Mieszane odczucia.
Z jednej strony forma narracji jak u Jose Saramago (którego bardzo cenię) - czyli trudna do odczytania/rozczytania (dłuugie zdania narracja wymieszana z dialogiem i niewyróżniona znakami graficznymi) - ale dla mnie super (to "rozgryzanie" takich wielokrotnie złożonych, skomplikowanych bardzo pasuje do tematu). Klimat jakiejś grozy, niemal namacalnego niepokoju, szaleństwa nie tylko osobniczego, ale i całego tego kraju. Temat (y) - historia rodzinnego szaleństwa i jakiegoś obłędu panującego w społeczeństwie, który nazywany jest przecież normalnością.
Z drugiej - wrażenie, obraz po lekturze - bańka, która narasta, napięcie powierzchniowe coraz większe, a wynik? Cichutkie "pyk".
Od kiedy tylko pamiętam fascynowały mnie samotne wyspy zagubione gdzieś na oceanach. W mojej pierwszej książce - atlasie geograficznym - były one zaznaczone jako maleńkie plamki i właściwie tylko moja wyobraźnia mogła sobie wykreować ich obraz. Potem przyszła lektura czasopisma "Poznaj Świat" i książek podróżniczych. Tutaj już można było od czasu do czasu zaleźć informacje o odległych wysepkach, ale tylko niektórych, tych z jakichś powodów ważniejszych, położonych strategicznie lub odwiedzonych przez któregoś z wielkich odkrywców. No i wreszcie nadeszła era Internetu a z nią znacznie większe bogactwo informacji o tych najbardziej zapomnianych wyspach. W ten sposób, w sumie niedawno dowiedziałem się o burzliwych dziejach atolu Clipperton, ale informacje te były raczej bardzo lakoniczne.
Niedawno, zupełnie przypadkowo natknąłem się na książkę kolumbijskiej pisarki Laury Restrepo, która z ogromnym samozaparciem starała się dotrzeć do ostatnich żyjących mieszkańców wyspy i ich potomków. Z relacji tych osób otrzymujemy niezwykły obraz losów dobrowolnych zesłańców na ten nieprzyjazny kawałeczek lądu. Pomimo licznych nieszczęść, jak huragany, głód, ataki rekinów, choroby, szaleństwo czy w końcu utrata współmałżonków grupce kobiet i dzieci udaje się przetrwać na niegościnnej wyspie.
Tę zbeletryzowaną relację z dziewięciu lat spędzonych na Clipperton czytałem z zapartym tchem.
Zdecydowanie polecam.