-
ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel17
-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik272
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Biblioteczka
2023-06-20
2023-05
2022-12-27
RZEKO MATKO, GORZKIE JEST TWOJE MLEKO
Nil – najdłuższa rzeka świata. To na jej brzegach rozkwitła niegdyś fascynująca, egipska cywilizacja. To jej źródeł szukali z niezwykłą zaciętością liczni podróżnicy. Obecna rzeczywistość ma jednak niewiele wspólnego z romantyczną legendą, z czego zdamy sobie doskonale sprawę, kiedy sięgniemy po książkę Xaviera Aldekoa – "Dzieci Nilu".
"Nil to nie rzeka – pisze autor – Nil to coś znacznie więcej. Najdłuższa z afrykańskich rzek jest sercem setek wiosek i niestrudzonym świadkiem wzlotów i upadków najpotężniejszych dynastii faraonów. Wypływa z głębi Afryki i przez 6650 wije się wśród gór, rozlewisk i pustyni, aż docieka do Morza Śródziemnego. Nazwa rzeki przywołuje sekrety ukryte w piramidach czy podziemnych komnatach i karmi dumę tysiącletnich cywilizacji, które do dziś walczą o swoje przetrwanie. W starożytnym Egipcie rzeka, która nie boi się Sahary, była nawet czczona jako bóstwo zwane Hapi, jej koryto zaś uznawano za centrum świata."
Wokół rzeki nadal tętni życie, jest to jeden z najgęściej zaludnionych regionów świata. Szacuje się bowiem, że na tym wąskim paśmie pośród pustyni zamieszkuje 96 procent mieszkańców Egiptu. Nic dziwnego, że dorzeczu Nilu, leżące w obarczonej trudną przeszłością kolonialną Afryce, daleko do rajskich ogrodów.
Xavier Aldekoa zaczyna swoją podróż przez Afrykę od Ugandy, podróżuje przez Sudan Południowy, Etiopię i Sudan, a kończy ją w Egipcie. Reporter kreśli wprawdzie przed czytelnikiem tło polityczne toczących region konfliktów, jednak skupia się przede wszystkim na historiach ludzi – dzieci Nilu. Uważnie słucha ich opowieści, każdego z rozmówców obdarzając uwagą i szacunkiem. Równocześnie jego poczucie humoru i dystans do własnej osoby sprawiają, że jego relację czyta się tym ciekawiej.
Nie da się jednak ukryć, że podróż do źródeł Nilu jest doświadczeniem trudnym i bolesnym. Szczególnie ciężko czyta się o dzieciach, wcielanych w młodym wieku do armii, zmuszanych do zabijania, o dzieciach, którym wojna odebrała bliskich i perspektywy na przyszłość. Co czeka kontynent, który w tak wczesnym wieku odziera z wszelkich złudzeń swoje potomstwo? Historia Grace, która uciekła przed wojenną zawieruchą i pragnie z wszelkich sił się uczyć, wydaje się niestety dość odosobniona, a promyk nadziei, którą z sobą niesie, pozostaje dość słaby.
Dla reportera podróż przez wspomniane wyżej kraje niesie ze sobą spore ryzyko. Wszechobecna korupcja, ciągłe zagrożenie ze strony uzbrojonych bandytów – elementy te sprawiają, że postać narratora opowieści zyskuje jeszcze mocniejsze umowoanie w historii. Jego osobista relacja staje się szalenie ważna dla czytelnika, który z oczywistych względów nigdy w niektóre rejony nie wyruszy.
Osobiście najbardziej zdziwiła mnie sytuacja, panująca w Egipcie. Nie sądziłam, że tamtejsza branża turystyczna znajduje się w tak dużym kryzysie, a sytuacja ekonomiczna ludności tak bardzo pogorszyła się przez spadek liczby odwiedzających. Wyprawa do krainy Sfinksa nie będzie więc polegać tylko i wyłącznie na kontemplacji piękna monumentalnych budowli (a i te trzeba było przenosić z miejsca na miejsce przy okazji budowy Wysokiej Tamy Asuańskiej, co łatwym zadaniem oczywiście nie było).
Jeśli miałabym pokusić się o kilka słów podsumowania, napiszę, że moim zdaniem warto czytać o Afryce. Reportaże z podróży po tym kontynencie mogą być niełatwe, budzić niepokój i smutek, ale pozwalają zbudować obraz światy, który bez tego elementu układanki byłby niepełny. I dlatego "Dzieci Nilu" również będę gorąco polecać.
RZEKO MATKO, GORZKIE JEST TWOJE MLEKO
Nil – najdłuższa rzeka świata. To na jej brzegach rozkwitła niegdyś fascynująca, egipska cywilizacja. To jej źródeł szukali z niezwykłą zaciętością liczni podróżnicy. Obecna rzeczywistość ma jednak niewiele wspólnego z romantyczną legendą, z czego zdamy sobie doskonale sprawę, kiedy sięgniemy po książkę Xaviera Aldekoa – "Dzieci...
2018-05
Nie chcę przedstawiać się jako znawca Cabré, ponieważ dopiero zaczynam przygodę z jego prozą. “Podróż zimowa”, najnowsza (chociaż pisana dużo wcześniej) książka tego autora, utwierdziła mnie w przekonaniu, że sięgać po kolejne pozycje warto. Zbiór 14 opowiadań jest bowiem dziełem kompletnym, przemyślanym i spójnym. Nie będzie odkrywczym stwierdzenie, że dana forma literacka jest szalenie trudna, niewdzięczna i wymaga niemałego kunsztu. Potwierdził to sam Cabré, który stwierdził: “(...) żyć w granicach opowiadania to jakby spędzić całe życie w jednym z tych japońskich hoteli, które przypominają komorę dekompresacyjną nurków głębinowych”.
Tytuł nawiązuje do zbioru pieśni Shuberta, a motywy muzyczne będą pojawiać się w książce wielokrotnie. Cabré z wielką swobodą przeplata wątki ze świata sztuki oraz ludzkie namiętności, pragnienie miłości i żądzę zysku. Każda historia to inny odcień emocji, jakby autor, znakomity wirtuoz, chciał nadać uczuciom odpowiednią tonację, dostroić je według własnej woli. Są więc w zbiorze poruszające opowieści, przywołujące temat Holocaustu bądź utraconej miłości. Jest dużo przewrotnego, błyskotliwego, niekiedy czarnego humoru - jak w opowiadaniu o tropiących się wzajemnie mordercach. Jest w końcu satysfakcja czytelnicza, kiedy różne elementy tej nieoczywistej układanki zaczynają do siebie pasować. Powiązania okazuję się niezwykle subtelne, lecz dają poczucie kompletności przedstawionego świata.
Wiem, że porównanie, które przychodzi mi na myśl, można uznać za zbyt śmiałe, zbyt odległe. Ledwo zauważalne relacje między poszczególnymi historiami były dla mnie jednak elementem często spotykanym u Davida Mitchella. Nawet jeśli łatwo da się podważyć zauważone przeze mnie analogie, sposób oddziaływania dzieł obu pisarzy na czytelnika okazał się dla mnie osobiście bardzo zbliżony. Niczym muzyczna podróż (bo u Mitchella wątków muzycznych też dużo) poprzez odległe tematycznie rejony, które w końcu zbliżały się do siebie. Dobre i wartościowe doświadczenie.
https://www.facebook.com/PiknikNaSkrajuKsiazki/
Nie chcę przedstawiać się jako znawca Cabré, ponieważ dopiero zaczynam przygodę z jego prozą. “Podróż zimowa”, najnowsza (chociaż pisana dużo wcześniej) książka tego autora, utwierdziła mnie w przekonaniu, że sięgać po kolejne pozycje warto. Zbiór 14 opowiadań jest bowiem dziełem kompletnym, przemyślanym i spójnym. Nie będzie odkrywczym stwierdzenie, że dana forma literacka...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-06
Dyskomfort. Tak mogłabym określić uczucie, jakie towarzyszyło mi podczas lektury danej książki. Podobnego wrażenia doznaje człowiek, który usłyszy zgrzyt kredy o szkolną tablicę. Miałam niekiedy zbliżone odczucia, kiedy oglądałam hiszpańskie horrory w stylu "Sierocińca". Gdybym miała strzelać, powiedziałabym, że "Z cienia" napisał Hiszpan. Nie pomyliłabym się. Almodóvar też potrafi niepokoić i robi to dobrze. W tym wypadku zachwytu niestety nie było.
Dlaczego dotrwałam do końca? Byłam ciekawa rozwiązań fabularnych, jakie zastosuje autor. Oczywiście, opowieść jest dość nietypowa, jeśli chociażby o sposób narracji chodzi. Niestety jej absurdalność i sztuczność mocno mnie drażniły. Historie bohaterów nie wzruszyły mnie specjalnie. Być może owa dziwność okazała się głównym winowajcą.
Wytrwałam, ale następnym razem przeznaczę czas na inną, ciekawszą lekturę.
https://www.facebook.com/PiknikNaSkrajuKsiazki/
Dyskomfort. Tak mogłabym określić uczucie, jakie towarzyszyło mi podczas lektury danej książki. Podobnego wrażenia doznaje człowiek, który usłyszy zgrzyt kredy o szkolną tablicę. Miałam niekiedy zbliżone odczucia, kiedy oglądałam hiszpańskie horrory w stylu "Sierocińca". Gdybym miała strzelać, powiedziałabym, że "Z cienia" napisał Hiszpan. Nie pomyliłabym się. Almodóvar też...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-08
Czy można jednocześnie dać uwieść się książce i pozostać obojętnym na jej uroki? Nie jestem pewna, czy takie dziwy są możliwe. Przyznać natomiast muszę, że długo zastanawiałam się nad oceną najbardziej znanego dzieła Cabré.
Mam słabość do podobnych książek, w których historie różnych ludzi splatają się ze sobą na przestrzeni kilku epok. Intelektualna, frapująca układanka - tym trudniejsza, że autor bez ostrzeżenia przeskakuje z jednej historii do kolejnej. Nie oszczędza czytelnika, pogrywa sobie z nim swobodnie oraz niejednokrotnie perfidnie. Zostawia ślady, które odbiorca musi wychwytywać i tropić w opowieściach różnych bohaterów. Niezwykle cenne skrzypce, medalik, rękopisy - ludzie odchodzą, one pozostają. Zmieniają tylko właścicieli - zachłannych, ogarniętych obsesją, mogących dopuścić się najokrutniejszych czynów, by wejść w posiadanie danego przedmiotu.
Nie jest tajemnicą, że Cabré snuje refleksję na temat natury zła, nad tym grzechem pierworodnym, od którego nie sposób uciec, a który przechodzi z ojca na syna. Czy udaje się pisarzowi rozwiązać zagadkę ludzkiego okrucieństwa? Trudno stwierdzić. Trochę mam do autora "Wyznaję" pretensję za to, że w pewnym momencie wrzuca czytelnika w epicentrum bestialstwa i okropności. Odnoszę drobne wrażenie, że jest to zabieg celowy, podszyty nutą emocjonalnego szantażu i na myśl przychodzi mi od razu "Muzyka plaży" Pata Conroy'a. Nie lubię być w podobny sposób manipulowana, chociaż oczywiście dzieło Cabré cenię o wiele bardziej.
"Wyznaję" jawiło mi się momentami jako piękne, starannie wystudiowane dzieło malarstwa akademickiego. Wszystko przemyślane, zaplanowane, lśniące i czarujące, lecz nieco zbyt syntetyczne i sterylne. Czy wrażania te są w jakiś sposób uzasadnione?
Skoro już sobie ponarzekałam, mogę wszem i wobec wyznać, że dałam się uwieść. Tak, pochłonęłam tę książkę w kilka dni. Tak, sprawiła mi ogromną przyjemność. I nie będę już się zastanawiać, czy to arcydzieło - prawdziwe złoto, czy jedynie czcze błyskotki. Chwilami trzeba pozwolić, żeby miarą dzieła pozostała radość, jaką daje jego czytanie.
https://www.facebook.com/PiknikNaSkrajuKsiazki/
Czy można jednocześnie dać uwieść się książce i pozostać obojętnym na jej uroki? Nie jestem pewna, czy takie dziwy są możliwe. Przyznać natomiast muszę, że długo zastanawiałam się nad oceną najbardziej znanego dzieła Cabré.
Mam słabość do podobnych książek, w których historie różnych ludzi splatają się ze sobą na przestrzeni kilku epok. Intelektualna, frapująca układanka...
2019-04-22
2019-07-13
NAJTRUDNIEJ JEST ZACZĄĆ SIĘ STARZEĆ
To nie ja. Ale czy jestem osobą, którą jestem teraz: żoną i matką, drżącą o zdrowie swojego dziecka? Czy może ta prawdziwa ja to nastolatka, studentka, ukryta głęboko pod skorupą nawarstwiających się codziennych obowiązków? Zaczynam od takiej oto osobistej refleksji, do której skłonił mnie zbiór opowiadań Karmele Jaio, ponieważ te krótkie formy, opowiadające o rzeczach prostych i przyziemnych w sposób szczery i bezpretensjonalny, głęboko mnie poruszyły.
Kiedy wracam do nich myślami, ciężko mi wyróżnić jedno z nich, które uznałabym za najlepsze. Owe opowieści o kobietach, stojących na progu starzenia się, mienią mi się przed oczami niczym barwny patchwork – różnorodny, lecz i spójny równocześnie. Całkiem możliwe, że na moje postrzeganie powyższego zbioru wpływ ma mój wiek oraz sytuacja, w jakiej się znajduję. Jestem jednak pewna, że historie te przemówią również do starszych i młodszych, zarówno kobiet, jak i niektórych mężczyzn.
Wracam także myślami do Virginii Woolf i jej "Własnego pokoju". W wydanej po raz pierwszy w 1929 roku książce pisarka zauważa, że kobietom do odniesienia sukcesów nie brakuje często talentu, lecz niezależności ekonomicznej i tytułowego "własnego pokoju". Bohaterki "To nie ja" to częstokroć również kobiety niezrealizowane, którym obowiązki wobec męża i dzieci uniemożliwiają podjęcie aktywności zawodowej i twórczej. Nierzadko ich zainteresowania artystyczne są deprecjonowane, a one same muszą schować pędzel i pióro do szafy, wyrzucić stare płótna z czasu studiów.
Karmele Jaio, baskijska powieściopisarka, z wprawą godną Vermeera wymalowuje całą gamę różnych emocji w tych krótkich, momentami nieco klaustrofobicznych formach. Często ogranicza się do zamkniętych przestrzeni: domów, mieszkań, placów zabaw. Opowiada o fantazjach erotycznych kobiet, ich potrzebie podobania się, marzeniu o ucieczce, trosce o dzieci, przemocy domowej. Podejmowane przez nią tematy są niekiedy bardziej frywolne (kiedy pisze o poszukiwaniach stanika), jak i poważne (gdy opowiada o ucieczka przed znęcającym się nad rodziną mężem), lecz żadna z opowieści nie staje się przez to błaha i nieważna.
Przy równie krótkich formach łatwo popaść w banał, przerysować szczegóły. Autorka "To nie ja" umiejętnie wystrzega się podobnych błędów. W jej opowiadaniach jest miejsce na smutek, wzruszenie i uśmiech. Zręcznie żongluje ona elementami poważnymi i humorystycznymi. Jednym słowem, te krótkie historie to znakomita odskocznia od codzienności.
Jeśli pojęcie katharsis coś jeszcze w tym świecie znaczy, to spotkanie z prozą Karmele Jaio dostarczyło mi podobnego rodzaju "oczyszczenia". Nie wiem, czy pokusiłabym się tym samym o lepszą rekomendację. Naprawdę warto sięgnąć po tą prostą, lecz przejmującą i zapadającą w pamięć prozę.
NAJTRUDNIEJ JEST ZACZĄĆ SIĘ STARZEĆ
więcej Pokaż mimo toTo nie ja. Ale czy jestem osobą, którą jestem teraz: żoną i matką, drżącą o zdrowie swojego dziecka? Czy może ta prawdziwa ja to nastolatka, studentka, ukryta głęboko pod skorupą nawarstwiających się codziennych obowiązków? Zaczynam od takiej oto osobistej refleksji, do której skłonił mnie zbiór opowiadań Karmele Jaio, ponieważ te...