-
Artykuły
Sięgnij po najlepsze książki! Laureatki i laureaci 17. Nagrody Literackiej WarszawyLubimyCzytać1 -
Artykuły
„Five Broken Blades. Pięć pękniętych ostrzy”. Wygraj książkę i box z gadżetamiLubimyCzytać4 -
Artykuły
Siedem książek na siedem dni, czyli książki tego tygodnia pod patronatem LubimyczytaćLubimyCzytać4 -
Artykuły
James Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9
Biblioteczka
2020-06-24
2020-05-06
2020-11-28
2020-08-11
2020-07-03
2020-05-31
2020-05-24
2020-05-15
2020-04-26
2020-04-23
2020-04-13
Oto kolejny tom opowiadań Sapkowskiego za mną. Szczerze przyznam, że znacznie ciężej było mi przez niego przebrnąć (może to jednak wynikać bezpośrednio z mojej własnej psychiki, zauważyłam te charakterystyczne "zastoje" kiedy czytam dwie książki tego samego autora pod rząd).
Jednakże - część odpowiedzialności zrzucić muszę na pierwsze opowiadanie - "Granicę możliwości". Jest to znienawidzone przeze mnie opowiadanie, strasznie ciężko było mi przez nie przebrnąć, walczyłam do końca, licząc na to, że "rozwinie się" i wciągnie mnie na nowo. Niestety tu się zawiodłam i chociaż wyśmianie motywu błędnego rycerza podobało mi się niezmiernie, to opowiadanie zdecydowanie nie wpasowało się w mój gust. Wydało mi się rozwleczone, a ilość powtórzeń słów "granica możliwości" z kolei mnie doprowadzało do granicy możliwości, że tak sobie zażartuję. Do końca czekałam, mając nadzieję, że jednak mnie porwie - niestety bezskutecznie. O ile do wiedźmina będę wracać wielokrotnie, o tyle to opowiadanie najpewniej będę omijać.
Drugie opowiadanie w ty zbiorze, "Okruch lodu", rzuca światło na relację Geralta z Yennefer. O ile jako dzieciak raczej niechętnie podchodziłam do kruczowłosej czarodziejki, o tyle teraz w pewnym sensie jestem w stanie ją zrozumieć, ba, nawet tą bohaterkę i jej dylematy polubiłam. Dialogi pomiędzy Geraltem a Istreddem też bardzo mi się podobały, tak samo jak zakończenie opowiadania.
Kolejne, "Wieczny ogień", początkowo mnie nie kupiło. Szczerze mówiąc, zapomniałam o nim po pierwszym przeczytaniu. Z czasem jednak akcja rozkręca się i otwiera świat, pokazując nam w jaki sposób niektóre stworzenia ze świata Sapkowskiego zaadaptowały się do nowych warunków otoczenia (w przeciwieństwie np. do stojącej w opozycji postawy króla elfów z poprzedniego tomiku opowiadań). Bardzo fajnie otwiera świat, pokazując jakie relacje mogą się pomiędzy ludźmi a nieludźmi wytworzyć.
"Trochę poświęcenia" to kolejne opowiadanie, które głównie kreuje nam świat, mimo tego, że na pierwszym planie mamy "zsapkowszczoną" wersję malej syrenki oraz wątek z nową postacią - śliczną bardką imieniem Essi. Opowiadanie wciągające, rzucające światło na beznadziejne zakochanie Geralta oraz chociażby jego relację z Jaskrem. Zakończenie opowiadania, chociaż smutne, bardzo mi się podobało.
Kolejne dwa opowiadania to zdecydowanie moi faworyci. Podróż przez Brokilion, spotkanie Ciri przez Geralta, dywagacje na temat przeznaczenia i to jak w pierwszym z nich Geralt swoje przeznaczenie odrzuca po to aby w ostatnim opowiadaniu przekonać się, że nie może przed przeznaczeniem uciekać wiecznie. Bardzo podobały mi się tez opisy samego Brokilionu czy funkcjonowania społeczeństwa driad, które, podobnie jak elfy, nie chcą adaptować się do zmieniających się warunków i ludzkiej ekspansji.
Ogółem bardzo podoba mi się sposób kreowania bohaterów przez Sapkowskiego, relacje między nimi, ich motywacje czy podejście do życia, chociaż czasem trafiają się głupotki jak wielka miłość Oczka. Fabularnie opowiadania są ciekawe, otwierają świat i w przypadku dwóch ostatnich, przygotowują dobrą bazę pod sagę wiedźmińska.
Bardzo przyjemnie wracało mi się do tego świata, pojawiały się tu i ówdzie zgrzyty, które lekko wybijały mnie z czytania (jakieś zupełne głupotki czy namiętne powtarzanie tytułu opowiadania przez postacie), ale ogółem pozycja jak najbardziej w porządku. Póki co Sapkowski to mój ulubiony polski autor fantasy, minimalnie wyprzedzający Grzędowicza :)
Oto kolejny tom opowiadań Sapkowskiego za mną. Szczerze przyznam, że znacznie ciężej było mi przez niego przebrnąć (może to jednak wynikać bezpośrednio z mojej własnej psychiki, zauważyłam te charakterystyczne "zastoje" kiedy czytam dwie książki tego samego autora pod rząd).
Jednakże - część odpowiedzialności zrzucić muszę na pierwsze opowiadanie - "Granicę...
2020-02-04
Nie jest to moja pierwsza przygoda z prozą Sapkowskiego, bo pierwszy raz sage i opowiadania czytałam już lata temu. Teraz kiedy sięgam do nich ponownie, nie zawodzę się wcale :)
Nie jest to moja pierwsza przygoda z prozą Sapkowskiego, bo pierwszy raz sage i opowiadania czytałam już lata temu. Teraz kiedy sięgam do nich ponownie, nie zawodzę się wcale :)
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-01-25
Gdybym miała wymienić trzech autorów, których czyta mi się najlepiej, zdecydowanie znalazłaby się wśród nich Margaret Astrid Lindholm Ogden. Sposób pisania, prowadzenia opowieści, motywy jakie zawiera w swoich książkach idealnie wpasowują się w moje gusta.
Ostatni tom trylogii skrytobójcy ze smutkiem odkładam na półkę. Książka jest długa i nie ma się co oszukiwać, ma wady. Momentami akcja się dłuży, rozwiązanie zagadki Kuźnicy trochę mnie rozczarowało, a sam Bastard Rycerski, w przeciwieństwie do poprzednich tomów, zaczynał mnie irytować swoim brakiem domyślności w niektórych kwestiach (przede wszystkim - w jednej rozmowie z Błaznem, jego zupełny brak wyczucia zagrożenia sprawił, że moja frustracja sięgnęła zenitu i musiałam odłożyć książkę), brak działania, albo działanie w zupełnie chaotyczny sposób momentami odbierały mi radość z czytania. Momentami miałam ochotę dosłownie kopnąć go w tyłek i pchnąć do wypełniania zadania albo rozpoczęcia rozmów z niektórymi postaciami, aby w końcu doprowadził do rozwiązania interesujących mnie wątków.
Mimo wszystko sympatia do bohatera i jego wilczego przyjaciela (a także ciekawość historii snutej przez autorkę) trzymała mnie skutecznie przy książce.
Autorka nie oszczędziła Bastarda, wielokrotnie ociera się on o śmierć, ale bohaterowie poboczni również muszą nieść swoje brzemię. Stanowi o tym przede wszystkim zakończenie, które z perspektywy głównego bohatera jest naprawdę przykre i całkowicie szczerze - zabolał mnie jego los.
Bastard mimo bycia dość irytującym kreowany jest całkiem w porządku, jest postacią, w którą jestem w stanie uwierzyć. Nawet ten brak działania czy wiary jestem mu w stanie przebaczyć przez wzgląd na całe cierpienie jakiego doznał i zażywanie dużej ilości jednego szczególnego zioła.
Bohaterowie drugoplanowi również nie zostali przez autorkę oszczędzeni, każde z nich musi nieść swoje brzemię i momentami naprawdę przykro było czytać o ich losach.
Podobał mi się motyw przepowiedni i ich interpretacji, autorka potrafiła zaskoczyć mnie rozwiązaniem wątku Najstarszych, podobało mi się zamknięcie wątku antagonisty, ogólnie całość oceniam na plus.
Zakończenie słodko-gorzkie i szczerze cieszę się, że "Robi Hobb" nie porzuciła tego świata i postaci. Zapewne przed kontynuacją zrobię sobie chwilkę przerwy.
Książka zdecydowanie nie dla każdego. Akcja toczy się powoli, skupia głównie na odczuciach bohatera. Dla mnie - sprawdziła się wyśmienicie i Trylogia Skrytobójcy zaskarbiła sobie szczególne miejsce w moim kokoro.
Gdybym miała wymienić trzech autorów, których czyta mi się najlepiej, zdecydowanie znalazłaby się wśród nich Margaret Astrid Lindholm Ogden. Sposób pisania, prowadzenia opowieści, motywy jakie zawiera w swoich książkach idealnie wpasowują się w moje gusta.
Ostatni tom trylogii skrytobójcy ze smutkiem odkładam na półkę. Książka jest długa i nie ma się co oszukiwać, ma...
W trakcie moich wielokrotnych spacerów po Empiku dwie książki zwracały moją uwagę systematycznie przez tytuły/grzbiety ich książek. Jedną była "Achaja" Ziemiańskiego, drugą "Szklany tron" Maas. Wiele razy chwyciłam książkę, ale kiedy spojrzałam na okładkę bądź przeczytałam opis powieści wywalałam oczami i stwierdzałam, że to zupełnie nie dla mnie. Fantasy czytadło dla nastolatków.
W końcu jednak "Szklany tron" zagościł na mojej półce. Opis na tyle książki odstraszał nadal, ale całkowicie szczerze - miałam ostatnio chęć na jakiś romans, lekką książkę.
Jeśli chodzi o świat wykreowany przez autorkę - jest okej, lecimy raczej standardowym schematem, mamy złego króla, podbijającego inne krainy i traktującego w okrutny sposób ich ludność, magię, która została zakazana i sama zniknęła. Mamy wspomnianą rasę Fae, która najpewniej mieszkała w tej krainie przed pojawieniem się ludzi i kojarzy mi się z elfami. Jest szklany zamek wybudowany przez władcę, jest i książę, który nie zgadza się z polityką ojca, ale jest zbyt ciepłą kluchą i obawia się oskarżeń o zdradę. Słowem - całkiem dobre podwaliny pod ciekawą opowieść.
Główna bohaterka - zesłana na rok niewolniczej pracy Caelena dorobiła się opinii najlepszej zabójczyni w wieku 17 lat, ciężko wyjaśnić dlaczego akurat ona, może podjęła się jakiegoś ryzykownego zlecenia i to stało się źródłem jej sławy...tłumaczyłabym to raczej w ten sposób. Wiemy w każdym razie, że była dobra, świetnie posługuje się wieloma rodzajami broni i przeszła ciężki trening. Oprócz tego ma inne zainteresowania - lubi czytać i świetnie gra na pianinie. O ich źródło podejrzewam lata, w których bohaterka nie przystąpiła jeszcze do szkolenia. O jej przeszłości dowiadujemy się jedynie z krótkich przebłysków, które mnie szczerze zaciekawiły. Pod względem charakteru...początkowo irytowało mnie stałe zaznaczanie kogo i jak szybko by nie zabiła, albo w jaki sposób mogłaby uciec. Rozumiem jaki był tego cel, ale szczerze przewracałam oczami co któryś opis. Z kolei ostrożne podejście w samym zamku - prowizoryczna broń, szukanie ewentualnej drogi ucieczki czy początkowy brak zaufania i ukrywanie pewnych faktów działały dla mnie na plus, podkreślały, że dziewczyna jest mimo wszystko ostrożna i nieufna. Dla niektórych dysonansem może być to z jaką lubością mierzyła piękne suknie, ale całkiem szczerze - która z nas babek nie zachwycałaby się cudnymi, balowymi sukniami, zwłaszcza po roku chodzenia w łachmanach. Trochę raziło mnie, że Caelena po roku w kopalni, otoczona zapewne smrodem brudnych ciał i odorem innego rodzaju ma szczególnie wyczulony węch. Zwraca uwagę na chociażby zapach końskiego potu (a jest on niezbyt przyjemny) nawet zaraz po wyjściu z kopalni. Jest arogancka i często zbyt pewna siebie, czasem wydaje się być wręcz lekko naiwna. Kreowana jest na zabójczynię, która mimo iż pragnie wolności i spokoju po zakończeniu służby, będzie miała misję ratowania świata, bo naznaczona przepowiednią poznała cierpienie uciśnionych przez króla ludzi. Mimo wszystko całkiem polubiłam jej dość zadziorny charakterek, ciekawa jestem jej przeszłości, a także tego jak będzie wyglądać jej służba.
Drugim bohaterem jakiego poznajemy jest Chaol, którego autorka także skrzywdziła daniem mu tytułu Dowódcy Gwardii Królewskiej. Dużo bardziej podobałby mi się w roli jakiegoś Strażnika, bądź kogoś blisko Dowódcy, bo mimo iż bardzo polubiłam jego kreację - ostrożne podejście, nutę złośliwości, honorowość i lojalność, przez jego zachowanie po ostatnim akcie wydał mi się zupełnie nieodpowiedni do tej roli, jakby był nieprzygotowany, zwłaszcza, że rola jaką mu nadano raczej kojarzy mi się z kimś dojrzałym i doświadczonym. Mimo wszystko bardzo tego bohatera polubiłam.
Książę Dorian za to mniej przypadł mi do gustu. Zupełnie nie przeszkadza mi kreacja księcia znudzonego dworskim życiem, zupełnego bawidamka, który nie może opędzić się od adoratorek i próbuje podrywać główną bohaterkę. Bolało mnie jego podejście do rzeczywistości. Ogromna naiwność w temacie zamążpójścia, brak prób powstrzymania złego króla w jakikolwiek sposób, prowadzenia własnej gry. Takie ciepłe kluchy, broniące się śliczną buzią i pięknymi oczami. Książe lubuje się w literaturze, ale zdecydowanie powinien wybierać sobie inne pozycje do czytania. Zamiast sprawnego polityka dostajemy dzbana i ignoranta, nie uczącego się języków, nie będącego figura w sieci dworskich intryg. Ot, taki książę, który zmarnował możliwości i spędzał czas na obmacywaniu panienek.
Ostatnią znaczącą bohaterką jest Nehemia, przyjaciółka głównej bohaterki. Dziewczyna sprytna i wierna swojemu ludowi, rozumiejąca pewną symbolikę z końca serii, chociaż w pewnym momencie podzielałam zdanie na jej temat z główną bohaterką cyklu. Tylko przez chwilkę, bo w kolejnej scenie autorka zaprezentowała nam zupełnie inne fakty na temat bohaterki.
Pojawia się też wątek miłosny, w pewnym momencie ocierający się o trójkąt i cieszy mnie zakończenie jednego romansu. Mam wrażenie, że drugiemu kandydatowi na Caelenie zależało znacznie bardziej, a podejście obu pokazała scena finału turnieju. Oboje się przyglądali walce, ale tylko jeden z nich klęczał zaraz obok zabójczyni, zagrzewając ją do walki (można uzasadniać to statusami społecznymi, ale pal licho - wcześniej bezczynny bohater nie miał problemu działać wbrew etykiecie). Ogólnie bardzo podobała mi się ta scena.
Fabularnie całkiem okej. Nie było szału, mamy wątek turnieju, którego wynik znamy już na samym początku, ale no umówmy się, że tu chyba nikt żadnego twistu się nie dopatrywał. Poznajemy trochę dworskiego życia Caeleny, która przyzwyczaja się troszkę do całej tej wygody. Turniej rozłożony jest przez całą długość powieści i często dowiadujemy się o wynikach w tle co nie przeszkadzało mi jakoś szczególnie. Podobał mi się motyw ukrytej komnaty i zapowiedź jaka pojawiła się na kolejne tomy, ale "interwencja" na turnieju to dla mnie przegięcie. Zwiastuje fajny motyw na kolejne tomy, ale w ujęciu samego "Szklanego tronu" wypada słabo. Zobaczymy jak się to rozwinie.
Ogólnie - mam wrażenie, że wpadłam na szklany tron w dobrym momencie kiedy miałam chęć na przeczytanie czegoś lekkiego. Było parę głupotek, ale każda książka ma, kwestia tego czy popsują zupełnie radość z czytania. Raczej przeznaczona dla starszych nastolatków, mimo wszystko bawiłam się całkiem dobrze. Nie jest to szczyt literatury, ale można wyłapać tam kilka fajnych wątków, aż szkoda, że tyle czasu się broniłam przed tą książką. Bez dwóch zdań sięgnę po kolejny tom, a z tego co słyszałam każdy kolejny prezentuje się lepiej.
W trakcie moich wielokrotnych spacerów po Empiku dwie książki zwracały moją uwagę systematycznie przez tytuły/grzbiety ich książek. Jedną była "Achaja" Ziemiańskiego, drugą "Szklany tron" Maas. Wiele razy chwyciłam książkę, ale kiedy spojrzałam na okładkę bądź przeczytałam opis powieści wywalałam oczami i stwierdzałam, że to zupełnie nie dla mnie. Fantasy czytadło dla...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to