rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Niezła książka ukazująca dobre umieranie - takie w otoczeniu najbliższych, kochających ludzi. Dla mnie jednak dość nierówna: fragmentami bardzo poruszająca, w innych miejscach denerwująca, zwykle tam gdzie pewnie miało być śmiesznie (zwłaszcza wątki skatologiczne a także ordynarna staruszka). Ogólnie warta przeczytania jeżeli ktoś lubi taką tematykę.

Niezła książka ukazująca dobre umieranie - takie w otoczeniu najbliższych, kochających ludzi. Dla mnie jednak dość nierówna: fragmentami bardzo poruszająca, w innych miejscach denerwująca, zwykle tam gdzie pewnie miało być śmiesznie (zwłaszcza wątki skatologiczne a także ordynarna staruszka). Ogólnie warta przeczytania jeżeli ktoś lubi taką tematykę.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Jedna z najlepszych powieści jakie przeczytałam. Niby nic szczególnego: opis życia jednego człowieka ale jak napisane! Pochwała stoicyzmu, przyjęcia tego co jest, jako oczywiste i poniekąd dobre. Przypomina stosunek do życia tytułowego bohatera filmu "Edi", który potrafi podsumować swój tragiczny los słowami: "To moje życie, innego nie będę miał" i wyciągnąć z niego to, co najlepsze.
Wiele osób uzna taką postawę za brak walki o szczęście, nieudolność w jego zdobywaniu etc. Mnie bliższe jest podejście Stonera - próby akceptacji tego, co jest dostępne i radości oraz wdzięczności za to, co dobre. W końcu takie właśnie jest ludzkie życie - czasami jedynie daje nam chwile szczęścia.

Jedna z najlepszych powieści jakie przeczytałam. Niby nic szczególnego: opis życia jednego człowieka ale jak napisane! Pochwała stoicyzmu, przyjęcia tego co jest, jako oczywiste i poniekąd dobre. Przypomina stosunek do życia tytułowego bohatera filmu "Edi", który potrafi podsumować swój tragiczny los słowami: "To moje życie, innego nie będę miał" i wyciągnąć z niego to, co...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Cóż, zaszło pewne nieporozumienie. Zachęcił mnie tytuł, jednoznacznie sugerujący nawiązanie do słynnej "Moralności" innej pani sprzed 100 lat. Liczyłam na przegląd odmian współczesnego kołtuństwa.
Jednak zawód był srogi. "Moralność pani Piontek", kwalifikowana na półkach księgarni jako "literatura kobieca", mogłaby być, w mojej opinii, zaledwie literaturą dla młodzieży. Tu jednak przeszkodę stanowi wiek głównych bohaterów. Czyli w sumie już nie wiem dla kogo jest ta pozycja. Patrząc jednak na liczbę gwiazdek widzę, że ma sporo wielbicieli.
Mnie nie przekonała właściwie niczym. Reklamowana jako: "przezabawna" dwukrotnie wywołała u mnie słaby uśmiech, czy "słodko-gorzka", które to określenie zamieniłabym raczej na naiwno-infantylna.
Drażniła podczas czytania powtarzaniem przezwisk bohaterów lub dziwacznych zdrobnień ich oryginalnych imion. Zamieszczone na końcu książki podziękowania wyjaśniły mi skąd w treści tyle wrzuconych, nie wiadomo w jakim celu, wątków (okazały się one zasłyszanymi od znajomych opowieściami, które autorka koniecznie chciała wykorzystać).
Na plus: czyta się w miarę sprawnie, choć pozostaje pytanie po co.

Cóż, zaszło pewne nieporozumienie. Zachęcił mnie tytuł, jednoznacznie sugerujący nawiązanie do słynnej "Moralności" innej pani sprzed 100 lat. Liczyłam na przegląd odmian współczesnego kołtuństwa.
Jednak zawód był srogi. "Moralność pani Piontek", kwalifikowana na półkach księgarni jako "literatura kobieca", mogłaby być, w mojej opinii, zaledwie literaturą dla młodzieży. Tu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Mam sentyment do Zakopanego choć jego obecne oblicze zupełnie mi nie odpowiada. Pewnie dlatego zainteresował mnie opis na okładce tej książki. Liczyłam na powrót do miłych wspomnień z Zakopanem w tle.

Tymczasem natknęłam się na garść wspomnień autora, z różnych okresów jego życia, zupełnie dla mnie nieciekawych i napisanych topornym stylem, przypominającym gawędzenie kogoś podpitego. Narracja była niezmiennie irytująca a całości dopełniało czerwone i wściekłe oblicze twórcy na okładce.
Może te opowieści zaciekawią znajomych lub krewnych autora, może nadają się do wspólnego biesiadowania przy zastawionym stole. Ale uraczać nimi innych czytelników? Szkoda drzew.

Mam sentyment do Zakopanego choć jego obecne oblicze zupełnie mi nie odpowiada. Pewnie dlatego zainteresował mnie opis na okładce tej książki. Liczyłam na powrót do miłych wspomnień z Zakopanem w tle.

Tymczasem natknęłam się na garść wspomnień autora, z różnych okresów jego życia, zupełnie dla mnie nieciekawych i napisanych topornym stylem, przypominającym gawędzenie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Znakomita książka dla osób zainteresowanych historią XX wieku. Autorka drobiazgowo zanalizowała wpływ pobytu młodego Hitlera w Wiedniu i to jak ścierające się wówczas poglądy polityczne, z którymi się zetknął, ukształtowały jego światopogląd. Dla mnie osobiście najbardziej zdumiewające było odkrycie jak bardzo historia się powtarza i jak sytuacja na początku XX wieku przypomina obecną. Okazuje się, że wszystko już było: identyczne obelgi zwaśnionych partii, bliźniacze pomysły i podziały wewnątrz narodów, nawet populistyczne pomysły na pozyskanie zwolenników.
Oby konsekwencje nie okazały się również podobne.

Znakomita książka dla osób zainteresowanych historią XX wieku. Autorka drobiazgowo zanalizowała wpływ pobytu młodego Hitlera w Wiedniu i to jak ścierające się wówczas poglądy polityczne, z którymi się zetknął, ukształtowały jego światopogląd. Dla mnie osobiście najbardziej zdumiewające było odkrycie jak bardzo historia się powtarza i jak sytuacja na początku XX wieku...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Dopóki niebo nie płacze Iwona Chmielewska, Józef Czechowicz, Abram Zylberberg
Ocena 8,5
Dopóki niebo n... Iwona Chmielewska, ...

Na półkach:

Książka stanowi przepiękne połączenie poezji Józefa Czechowicza, przedwojennych zdjęć żydowskich mieszkańców Lublina i współczesnych ilustracji Iwony Chmielewskiej.
Uwielbiam stare fotografie, nieruchome i poważne spojrzenia. Wtedy do aparatu raczej się nie uśmiechano... ale przecież widać, że okoliczności w których zrobiono zdjęcia są radosne: młoda kobieta oczekuje narodzin dziecka, przytulone rodzeństwo, klasa rozbrykanych kilkulatków...
A co było dalej? Może wyobraźnia Artystki, dzięki której młoda dziewczyna wciąż rozczesuje gęste włosy, mały chłopiec spełnia marzenie o zostaniu pilotem a dziecko, wypuszczone na chwilę z opiekuńczych objęć rodziców spotyka małego jelonka zamiast...

Książka stanowi przepiękne połączenie poezji Józefa Czechowicza, przedwojennych zdjęć żydowskich mieszkańców Lublina i współczesnych ilustracji Iwony Chmielewskiej.
Uwielbiam stare fotografie, nieruchome i poważne spojrzenia. Wtedy do aparatu raczej się nie uśmiechano... ale przecież widać, że okoliczności w których zrobiono zdjęcia są radosne: młoda kobieta oczekuje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przepiękna, poetycka opowieść. O wielkiej samotności bohaterki, wielkim tragizmie wplecionym w losy jej rodziny, złym czasie i miejscu, w którym przyszło jej spędzić swoje niedługie życie.
Życie, czy teatr?

I o ogromnej fascynacji Autora postacią Charlotte, fascynacji pogłębianej podróżami do źródeł, do miejsc gdzie mieszkała, przebywała, malowała i ukrywała się. A wszystko zaczęło się, gdy obejrzał wystawę jej prac: "Życie czy teatr" - zamkniętą w obrazach autobiografię.

Dzięki tej fascynacji powstała biografia tak niezwykła jak "Charlotte" - esencja tragizmu i samotności. Ale jednocześnie niezwykłego piękna, właściwego tylko literaturze najwyższych lotów.

Przepiękna, poetycka opowieść. O wielkiej samotności bohaterki, wielkim tragizmie wplecionym w losy jej rodziny, złym czasie i miejscu, w którym przyszło jej spędzić swoje niedługie życie.
Życie, czy teatr?

I o ogromnej fascynacji Autora postacią Charlotte, fascynacji pogłębianej podróżami do źródeł, do miejsc gdzie mieszkała, przebywała, malowała i ukrywała się. A...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Hanna Krall: "Praca reporterki nauczyła mnie, że historie logiczne, bez zagadek i luk, w których wszystko jest zrozumiałe, bywają nieprawdziwe. A rzeczy, których nijak nie da się wytłumaczyć, zdarzają się naprawdę".
Tymczasem imienniczka Pani Hanny, Hanya Yanagihara stworzyła fikcję, niestety bardzo nieprawdopodobną.
Z niezrozumiałych dla mnie względów zajęła się męską przyjaźnią i wypadło to mało przekonująco a chwilami wręcz groteskowo. Mężczyźni zaludniający ponad 800 stron powieści większość wypowiedzi rozpoczynają od okrzyku: "o boże" (pisownia oryginalna, to nie moje obrazoburstwo), wyznają sobie rozmaite tęsknoty i z chęcią analizują własne i cudze uczucia, nurzając się w nich jak pensjonarki.
Pracuję od lat w wybitnie męskim towarzystwie, nie miałam jednak okazji dostrzec wśród moich kolegów takich zachowań.

Trudno też nie zauważyć na kartach powieści dziwnego zachwiania proporcji: otóż mniejszość heteroseksualna liczy sobie ok. 30%, pozostałe 70% bohaterów jest w tej drugiej grupie.

Treść "Małego życia" z powodzeniem można byłoby zmieścić na 300 stronach, pozostałe 500 przysparza jej jedynie objętości czyniąc ją dość trudną do trzymania podczas czytania.

Jest jednak coś co zapamiętam bardzo pozytywnie: ostatnie strony to popis kunsztu literackiego autorki i przepiękne podsumowanie "Małego życia".

Hanna Krall: "Praca reporterki nauczyła mnie, że historie logiczne, bez zagadek i luk, w których wszystko jest zrozumiałe, bywają nieprawdziwe. A rzeczy, których nijak nie da się wytłumaczyć, zdarzają się naprawdę".
Tymczasem imienniczka Pani Hanny, Hanya Yanagihara stworzyła fikcję, niestety bardzo nieprawdopodobną.
Z niezrozumiałych dla mnie względów zajęła się męską...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zło jest jak kręgi na wodzie - rozchodzi się szeroko od swego źródła, im bliżej, tym wyższe i mocniej widoczne, te najdalsze kręgi są już ledwie widoczne znad powierzchni wody. Wojna to zło w czystej postaci, tysiące rzuconych kamieni i miliony kręgów zachodzących na siebie. Krzywdy jednych krzyżują się z krzywdami innych. Trzeba mocnego charakteru by zdusić w sobie chęć odwetu i nie mścić się na innych przedstawicielach narodu krzywdzącego, zwłaszcza gdy okazja sama pcha się w ręce. Na przykład pod postacią szabru bez konsekwencji, możliwości zajęcia czyjegoś domu, gwałtu na "ich" kobietach czy przeładowanego uciekinierami, jasno oświetlonego, Wilhelma Gustloffa, łatwego celu dla torped "za ojczyznę". A każde popełnione zło usankcjonowane prawem wojny.
Dziwny musiał być to rok: rok radości i jednocześnie nienawiści, która, wcześniej długo tłumiona, wybuchła z niespodziewana siłą i długo jeszcze się tliła, raz dając o sobie znać brutalnymi pogromami a innym razem kradzieżą dziecięcych bucików, przygotowanych na I Komunię.

Zło jest jak kręgi na wodzie - rozchodzi się szeroko od swego źródła, im bliżej, tym wyższe i mocniej widoczne, te najdalsze kręgi są już ledwie widoczne znad powierzchni wody. Wojna to zło w czystej postaci, tysiące rzuconych kamieni i miliony kręgów zachodzących na siebie. Krzywdy jednych krzyżują się z krzywdami innych. Trzeba mocnego charakteru by zdusić w sobie chęć...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ellis Island - mała wysepka, która otwierała lub zamykała ziemię obiecaną dla milionów imigrantów, poszukujących lepszego życia na przełomie XIX i XX wieku. Świadek wielu dramatycznych powitań i rozstań, wielu upokarzających badań i przesłuchań. Obiekt zainteresowania najwyższych władz i miejsce pracy dla silnych osobowości.
Dużo później, utworzone wielkim nakładem finansowym, muzeum.

A obecnie? Może przykład jak można poradzić sobie z niekontrolowaną falą imigrantów, niekoniecznie ustawiając przeciwko nim zasieki lub witając ich z beztroskim uśmiechem.

Ellis Island - mała wysepka, która otwierała lub zamykała ziemię obiecaną dla milionów imigrantów, poszukujących lepszego życia na przełomie XIX i XX wieku. Świadek wielu dramatycznych powitań i rozstań, wielu upokarzających badań i przesłuchań. Obiekt zainteresowania najwyższych władz i miejsce pracy dla silnych osobowości.
Dużo później, utworzone wielkim nakładem...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Wciąga i hipnotyzuje. Trudno się oderwać. Kiedy musiałam odłożyć tę książkę wydarzenia tam opisane nie dawały o sobie zapomnieć. Wiele rozmyślań nad naturą zbrodni wciąż jednak nie pozwoliło mi znaleźć odpowiedzi na pytanie: dlaczego zwykły człowiek, jak napisała autorka "jeden z nas", zostaje któregoś dnia mordercą dziesiątek osób?
A może nie był jednak takim zwykłym, jednym z Norwegów? Jak wtedy gdy spędził 5 lat, grając w gry komputerowe i niemal nie wychodząc z pokoju, albo kiedy wiele miesięcy konstruował amatorską bombę, nie niepokojony przez nikogo, lub gdy z dumą relacjonował przed sądem swoje poczynania na wyspie.
A co należy myśleć o ludziach, którzy pod relacją z jego procesu komentowali na forum: "Jeszcze kiedyś uznamy go za bohatera, jeszcze będziemy mu dziękować" Czy to także jedni z nas?

Wciąga i hipnotyzuje. Trudno się oderwać. Kiedy musiałam odłożyć tę książkę wydarzenia tam opisane nie dawały o sobie zapomnieć. Wiele rozmyślań nad naturą zbrodni wciąż jednak nie pozwoliło mi znaleźć odpowiedzi na pytanie: dlaczego zwykły człowiek, jak napisała autorka "jeden z nas", zostaje któregoś dnia mordercą dziesiątek osób?
A może nie był jednak takim zwykłym,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jedna z nielicznych fotografii w książce (fotograf rzadko zaglądał na wieś) przedstawia spalone Sochy. Przypomina to Warszawę tuż po powstaniach w 1943 i 1944 roku. Tylko inna skala: 88 domów i 200 ludzi. Mała zagłada.
Autorka wprowadza wielowątkową narrację: monologi do matki, poetyckie rozważania o największych zbrodniach XX wieku, refleksje o naturze okrucieństwa, które swój początek bierze w dręczeniu zwierząt.
Każde słowo jest krzykiem przeciwko wojnie, jako apogeum zbrodni i okrucieństwa, których nie da się już w żaden sposób zatrzymać. Która sprawia, że dziecko ocalałe, przez całe życie ma depresję i lęki, a te przekazuje dalej, swoim dzieciom. Niekończąca się historia. Przerażająca i fascynująco napisana.

Jedna z nielicznych fotografii w książce (fotograf rzadko zaglądał na wieś) przedstawia spalone Sochy. Przypomina to Warszawę tuż po powstaniach w 1943 i 1944 roku. Tylko inna skala: 88 domów i 200 ludzi. Mała zagłada.
Autorka wprowadza wielowątkową narrację: monologi do matki, poetyckie rozważania o największych zbrodniach XX wieku, refleksje o naturze okrucieństwa, które...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zawsze fascynowali mnie ludzi wszechstronni. Owszem, specjalizacja jest cenna i warto orientować się świetnie przynajmniej w jednej dziedzinie. Ale w wielu i to nie mających ze sobą zbyt dużo wspólnego to już dla mnie mistrzostwo. Do takich osób należy Autor tryptyku: "Kore", Nieśmiertelność" i "Katharsis" - Andrzej Szczeklik. Profesor medycyny, pianista, znawca mitologii i antyku, społecznik.
W swych, napisanych piękną polszczyzną, książkach rozważa czym jest, dokąd zmierza, czym powinna być współczesna medycyna. Mnóstwo tu odniesień do malarstwa, mitów, historii. Każdy krótki rozdział na tyle intensywny, że nie da się czytać szybko. Raczej smakować powoli.
Polecam obecnym i przyszłym lekarzom - tak jak profesor mam nadzieję, że medycyna opierać się będzie na empatii lekarza wobec cierpiących pacjentów.
Polecam też wszystkim ceniącym niebanalne skojarzenia, piękny, literacki język i niezwykłą szatę graficzną.
Nie zawiedziecie się.

Zawsze fascynowali mnie ludzi wszechstronni. Owszem, specjalizacja jest cenna i warto orientować się świetnie przynajmniej w jednej dziedzinie. Ale w wielu i to nie mających ze sobą zbyt dużo wspólnego to już dla mnie mistrzostwo. Do takich osób należy Autor tryptyku: "Kore", Nieśmiertelność" i "Katharsis" - Andrzej Szczeklik. Profesor medycyny, pianista, znawca mitologii i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Fantastyczna lektura. Dla wielbicieli książek podróżniczych obowiązkowa. Chociaż do nich nie należę zaczarowała mnie ta niezwykła książka, opisująca 3,5 - letnią przygodę, podróżujących dookoła świata inżynierów - leśników. Mimo, że nieobce mi są trudy podróży poza typowymi trasami dla turystów i bez pomocy biur podróży, a także szczegółowych planów na kolejne dni i noce, podróż tych panów wzbudziła mój najwyższy podziw, pomieszany z niedowierzaniem dla ich odwagi, a nieraz i brawury. Młodzi inżynierowie przemierzyli najdziksze i najbardziej niedostępne miejsca na Ziemi, przeplatając podróż z pracą, która umożliwiała im kolejne etapy przygody. Starali się przy tym, aby praca była związana z ich pasją i wyksztłceniem - drzewami i drewnem.
Dodatkowego uroku dodaje opowiedzianej historii odległy czas wydarzeń (lata 1926 - 1930) a także niezwykłe poczucie humoru Autora - Tadeusza Perkitnego.
Szczerze polecam.

Fantastyczna lektura. Dla wielbicieli książek podróżniczych obowiązkowa. Chociaż do nich nie należę zaczarowała mnie ta niezwykła książka, opisująca 3,5 - letnią przygodę, podróżujących dookoła świata inżynierów - leśników. Mimo, że nieobce mi są trudy podróży poza typowymi trasami dla turystów i bez pomocy biur podróży, a także szczegółowych planów na kolejne dni i noce,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Najwcześniej wiedziały zwierzęta. Pszczoły od początku schowały się w ulach, krowy nie chciały pić wody. Ludzie nic nie wiedzieli, chodzili po ulicach, dzieci się bawiły. Była wtedy piękna, słoneczna wiosna.
Gdy ludzie już zostali poinformowani o katastrofie to większość nie wierzyła. Bo nic nie było widać, bo pierwszy sekretarz przyszedł na obchody 1 maja z małymi wnukami. Biegały sarny i ptaki śpiewały. Tak jak zawsze...
Tylko trawa była dziwnie błyszcząca a kałuże żółte i zielone. W ustach dziwny, metaliczny smak. Poczucie lęku, początkowo nieoczywiste, narastało stopniowo jak w horrorach Hitchcocka.
Jedni świadkowie wspominają też poczucie odrealnienia - są tylko widzami, a nie uczestnikami wydarzeń. To nie jest ich życie.
Inni nie mogą oprzeć się estetyce tej śmierci, piękno obrazu łuny nad reaktorem, płonącym przez wiele dni, dominuje nad poczuciem tragedii.
Tragedia mieszkańców 50 - tysięcznej Prypeci wywiezionych na zawsze w ciągu kilku dni i tragedia białoruskich chłopów z wiosek wokół elektrowni. Ich związek z naturą zawsze polegał na wzajemnym zaufaniu. Nagle dowiedzieli się, że nie mogą ufać swojej ziemi, dotykać swoich zwierząt. Tragedia tysięcy zwierząt, zastrzelonych i zasypanych w dołach.

Człowiek pełen pychy, panujący nad światem. Czy o takim myślała kobieta z Tadżykistanu pytając: "Czy jest coś straszniejszego od człowieka?".

Najwcześniej wiedziały zwierzęta. Pszczoły od początku schowały się w ulach, krowy nie chciały pić wody. Ludzie nic nie wiedzieli, chodzili po ulicach, dzieci się bawiły. Była wtedy piękna, słoneczna wiosna.
Gdy ludzie już zostali poinformowani o katastrofie to większość nie wierzyła. Bo nic nie było widać, bo pierwszy sekretarz przyszedł na obchody 1 maja z małymi wnukami....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Z notki na okładce wynika, że powieść jest o przyjaźni trzech kobiet. Temat kuszący więc zaczęłam czytać. Przyjaźni na pewno tam nie znalazłam, to co łączy owe kobiety z całą pewnością przyjaźnią nie jest. Jeżeli ktoś uważa tak zachowujące się osoby za przyjaciół to szczerze współczuję.
O czym więc są "Rówieśniczki"? O chorych układach na kolejnych szczeblach władzy?. A może o tym, że każdy ma w życiu jakieś problemy, które skrzętnie ukrywa przed otoczeniem? Trochę mało to odkrywcze i podane w taki sposób, że daleko tej książce do pasjonującej lektury.
Ciekawostką są szwedzkie realia, ale już nieznośną manierą (być może również szwedzką) wymienianie za każdym razem pracowników ambasady z imienia i nazwiska.
Autorka, walcząca w książce ze stereotypami i uprzedzeniami, nie mogła chyba stworzyć bardziej stereotypowej i utkanej z uprzedzeń postaci niż Sabina. Pozostałe bohaterki też jakoś mnie do siebie nie przekonały. Jak i cała powieść.

Z notki na okładce wynika, że powieść jest o przyjaźni trzech kobiet. Temat kuszący więc zaczęłam czytać. Przyjaźni na pewno tam nie znalazłam, to co łączy owe kobiety z całą pewnością przyjaźnią nie jest. Jeżeli ktoś uważa tak zachowujące się osoby za przyjaciół to szczerze współczuję.
O czym więc są "Rówieśniczki"? O chorych układach na kolejnych szczeblach władzy?. A...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Niewiarygodna! To chyba najwłaściwsze słowo. Kolejna książka, która podczas czytania wywoływała u mnie ciągłe reakcje: przecież to niemożliwe. Niemożliwe, żeby był taki facet, przy którym Homer Simpson (postać w końcu fikcyjna) to potęga intelektu i dobroci a określenie American Idiot zakrawa na komplement. Albo jego małżonka - leniwe babsko, napawające się swym pseudotalentem malarskim i mające gdzieś czwórkę własnych dzieci i ich potrzeby. Do absurdu doprowadziła słuszną skądinąd zasadę akceptacji "tego co jest" i wyszukiwania we wszystkim pozytywów.
Ta dwójka tak mnie zdenerwowała, że długo ich nie zapomnę. I wiem, że ich trudne dzieciństwo nie jest żadnym usprawiedliwieniem tego co zrobili swoim dzieciom. Dzieciom, które musiały od niemowlęctwa mierzyć się z dorosłymi problemami.
Czytając "Szklany zamek" można też poznać inną Amerykę - bardzo daleką od naiwnych wyobrażeń na jej temat.
Polecam wszystkim lubiącym prawdziwe historie.

Niewiarygodna! To chyba najwłaściwsze słowo. Kolejna książka, która podczas czytania wywoływała u mnie ciągłe reakcje: przecież to niemożliwe. Niemożliwe, żeby był taki facet, przy którym Homer Simpson (postać w końcu fikcyjna) to potęga intelektu i dobroci a określenie American Idiot zakrawa na komplement. Albo jego małżonka - leniwe babsko, napawające się swym...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Jest taka historia. Opowieść o Januszu Korczaku Beata Ostrowicka, Jola Richter-Magnuszewska
Ocena 8,1
Jest taka hist... Beata Ostrowicka, J...

Na półkach:

Wspaniała. Łączy w sobie prawdę opowiedzianej historii, uniwersalność, dzięki której porusza dzieci i dorosłych oraz rewelacyjne ilustracje, cudownie podkreślające treść. To prawdziwa przyjemność trzymać ją w rękach.
I przeraźliwie smutna. Tak jak opowiedziana historia, w której nie ma dobrego zakończenia. Tym smutniejsza, gdy wiemy co było wcześniej. Ile troski, pracy, ciepła i miłości poprzedziło jeden upalny, sierpniowy dzień.
I ostatnia ilustracja jak wykrzyknik: tory, rozrzucone zabawki i okulary.

Wspaniała. Łączy w sobie prawdę opowiedzianej historii, uniwersalność, dzięki której porusza dzieci i dorosłych oraz rewelacyjne ilustracje, cudownie podkreślające treść. To prawdziwa przyjemność trzymać ją w rękach.
I przeraźliwie smutna. Tak jak opowiedziana historia, w której nie ma dobrego zakończenia. Tym smutniejsza, gdy wiemy co było wcześniej. Ile troski, pracy,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Prosto i bez ckliwości opisuje autor niezwykle trudne życie swojego ojca. Doznane krzywdy, bieda i nostalgia, która towarzyszyła mu przez większą część dorosłego życia nie zdołały złamać tego dobrodusznego człowieka. Nikomu nie złorzeczył, nikogo nie potępił, wybaczył zło, które inni mu wyrządzili. W podobnym duchu starał się wychować swojego syna, który składa ojcu i wyznawanym przez niego wartościom hołd w swej książce. Oprócz obrazów z życia ojca, syna i towarzyszących im zwierząt, pozostaje w pamięci australijski krajobraz, taki jak z okładki: pusty, bezdrzewny, suchy i mało przyjazny. Lecz jednocześnie urzekający. Warto przeczytać.

Prosto i bez ckliwości opisuje autor niezwykle trudne życie swojego ojca. Doznane krzywdy, bieda i nostalgia, która towarzyszyła mu przez większą część dorosłego życia nie zdołały złamać tego dobrodusznego człowieka. Nikomu nie złorzeczył, nikogo nie potępił, wybaczył zło, które inni mu wyrządzili. W podobnym duchu starał się wychować swojego syna, który składa ojcu i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jeden z moich ulubionych gatunków literackich - reportaż. Rewelacyjnie oddaje ducha i mentalność amerykańskiej prowincji sprzed 50 lat. Ale to zaledwie tło dla historii, która nadal przeraża, mimo upływu lat.
Dziś wielu autorów zabiera się za reportaż kryminalny, zwykle są to jednak historie pisane na gorąco, w pośpiechu, bez szczególnego namysłu, bez większego talentu literackiego. Praca Trumana Capote to rzetelna analiza zbrodni, prowadzona z wielu punktów widzenia. Autor sumiennie się do niej przygotował. Ponadto, czytelnik, znając od początku finał, mimo wszystko z napięciem czeka na niego. To bezsprzecznie efekt zręcznej narracji.Dawno już żadna książka aż tak mnie nie wciągnęła.

Jednym słowem, gorąco polecam. A jeżeli ktoś ma zwyczaj zostawiania otwartych drzwi ręczę, że już w trakcie czytania pójdzie je zamknąć.

Jeden z moich ulubionych gatunków literackich - reportaż. Rewelacyjnie oddaje ducha i mentalność amerykańskiej prowincji sprzed 50 lat. Ale to zaledwie tło dla historii, która nadal przeraża, mimo upływu lat.
Dziś wielu autorów zabiera się za reportaż kryminalny, zwykle są to jednak historie pisane na gorąco, w pośpiechu, bez szczególnego namysłu, bez większego talentu...

więcej Pokaż mimo to