Opinie użytkownika
Miłość osierocona staje się małym samobójstwem. Bilmunda Siedem Lun, kochająca siedem razy mocniej.
Pokaż mimo to
Piękne pięknem błyszczących trzewi, które wylewają się obojętnie z rozpłatanego brzucha, coś wspaniałego. Dawno nie czytałam tak dobrego zbioru opowiadań gdzie każda opowieść tnie i zostawia niespiesznie gojące się blizny.
Potwory z niebios i Dobry mąż wchłaniają się najgłębiej.
Ta książka była tak nieprzyjemnie głupia, że przewracałam strony by się upewnić, że autorce naprawdę brakuje finezji i umiejętności. Jakkolwiek poprzednia praca (Bezpieczna odległość) miała potencjał (chwytliwy pomysł), tak ten miernie napisany i niepociągający twór okazał się być rozcieńczoną komplikacją historii z buraczanymi kleksami typu "lancz".
Nic mnie nie obchodziło...
Mnóstwo rozczochranych głów, trzewnego seksu i ludzi, którym przerwano w połowie zdania. Szaleństwo jest pociągające, ale tutaj brakowało troszkę metody. Cudnym pomysłem byłaby druga część, ale tylko dopieszczona warsztatowo.
Pokaż mimo to
Brakowało tylko przypadku oryginału, który nie może żyć bez swojej kopii.
...a co z autoerotyzmem?
Popcornowo, z karmelem. Świetna, rytmiczna, szkatułkowa.
Z utęsknieniem wyczekiwane przedstawienie napięcia niezwiędłego jeszcze kobiecego ciała i fizycznego cierpienia z powodu pożądania. Bez zbędnych i straganowych opisów przeżyć, tylko słowa-klucze (cudowna współpraca z czytelnikiem). I w zasadzie tyle. Ciekawszą postacią był chyba sam student, z rozkoszą skosztowałabym tego co ma w głowie.
Pokaż mimo toPrzyjemna mgiełka niedopowiedzenia i ciekawie okablowana narracja, ale do połowy książki. Potem irytuje i robi się duszno.
Pokaż mimo to
Biżuteryjny opis baśniowej Rosy wydaje się być znakomitą przystawką obiecującą jeszcze lepsze, bogatsze w smak i aromat rozdziały.
...no i bęc, nic takiego nie ma - a już na pewno domu i duchów. Nieznaczne kleksy opisów posiadłości i samych postaci to mało, mało by się najeść i czuć trzewia bohaterów.
Rozczarowana i zaskoczona!
Nie narracja jest tutaj kłopotliwa, wręcz przeciwnie; przypomina, że świat składa się ze zdarzeń, nie z rzeczy. Wielogłos tylko na początku ogłusza; potem stoimy w kryzce zapachu Augustiny, widzimy nerwowe dłonie Aguilara i wymieniamy uśmiechy z Midasem - jesteśmy.
Irytująca jest zapowiedź spełnienia w zakończeniu, które okazuje się być tylko powtórzeniem kiedyś...
Kniżka mocno nieśmieszna, ale unikatowa w swojej niepoprawności politycznej. Dla spragnionych normalności - kąpałam się w tym.
Pokaż mimo toCoś fantastycznego. Genialnego. Patroszącego. Pieczołowicie stworzona konstrukcja jedynej w życiu ucieczki - przed sensem i ku niemu. Zachłystując się po drodze miłością, pozwalając książkom dobudowywać fragmenty własnej osobowości. Pozostaję pod zaklęciem.
Pokaż mimo to
Widziałam tych bohaterów, zaglądałam im w oczy, doskonale rozumiałam. To przeraża.
Autor zostawia czytelnika w połowie tańca - raptownie urywa i odchodzi. Wie, że niedopowiedziane i niedokończone smakuje najbardziej.
Kilka rozgrzewających scen i trafnych porównań, ale z postaci skapuje sam autor. Talerz z kobietą podano do stołu, można jeść palcami.
Pokaż mimo toUmieranie boli, człowiek trawi siebie samego. Bezsens życia zagaduje na śmierć. Świetne.
Pokaż mimo to
Damn, jakkolwiek książka pozostaje łakomym przepisem, który okazuje się niestety niesmaczną, pretensjonalną swawolą, tak chętnie wybrałabym się z autorem na piwo. Niejedno.
Pyszna poetyckość, nieumiejętne dawkowanie. Bohaterowie do ponownego zrobienia.
Bezpretensjonalna i szczera - autorka zgrabnie zachowuje balans pomiędzy prostotą stylu reporterskiego a poetycką intymnością pamiętnika. Uwielbiałam Elisę na każdej kartce.
Pokaż mimo to
Autorka pociągnęła mnie za szelki entuzjazmu kiedy jakiś czas temu trafiłam na jej bloga. Tematy bieżące, rozgrzewające, ujęte w ten cyniczno-zgryźliwy pakuneczek komentarza, który tak lubię. A potem bęc - "eat pussy, not animals"; "Maryja została wybrana, żeby urodzić syna bożego i nikt jej nie pytał o zdanie. Została postawiona przed faktem dokonanym. To raz.
Dwa - wbrew...
To jedna z tych książek, które trawią podczas czytania. Mnie. Złożona mozaika przeżyć wewnętrznych bohaterów była rzeczywiście informatywna, postacie gorące, istniejące, ale do cna rozsierdzające. Nie było nikogo, komu by się kibicowało; więcej, te rozległe opisy emocji i uczuć - może na początku atrakcyjne - zaczynały nużyć i drażnić, a co gorsza spowalniać całą akcję....
więcej Pokaż mimo to
Wierzących raczej nie przekona, ateistom nie pomoże. Nieco nadęta narracja i brak akademickiego pragmatyzmu; argumenty takie jak "Ja też nie myślę, że Hill był psychopatą. On był po prostu głęboko religijny" stają się regularnymi błaznami w tej pozycji.
Lepiej zanurkować w nienapuszonej twórczości Jordana B. Petersona, która jest eksploatowaną mozaiką zbiorowego...