-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać442
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant14
-
ArtykułyZapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać6
Biblioteczka
2015-02
2015-01-22
2015-01-19
2015-01-06
2014-12-22
2014-12-09
2014-12-01
2014-12-06
2014-09
2014-08-04
Recenzja znajduje się także na blogu: http://recenzentka-carrie.blogspot.com
O "Grze o tron" słyszał chyba każdy, za serial chciałam się zabrać od dawna a na książkę polowałam od miesięcy, bo w mojej bibliotece jest tylko jeden egzemplarz i przez cały czas był w obiegu. W końcu udało mi się wypożyczyć dzieło Martina, które czytałam, oglądając w tym samym czasie pierwszy sezon serialu. I muszę Wam wyznać, że dzięki serialowi bardziej połapałam się kto jest kim, bo postaci jest cała masa. Gdy nie mogłam skojarzyć kim jest jakaś osoba udawało mi się skojarzyć ją z grającym go aktorem i wtedy już wszystko wiedziałam. Oglądanie serialu przed czytaniem w tym przypadku okazało się zbawienne, bo z zapamiętywanie postaci jest duży problem.
"W grze o tron zwycięża się albo umiera. Nie ma ziemi niczyjej."
"Gra o tron" z początku troszkę mnie znudziła, niewiele się działo, ale z czasem jak akcja zaczęła się rozwijać to z coraz większym zainteresowaniem śledziłam losy bohaterów.
Jako, że styl Martina jest prosty i przystępny "Grę o tron" czyta się szybko i prawie bezproblemowo. W czym jest problem? Z postaciami i rodami!
Ciężko jest zapamiętać tak wiele postaci i rodów, na chwilę obecną pamiętam tylko tych najważniejszych. Kolejne tomy pomogą mi w zapamiętywaniu kolejnych nazwisk.
"Nigdy nie zapominaj o tym, kim jesteś, bo świat na pewno o tym nie zapomni. Uczyń z tego swoją siłę, a wtedy przestanie to być twoim słabym punktem. Zrób z tego swoją zbroję, a nikt nie użyje tego przeciwko tobie."
Narracja trzecioosobowa podzielona jest na ośmiu bohaterów: Brana Starka, Aryę Stark, Eddarda Starka, Sanse Stark, Catelyn Stark, Jona Snowa, Tyriona Lannistera i Daenerys Targaryen.
Których bohaterów polubiłam, a których nie za bardzo?
Dany, ostatnią z rodu Targaryenówu polubiłam. Jej przemiana na kartach powieści bardzo mi się podobała, z przerażonej dziewczynki w silną i władczą młodą kobietę. Do moich ulubieńców zalicza się Tyrion, tego karła lubią chyba wszyscy, za szczerość, poczucie humoru, dystans do siebie i dobroć. Moim ulubionym Starkiem jest Arya. Ile ta dziewczyna ma w sobie ognia i odwagi! Mimo młodego wieku zachowała zimną krew i nie chciała być damą, z czego wynikało wiele śmiesznych sytuacji.
Neda polubiłam, ale nie pochwalałam wielu jego wyborów. Jona Snowa, bękarta Neda polubiłam i to bardzo, za odwagę i to, że potrafił znieść tak wiele.
Sansa jest bohaterką, o której zmieniałam zdanie w trakcie czytania. Z początku była mi obojętna, później mnie irytowała a pod koniec książki zapałałam do niej większą sympatią.
Do Catelyn i Brana Starków jestem obojętna, nie zachwycili mnie, ale nie pałam do nich nienawiścią.
Skoro już o nienawiści mowa to kogo nie cierpi większość osób, czytających "Grę o tron"? Joffrey'a! Z każdym kolejnym jego pojawieniem się denerwował mnie coraz bardziej. Mogę szczerze powiedzieć, że nienawidzę Joffrey'a. Nawet Cersei bardziej lubię niż jego! Ona przynajmniej chce chronić tych, których kocha a Joffrey jest tyranem, żądnym władzy, posłuszeństwa i krwi.
"Strach tnie głębiej niż miecze."
"Gra o tron" jest książką wartą przeczytania. Pełno postaci, pełno wątków i pełno szczegółów do zapamiętania. Dziwie się, że autor się sam w tym wszystkim nie pogubił!
"Gra o tron" zaliczana jest do fantastyki, ale na razie niewiele było fantastyki, w kolejnych tomach zapewne będzie jej troszkę więcej.
Jeżeli mogę dać dwie małe rady dla tych, którzy nie czytali to: nie przywiązujcie się za bardzo do bohaterów, zginą prędzej czy później i jeżeli macie możliwość to obejrzyjcie pierwszy sezon serialu przed rozpoczęciem tektury, w trakcie czytania lub po przeczytaniu, pomoże to Wam bardziej ogarnąć świat stworzony przez Martina, może będziecie mieli mniej zaskoczeń, ale ułatwi Wam to wiele spraw.
Recenzja znajduje się także na blogu: http://recenzentka-carrie.blogspot.com
O "Grze o tron" słyszał chyba każdy, za serial chciałam się zabrać od dawna a na książkę polowałam od miesięcy, bo w mojej bibliotece jest tylko jeden egzemplarz i przez cały czas był w obiegu. W końcu udało mi się wypożyczyć dzieło Martina, które czytałam, oglądając w tym samym czasie pierwszy...
2014-07-26
Recenzja znajduje się także na blogu: http://recenzentka-carrie.blogspot.com
"Dumę i uprzedzenie" miałam w planach od dawna, bo czytałam wiele pochlebnych opinii na temat tej książki. Moje czytanie dzieła Austen przyśpieszył Blogowy Klub Książki (wszystkich serdecznie zapraszam do zapisania się :)), w którym "Duma..." była i nadal jest podmiotem pierwszej dyskusji.
Byłam zaskoczona, że akcja nie toczy się głównie wokół pana Darcy'ego i Elżbiety, wszyscy wokół tak zachwycali się miłością tych dwojga, że myślałam, że książka Austen to romans w najczystszej postaci. Jak bardzo się myliłam! Jane Austen zaserwowała mi książkę pokazującą jak wyglądało życie w jej czasach z perspektyw młodych kobiet, myślących o zamążpójściu i ich rodzin.
O stylu pisarki można pisać i pisać. To, że Austen pisze świetnie, wie każdy kto przeczytał choć jedną jej książkę. Mimo że z początku ciężko było mi się przestawić na sposób wyrażania się autorki to po pewnym czasie przywykłam do innego stylu i mogłam delektować się cudownością języka Austen. Język, którym napisana jest powieść całkowicie mnie oczarował i stwarzał niesamowity klimat!
Czytając "Dumę..." nie byłam zaskakiwana wiele razy, może zdarzyły się dwa momenty, które mnie zaskoczyły. Wszystko opisane było tak, że z łatwością można było przewidzieć kolejne wydarzenia.
"Jest prawdą powszechnie znaną, że samotnemu a bogatemu mężczyźnie brak do szczęścia tylko żony."
Bohaterów albo polubiłam albo znienawidziłam. Niektórzy byli wspaniali a niektórzy irytowali mnie tak, że miałam ochotę rwać włosy z głowy.
Denerwującą bohaterką była pani Bennet. Irytująca, fałszywa i głupia kobieta. Nie cierpiałam jej od początku do końca. Ale tacy bohaterowie też są potrzebni i pani Bennet w roli irytującej postaci spisała się po mistrzowsku.
Wśród sióstr Bennet moją faworytką jest Jane, urocza i dobra Jane. Może była trochę naiwna, ale to, że potrafiła w każdym dostrzec dobre cechy mnie ujęło. Do tego tworzyła uroczą parę z Bingleyem!
Bardzo podobała mi się relacja Elżbiety i Jane. Cudowne siostry!
A teraz ponarzekam na pana Darcy'ego! Dlaczego? Bo wszyscy tak się zachwycali panem Darcy'm i myślałam, że to niemożliwe, że jest aż tak cudowny, no i mnie rozczarował. Z początku ze swoją dumą i arogancją był intrygujący, ale później gdzieś zatracił te cechy i stał się całkowicie inny! Rozumiem, że zmienił się pod wpływem miłości i to po części mi się podobało, a gdyby pozostał trochę dumny i arogancki to stałby się moim faworytem!
Postać Elżbiety przypadła mi do gustu. Bohaterka inteligentna, mająca własne zdanie zawsze będzie mi się podobała.
Niestety miłość Lizzy i pana Darcy'ego mnie nie poruszyła. Nie czułam tego! Wyczuwałam trochę sztuczności i jakiegoś dystansu między nimi, coś mi tam nie pasowało.
"Daremnie walczyłem ze sobą. Nie poradzę, nie zdławię mego uczucia. Pozwól mi, pani, wyznać, jak gorąco cię wielbię i kocham."
"Duma i uprzedzenie" jest książką dobrą, ale nie zachwycającą, przynajmniej w moim odczuciu. Mimo że miałam kilka zastrzeżeń to książka mi się podobało i dobrze mi się ją czytało. Książka Austen to klasyka a z klasyką jest różnie. Jedni ją lubią, inni jej nienawidzą.
Kiedyś na pewno powrócę do "Dumy i uprzedzenia" i zrobię to z uśmiechem na ustach!
Recenzja znajduje się także na blogu: http://recenzentka-carrie.blogspot.com
"Dumę i uprzedzenie" miałam w planach od dawna, bo czytałam wiele pochlebnych opinii na temat tej książki. Moje czytanie dzieła Austen przyśpieszył Blogowy Klub Książki (wszystkich serdecznie zapraszam do zapisania się :)), w którym "Duma..." była i nadal jest podmiotem pierwszej dyskusji.
...
2014-06-20
Recenzja znajduje się także na blogu: http://recenzentka-carrie.blogspot.com
Serię o Percym Jacksonie autorstwa Ricka Riordana polubiłam, więc nie widziałam powodu dla którego miałabym nie przeczytać pierwszej części "Kronik Rodu Kane" tego autora. Gdy nadarzyła się okazja zapoznania się z "Czerwoną piramidą" skorzystałam. Czy przygody rodzeństwa Kane porwały mnie i sprawiły, że z wielką chęcią chcę poznać kolejne przygody Sadie i Cartera? I tak i nie. Już wyjaśniam dlaczego.
"-Gińcie, wrogowie Ra! - ryknęła Sachmet - Umierajcie w boleściach!
- Ona jest niemal równie irytująca jak ty - powiedziałem Horusowi.
- Niemożliwe - odparł - Z Horusem nikt nie może się równać."
Na plus działa styl autora, który jest prosty i lekki, z łatwością pomaga nam przenieść się w świat przedstawiony. Narracja pierwszoosobowa prowadzona przez dwójkę bohaterów była ciekawym zabiegiem, ale taka narracja jest dobrym rozwiązaniem, gdy postaci są rozdzielone na dłuższy okres czasu, tutaj Sadie i Carter byli cały czas razem, więc po prostu przekazywali (dosłownie) sobie narracje.
Nie mogę nie wspomnieć o niezłym pomyślę autora. Książka jest nagraniem! Tak, dobrze czytacie. Rodzeństwo Kane opowiada swoją historię nagrywając ją na dyktafon, a ktoś po prostu spisał wszystkie ich słowa. Pierwszy raz spotkałam się z czymś takim, więc pomysł zaciekawił mnie i po części przypadł do gustu.
"Byłem szlachetnym sokołem, panem nieba! Zerwałem się z chodnika i wleciałem prosto w płot."
Niestety kreacja bohaterów trochę kuleje. Większość postaci jest... nijaka. Sadie i Carter mimo że mają odpowiednio dwanaście i czternaście lat zachowują się jakby mieli szesnaście, siedemnaście! Niestety nie żartuję. Sadie ma dwanaście lat, a gdy zobaczyła pewnego zabójczo przystojnego młodzieńca (cytuje Sadie) to nogi się pod nią ugięły a przy następnych spotkaniach zaczęła nawet z nim flirtować! Nie wiem jak Wy, ale jak ja miałam dwanaście lat to o chłopakach myślałam tylko jak o kolegach, jeszcze lalki mi w głowie były, no ale chyba czasy się zmieniły. Carterowi też miłostki w głowie były, no ale jego jako tako już potrafię zrozumieć, bo jest starszy. ten aspekt w zachowywaniu się jak dorośli zwrócił moją uwagę najbardziej.
Nie podobało mi się to, że mimo małych problemów główni bohaterowie wychodzili ze wszystkich sytuacji niemal bez szwanku, Sadie oberwała w głowę - za kilka stron już wszystko było w porządku. To, że rodzeństwo Kane było tak dobre w magicznych sztuczkach też mnie męczyło. Rozumiem mieli pewnego rodzaju wsparcie, ale bez przesady, trochę treningu by się przydało, żeby ich umiejętności były bardziej wiarygodne.
Gdyby Riordan umieścił Sadie i Cartera w przedziale wiekowym piętnaście - siedemnaście, nie czepiałabym się tak bardzo, ale niektóre zachowania rodzeństwa sprawiały, że zapominałam, że są tak młodzi i chyba autor też czasami zapominał w jakim wieku są jego bohaterowie.
Bogowie egipscy wyszli jakoś tak za miło. Niektórzy byli trochę oschli, ale koniec końców pomagali Kane'om. Zawsze wyobrażałam sobie bóstwa czy to egipskie czy greckie, rzymskie jako surowych i groźnych opiekunów różnych dziedzin, którzy uważają się za lepszych od zwykłych śmiertelników a tutaj bogowie wyszli jakoś tak za ludzko.
"Przypomnijcie mojemu bratu, że Egipcjanie wierzą w potęgę wschodu słońca. Wierzą, że każdy ranek zaczyna nie tylko nowy dzień, ale też nowy świat."
Akcja nie biegnie, ale pędzi, co z czasem stało się nużące, bo bohaterowie nie mieli chwili wytchnienia, co chwile ktoś albo coś ich atakowało i musieli toczyć walkę na śmierć i życie.
Pomysł jest największą zaletą "Czerwonej piramidy". Uwielbiam mitologie, nie ważne jaką. Autor wstrzelił się w tematykę, którą lubię. A mitologii egipskiej nie znam za dobrze, więc poznanie jej było ciekawym doświadczeniem.
"Sprawiedliwość oznacza, że wszyscy dostają to, czego potrzebują."
Historia Sadie i Cartera będzie idealna dla czytelników do czternastego roku życia, starsi raczej nie uwierzą w szczęśliwe zakończenia i bohaterów, którym wszystko się udaje. Może gdybym z historią Kane'ów spotkała się trzy, cztery lata temu to byłabym zachwycona.
Chyba teraz jestem już za stara na tego typu książki, teraz wolę jak leje się krew, jak bohaterowie z ciężkimi obrażeniami wychodzą z opresji a nawet umierają, bo wtedy cała historia staje się bardziej autentyczna i pokazuje, że nie zawsze wszystko kończy się happy endem.
Recenzja znajduje się także na blogu: http://recenzentka-carrie.blogspot.com
Serię o Percym Jacksonie autorstwa Ricka Riordana polubiłam, więc nie widziałam powodu dla którego miałabym nie przeczytać pierwszej części "Kronik Rodu Kane" tego autora. Gdy nadarzyła się okazja zapoznania się z "Czerwoną piramidą" skorzystałam. Czy przygody rodzeństwa Kane porwały mnie i...
2014-05-25
Recenzja znajduje się także na blogu: http://recenzentka-carrie.blogspot.com
O "Zbrodni i karze" słyszał każdy, nawet ludzie, którzy nie przepadają za czytaniem książek wiedzą, że istnieje powieść o tytule "Zbrodnia i kara". Dlaczego historia stworzona przez Dostojewskiego jest tak znana? Odpowiedź jest prosta! "Zbrodnia..." to klasyk literatury rosyjskiej i światowej.
Tak jak w przypadku "Mistrza i Małgorzaty" lektura tej książki została przyśpieszona przez nauczycielkę języka polskiego. Do książki podchodziłam z pewnym dystansem, w końcu to lektura!
"Jeśli czekać, aż wszyscy zmądrzeją, za długo to potrwa."
Dostojewski pisze specyficznie. Z początku ciężko było mi się przyzwyczaić do rozległych opisów otoczenia, bo pisarz w przedstawianiu rzeczywistości chciał uchwycić każdy szczegół. Z jednej strony było to trochę nużące, bo przy końcu opisu nie wiedziam się co się działo na jego początku, ale z drugiej strony szczegółowość opisów pozwoliła wyobrazić sobie wszystko z niezwykłą dokładnością.
"Jakież dziwne są te ludzkie charaktery! Nawet miłują tak, jakby nienawidzili!"
Bohaterów w "Zbrodni i karze" mamy wielu, z początku ciężko rozróżnić kto jest kim, ale po pewnym czasie jeden bohater nie myli się z drugim.
Raskolnikow, czyli postać, o której można pisać i pisać to bohater perfekcyjnie poprowadzony. Rodion nie raz mnie zszokował, wywołał uśmiech na mojej twarzy, sprawił, że chciałam powiedzieć, żeby zmienił swoje zachowanie i stosunek do innym ludzi. Nie mogę jednoznacznie określić postaci Raskolnikowa, z jednej strony potępiam go za popełnienie zbrodni i za jego teorię, ale z drugiej strony szanuje jego dobroć i inteligencje.
Sonia, święta grzesznica, jest postacią intrygującą. Urzekła mnie swoją delikatnością i niewinnością oraz silnym charakterem.
Każda postać w "Zbrodni i karze" wnosi coś ciekawego do historii. Dostojewski tworzy swoich bohaterów, tak że ciężko jest określić czy kogoś się lubi czy nienawidzi, bo postaci łączą w sobie wiele sprzecznych cech.
"Kłamstwo - to rzecz pożyteczna, gdyż wiedzie do prawdy."
Ukazanie zbrodni z innej perspektywy było genialnym posunięciem. Zazwyczaj w książkach z wątkiem kryminalnym razem z bohaterem odkrywamy kto popełnił zbrodnię, tutaj sytuacja jest całkowicie inna. Jesteśmy przy popełnieniu przestępstwa przez Rodiona, poznajemy psychikę bohatera po morderstwie i widzimy co robi zbrodniarz, aby pogodzić się z popełnionym przestępstwem. Chociaż u Raskolnikowa wyrzuty sumienia nie są do końca wyrzutami sumienia.
Rzeczywistość petersburska została ukazana od tej biedniejszej strony. Nie wiemy jak żyją bogacze, w "Zbrodni..." widzimy jak biedota walczyła o przetrwanie kolejnych dni.
Niektóre sceny mnie nudziły, co przyznaje bez bicia, gdyby ich nie było nie byłabym zawiedziona. A o pewnych sytuacjach z chęcią bym przeczytała, na przykład bardzo zainteresowałaby mnie rozmowa Duni i Soni o Raskolnikowie, ale z treści książki dowiedziałam się tylko, że rozmowa między kobietami się odbyła, nic więcej.
"Wszystko by oddał, żeby być sam, ale czuł, że ani jednej chwili nie wytrzyma w samotności."
%0
Recenzja znajduje się także na blogu: http://recenzentka-carrie.blogspot.com
O "Zbrodni i karze" słyszał każdy, nawet ludzie, którzy nie przepadają za czytaniem książek wiedzą, że istnieje powieść o tytule "Zbrodnia i kara". Dlaczego historia stworzona przez Dostojewskiego jest tak znana? Odpowiedź jest prosta! "Zbrodnia..." to klasyk literatury rosyjskiej i światowej.
...
Recenzja znajduje się także na blogu: http://recenzentka-carrie.blogspot.com/
"Dary Anioła" to jedna z moich ulubionych serii, dzięki historii Jace'a i Clary pokochałam czytać i do tej serii zawsze będę miała ogromny sentyment. Gdy na bibliotecznej półce zobaczyłam "Miasto zagubionych dusz" po prostu musiałam zabrać książkę pani Clare do domu.
"- Czy twój wewnętrzny wampir różni się od... zewnętrznego?
- Zdecydowanie. Chce, żebym nosił koszule rozpięte do pępka i fedorę. Walczę z tym.
-Więc twój wewnętrzny wampir jest Magnusem?"
Znacie to uczucie, kiedy czytacie książkę autora, którego tak dobrze znacie, że rozpoznalibyście, że to jego książka z największą łatwością? Czujecie się wtedy jak w domu? Ja właśnie tak się czułam, czytając "Miasto zagubionych dusz", od pierwszych stron miałam wrażenie, że wróciłam w znajome miejsce.
Styl pani Clare jak zawsze jest cudowny. Nie potrafię napisać złego słowa na tę autorkę. To w jaki sposób pani Cassandra opisuje uczucia i wydarzenia jest po prostu wspaniały. Z łatwością można wczuć się w sytuacje
Recenzja znajduje się także na blogu: http://recenzentka-carrie.blogspot.com/
"Dary Anioła" to jedna z moich ulubionych serii, dzięki historii Jace'a i Clary pokochałam czytać i do tej serii zawsze będę miała ogromny sentyment. Gdy na bibliotecznej półce zobaczyłam "Miasto zagubionych dusz" po prostu musiałam zabrać książkę pani Clare do domu.
"- Czy twój wewnętrzny...
2014-03-31
Nie wiem czy jest osoba, która nigdy nie słyszała o "Mistrzu i Małgorzacie", każdemu przynajmniej tytuł obił się o uszy. O książce Bułhakowa słyszałam wiele dobrego, więc miałam ją w dalekich planach... Moje zamiary przyśpieszyła nauczycielka języka polskiego, która postanowiła doliczyć powieść do lektur na ten rok (w końcu klasa humanistyczna). Jako, że do szkolnych lektur podchodzę z rezerwą (ciężko mi się je czyta) z pewnymi obawami zaczęłam czytać "Mistrza..."
"Kryje się coś niedobrego w mężczyznach, którzy unikają wina, gier, towarzystwa pięknych kobiet i ucztowania. Tacy ludzie albo są ciężko chorzy, albo w głębi duszy nienawidzą otoczenia."
Styl Bułhakowa jest... bardzo specyficzny. Z początku miałam trudności, aby się do niego przyzwyczaić, ale im dalej w las, tym było lepiej. Bułhakow pisze po mistrzowsku - trzeba to przyznać. Długie i bardzo wylewne opisy pozwalają: wczuć się w klimat Moskwy lat dwudziestych i lepiej zrozumieć bohaterów.
Nie można powiedzieć, że sposób w jaki pisze Bułhakow jest prosty. Jest zawiły i skomplikowany, trzeba się skupić, aby dobrze wczuć się w opowiadaną historie.
"Któż to ci powiedział, że nie ma już na świecie prawdziwej, wiernej, wiecznej miłości? A niechże wyrwą temu kłamcy jego plugawy język!"
Ilość bohaterów może przeszkadzać i muszę się przyznać, że czasami musiałam zastanowić się dwa razy, aby przypomnieć sobie kto jest kim. Długie i skomplikowane nazwiska nie ułatwiały sprawy, trudno było mi je zapamiętać.
Najlepiej utrwalili mi się w pamięci bohaterowie, którzy przewijali się najczęściej, czyli Iwan Bezdomny, któremu trochę namieszali w psychice, ale który był niezwykle zabawnym osobnikiem; bohaterów tytułowych, czyli Mistrza, który moim skromnym zdaniem był trochę za bardzo nieporadny i Małgorzatę, która w moim odczuciu była trochę za ciut przewrażliwiona na punkcie Mistrza i za bardzo wszystko przeżywała.
Bezapelacyjnie najlepszymi istotami (tak, istotami) występującymi w powieści były diabły i Hella. Woland i jego świta od razu skradli moje serce. Miejscami byli bardzo komiczni, ale przede wszystkim pokazywali, że ktoś kto z natury powinien być zły wcale taki nie jest. Oczywiście, Woland w swoich działaniach miał konkretny cel, ale jednak w tym co robił pokazał tą lepszą stronę diabła.
"– To wódka? – słabym głosem zapytała Małgorzata.(...)
– Na litość boską, królowo – zachrypiał – czy ośmieliłbym się nalać damie wódki? To czysty spirytus."
"Mistrz i Małgorzata" pokazuje jak wyglądało życie w komunistycznej Rosji. Aresztowania, zniknięcia ludzi, donosicielstwo, wywożenie ludzi do zakładów psychiatrycznych były na porządku dziennym. Takie zdarzenia w tamtych czasach nie robiły na nikim większego wrażenia.
Pisarz w doskonały sposób ośmiesza system panujący w Rosji. Postacie diabelskie idealnie dopasowały się do moskiewskiej rzeczywistości i w perfekcyjny sposób pokazały wady komunizmu.
Wplecenie do historii wątku Piłata i Jeszui Ha-Nocri było ciekawym posunięciem, ale mi wydarzenia z Jeruszaleim nie za bardzo przypadły do gustu. Nie nudziłam się tak bardzo, że walczyłam ze snem, ale nie interesowałam się procuratorem tak bardzo jak Wolandem, Mistrzem, Małgorzatą, Behemotem, Korowiowem...
"To fakt. A fakty to najbardziej uparta rzecz pod słońcem."
"Mistrz i Małgorzata" to bez wątpienia klasyk w literaturze. Powieść Bułhakowa zasłużyła na wszystkie pozytywne recenzje jakimi została obsypana. Nie wszystko mi się podobało, ale prawda jest taka, że nikomu nie da się dogodzić w stu procentach.
Nie wiem jak odebrałabym tę książkę, gdyby nie była moją lekturą, może nie zrozumiałam jej tak dobrze. Omawianie "Mistrza..." na lekcji dużo mi dało i pomogło lepiej zrozumieć dzieło Bułhakowa.
Możliwe, że przeczytam książkę jeszcze raz, gdy będę starsza, aby spróbować dostrzec to co teraz pomogła dostrzec mi nauczycielka języka polskiego.
Moja ocena: 8/10
Recenzja znajduje się także na blogu: http://recenzentka-carrie.blogspot.com
Nie wiem czy jest osoba, która nigdy nie słyszała o "Mistrzu i Małgorzacie", każdemu przynajmniej tytuł obił się o uszy. O książce Bułhakowa słyszałam wiele dobrego, więc miałam ją w dalekich planach... Moje zamiary przyśpieszyła nauczycielka języka polskiego, która postanowiła doliczyć powieść do lektur na ten rok (w końcu klasa humanistyczna). Jako, że do szkolnych lektur...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo tohttp://recenzentka-carrie.blogspot.com/2013/09/miasto-kosci-cassandra-clare.html
http://recenzentka-carrie.blogspot.com/2013/09/miasto-kosci-cassandra-clare.html
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-03-29
http://recenzentka-carrie.blogspot.com/2014/03/geneza-jessica-khoury.html
http://recenzentka-carrie.blogspot.com/2014/03/geneza-jessica-khoury.html
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
http://recenzentka-carrie.blogspot.com/2013/06/ruiny-gorlanu-john-flanagan.html
http://recenzentka-carrie.blogspot.com/2013/06/ruiny-gorlanu-john-flanagan.html
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to