Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Totalnie odrealniona. Brakowało jedynie białych niedźwiedzi spacerujących ulicami.
To "wymyślenie" sobie tego jak mogła wyglądać powojenna (i wojenna) Polska, zepsuło całą historię, która miała duże szanse się obronić.

Totalnie odrealniona. Brakowało jedynie białych niedźwiedzi spacerujących ulicami.
To "wymyślenie" sobie tego jak mogła wyglądać powojenna (i wojenna) Polska, zepsuło całą historię, która miała duże szanse się obronić.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Single na weselu to chyba jeden z badziej ulubionych motywów Hollywood. Poczynając od przystojniaków polujących na druhny, poprzez pary, które świeżo się rozstały, a kończąc na tych, którzy marzą o przekonaniu się że nowy partner/partnerka swojej byłej miłości jest gruby/szpetny/nieinteligentny, a najlepiej jakby posiadał wszystkie te cechy.

Single częściowo również odwołują się do znanych motywów. Hannah, jedna z druhen, ostatnie chwile przed ślubem spędza nie na pomaganiu pannie młodej w przygotowaniach, ale na wypatrywaniu przez okno Toma i jego dziewczyny oraz sms-owaniu z Robem, który w ostatniej chwili wymigał się od udziału w weselu. Jedynym pocieszeniem dla Hannah będzie Vicky. Tyle tylko, że koleżanka jest jeszcze bardziej przybita całą uroczystością i najchętniej spędziłaby ją w hotelowym pokoju korzystając z antydepresyjnej lampy, którą ze sobą przywiozła. Oprócz nich na weselu bez pary zjawiają się jeszcze John, skonfliktowany z rodziną wujek panny młodej i Phil, który przyjechał w zastępstwie za chorą mamę.

Drogi całej czwórki niejednokrotnie przeplotą się ze sobą podczas wesela.Szczególnie, że część nich będzie szukała pociechy w tym samym hotelowym barze. Nowe znajomości, podane w dobrej intencji "tabletki rozluźniające" i nadmiar alkoholu doprowadzą do prawdziwego galimatiasu.

Single to jedna z tych książek, które czyta się błyskawicznie i które świetnie się sprawdzają jako poprawiacz humoru. Chociaż zdecydowanie jest to powieść o słodko-gorzkim zabarwieniu. Każdy z bohaterów przywiózł na wesele swoje problemy, niezadowolenia z własnego życia i pracy, a także wspomnienia dawnych miłości. Autorka w swej opowieści przeskakuje od jednej postaci do drugiej, każdej z nich poświęcając osobny rozdział. Dzięki czemu możemy śledzić wydarzenia dziejące się jednocześnie w kilku miejscach, a także skupić uwagę na losach konkretnej postaci.

Dla Meredith Goldstein Single to debiut powieściowy, ale na pewno nie literacki. Na co dzień pisze ona dla "Boston Globe" gdzie prowadzi dział rozrywkowy oraz kącik porad miłosnych. Zapewne przychodzące do redakcji listy częściowo wpłynęły na fabułę książki.

Przyznam, że spodziewałam się bardziej "hollywoodzkiej" książki. Takiej gdzie wszystko jest różowe, nikt nie rozpacza nad zmarnowanym życiem i wszyscy rzucają w młodą parę kwiatowym konfetti. Single zdecydowanie nie prezentują takiej cukierkowej wizji świata. Dlatego książkę polecam tym, którzy mają ochotę na komedię z niedużą nutką refleksji.

Single na weselu to chyba jeden z badziej ulubionych motywów Hollywood. Poczynając od przystojniaków polujących na druhny, poprzez pary, które świeżo się rozstały, a kończąc na tych, którzy marzą o przekonaniu się że nowy partner/partnerka swojej byłej miłości jest gruby/szpetny/nieinteligentny, a najlepiej jakby posiadał wszystkie te cechy.

Single częściowo również...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Nigdy jakoś specjalnie nie fascynowali mnie wikingowie. Owszem jestem absolutną fanką 13 wojownika (chyba głównie przez grającego tam Banderasa), modlitwę recytowaną przy rytuałach pogrzebowych w filmie potrafiłam kiedyś powtórzyć z pamięci, znałam mniej więcej ich kulturę ale na tym kończyły się moje zainteresowania. Po Ostatnie królestwo sięgnęłam zatem nie z powodu samych wikingów. Skusiła mnie możliwość poznania najdawniejszych dziejów Wysp Brytyjskich, poza tym od dawna chciałam przeczytać jakąś książkę Bernarda Cornwella gdyż słyszałam o jego powieściach same pozytywne rzeczy. I muszę powiedzieć, że się nie rozczarowałam.

W pełen bogów i okrucieństwa świat wprowadza nas Uther, syn jednego z angielskich earli. Kiedy wikingowie zabili jego brata, on zaczął być przygotowywany do przejęcia po ojcu władzy. Jednocześnie poprzysiągł zemstę jasnowłosemu Duńczykowi, sprawcy zbrodni. Los zetknął ich rok później podczas wielkiej bitwy pomiędzy Anglikami a najeźdźcami. Uther próbuje wtedy dokonać zemsty. Cóż jednak może dziesięciolatek przeciwko zaprawionemu w bojach wojowi? Tak naprawdę chłopiec powinien wtedy zginąć, ale jego zawziętość tak bardzo spodobała się Duńczykowi, że darował mu on życie i jako jeńca zabrał ze sobą do domu. W ten sposób na drodze Uthera stanął Ragnar, człowiek który zastąpił mu ojca, obdarzył miłością, wychował wraz ze swoimi dziećmi jak swojego syna, nauczył walczyć i wierzyć w starych bogów.

Dla Uthera czas spędzony w duńskiej "niewoli" był czasem prawdziwego dzieciństwa. Swawolnego, pełnego zabawy, pozbawionego moralizujących księży goniących go do nauki. Cały czas jednak tkwi w nim przekonanie, że jak dorośnie to chce odzyskać gród, którym rządził ojciec. Nie wie tylko czy będzie dążył do tego jako Anglik czy jako wiking. Zdaje sobie sprawę, że działanie wraz z Duńczykami sprawi, że będzie on tylko marionetkowym władcą. Z drugiej strony to właśnie ich waleczność i spryt podziwia, ich dowódcy budzą w nim grozę, podczas gdy Alfred, król ostatniej nie podbitej przez najeźdźców ziemi wydaje się być rozmodlonym słabeuszem, wolącym od miecza pióro.

Akcja książki osnuta jest wokół dojrzewania Uthera i prób podbicia przez wikingów tytułowego Ostatniego królestwa. Jednocześnie możemy oglądać przemianę z chłopca w mężczyznę i słuchać jego wspomnień co do podboju angielskich ziem, gdyż Rangar, a wraz z nim Uther znajduje się zazwyczaj w centrum wydarzeń.

Podstawowym atutem książki są świetnie skonstruowane postacie. Każda z nich żyje własnym życiem i każda obdarzona jest silnym charakterem. Niezależnie od tego czy jest to Ragnar, angielski kowal, ocalona z rzezi nastolatka czy nawet Alfred. Zresztą wraz z kolejnymi rozdziałami czytelnik uczy się doceniać tego władcę. Uczy się tego również Uther, który lekcję tę dość boleśnie odczuwa na własnej skórze.

Ostatnie królestwo pokazuje Anglię, w której ciągle toczy się wojna. Momentami zmęczona byłam kolejnymi opisami walk, pchnięć mieczem i zapachu krwi. Rozumiem jednak, że trudno oczekiwać iż ważną dla opowiadanej historii bitwę autor skwituje jedynie zdaniem: "odbyła się wielka bitwa". Chociaż muszę przyznać, że sam sposób prowadzenia walki czy kampanii wojennych w tamtym czasie mnie zaciekawił.

Lubię książki historyczne za to, że jeżeli są dobre, to potrafią przenieść czytelnika o kilkaset lat i kilka tysięcy kilometrów. Ta zdecydowanie do takich należy. Widać w niej ogromną dbałość o szczegóły, a także autentyczną fascynację autora tematem. Dzięki czemu lektura Ostatniego królestwa jest samą przyjemnością zaś czytelnik nie może się doczekać by poznać kolejne losy bohaterów.

Czytając tę powieść trudno jest uwierzyć, że Bernard Cornwell pisarstwem zajął się przypadkowo, tylko dlatego, że nie dostał pozwolenia na pracę w USA, a to zajęcie pozwalało mu na zarabianie bez zielonej karty. W jego dorobku znajdują się przede wszystkim powieści historyczne. Dzięki czemu zapewne będzie miał we mnie wierną czytelniczkę.

Wymieszanie humoru, intryg, wojny i miłości sprawia, że powieść ta warta jest polecenia i przeczytania.

Nigdy jakoś specjalnie nie fascynowali mnie wikingowie. Owszem jestem absolutną fanką 13 wojownika (chyba głównie przez grającego tam Banderasa), modlitwę recytowaną przy rytuałach pogrzebowych w filmie potrafiłam kiedyś powtórzyć z pamięci, znałam mniej więcej ich kulturę ale na tym kończyły się moje zainteresowania. Po Ostatnie królestwo sięgnęłam zatem nie z powodu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ciepła, radosna i zdecydowanie zakręcona opowieść. Książka pełna indywidualności i humoru.

Ciepła, radosna i zdecydowanie zakręcona opowieść. Książka pełna indywidualności i humoru.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kilka miesięcy temu pisałam o, otwierającej serię Czarnoksiężnik, powieści Władca wilków. Książka tak bardzo przypadła mi do gustu, że nie tylko z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy, ale również nie mogłam sobie darować sięgnięcia po kolejną książkę autora. Jest to Żelazny kostur, powieść rozpoczynająca cykl Bohatyr.

Tym razem Juraj Červenák zabiera nas na ziemie ruskie, gdzie ciągle poszczególne plemiona walczą o władzę. Przewrotnie głównym bohaterem autor uczynił kalekę i wioskowe popychadło: Ilija. Po napaści na rodzinną osadę jego jednego najeźdźcy, chcąc go jeszcze bardziej upokorzyć, pozostawili przy życiu. Jednak los stawia na drodze Irija trzech bohatyrów- wojowników z drużyny księcia Światosława. Poruszeni oni widokiem nieszczęśnika zdejmują z niego klątwę, przywracają zdrowie i proponują mu przyłączenie się do książęcych oddziałów. Ilij odmawia, chcąc wcześniej zemścić się na najeźdźcach i odbić z ich rąk dziewczyny, które porwali, w tym jego ukochaną. Młodzieniec nie spodziewa się, że wkrótce znowu los postawi na jego drodze tajemniczych wojowników.

Trzech najlepszych bohatyrów światosławowej drużyny to jednocześnie trzy, świetnie wykreowane postacie. Najstarszy z nich kiedyś był pustelnikiem oddającym cześć "starym bogom", później jednak przyjął chrzest i od tego czasu z potępieniem wypowiada się o pogańskich praktykach towarzyszy. Czuje on już swój wiek w kościach przez co jego ulubionym zajęciem stało się narzekanie i czarnowidztwo. Drugi został niedawno oderwany od rodzinnego pługa przy którym spędził znaczną część życia. Jest prostolinijnym i pozytywnie nastawionym do wszystkich młodzieńcem, którego zdziwienie budzi "wielki świat". Z kolei najmłodszy jest nie tylko wojownikiem ale i magiem, który posługuje się swymi mocami by pomóc drużynie w drodze do zwycięstwa. Wyobraźcie sobie jak muszą wyglądać rozmowy tych trzech person: pełne docinków, humoru, kontrastu, a jednocześnie przepojone wzajemną sympatią i braterstwem. Już choćby dla tej trójki warto jest sięgnąć po Żelazny kostur.

Oczywiście nie są to jedyne, przyciągające uwagę postacie. Równie barwni są choćby Ilij, książę Światosław, a także "ci źli" czyli wrogowie, z którymi bohatyrom przyjdzie się zmierzyć. Jednak zdecydowanie to opisana przeze mnie wcześniej trójka skradła podczas lektury moje serce.

Po raz pierwszy miałam okazję czytać książkę, której akcja dzieje się na wschodnich rubieżach średniowiecznej Europy. I tutaj ogromny plus dla autora właśnie za zmierzenie się, z dość niepopularną, tematyką. Muszę przyznać, że byłam pod ogromnym wrażeniem choćby ilością mitologii, po które Červenák musiał sięgnąć, żeby stworzyć tak różnorodny świat. Wprowadza on bohaterów z różnych plemion i kręgów kulturowych każdorazowo odnosząc się do religii danego ludu czy plemienia. Jego znajomość tematu widoczna jest szczególnie w dołączonych na końcu aneksach wyjaśniających nazwy geograficzne, opisujących poszczególne plemiona czy postacie historyczne.

Żelazny kostur to świetne połączenie fantastyki i historii.Autorowi udało się płynnie wymieszać ze sobą historyczne fakty i bajowe wydarzenia tak, że w żaden sposób nie gryzą się one, a wręcz uzupełniają tworząc barwną całość.

Często jest tak, że przed autorem, który zachwycił mnie jedną powieścią stawiam tak wysokie wymagania przy okazji lektury kolejnej, że niestety czuję się rozczarowana. Tym razem zdecydowanie tak nie było. Červenák sprostał pokładanym w nim nadziejom i książkę czyta się z ogromną przyjemnością. Zdecydowanie polecam ją zarówno fanom fantastyki jak i powieści historycznych. A ja z niecierpliwością czkam na ciąg dalszy.

No i na koniec smaczek estetyczny. Każda strona książki została ozdobiona prześliczną bordiurą, która jest bardzo przyjemnym dodatkiem dla oka.

Kilka miesięcy temu pisałam o, otwierającej serię Czarnoksiężnik, powieści Władca wilków. Książka tak bardzo przypadła mi do gustu, że nie tylko z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy, ale również nie mogłam sobie darować sięgnięcia po kolejną książkę autora. Jest to Żelazny kostur, powieść rozpoczynająca cykl Bohatyr.

Tym razem Juraj Červenák zabiera nas na ziemie...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Pan Whicher w Warszawie Tomasz Bochiński, Agnieszka Chodkowska-Gyurics
Ocena 6,9
Pan Whicher w ... Tomasz Bochiński, A...

Na półkach: ,

Wyobraźcie sobie Anglika: opanowanego, statecznego, zachowawczego, po prostu na wskroś angielskiego. Z dużym bagażem doświadczeń i konwenansów. Wyobraźcie sobie, że trafia on do Warszawy lat 60. XIX wieku. Miasta, w którym pod powierzchnią wrze, gdzie ścierają się różne ugrupowania polityczne, dąży się do powstania, a po ulicach krąży seryjny morderca, który tak naprawdę nie obchodzi władzy gdyż morduje jedynie "Polaczków". I ten oto Anglik ma pomóc miejscowej policji w stworzeniu wydziału śledczego z prawdziwego zdarzenia.

W panu Whicherze zakochałam się już przy okazji pierwszego kontaktu, kiedy do odebrania z dworca jego i jego towarzysza, Waltera, zostaje w ostatniej chwili oddelegowany policjant mówiący po... francusku. Oburzenie przybysza, który uznaje język ten za odpowiedni dla "pensjonarek i egzaltowanych dam" jest urocze i pozwala domyślić się czytelnikowi z kim będzie miał do czynienia. Ze stereotypowym Angolem. Prowadzi to do wielu zabawnych sytuacji, które wnoszą do powieści nie tylko humor, ale i dużo kolorytu. Różnicę "światów" widać szczególnie dlatego, że autorzy często oddają głos panu Whicherowi cytując jego dziennik.

Już pierwsze chwile pobytu w Warszawie są dla przyjezdnych zaskoczeniem. Sprawa, z powodu której ich zaproszono zostaje złożona na barki Walkera, zaś Whicher ma pomóc rozwiązać zagadkę zaginięcia rosyjskiej arystokratki. Co prawda, ma ją prowadzić wspólnie z mówiącym po angielsku policjantem, ale Mikołaj Czernyszewski jest zdecydowanie bardziej zaangażowany w tropienie seryjnego mordercy więc często zostawia przybysza samego sobie. Dopiero kiedy śledztwa zaczynają się łączyć panowie zaczynają pracować razem, co zdecydowanie ułatwia życie Anglikowi.

Pan Whicher w Warszawie to zdecydowanie świetna powieść kryminalna. Momentami odwołuje się ona do klasyki gatunku i ukazuje detektywa, który chodzi od osoby do osoby, zadaje pytania i obserwuje reakcję. Jest on dyplomatą, kłania się przed arystokratami, przeprasza za zaburzenie spokoju, ale się nie wycofuje. Momentami jednak książka zaskakuje nowatorskim podejściem do sprawy. Nasz detektyw już nie tylko gada i patrzy, ale operuje również najnowszymi (na tamte czasy) technikami. Pana Whichera zaproszono żeby pokazał Warszawiakom jak prowadzić śledztwa, jednak ze zdziwieniem odkrywa on, że sam może się od nich wiele nauczyć. Nowością dla speca ze Scotland Yardu jest chociażby robienie zdjęć miejscom zbrodni.

Muszę przyznać, że zachwyciła mnie graficzna strona książki. Przedruki ze starych gazet, zdjęcia XIX- wiecznej Warszawy, rysunki- wszystko to pozwala zagłębić się w klimat powieści. Dodatkowo kartki kalendarza pojawiające się na początku każdego nowego dnia (rozdziału?) pozwalają nam śledzić rzeczywisty upływ czasu.

Pan Whicher w Warszawie to pierwsze wspólne dzieło Agnieszki Chodkowskiej- Gyurics i Tomasza Bocheńskiego. Tej miłośniczce kryminałów oraz zakochanemu w historii twórcy powieści przeróżnych gatunków udało się stworzyć książkę wciągającą, lekką i pełną historii. Jednocześnie jest to intrygująca powieść kryminalna, której rozwiązania, jak zwykle, było dla mnie zaskoczeniem.

Jeżeli ktoś chce się przekonać jak ze słowiańską duszą współpracowników poradzi sobie "herbatnik" musi koniecznie sięgnąć po tę powieść

Wyobraźcie sobie Anglika: opanowanego, statecznego, zachowawczego, po prostu na wskroś angielskiego. Z dużym bagażem doświadczeń i konwenansów. Wyobraźcie sobie, że trafia on do Warszawy lat 60. XIX wieku. Miasta, w którym pod powierzchnią wrze, gdzie ścierają się różne ugrupowania polityczne, dąży się do powstania, a po ulicach krąży seryjny morderca, który tak naprawdę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Świetny pomysł na fabułę, niestety, według mnie, niewykorzystany. Książka mnie zdecydowanie nie porwała.

Świetny pomysł na fabułę, niestety, według mnie, niewykorzystany. Książka mnie zdecydowanie nie porwała.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Rewelacyjna książka! Przenosi czytelnika w XVI wiek i urzeka barwnym dworskim życiem.

Rewelacyjna książka! Przenosi czytelnika w XVI wiek i urzeka barwnym dworskim życiem.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka zdecydowanie przegadana. Nie wciągnęła mnie w lekturę.

Książka zdecydowanie przegadana. Nie wciągnęła mnie w lekturę.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Wciągająca opowieść pełna tajemnic i emocji. Jednocześnie ciekawy obraz Chin i USA w latach 30., 40. i 50.

Wciągająca opowieść pełna tajemnic i emocji. Jednocześnie ciekawy obraz Chin i USA w latach 30., 40. i 50.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Moje pierwsze spotkanie z Kingiem i zdecydowanie bardzo nieudane. Liczyłam na straszne opowieści, a były albo nudne albo irytujące.

Moje pierwsze spotkanie z Kingiem i zdecydowanie bardzo nieudane. Liczyłam na straszne opowieści, a były albo nudne albo irytujące.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

RECENZJA

Dwie królowe to opis dworu z ostatnich lat panowania Henryka VIII. Wydawca na okładce umieścił zdanie: dwór Henryka VIII w cieniu szafotu. I oddaje ono klimat zarówno książki jak i społeczeństwa, które drżało przed kolejnymi szaleństwami władcy.

Po śmierci kolejnej, trzeciej żony, król poszukuje następnej kandydatki na królową Anglii i matkę jego potomstwa. Jego wybór pada na księżną Annę Kliwijską, kobietę, którą zna tylko dzięki portretowi mistrza Holbaina. Oboje bardzo szybko rozczarowują się tym małżeństwem.

Narratorkami powieści są trzy kobiety: królowa Anna, Katarzyna Howard (późniejsza królowa Katarzyna) i Jane Boleyn. Pierwsza z dwóch królowych, Anna, przybywa do Anglii z jednego z niemieckich księstw. Słabo mówi językiem swojego nowego narodu, jej stroje budzą śmiech na dworze swą cnotliwością, a purytańskie zasady nie przystają do rozpustnego otoczenia Henryka. Z kolei Katarzyna to "głupia gęś", jak mówi o niej rodzina- piętnastolatka i dworka królowej Anny. Słodka istota, której największym zmartwieniem jest niedostateczna ilość sukni i czepków. Trzecia kobieta, Jane Boleyn, jest na dworze od zawsze. Służyła już Katarzynie Aragońskiej; składała zeznania, które pozwoliły skazać jej męża Jerzego i szwagierkę Annę Boleyn; towarzyszyła również kolejnej monarchini. Wraca wraz z nową władczynią jako szpieg swego wuja, księcia Norfolk, żeby pilnować interesów Howardów.


Tak jak różne są bohaterki powieści, tak różny jest sposób ich opowiadania. Anna patrzy na świat poważnie, stara się być dobrą żoną i królową; Katarzyna tyle samo uwagi poświęca nowej sukience jak i usunięciu królowej; z kolei Jane niejako stoi za wszelkimi intrygami jakie mają miejsce w otoczeniu Henryka przez co jej relacja pokazuje nam inną stronę pałacowego życia. Philippa utworzyła swoje postacie tak różnymi, że bez patrzenia na imię w nagłówku rozdziału, po pierwszych kilku zdaniach wiemy komu tym razem oddała głos.

Dwie królowe to kolejna powieść autorstwa Philippy Gregory po którą sięgnęłam i na pewno nie ostatnia. Po raz kolejny autorce udało się przenieść czytelnika na dwór Tudorów i, pomimo tego, że zakończenie raczej nie było tajemnicą, obudzić w nim emocje. Z całego serca kibicowałam królowej Annie przy wchodzeniu w nowe środowisko, a także nie wierzyłam w głębokie uczucia Jane do zmarłego męża. Jak dla mnie to sztuka- napisać książkę, która wciąga niesamowicie chociaż jej finał można sprawdzić w Wikipedii.

Po raz kolejny muszę też przyznać, że autorka potrafi uchwycić świetnie nie tylko charaktery przedstawianych osób, ale wszelkie drobiazgi, które składają się na ich życie. Z jednej strony dostajemy dość dokładny opis pomieszczeń, czy strojów, z drugiej jest on tak barwny, że nie przytłacza i wtapia się w całą akcję niezauważenie.

Dwie królowe to następna powieść, którą polecam wszystkim. Jest tam i intryga, i zbrodnia, i humor i spora dawka historii Anglii w przystępnej formie. Niecierpliwie czekam kiedy wpadną mi w ręce kolejne części cyklu.

źródło: http://damawsalonie.blogspot.com/

RECENZJA

Dwie królowe to opis dworu z ostatnich lat panowania Henryka VIII. Wydawca na okładce umieścił zdanie: dwór Henryka VIII w cieniu szafotu. I oddaje ono klimat zarówno książki jak i społeczeństwa, które drżało przed kolejnymi szaleństwami władcy.

Po śmierci kolejnej, trzeciej żony, król poszukuje następnej kandydatki na królową Anglii i matkę jego potomstwa. Jego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

RECENZJA

Ostatnie upały sprzyjały, przynajmniej w moim przypadku, sięgnięciu po niezbyt ambitną lekturę. Ze stosu czekającego na półce wybrałam Wyznania zakupoholiczki i muszę przyznać, że nie zostałam rozczarowana.

Rebeka ma niespełna trzydzieści lat i pracuje jako dziennikarka w gazecie zajmującej się finansami. Paradoksalnie jednak sama nie ma najmniejszego pojęcia jak nimi zarządzać. Jej karty świecą pustkami, banki wysyłają kolejne ponaglenia, a Rebeka spędza czas na zakupach. W pewnym momencie zauważa pułapkę, w którą wpadła i próbuje się z niej wydobyć. Niestety pogrąża się jeszcze bardziej.

Wyznania zakupoholiczki to kolejne przyjemne i zabawne czytadło. Próby wprowadzenia planu oszczędzania czy niestworzone wymówki wymyślane na potrzeby banku chyba w każdym obudzą uśmiech. Sophie Kinsella lekkim językiem opisuje zarówno przygody swojej bohaterki jak i kolejne ubrania, które stają jej na drodze i nie pozwalają wydobyć się z finansowego dołka.

Czymże byłaby jednak taka powieść bez mężczyzny, albo nawet kilku. Jest tu więc irytujący kuzyn współlokatorki; przystojniak, spotykany na licznych konferencjach, a także dawny znajomy z dzieciństwa i szef banku ślący liczne uprzejme ponaglenia. Każda z tych postaci jest inna, każda czymś się wyróźnia. Autorce udało się uniknąć schematyczności i nudy. Powieść jest świeża, fabuła pomysłowa choć niezbyt odkrywcza i skomplikowana, ale w końcu takiej lektury pragnęłam.

Zanim Sophie Kinsella stała się autorką popularnych książek dla kobiet nazywała się Madeleine Wickham i pracowała, podobnie jak Rebeka, jako dziennikarka zajmująca się tematyką finansową. Pierwszą powieść napisała w wieku 24 lat. Początkowo publikowała je pod prawdziwym nazwiskiem. Znany polskiemu czytelnikowi pseudonim jej zlepkiem drugiego imienia pisarki i nazwiska panieńskiego jej matki. W obecnej chwili seria o zakupoholiczce liczy osiem powieści. Na podstawie dwóch pierwszych części został nakręcony, w 2009 r., film. Przygody Rebeki to nie jedyna twórczość autorki. Oprócz tego powstają liczne, nienależące do serii, książki np. Pani mecenas ucieka, Nie powiesz nikomu?, Pamiętasz mnie?.

Myślę, że Wyznania zakupoholiczki spodobają się tym wszystkim, którzy z przyjemnością czytali Nianię w Nowym Jorku czy Diabeł ubiera się u Prady. Jest to przyjemne czytadło na leniwe popołudnie. Polecam. A ja uczynię trzecie podejście do ekranizacji- może tym razem uda się obejrzeć.

RECENZJA

Ostatnie upały sprzyjały, przynajmniej w moim przypadku, sięgnięciu po niezbyt ambitną lekturę. Ze stosu czekającego na półce wybrałam Wyznania zakupoholiczki i muszę przyznać, że nie zostałam rozczarowana.

Rebeka ma niespełna trzydzieści lat i pracuje jako dziennikarka w gazecie zajmującej się finansami. Paradoksalnie jednak sama nie ma najmniejszego pojęcia jak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

RECENZJA

Tym razem moje literackie podróże zawiodły mnie do Warszawy końca XIX wieku. Z rozkazu cara do miasta przybywa Estar Pawłowicz Van Houten, tajny urzędnik, który ma rozwikłać sprawę brutalnych morderstw prostytutek. Na pierwszą przeszkodę natrafia już na dworcu- zabity zostaje człowiek mający wprowadzić tajnego radcę w śledztwo.

Początkowo fabuła Carskiej roszady nie wydaje się być skomplikowana zmienia się to jednak z każdą kolejną stroną. Wątpliwości co do osoby mordercy i jego pobudek narastają, zaś w życie bohatera wkracza piękna kobieta. Czytelnik zastanawia się momentami nad rolą jaką w opowieści pełnią poszczególne, pojawiające się znienacka, postacie. I nie zawsze znajduje jasną odpowiedź na to pytanie. Te wszystkie niedopowiedzenia sprawiały iż miałam wrażenie, że w ręku trzymam pierwszy tom i niewyjaśnione zagadki zostaną rozwikłane w następnej książce. Tylko, że drugi tom nie jest zapowiadany.

Carska roszada to powieść o wielu różnych obliczach. Melchior Medard zabiera nas do Warszawy sprzed około 150 lat. Z jednej strony jest to miasto eleganckie, gdzie wejście do hotelu w zabłoconych spodniach może skutkować w przyszłości zakazem wstępu, z drugiej miasto biedoty, przechodnich podwórek, codziennej przemocy i taniej miłości. I jeden i drugi klimat został świetnie uchwycony. I ta umiejętność oddania różnych twarzy wielkiego miasta jest chyba największym atutem powieści.

Zdecydowanie mniej przemówił do mnie główny bohater. Estar Pawłowicz to agent idealny, taki ówczesny James Bond. Łączy w sobie doskonałą prezencję, świetną kondycję, wdzięk, talent śledczy i mocną głowę. A jednak czegoś mi w nim brakowało. Dużo bardziej wyrazisty był dla mnie Tymoteusz von Brugge- trzymany pod pantoflem prokurator Warszawy.

Muszę się również przyznać, że ginęłam w hierarchii i znaczeniu poszczególnych urzędników pomimo, że została ona wyjaśniona w jednym z przypisów. Autor wprowadza nas w świat, którym zza kulis rządzi carska Ochrana i zobaczenie jak działało to swoiste państwo w państwie było rzeczywiście bardzo ciekawym doświadczeniem. Niejednokrotnie zdumiewały mnie zabiegi podejmowane żeby ochronić ważną osobistość bądź utajnić jak najwięcej informacji. Jednak fakt, że Melchior Medard pisał o swoich postaciach używając zamiennie imienia, pierwszego/drugiego członu nazwiska czy tytułu sprawił, że momentami się gubiłam.

Carska roszada to powieść o przewrotnym zakończeniu i niejednokrotnych zwrotach akcji. To również barwna wizja wielkiego miasta z końca XIX wieku. Historia nie tylko o zbrodni ale również o miłości. Myślę, że pomimo pewnych niedociągnięć, warta jest przeczytania.

RECENZJA

Tym razem moje literackie podróże zawiodły mnie do Warszawy końca XIX wieku. Z rozkazu cara do miasta przybywa Estar Pawłowicz Van Houten, tajny urzędnik, który ma rozwikłać sprawę brutalnych morderstw prostytutek. Na pierwszą przeszkodę natrafia już na dworcu- zabity zostaje człowiek mający wprowadzić tajnego radcę w śledztwo.

Początkowo fabuła Carskiej roszady...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Czytałam z apetytem i zazdrościłam Laurze nie tylko miłości ale również możliwości skosztowania tych wszystkich dań

Czytałam z apetytem i zazdrościłam Laurze nie tylko miłości ale również możliwości skosztowania tych wszystkich dań

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

RECENZJA
Władca wilków to pierwsza z serii książek o Czarnym Roganie, wojowniku, który chce pomścić śmierć swojej rodziny. Dlatego ściga tych, którzy są za tę zbrodnię odpowiedzialni: Krwawe Psy- najokrutniejszych spośród awarskich żołnierzy. Szlak ich wędrówki znaczą ciała rozkrzyżowane na ziemi i pozbawione wnętrzności. Celem Rogana jest dotarcie do, ukrytej w lasach, świątyni-twierdzy morderców i wybicie ich wszystkich. Po drodze dołączają się do niego kolejne osoby, które, z różnych przyczyn zmierzają do gniazda zła.

Powieść Władca wilków powstała około 2000 roku. Egzemplarz, który trafia w ręce polskiego czytelnika to wydanie poprawione przez autora dwa lata temu. W przedmowie pisze on, że wprowadzając zmiany ograniczył ilość lejącej się krwi, a także opisów przyrody czy miejsc. I trzeba przyznać, że znalazł zloty środek. Sceny walki nie ciągną się w nieskończoność za to robią wrażenie swoim okrucieństwem. Trzymają w napięciu gdyż nigdy nie wiadomo do końca kto wyjdzie zwycięsko. Również opisy nie zanudzają czytelnika swoją długością, ale za to są tak barwne, że zabierają nas w opisywane miejsce.

Władca wilków to pierwsza słowiańska fantasy. Juraj Červenák nie stworzył świata, do którego nas zabiera, od nowa. Wraz z bohaterami udajemy się za wschodnią granicę obecnej Polski, na tereny leżące między Bugiem a Dnieprem, i oddajemy we władanie bóstw słowiańskich: Peruna, Moreny itd. Sam pomysł ujął mnie za serce. Tak samo jak wykonanie. Ten słowiański świat ze swoimi zwyczajami i wierzeniami żyje na kartach książki własnym życiem. I wciąga w nie czytelnika.

Co do bohaterów to jest to zbieranina dość różnorodna: Czarny Rogan, czarownica Mirena pragnąca awarskiego złota, Krasa- przywódczyni jednego ze słowiańskich rodów i Wielimir- powracający z wojny żołnierz. Postacie są dość barwne czasem jednak wydają się być zbyt uładzone. Mimo to każda z nich ma własny styl, który sprawia, że budzą one różne emocje.

Atutem powieści są również elementy fantastyczne, które nie dominują nad jej fabułą. Są z nią tak splecione, że wydaję się być nieodłączną częścią tego świata. Momentami robią wrażenie straszne- tak było w przypadku bogów grających w kości o duszę Rogana, ale również budziły mój śmiech. W końcu jak inaczej zareagować na chatkę na kurzej nóżce, do której zbliża się na miotle Baba Jaga?

Władca wilków to książka od której nie mogłam się oderwać. Wciągnęły mnie przygody Rogana i z niecierpliwością oczekiwałam jak się zakończą. Powieść polecam wszystkim z chęcią czytającym książki fantasy i przygodowe. Mnie pozostaje tylko z niecierpliwością czekać na kolejną część.

RECENZJA
Władca wilków to pierwsza z serii książek o Czarnym Roganie, wojowniku, który chce pomścić śmierć swojej rodziny. Dlatego ściga tych, którzy są za tę zbrodnię odpowiedzialni: Krwawe Psy- najokrutniejszych spośród awarskich żołnierzy. Szlak ich wędrówki znaczą ciała rozkrzyżowane na ziemi i pozbawione wnętrzności. Celem Rogana jest dotarcie do, ukrytej w lasach,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

RECENZJA
Nograd to gród zdecydowanie nietypowy. Lochy świecą pustkami, wszyscy przestrzegają prawa, a życie płynie wolno i spokojnie. Wręcz ciągnie się jak przysłowiowy smród za ruskim wojskiem. Mieszkańcy z tęsknotą wyglądają choćby najmniejszej sensacji, która przerwałaby monotonię ich życia. Nie spodziewają się tego co wkrótce nastąpi.


Młodość przypomni się czarownikowi i złodziejowi, którzy, nie zważając na podagrę i reumatyzm, postanawiają dokonać skoku życia. W tym samym czasie bogobój Kumar postanowi w nietypowy sposób zwiększyć frekwencję w świątyni, miejscowy handlarz uda się w podróż, młodzi zakochani zostaną rozdzieleni, a nawrócony rozbójnik zbierze swoją bandę. Jeśli dołożymy jeszcze do tego srogą małżonkę z warząchwią w dłoni, zakochanego w przywódcy bandytę i mnicha- jąkałę to dostaniemy mieszankę wybuchową. A nie są to wszystkie niespodzianki jakie przygotował dla nas Marcin Hybel.


Awantura na moście to relacja raptem z jednej doby. Przez ten czas poznajemy plejadę przeróżnych charakterów, które łączy jedno- wszystkie są mało rozgarnięte. I to niezależnie od pozycji społecznej. Świat stworzony przez Marcina Hybla jest doskonale irracjonalny. Kiedy czytelnik czuje, że osiągnięte już zostało maksimum absurdu autor zaskakuje czymś nowym. Na dodatek robi to w tak umiejętny sposób, że książkę czyta się z przyjemnością. Pisarz nie odwołuje się do pewnych "kanonów" literatury fantasy. W Awanturze na moście nie spotkamy smoków, krasnoludów czy ogrów za to poznamy autorską wizję średniowiecza. Z nietypowymi obyczajami i jeszcze bardziej niezwykłym językiem. Niby archaizowanym, ale "jakoś tak inaczej".

Tak jak nie przepadam za satyrami bo zazwyczaj brakuje im polotu, tak od tej książki trudno było mi się oderwać. Muszę przyznać, że jest to świetna parodia zarówno średniowiecza jak i czasów współczesnych. Polecam ją wszystkim, którzy mają ochotę na dobrą zabawę, ja zaś czekam niecierpliwie na dalsze tomy serii.

RECENZJA
Nograd to gród zdecydowanie nietypowy. Lochy świecą pustkami, wszyscy przestrzegają prawa, a życie płynie wolno i spokojnie. Wręcz ciągnie się jak przysłowiowy smród za ruskim wojskiem. Mieszkańcy z tęsknotą wyglądają choćby najmniejszej sensacji, która przerwałaby monotonię ich życia. Nie spodziewają się tego co wkrótce nastąpi.


Młodość przypomni się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

RECENZJA
Rzadko, bardzo rzadko, zdarza mi się stwierdzić, że film/serial były lepsze od książki, na podstawie, której powstały. Tak naprawdę nie przypominam sobie takiej sytuacji. Jednak niestety tak było tym razem.

206 kości to moje drugie spotkanie z twórczością Kathy Reichs, druga szansa, którą postanowiłam dać jej książkom. Szansa nie wykorzystana. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie jest winą autorki, iż czerpiący natchnienie z jej prac reżyser pozmieniał wszystko i że w książce nie znajdzie się bohaterów z małego ekranu, a sama Temperence Brennan nie jest ani genialna ani nieprzystosowana społecznie, ale patrząc na to, że właśnie Reichs jest producentką Kości liczyłam na podobny poziom ciekawości. I tu niestety się zawiodłam.

Książka jest po prostu nudna. W znacznej mierze przegadana, wypełniona naukowym bełkotem i filozoficznymi rozmyślaniami. Nie ratuje jej nawet wielowątkowość fabuły. Brennan budzi się związana w ciemnym pomieszczeniu. Nie wie gdzie jest, kto ją porwał i dlaczego. Przypomina sobie sprawy nad, którymi ostatnio pracowała: zabite staruszki, morderca, który posługuje się wieloma nazwiskami, kości wyłowione z jeziora i dyskredytujący jej pracę donos. Do tego dochodzi jeszcze jej zastanawianie się nad własnymi uczuciami do przystojnego detektywa Ryana. W kolejnych scenach poznajemy sprawę od początku i towarzyszymy bohaterce podczas poszukiwań zbrodniarza, a przy okazji dowiadujemy się że ktoś chce zniszczyć jej życie. Rozwiązanie ani jednej ani drugiej sprawy nie było dla czytelnika zbyt wielkim zaskoczeniem, także i pod tym kątem książka się nie obroniła.

Kathy Reich, podobnie jak jej bohaterka jest antropologiem sądowym obecnie pracującym w Laboratorium Medycyny Sądowej prowincji Quebec. Jest również wykładowcą akademickim, certyfikowanym antropologiem amerykańskim i jednym z naukowców badających zwłoki ofiar ataku na Word Trade Center. Tworzy nie tylko powieści sensacyjne, ale również dzieła naukowe. I jak dla mnie tej naukowości było tu za dużo. Nie da się ukryć, że autorka porusza ważny temat braku kompetencji i zdobywania sławy poprzez sabotowanie działań współpracowników, ale myślę że można było zrobić to w ciekawszy sposób.

Nie sądzę żebym w najbliższym czasie dała twórczości Kathy Reichs jeszcze jedną szansę. Chyba pozostanie mi pocieszanie się serialem.

RECENZJA
Rzadko, bardzo rzadko, zdarza mi się stwierdzić, że film/serial były lepsze od książki, na podstawie, której powstały. Tak naprawdę nie przypominam sobie takiej sytuacji. Jednak niestety tak było tym razem.

206 kości to moje drugie spotkanie z twórczością Kathy Reichs, druga szansa, którą postanowiłam dać jej książkom. Szansa nie wykorzystana. Zdaję sobie sprawę z...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Krąg ciemności Lincoln Child, Douglas Preston
Ocena 7,1
Krąg ciemności Lincoln Child, Doug...

Na półkach:

RECENZJA
Dwóch wędrowców zmierza w stronę tybetańskiego klasztoru. Są to agent specjalny Aloysius Pendergast i jego podopieczna Constane Green. U mnichów poszukują oni ukojenia po wydarzeniach, które zakończyły Księgę umarłych. Niestety również do tego świętego miejsca dociera zbrodnia. Ktoś ukradł artefakt, mogący dokonać zagłady świata. Pendergast i Constance postanawiają pomóc zakonnikom. Tropiąc zaginiony przedmiot trafiają na dziewiczy rejs najbardziej eksluzywnego i największego oceanicznego liniowca wszechczasów: Britanii. Rejs ten zostanie na długo przez wszystkich zapamiętany. Już od pierwszego dnia giną ludzie, a po pokładzie grasuje maniakalny zabójca. Kapitan statku nie zgadza się na zawinięcie do najbliższego portu- chce pobić rekordy szybkości poprzednich liniowców. Załoga wszczyna bunt, władzę przejmuje zastępca kapitana, która zamyka się na mostku i kieruje statek prosto na skały.

Pendergast jest w Kręgu ciemności trochę nieobecny. Tym razem fabuła nie koncentruje się wokół niego. Wydarzenia poznajemy kilkutorowo wraz z ludźmi znajdującymi się na kapitańskim mostku, panikującymi pasażerami czy Constance i Pendergastem. Po raz pierwszy autorzy pokazali nam rysy na jego idealnym wizerunku. Agent daje się pokonać magicznym właściwociom artefaktu, który wyciąga z niego najgorsze ludzkie instykty. Zobaczenie go w takim stanie było dla mnie dużym zaskoczeniem.

Chwilami miałam wrażenie, że tym razem Preston i Child swoim głownym bohaterem uczynili podopieczną Pendergasta- Constance. Poznaliśmy ją już kilka powieści wcześniej, ale zawsze wydawała się być pogrążoną w letargu obserwatorką wydarzeń. To co stało się jej udziałem w Księdze umarłych wytrąciło ją z tego marazmu i tym razem bierze ona czynny udział w śledztwie, nie boi się konfrontacji czy wyrażania własnego zdania. Również po raz pierwszy autorzy dopuścili do działania tłum. Zazwyczaj oglądaliśmy go jako "cudownie ratowanego" z opresji. W Kręgu ciemności mamy do czynienia z 4 tysiącami ludzi zamknietych na statku, zdanych tylko na siebie. Doskonale zostały ukazane różne reakcje na zagrożenie: od chęci pomocy po panikę.

Krag ciemności jest nietypową, ale bardzo intersującą powieścią Prestona i Childa. Trzyma czytelnika w napięciu od początku do końca. Polecam ją wszystkim, którzy polubili klimat ich książek- na pewno się nie zawiodą.

RECENZJA
Dwóch wędrowców zmierza w stronę tybetańskiego klasztoru. Są to agent specjalny Aloysius Pendergast i jego podopieczna Constane Green. U mnichów poszukują oni ukojenia po wydarzeniach, które zakończyły Księgę umarłych. Niestety również do tego świętego miejsca dociera zbrodnia. Ktoś ukradł artefakt, mogący dokonać zagłady świata. Pendergast i Constance postanawiają...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Zakochałam się w całej serii! Adelia jest osobą tak nieprzystosowaną społecznie, że było to aż urocze.

Zakochałam się w całej serii! Adelia jest osobą tak nieprzystosowaną społecznie, że było to aż urocze.

Pokaż mimo to