-
Artykuły
Ojcowie w literaturze, czyli świętujemy Dzień OjcaKonrad Wrzesiński25 -
Artykuły
Rękopis „Chłopów” Władysława Stanisława Reymonta na liście UNESCOAnna Sierant2 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 21 czerwca 2024LubimyCzytać566 -
Artykuły
Wejdź do świata, który przyspiesza bicie serca. Najlepsze kryminały w StorytelLubimyCzytać2
Biblioteczka
2021-11-26
2021-07-31
Sam nie wiem czemu sięgnąłem po trzynasty tom z serii ,,Saga o Lipowie ‘’ Katarzyny Puzyńskiej. Liczyłem zapewne na to, że autorka w końcu stworzy coś na miarę starych tomów…jakże się myliłem.
Książka ,, Martwiec ‘’ jest zwyczajnie nudna. Brak pomysłu na fabułę, bo ileż to można ciągnąć w koło ten sam temat , ile to już lat upłynęło, w końcu brak jest zwyczajnie pomysłów, a nadal chce się ciągnąć tą telenowelę z której najbardziej jest znana autorka. Brak pomysłu na książkę na powolne stopniowanie napięcia, brak pomysłu na ewolucję bohaterów, postaci, miejsc, wydarzeń zmusza poniekąd autorka do pewnych wybiegów stąd mamy to co mamy. Wulgarność, mierzi mnie jako czytelnika język jakim posługują się postaci w tym czymś co w zamyśle miało być kryminałem najwyższych lotów, język ubogi stylistycznie, mizerny zasób słów, za to okraszony bogato słownictwem z rynsztoka, do tego za dziecinna interpunkcja. Dwa trzy słowa i kropka. Trzy słowa kropka. Zdania często zaczynają się od słów takich jak : ,, Ale ‘’ ,, Oraz ‘’ i innych i to również boli, ponieważ to także są błędy. Takich błędów stylistycznych, gramatycznych jest całe mrowie. Ktoś to przed wydrukowaniem sprawdzał ? Idąc dalej, jeszcze głębiej tym tokiem myślenia wszelakie błędy w pisowni powodują również zachwianie w odbieraniu całej fabuły. Bolą aż oczy od takiego sposobu tworzenia całych zdań poprzerywanymi kropkami, niczym automat. Dialogi praktycznie nie istnieją. Wkoło to samo- powtarzanie notoryczne wręcz tych samych kwestii, dialogów, wydarzeń. Nic, ale to absolutni nic się nie dzieje.
Nie wiem czy mam się z tego śmiać czy też ubolewać po raz kolejny raz Puzyńska próbuje zmieszać ze sobą tworzywa, materiały które ze sobą się nie łączą w naturalny sposób, mam tutaj chociażby na myśli slang policyjny/ więzienny ? z wiarą , wierzeniami słowiańskimi, dodatkowo tworzenie nowo mowy która tak naprawdę nic nie znaczy, bo cóż może znaczyć słowo Ciszyciel ? Nie wiem po co takie wybiegi , pewnie ( tak się domyślam ) żeby być modnym, nowoczesnym, oryginalnym ?
Wszyscy mogą to i ja też. Ostatnimi czasy, czyli tak od około 3 lat stało się to nagminnym , obowiązkowym wręcz wybiegiem – dużo o LGBT, o homoseksualizmie, nowoczesności o tolerancji bla bla bla gęba pełna pustych frazesów nijak nie mająca się do ogarniającej nas rzeczywistości.
Dwie żelazne zasady jakimi można aczkolwiek nie trzeba się kierować w życiu to pierwsza : nie patrz za długo w oczy szaleńca, bo możesz w nich coś zobaczyć, co już na zawsze odmieni twoje życie, i druga w sumie podobna zasada : nie wpatruj się za długo w otchłań, w mrok, bo któregoś dnia cię ono ogarnie i pochłonie.
Miało wyjść straszno, a wyszło w sumie śmiesznie. Pełno trupów, pełno makabrycznych opisów nie zamaskuje skrzętnie tej literackiej tandety jaką zaserwowała swoim czytelnikom Katarzyna Puzyńska. Autorka z tak wieloletnim doświadczeniem nie uczy się na swoich i cudzych błędach. Miernota, paździerz literacki roku 2021.
Dialogi nijakie, praktycznie ich brak jak wspomniałem wcześniej. Wulgarność, brutalność – próba zamaskowania nijakości i brak pomysłu na fabułę, na rozwój swoich postaci. Ubogie słownictwo. Brak pomysł również na samo zakończenie. Dlaczego tak się stało. Jak ktoś tutaj wspomniał na LC autorka być może jest zafascynowana innymi pisarzami i próbuje stosować ich metody co wychodzi to jak widzimy dość mizernie, miałko, nijako, obco.
XIII tom przeczytałem poniekąd pod przymusem, ponieważ nie lubię mieć za sobą niedokończonych książek, jednak jest to moje ostatnie spotkanie z tą autorką i jej wypocinami. Mam dość. Mam dość Daniela który stoi w miejscu, mam dość wulgarnej Marii Sikory Carmen, mam dość głupiego, infantylnego gangu bab i po kolei mam dość naiwnej dzidzi piernik Weroniki i jej wynurzeń, mam dość Marii Podgórskiej z wiecznie wypchanymi kieszeniami, pełnymi ciastek, serniczków czy innych makowców, mam dość już nudnej jak flaki z olejem Klementyny Kopp, mam dość całej tej głupiej rodziny Podgórskich , mam dość tej całej komendy , wszystko to stoi jak smród przy bezwietrznej pogodzie w miejscu gdzie jest pełen rozkład materii organicznej. Mam dość tego zastoju który dotyczy wszystkiego i wszystkich w tej książce, mam także dość nieprawdopodobności która zagościła na stronice opowiadań o Lipowie. Co rusz wymierają całe wioski, trup kładzie się gęsto – gdzie tu sens i logika. Gdzie rozbudowane postaci, tak charakterystyczne, tak prawdziwe, że aż żywe, postacie wiele a może wszystko mające wspólnego z nami samymi, osoby w końcu z którymi możemy się albo utożsamiać albo też możemy ich zaobserwować w swoim otoczeniu bliższym czy dalszym. Odpowiedź brzmi po prostu nie ma. Gdzie jest ciekawa zagadka kryminalna i fenomenalny modus operandi nad którym będziemy myśleć nawet po przeczytaniu już książki. Gdzie te dylematy, gdzie te pytania, gdzie te postawienie czytelnika w niewygodnej sytuacji, gdzie będzie musiał dokonać wyboru. Nie ma, nie było i nie będzie. Jest wałkowanie tematów które już mi się osobiście przejadły, jest slang, wulgarność i bujda na kółkach. Są konfabulacje, niestworzone historie – duchy, upiory , wierzenia i inne głupoty które autorka próbuje przekuć na swój sukces- bycie innym, oryginalny, pokazać w literaturze to coś czego nie dokonał nikt inny, łącząc ze sobą wodę i ogień. Stworzyć kamień filozoficzny, tudzież przerobić ołów w złoto. Nic z tego. Tandeta. Wulgarność. Mizerność. Bieda intelektualna, nędza wyobraźni, ubogie słownictwo tym jest ,,Martwiec ‘’ ja wysiadam i nie zamierzam już ponownie sięgnąć to literaturę którą serwuje Puzyńska.
Dno !
,,Więcej czerwieni ‘’ czy ,,Łaskun ‘’ to było coś naprawdę dobrego, tutaj mamy do czynienia ze zwyczajnym odcinaniem kuponów …….szkoda.
Sam nie wiem czemu sięgnąłem po trzynasty tom z serii ,,Saga o Lipowie ‘’ Katarzyny Puzyńskiej. Liczyłem zapewne na to, że autorka w końcu stworzy coś na miarę starych tomów…jakże się myliłem.
Książka ,, Martwiec ‘’ jest zwyczajnie nudna. Brak pomysłu na fabułę, bo ileż to można ciągnąć w koło ten sam temat , ile to już lat upłynęło, w końcu brak jest zwyczajnie pomysłów,...
2019-11-06
Pani Puzyńska chyba bardzo nie lubi ludzi, mam nawet wrażenie, że ich nienawidzi. I siebie chyba też.
Całość jej najnowszej książki przypomina serialowe tasiemce typu ,, Moda na sukces ‘’ czy wracając na nasze polskie swojskie podwórko ,, M jak Miłość’’. Od samego początku brak jest jakiejkolwiek spójności. Wszystko jest na opak, odwrócone jakby nogami. Przykłady można mnożyć. Pierwszy to główny wątek……rozbiegane myśli mordercy….nijak to nie pasuje potem do finału, kiedy okazuje się, kto zabił i kogo i dlaczego. Nie ten model. Nie ten modus operandi. Nie ten szalony umysł. To wszystko miało wyjść całkiem inaczej, a potoczyło się niedbale jak urwane koło od wozu żelaźniaka.
Kolejny błąd. A gdzie była policja kiedy Daniel Podgórski siedzi i wcina kolację oraz placki w domu Orłowskich ? No gdzie ? Gdzie jest policja kiedy Strzałkowska i Podgórska znajdują zwłoki Madeja ?
No gdzie jest policja ? Dwa błędy. Pierwszy – pierwsze co Strzałkowska jako sumienna policjantka/ a za taką pisarka ją uważała/ zadzwoniła by do dyżurnego. To raz. A dwa- policja by była raz dwa, a nie dopiero potem jedzie cała kawaleria jak jest już po wszystkim. I tak pędzą na łeb na szyję, że dochodzi do stłuczki.
Całość się niemiłosiernie dłuży i ciągnie jak makaron. Zbyt dużo powtarzania tych samych zdarzeń przez kolejne inne osoby. To nie przynosi żadnego pozytywnego skutku, nic nie wnosi do sprawy. Powiem więcej to niszczy całą fabułę, bo czytelnik w trakcie czytania po raz któryś już raz z kolei może tylko albo przekartkować te papugowanie albo przewrócić oczami w nadziei skierować je ku niebu i czytać po raz któryś już raz te same wynurzenia……
Dlaczego Katarzyna Puzyńska niszczy wszystkich bohaterów swojej sagi o policjantach z Lipowa. Osobiście przychodzi mi tylko jedna odpowiedź. Wypalenie . Brak pomysłu na dalsze części. Nic nie może wiecznie trwać jak brzmiał słynny już ponadczasowy szlagier. Wszyscy przeobrażają się w jakieś bestie, oszołomy. Każdy ma problemy psychiczne. Każdy z nich nadaje się do obserwacji i długotrwałej terapii farmakologicznej. Nie tędy droga. Nie wiem czemu takie schamienie, wulgaryzmy i ten slang policyjny i komu ma służyć ? Bo tego nie pojmuję. Świat nie jest aż taki zły i przepraszam za wyrażenie taki popiepszony czy idąc dalej słowotwórstwo wyjęte z ,, Pokrzyku ‘’ aż taki popierdolony jak to opisała Puzyńska. Przecież i owszem jest nienawiść. Są i kłamstwa, kłamstwa i kłamstwa, są zdrady, pogarda i chęć zemsty. Jest chęć ukaranie kogoś za swoje łzy, jest chęć, która nazywa się pragnieniem zemsty i to pragnienie pozwala nam często żyć, kiedy nie mamy już ochoty, to pragnienie zemsty przytrzymuje nas przy życiu, tylko dlatego żyjemy, ale pragnę z całą stanowczością napisać , że także oprócz wymienionych przezemnie cech negatywnych człowieka jest także nadzieja, wiara w lepsze jutro i do cholery w końcu jest też przecież miłość. Jest. Była. Jest i będzie. Amen. U Pani Puszyńskiej natomiast to wszystko jest chore. Wynaturzone, brutalne i w sumie bezsensowne. Ale idę dalej. Chciałem książkę rzucić w ciemny kąt, nużyło mnie to wszystko. Takie przeskakiwanie z problemów osobistych Daniela, do problemów Emilii do problemów Weroniki i takie żąglowanie. A gdzie inni bohaterowie. Autorka wyróżniła tych troje. ICH TROJE. Reszta jest pominięta, sama Klementyna jest to i owszem wspomniana, ale tak jakby tylko dla urozmaicenia, żeby się dodatkowo czytelnicy nie dopytywali : Gdzie jest Klementyna ? No i jest. Tylko oczywiście nadal pozostały wielkie tajemnice, wyciąganie przeszłości Klementyny i ciągle te same zgrane chwyty i karty. Przejadło mi się takie manipulowanie czytelnikiem. Seryjne pisanie książek. Nie liczy się ilość książek czy sic ! kartek, ale ich zawartość. Miało wyjść interesująco, intrygująco, miała wyjść bomba, wyszedł odpustowy kapiszon. Wstyd !
Larum grają! wojna! nieprzyjaciel w granicach! a ty się nie zrywasz? szabli nie chwytasz? na koń nie siadasz? Co się stało z .. Larum… policja jedzie na bombach……….Sama końcówka to już jest prawdziwy rechot. Niespójność uczuć trojga bohaterów. Ona i on i ona . Tych dwoje i ta trzecia, ale która jest ta trzecia. Pani Puzyńska kładzie mi do głowy przez dziesięć tomów o wielkiej miłości , a tutaj wszystko odwraca ogonem. Owszem to może być prawda, owszem takie jest też życie. Owszem czasem ma się myśli samobójcze jak nasza miłość chce odejść od nas, ale pozostaje nadzieja……,że może……ok. tutaj w pewnym stopniu zgoda. Ale po co tak motać. Po co tak nienawidzić swoich bohaterów. Po co ?
No ,ale ostatecznie zabójstwo Emilii to zakrawa już o niezły żart. Tłumaczenie : , że Strzałkowska grzebała w pewnej sprawie i tam wysoko postawieni źli postanowili ją usunąć. Jedyne co mi przyszło do głowy do Emilia mogła grzebać przy portkach Daniela Podgórskiego a nie w ważnej i nieprzyjaznej sprawie kryminalnej. Ona była jak śnięta ryba. Żyła w innym świcie, swoim własnym. Żyła tylko Danielem i niczym i nikim innym. Taki obraz policjantki widzę ja.
Weronika na tyle nierozsądna ? i wyrachowana, że wpada na genialny plan. Podsuwa swojemu mężowi alkoholikowi małpeczkę. Psycholog ? Zakochana kobieta ? Czy Pani Puzyńska w tym momencie się słyszy ?
Przykro mi się to wszystko czytało. Autorka zrobiła z policjantów wyrachowanych, niezdarnych klaunów. Z kobiet zrobiła wyrachowane, bezlitosne i bezwzględne monstra, które nie cofną się przed niczym i nikim, jeżeli ktoś czy coś z nimi zadrze i nie spełni ich oczekiwań i pragnień. Zniszczą wszystko jeżeli ktoś zniszczy ich marzenia i fantazje. Dość osobliwe podejście do tematu. Margines to nie ogół. Są takie kobiety, ale są też i inne. Trzeba być obiektywnym.
Miał być mrok i strach, a tak naprawdę wyszła kpina. Żart.
Książka jest wulgarna. Momentami śmiesznie żałosna. Nie na taką rozrywkę liczyłem. Obniżenie lotów na maska. Nie wiem dokąd zmierza to wszystko, ale sądząc po tym co już zaszło/ i nie da się odkręcić tego wszystkiego w następnym tomie/ to nie wróżę niczego dobrego kolejnej książce z cyklu Saga o policjantach z Lipowa. Coraz mniej Lipowa w Lipowie chciało by się rzec.
Mogło być bardzo dobrze, mogło być nawet rewelacyjnie, bo niektóre / nie wszystkie/ pomysły były naprawdę bardzo dobre, jednak całość poszła w całkowite dno. Bagno i dwa metru mułu. Wstyd .
PS. Motywem przewodnim nie był hak zawieszony na ścianie. Ale zapałka. Ogień. Płonąca stodoła i chłopiec, który chciał lepszego życia. Wyszedł z piekła po to tylko aby trafić do jeszcze większego i w tym przypadku piekło, to nie tylko słowo……….
Nie polecam. Bo można się zawieźć.
Pani Puzyńska chyba bardzo nie lubi ludzi, mam nawet wrażenie, że ich nienawidzi. I siebie chyba też.
Całość jej najnowszej książki przypomina serialowe tasiemce typu ,, Moda na sukces ‘’ czy wracając na nasze polskie swojskie podwórko ,, M jak Miłość’’. Od samego początku brak jest jakiejkolwiek spójności. Wszystko jest na opak, odwrócone jakby nogami. Przykłady można...
2020-12-16
Na samym początku chcę postawić wielki znak zapytania ? Skąd taki tytuł książki. Dla mnie osobiście był on zły ? Nie pasujący do tego co było w książce ? Nijak nie mogę załapać o co chodziło z tym tytułem autorce ? Przecież jeżeli już to światło jakie zaczęło przebijać się przez mroczną mgłę dając nadzieję, odmianę taką pozytywną namacalną było tylko i wyłącznie na samym końcu. Wrzeciona, runy, i inne wierzenia ? A skąd! Były tylko dodatkiem, taką migawką wziętą zapewne z jakiejś lektury z którą zapoznała się nasza autorka. Dziwi mnie to wszystko, ponieważ nie widzę tutaj jakiegokolwiek sensu. Do wszystko jest dolepione jakby na siłę, nie widzę tutaj związku, powiązania. Może inni je są w stanie dostrzec , ja niestety albo stety NIE.
Kolejną sprawą dla mnie dziwną ? Niezrozumiałą jest fakt rozgrzeszenia ? Zapomnienia Klementyny Kopp. Być może moja pamięć mnie już zawodzi, ale jak się skończyła sprawa z zarzutem postawionym pani Komisarz w sprawie zabójstwa . Może coś zapomniałem, a może to pani Katarzyna Puzyńska zapomniała o tym i owym i jak w poprzednich tomach Klementyna gdzieś tam się przewijała niczym duch, gdzieś tam była, nie było , znowu była , albo też mówiło się, że jest, dało się ją wyczuć, ale nie zobaczyć i tak też być może się stało. Sprawa nie zakończona co było by poważnym niedbalstwem ze strony autorki. Poprzednie sprawy i niejasności nie zostały wyjaśnione, a teraz w najnowszej książce wszystko jest cacy. Klementyna chodzi sobie jako emerytowana policjantka i nadal rozpracowuje tajemnicze morderstwa czyli robi to co robi nadal , jakby nic się nie stało. Także tutaj coś mi tam świta/ chyba, że się mylę powtarzam aż do znudzenia/ że coś tam coś tam ….jest niedokończone. Odwrócenie Klementyny do góry, no właśnie czym ?
Śreżoga- ponad 850 stron powtórzeń, całe serie zdarzeń które doprowadzają do wniosków, że Puzyńska nie uczy się na błędach. To jej stary, wysłużony chwyt. Tani w dodatku. Powtarza po raz kolejny te same całe zdania, zdarzenia , po co mam to któryś raz już z kolei czytać ? Te same zdarzenia które przedstawiane są aż do znudzenia przez kolejne różne osoby. Tylko to nic nie zmienia, bo opis jest praktycznie taki sam. Wałkowanie tych samych słów, wyrażeń, wydarzeń. Nabijanie licznika ? Ponad 800 stron wynurzeń i wypaczeń, patrząc na to wszystko na zimno, na trzeźwo książka powinna mieć połowę objętości. Można ewentualnie pokusić się o możliwość zamknięcia tego w dwóch odrębnych tomiszczach. Tylko czy miało to by sens ?
Książka jest podzielona na dwie części które ze sobą się w ostateczności łączą. Mamy rok 2018 gdzie pada odpowiedź na moje pytanie zadane w poprzednim tomie ,,Pokrzyk ‘’ jak i dlaczego zginęła Emilia Strzałkowska- drugi tom to rok 2020 gdzie następuje akcja i wydarzenia po śmierci młodszej aspirant i dodatkowo jest rozciągnięciem i wytłumaczeniem całej zawiłej sprawy która zaczęła się od śmierci Julii Szymańskiej.
Całość jest zagmatwana. Potrafi znudzić. Pełno w niej jest wad które utwierdzają tylko mnie w przekonaniu, że autorka nie miała za bardzo pomysłu na stopniowaną, rozpędzającą się w czasie, krok po kroku dynamicznej akcji. Tutaj tego nie ma. Jest niepotrzebna brutalność która ma za zadanie zasłonić niedociągłości których jest całe mrowie. Brak dodatkowo jest charakterystycznych, wyrazistych postaci. Wszystko to już się przejadło, te dania jakie serwuje nam pisarka.
Alter ego P ?- Malwina nijaka dziewczyna pełna kompleksów, nieszczęśliwie zakochana w mężu innej kobiety.
Weronika też w sumie wyblakła, jakaś taka pognieciona. Żartem jest wspomnienie jej pierwszego byłego męża który się dosłownie zmienił od ostatnich tomów w anioła. Jakie to urocze, szkoda tylko, że nie mające nic wspólnego z prawdą.
Klementyna Kopp- jeszcze od biedy jej postać ujdzie, nie denerwuje przynajmniej.
Maria Podgórska- a ona po co tutaj ? I wieczne jej częstowanie plackami tudzież wyjmuje z płaszcza / niczym porucznik Columbo gotowane jajka ? / ciasteczka czy inne słodkości. Przecież to zakrawa na żart !
Daniel Podgórski- jedna z nielicznych postaci które są realne. Trąci to trochę momentami przykurzonym wytartym wspomnieniem, ale mimo wszystko jest naturalny.
Mari Carmen Sikora- nie rozumiem tutaj tego rozbuchanego napięcia seksualnego i tego wyciągania ( parafrazując Puzyńską) i szukania czy Daniel Podgórski ma jaja i czy ma też fiuta na swoim miejscu ? Po co to wszystko ? Ta wulgarność. Obcesowość. Pamiętny jest jeszcze jest jeden tekst z waleniem konia. Tak to było mocne, ale po autorce ponad 14 książek spodziewałem się czegoś innego, czegoś bardziej wyszukanego. Dziwny dobór słów, interpunkcja. Trzy cztery słowa i kropka. Dwa trzy słowa i kropka. Pięć słów do sześciu i kropka. Świadczy to niestety o ubogim słownictwie jakim jesteśmy karmieni.
Sam pomysł zbrodni wydaje się niezwykle błahy. Nie zgadza się tutaj ani modus operandi poszczególnych postaci, ani to co działo się potem po ich dokonaniu. Postaci są kreowane w inny jakże błędny sposób, ( chyba, że ja tak ich pojmuję, wyobrażam sobie coś zupełnie innego, może nie jestem w znowu dostrzec tego prawdziwego charakteru postaci , ich zawiłości, drugiej jakże odrębnej natury, która poniekąd co zrozumiałe łączy się w całość dając połączenie dwóch różnych, sprzecznych ze sobą postaci dając charakter niezwykle skomplikowany, obłudny, fałszywy , zdradziecki – być może ! ) ale to wszystko jakoś do mnie nie przemawia. Postacie są nijakie takie mam wrażenie, bardzo mocne. A potem autorka robi z nich zupełnie kogoś innego, nagle odkrywa nie wiadomo skąd / te wnioski ? / drugą ich morderczą, mściwą naturę. Wszystko też się czasem myli. Pełno nazwisk, kto z kim i dlaczego, na szczęście jest się w stanie w tym wszystkim połapać i to ostatecznie przekonuje mnie do stwierdzenia, że Katarzyna Puzyńska swoją tandetę idąc dalej nazywając książka tuszuje to nadmierną brutalnością w opisach, stosuje wulgaryzmy w postaci słów, dodatkowo miesza to wszystko dość dużą liczbą osób które to znowu są ze sobą powiązane poprzez więzy rodzinne, tudzież łóżko/ bo czasem chodzi tylko o seks/ czy też połączeni są w całkiem inny sposób. Zawodowy tudzież jeszcze inny. Ale moim zdaniem to jest to właśnie ta mgła która ma zasłonić całe mrowie niedociągłości.
Nijakość. Miałkość i nuda, nuda którą się masuje różnymi wybiegami. Nie rozumiem takiego podejścia do sprawy. Pierwsze tomy miały pazur, nie były idealne , nie nie były, ale była w nich logika, nie było tyle bzdur, pomyłek , niejasności czy też niepotrzebnych wstawek. Nic nie wnoszących do akcji / całej powieści/ która ma miejsce. Przykłady wcześniej były wymienione. Teraz tak pisząc mogę dodać jeszcze śmiercionośne wrzeciono. Przecież wyć się chce z bezsilności. I na myśl o takich bombowych pomysłach ! Ręce opadają. Ni przypiął ni przyłatał.
Jest kilka pozytywnych historii. Zakrawa to trochę na żart, ale ekipa bab jest dość możliwa do realizacji. Przynajmniej to jest coś nowego. Dodatkowo na pochwałę zasługuje zakończenie, ale te na cmentarzu( bo wygrażanie się cycatej Mari Carmen wydają się nie ma miejscu skromnie mówiąc, można by było rozwinąć opis całej tej sytuacji i jej osobowości, ale nie chce….). Także zakończenie jest możliwe do przyjęcia. Jest na miejscu. Jest takie jakby to powiedzieć życiowe. Jest też kolejną furtką do napisana następnego tomu, ale czy warto będzie po niego sięgnąć. Mam mieszane uczucia. Zbyt to wszystko jest już tak pogmatwane, dodatkowo dużo sama autorka zniszczyła w swoich opisach , przeobrażeniach postaci, także sądzę, że tom XIII winien być tym ostatnim. Już tutaj Puzyńska moim skromnym zdaniem czytelnika siliła się, dwoiła i troiła żeby wydobyć iskierkę życia w tych mumii szumnie nazywanych bohaterami sagi o Lipowie. Dużo , cały szereg postaci już nie istnieje. Reszta jest, ta co pozostała nijaka. Wplatanie co rusz nowych postaci , odgrzewanie starych , tworzenie nowych coraz bardziej nieprawdopodobnych historii wydaje się już być końcowym etapem , końcowym przystankiem tejże sagi. Wiadomo nic nie trwa wiecznie, ale patrząc na to jak było przedtem a jak jest obecnie od kilku już tomów – 3 ? 4 ? leci to wszystko na łeb na szyję ku równi pochyłej.
Cały szereg błędów logicznych. Duża liczba postaci, powtórzeń, mylenie kto jest kim i z kim spokrewniony, wałkowanie tego wszystkiego wielokrotnie co rusz i co rusz , to samo i to samo, zniechęca czytelnika. Grubość książki iście encyklopedyczna również odstrasza, męczy i nuży. Można tak wyliczać i wyliczać. Tragedii nie ma, czytało się gorsze gnioty, ale i w tym przypadku chwalić się nie ma czym. Śreżoga Katarzyny Puzyńskiej – dla fanów pozycja nie wiem obowiązkowa ? Dla innych stanowczo odradzam.
Czy obowiązkowa pozycja dla fanów ? Ciekawość zwycięża. Ciekawość która w tym akuratnym przypadku sprowadza nas na manowce. Błądząc we mgle…………
PS. Jeżeli ktoś doszedł do tego, że jednak Klementyna Kopp została uniewinniona od postawianych jej zarzutów to poproszę bardziej pamiętliwych o namiary. Gdzie i kiedy.
Na samym początku chcę postawić wielki znak zapytania ? Skąd taki tytuł książki. Dla mnie osobiście był on zły ? Nie pasujący do tego co było w książce ? Nijak nie mogę załapać o co chodziło z tym tytułem autorce ? Przecież jeżeli już to światło jakie zaczęło przebijać się przez mroczną mgłę dając nadzieję, odmianę taką pozytywną namacalną było tylko i wyłącznie na samym...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toKońcówka książki wbija w fotel. Końcówka jest najlepsza. Podgórski wyrzuca wszystko w potoku słów Zdrojewskiej, że wykorzystała zaufanie Klementyny. Kopp wszystko słyszy ....i czeka. Z miłości ,a raczej z zauroczenia przeradza się to w przyjaźń i troskę. Tak to moim zdaniem się odbyło. Przyjaźń pomiędzy Kopp a Podgórskim będzie wystawiana jednak nie raz na ciężką próbę, ale warto.
Końcówka książki wbija w fotel. Końcówka jest najlepsza. Podgórski wyrzuca wszystko w potoku słów Zdrojewskiej, że wykorzystała zaufanie Klementyny. Kopp wszystko słyszy ....i czeka. Z miłości ,a raczej z zauroczenia przeradza się to w przyjaźń i troskę. Tak to moim zdaniem się odbyło. Przyjaźń pomiędzy Kopp a Podgórskim będzie wystawiana jednak nie raz na ciężką próbę,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toOd tej książki zacząłem przygodę z policjantami z Lipowa i panią Katarzyną Puzyńską. Po kilku stronach zastanawiałem się ,, po co ja to czytam '' ? Rzeczywiście start nie był najlepszy moim zdaniem, ale zmieniłem zdanie w ostateczności. Byłem ciekawy, a wraz z ciekawością przyzwyczaiłem się i polubiłem styl pisania Puzyńskiej. Można się oczywiście doczepić do tego i owego, ale czy istnieją ideały ? Na swój sposób są. Nieidealni idealni :) Bardzo do gustu przypadła mi ( denerwująca mnie i to bardzo na początku ) komisarz Klementyna Kopp. Potem bardzo ją polubiłem. Jest dziwna - tak jak ja . Często nie pasuje nigdzie - tak jak ja. Jest nieszablonowa- tak jak ja. Ma swoje odchyły- tak jak ja. Jest sentymentalna - tak jak ja. I jak kogoś polubi to lubi do końca mimo wszystko - tak jak ja ! :D Jest nieufna - tak jak ja i czego chcieć więcej ?
Od tej książki zacząłem przygodę z policjantami z Lipowa i panią Katarzyną Puzyńską. Po kilku stronach zastanawiałem się ,, po co ja to czytam '' ? Rzeczywiście start nie był najlepszy moim zdaniem, ale zmieniłem zdanie w ostateczności. Byłem ciekawy, a wraz z ciekawością przyzwyczaiłem się i polubiłem styl pisania Puzyńskiej. Można się oczywiście doczepić do tego i owego,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-02-15
Katarzyna Puzyńska ,, Rodzanice ‘’
X tom sagi o policjantach z Lipowa. Pani Katarzyno w posłowiu , mówi Pani, że dziesiąta część to pięknie brzmi. Tak dziesiątka robi wrażenie, a przynajmniej powinna robić….
Czuję się mocno zawiedziony lekturą. Czytając dziewiąty tom ,, Nora ‘’ liczyłem mocno w głębi swojej duszy, że autorka czymś czytelnika zaskoczy. Liczyłem, że dziesiąta część to będzie swoista bomba. A tu wielkie rozczarowanie.
Książka jest brutalna. Mroczna. Mrok wylewa się od pierwszej, a kończy się na ostatniej stronie książki. Pełno wulgaryzmów, moim zdaniem niepotrzebnych.
Mocno zaakcentowany wątek psychologiczny. Syndrom sztokholmski. Próba samobójcza. Manipulacja kat- ofiara – ofiara – kat. Oprawca. To było ciekawe przyznam. Michalina Kaczmarek była jedną z bardziej wyrazistych postaci. Myśli samobójcze. Depresja tutaj sądzę, że Puzyńska odrobiła lekcje, a dalej…..dalej jest już o wiele gorzej.
Niepotrzebna moim zdaniem wieczna, ciągła brutalność. Bohaterowie znani z poprzednich tomów nie są sobą. Nie ma tutaj ani jednej pozytywnej postaci.
Daniel Podgórski przeprasza, że żyje. Stoi na rozdrożu. Bierze ślub z Weroniką Nowakowską, a całuje się na swoim ślubie za szopką z Emilią Strzałkowską ? Zalewa się w trupa i robi przedstawienie.
Emilia Strzałkowska. Cicha. Sumienna. Uczuciowa. Opętana samotnością, kobieta, która nagle uważa, że seks bez zobowiązań jest wolnością. Da jej wolność. Kocha nada i zamierza ( o zgrozo ! do końca życia ) nadal kochać Daniela, a idzie , wróc ! Stop ! Chodzi notorycznie i regularnie do łóżka z kim ? Z damskim bokserem, psychopatą, największym chamem z chamów , dziwkarzem Pawłem Kamińskim, który w poprzednich tomach tak się zachowywał jakby penisa znalazł co najmniej na wysypisku i używał go do woli , gdzie popadnie.
Weronika Nowakowska/ Podgórska. Gdzie ten rozsądny i rozważny podział się rudzielec ? Widzi, że związek z Danielem jest toksyczny. Nie daje jej szczęścia, wiecznie płacze i wchodzi ciągle w kłopoty. Gdzie podziała się dawna Weronika ? Co się stało jak śpiewał kiedyś Grzegorz Markowski z Weroniką N/ P ?
Paweł Kamiński. Damski bokser, który katuje żonę od lat, umacza penisa gdzie popadnie, ja przepraszam za taki język ,ale takim językiem napisana jest książka. Żeby nie powiedzieć bardziej wulgarnie. I nagle ten wielki męski maczo zakochuje się w Emilii ?
Joanna Kubiak. Tajemnica tatuażu i idziemy zaraz do byłej komisarz Klementyny Kopp. Stop ! Czekaj ! Ale ! Ale Pani Katarzyno dlaczego pani niszczy kobietę legendę ? Kobietę z zasadami ? Tak wiem, otrzymam odpowiedź…ale ciekawość zmusza to poniekąd do przeczytania tomu jedenastego.
Grażyna Kamińska. Laura Fijałkowska. Z kobiet ofiar stają się oprawcami. Tragedia sprzed lat w ciemnej piwnicy….ucieczka z dzieckiem….trauma na lata . Worek treningowy męża. Zabija odruchowo, żeby tajemnica syna nie wyszła na jaw.
Ja rozumiem, że autorka chciała stworzyć książkę psychologicznie zagmatwaną. Chciała pokazać zapewne ? Jaka cienka jest linia pomiędzy katem , a ofiarą. Jak cienka jest linia pomiędzy dobrem, a złem i jak łatwo w jednej chwili pod wpływem emocji, strachu, chciwości i, nienawiści, pogardy, tęsknoty z jednej strony stanąć natychmiast po drugiej stronie…..jak to wszystko rozumiem ,ale czy nie za dużo było tych przykładów ?
I na sam koniec jeszcze Marek Zaręba po raz kolejny zdradza swoją żonę z Agnieszką Mróz. Proszę Pani czy myśli Pani, że czytelnik nie pamięta przysiąg, wyrzutów sumienia Marka z poprzednich tomów i jego zapewnień. Cholera przecież ten człowiek się zmienił, a co dziś robi autorka z nawróconym na łono małżeństwa mężczyzną ? Znowu go topi.
Odczułem dziwne wrażenie, że dziesiąty tom sagi o policjantach z Lipowa przypomina serial ,, Moda na sukces ‘’ tutaj każdy z każdym lezie do łóżka, wieczne intrygi, chciwość, wzdychanie do mężczyzn czy kobiet, kilku na raz. Obietnice o miłości. Wielkie pieniądze. Dodatkowo autorka dla smaczku dodała pedofilię, brutalne Morderstwa. Wróżbiarstwo a jak , niech się dzieje. Syndrom sztokholmski, depresję. Wierzenia słowiańskie i wilkołaka. Auuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu nie ma co prawa pełni, a mi chce się wyć !
Łukasz Strzałkowski – spokojny chłopak przechodzi również przeobrażenie. Staje się wulgarny, chamski, buzujące hormony. Człowiek nad przepaścią. Za tym wszystkim, za tą maską kryje się nadal chłopak wrażliwy, pragnący mieć szczęśliwą rodzinę . Mieć dziewczynę, która w końcu go pokocha. Pragnie być szczęśliwy. A kto nie chce / tylko po co to wszystko.
Żywia Wilk. Anastazja Piotrowska. Józef Kaczmarczyk. Taaaaak tych troje na dokładkę to już istne apogeum. Otwarto wrota piekieł. Pandemonium, a nie Rodzanice tak powinna nazywać się miejscowość/ i dziesiąta część sagi.
Przez ten mrok nie może, a może nie chce przedrzeć się ani jeden promyczek słońca. Światła. Światła, który choć na moment i dla równowagi we wszechświecie rozgonił by mrok. Jest tylko mrok i chaos. Nie na to liczyłem.
Książka jest tak naprawdę przekombinowana. Miał być super rosół. Ale autorka dorzuciła do tego pomidorów, których nie lubię w zupie, na koniec kopru nie żałowała na bogatości poleciało również dużo/ za dużo oczywiście/ natki pietruszki, a co tam jak szaleć do szaleć ! Dorzucam buraki , szczaw , fasolę z puszki o i groszek się znalazł. Kukurydzę, makaron w pięciu odmianach i taką pulpę możemy zjeść jak jesteśmy ….wyjątkowo głodni. Ale czy taki posiłek nie mówi nam o umiejętnościach kucharskich ?
Czytelnik nie ma punktu odniesienia. Nie ma kogo się złapać. Wszyscy źli i gorsi. Nawet w westernie z Clintem Eatwoodem z 1966 roku był chociaż jeden dobry drugi był zły, a trzeci był brzydki. Ale cholera ! Jeden był chociaż dobry , a tutaj ? Wszyscy na bezdrożu albo nie są sobą. Jedyne wytłumaczenie jest takie, że sprawił to super księżyc. Bohaterowie sagi zostali co prawda ostrzeżeni, ale nic to nie pomogło. Krwawy księżyc zrobił swoje …
Świetnie zdaję sobie sprawę z tego, że część tych niejasności, niepowodzeń i tajemnic , niedomówień da się odkręcić w kolejnym tomie. Tylko pozostaje odwieczne pytanie, jakie trzeba sobie zadać w tym momencie i ja je sobie zadaję. DLACZEGO ? oraz PO CO ?
Książka jest brutalna. Przekombinowana. Mnogość bohaterów, postaci mających na celu większe zagmatwanie i wyprowadzenie w końcowym efekcie czytelnika w pole z gołą dupą. Książka jest dodatkowo wulgarna. Miejscami aż obcesowa. Nie wiem kogo chciała pokazać Katarzyna Puzyńska w swojej najnowszej książce, ale to chyba Pani Katarzyno nie tak miało być …..
Miał być pazur , a wyszło jak wyszło…..
PS. Irokez ….bo modny….nie…to nie jest zwykła fryzura, ale styl myślenia. Ja go nosiłem już 15 lat temu i czasem nadal noszę. Z sentymentów. Pani Katarzyno niech Pani wróci do dawnego Lipowa i nie udaje kogoś kim Pani nie jest. Najważniejsze to być sobą.
PS 2. Największe wrażenie na mnie wywarło dwoje bohaterów. Ona i On. Pitbullka Bajka i Wilk Rodek. Reszta to kmiotki. Legenda zniszczona. Klementyna Kopp jest i jej nie ma . Klementyna ucieka. Jadę jej szukać. I pomóc.
Katarzyna Puzyńska ,, Rodzanice ‘’
X tom sagi o policjantach z Lipowa. Pani Katarzyno w posłowiu , mówi Pani, że dziesiąta część to pięknie brzmi. Tak dziesiątka robi wrażenie, a przynajmniej powinna robić….
Czuję się mocno zawiedziony lekturą. Czytając dziewiąty tom ,, Nora ‘’ liczyłem mocno w głębi swojej duszy, że autorka czymś czytelnika zaskoczy. Liczyłem, że...
2018-05-08
Mroczna, tajemnicza z nadzieją na prawdziwy armagedon w części X. Ale po kolei. Wszyscy niby tacy sami a jakby, e nie na pewno inni. Daniel ciągle popada w kłopoty, wychodzi na prostą. Weronika .....no cóż czasem trudno pozbyć się pewnych osób z przeszłości. Emilia kobieta kocha jeden dzień i nienawidzi potem całe życie. Chociaż w sumie się jej nie dziwię, ze na koniec dała upust emocjom i powiedziała twarde, stanowcze NIE ! Klementyna , a co ja tu będę pisał, po prostu ją lubię, bo jest dziwna jak ja :D. Nie no, powiedzmy co dla jakiego to dziennika ? A wieczornego, no to powiem, że Klementyna jest oryginalna. Chociaż była u czubków i jeszcze się tym chwali i chwała jej za to.
Książka obrazuje mroczną stronę ludzi. Wszyscy bohaterowie sagi o Lipowie się zmieniają z czasem. Lipowo jest jak mroczne bagno, które ich wsysa i żeby przetrwać muszą się zmienić. Nic już nigdy nie będzie takie samo. Za dużo zła, za dużo problemów, za dużo upadków, za dużo jazdy bez trzymanki, po prostu za dużo tego wszystkiego, nie nie ganię w tym momencie Katarzyny Puzyńskiej, po prostu tłumaczę bohaterów. Bo ich rozumiem, jestem w stanie ich zrozumieć.
Eleo,, Nora '' kompendium wiedzy o zaburzeniach psychicznych. Ok to na duży plus, jednak mimo wszystko zakończenie i wytłumaczenie mnie zawiodło. Spodziewałem się czegoś bardziej spektakularnego. Chociażby czegoś na miarę mroczniejszego ,, Łaskuna ''. Tutaj moim skromnym zdaniem pisarka poszła na skróty. Owszem odrobiła pracę domową, bo książka jest dobra, jednak czegoś jej zabrakło.....czegoś mi tu brakuje. Wojtek bał się, tego co zobaczył, kiedy był mały i dręczyło go to potem przez całe życie..... wypadek, tragedia, szok....wina ..., że nie pomógł....wina....wina..dla mnie to za mało. Jeżeli miał mrok przez całe życie w sobie, nie mógł go tak ukrywać przed innymi, tak mi się wydaje. Ukrywać niepostrzeżenie przez całe życie. Nie przemawia takie rozwiązanie do mnie.
Mimo wszystko pozostaje pytanie czy warto ? Jeżeli ktoś zna całą sagę to i tak po tą książkę sięgnie. A nowi czytelnicy ? Cała saga jest naprawdę niezła. Ma swoje plusy / i minusy :D ,ale o tym sza.....
Mroczna, tajemnicza z nadzieją na prawdziwy armagedon w części X. Ale po kolei. Wszyscy niby tacy sami a jakby, e nie na pewno inni. Daniel ciągle popada w kłopoty, wychodzi na prostą. Weronika .....no cóż czasem trudno pozbyć się pewnych osób z przeszłości. Emilia kobieta kocha jeden dzień i nienawidzi potem całe życie. Chociaż w sumie się jej nie dziwię, ze na koniec dała...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toKrótko - niepotrzebny slang policyjny, zbyt długie rozważanie nad swoimi problemami życiowymi głównych bohaterów i wieczne niezdecydowanie. Czekam na 9 część :)
Krótko - niepotrzebny slang policyjny, zbyt długie rozważanie nad swoimi problemami życiowymi głównych bohaterów i wieczne niezdecydowanie. Czekam na 9 część :)
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toMoim zdaniem jedna z najmroczniejszych z tej serii. Schizofrenia. Kiedyś obiecałem ci ogród pełen róż...
Moim zdaniem jedna z najmroczniejszych z tej serii. Schizofrenia. Kiedyś obiecałem ci ogród pełen róż...
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Pomieszanie z poplątaniem. Niby Katarzyna Puzyńska stworzyła fabułę na którą nakłada się całe mrowie różnorakich przygód, ale to wszystko nie ma ani żadnego ładu ani składu. Dodatkowo całość rozwala jak dla mnie/ nie spotkałem się jeszcze z czymś takim/ tzw. drogowskaz - czyli jest akcja wzięta nie wiadomo skąd a żeby poznać jej szczegóły kto z kim i dlaczego ze strony 100 musimy się przenieść na sam koniec książki , i tak wokoło takich drogowskazów jest tam jak mrówek. Nie wiem czemu miało to służyć. Jeżeli ktoś jest uparty tak jak ja to czyta tak jak leci, niezrozumiałe jest zatem prawie wszystko to co się dzieje, a na sam koniec po szczegóły sięga żeby przekonać się o co wogóle chodziło autorce , nikt chyba przy zdrowych zmysłach nie będzie co rusz przeskakiwał z początku , ze środka na koniec książki żeby poznać szczegóły aby wszystkie elementy układanki wpasowały się w swoje miejsce. Chaos który mam wrażenie nie ma końca. Mamy tutaj wszystko dosłownie- utopce, południce wąpierze, rusałki( wodnice, topielice) , strzygi i różnego rodzaju dziwadła zaczerpnięte ze słowiańskiej demonologii, na okrasę jest też Leszy, dziad borowy, Perun i inne bóstwa - jak dla mnie przesyt ogromny który poniekąd miał zamaskować liche czytadło, miał stworzyć piękną otoczkę, stworzyć zasłonę dymną, przykryć niedociągnięcia jakich jest całe mnóstwo w tej książce. Historia którą opisuje Puzyńska nie jest fantastyką z do jakiej mnie inni autorzy przyzwyczaili. Tutaj mamy opowieść raczej dla dzieci niż dla ludzi dorosłych. Za bardzo jest tutaj cukierkowo. Za słodko, za mdło. Do tego rażą mnie wulgaryzmy/ które chyba pani Puzyńska uwielbia umieszczać w swoich książkach coś o tym wiem/. Fabuła nijaka. Postacie też jakieś takie wymizerowane, wyblakłe. Okraszona ta licha opowiastka natłokiem różnych demonów i bóstw jakoby autorka szczyciła się tym, że w swoim języku zna ich całe mrowie, nazewnictwo i wiedza na wysokim poziomie......nic tak nie przytłacza jak przesyt, nawet świnia wszystkiego nie pożre często. Miało być coś nowego, a wyszło nic odkrywczego. Zmęczyła mnie ta książka podobnież jak inne wynurzenia Puzyńskiej od od ostatnich kilku już lat. Dam albo i nie dam ostatniej szansy tej autorce/ na pewno nie sięgnę po coś co jest pseudo fantastyką , może jeszcze raz wrócę do Lipowa i coś czuję, że to będzie ostatni raz. Po co marnować czas i pieniądze, życie jest za krótkie na czytanie kiepskich książek. Może i można by było dać dodatkową gwiazdkę za opisanie czasu niczym Uroboros. Nie ma końca i nie ma początku, czas płynie we wszystkie strony, to co było, to co jest, to co będzie. Symbol wieczności, nieskończoności. Ale nie dam. Nie polecam.
Pomieszanie z poplątaniem. Niby Katarzyna Puzyńska stworzyła fabułę na którą nakłada się całe mrowie różnorakich przygód, ale to wszystko nie ma ani żadnego ładu ani składu. Dodatkowo całość rozwala jak dla mnie/ nie spotkałem się jeszcze z czymś takim/ tzw. drogowskaz - czyli jest akcja wzięta nie wiadomo skąd a żeby poznać jej szczegóły kto z kim i dlaczego ze strony 100...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to