-
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać442 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant14 -
Artykuły
Zapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać6
Biblioteczka
2019-03-23
2019
2019-12-24
Zawsze lubiłam opowieści o Bliskim Wschodzie. Zadziwiała mnie mentalność ludzi zamieszkujących te tereny, ich podejście do życia, ich zwyczaje, ich religia, ich stosunek do przysłowiowej reszty świata- tak wszechpotężnej kultury Europy i Ameryki Północnej, jak i relacje z rejonami biedniejszymi, Azją, resztą Afryki. Chciałam i dalej chcę zrozumieć- jak funkcjonują, jak myślą i czy kultury Europy i państw arabskich mogą pokojowo koegzystować. Temat bardzo na czasie, trzeba przyznać.
Pani Romaniuk przedstawia Czytelnikowi zbiór opowieści o życiu kobiet w Omanie, kraju, który dla wielu dalej jest tylko niejasną plamą na mapie. Kiedy myśli się o arabskiej ropie, o gwałtownym wzroście dobrobytu, o nagłym skoku kulturowym na myśl nie przychodzi Oman, ginący w cieniu abstrakcyjnej wręcz Arabii Saudyjskiej. A jednak. To w tym kraju przede wszystkim skok kulturowy jest wyjątkowo dobrze widoczny. "Z miłości?" to zbiór historii ze świata, który znajduje się na krawędzi, rozdarty między tradycją islamu, a liberalną kulturą europejską. Tworzy to niesamowitą mieszankę, która składa się na ten kraj. Książka jest dobrym opisem szybkich zmian w mentalności ludzi tamtego rejonu, ich europeizacji, emancypacji kobiet. Ale jedno pokolenie to zbyt mało, żeby zmienić wielowiekową tradycję.
Autorka opowiada nam sporo, choć, jak sama podkreśla, nie jest kompletny opis miłości i małżeństw w Omanie, raczej zbiór ciekawych przeżyć kobiet z różnych stron świata. Zdrady, rozwody, wielkie miłości, małżeństwa z obowiązku, homoseksualizm. To wszystko z książce znajdziemy. Widać tam również trochę prywatnego życia Autorki, a dokładniej jej rozwód. W narracji kilkukrotnie, chyba mimowolnie, zestawia własne doświadczenia z doświadczeniami Omanek- i trochę żałuje, że w Polsce kobiety po rozwodzie nie są zabezpieczone w podobny sposób jak one. Agata Romaniuk opisuje kobiety i dziewczyny z różnych środowisk, z różnych krajów, zarówno te bogate, jak i biedne. A i miejsce dla Polki się znalazło.
Książkę czyta się szybko i z sporą przyjemnością. Dla osób bardziej zainteresowanych światem islamu nie znajdzie się w niej nic bardziej szokującego czy odkrywczego. Ale i tak polecam.
Zawsze lubiłam opowieści o Bliskim Wschodzie. Zadziwiała mnie mentalność ludzi zamieszkujących te tereny, ich podejście do życia, ich zwyczaje, ich religia, ich stosunek do przysłowiowej reszty świata- tak wszechpotężnej kultury Europy i Ameryki Północnej, jak i relacje z rejonami biedniejszymi, Azją, resztą Afryki. Chciałam i dalej chcę zrozumieć- jak funkcjonują, jak...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-12-17
2019-12-07
2019-11-30
2019-11-05
Nie rozumiem, czemu wszyscy tak na tego "Cyda" narzekają. Czytało mi się to bardzo miło i bardzo szybko, wciągnęłam się w akcje, co w przypadku książek zaliczanych do tak zwanej klasyki jest raczej wyjątkiem niż regułą. Bohaterów polubiłam, na konstrukcje fabuły nie narzekam. Rozumiem dylematy i problemy bohaterów, nawet trochę żałuję, że to nie jest powieść- dramat przyjemna sprawa, ale kiedy jest wystawiany na scenie. Czyta się to zawsze gorzej niż inne rodzaje literackie, bo nie do tego jest przeznaczony. A przynajmniej nie do tego był przeznaczony w czasach powstania "Cyd", bo później to różnie bywało. W powieści mogłabym bardziej wczuć się w sytuacje bohaterów, zagłębić w ich psychikę. A ja wielkie wybory zasadniczo lubię, więc poczytałabym chętnie.
Cóż mogę więcej powiedzieć? Tematyka ponadczasowa, ale dosyć prosta, pozwalająca na refleksje, ale nie zmuszająca do nich. Niezależnie- tędy, owędy, czy jeszcze inaczej- mi się podobało i polecam.
Nie rozumiem, czemu wszyscy tak na tego "Cyda" narzekają. Czytało mi się to bardzo miło i bardzo szybko, wciągnęłam się w akcje, co w przypadku książek zaliczanych do tak zwanej klasyki jest raczej wyjątkiem niż regułą. Bohaterów polubiłam, na konstrukcje fabuły nie narzekam. Rozumiem dylematy i problemy bohaterów, nawet trochę żałuję, że to nie jest powieść- dramat...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-11-10
"Świętoszek" to jeden z najważniejszych i najwybitniejszych dramatów w dziejach, napisany przez jednego z najwybitniejszych dramatopisarzy w dziejach- Moliera. Dzieło o które Autor stoczył walkę z całą ówczesną elitą swojego kraju. Miał on tylko jednego sprzymierzeńca, sprzymierzeńca na tyle wartościowego, że "Świętoszek" mógł ujrzeć światło dzienne- króla i to nie byle jakiego- Ludwika XIV.
Molier z właściwym sobie humorem parodiuje świat, w którym przyszło mu żyć, wyłapuje i przenosi w utwór literacki dewotyzm, hipokryzje, naiwność i głupotę, zwyczaj cenienia wyżej tego co widać na zewnątrz niż tego co prawdziwe. Krótko mówiąc wszystko, co w kraju w którym dopiero co skończyła się epoka rządów kardynałów, kościół ma niezwykłe wpływy, a młody władca, mimo że później zapisze się grubymi literami w historii świata, nie jest w stanie zmienić światopoglądu poddanych może go irytować. Piszę o czymś w swojej naturze tragicznym zamykając to komedii, kończąc w sobie właściwym stylu- zakończeniem logicznym, ale skrajnie nieprawdopodobnym, które czytelnika boli i zmusza do wniosku, że to dobrze skończyć się nie miało prawa w dramacie- nie ma więc prawa skończyć się tak w życiu. Autor bawi się czytelnikiem, zmusza go do swego rodzaju śmiechu przez łzy- współczujemy bohaterom, złościmy się na Tartuffe'a i jednocześnie śmiejemy z ironii i komizmu sytuacji, dialogów, bohaterów. "Świętoszek" to utwór wybitny, do tej pory bardzo mocno oddziałujący na wyobraźnie. Jego przekaz się nie zestarzał, mimo że realia mocno się zmieniły.
Czytało mi się to bardzo dobrze, z dużą przyjemnością. Moliera lubię wyjątkowo, więc nie ma co się dziwić. Polecam.
"Świętoszek" to jeden z najważniejszych i najwybitniejszych dramatów w dziejach, napisany przez jednego z najwybitniejszych dramatopisarzy w dziejach- Moliera. Dzieło o które Autor stoczył walkę z całą ówczesną elitą swojego kraju. Miał on tylko jednego sprzymierzeńca, sprzymierzeńca na tyle wartościowego, że "Świętoszek" mógł ujrzeć światło dzienne- króla i to nie byle...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-11-15
Przeczytałam "Okrutnego księcia" przy okazji Czytaj.pl i bardzo się z tego powodu cieszę. Nie jest to wybitna książka, nie zapadnie mi w pamięć na długo, nie sprawiała, że czytałam z zapartym tchem- ale spędziłam z nią przyjemnie czas, a czytałam w każdej wolnej chwili. Spodobała mi się, choć się tego zdecydowanie nie spodziewałam. Była lepsza niż kiedykolwiek bym pomyślała. Choć muszę przyznać, że z pierwszego rzutu okiem na okładkę i pierwszych przeczytanych recenzji nie wyłaniał się pozytywny obraz.
Historia o elfach. O elfach raczej klasycznie niż nieklasycznie, z całą otoczką tańców do upadłego i omotanych umysłów zwykłych ludzi. Nie są to jednak elfy bajkowe czy też kreskówkowe, a istoty rządne krwi i okrutnych rozrywek. To wcale wadą nie jest, ale podkreślić warto, chociażby z racji określenia "dla młodzieży", które z nieznanych mi przyczyn ktoś tej powieści nadał. Młodzieżówka kojarzy się z uproszczoną fabułą, schematami, trójkątem miłosnym, bohaterami pięknymi, młodymi i "sprytnymi" i jasną klasyfikacją "to złe- to dobre". Tego w "Okrutnym księciu" wiele nie uświadczymy. Fabuła nie jest wybitnie skomplikowana, ale nie jest też bardzo łatwa, trzymamy się wątku głównego i kilku mniej lub bardziej zarysowanych pobocznych, ale wszystkie dotyczące Jude są ciekawe i dobrze skonstruowane. To nie jednowątkowe uproszczenie. Schematami to nie pachnie praktycznie w ogóle, nawet miłością Autorka się przyjemnie bawi- trójkąta nie ma, za to jest dużo innych rzeczy, w kilku momentach nawet interesujących- kilka koncepcji na uwagę zdecydowanie zasługuje. Zresztą nie tylko miłosnych. Bohaterowie- fakt piękni i młodzi, ale sprytni a nie "sprytni". Główna bohaterka nie jest idiotką, a to już chyba sprawia, że "Okrutny książę" się na fantastykę młodzieżową nie nadaje- ostatnio mam wrażenie, że to niezbędna cecha tego gatunku. No i na koniec: szary, całkowicie szary świat. Brawo. Da się z tego wycisnąć coś wartościowego. Nie wybitnego. To co Black zrobiła na takie miano nie zasługuje- brakuje głębi, brakuje większego skomplikowania, brakuje błyskotliwości, brakuje grania emocjami Czytelnika, brakuje sensu i tematu wychodzącego poza powieść i brakuje setki innych rzeczy, które charakteryzują fantastykę i literaturę na wysokim poziomie. Ale da się to czytać i czyta się to lepiej niż przeciętne odmózdżacze. Liczy się.
Polecam.
Przeczytałam "Okrutnego księcia" przy okazji Czytaj.pl i bardzo się z tego powodu cieszę. Nie jest to wybitna książka, nie zapadnie mi w pamięć na długo, nie sprawiała, że czytałam z zapartym tchem- ale spędziłam z nią przyjemnie czas, a czytałam w każdej wolnej chwili. Spodobała mi się, choć się tego zdecydowanie nie spodziewałam. Była lepsza niż kiedykolwiek bym...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-11-09
Jakoś tak zapałałam ostatnio niezwykłą chęcią przeczytania tej książki, wywołaną zapewne palącą potrzebą znalezienia sobie jakiejś lekkiej i przyjemnej lektury. Szukanie nowej i zupełnie nieznanej książki było bezowocne, więc zdecydowałam się na "Kandydatkę" Rachel E. Carter. Moje niespecjalnie wygórowane oczekiwania spełniła.
Czyta się szybko i przyjemnie, fabuła jest zasadniczo mocno przewidywalna, ale, bądź, co bądź, jest to często zaleta tego typu literatury. Nie trzeba przecież czekać z niecierpliwością na rozwiązanie akcji, żeby cieszyć się lekturą. Fabuła w porównaniu do dwóch poprzednich tomów mocno skoczyła do przodu, co prawda z pewnymi dziurami logicznymi, ale w gruncie rzeczy całość ma sens. Były momenty, że miałam ochotę potrząsnąć mocno i Ry i całą resztą bohaterów. Bywali wyjątkowo durni i wyjątkowo bezmyślni. A jako, że nie mają zbyt skomplikowanych charakterów, to właśnie ta głupota wybijała się na pierwszy plan. Wielka miłość Ryah i Darrena też potrafi zirytować. No bo ileż można o tym czytać? No dobra, długo, istnieje przecież taki gatunek jak romans, są ludzie, którzy to lubią. Ale mnie już drażniło, choć muszę przyznać, że jak na literaturę z tego gatunku, z samym rozwojem romansu, opisami wielce dramatycznych scen, ewentualnie scen namiętności nie było źle. Przechodząc do innych kwestii. Ry czas spędza już w większości na królewskim dworze, jako przyszła księżniczka. Opis rzeczonego dworu... Leży i prosi o dobicie. Nie padło, dla przykładu, ani jedno imię dworzanina. Czytając miałam nieprzyjemne wrażenie, że w tym miejscu poza rodziną królewską nie ma nikogo. Służba była wspomniana szczątkowo. Pustki i hulający wiatr. Podobnie z polityką- opisana zwyczajnie żałośnie, choć mam tendencję do oceniania wszystkich kreacji sytuacji politycznej w książkach fantastycznych przez pryzmat Martina i Sandersona, a nawet ja nie mogę oczekiwać takiego poziomu od młodzieżówki. Podstawowy minus książki- kiepska kreacja świata przedstawionego. Podstawowy plus- przyjemna, dosyć wciągająca fabuła.
Wbrew wszystkiemu czytało mi się to miło. Jeżeli ktoś nie spodziewa się cudów- mogę polecić.
Jakoś tak zapałałam ostatnio niezwykłą chęcią przeczytania tej książki, wywołaną zapewne palącą potrzebą znalezienia sobie jakiejś lekkiej i przyjemnej lektury. Szukanie nowej i zupełnie nieznanej książki było bezowocne, więc zdecydowałam się na "Kandydatkę" Rachel E. Carter. Moje niespecjalnie wygórowane oczekiwania spełniła.
Czyta się szybko i przyjemnie, fabuła jest...
2019-11-02
Jakoś tak wyszło, że przeczytanie ostatniego tomu przygód warszawskich wampirów zajęło mi więcej czasu, niż to sobie planowałam. Ale czynu tego w końcu dokonałam i mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że cały cyklu przeczytałam i polecam.
Ostatnie podrygi komuny, więc i ostatnie przygody Marka, Igora i Gosi. Czasy przemiany ustrojowej, wielkie zmiany w krótkim czasie i wszystko, co się z tym łączyło, opisane z właściwym Pilipiukowi ironicznym humorem. W ostatnich kilku rozdziałach to się nawet za kapitalizm bohaterowie biorą, z różnym szczęściem... Czyta się to wszystko bardzo przyjemnie, ze śmiechem i bez wysiłku, mając jednocześnie wrażenie, że czyta się jednak książkę, której bliżej do wyżyn niż nizin sztuki literackiej. Podobnie zresztą jak cały cyklu.
Wampiry w wersji Pilipiuka to inteligentna przeróbka chyba najbardziej absurdalnego ustroju jaki istniał kiedykolwiek, ale też i tego, co było później. Świat opisany z przenikliwością i humorem, atmosferę idiotyzmu czasów PRL-u oddaje jak nic innego, choć nie tylko ustrój słusznie miniony możemy w serii znaleźć. Autor często i chętnie sięga do dorobku kultury, nie ma problemu z rzucaniem jej na pastwę swoich bohaterów. Bawi się banałami w stylu Zmierzchu, jego wampiry oglądają klasyki kina grozy, hrabia Prut wspomina złote czasy rozbiorów, goście z innych państw propagują wegetarianizm, a i kilka odnośników do obecnego życia politycznego Polski można znaleźć. Wszystko to ginie przytłoczone ironicznym humorem i dystansem Autora, który uczy, jak patrzeć na świat z przymrużeniem oka.
Naprawdę bardzo pozytywna lektura, lekkostrawna i niegłupia. Polecam.
Jakoś tak wyszło, że przeczytanie ostatniego tomu przygód warszawskich wampirów zajęło mi więcej czasu, niż to sobie planowałam. Ale czynu tego w końcu dokonałam i mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że cały cyklu przeczytałam i polecam.
Ostatnie podrygi komuny, więc i ostatnie przygody Marka, Igora i Gosi. Czasy przemiany ustrojowej, wielkie zmiany w krótkim czasie i...
2019-10-02
"Hamlet". Do napisania recenzji tej książki zbieram się już strasznie długo. Jedna z najwybitniejszych sztuk w dziełach, pożywka dla gęstych rozważań intelektualnych całych pokoleń. Nie ma człowieka, który nie słyszałby o Szekspirze. A każdy, kto słyszał o Szekspirze, słyszał o "Hamlecie".
Niesamowita, niezwykła, porywająca. Kim jest Hamlet? Co motywuje jego działania, przed jakim wyborem staje, co myśli i czuje? Co chce powiedzieć odbiorcy w swoich wielkich monologach? Co znaczy jego postać? Do czego zmierzał Autor? Wielu nad tymi i wieloma innymi pytaniami rozmyślało. Odpowiedzi były różne, kreowane przez geniuszy, wielkich uczonych i szarych ludzi. Cóż ja mogę dodać do dorobku pokoleń? Ano nic. Nie wymyślę nic nowego, ani nic mądrzejszego od wszystkich innych. Mogę za to powiedzieć jedno, nie jako pani w szkole, nie jako ekspert- "Hamleta" przeczytać trzeba. I warto. Gigantyczne, ważne decyzje przed którymi staje, są wbrew pozorom ponadczasowe. Kochać będziemy zawsze, podobnie nosić żałobę, przeżywać konflikt wartości i ról społecznych. A Szekspir w "Hamlecie" bardzo wiele na ten temat mówi. Można też zachwycać się sprawami mniej intuicyjnymi. Zorientowanych w realiach renesansu to, co reprezentują bohaterowie tego dramatu może szczerze zadziwić. Nie są to poglądy typowo renesansowe, można nawet doszukiwać się takich, które w sztuce miejsca dla siebie nie znajdą jeszcze przez wieki. To nie Kochanowski- wielki człowiek swoich czasów. To Szekspir, który swoje czasy wyprzedzał jak niewielu w historii. I w "Hamlecie" widać do wyraźnie.
Polecam.
"Hamlet". Do napisania recenzji tej książki zbieram się już strasznie długo. Jedna z najwybitniejszych sztuk w dziełach, pożywka dla gęstych rozważań intelektualnych całych pokoleń. Nie ma człowieka, który nie słyszałby o Szekspirze. A każdy, kto słyszał o Szekspirze, słyszał o "Hamlecie".
Niesamowita, niezwykła, porywająca. Kim jest Hamlet? Co motywuje jego działania,...
2019-10-12
Specyficzna książka, naprawdę bardzo specyficzna. I mądra w swoim przekazie. Nie jestem pewna, czy mądra w realiach.
Nie będę powieści streszczać, bo nie ma to w gruncie rzeczy żadnego sensu. To nie jest książka o przygodach głównego bohatera, jak można to powiedzieć w zasadniczej większości przypadków. To książka o trudnych wyborach, o kręgu, z którego nie można uciec. Można ją podsumować jednym zdaniem: przemoc rodzi przemoc. Takie proste, a jednocześnie takie trudne. Łatwo jest mówić, że ona nie ma sensu, ale co zrobić, gdy dostaje się w twarz na oczach setek ludzi, z których nikt nie zamierza nawet kiwnąć palcem? Co zrobić, gdy widzi się, że coś takiego spotyka przyjaciela? Stać i patrzeć? Władza to popiera, prawo nie stoi po twojej stronie. Co zrobić? Oddać i na dobre zacząć koło? Do trudnych pytań dochodzi się po tej lekturze. I zdecydowanie bardziej podziwia się wszystkich, którzy znaleźli inne rozwiązanie. Bo szkoła, o której pisze Guillou to jedno. Ale kiedy ta szkoła staje się państwem, światem w którym się żyje? Kiedy nic nigdzie nie jest po twojej stronie? Kiedy wysiłki nie przynoszą żadnych efektów? Toczy się walkę z wiatrakami, z porządkiem wszechświata w imię poglądu, którego nie podziela nikt. Niewielu jest w stanie wytrzymać taką presję. A na pewno nie ja.
Podoba mi się kompozycja "Zła", przede wszystkim wprowadzane bez myślników dialogi Erika i Pierra. W banalny sposób Autor sprawi, że w oczach Czytelnika stają się ważniejsze niż mogłyby być, a do tego nabierają charakteru prawd ogólnych. Człowiek zaczyna się zastanawiać, czy jest to dysputa chłopców, wewnętrzne rozterki Erika, rozmyślania Autora, czy też nawet jego własne myśli. Co czyta i dlaczego jest to ważne. Dobre, ciekawe rozwiązanie.
Książka jest wiele warta, bo skłania do refleksji, chociażby takiej jak ta, którą wyżej przytoczyłam. Mam do niej jedno ale- nie chce mi się wierzyć, że coś takiego mogłoby naprawdę mieć miejsce. Ale jestem dzieckiem demokracji i praw człowieka, zdaję sobie z sprawę z tego, że czasem zdarza mi się postrzegać rzeczywistość zbyt idealistycznie. A do tego o Szwecji lat 60 XX wieku nie wiem nic.
Polecam.
Specyficzna książka, naprawdę bardzo specyficzna. I mądra w swoim przekazie. Nie jestem pewna, czy mądra w realiach.
Nie będę powieści streszczać, bo nie ma to w gruncie rzeczy żadnego sensu. To nie jest książka o przygodach głównego bohatera, jak można to powiedzieć w zasadniczej większości przypadków. To książka o trudnych wyborach, o kręgu, z którego nie można uciec....
2019-10-04
A jednak to przeczytałam. Po lekturze drugiego tomu, nie miałam takiego planu, podobnie jak teraz nie mam w planach przeczytać czwartego. Ale po kolei.
"Objawienie" to książka dalej tak samo płytka jak poprzednie tomy, ale trochę bardziej wciągająca. Odpowiedź na pytanie zasugerowane na końcu "Maskarady" dostajemy dopiero w finale. Jest to odpowiedź nieco bardziej skomplikowana niż można by było się spodziewać, ale ciągle nie wybitna i nie zaskakująca. Za to dalej nieskończona, niewyczerpująca tematu. Książce zarzucam to samo, co poprzednim tomom- płytką psychologię bohaterów, tanie dialogi, brak logiki. Na plus również to samo: lekka narracja, prostota, która sprawia, że lektura mocno odpręża. Jakieś zmiany? Akcja ruszyła trochę do przodu, a bohaterowie zaczęli mnie bardziej denerwować, szczególnie relacjami damsko-męskimi, których nawet trójkątem nie można nazwać. Może bardziej otwartym czworokątem.
Jakoś nie przekonuje mnie ten tom. Nie polecam.
A jednak to przeczytałam. Po lekturze drugiego tomu, nie miałam takiego planu, podobnie jak teraz nie mam w planach przeczytać czwartego. Ale po kolei.
"Objawienie" to książka dalej tak samo płytka jak poprzednie tomy, ale trochę bardziej wciągająca. Odpowiedź na pytanie zasugerowane na końcu "Maskarady" dostajemy dopiero w finale. Jest to odpowiedź nieco bardziej...
2019-09-29
Zacznijmy może od rzeczy stosunkowo najciekawszej, bo najzabawniejszej. Czytam sobie, czytam, w formie ebooka, bo najłatwiej. Nagle wpada do pokoju moja mama ze słowami: „Jedziemy!”, mniejsza dokąd. Toteż niedoczytując nawet aktualnej strony zamykam książkę i zrywam się na spotkanie z realnym światem. Z tegoż spotkania wracam kilka godzin później, biorę się za czytanie, patrzę- strona, której nie zdążyłam skończyć, to ostatnia strona powieści. Byłam, delikatnie mówiąc, nieco zdziwiona. Książka kończy się może i po jakimś tam zwrocie akcji, ale w miejscu gdzie końca nie spodziewałam się zupełnie. Dla mnie rzecz może nie cudowna, ale całkiem ok- kontynuacja w księgarniach jest od dawna, w bibliotekach też niewątpliwie się znajduję, dostanę ją bez najmniejszych problemów. Ale jak sobie pomyślę o czytelnikach, którzy czytali to w dniu premiery… W ich imieniu jestem na Autorkę zła.
Co jeszcze? W sumie nic. Książka znajduje się na podobnym poziomie co pierwsza część- proste, łatwe i przyjemne, bez ambicji, bez wymagań wobec czytelnika. Młodzieżówka na odstresowanie, z romansami, tajemnicą, prostym językiem i bez przekazu. Ładnie wyważona, bez nacisku na żadną z poruszanych kwestii, równo obdzielająca uwagą wszystkich bohaterów. Czyta się szybko i bez zgrzytów.
Jako miły zapychacz czasu- jak najbardziej mogę polecić.
Zacznijmy może od rzeczy stosunkowo najciekawszej, bo najzabawniejszej. Czytam sobie, czytam, w formie ebooka, bo najłatwiej. Nagle wpada do pokoju moja mama ze słowami: „Jedziemy!”, mniejsza dokąd. Toteż niedoczytując nawet aktualnej strony zamykam książkę i zrywam się na spotkanie z realnym światem. Z tegoż spotkania wracam kilka godzin później, biorę się za czytanie,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-09-28
Zawsze kiedy przychodzi mi napisać parę słów o książce wchodzącej w skład kanonu literatury światowej, brakuje mi inspiracji. Bo co można napisać o utworze, o którym powiedziano już zasadniczo wszystko? Który każdy doskonale zna, nawet jeśli nie przeczytał? Nad którym wzrok psuli najwybitniejsi badacze? Zasadniczo nic, a przynajmniej nic, czego ktoś już by nie powiedział. I takim dziełem jest "Makbet".
Tak więc streszczać nie będę, interpretować też nie. Każdy doskonale wie, o co chodzi. Mogę za to powiedzieć, że czytało mi się to bardzo dobrze, wbrew randze lektury, która, jak możnaby pomyśleć, wymusza utwór skomplikowany i wymagający gruntownej analizy. "Makbet" nie jest trudny do ogarnięcia, niewiele ma wspólnego z wieloznacznymi dziełami późniejszych czasów. Szekspir pisze jasno, to co chciał przekazać widać jak na dłoni. Zawarł w niej przekaz ponadczasowy, ale nie unikalny. Motyw winy i kary, zbrodni, psychologia postaci- znamy to wszystko i człowiekowi współczesnemu, znającemu późniejsze wybitne dzieła o tej tematyce, ciężko jest to należycie docenić. Jak na klasykę to jest to prosta książka. Ale trzeba zauważyć, kiedy została napisana. Jest to dzieło renesansowe, dzieło epoki, która dopiero odbudowywała prawdziwą siłę sztuki, na setki lat zapomnianą. Miara jej wielkości leży również w innym miejscu- w wpływie wybitnego Autora na rozwój dramatu, wprowadzeniu na scenę postaci nadprzyrodzonych, zerwaniu i przekształceniu zasad do tej pory nietykalnych. A poza tym w niesamowitym podobno języku oryginału, ale tego już z własnego doświadczenia potwierdzić nie mogę- współczesny angielski bywa dla mnie wyzwaniem, na szekspirowski rzucać się nie planuję.
Lektura na pewno warta poświęconego jej czasu. Polecam.
Zawsze kiedy przychodzi mi napisać parę słów o książce wchodzącej w skład kanonu literatury światowej, brakuje mi inspiracji. Bo co można napisać o utworze, o którym powiedziano już zasadniczo wszystko? Który każdy doskonale zna, nawet jeśli nie przeczytał? Nad którym wzrok psuli najwybitniejsi badacze? Zasadniczo nic, a przynajmniej nic, czego ktoś już by nie powiedział. I...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-09-28
Ostatnio miałam bardzo mało czasu na czytanie, dużo, dużo mniej niż bym chciała. Spowodowało to zastój w mojej biblioteczce- ostatnią książkę skończyłam, bagatela, 18 dni temu! Jak dla mnie to zdecydowanie za długo, zaczęłam się czuć jak alkoholik na odwyku. A że od książek odzwyczajać się nie zamierzam, coś trzeba było znaleźć. Z czasem dalej krucho, poszukiwałam więc czegoś mało zajmującego. Trafiło na Melissę de la Cruz.
To nie jest dobra książka. Nie oszukujmy się, nie warto. Znowu wampiry, znowu nastolatki, w tym najbardziej odpowiadającym młodzieżówkom wieku 15-16 lat. Znowu trójkąty, wielkie tajemnice, odkrywanie swojego pochodzenia. I tak dalej, wszyscy to przecież znamy, streszczać nie będę. Niczego oryginalnego w tej powieści nie znajdziecie, nie ma co się łudzić. Ale czyta się ją szybko i stosunkowo przyjemnie. Nie powinna męczyć (chyba że ktoś, tak jak ja, szczerze nienawidzi wątków kryminalnych), pozwala na kilka godzin uciec z nudnej rzeczywistości w fantastyczny świat nowojorskich szkół prywatnych i uczęszczających do nich wampirów. Jakby nie patrzeć, po to po tą książkę sięgnęłam i w gruncie rzeczy nie ma dla mnie wielkiego sensu narzekanie.
Powtórzę- nie jest to dzieło wybitne. Ale moje niezbyt wysokie oczekiwania spełniło- proste, miłe, lekkie, odmóżdzające. Jeśli ktoś jest fanem fantastyki i poszukuje właśnie takiej książki- mogę polecić. Jeżeli szuka rozrywki na trochę wyższym poziomie- niech szuka jej gdzie indziej. Mało to wybitnej fantastyki na tym świecie?
Ostatnio miałam bardzo mało czasu na czytanie, dużo, dużo mniej niż bym chciała. Spowodowało to zastój w mojej biblioteczce- ostatnią książkę skończyłam, bagatela, 18 dni temu! Jak dla mnie to zdecydowanie za długo, zaczęłam się czuć jak alkoholik na odwyku. A że od książek odzwyczajać się nie zamierzam, coś trzeba było znaleźć. Z czasem dalej krucho, poszukiwałam więc...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-09-10
Niewątpliwie jest to utwór zaliczany do klasyki literatury polskiej, a przede wszystkim literatury renesansu (jak zresztą cała twórczość Jana Kochanowskiego). Utwór wbrew pozorom i wielkim słowom całkiem przyjemny i w lekturze i w odbiorze- napisany trudnym językiem, wymagający uwagi poświęconej na samo przetworzenie tekstu, ale jak najbardziej do zrozumienia. Podejmuje temat ponadczasowy zarówno w rozumieniu dosłownym (wojna trojańska) jak i przenośnym (patologie władzy). Niedługi, a niosący za sobą ważne przesłanie.
"Oprawa posłów greckich" naprawdę przypadła mi do gustu. Podobało mi się automatyczne porównywanie bohaterów Kochanowskiego do tych występujących w "Iliadzie" Homera, zastanawianie się nad różnicami poglądów i motywacji tych dwóch wybitnych twórców, a także motywacji postaci występujących na kartach ich dzieł. Rozmyślanie nad rolą bóstw i przeznaczenia, rozwojem motywów mitologicznych, cechami charakterystycznymi dla danej epoki. Spodobało mi się przesłanie dramatu, może nieco (albo bardzo) oklepane i mało odkrywcze, ale ujęte w sposób głęboki. Miałam nad czym rozmyślać po lekturze.
Czytając "Odprawę..." można się naprawdę dobrze bawić, jeżeli tylko lubi się wyzwania intelektualne w kontekście literatury. Jeżeli się nie lubi, to potrafię sobie wyobrazić, że przebrnięcie przez tą krótką książeczkę może być prawdziwą męką. Ale tak zwykle bywa z dziełami ogólnie uznawanymi za wybitne. Cóż mogę dodać? Ja lubię i polecam.
Niewątpliwie jest to utwór zaliczany do klasyki literatury polskiej, a przede wszystkim literatury renesansu (jak zresztą cała twórczość Jana Kochanowskiego). Utwór wbrew pozorom i wielkim słowom całkiem przyjemny i w lekturze i w odbiorze- napisany trudnym językiem, wymagający uwagi poświęconej na samo przetworzenie tekstu, ale jak najbardziej do zrozumienia. Podejmuje...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-08-14
Po książkę sięgnęłam właściwie tylko i wyłącznie z sympatii do Marka Lawrence. Ani okładka nie piękna (nie to co "Czerwona siostra"), ani blurb specjalnie wciągający. Ale z Autorem miałam do tej pory same miłe wspomnienia i to w ilości wystarczającej, żeby w końcu zaprzyjaźnić się z resztą jego twórczości.
Sama fabuła jest dla mnie raczej średnia. Książę włóczący się po kraju z bandą bandytów, rozbicie dzielnicowe, walka o władzę... Jakoś nie podchodzi mi ten pomysł, sam w sobie mało oryginalny. Jorg na szczęście nie jest typowym bohaterem takich opowieści. Nie jest dobry, szlachetny, nie jest wybawicielem i herosem. Jest złamanym, okrutnym i genialnym chłopcem. Pragnie władzy i zemsty, nie boi się poświęcać przyjaciół, nie cofa się i nie żałuje. I dobrze. Pasuje do dymu zgliszczy, który w mojej wyobraźni unosi się nad tym światem, niezależnie czy nasza brać łupi akurat jakąś wieś, czy gości na dworze. Tworzy klimat. Pozostali bohaterowie natomiast już nie powalają. Nie są źle wykreowani, ale też nie wybitnie. Trzeba Autorowi przyznać, że miejsca dla "dobrej duszy", dla tego dobrego, mądrego i wybaczającego bohatera nie znalazł. Wszyscy mają swoje wady, są głupi, okrutni, naiwni, żądni krwi i potęgi, bezmyślni... Do wyboru do koloru. Cenię to, bo zdarza się w fantastyce rzadko. Wszyscy, i czytelnicy i autorzy, mamy upodobanie do męstwa, czystego serca i odwagi. Kiedy tego brakuje, wiadomo, że ma się do czynienia z książką z wyższej półki. Taką, w której postaci są ludzkie. Taką, w której autor chce nam zapewnić coś więcej niż tylko płytką rozrywkę. Z różnym skutkiem.
Sam świat, to rozbite królestwo, jest stworzony w dziwny sposób. Ciężko się w nim połapać. Z jednej strony gości na kartach książki doskonale nam znany Jezus Chrystus, z całą oprawą chrześcijaństwa, z sakramentami, kapłanami, Biblią. Z drugiej nikogo nie dziwi magia i tajemniczy Budowniczy, którzy setki lat wcześniej stworzyli niezwykłe budowle z jej pomocą. Z jednej strony całość kojarzy nam się z głębokim średniowieczem, w którym mnich traci wzrok, przepisując przez dziesięciolecia jedną książkę, jak to podkreślał Jorg. Z drugiej ten sam książę czytuje i cytuje nie tylko zrozumiałego Platona, ale i Nietzschego. Z jednej strony mamy w "Romie" papieża. Z drugiej Autor piszę o niej, nie o nim. Oj, interesujący to jest twór. Pan Lawrence pogrywa sobie trochę z Czytelnikiem. Ciekawe czy tylko przy okazji, czy mam w tym większy cel. W każdym razie mi się ten zabieg podoba.
Książka jest naprawdę porządna, zalicza się do fantastyki raczej lepszej niż gorszej, jeżeli wiecie, co mam na myśli. Polecam.
Po książkę sięgnęłam właściwie tylko i wyłącznie z sympatii do Marka Lawrence. Ani okładka nie piękna (nie to co "Czerwona siostra"), ani blurb specjalnie wciągający. Ale z Autorem miałam do tej pory same miłe wspomnienia i to w ilości wystarczającej, żeby w końcu zaprzyjaźnić się z resztą jego twórczości.
Sama fabuła jest dla mnie raczej średnia. Książę włóczący się po...
2019-08-25
Powoli zaczynam lubić Pilipiuka. Bardzo podoba mi się poczucie humoru zaprezentowane w tej książce, podejście bohaterów do życia, klimat ustroju słusznie minionego, sposób kreacji istot nadnaturalnych czyli bytów bionekrotycznych, nawiązania do popkultury... Naprawdę to jest bardzo dobra książka. Sięgając ponownie po twórczość Autora, po nieudanym spotkaniu z Jakubem Wędrowyczem, nie spodziewałam się niczego wielkiego. Spotkało mnie bardzo miłe zaskoczenie.
"Wampir z MO" to wszystko co najlepsze. Do gustu szczególnie przypadła mi wizyta Coollena, pokrytego diamentowym pyłem wampira-wegetarianina z USA (uwaga spoiler) zamieniającego się w kilkaset stonek ziemniaczanych (koniec spoileru). Ale to nie koniec ciekawych wariacji. Swojej chwili doczekało się chociażby tak zwane „Milczenie jagniąt”. A o co chodziło to sobie sami doczytajcie. Komunista Radek kupujący na bazarze święconą wodę (bo w kościele nie wyszło), czy "praska ferajna", która "podpierdoliła z ruskiej ciężarówki bombę atomową" też dostają kilka stron. Ogólnie- dzieje się, dzieje.
Cóż mogę powiedzieć? Bardzo mi się podoba- polecam.
Powoli zaczynam lubić Pilipiuka. Bardzo podoba mi się poczucie humoru zaprezentowane w tej książce, podejście bohaterów do życia, klimat ustroju słusznie minionego, sposób kreacji istot nadnaturalnych czyli bytów bionekrotycznych, nawiązania do popkultury... Naprawdę to jest bardzo dobra książka. Sięgając ponownie po twórczość Autora, po nieudanym spotkaniu z Jakubem...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Takie miłe, pocieszne, przyjazne, nienaiwne. Czyli w sumie, jak by spojrzeć na samo urban fantasy to wspaniałą książkę mamy przed sobą. Ale ja irytująca jestem, wymagam czegoś więcej, więc gwiazdek tylko 6.
Opinię piszę, nie ukrywam, czytając już trzeci tom. Tak jakoś wyszło, że nie wzięłam się za to od razu i skończyło się, jak się skończyło. Ale to o powieści dobrze świadczy- zamiast brać się za głupoty w stylu pisania, czytam następne części. Świat Kate Daniels (wreszcie bohaterka, której imienia nie muszę sprawdzać w treści!) łatwo wciągnął mnie w swoje odmęty, może nie bez reszty, ale całkiem konkretnie. Jest intrygujący, sensowny, przemyślany. Nie jakoś strasznie ambitny, skomplikowany i realistyczny, ale przynajmniej logiczny. Cecha bardzo, bardzo ważna, nawet w literaturze fantastyczniej.
Kate Daniels to najemniczka, kobieta silna i niezależna, z gatunku tych, które woła się do zabicia pająka. A przy tym jeżeli chodzi o postaci kobiece, o tyle wyjątkowa, o ile nie wpada w ramiona postawionemu na swojej drodze Casanovie. Książka naprawdę wiele tym zyskuje. Nie oszukujmy się, tanie romanse to nie ten gatunek. A ten "związek" pod tym kątem całkiem ciekawy się później robi- czytam sobie ten trzeci tom, a oni dalej nic! I aż by się chciało tego wątku romantycznego. A tu nici! Pocałuj się, Czytelniku drogi, sam wiesz gdzie... Ale ja nie o tym miałam... Żyje sobie nasza bohaterka w świecie dosyć specyficznym, kreowanym przez nadchodzące i zanikające fale dominacji magii lub technologii, pozbawionym wysokich wieżowców (magia ich nie lubi), korków ulicznych (a jak nadejdzie fala magii i auto w środku nigdzie się zatrzyma?), a także wielu innych udogodnień (naszego) dnia codziennego. Autorom udało się wykreować niezwykłe (bo sensowne) połączenie świata telefonów i komputerów, ze światem koni i broni białej. Ta kreacja to moim zdaniem największy plus tej powieści.
Pałętają się po tym świecie też od czasu do czasu bohaterowie. I są naprawdę dobrze skrojeni. Nie stanowią niestety tworów na miarę Martina, czy Sandersona, ale nie są to też papierowe ludziki, z papierowymi problemami i emocjami. Mają sensowne motywacje, swój styl bycia, własne, indywidualne ja. Nie są identyczni, bywają trochę podobni do siebie nawzajem, ale nie jest to jakaś oszałamiająca, uniemożliwiająca czerpanie przyjemności z lektury wada. Zdążyłam już ich wszystkich szczerze polubić, a zdarza mi się to stosunkowo rzadko.
Cieszę się, że w końcu sięgnęłam po serię opowiadającą przygody Kate. A zbierałam się długo. Ale sami wiecie jak to jest. Im częściej się jakiejś książce przygląda, tym większe oczekiwania (pozytywne bądź negatywne, w tym przypadku, co ciekawe, raczej te drugie) wobec niej narastają, powstaje pewna wizja tego czym jest. Pewnie warto ją zweryfikować, ale czasami trudno się przemóc i naprawdę to zrobić. Tym razem spokojnie mogę powiedzieć, że nie żałuję.
A nawet polecam.
Takie miłe, pocieszne, przyjazne, nienaiwne. Czyli w sumie, jak by spojrzeć na samo urban fantasy to wspaniałą książkę mamy przed sobą. Ale ja irytująca jestem, wymagam czegoś więcej, więc gwiazdek tylko 6.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toOpinię piszę, nie ukrywam, czytając już trzeci tom. Tak jakoś wyszło, że nie wzięłam się za to od razu i skończyło się, jak się skończyło. Ale to o powieści dobrze...