach tej malutkiej książki, ale zdołał też opisac zestrzelenie helikoptera w Mogadiszu - wydarzenia znanego z filmu "Helikopter w ogniu".
Panie Piotrze -drobna uwaga- Mogadiszu, to...
Tochman to geniusz reportażu - nie zapraszam nawet Państwa do dyskusji na ten temat! :)
Ludobójstwo w Rwandzie opowiedziane było już na wiele sposobów wcześniej, ale Tochman z wydawałoby się wydrążonego tematu do cna, znalazł coś nowego.
Czyli winny biały człowiek-kolonizator, bo to on tu w dowodach zaczął segregować rwandyjczykow. Słowo "Hutu" w papierach zamykało drzwi do kariery i edukacji, stąd coraz większa eskalacja konfliktu. Kwiecień 1994r. - wzmianka w dowodzie: "Tutsi" oznacza pewną śmierć. Okrucieństwo z jakim zabijali swoich krajanów było niebywale. Teraz po latach oprawcy mieszkają razem z ofiarami. Ogromną sztuką jest powiedzenie "Dzień dobry"
do zabójcy swoich dzieci. Muszą żyć razem w ramach rządowego programu "narodowe pojednanie". To dobry pomysł, bo nie można dopuścić do choćby małych zgrzytów. Wszyscy są równi, nie ma żadnych Hutu i Tutsi. Ale jak zapomnieć? Zgromadzenia Gacaca na pewno dobrze służą temu.
Podobał mi się wątek o misjonarzach polskich służących w Rwandzie. Praktycznie nie uratowali żadnego życia swoich parafian, którzy byli zabijani w kościele, bądź na placu przed kościołem. Jak to ładnie okreslił, któryś z księży zabrakło im w danej chwili odwagi. Odwaga to dar od Boga, a oni go nie mieli.
Podoba mi się sposób narracji brudny, prosty i bezpośredni, ale zmuszający do pauz podczas czytania, do własnych przemyśleń.
Bo jak my byśmy się zachowali w podobnej sytuacji? Czy czasem zwolennicy TVN i TVP, to nie nasi lokalni Tutsi i Hutu? :)
Tochman to geniusz reportażu - nie zapraszam nawet Państwa do dyskusji na ten temat! :)
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toLudobójstwo w Rwandzie opowiedziane było już na wiele sposobów wcześniej, ale Tochman z wydawałoby się wydrążonego tematu do cna, znalazł coś nowego.
Czyli winny biały człowiek-kolonizator, bo to on tu w dowodach zaczął segregować rwandyjczykow. Słowo "Hutu" w papierach zamykało drzwi do...