Książka jest dokładnie taka sama, jak sama główna bohaterka- dziwna. Momentami poruszająca, momentami irytująca i męcząca. Czyta się szybko, dobrze, ale jednak chwilami czułam się już zmęczona opisywaną historią i z niecierpliwością czekałam na koniec. Mimo wszystko, da się z niej wyciągnąć coś dla siebie (tak, mimo że to książka o prostytutkach),dlatego daję ocenę dobrą.
Od kiedy tylko pamiętam fascynowały mnie samotne wyspy zagubione gdzieś na oceanach. W mojej pierwszej książce - atlasie geograficznym - były one zaznaczone jako maleńkie plamki i właściwie tylko moja wyobraźnia mogła sobie wykreować ich obraz. Potem przyszła lektura czasopisma "Poznaj Świat" i książek podróżniczych. Tutaj już można było od czasu do czasu zaleźć informacje o odległych wysepkach, ale tylko niektórych, tych z jakichś powodów ważniejszych, położonych strategicznie lub odwiedzonych przez któregoś z wielkich odkrywców. No i wreszcie nadeszła era Internetu a z nią znacznie większe bogactwo informacji o tych najbardziej zapomnianych wyspach. W ten sposób, w sumie niedawno dowiedziałem się o burzliwych dziejach atolu Clipperton, ale informacje te były raczej bardzo lakoniczne.
Niedawno, zupełnie przypadkowo natknąłem się na książkę kolumbijskiej pisarki Laury Restrepo, która z ogromnym samozaparciem starała się dotrzeć do ostatnich żyjących mieszkańców wyspy i ich potomków. Z relacji tych osób otrzymujemy niezwykły obraz losów dobrowolnych zesłańców na ten nieprzyjazny kawałeczek lądu. Pomimo licznych nieszczęść, jak huragany, głód, ataki rekinów, choroby, szaleństwo czy w końcu utrata współmałżonków grupce kobiet i dzieci udaje się przetrwać na niegościnnej wyspie.
Tę zbeletryzowaną relację z dziewięciu lat spędzonych na Clipperton czytałem z zapartym tchem.
Zdecydowanie polecam.