rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Mam wiele do zarzucenia tej książce. Po pierwsze bardzo męcząca narracja - widzę po opiniach, że niektórzy nazywają ją "poetycką" i uważają za atut, więc najwyraźniej opinia tu zależy od oczekiwań i preferencji. Dla mnie brzmiała miejscami zbyt wyniośle i nużyły mnie długie zdania złożone, obszerne na cały akapit, równoważniki zdań wyrwane z kontekstu. Być może nie byłoby tak źle, gdyby chociaż sama fabuła była porywająca, albo główna bohaterka, której losy śledzimy, co najmniej znośna...

Tytułowa, bezimienna kobieta, nie obudziła ani mojej sympatii, ani współczucia, ani zrozumienia, a w jej rozciągniętych na dziesiątki stron przemyśleniach nie było nic odkrywczego. Opisywała inne kobiety i mężczyzn, patrząc na nich z góry, z pogardą, coś jak syndrom "specjalnego płatka śniegu", naprawdę koszmar. Dodatkowo przedstawienie jej postaci jest dla mnie mocno niespójne. W jednym momencie opisywana jest jako szara myszka zerkająca ukradkiem na swojego księcia z bajki, a w drugim jako mega atrakcyjna lisica. Jej wewnętrzne przeżycia nie były opisane w wiarygodny sposób, przez co patrzyłam na nią zero-jedynkowo - była dla mnie jednoznacznie zła i tutaj chyba spotkało mnie największe rozczarowanie. Liczyłam, że będzie to książka bardziej przedstawiająca to, że w każdym z nas jest odrobina dobra i zła.

Ciąg wydarzeń przewidywalny, podobnie jak zmieniające się stopniowo przemyślenia głównej bohaterki. Naprawdę trudno było mi tę książkę skończyć i. z całego serca - nie polecam.

Mam wiele do zarzucenia tej książce. Po pierwsze bardzo męcząca narracja - widzę po opiniach, że niektórzy nazywają ją "poetycką" i uważają za atut, więc najwyraźniej opinia tu zależy od oczekiwań i preferencji. Dla mnie brzmiała miejscami zbyt wyniośle i nużyły mnie długie zdania złożone, obszerne na cały akapit, równoważniki zdań wyrwane z kontekstu. Być może nie byłoby...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Dosłownie wszyscy pierwszoplanowi bohaterowie tak irytujący, że z każdą kolejną stroną odechciewało się czytać. Temat ważny, chwytliwy, bardzo współczesny i ma potencjał - szkoda, że tutaj go zmarnowano.

Wiało nudą i naprawdę bardzo się męczyłam. Przewracałam oczami z każdą kolejną głupią akcją odwaloną przez Tao i dostawałam skoków ciśnienia przy zachowaniu George'a i Williama w stosunku do własnych dzieci.

Dosłownie wszyscy pierwszoplanowi bohaterowie tak irytujący, że z każdą kolejną stroną odechciewało się czytać. Temat ważny, chwytliwy, bardzo współczesny i ma potencjał - szkoda, że tutaj go zmarnowano.

Wiało nudą i naprawdę bardzo się męczyłam. Przewracałam oczami z każdą kolejną głupią akcją odwaloną przez Tao i dostawałam skoków ciśnienia przy zachowaniu George'a i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Zwyczajne życiowe scenariusze opisany w niezwykły sposób. Książka dotyka wielu aspektów miłości, w tym homoseksualnej, niespełnionej, trudnej, do samego siebie. Jest tu wiele ciepła i delikatności, to ciepło i delikatność bije od narracji autorki. Bardzo polecam.

Zwyczajne życiowe scenariusze opisany w niezwykły sposób. Książka dotyka wielu aspektów miłości, w tym homoseksualnej, niespełnionej, trudnej, do samego siebie. Jest tu wiele ciepła i delikatności, to ciepło i delikatność bije od narracji autorki. Bardzo polecam.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Czuć, że autorka wie o czym pisze i że poświęciła lata na stworzenie tej książki. Kilka z zawartych tu opowieści większość z nas doskonale zna - jak na przykład "Brzydkie kaczątko" czy "Dziewczynka z zapałkami", a jednak można z nich wynieść więcej, niż wtedy gdy słyszało się je pierwszy raz.
To momentami była dla mnie lektura pełna emocji, nawet raz czy dwa uroniłam łzę, bo w głębi duszy zawsze czułam się dzikusem i "Biegnąca z wilkami" przyniosła mi w tej sferze ulgę.

Rozumiem, czemu niektórym wydaje się przeciągnięta, bo nie jest to książka łatwa, "na jeden wieczór". Skłania do refleksji, wyciszenia, zastanowienia się nad sobą i nad swoimi "śmierciami", nad przebytą drogą i nad tym, czego tak naprawdę chcemy od życia. Autorka rozbiera opowieści na części pierwsze, analizuje każdy szczegół i daje nam przy tym (czasami bolesną) lekcję.

Gorąco polecam wszystkim kobietom i nie tylko.

Czuć, że autorka wie o czym pisze i że poświęciła lata na stworzenie tej książki. Kilka z zawartych tu opowieści większość z nas doskonale zna - jak na przykład "Brzydkie kaczątko" czy "Dziewczynka z zapałkami", a jednak można z nich wynieść więcej, niż wtedy gdy słyszało się je pierwszy raz.
To momentami była dla mnie lektura pełna emocji, nawet raz czy dwa uroniłam łzę,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Czytało mi się ją przyjemnie, ale faktycznie niektóre błędy są żenujące (jak na przykład stwierdzenie, że "nuna" odnosi się do starszych pań...). Nie wiem, na ile wynikają one z niewiedzy autora, a na ile z polskiego tłumaczenia tej książki.
Momentami przeszkadzał mi też język, ale da się go przeżyć. Autor wgłębił się w temat i to widać, sama książka sprawia wrażenie, jakby napisał ją człowiek faktycznie lubiący BTS. To nie jest garść suchych faktów o zespole - podoba mi się to, że cały jeden rozdział został w całości poświęcony ARMY.

Fanom BTS mogę tę książkę polecić, ale sama nie dam jej do przeczytania nikomu, dopóki nie zrobię stosu notatek na marginesach, gdzie autor (lub tłumacz) się ewidentnie wyłożył ;)

Czytało mi się ją przyjemnie, ale faktycznie niektóre błędy są żenujące (jak na przykład stwierdzenie, że "nuna" odnosi się do starszych pań...). Nie wiem, na ile wynikają one z niewiedzy autora, a na ile z polskiego tłumaczenia tej książki.
Momentami przeszkadzał mi też język, ale da się go przeżyć. Autor wgłębił się w temat i to widać, sama książka sprawia wrażenie, jakby...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Porównanie do sagi Larssona robi tej książce niedźwiedzią przysługę. Nastawiona na mrożącą krew w żyłach historię, na charyzmatycznych bohaterów, na zwroty akcji - dostałam coś innego. Znacznie słabszego.
Największym problemem tej książki jest to, że nie ma postaci, której kibicowalibyśmy od samego początku do końca. Nikt nie wzbudził we mnie ani sympatii, podziwu, jakichkolwiek emocji. Miałam momentami wrażenie, że autorka próbuje wmówić czytelnikowi, co powinien czuć - a nie tak działa dobra literatura. I te rozdziały kończone jak fragment filmu na polsacie, kiedy wjeżdżają reklamy. Serio? Miało to sprawić, że będę jak wariat przerzucać kolejne strony z oczami błyszczącymi z ciekawości? Jeśli tak, efekt był odwrotny od zamierzonego, bo nie lubię, gdy robi się ze mnie debila. Patetycznie kończone rozdziały słowami typu "teraz XYZ wiedział, kto zabił ZYX" wkurzały mnie, bo to sztuczne budowanie napięcia - którego przykro mi, ale nie ma w tej książce.
Może moja opinia byłaby mniej surowa, gdyby z przodu okładki nie pojawiło się nazwisko Larssona i porównanie do Millenium. A tak - wielkie rozczarowanie.

Porównanie do sagi Larssona robi tej książce niedźwiedzią przysługę. Nastawiona na mrożącą krew w żyłach historię, na charyzmatycznych bohaterów, na zwroty akcji - dostałam coś innego. Znacznie słabszego.
Największym problemem tej książki jest to, że nie ma postaci, której kibicowalibyśmy od samego początku do końca. Nikt nie wzbudził we mnie ani sympatii, podziwu,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Zbiory opowiadań są ciężkie do oceny. Zdarzają się takie, że jedno lub dwa opowiadania są przegenialne, a reszta - nijaka. Albo takie, gdzie wszystkie są świetne - oprócz dwóch. Często się z tym spotykałam, że jedno opowiadanie czytałam z zapartym tchem, a w kolejnym - po dwukrotnym przeczytaniu tego samego akapitu nie potrafiłam opowiedzieć, o czym był.

"Księga jesiennych demonów" jest jedyna w swoim rodzaju, idealnie wpisana w mój gust. Każde z opowiadań utrzymywało moją uwagę od deski do deski, wyobraźnia autora i piękny język zachwyciły mnie jak nigdy dotąd.
Wszystkie przejęły mnie w dużym stopniu, chociaż mam oczywiście swoje ulubione - "Wiedźma i wilk", które wzbudziło we mnie wiele emocji, w tym dotkliwe wzruszenie.

To są mroczne historie. Bardzo głęboko badające obszary ludzkiej psychiki - zgodnie z tym, co napisano na okładce. Dla mnie lektura idealnie wpasowana w listopadowy klimat.

Zbiory opowiadań są ciężkie do oceny. Zdarzają się takie, że jedno lub dwa opowiadania są przegenialne, a reszta - nijaka. Albo takie, gdzie wszystkie są świetne - oprócz dwóch. Często się z tym spotykałam, że jedno opowiadanie czytałam z zapartym tchem, a w kolejnym - po dwukrotnym przeczytaniu tego samego akapitu nie potrafiłam opowiedzieć, o czym był.

"Księga...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Mogę tylko piać z zachwytu nad wielkością autora. Nigdy nie lubiłam sci-fi, gdzie dominuje nowoczesność taka, że wszystko jest metalowe, szare, nudne. Card odczarował ten gatunek i to jak wspaniale! Sama "Gra Endera" jeszcze nie skradła mojego serca, ale kolejne części już tak. Uwielbiam psychologię postaci - to, że wszyscy są tacy... ludzcy. Nikt w tej serii nie jest idealny, każdy ma wady, rozterki, problemy i odmienne sposoby ich rozwiązywania. Kocham takie książki. Uwielbiam je. Po czym poznać doskonałą powieść? Gdy podczas jej czytania tak trzęsiesz się z emocji, że odkładasz ją na chwilę, by zrobić rundkę po pokoju, żeby po trzech sekundach móc czytać dalej ;)

"Ksenocyd" jest czymś cudownym też dlatego, że zmusza do myślenia. Czy to, co robią bohaterowie jest słuszne? Czy ludzkość ma prawo decydować o losie innej, inteligentnej formy życia, w imię ocalenia garstki przedstawicieli własnego gatunku? Nie wiem. I to jest takie cudowne, bo podczas czytania książki, kocham czegoś nie wiedzieć. Myśleć, zastanawiać się. Mieć wątpliwości.

Gorąco polecam. Card jest mistrzem.

Mogę tylko piać z zachwytu nad wielkością autora. Nigdy nie lubiłam sci-fi, gdzie dominuje nowoczesność taka, że wszystko jest metalowe, szare, nudne. Card odczarował ten gatunek i to jak wspaniale! Sama "Gra Endera" jeszcze nie skradła mojego serca, ale kolejne części już tak. Uwielbiam psychologię postaci - to, że wszyscy są tacy... ludzcy. Nikt w tej serii nie jest...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Kwiat pustyni. Z namiotu Nomadów do Nowego Jorku Waris Dirie, Cathleen Miller
Ocena 7,4
Kwiat pustyni.... Waris Dirie, Cathle...

Na półkach: , ,

"Uważam, że Bóg stworzył moje ciało wystarczająco doskonałym w takim kształcie, jaki miało po urodzeniu. Potem człowiek obrabował mnie, osłabił i zostawił kaleką. (...) Gdyby Bóg chciał mnie czegoś pozbawić, to po co by to przedtem stworzył?"

Wielokrotnie miałam łzy w oczach, czytając tę książkę. Mój nawał smutku, współczucia, wzruszenia i podziwu potęgowało dodatkowo to, że jest ona napisana na faktach i przedstawia prawdziwą historię Waris Dirie, o której chyba słyszeli już wszyscy. Niezwykła osoba, która przeżyła więcej, niż niejeden (/niejedna) z nas byłby (/byłaby) w stanie przejść.

Żaden fragment z całej tej historii nie jest fragmentem zbędnym. Raz po raz poznajemy wszystko, co ukształtowało Waris taką, jaką się stała - Somalię, kraj opisany przez nią jako cudowny. I z pewnością taki jest, bo jak się okazuje to zupełnie inny świat - w którym nikogo nie obchodzi bogactwo i wyścig szczurów, jedynie życie, od którego bierze się wszystko, bo nie ma się nic. Waris cieszyła się z powrotu do Somalii po tak wielu latach. Jest to coś, co prawdziwie roztraja mi serce - mimo tego, że kultura kraju przysporzyła jej tyle cierpienia, wciąż Waris niesamowicie ją kochała, bo była jej własną, domem, kolebką rodziny. Niech to będzie lekcja dla każdego z nas.

Urzekła mnie osoba tej niezwykłej kobiety. Ma w sobie tyle siły, że gdyby chciała, mogłaby góry przenosić. Może faktycznie siła wyższa kierowała nią i miała dla niej misję - mimo urodzenia w Somalii i przyzwyczajenia do wyższości mężczyzn w swojej kulturze i tak wszystko robiła, jak chciała. Tym sposobem dotarła na sam szczyt i może pomagać innym kobietom z Afryki, a przynajmniej próbować.

Książkę polecam wszystkim, którzy mają otwarty umysł na nowe rzeczy i chcą zdobywać informacje o świecie. "Kwiat pustyni" to prawdziwy gąszcz kulturowy, a przy okazji niezwykle kształcąca i wzruszająca opowieść.

"Uważam, że Bóg stworzył moje ciało wystarczająco doskonałym w takim kształcie, jaki miało po urodzeniu. Potem człowiek obrabował mnie, osłabił i zostawił kaleką. (...) Gdyby Bóg chciał mnie czegoś pozbawić, to po co by to przedtem stworzył?"

Wielokrotnie miałam łzy w oczach, czytając tę książkę. Mój nawał smutku, współczucia, wzruszenia i podziwu potęgowało dodatkowo to,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ta książka walczy ze "Zmierzchem" o miano najgorszej książki, z jaką miałam kiedykolwiek styczność w swoim życiu. Poważnie, jeśli ma się bujną (o zgrozo) wyobraźnię i maksymalnie wczuwa w czytane książki, można nabawić się traumy. To nie jest dla mnie powieść erotyczna, tylko powieść zboczona, niewiarygodna, a do tego beznadziejnie napisana.

Główna bohaterka, 21-letnia kobieta, zachowywała się jak dwunastolatka i w taki też sposób "rozumowała". Za jej sprawą po prostu kisłam czytając większość fragmentów. Samego Greya da się znieść - zdarzają się i gorsi psychopaci w literaturze, no więc spoko. (Co nie zmienia faktu, że Grey to patologia i powinno się go zamknąć w pokoju z białymi ścianami.) Ale ta Anastazja... te jej ochy i achy. Ciągłe, że użyję tutaj uwielbianego przez nią określenia, tylko że w innym kontekście i innym znaczeniu: PIEPRZENIE o tym, jak chce być przez tego swojego Greya dymana + jej nieustanne rumieńce i zgrywanie cnotki... no nie mogę, wysiadam. Rozkłada dla niego nogi o każdej porze dnia i nocy, po czym nazywa to miłością i stwierdza, że nie może bez niego żyć. Od tych orgazmów jej się chyba w głowie pomieszało.

Właściwie to jest taki "Zmierzch", tylko że już nie dla gimnazjalistek. W każdym razie podobne gunwo i raczej nie polecam. Trochę trauma..

Ta książka walczy ze "Zmierzchem" o miano najgorszej książki, z jaką miałam kiedykolwiek styczność w swoim życiu. Poważnie, jeśli ma się bujną (o zgrozo) wyobraźnię i maksymalnie wczuwa w czytane książki, można nabawić się traumy. To nie jest dla mnie powieść erotyczna, tylko powieść zboczona, niewiarygodna, a do tego beznadziejnie napisana.

Główna bohaterka, 21-letnia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Doprawdy na palcach jednej ręki można policzyć serie, w których drugi tom jest lepszy od pierwszego i to właśnie jest również TA seria. "Dziewczyna, która igrała z ogniem" jest pełna zwrotów akcji i napięcia, które odczuwałam bardzo intensywnie - to są właśnie emocje pod tytułem "rany, co będzie dalej? czy coś się stanie temu bohaterowi? aż się boję przewrócić stronę!" I och, takich emocji potrafią dostarczyć jedynie naprawdę rewelacyjne książki. Larsson umieścił w swojej powieści istny dynamit w postaci Lisbeth Salander, którą niesamowicie kocham <3 Rzesza pisarzy z całego świata mogłaby się od niego uczyć kreowania bohaterek, gdyż niestety mam w tej kwestii dość przykre doświadczenia - większość Mary Sue (albo wyidealizowane Matki Teresy, albo babochłopy chcące zabić każdego). Lisbeth jest przykładem silnej, niesamowicie silnej postaci żeńskiej, która jednocześnie jest do bólu wiarygodna. Czytając, wielokrotnie łapałam się na tym, że jej współczułam i chciałam tak po ludzku ją przytulić, żeby już nie było samotnie i smutno. Kocham tę postać, jest po prostu cudowna. I kocham całą powieść, gdyż jest równie cudowna. Nie mogę się doczekać, kiedy sięgnę po ostatnią część!

Doprawdy na palcach jednej ręki można policzyć serie, w których drugi tom jest lepszy od pierwszego i to właśnie jest również TA seria. "Dziewczyna, która igrała z ogniem" jest pełna zwrotów akcji i napięcia, które odczuwałam bardzo intensywnie - to są właśnie emocje pod tytułem "rany, co będzie dalej? czy coś się stanie temu bohaterowi? aż się boję przewrócić...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Cóż za cudowna książka, te zwroty akcji, ci bohaterowie! Dobra, żartuję. Wiadomo, matematyka trudną jest, a zwłaszcza dziedzina matematyki zwana dumnie LOGIKĄ. To właśnie przez ten straszny przedmiot sięgnęłam po Rasiową (moja Pani profesor bardzo tę książkę nam polecała do nauki). I w sumie dobrze zrobiłam. Dzięki tej książce zdałam wczorajszy egzamin może nie rewelacyjnie (3+), ale zdałam, a to najważniejsze. Dowody twierdzeń są tu opisane w miarę przejrzyście, wszystkie definicje są podane dość przystępnie. Książka naprawdę jest na plus dla tych, co potrzebują zdać logikę, studiując matematykę. Liczby kardynalne to była abstrakcja, zanim przeczytałam o nich rozdział w tej właśnie książce.

Cóż za cudowna książka, te zwroty akcji, ci bohaterowie! Dobra, żartuję. Wiadomo, matematyka trudną jest, a zwłaszcza dziedzina matematyki zwana dumnie LOGIKĄ. To właśnie przez ten straszny przedmiot sięgnęłam po Rasiową (moja Pani profesor bardzo tę książkę nam polecała do nauki). I w sumie dobrze zrobiłam. Dzięki tej książce zdałam wczorajszy egzamin może nie rewelacyjnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Moją ocenę przede wszystkim obniżyło ostatnie 150 stron, gdyby nie one, książce należałyby się przynajmniej dwie gwiazdki więcej. Niestety zakończenie to typowy happy end, w dodatku bardzo nielogiczny. Interesująca i niebanalna fabuła w pewnym momencie zrobiła się przewidywalna. Spodziewałam się czegoś lepszego.

Moją ocenę przede wszystkim obniżyło ostatnie 150 stron, gdyby nie one, książce należałyby się przynajmniej dwie gwiazdki więcej. Niestety zakończenie to typowy happy end, w dodatku bardzo nielogiczny. Interesująca i niebanalna fabuła w pewnym momencie zrobiła się przewidywalna. Spodziewałam się czegoś lepszego.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Autor powinien nauczyć się odróżniać głupotę od patologii.

Autor powinien nauczyć się odróżniać głupotę od patologii.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Mimo wszystko, życie się dzisiaj nie kończy."

Nie wiem, czy starczy mi słów, by wyczerpująco opisać niesamowitość "Przeminęło z wiatrem". To moje pierwsze spotkanie z literaturą tego typu - romansidłem, w którym romansu aż tak mocno nie czuć, bo jego główna bohaterka nie jest tępa ani słaba. Scarlett O'Hara to bez wątpienia pierwsza najbardziej wyrazista postać żeńska, jaką miałam okazję poznać w całym swoim życiu, a przeczytałam w swoim krótkim życiu książek ciut i jeszcze trochę. Nie potrafię wyrazić podziwu do Margaret Mitchell, bo obmyślenie i opisanie charakteru Scarlett wyszło jej po prostu mistrzowsko.

Scarlett jest rozkapryszona i na początku budziła moją niechęć (nigdy nie zrozumiem kobiet, których jedynym priorytetem jest budzenie czci wielu mężczyzn, jakby nie wystarczył im jeden), ale potem... och, popadłam w szczery zachwyt. Nie mogę nie docenić zaradności tej dziewczyny, odwagi i waleczności, jaką kierowała się w swoim postępowaniu podczas wojny. Polubiłam ją, bo umiała się ustawić, a ja doceniam prawdziwą babską siłę. Wiadomo że rozpychała się łokciami i nie była milusia - ale dobrze rozumiem motywy, jakimi się kierowała. Wojna secesyjna nie rozpieściła jej zbytnio.

Bardzo zachwycił mnie sposób, w jaki autorka opisała realia tamtych czasów - wojnę, a także niewolnictwo, które od środka takim niewolnictwem wcale się nie wydawało, przynajmniej w kręgu arystokracji.

Nie sposób też nie wspomnieć Rhett'a, jego sprytu i miłości, jaką darzył Scarlett, która tego nie doceniała, bo mimo swojej zaradności i inteligencji, potrafiła w kwestii miłości być niebywale durna.

10/10, bo każda inna opinia dla tej książki byłaby po prostu krzywdząca. Wojna secesyjna nie rozpieściła Scarlett, a zakończenie nie rozpieszcza czytelników, ale czym byłaby dobra literatura, jeśli z góry przewidywalibyśmy mdły happy end?

"Mimo wszystko, życie się dzisiaj nie kończy."

Nie wiem, czy starczy mi słów, by wyczerpująco opisać niesamowitość "Przeminęło z wiatrem". To moje pierwsze spotkanie z literaturą tego typu - romansidłem, w którym romansu aż tak mocno nie czuć, bo jego główna bohaterka nie jest tępa ani słaba. Scarlett O'Hara to bez wątpienia pierwsza najbardziej wyrazista postać żeńska,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jest to jedna z niewielu książek, do których przyciągnęła mnie po pierwsze przepiękna, baśniowa okładka, a ostatecznie do zakupu przekonało mnie nazwisko autora. Nie czytałam poprzednich książek z cyklu, dlatego wstęp Kinga nieco mnie uspokoił - przekonywał on, że po "Wiatr przez dziurkę od klucza" można tak czy inaczej sięgnąć. Co prawda przez pierwsze strony poczułam się, jakby zrobił mnie tym wstępem w konia. Nie znałam bohaterów i nie miałam zielonego pojęcia o czym mówią, ale dalej było już tylko lepiej.

Książka ta jest bowiem podzielona na trzy części - tę pierwszą, której nie zrozumiałam przez brak znajomości bohaterów i poprzednich wydarzeń, drugą o skóroczłeku i trzecią opowieść o tytule całej powieści - "Wiatr przez dziurkę od klucza". Muszę przyznać, że te dwie ostatnie czytało mi się przewspaniale - zwłaszcza opowieść o Timie, tak bardzo baśniową, fantastyczną, choć nie pozbawioną cierpienia. King zaskoczył mnie brakiem wielkiej grozy, która jest podstawą większości jego książek.

Serdecznie polecam!

Jest to jedna z niewielu książek, do których przyciągnęła mnie po pierwsze przepiękna, baśniowa okładka, a ostatecznie do zakupu przekonało mnie nazwisko autora. Nie czytałam poprzednich książek z cyklu, dlatego wstęp Kinga nieco mnie uspokoił - przekonywał on, że po "Wiatr przez dziurkę od klucza" można tak czy inaczej sięgnąć. Co prawda przez pierwsze strony poczułam się,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Powrót Kossakowskiej w wielkim stylu. Na dobre wyszło jej wgłębienie się w klimaty Dalekiego Wschodu. Mistrzowski styl autorki idealnie komponuje się właśnie z tą tematyką. Gorąco polecam.

Powrót Kossakowskiej w wielkim stylu. Na dobre wyszło jej wgłębienie się w klimaty Dalekiego Wschodu. Mistrzowski styl autorki idealnie komponuje się właśnie z tą tematyką. Gorąco polecam.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Niezła, ale niestety słabsza od poprzednich części. Bardzo przewidywalna.

Niezła, ale niestety słabsza od poprzednich części. Bardzo przewidywalna.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Sapkowski nie wyszedł z formy, powiem więcej - "Sezon Burz" przypadł mi do gustu o wiele bardziej niż poprzednie części, w dużej mierze dzięki brakowi Ciri. Szkoda, że tak mało Yennefer. Ona zawsze wie kiedy się pojawić. ;)

Sapkowski nie wyszedł z formy, powiem więcej - "Sezon Burz" przypadł mi do gustu o wiele bardziej niż poprzednie części, w dużej mierze dzięki brakowi Ciri. Szkoda, że tak mało Yennefer. Ona zawsze wie kiedy się pojawić. ;)

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Murakami bezczelnie grzebie sobie w ludzkiej duszy, ale - co najważniejsze - wychodzi mu to.

Twórczość Murakamiego jest bardzo, bardzo dziwna. Jeszcze żadnej z jego książek nie określiłabym mianem wybitnej, ani choćby absolutnym "must read" dla każdego. Murakamiemu zdarza się operować bardzo dziwnymi sytuacjami i bohaterami, których ciężko zrozumieć, chociaż oni w większości budzą sympatię. A zwłaszcza... ci najbardziej dziwni.

"Sputnik Sweetheart" jest jego książką, którą bez trudu można przeczytać w jeden deszczowy dzień, dokładnie taki jak ten. Na początku sam tytuł wydał mi się dość... niecodzienny (żeby nie nadużywać słowa "dziwny", którego często używam w rozmowach o Murakamim), jednakże bardzo szybko człowiek zaczyna rozumieć jego znaczenie.

Ta książka też nie jest bardzo wybitna, ale ma w sobie coś takiego, co poruszyło mnie do głębi i sprawiło, że po skończonej lekturze zachciało mi się płakać, bo zrozumiałam, że to co przeczytałam jest życiowe i że każdy może się z tym w pewnym stopniu utożsamić, że jest mi bardzo smutno z powodu tego, co spotkało tych bohaterów, spotyka ludzi na co dzień i spotyka też mnie.

Bardzo rzadko mam styczność z tekstem, który w tak perfekcyjny sposób pokazywałby istotę samotności i tego, jak obrzydliwie smutnym jest ona uczuciem. (Uczuciem bądź stanem.)

Na wskroś przeszył mnie pierwszy z tekstów Sumire opisanych w tej krótkiej powieści.

Po przeczytaniu poczułam się rozbita, stłamszona nawałem uczuć. Od razu zrodziła się we mnie potrzeba natychmiastowego chwycenia po jakąś inną książkę, która zamiast tak mnie przygnieść, pozwoli mi się uspokoić. A że żadnej nie miałam pod ręką, musiałam znosić te wszystkie emocje i zastanawiać się, czym jest to tajemnicze "coś", co posiadają książki Murakamiego.

Naprawdę niezwykłym człowiekiem jest Murakami, że udało mu się doprowadzić mnie do takiego stanu.

Murakami bezczelnie grzebie sobie w ludzkiej duszy, ale - co najważniejsze - wychodzi mu to.

Twórczość Murakamiego jest bardzo, bardzo dziwna. Jeszcze żadnej z jego książek nie określiłabym mianem wybitnej, ani choćby absolutnym "must read" dla każdego. Murakamiemu zdarza się operować bardzo dziwnymi sytuacjami i bohaterami, których ciężko zrozumieć, chociaż oni w...

więcej Pokaż mimo to