Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Jak na dzisiejsze czasy to książka należy do pozycji mocnych. Ktoś tu w swojej recenzji napisał, że powinna to być lektura obowiązkowa w polskiej szkole, wyżej niż podstawowa.
Cóż za mocne i niebezpieczne treści?
Ano takie, że żydokomuna to fakt, to prawda. I jest na to cała masa dokumentów pochodzących z różnych źródłeł. Pajace i świadomi manipulatorzy mogąto sobie obśmiewać do bólu, a prawda jest prawda i tyle w temacie.
Autor w „Judeopolonia II” wyjaśnia co to właściwie za twór, jakie są tego początki.
Sporo o tym kto zajmował najwyższe stanowiska w administracji bolszewickiej, komunistycznej. No kto? No Żydzi, zbrodniczo nastawieni do ludności polskiej na utraconych kresach wschodnich.
Niby to człowiek wszystko wie, ale jednocześnie jeszcze bardziej mu się oczy otwierają widząc co się dzieje w obecnych polskich mediach i sądownictwie (mam tu na myśli całą III RP).
Generalnie dobrze jest to napisane, zrozumiały język, styl pisania i oczywiście treści dające cios między oczy szczególnie dla tych nieuświadomionych Polaków.
Bardzo polecam!

Jak na dzisiejsze czasy to książka należy do pozycji mocnych. Ktoś tu w swojej recenzji napisał, że powinna to być lektura obowiązkowa w polskiej szkole, wyżej niż podstawowa.
Cóż za mocne i niebezpieczne treści?
Ano takie, że żydokomuna to fakt, to prawda. I jest na to cała masa dokumentów pochodzących z różnych źródłeł. Pajace i świadomi manipulatorzy mogąto sobie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Zmiana” to druga część z trylogii postapokaliptycznej „Silos”. Czytając ten tom wydawało się przez sporą część książki, że nie ma to nic wspólnego z częścią pierwszą. Dopiero jakoś w połowie zaczyna się ta historia łączyć.
Cóż tu mamy? Ano to samo co w „Silosie”. Świat po zagładzie atomowej i ludzie w podziemiu, właśnie silos, a jest ich tyle co Stanów Ameryki północnej. Jak to się stało, że tak się stało to w „Zmianie” jest sporo wyjaśnione. Generalnie w tomie tym dużo o mechanizmach polityki, ale spokojnie, autor zna proporcje.
Osobiście kocham tego typu tematykę w fantastyce, ale nie będę ukrywać, że mam przesyt takich treści i trochę męczyłem „Zmianę”. Wierzę, że tom ostatni czymś mnie zaskoczy, ale już teraz wątpię. Ta trylogia moim zdaniem tylko dla fanów gatunku. Reszta niech omija szerokim łukiem jak i ja omijam fantasę.

„Zmiana” to druga część z trylogii postapokaliptycznej „Silos”. Czytając ten tom wydawało się przez sporą część książki, że nie ma to nic wspólnego z częścią pierwszą. Dopiero jakoś w połowie zaczyna się ta historia łączyć.
Cóż tu mamy? Ano to samo co w „Silosie”. Świat po zagładzie atomowej i ludzie w podziemiu, właśnie silos, a jest ich tyle co Stanów Ameryki północnej....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Droga nacjonalisty” dzieli się na dwie części: Część właściwa czyli tytułowa Droga oraz aneksy i wywiady. W tej drugiej części przemówienia lidera podczas uroczystości państwowych oraz opisy manifestacji ONR.
Część pierwsza to swego rodzaju poemat prozą, bardzo uduchowiony, ideowy, idealistyczny i z pewnością romantyczny. Wyraźna inspiracja „Płonącymi duszami” L. Degrella. Zresztą sam autor o tym w „Drodze…” wspomina.
Bóg, Honor i Ojczyzna. Tyle w temacie, taka to treść. Jednak ta Trójca to nie byle słowa, to nie slowa, które znaczą nic. To nie słowa w ustach wstawionego, stereotypowego łysego. To słowa wypowiadane przez dumnego Polaka, kroczącego drogą Prawdy, kompromisów noe ma, bo i z kim? (Prawda).
Co ja wyłuskałem dla siebie z tej książki? Ano to, że sumienie to kompas, a Dekalog to mapa. Z jednym tylko elementem nigdzie nie dojdziemy.
Dobrze mi się to czytało, bo jestem katolikiem i tym samym nacjonalistą co jest zgodne z nauką Pana Naszego Jezusa Chrystusa.
Nie wiem w jakim miejscu swojego życia jest dziś autor Tomasz Greniuch, ale w czasie kiedy to pisał i opisywał swoje doświadczenia w ONR (A. D. 2005-2008) to serce miał na wierzchu, a idea wprost biła mnie w twarz!
Polecam książkę, tym bardziej na dziś, kiedy bolszewik już nie tylko u bram.

„Droga nacjonalisty” dzieli się na dwie części: Część właściwa czyli tytułowa Droga oraz aneksy i wywiady. W tej drugiej części przemówienia lidera podczas uroczystości państwowych oraz opisy manifestacji ONR.
Część pierwsza to swego rodzaju poemat prozą, bardzo uduchowiony, ideowy, idealistyczny i z pewnością romantyczny. Wyraźna inspiracja „Płonącymi duszami” L....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Bardzo lubię literaturę rosyjską i nigdy tego nie ukrywałem, tym bardziej dziś. Wciąż uważam, że jeżeli chodzi o powieść taką klasyczną prozę wieku XIX i początek wieku XX to Rosjanie są lepsi w tej materii od Polaków. Jednak pewien mój polski znajomy, konserwatysta (zresztą ja też jestem konserwatystą) stwierdził, że gówno wiem i powinienem się zainteresować także tą mniej znaną polską prozą (ale za to znanych autorów) z tamtego czasu i "będę śpiewał inaczej". Jest starszy ode mnie, wiem, że się gość zna więc w swoim czasie wezmę od niego listę.
Do rzeczy.
O "Doktorze Żywago" słyszałem sporo, kojarzyłem fragmenty filmu na podstawie tej książki (film A. D. 1965) i tak mniej więcej wiedziałem na co się szykować.
Przeczytałem w końcu tę "cegłę" i myślę, że było warto. Piszę trochę tak bez większych emocji, ponieważ jestem przyzwyczajony do stylu pisania Tołstoja i Dostojewskiego i tych dwóch ostatnich autorów o wiele lżej mi się czytało (chodzi o styl pisania) niż po raz pierwszy Pasternaka. Po prostu B. Pasternak to inny człowiek i inaczej pisze. Tyle.
Wskazówka od razu. Radzę czytać "Doktora Żywago" ciągiem, nie robić jakichś większych przerw typu dwa tygodnie, bo potem ciężko się odnaleźć w wątkach. Może ktoś nie ma z tym problemu, ale właśnie ja tak miałem. W książce tej są spore przeskoki czasu i autor robi to dość gwałtownie, takie cięcia ostre. Pojawiają nowi bohaterowie, którzy nie mają wiele wspólnego z wątkiem ostatnim, później dopiero się to gdzieś łączy. Dlatego też zalecam ciąg w czytaniu.
Tematyka: Zbliżająca się rewolta październikowa A. D. 1917, "biali", "czerwoni", śmiertelni wrogowie ideologiczni. Książka się zaczyna od pogrzebu, doktor jest jeszcze dzieckiem i tak zaczyna się powieść. Ramy czasowe to koniec wieku XIX, a kończy się jakoś chyba koniec lat 50 XX wieku, ale to tylko kilka stron na końcu. Większość tovkrótki czas przed rewoltą, sama rewolta i trochę po. Generalnie klasyczna powieść z bohaterami, którzy żyli w tamtym czasie. Ktoś kto lubi tego typu tematykę to na pewno się w tym odnajdzie, dlatego właśnie po tę książkę sięgnąłem.
Podobało mi się w miarę, styl pisania Pasternaka nie jest jakiś tam zły, ale czytało mi się inne książki o tych treściach lepiej napisane.
P. S. Ciekawostką jest to, że po powieści, na końcu książki są wiersze doktora i jest tego sporo. Przeczytałem, ale się wymęczyłem, nigdy nie lubiłem poezji. Myślę jednak, że ktoś kto jest bardziej wrażliwy i wie "o co kaman" w poezji będzie potrafił docenić lub wręcz odwrotnie.
Generalnie polecam tę książkę B. Pasternaka.

Bardzo lubię literaturę rosyjską i nigdy tego nie ukrywałem, tym bardziej dziś. Wciąż uważam, że jeżeli chodzi o powieść taką klasyczną prozę wieku XIX i początek wieku XX to Rosjanie są lepsi w tej materii od Polaków. Jednak pewien mój polski znajomy, konserwatysta (zresztą ja też jestem konserwatystą) stwierdził, że gówno wiem i powinienem się zainteresować także tą mniej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pamiętam, że szczególnie panny w ogólniaku się tą książką mocno fascynowały. Miałem wtedy inne zajęcia i czasu nie było na te sprawy.
W każdym razie tylko i wyłącznie sięgnąłem po "Buszującego w zbożu", bo sobie przypomniałem o tych dziewojach co tak przeżywały ten tytuł. Się gadało, się pisało, że to coś kultowego. Hmmm...
Z wiekiem człowiek staje się mniej wrażliwy. Mam prawie 42 lata i może faktycznie "Buszjącego..." powinienem był przeczytać jak miałem te 17, 18 lat? Takie mam odczucia po przeczytaniu.
USA, Nowy Jork, A. D. 1946, 1947 może. Zbliżające się Święta Bożego Narodzenia. Główny bohater, 16 latek zostaje usunięty ze szkoły i szwenda się po "Wielkim Jabłku". Rozmyślania, wspomnienia z niedawnej szkoły. Holden (główny bohater) to taki typ, że generalnie wszystko go irytuje, a najbardziej gardzi snobizmem (co sobie akurat bardzo cenię). Sam nie wie czego chce, sam nie wie jak pewne sprawy ma wyjaśniać.
Co charakterystyczne to spory tu nacisk na młodziutką siostrę Holdena. Wyraźnie podkreślane jak bardzo ją kocha, ale co to wnosi do książki jako całość?
"Buszujący w zbożu" spłynął przeze mnie i nic właściwie nie zostawił. Jedyny melancholijny dla mnie wątek to rozmyślania młodziuchnego bohatera by wyruszyć na zachodnie wybrzeże, wszystko zostawić, dom rodzinny (bogata rodzina) i zacząć od nowa. Czy tak się stało? Ktoś chętny to może sobie to przeczytać, bo szybko się czyta, ale jak dla mnie to nie tyle strata czasu co po prostu książka jakby o niczym.

Pamiętam, że szczególnie panny w ogólniaku się tą książką mocno fascynowały. Miałem wtedy inne zajęcia i czasu nie było na te sprawy.
W każdym razie tylko i wyłącznie sięgnąłem po "Buszującego w zbożu", bo sobie przypomniałem o tych dziewojach co tak przeżywały ten tytuł. Się gadało, się pisało, że to coś kultowego. Hmmm...
Z wiekiem człowiek staje się mniej wrażliwy. Mam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Fantom to klasyczna, "twarda" fantastyka ze sporymi elementami polityki globalnej. Relacje pomiędzy takimi krajami jak USA, Chiny o raz g... sztucznym bytem jakim jest UE. Niedaleka już przyszłość, bo A. D. 2037. Motyw przewodni to wielka wyprawa kosmiczna na obcą planetę, która została wcześniej odkryta. W tle polityka.
Autor moim zdaniem dobrze zachował proporcje. Fantastyka, polityka, sensacja. Wszystko ze sobą dobrze "gra", nie ma jakiegoś większego nacisku na któryś z elementów. Wszystko jak należy.
Faktycznie jest sporo z atmosfery "Obcego" 1 i 2, ale tylko na samym początku. Ciszewski trochę z tym przesadził, ale w ogóle to nie ma znaczenia jeżeli się weźmie pod uwagę całą książkę.
Co dla mnie bardzo ważne to to, że autor pisze bardzo lekko (chodzi mi tu o formę, a nie o treść) i dzięki temu świetnie mi się to czytało.
Generalnie nie ma tu jakichś super innowacyjnych pomysłów, ale dla każdego kto lubi tego typu literaturę (Fantastyka klasyczna) to "Fantom" jest pozycją obowiązkową co do współczesnej SF.
Bardzo polecam!

Fantom to klasyczna, "twarda" fantastyka ze sporymi elementami polityki globalnej. Relacje pomiędzy takimi krajami jak USA, Chiny o raz g... sztucznym bytem jakim jest UE. Niedaleka już przyszłość, bo A. D. 2037. Motyw przewodni to wielka wyprawa kosmiczna na obcą planetę, która została wcześniej odkryta. W tle polityka.
Autor moim zdaniem dobrze zachował proporcje....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jak dla mnie tom II "Anody-katody" był bardziej przystępny aniżeli tom I. Oczywiście język śp. M. Wańkowicza nic się tu nie zmienił - taki styl, takie pisanie. Przypomnę się z moich wcześniejszych wrażeń dotyczących pisarstwa tegoż autora: Styl ciężki (nie, że nie zrozumiały, ale po prostu ciężki), sporo słów takich, że trzeba sięgać po słownik wyrazów obcych (nie, że nic nie rozumiem) i generalnie jak na A. D. 2023 to język dość toporny. Jak dla mnie się to mocno zestarzało. Taka to szybka dygresja, a teraz wracamy do tomu II.
W "jedynce" reportaże o Polsce Międzywojnia, a "dwójeczka" to tak od A. D. 1939 gdzieś do lat "70, do śmierci autora. Tom kończy się wywiadem z nim.
Dlaczego ten ostatni tom był dla mnie bardziej przystępny? Ano ze względu na tematykę. Jaką? Kłamstwa na temat Polski płynące z USA, Kanady.
Któż tak kłamał? Nic się nie zmieniło i do dziś. Chazarzy (zwani dla zmylenia przeciwnika Żydami z Izraela) zamieszkujący do dziś tereny m. in. Ameryki północnej.
Następnie ciekawe sprawy dotyczące Tradycji i postępu.
Kolejne to historie żołnierzy polskich, ale także i cywilów po II wojnie światowej na emigracji.
Generalnie w tomie tym sporo o tym, że Polacy nie mają się czego wstydzić, nasza historia jest wspaniała, godna podziwu. Jednocześnie śp. M. Wańkowicz słusznie tu zawarł sporo uzasadnionego krytycyzmu wobec nas, Polaków. Bardzo dobrze to napisane (treść, bo forma jak już wspomniałem przyciężkawa. No nie miał jak dla mnie lekkiej ręki pisarskiej ten autor).
Coś co mnie konkretnie znużyło w tomie II "Anody-katody" to rozprawa bardzo długa o reportażu. To naprawdę coś dla pasjonatów gatunku.
I tyle ode mnie. Bo o wiele więcej jest w samej książce do której bardzo zachęcam.

Jak dla mnie tom II "Anody-katody" był bardziej przystępny aniżeli tom I. Oczywiście język śp. M. Wańkowicza nic się tu nie zmienił - taki styl, takie pisanie. Przypomnę się z moich wcześniejszych wrażeń dotyczących pisarstwa tegoż autora: Styl ciężki (nie, że nie zrozumiały, ale po prostu ciężki), sporo słów takich, że trzeba sięgać po słownik wyrazów obcych (nie, że nic...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ostatnia (niestety) część wspaniałej "Trylogii złodziejskiej". Ja pierniczę! Tak mi żal rozstawać się z bohaterami tej trylogii! "Nikt nie da nam zbawienia" jest chyba najlepsze, a nieczęsto się zdarza, że to co ostatnie przebija to co pierwsze. I w filmie i w literaturze tak właśnie jest.
Ostatnia książka z trylogii jest po prostu polska do bólu! Nie wiem jak to wyrazić słowami, ale czytając to się czuje! S. Piasecki jest mistrzem literackim. To się czyta tak lekko, że brak słów. Chyba się powtarzam co do recenzji książek tego autora, ale tak właśnie jest.
"Nikt nie da nam zbawienia" to prawdziwy obraz tego co wyprawiali bolszewicy niedługo po rewolcie październikowej A. D. 1919 w Mińsku. Oczywiście dalsze losy bohaterów dwóch poprzednich książek dlatego też trzeba czytać w kolejności i od początku by miało to sens.
Książka nie tyle mną wstrząsnęła co bardzo mocno wzruszyła, roztkliwiła, swego rodzaju melancholia - sam nie wiem. Piękno samo.
Kończąc "Nikt...." w głowie od razu pierwsze co: "Precz z komuną! Niech żyje wolna Polska!"

Ostatnia (niestety) część wspaniałej "Trylogii złodziejskiej". Ja pierniczę! Tak mi żal rozstawać się z bohaterami tej trylogii! "Nikt nie da nam zbawienia" jest chyba najlepsze, a nieczęsto się zdarza, że to co ostatnie przebija to co pierwsze. I w filmie i w literaturze tak właśnie jest.
Ostatnia książka z trylogii jest po prostu polska do bólu! Nie wiem jak to wyrazić...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dałem ocenę "może być", no bo może być. Naprawdę nic szczególnego, ale tu wyrażam mocny subiektywizm - chyba jestem za stary na takie treści. Urodziłem się A. D. 1981, czas nastoletni to subkultura generalnie mocny rock, metal. Znam to towarzycho i te klimaty. Sięgnąłem więc po tę książkę z wiadomych względów.
Co do wiedzy autora o polskim metalu i nie tylko polskim to nie mam nic zarzucenia (aż takiej wiedzy to nie posiadam jak p. Szubrycht). Forma jego pisarstwa jest "w porząchu", dobrze się to czytało. Autor urodzony A. D. 1974, tym bardziej obeznany w temacie, do tego dawny wokalista kapeli Lux occulta (nazwę tego tylko słyszałem), niby grupa popularna w środowisku w swoim czasie. Wydaje się człowiek stworzony do tej roboty.
Co tu mamy? Wspomnienia z jego metalowego dzieciństwa, trochę o swojej kapeli i oczywiście historia polskiego metalu. Pokrótce, ale jak dla mnie wystarczająco omówione najgłośniejsze zespoły z tego nurtu: Katy, Vadery etc.
Prócz tego klimat tamtych czasów (najwięcej o pierwszej połowie lat '90 wieku XX). Autor nie kłamie, potwierdzam ze swego doświadczenia. Mam tu na myśli wygląd Katowic i krojenie z biletów jak się jechało na koncert. Tak było!
Generalnie wszystko git, ale p. J. Szubrycht to dziennikarz z Czerskiej i od razu to czuć czytając "Skórę i ćwieki...". Ten czerstwy humor, to napuszenie, ten faryzeizm dla ubogich. Chyba też swego rodzaju wyższość moralna, ale to już nie lata '90 XX wieku kiedy spora część społeczeństwa się na to nabierała.
Do tego ta nie tyle fascynacja co takie niefrasobliwe traktowanie treści płynących z muzyki szczególnie black metalowej. Były tego smutne konsekwencje w poszczególnych przypadkach o których sam autor pisze.
Jak to w swoim czasie przed festiwalem na wyspie Wight A. D. 1970 zauważył pewien starszy pan stwierdzając, że to nie jest zwykła zabawa hippisów, że za tym stoją komuniści. Tu każdy może sobie wstawić coś innego zamiast komuchów.
Czytało się nieźle, ale pomijając już tu moje osobiste przemyślenia to nie jest to jakaś super wciągająca książka.

Dałem ocenę "może być", no bo może być. Naprawdę nic szczególnego, ale tu wyrażam mocny subiektywizm - chyba jestem za stary na takie treści. Urodziłem się A. D. 1981, czas nastoletni to subkultura generalnie mocny rock, metal. Znam to towarzycho i te klimaty. Sięgnąłem więc po tę książkę z wiadomych względów.
Co do wiedzy autora o polskim metalu i nie tylko polskim to nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Trylogia Złodziejska" i druga jej część. No i cóż? No i świetna książka. Tak samo dobra moim zdaniem jak część pierwsza. Starzy bohaterowie, a także nowi.
Piasecki jak dla mnie to geniusz pisarstwa, a wcale zawodowym pisarzem nie był. Wrodzony talent. Czyta się to lekko, taką miał formę, ale dzięki temu bardzo dobrze się odbiera treści, które w znacznej mierze należą do poważnych. Nie wiem czy się jasno wyraziłem, ale pisarzem nie jestem i tylko tak to umiem ubrać w słowa.
Miejsce i czas: Mińsk, A. D. 1919.
Co się powtarza u tego autora to takie mocno wyidealizowane życie przestępców (tu złodzieje). Ci z wyższej półki to pisząc żartem chodzące wręcz cnoty. Sprawiedliwi, uczciwi, mający swoje zasady i się ich konsekwentnie trzymający. W każdym razie tak to Piasecki opisuje, że tylko wyjść z domu i wyjechać w przysłowiowe Bieszczady (tutaj wstąpić do szajki hahaha).
Książka jest nasiąknięta polskością. Podkreślam, "POLSKOŚCIĄ", nie czymś polskojęzycznym.
P. S. Redaktorzyny z ul. Czerskiej wiedzą o co mi chodzi.
Polecam. Mistrzowska lektura!

"Trylogia Złodziejska" i druga jej część. No i cóż? No i świetna książka. Tak samo dobra moim zdaniem jak część pierwsza. Starzy bohaterowie, a także nowi.
Piasecki jak dla mnie to geniusz pisarstwa, a wcale zawodowym pisarzem nie był. Wrodzony talent. Czyta się to lekko, taką miał formę, ale dzięki temu bardzo dobrze się odbiera treści, które w znacznej mierze należą do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka z serii "mocna rzecz", ale nie tak do końca mocna. Ktoś tutaj w swojej opinii na temat "Tracimy Kościół..." napisał, że generalnie można byłoby to napisać na 200 stron, a nie na prawie 500! Oczywiście nie cytuję, ale chodzi o to, że autor bardzo często się powtarza, pisze to samo i nawet nie bardzo się stara chociaż konstrukcję zdań zmieniać.
Już tak ode mnie to mam wrażenie jakby się L. Misiak bardzo spieszył by to wypuścić w świat.
Druga sprawa to bardzo dużo błędów edytorskich, właściwie jakby nikt nie dokonał korekty przed wydaniem.
Dobra, na tym kończę raczej te negatywy (chyba, że wyjdzie coś w trakcie mojego tu pisania).
O czym książka?
Polska i kościół katolicki to jedność. Jedno bez drugiego istnieć nie może, a może inaczej: Polska bez katolicyzmu nie przetrwa (świat pewnie też nie, ale to jest książka o Polsce).
Niestety kościół rzymski od Soboru watykańskiego II mocno się pogubił i konsekwencje tego trwają do dziś. Tzw. "otwarcie" się na świat miało przyciągnąć ludzi. Stało się dokładnie odwrotnie. Liberalna droga jest drogą zgubną. Czas wrócić do Tradycji!
L. Misiak wielokrotnie odwołuje się do kardynała S. Wyszyńskiego. Jest to dla niego wielki autorytet i można napisać ostatni sprawiedliwy jeżeli chodzi o współczesną historię kościoła katolickiego w Polsce.
Kończąc temat kościelny (autor, od razu się to wie czytając, to konserwatysta narodowy) to bardzo mocno oberwało się TV Trwam, Naszemu Dziennikowi oraz o. T. Rydzykowi. Nie ukrywam, że nie zdawałem sobie sprawy jak mocno o. Rydzyk się zagubił jeżeli L. Misiak ma rację. Jednocześnie autor książki bardzo podkreśla swoje przywiązanie do tych mediów, ale od kilku lat prawdopodobnie zamontowała się tam agentura.
Wiele o masonerii. Źródło wszelkiego zła. Piszę to bez ironii. Coś tam wiedziałem w tym temacie, ale nie, że aż tak! Dlatego też ci co chcą słyszeć i ci co chcą widzieć - warto sięgnąć po tE pozycję. Zacietrzewieni i tak widzą swoje, niestety.
Bardzo dużo tu polityki, ale generalnie o tym ta książka przecież. Jestem zszokowany takimi tematami tu poruszonymi jak Smoleńsk, wydarzenia marcowe A. D. 1968 w Polsce czy obalenie rządu J. Olszewskiego A. D. 1992. Autor jest po prostu w kontrze do tego co na temat powyższego napisano, powiedziano i co ja sam przeczytałem czy usłyszałem i obejrzałem. Dodam, że mam wrażenie, że L. Misiak jest sam przeciwko całemu światu. Niektóre treści mogą się wydawać dość paranoiczne, nieprawdopodobne, niemożliwe. Coś w tym wszystkim jednak jest.
A, zapomniałbym. Autor sfiksował na temat Okrągłego Stołu, Magdalenki, KOR-u i ogólnie tego co po A. D. 1989. Sfiksował w tym sensie, że bardzo dużo o tym pisze i uważa to fundamenty obecnego zła w Polsce. Jeżeli to wszystko prawda to ja mam oczy i uszy otwarte i na pewno nie zostawię tego tylko na tej jednej książce. Zresztą kilka spraw się potwierdza, bo w innych treściach czytałem podobne rzeczy. Tu jednak jestem z lekka zszokowany.
Komu ważny los ojczyzny, kto ciekawy tematów polskich, kto nieobojętny i nie zacietrzewiony - polecam! Z Bogiem!

Książka z serii "mocna rzecz", ale nie tak do końca mocna. Ktoś tutaj w swojej opinii na temat "Tracimy Kościół..." napisał, że generalnie można byłoby to napisać na 200 stron, a nie na prawie 500! Oczywiście nie cytuję, ale chodzi o to, że autor bardzo często się powtarza, pisze to samo i nawet nie bardzo się stara chociaż konstrukcję zdań zmieniać.
Już tak ode mnie to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Po prostu świetna książka! Co bardzo lubię, bezpretensjonalna, napisana takim językiem, że czyta się z ogromną przyjemnością i nawet się nie wie kiedy przewraca się następną stronę by czytać i czytać.
Moje drugie spotkanie z S. Piaseckim i pokochałem tego pisarza. Wybitny talent, a nie był on żadnym zawodowym pisarzem i jest S. Piasecki dowodem na to, że wcale nie trzeba kończyć żadnych studiów literackich czy innych nauk w tym kierunku.
"Jabłuszko" to pierwsza część Trylogii złodziejskiej. Akcja to dawne kresy Rzeczpospolitej, konkretnie Mińsk.
Autor opisuje złodziejskie środowisko pod koniec drugiej dekady wieku XX. Robi to w bardzo przewrotny sposób. Pamiętacie "Bony and Clayde"? Ten klimat usprawiedliwiania. Piasecki tak to napisał, że aż się rozczuliłem nad dolą tych przestępców.
Wódka, miłość (ale jaka to nie napiszę, czytać!), złodziejski język (niewielki słownik na końcu książki), opisy włamów, mądrości życiowe i samo życie przede wszystkim!
Nie, no brak mi słów. Dobra rzecz!
P. S. I jak sobie przypomnę jedną książkę tej śmiesznej pani Tokarczuk to aż mnie szlag trafia komu oni dają te śmieszne Noble obecnie.

Po prostu świetna książka! Co bardzo lubię, bezpretensjonalna, napisana takim językiem, że czyta się z ogromną przyjemnością i nawet się nie wie kiedy przewraca się następną stronę by czytać i czytać.
Moje drugie spotkanie z S. Piaseckim i pokochałem tego pisarza. Wybitny talent, a nie był on żadnym zawodowym pisarzem i jest S. Piasecki dowodem na to, że wcale nie trzeba...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Wydawnictwo "Agora", patroni Gazeta Wyborcza m. in. No nie wygląda dobrze, ale już kiedyś coś od nich czytałem i nie było źle. I tutaj tak samo. Zaskoczenie jak na tych sekciarzy i nienawistników od kreatora dawnej polskiej rzeczywistości Adasia M.
"Londyńczycy" to książka o polskiej wojennej i powojennej emigracji. Chodzi tu o Drugą Wojnę Światową. Ktoś tutaj w swojej recenzji napisał, że szkoda, że mamy tu do czynienia z emigracją tylko z wyższej półki (generałowie, oficerowie, artyści etc.), a nikogo z nizin, szarego obywatela tak zwanego. Mi to osobiście nic nie przeszkadzało. Co mnie interesują jakieś szare mysze hehe.
W każdym razie książka ta to taki zbiór: wywiady, opowiastki danych bohaterów "Londyńczyków". Sporo tu polityki, bo inaczej być nie mogło jeżeli chodzi o tematykę. Oczywiście jak to w "Wybiórczej" - trochę o rasizmie, niedobre Polaki, "antysemity" i takie tam pierdy, ale biorąc pod uwagę, że to od Adasia to naprawdę było tego jak na lekarstwo i całkiem subtelnie. No szacun!
P. S. Książki tej nie napisał Adaś M., ale p. Ewa Winnicka, żeby nie było!
Dobrze się czytało i polecam, ale przede wszystkim dla tych co są od dawna już uodpornieni na wywody GazWybu. Młodzież nie znająca klimatu może się podtruć, ale co tam, niech próbuje!
Polecam!

Wydawnictwo "Agora", patroni Gazeta Wyborcza m. in. No nie wygląda dobrze, ale już kiedyś coś od nich czytałem i nie było źle. I tutaj tak samo. Zaskoczenie jak na tych sekciarzy i nienawistników od kreatora dawnej polskiej rzeczywistości Adasia M.
"Londyńczycy" to książka o polskiej wojennej i powojennej emigracji. Chodzi tu o Drugą Wojnę Światową. Ktoś tutaj w swojej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nurt fantastyki postapokaliptycznej. Chyba, za dużo tego typu książek w życiu przeczytałem, bo już od pierwszych stron poczułem zmęczenie. Nic nowego, przewidywalnie, po prostu skończyłem, ponieważ taką mam zasadę, że jak już mam się wypowiedzieć to książkę czytam do końca.
Ludzie żyją w tytułowym silosie. Głęboko pod ziemią, ponad sto pięter w dół. Na powierzchni skażenie, prawdopodobnie radioaktywne. Zgliszcza, zniszczenie, wiatr po tym wszystkim hula, życia organicznego na zewnątrz nie ma. Społeczność silosowa - hierarchia. Na górze wiadomo, na dole wiadomo, a pośrodku jak to pośrodku. Ktoś tym zarządza i w związku z tym są takie, a nie inne prawa, zasady. Jednak rzeczywistość okazuje się inna i jak to z prawdą bywa, bywa ona najczęściej niewygodna. Co dalej?
Mimo wszystko zachęcam do przeczytania, ale przede wszystkim dla tych wszystkich, którzy czują tę estetykę (wojna atomowa, zagłada, choroby popromienne etc.), ale są świeżutcy w tej tematyce co do przeczytanych książek. Dla wyjadaczy: Nie znajdziecie tu nic absolutnie porywającego, oryginalnego, słabo wciąga "Silos".
Dla ludzi od "krasnali, elfów" etc. miejsca tu raczej nie ma.
P. S. Przeczytam i tak całą trylogię... Już zacząłem więc skończyć należy, ale to w dużych odstępach czasowych.

Nurt fantastyki postapokaliptycznej. Chyba, za dużo tego typu książek w życiu przeczytałem, bo już od pierwszych stron poczułem zmęczenie. Nic nowego, przewidywalnie, po prostu skończyłem, ponieważ taką mam zasadę, że jak już mam się wypowiedzieć to książkę czytam do końca.
Ludzie żyją w tytułowym silosie. Głęboko pod ziemią, ponad sto pięter w dół. Na powierzchni skażenie,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wszystko się zaczęło na Wielkim Stepie!
"Szamańskie safari" to zbiór kilku reportaży, które są w miarę różnorodne tematycznie, ale wszystkie bazują na bliskim i dalekim wschodzie.
Czytało mi się to dość ciężko. Autor stosuje dla mnie skróty myślowe, które dla niego pewnie są oczywiste, ale już nie dla mnie jako czytelnika. Jak wspomniałem tematyka poszczególnych rozdziałów niby się trochę łączy, ale już kolejny reportaż o czymś innym, ale podstawa to Wschód. Hmm, sam nie wiem jak to opisać, ale książka mogłaby być lepsza gdyby p. Michałowski miał lepszy dar pisania albo lepszy pomysł na tę książkę.
Sporo tu Ossendowskim i jego spotkaniu z wielkim wodzem tamtejszych rejonów w XIX w. Sporo w ogóle polityki czasów współczesnych i nawet kilka ciekawych spostrzeżeń dotyczących Rosji, Chin i co z tego może wyniknąć.
Generalnie szału nie ma, czytałem lepsze.

Wszystko się zaczęło na Wielkim Stepie!
"Szamańskie safari" to zbiór kilku reportaży, które są w miarę różnorodne tematycznie, ale wszystkie bazują na bliskim i dalekim wschodzie.
Czytało mi się to dość ciężko. Autor stosuje dla mnie skróty myślowe, które dla niego pewnie są oczywiste, ale już nie dla mnie jako czytelnika. Jak wspomniałem tematyka poszczególnych rozdziałów...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nawet nieźle się to czytało. Szczegółowa, tyle nazwisk, że ciężko to wszystko spamiętać, ale dla wielbicieli Pink Floyd to żadna wada, a zaleta.
Ktoś w swojej recenzji tej książki stwierdził, że za dużo w niej o śp. S. Barett. Czy ja wiem? Jak dla mnie to jakoś źle z tym nie było, ale fakt, ten śp. dziwak przewijał się, aż do ostatniej strony. Tworzył przecież tę kapelę od samego początku, ale długo nie pograł. Jak dla mnie postać przeceniona mocno, ale to już mój subiektyw.
Blake ciekawie opisał charaktery poszczególnych głównych muzyków. Co do Watersa to sporo już o nim czytałem wcześniej i w tej książce było dużo potwierdzeń co do jego osobowości, ale Wright i Mason to dla mnie nowości co do wiedzy o nich.
Nie tylko o Pink Floyd, ale sporo o tamtych czasach specyficznych i pod wieloma względami wyjątkowych. Jednak to jakoś oryginalne nie jest, ponieważ ciężko byłoby pisać tylko i wyłącznie o zespole. Pink Floyd to po prostu kapela stworzona właśnie przez ten rewolucyjny obyczajowo czas. W wielu biografiach o grupach z końca lat '60 XX wieku się to przewija.
Ciekawa biografia, jakaś szczególna nie jest, ale wiedzy w tym sporo i warto przeczytać.

Nawet nieźle się to czytało. Szczegółowa, tyle nazwisk, że ciężko to wszystko spamiętać, ale dla wielbicieli Pink Floyd to żadna wada, a zaleta.
Ktoś w swojej recenzji tej książki stwierdził, że za dużo w niej o śp. S. Barett. Czy ja wiem? Jak dla mnie to jakoś źle z tym nie było, ale fakt, ten śp. dziwak przewijał się, aż do ostatniej strony. Tworzył przecież tę kapelę od...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Moje pierwsze spotkanie z tym autorem i napiszę, że jestem bardzo zadowolony po przeczytaniu.
"Anioły na ostrzu igielnym" to powieść bardzo realistyczna. Miejsce akcji to Moskwa, czasy Breżniewa. Powieść głównie obraca się w środowisku dziennikarskim stolicy, a konkretnie w redakcji fikcyjnej (na potrzeby powieści) gazety "Prawda robotnicza".
No cóż, gdybym był młodszy to z pewnością byłbym pod większym wrażeniem książki Drużnikowa. Dlaczego? Po prostu znam tę tematykę z innych książek.
"Anioły na ostrzu igielnym" to obraz Rosji totalitarnej pod koniec lat '60 wieku XX. Wszędobylskie zakłamanie, hipokryzja, cynizm, totalne oddanie się ideologii bolszewickiej.
Warto przeczytać nawet dla tych, którzy czują, że są trochę zmęczeni taką tematyką. Drużnikowa jak wspomniałem czytało mi się dobrze i z pewnością sięgnę po coś innego spod jego ręki.
P. S. Autor ten potwierdza moją tezę, że literatura rosyjska jest świetna i napiszę nawet, że lepsza od polskiej. Takie moje już bardzo generalnie stwierdzenie.

Moje pierwsze spotkanie z tym autorem i napiszę, że jestem bardzo zadowolony po przeczytaniu.
"Anioły na ostrzu igielnym" to powieść bardzo realistyczna. Miejsce akcji to Moskwa, czasy Breżniewa. Powieść głównie obraca się w środowisku dziennikarskim stolicy, a konkretnie w redakcji fikcyjnej (na potrzeby powieści) gazety "Prawda robotnicza".
No cóż, gdybym był młodszy to z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tematyka jak dla mnie bardzo ciekawa. Wspomnienia z dawnych lat, wspomnienia ze szkoły podstawowej, następnie średniej, coś i o studiach. Tym bardziej ciekawie, że to moje lata młodości, lata szkoły o których pisze w tym zbiorze opowiadań autorka. Jest jednak "ale", które w przypadku "Naszej klasy" niszczy tę tematykę: Nuda. Albo się ta książka autorce nie udała, a wcześniejsze lub późniejsze miała lepsze (o ile w ogóle, bo to moja pierwsza styczność z N. Sochą) albo brak kobiecie talentu. Niby 156 stron, ale męczyłem to niczym instrukcję odkurzacza. Z drugiej strony nie było zupełnie tragicznie, ze dwa opowiadania nawet niezłe, ale to za mało na całość. Co do mnie to nie polecam konkretnie tej książki.

Tematyka jak dla mnie bardzo ciekawa. Wspomnienia z dawnych lat, wspomnienia ze szkoły podstawowej, następnie średniej, coś i o studiach. Tym bardziej ciekawie, że to moje lata młodości, lata szkoły o których pisze w tym zbiorze opowiadań autorka. Jest jednak "ale", które w przypadku "Naszej klasy" niszczy tę tematykę: Nuda. Albo się ta książka autorce nie udała, a...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka składa się ze wstępu autora, a druga część to oryginalne teksty C. K. Norwida. Teksty tematyczne i nie wszystkie w całości. Nowak we wstępie zaznacza, że ten wybitny poeta charakteryzował się tym, że jego treści faktycznie były wybitne, ale trudne w czytaniu oraz interpretacji. Zupełnie się z tym zgadzam. Książka, a może i broszurka ma zaledwie 64 strony. Wstęp czytało się świetnie (J. R. Nowak, bardzo klarownie przedstawił "co poeta miał na myśli"), ale teksty źródłowe to dla mnie była droga przez mękę. Niektóry zupełnie nie rozumiałem (ten język, ta forma), ale z niektórych coś dla siebie wyniosłem. I chociażby dlatego warto to przeczytać, jest to naprawdę rzecz bardzo wartościowa, ale głównie dla Polaka, który chciałby się czegoś o sobie, swojej narodowości dowiedzieć.
Piszę się, mówi się, że Norwid nie trafił w swój czas. Nieprawda. On po prostu był bezkompromisowy w poszukiwaniu prawdy i podstawnie wytykającym nasze polskie negatywne cechy narodowe. To się nie podobało wtedy i nie będzie się podobać kiedyś, nie podoba się teraz. Jak pisze autor "Norwida naszego współczesnego" ta jego bezkompromisowość była dość często sekciarska i tym samym współczesnych co najmniej irytował. Pewnie i stąd to rozważania o jego niezrozumieniu wtedy.
Generalnie polecam, ale lektura łatwa nie jest.

Książka składa się ze wstępu autora, a druga część to oryginalne teksty C. K. Norwida. Teksty tematyczne i nie wszystkie w całości. Nowak we wstępie zaznacza, że ten wybitny poeta charakteryzował się tym, że jego treści faktycznie były wybitne, ale trudne w czytaniu oraz interpretacji. Zupełnie się z tym zgadzam. Książka, a może i broszurka ma zaledwie 64 strony. Wstęp...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Drugie moje spotkanie z tym autorem i się nie zawiodłem. Zacząłem od zupełnie niezależnej (Asimov specjalizował się w seriach tematycznych swoich książek) "Nemesis". Okazało się to jak ja to nazywam "twardą fantastyką", którą po prostu kocham. Przede wszystkim jest to dla mnie osobiście bardziej jadalne niż nasz S. Lem.
"Ja, robot" to także twarda fantastyka. Cykl opowiadań, które są ze sobą połączone. To tak jakby jedna spójna treść, ale podzielone to na krótsze i dłuższe opowiadania. Można to traktować jak rozdziały, ale jak się zacznie nie w kolejności to tak się nie da.
Tematyka: Maszyna, robot, sztuczna inteligencja. Człowiekiem to nigdy nie będzie, ale można się pomylić. Gdzieś przeczytałem, że to była obsesja Asimowa i ja się z tym zgadzam.
Pisane to w latach '50 wieku XX, ale mi się to czytało bardzo dobrze. Tym bardziej, że dzisiejsza rzeczywistość już dawno "przebiła" treści dawniejszych książek z kręgu SF.
Asimowa czyta się bardzo dobrze, talent literacki, a to jest ważne w tej tematyce. Wartościowe treści pisane dobrą ręką. Są autorzy fantastyki, że po prostu nie da się tego czytać, męczące, nużące. Autor "Ja, robot" jest tego przeciwieństwem.
Polecam!

Drugie moje spotkanie z tym autorem i się nie zawiodłem. Zacząłem od zupełnie niezależnej (Asimov specjalizował się w seriach tematycznych swoich książek) "Nemesis". Okazało się to jak ja to nazywam "twardą fantastyką", którą po prostu kocham. Przede wszystkim jest to dla mnie osobiście bardziej jadalne niż nasz S. Lem.
"Ja, robot" to także twarda fantastyka. Cykl...

więcej Pokaż mimo to