Władca cieni
- Kategoria:
- literatura piękna
- Tytuł oryginału:
- El monarca de las sombras
- Wydawnictwo:
- Noir sur Blanc
- Data wydania:
- 2019-09-25
- Data 1. wyd. pol.:
- 2019-09-25
- Data 1. wydania:
- 2019-04-04
- Liczba stron:
- 232
- Czas czytania
- 3 godz. 52 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788373926585
- Tłumacz:
- Ewa Zaleska
- Tagi:
- Ewa Zaleska literatura hiszpańska
To powieść, o której Javier Cercas myślał od kiedy został pisarzem. A może już dużo wcześniej…
Władca cieni opowada o poszukiwaniach niemal anonimowego chłopca, który walczył za niesłuszną sprawę i zginął po niewłaściwej stronie barykady. Nazywał się Manuel Mena i w 1936 roku, gdy wybuchła hiszpańska wojna domowa, zaciągnął się do armii generała Franco. Dwa lata później zginął walcząc w bitwie nad Ebro i na dekady stał się oficjalnym bohaterem swojej rodziny. Był stryjecznym dziadkiem Javiera Cercasa, który zawsze unikał zagłębiania się w jego historię, do momentu, w którym poczuł, że jest mu to przeznaczone.
Owocem jego rodzinnego i literackiego śledztwa jest wciągająca powieść, wartka, pełna emocji i humoru, która zawiera najważniejsze motywy całej twórczości Cercasa: żywą, wielowymiarową i nieuchwytną naturę bohaterstwa, upór w walce o przetrwanie i ciężar rozliczeń z trudną przeszłością.
Władca cieni trwa w zawieszeniu pomiędzy historią osobistą i powszechną, zgiełkiem bitew a antywojenną opowieścią i otwiera nowy rozdział w rozliczeniu z dziedzictwem hiszpańskiej wojny domowej.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Znowu wojna
Jako względnie samoświadome dziecko późnego kapitalizmu – w ujęciu globalnym, bo moje pacholęctwo w Polsce przypada na okres kapitalizmu groteskowego – często łapię się na traktowaniu wielu aktywności jako transakcji. I muszę przyznać, drodzy Państwo, że niestety zdarza mi się podchodzić w taki sposób do lektury — zastanawiać się ile (radości, satysfakcji, wiedzy, wzruszeń, czegokolwiek) dostanę w zamian za mój stracony czas (lepiej brzmiałoby: poświęcony, ale chciałem popisać się najbardziej banalnym skojarzeniem w historii piśmiennictwa). Tak też — mimowolnie — problematyzuję ocenę „Władcy cieni”, przede wszystkim ze względu na to, jak nierówny jest to tekst.
Prawie cztery lata temu – upływ czasu wciąż mnie rozczarowuje - „Oszust” wziął mnie z zaskoczenia, ale otrząsnąłem się bardzo szybko i zakochałem w tej niezwykłej hybrydzie eseju i biografii. Poznałem i polubiłem obfity w dygresje, bardzo luźny i gadatliwy styl Javiera Cercasa, który swobodnie żongluje skojarzeniami i niekoniecznie trzyma się tematu. Nie zirytowało mnie więc to, że pisarz we „Władcy cieni” opowiada o tym, jak przyjaciel rozstawał się z żoną, żeby na następnej stronie przejść do dzieciństwa matki albo przeplata opowieść o jednym z przodków opisami restauracyjnego wina. Nie zdziwiło mnie także to, że autor w niemal każdym zdaniu powraca do Hiszpanii z czasów wojny domowej — to doświadczenie (choć pośrednie!) stanowi absolutny rdzeń jego pisarstwa, które — co udowodnił choćby w „Oszuście” - potrafi zainteresować czytelników mających niewiele wspólnego z tą częścią Europy. Generalnie rzecz ujmując „Władca cieni” jest książką Cercasa w każdym calu i wyraźnie koresponduje z jego wcześniejszą twórczością.
Z jednym wyjątkiem: proporcji. Historia zwykle stanowi dla Hiszpana punkt wyjścia do szerokiej refleksji zarówno nad przeszłością samą w sobie, jak i jej wpływem na teraźniejszość. W recenzowanym tekście tak bywa – ale na pewno nie jest przez cały czas. Zdarzają się fragmenty i pomysły wybitne, jak dekonstrukcja mitu bohaterskiej śmierci poprzez przywołanie opozycji między Odysem i Achillesem czy medytacja nad źródłami własnego pisarstwa w kontekście rodzinnych legend, ale giną one w tej i tak niedługiej książce. Dlaczego? Ano dlatego, że Cercas ruszając śladami zmarłego podczas wojny krewnego, nie skupia się na samym śledztwie (ciekawym ze względu na śledzącego i jego refleksje), a na jego wynikach. Te, nie przeczę, mogą być interesujące...dla rodziny i historyków hiszpańskiej wojny domowej. „Władca cieni” grzęźnie na długo w zaskakująco dokładnych opisach strategicznych ruchów wojsk i taktycznych szczegółów bitew, a jedyną nitką łączącą je z Cercasem (który twierdzi przecież, że pisze rzecz najbardziej osobistą z osobistych!) jest jeden z maszerujących i walczących oddziałów (bo o personalnej obecności jego stryjecznego dziadka ciężko w ogóle mówić). Urok „Oszusta” w dużej mierze polegał na tym, że pisarz głęboko pochylał się nad tytułową postacią Enrika Marco i mierzył się z jego legendą; tymczasem o Manuelu Menie z „Władcy cieni” nie wiadomo praktycznie nic, stanowi niewiele więcej niż nazwisko i zamazane wspomnienie matki autora, trudno więc mówić o choćby solidnej warstwie afektywnej książki.
„Władca cieni” to książka przeznaczona dla specyficznego w kontekście polskiego rynku książki czytelnika. Sięgnąć po nią powinni przede wszystkim ci, których interesuje hiszpańska wojna domowa – niekoniecznie jako zjawisko obyczajowe (o życiu w czasie pożogi autor pisze, lecz niewiele), ale przede wszystkim militarnym i politycznym. Osobiste wątki Javiera Cercasa odgrywają mniejszą rolę, niż można by się spodziewać, zarówno po jego wcześniejszym pisarstwie, jak i deklaracjach w samym tekście, stanowią raczej pisarską motywację niż substancję; kiedy autor zanurza się w sobie, „Władcy cieni” stają się lekturą znakomitą, ale dzieje się to zbyt rzadko, aby uznać ją za książkę całkowicie udaną. Czy warto wymienić swój cenny czas na to literackie doświadczenie? Ja, gdybym ponownie stanął przed wyborem, z pewnością bym się wahał.
Bartosz Szczyżański
Książka na półkach
- 72
- 35
- 15
- 6
- 3
- 3
- 2
- 2
- 2
- 2
Opinia
Będzie 12 punktów oskarżenia:
1. Cercas kolejny raz wybiela faszyzm, przy nachalnej promocji jego książki przez media z grupy PRISA. Wybiera formułę powieści non-fiction, żeby łatwiej mu było swoje zmyślenia ubierać w pseudo-historiograficzny sztafaż i pozować na historyka, którym nie jest.
2. Swojego krewnego przedstawia jako „niewinne dziecko”, któremu Falanga zrobiła wodę z mózgu, ale zapomina, że wielu z tych bardzo młodych ludzi, falangistów, konspiratorów i zamachowców, doskonale wiedziało, o co im chodzi. Cercas byłby zdumiony gdyby dowiedział się, co robiły te „niewinne dzieci”.
3. Ojciec protagonisty, Manuela Mena, czyli Juan Mena (i pra-dziadek autora po linii matki), był burmistrzem miejscowości, natomiast jego dziadek (po linii ojca), Francisco Cercas, był tam radnym; obaj po zwycięstwie w lutym 1936 Frontu Ludowego zostali aresztowani za przechowywanie broni. Cercas komentuje ten fakt uwagą, że „w tym momencie kraj był już gotów, by rozpaść się na tysiąc kawałków” – a tymczasem to nie „kraj był gotów by SIĘ rozpaść”, tylko prawica była gotowa, by go podpalić. Uwiarygadnia w ten sposób kłamstwa, mające być usprawiedliwieniem zamachowców, że działali oni by zapobiec rewolucji.
4. Powodów do chwały ma naprawdę mało, tym bardziej, że tenże Francisco Cercas, prezes Towarzystwa Rolniczego i lokalny wódz Falangi, był w latach 1937-1938 burmistrzem Ibahernando; ciekawie byłoby przejrzeć wszystkie dokumenty, opatrzone jego podpisem. Potem zastąpiony przez zięcia (a wuja pisarza) Juana Domingo Gómeza. Zresztą jego prababcia też nie okryła się chwałą, napadając na sąsiada za to, że jego syn żyje, a jej nie.
5. Cercas przedstawia swoich krewnych w pozytywnym świetle opowiadając, jak to podobno pomagali lewicowcom. Ale nie wspomina o dwu rzeczach. Raz, że kto miał władzę aby uratować życie najczęściej miał też władzę, by je odebrać. I że mało który z popleczników zamachu nie miał do połowy lat 40-tych krwi na rękach.
6. Cercas pisze, że jego krewny był jakoby rozczarowany swoimi byłymi ideałami, stał się prostym chłopakiem, zagubionym w wojnie, który bynajmniej nie umarł za ojczyznę, tylko zginął za nic. No tak, ładne to nic. Jego ojciec został szefem głównej organizacji faszystowskiej w mieści a jego rodzina przejęła nad nim kontrolę. Ładne nic.
7. Wreszcie, Cercas mówi o wybuchu wojny domowej. Tymczasem 17 i 18 lipca nie wybuchła żadna wojna, tylko doszło do reakcyjnego zamachu stanu, przeprowadzonego m.in. przez sprowadzone z Afryki oddziały marokańskie.
8. W dwutysięcznym Ibahernando zamordowano 12 osób, w tym dwie kobiety. Nie zabili ich jacyś kryminaliści czy bandyci, tylko ludzie działający na czyjś rozkaz, z czyimś pozwoleniem. W powieści Falanga kojarzone jest z romantycznym i antyliberalnym idealizmem, młodzieńczym radykalizmem, irracjonalnym witalizmem i entuzjazmem – jakby wprost z falangistowskich pisemek propagandowych.
9. Cercas ucieka się do formuł, które maskują rzeczywistość, pisząc coś o „sytuacji wybuchowej” i o właścicielach ziemskich, „przestraszonych rewolucyjnym dryfem republiki”; wszystko po to, żeby przygotować grunt pod wybielanie swojej rodziny.
10. Kiedy Cercas wspomina o nauczycielce, Sarze Garcia, 22 lata, znalezionej martwej w miasteczku, mnoży mylne tropy pisząc coś o jej byłym adoratorze; typowy manewr, a tymczasem ta młoda dziewczyna mogła być właśnie z pierwszego pokolenia, wychowanego przez Republikę, a które podjęło wysiłek edukacji publicznej.
11. U Cercasa nie ma mowy o faszyźmie i faszystach, tylko o Falandze i frankistach; to mieszanie mętnej wody jest konieczne, bo inaczej nie byłoby sposobu na uratowanie bohatera. Namnożyć wyrachowanej dwuznaczności, pisać niejasno, używać mylących terminów – to jest recepta autora. Z pewnością skorzystałby na prowadzonym w Niemczech w latach 90. XX wieku programie badawczym „Dziadek nie był nazistą”.
12. Wkrótce po śmierci Manuela Mena ulicę w Ibahernando nazwano jego imieniem, i ta nazwa utrzymała się do roku wydania książki. Oczywiście nazwa ta zgodnie z Prawem Pamięci Historycznej powinna zniknąć; kto jednak teraz, po wydaniu książki Cercasa, się na to odważy? Możemy raczej oczekiwać, że stanie się na odwrót, uliczki wokół otrzymają nazwy po kolejnych członkach rodziny, a może i po samym autorze. Achilles i Homer razem.
**
Powyższe to skrót miażdżącej recenzji, jaką wystawił książce historyk Francisco Espinosa Maestre pod tytułem "Cercas znowu wybiela faszyzm": https://www.eldiario.es/opinion/tribuna-abierta/javier-cercas-mundo-egoficcion_129_3522200.html. Daje ona dobry pogląd na to, jak wygląda w Hiszpanii krytyka literacka i dyskusja historiograficzna. Gdyby komuś przyszło do głowy twierdzić, że u nas w Polsce to jest wyjątkowy fanatyzm, sekciarstwo i walka plemion.
A cała ta kanonada po to, żeby zdemolować kawałek literackiej konfekcji, starannie napisany żeby było z wiatrem, postępowo i humanistycznie, do tego będący próbą odgrzania wątków Salaminy.
Będzie 12 punktów oskarżenia:
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to1. Cercas kolejny raz wybiela faszyzm, przy nachalnej promocji jego książki przez media z grupy PRISA. Wybiera formułę powieści non-fiction, żeby łatwiej mu było swoje zmyślenia ubierać w pseudo-historiograficzny sztafaż i pozować na historyka, którym nie jest.
2. Swojego krewnego przedstawia jako „niewinne dziecko”, któremu Falanga zrobiła...