rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , , ,

Andrzej Ziemiański po raz kolejny dostarcza porcję solidnej rozrywki. Raczej nie trafi ta książka w Twoje ręce przypadkiem, pewnie znasz imperium Luan i Troy. Pewnie trzymałeś kciuki za Achaję, gdy kolejno mordowała mistrzów Viriona. Tutaj spotkasz taki sam brutalny i bezwzględny świat, z tą różnicą, że Virion to póki co ma szczęście, a nie umiejętność robienia mieczem.

Andrzej Ziemiański po raz kolejny dostarcza porcję solidnej rozrywki. Raczej nie trafi ta książka w Twoje ręce przypadkiem, pewnie znasz imperium Luan i Troy. Pewnie trzymałeś kciuki za Achaję, gdy kolejno mordowała mistrzów Viriona. Tutaj spotkasz taki sam brutalny i bezwzględny świat, z tą różnicą, że Virion to póki co ma szczęście, a nie umiejętność robienia mieczem.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Stary dobry Wedrowycz. Konkretna porcja wiochy i bimberku

Stary dobry Wedrowycz. Konkretna porcja wiochy i bimberku

Pokaż mimo to

Okładka książki Nowe Marzy Łukasz Błaszczyk, Łukasz Boeske, Kajetana Fidler, Kajetan Gendek, Łukasz Hassliebe, Agnieszka Jelonek, Joanna Kocik, Julia Łapińska, Przemek Morawski, Magdalena Niziołek-Kierecka, Ewa Olejarz, Maras Pijanowski, Karina Pudłowska, Paweł Sajewicz, Robert Subdysiak, Łukasz Szoszkiewicz, Izabela Szymczak, Katarzyna Tomczyk, Kuba Wojtaszczyk, Blanka Zawada
Ocena 6,6
Nowe Marzy Łukasz Błaszczyk,&n...

Na półkach: , ,

No zupełnie mnie nie przekonały marzenia młodych pisarzy. Z nielicznymi wyjątkami opowiadania zupełnie nie wciągają i nie pozostawiają po sobie nic.

No zupełnie mnie nie przekonały marzenia młodych pisarzy. Z nielicznymi wyjątkami opowiadania zupełnie nie wciągają i nie pozostawiają po sobie nic.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Amanda to nietypowa artystka, wcześniej jej muzyka mnie drażniła, a jej filozofia przedstawiona w TEDTalk wydawała się czystą utopią. Okazuje się jednak, że można tak żyć, a efekty są wspaniałym dowodem na szczerość i dobroć ludzi.

Rzecz o odwadze do mówienia o swoich uczuciach, tworzeniu relacji i otwarciu się na innych. Zdecydowanie warta poświęcenia paru godzin.

Mnie bardzo wciągnęło słuchanie przeczytanego przez Amandę audiobooka, a jej piosenki, pojawiające się pomiędzy kolejnymi rozdziałami, świetnie uzupełniły przekaz.

Amanda to nietypowa artystka, wcześniej jej muzyka mnie drażniła, a jej filozofia przedstawiona w TEDTalk wydawała się czystą utopią. Okazuje się jednak, że można tak żyć, a efekty są wspaniałym dowodem na szczerość i dobroć ludzi.

Rzecz o odwadze do mówienia o swoich uczuciach, tworzeniu relacji i otwarciu się na innych. Zdecydowanie warta poświęcenia paru godzin.

Mnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Przeczytane z łezką w oku. To jedna z pierwszych książek fantastycznych, do których się dorwałem. Historia prosta jak budowa cepa, lekko zabawna, pobudzająca wyobraźnię i dająca nadzieję, że każdem się kiedyś coś uda. Nawet nieudacznikowi Tobasowi, który skończył z dwiema pięknymi żonami, samemu nie będąc ani specjalnie utalentowanym magiem, ani przesadnie przystojnym mężczyzną.

Samo wydanie pozostawia sporo do życzenia. Czytając niezbyt uważnie zauważyłem parę literówek.

Przeczytane z łezką w oku. To jedna z pierwszych książek fantastycznych, do których się dorwałem. Historia prosta jak budowa cepa, lekko zabawna, pobudzająca wyobraźnię i dająca nadzieję, że każdem się kiedyś coś uda. Nawet nieudacznikowi Tobasowi, który skończył z dwiema pięknymi żonami, samemu nie będąc ani specjalnie utalentowanym magiem, ani przesadnie przystojnym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Książka bardzo dobrze się zaczyna, opowieść wciąga, ale z czasem powolna narracja i opis zwykłego życia pisarza w Nevadzie zaczął mnie nudzić.

Książka bardzo dobrze się zaczyna, opowieść wciąga, ale z czasem powolna narracja i opis zwykłego życia pisarza w Nevadzie zaczął mnie nudzić.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Niedziałek*, 12 czy 13 kwietnia 2015

Kultularniku**!

Przyznam Ci się, że gdy po raz pierwszy otworzyłem ładnie wydany zbiór listów „Z Tobą jedynym”, czułem się trochę niestosownie. Właśnie przymierzałem się do wkroczenia w bardzo prywatną sferę życia dwójki obcych mi osób. Fakt, że bohaterowie korespondencji odeszli już jakiś czas temu z tego świata wcale nie dodawał mi odwagi. To prawda, że listy zostały przekazane do zbiorów Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza w Warszawie, a nie podkradłem ich z niczyjej szuflady przy biurku, ale mimo to czułem, że zaglądam do czyjegoś życia przez dziurkę od klucza.

Tomik opatrzony został krótkim wstępem Elżbiety Hurnikowej, która jest również odpowiedzialna za wybór i opracowanie listów. Pełni on funkcję zapoznawczą, podaje garść ciekawych informacji o znanej nam skądinąd Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, o jej mężu, pilocie Stefanie Jasnorzewskim, oraz wręcza parę wskazówek, dzięki którym łatwiej zrozumieć ich, dość figlarną wymianę wiadomości.

Dlaczego są figlarne? Wystarczy chyba spojrzeć na sposób, w jaki zwracają się do siebie kochankowie (kochankowie – napisałem to z premedytacją, bo w tych listach czuć naprawdę dużo kochania. Określenie ich tylko „małżonkami” wydaje mi się niewystarczające). We wszystkich listach, które zostały włączone do książki, Stefan Jasnorzewski chyba tylko raz podpisuje się własnym imieniem. Dominuje Lotek, przezwisko, którego krótką historię wyjaśnia we wstępie Hurnikowa – L., Robak, Panek i inne wariacje np.: Loteczkiewicz Nadobny. Zaś co do pseudonimów, jakimi określa się lub jest nazywana Pawlikowska-Jasnorzewska, najbardziej mylącym jest chyba Panek.

Ich listy to nie tylko źródło wiedzy o trzecim małżeństwie poetki. Jest to przede wszystkim relacja z pierwszej ręki o życiu Polaków na emigracji. Chociaż pierwszy list w zbiorze pochodzi z 20 marca 1940 roku, a ostatni z 17 czerwca 1945, o okrucieństwie wojny nie ma mowy zbyt często (poza „rozmową”, w której tak poetka, jak i jej mąż przedstawiają swoje sposoby zrozumienia sytuacji, której są uczestnikami). Maria Pawlikowska-Jasnorzewska pisze dużo o nudzie hotelowego życia, narzeka na flegmę Anglików, irytuje się na „Polaczków”, obmawia wspólnych znajomych. Przez cały okres korespondencji jesteśmy świadkami szczegółowych rozliczeń finansowych, dzięki czemu można się doskonale zapoznać z cenami obowiązującymi w latach 40 w Wielkiej Brytanii (np. pończochy 2 funty14 szylingów).

Miłośnicy twórczości Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej mogą być nieznacznie rozczarowani. W listach poetka wspomina o przesłanych do oceny wierszach, ale poza, zdaje się, dwoma wyjątkami, nie zostały one zawarte w książce. Z dużym zainteresowaniem przeczytałem za to dość surowe, ale zazwyczaj bardzo konkretne uwagi, które przekazywał żonie Stefan Jasnorzewski.

„(…) no i pisać jak najwięcej. Chociażby tak dla wprawy, może się jeszcze kiedyś wyrobisz i literatką zostaniesz”. (str. 98)

Trudno oceniać „Z Tobą jedynym”. Zawarte tu listy nie były pisane z myślą o przyjemności innych osób niż adresata. Jeśli narzekałbym, że gdzieniegdzie tracą tempo albo że są po prostu zwyczajne, tak naprawdę byłoby to puste narzekanie. Ich autorów nic nie obchodziło zaspokojenie mojej wścibskiej ciekawości. Warto pochwalić wydanie i szczegółowość przypisów sporządzonych przez Hurnikowską. Całość ładnie dopełniają fotografie przedstawiające bohaterów listów, ważne dla nich miejsca, a czasem same listy, dzięki czemu podglądany przez nas fragment cudzego życia staje się odrobinę bardziej rzeczywisty.

Baj baj! – Mijau***

* ten czas, gdy niedziela powoli przechodzi w poniedziałek

** kulturalny czytelniku

*** autor recenzji też zapragnął się zabawić swoim imieniem

http://stronaokulturze.pl/2015/04/22/od-panny-bajbak-do-pana-robaka-listy-milosne-pawlikowskiej-jasnorzewskiej/

Niedziałek*, 12 czy 13 kwietnia 2015

Kultularniku**!

Przyznam Ci się, że gdy po raz pierwszy otworzyłem ładnie wydany zbiór listów „Z Tobą jedynym”, czułem się trochę niestosownie. Właśnie przymierzałem się do wkroczenia w bardzo prywatną sferę życia dwójki obcych mi osób. Fakt, że bohaterowie korespondencji odeszli już jakiś czas temu z tego świata wcale nie dodawał mi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

7/10, ale nie jest to książka bardzo dobra. To dziwna lektura leżąca gdzieś pomiędzy bezsensownym bełkotem a wewnętrznymi przemyśleniami każdego z nas. Trochę mi się podobało, raczej mnie nie nudziło, ale tylko dlatego że było krótko.

7/10, ale nie jest to książka bardzo dobra. To dziwna lektura leżąca gdzieś pomiędzy bezsensownym bełkotem a wewnętrznymi przemyśleniami każdego z nas. Trochę mi się podobało, raczej mnie nie nudziło, ale tylko dlatego że było krótko.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Jakoś dziwnie mi było bawić się w podglądacza z don Rigoberto, a potem rozmawiać z nim o sztuce i estetyce. Zmęczyłem się. A Fonsito to straszny psotnik.

Jakoś dziwnie mi było bawić się w podglądacza z don Rigoberto, a potem rozmawiać z nim o sztuce i estetyce. Zmęczyłem się. A Fonsito to straszny psotnik.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Gdybym znalazł na ulicy książkę, w której ktoś wyrwał okładkę i stronę tytułową, ale pozostawił całą resztę, i zdecydowałbym się ją przeczytać, w większości przypadków trudno byłoby mi odgadnąć autora. W przypadku Księgi piasku nie miałbym z tym żadnego problemu. Opowiadania są tak typowo borgesowskie, że jego esencja zostaje na palcach i wlewa się do głowy.

Pozycja dla miłośników realizmu magicznego i Borgesa. Reszta śmiało może pominąć ten tytuł.

Polecam szczególnie:
Ulrica
Księga piasku

Gdybym znalazł na ulicy książkę, w której ktoś wyrwał okładkę i stronę tytułową, ale pozostawił całą resztę, i zdecydowałbym się ją przeczytać, w większości przypadków trudno byłoby mi odgadnąć autora. W przypadku Księgi piasku nie miałbym z tym żadnego problemu. Opowiadania są tak typowo borgesowskie, że jego esencja zostaje na palcach i wlewa się do głowy.

Pozycja dla...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

„[12.04] JPL: (...) Proszę, uważaj na swój język. Wszystko, co napiszesz, nadajemy na żywo na cały świat.
[12.15] WATNEY: Patrzcie! Cycki! ==>> (.Y.).”

Taki jest pierwszy człowiek, który samotnie przeżył na Marsie kilka miesięcy, według Andiego Weira. Podszedłem do książki dość niepewnie, bo zwyczajnie nie przepadam za science fiction, a tutaj mój nos podpowiadał mi jej obfitość. I rzeczywiście, od pierwszych stron nasz drogi (dosłownie drogi, bo jego międzyplanetarne wakacje musiały kosztować NASA miliardy) Mark Watney mierzy się z piętrzącymi się problemami, które rozwiązuje z podziwu godnym zacięciem.

Nauki, a przynajmniej pseudonauki, w tym dużo. Zwłaszcza na początku. Z czasem gdy Mark zadomawia się ma planecie, zaczyna w notkach pokazywać swoje pokrętne poczucie humoru, któremu trudno się oprzeć.

„[12.04] JPL: (...) Proszę, uważaj na swój język. Wszystko, co napiszesz, nadajemy na żywo na cały świat.
[12.15] WATNEY: Patrzcie! Cycki! ==>> (.Y.).”

Taki jest pierwszy człowiek, który samotnie przeżył na Marsie kilka miesięcy, według Andiego Weira. Podszedłem do książki dość niepewnie, bo zwyczajnie nie przepadam za science fiction, a tutaj mój nos podpowiadał mi jej...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Świadomość Emocjonalna. Źródło Wewnętrznej Równowagi i Zrozumienia Dalajlama XIV, Paul Ekman, Daniel Goleman
Ocena 7,3
Świadomość Emo... Dalajlama XIV, Paul...

Na półkach: , , ,

Książka, na której przeczytanie potrzebowałem ładnych paru tygodniu. Rozmowa Dalai Lamy i Ekmana wciąga, ale równocześnie wymaga tej odpowiedniego nastroju i koncentracji. Okazuje się, że naukowe i duchowe podejście do emocji wcale nie są od siebie aż tak odległe.

Dla zainteresowanych odbiorem emocji i buddyzmem -- pozycja obowiązkowa.

Książka, na której przeczytanie potrzebowałem ładnych paru tygodniu. Rozmowa Dalai Lamy i Ekmana wciąga, ale równocześnie wymaga tej odpowiedniego nastroju i koncentracji. Okazuje się, że naukowe i duchowe podejście do emocji wcale nie są od siebie aż tak odległe.

Dla zainteresowanych odbiorem emocji i buddyzmem -- pozycja obowiązkowa.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Co mogłoby wyniknąć z mało prawdopodobnego zakochania dwudziestopięciolatka w piętnastolatce? Na domiar złego chłopak, młody mężczyzna może, jest studentem prawa bez szans na dostanie się na aplikację, a dziewczyna żyje w świecie starych gier komputerowych.

Jedno trzeba oddać Żulczykowi, potrafi ciekawie opisać historię i stworzyć niezłych bohaterów, z którymi da się utożsamić. Tylko mam nadzieję, że nie odtworzę historii Dawida, pomimo pozornego podobieństwa naszych życiorysów.

Co mogłoby wyniknąć z mało prawdopodobnego zakochania dwudziestopięciolatka w piętnastolatce? Na domiar złego chłopak, młody mężczyzna może, jest studentem prawa bez szans na dostanie się na aplikację, a dziewczyna żyje w świecie starych gier komputerowych.

Jedno trzeba oddać Żulczykowi, potrafi ciekawie opisać historię i stworzyć niezłych bohaterów, z którymi da się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

+1 za interesujące przedstawienie środowiska całkowicie mi obcego.

+1 za interesujące przedstawienie środowiska całkowicie mi obcego.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Osiem krótkich historyjek o leśnych zwierzętach. Jeśli dziecku znudzą się już słodkie opowiastki, można sięgnąć po bajki z morałem, ale uczące też o kruchości i bezwzględności życia. Chociaż samemu Quirodze chyba nie wyszło to na zdrowie ani wychowywanie dzieci w puszczy...

Osiem krótkich historyjek o leśnych zwierzętach. Jeśli dziecku znudzą się już słodkie opowiastki, można sięgnąć po bajki z morałem, ale uczące też o kruchości i bezwzględności życia. Chociaż samemu Quirodze chyba nie wyszło to na zdrowie ani wychowywanie dzieci w puszczy...

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Od czasu do czasu wpadają mi w ręce książki, których nie powinienem czytać. Sobotnia Banda napadła mnie niespodziewanie po jednym lub dwóch piwach w jakimś pubie. Kiedy zobaczyłem uroczą dedykację i przypisy, nie mogłem tak po prostu jej odmówić.

Szybko okazało się, że to książka o 11-latku pisana dla 11-latków przepełniona niezbyt dyskretnymi naukami o tym, że warto czytać książki, o przyjaźni oraz o tym, że szkoła nie jest przykrym obowiązkiem i że niektórzy chcieliby do niej chodzić, a nie mogą. Do tego wszystkiego w tle toczyła się kryminalna intryga. Fajnie!

Pamiętam, że ja w podstawówce przeczytałem Milczenie owiec i Sapkowskiego. Później przyszedł czas na Pilipiuka, a teraz na Sobotnią Bandę. Co będzie dalej?

PS Ciekawe, na które urodziny dostał tę książkę Wojtuś?

Od czasu do czasu wpadają mi w ręce książki, których nie powinienem czytać. Sobotnia Banda napadła mnie niespodziewanie po jednym lub dwóch piwach w jakimś pubie. Kiedy zobaczyłem uroczą dedykację i przypisy, nie mogłem tak po prostu jej odmówić.

Szybko okazało się, że to książka o 11-latku pisana dla 11-latków przepełniona niezbyt dyskretnymi naukami o tym, że warto...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Książka właściwie podobna do drugiej książki autora: Rosario Tijeras. Franco ponownie przeskakuje z miejsca w miejsce, z miesiąca w miesiąc, żeby opowiedzieć podróż do Stanów i pierwszy rok na emigracji bohatera. Mi się podobało.

Książka właściwie podobna do drugiej książki autora: Rosario Tijeras. Franco ponownie przeskakuje z miejsca w miejsce, z miesiąca w miesiąc, żeby opowiedzieć podróż do Stanów i pierwszy rok na emigracji bohatera. Mi się podobało.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Gdy zbliżam się do ostatnich stron niektórych książek, zaczynam odczuwać nieznośny stres i przyspiesza mi serce. Tak miałem też tym razem. Chyba moje ciało martwi się tym, co ze sobą zrobię, gdy mój romans z bohaterami dobiegnie nieuniknionego końca.
Czując się niczym wojerysta z zapartym tchem czytałem kolejne listy, które (choć przecież napisane przez Somozę dla czytelnika, czyli dla mnie) nie były przeznaczone dla moich oczu. Dałem się wciągnąć bez reszty w grę Carmen del Mar i ... Tego kogoś, kto jej odpisywał.

Gdy zbliżam się do ostatnich stron niektórych książek, zaczynam odczuwać nieznośny stres i przyspiesza mi serce. Tak miałem też tym razem. Chyba moje ciało martwi się tym, co ze sobą zrobię, gdy mój romans z bohaterami dobiegnie nieuniknionego końca.
Czując się niczym wojerysta z zapartym tchem czytałem kolejne listy, które (choć przecież napisane przez Somozę dla...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , , ,

Jeśli dzisiaj lub jutro spotkasz tę książkę, kup ją i zacznij czytać.
Oczywiście, nie wszystkie opowiadania są bardzo dobre. Są nierówne, kilka poruszyło mnie niesamowicie, inne już zapomniałem. Tytuł doskonale zapowiada zawartość, nie będziesz zaskoczony/a.
Po przeczytaniu ostatniej strony kołacze mi w głowie jedno zdanie: nigdy nie zadawałem sobie sprawy, że miłość tak bliska jest szaleństwu.

Horacio Quiroga mistrzowsko opisuje stany emocjonalne, które przeżywają jego bohaterowie. Kochamy, szalejemy i mordujemy razem z nimi. Chociaż prawdziwy kunszt w budowaniu postaci i atmosfery Horacio ukazuje dopiero w odrobinę dłuższych opowiadaniach. Moim zdaniem dwa najdłuższe teksty w zbiorku (bardzo krótkie mimo wszystko) są zdecydowanie najlepsze, i to je, jeśli jesteś zbyt zabiegany/a, powinieneś koniecznie przeczytać.

Najbardziej znane teksty ze zbioru to prawdopodobnie: El almohadón de pluma i A la deriva. (Poduszka z pierza i... Nie znam polskiego tytułu)

Osobiście urzekły mnie:

Una estación de amor -- Czas miłości
Los ojos sombríos -- <brak w polskim wydaniu>
La muerte de Isolda -- Śmierć Izoldy
El perro rabioso -- <brak w polskim wydaniu>
Nuestro primer cigarro -- Nasz pierwszy papieros
La meningitis y su sombra -- Gorączka i jej cień

Jeśli dzisiaj lub jutro spotkasz tę książkę, kup ją i zacznij czytać.
Oczywiście, nie wszystkie opowiadania są bardzo dobre. Są nierówne, kilka poruszyło mnie niesamowicie, inne już zapomniałem. Tytuł doskonale zapowiada zawartość, nie będziesz zaskoczony/a.
Po przeczytaniu ostatniej strony kołacze mi w głowie jedno zdanie: nigdy nie zadawałem sobie sprawy, że miłość tak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

To pierwszy tekst pana Kozery, jaki przeczytałem. Głupio się czuję wystawiając niską ocenę książce, którą dostałem, bo przecież darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda...
Czytało się dość przyjemnie, nie męczyłem się nad kolejnymi wersami, ale ani intryga, ani bohaterowie, ani nadmierne zainteresowanie seksem bohatera mnie nie porwało (chociaż sam Antoni okazał się dżentelmenem, gdy przyszło co do czego).

To pierwszy tekst pana Kozery, jaki przeczytałem. Głupio się czuję wystawiając niską ocenę książce, którą dostałem, bo przecież darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda...
Czytało się dość przyjemnie, nie męczyłem się nad kolejnymi wersami, ale ani intryga, ani bohaterowie, ani nadmierne zainteresowanie seksem bohatera mnie nie porwało (chociaż sam Antoni okazał się...

więcej Pokaż mimo to