-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński4
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać352
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik15
Biblioteczka
2022-08-29
2020-12-14
2020-08-21
2017
2018-05
2018-05
Jeśli usłyszycie, że na rynku wydawniczym pojawiła się książka, w której kobiety zyskują nadprzyrodzoną moc i zaczynają razić mężczyzn piorunami, zapewne podobny pomysł wyda się Wam idiotyczny. Niestety muszę przyznać Wam wtedy rację - on naprawdę jest idiotyczny i żaden zabieg, zastosowany przez autorkę, nie jest w stanie go uratować. Margaret Atwood firmuje "Siłę" zwrotem "Elektryzujące!". Owszem, elektryczności tu nadspodziewanie dużo, lecz żadna iskra nie przeskoczyła w mym sercu w trakcie lektury. O ironio, losy bohaterek były mi tak obojętne niczym przysłowiowy zeszłoroczny śnieg.
Pomysł, żeby stworzyć świat, w którym władzę przejmują kobiety, nie jest zbytnio oryginalny, lecz na pewno dałby się obronić. Mogłaby wyjść z tego rozrywka na przyzwoitym poziomie. Szkoda, że zamiast tego otrzymaliśmy opowieść całkowicie pozbawioną polotu, poczucia humoru, z płaskimi, nijakimi bohaterami i (miejscami) religijnym bełkotem. Niech już nawet kobiety ciskają gromami na prawo, lewo (takie babskie wersje mitycznych Zeusów), ale niech to będzie uczynione z przymrużeniem oka. Jak na poważnie brać świat, w którym kobiety zmieniają się z dnia na dzień w elektryczne węgorze?
Jeśli chcecie fantastyki na przyzwoitym poziomie z dobrymi postaciami kobiecymi, sięgnijcie po Trylogię Pękniętej Ziemi Jemisin. Główne bohaterki jej powieści to silne, wiarygodne babki. Nawet jeśli nie uznaję "Piątej pory roku" i dalszych części za dzieła wybitne, to przynajmniej tamtejszy świat okazuje się o wiele bardziej spójny i wielowymiarowy.
W "Sile" zaintrygowało mnie jedynie zakończenie, ewidentnie nawiązujące do "Opowieści podręcznej". Mogłabym pokusić się o stwierdzenie, że całość jest w pewien sposób odwróceniem historii napisanej przez Atwood. Obawiam się jednak, że w najmniejszym stopniu nie dorównuje dziełu kanadyjskiej pisarki. Z czystym sumieniem nie polecam.
https://www.facebook.com/PiknikNaSkrajuKsiazki/
Jeśli usłyszycie, że na rynku wydawniczym pojawiła się książka, w której kobiety zyskują nadprzyrodzoną moc i zaczynają razić mężczyzn piorunami, zapewne podobny pomysł wyda się Wam idiotyczny. Niestety muszę przyznać Wam wtedy rację - on naprawdę jest idiotyczny i żaden zabieg, zastosowany przez autorkę, nie jest w stanie go uratować. Margaret Atwood firmuje...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-08
Czy można jednocześnie dać uwieść się książce i pozostać obojętnym na jej uroki? Nie jestem pewna, czy takie dziwy są możliwe. Przyznać natomiast muszę, że długo zastanawiałam się nad oceną najbardziej znanego dzieła Cabré.
Mam słabość do podobnych książek, w których historie różnych ludzi splatają się ze sobą na przestrzeni kilku epok. Intelektualna, frapująca układanka - tym trudniejsza, że autor bez ostrzeżenia przeskakuje z jednej historii do kolejnej. Nie oszczędza czytelnika, pogrywa sobie z nim swobodnie oraz niejednokrotnie perfidnie. Zostawia ślady, które odbiorca musi wychwytywać i tropić w opowieściach różnych bohaterów. Niezwykle cenne skrzypce, medalik, rękopisy - ludzie odchodzą, one pozostają. Zmieniają tylko właścicieli - zachłannych, ogarniętych obsesją, mogących dopuścić się najokrutniejszych czynów, by wejść w posiadanie danego przedmiotu.
Nie jest tajemnicą, że Cabré snuje refleksję na temat natury zła, nad tym grzechem pierworodnym, od którego nie sposób uciec, a który przechodzi z ojca na syna. Czy udaje się pisarzowi rozwiązać zagadkę ludzkiego okrucieństwa? Trudno stwierdzić. Trochę mam do autora "Wyznaję" pretensję za to, że w pewnym momencie wrzuca czytelnika w epicentrum bestialstwa i okropności. Odnoszę drobne wrażenie, że jest to zabieg celowy, podszyty nutą emocjonalnego szantażu i na myśl przychodzi mi od razu "Muzyka plaży" Pata Conroy'a. Nie lubię być w podobny sposób manipulowana, chociaż oczywiście dzieło Cabré cenię o wiele bardziej.
"Wyznaję" jawiło mi się momentami jako piękne, starannie wystudiowane dzieło malarstwa akademickiego. Wszystko przemyślane, zaplanowane, lśniące i czarujące, lecz nieco zbyt syntetyczne i sterylne. Czy wrażania te są w jakiś sposób uzasadnione?
Skoro już sobie ponarzekałam, mogę wszem i wobec wyznać, że dałam się uwieść. Tak, pochłonęłam tę książkę w kilka dni. Tak, sprawiła mi ogromną przyjemność. I nie będę już się zastanawiać, czy to arcydzieło - prawdziwe złoto, czy jedynie czcze błyskotki. Chwilami trzeba pozwolić, żeby miarą dzieła pozostała radość, jaką daje jego czytanie.
https://www.facebook.com/PiknikNaSkrajuKsiazki/
Czy można jednocześnie dać uwieść się książce i pozostać obojętnym na jej uroki? Nie jestem pewna, czy takie dziwy są możliwe. Przyznać natomiast muszę, że długo zastanawiałam się nad oceną najbardziej znanego dzieła Cabré.
Mam słabość do podobnych książek, w których historie różnych ludzi splatają się ze sobą na przestrzeni kilku epok. Intelektualna, frapująca układanka...
2018-12-07
2019-01
Zainteresowanych zapraszam do oficjalnej recenzji. Poniżej wklejam jej fragment:
Czy można przekazać prawdę o czasach, które odeszły dawno w przeszłość? Wiele razy trafiałam na powieści historyczne, w których wyczuwałam głęboko ukryty fałsz. Oddanie realiów minionych epok wydawało mi się zadaniem karkołomnym, wręcz niemożliwym. Nic dziwnego, że „Nawrócona” Stefana Hertmansa od razu mnie zaciekawiła. Losy głównej bohaterki opowiedziane zostają bowiem z perspektywy podążającego jej śladem badacza. To on zbiera pieczołowicie dokumenty, jakie pozostały po tej żyjącej w XI wieku kobiecie, to on składa jej historię w całość. Dzięki temu zabiegowi losy nawróconej Normandki okazują się opowieścią na wskroś współczesną.
Zainteresowanych zapraszam do oficjalnej recenzji. Poniżej wklejam jej fragment:
Czy można przekazać prawdę o czasach, które odeszły dawno w przeszłość? Wiele razy trafiałam na powieści historyczne, w których wyczuwałam głęboko ukryty fałsz. Oddanie realiów minionych epok wydawało mi się zadaniem karkołomnym, wręcz niemożliwym. Nic dziwnego, że „Nawrócona” Stefana...
2019-05-26
Nie chcę przedstawiać się jako znawca Cabré, ponieważ dopiero zaczynam przygodę z jego prozą. “Podróż zimowa”, najnowsza (chociaż pisana dużo wcześniej) książka tego autora, utwierdziła mnie w przekonaniu, że sięgać po kolejne pozycje warto. Zbiór 14 opowiadań jest bowiem dziełem kompletnym, przemyślanym i spójnym. Nie będzie odkrywczym stwierdzenie, że dana forma literacka jest szalenie trudna, niewdzięczna i wymaga niemałego kunsztu. Potwierdził to sam Cabré, który stwierdził: “(...) żyć w granicach opowiadania to jakby spędzić całe życie w jednym z tych japońskich hoteli, które przypominają komorę dekompresacyjną nurków głębinowych”.
Tytuł nawiązuje do zbioru pieśni Shuberta, a motywy muzyczne będą pojawiać się w książce wielokrotnie. Cabré z wielką swobodą przeplata wątki ze świata sztuki oraz ludzkie namiętności, pragnienie miłości i żądzę zysku. Każda historia to inny odcień emocji, jakby autor, znakomity wirtuoz, chciał nadać uczuciom odpowiednią tonację, dostroić je według własnej woli. Są więc w zbiorze poruszające opowieści, przywołujące temat Holocaustu bądź utraconej miłości. Jest dużo przewrotnego, błyskotliwego, niekiedy czarnego humoru - jak w opowiadaniu o tropiących się wzajemnie mordercach. Jest w końcu satysfakcja czytelnicza, kiedy różne elementy tej nieoczywistej układanki zaczynają do siebie pasować. Powiązania okazuję się niezwykle subtelne, lecz dają poczucie kompletności przedstawionego świata.
Wiem, że porównanie, które przychodzi mi na myśl, można uznać za zbyt śmiałe, zbyt odległe. Ledwo zauważalne relacje między poszczególnymi historiami były dla mnie jednak elementem często spotykanym u Davida Mitchella. Nawet jeśli łatwo da się podważyć zauważone przeze mnie analogie, sposób oddziaływania dzieł obu pisarzy na czytelnika okazał się dla mnie osobiście bardzo zbliżony. Niczym muzyczna podróż (bo u Mitchella wątków muzycznych też dużo) poprzez odległe tematycznie rejony, które w końcu zbliżały się do siebie. Dobre i wartościowe doświadczenie.
https://www.facebook.com/PiknikNaSkrajuKsiazki/
Nie chcę przedstawiać się jako znawca Cabré, ponieważ dopiero zaczynam przygodę z jego prozą. “Podróż zimowa”, najnowsza (chociaż pisana dużo wcześniej) książka tego autora, utwierdziła mnie w przekonaniu, że sięgać po kolejne pozycje warto. Zbiór 14 opowiadań jest bowiem dziełem kompletnym, przemyślanym i spójnym. Nie będzie odkrywczym stwierdzenie, że dana forma literacka...
więcej Pokaż mimo to