Naftowa Wenus

Okładka książki Naftowa Wenus Aleksandr Sniegiriow
Okładka książki Naftowa Wenus
Aleksandr Sniegiriow Wydawnictwo: Glowbook literatura piękna
178 str. 2 godz. 58 min.
Kategoria:
literatura piękna
Wydawnictwo:
Glowbook
Data wydania:
2022-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2022-01-01
Liczba stron:
178
Czas czytania
2 godz. 58 min.
Język:
polski
ISBN:
9788396038562
Tłumacz:
Borys Hass
Tagi:
niepełnosprawność relacja ojciec-syn literatura rosyjska proza współczesna
Średnia ocen

8,2 8,2 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
8,2 / 10
19 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
874
858

Na półkach:

Ta książka może szokować, co więcej można było ją w prosty sposób zepsuć tłumaczeniem. W Naftowej Wenus Aleksandra Sniegiriowa bohaterowie rozmawiają w taki sposób, w jaki u nas już się nie rozmawia. Idiota, kaleka, upośledzony, down. To język Rosji w XXI wieku. W której język dotyczący osób z niepełnosprawnościami i ich postrzeganie przypomina, jaką drogę przebyliśmy w Polsce. Bo u nas już się tak nie mówi, choć tak było.

Dlatego uważam, że gdyby w drodze tłumaczenia, ktoś wpadł na jakieś źle rozumiane poprawnościowe pomysły i wyrugował realny język, żeby nie urażać czytelnika zaszkodziłoby tej książce ogromnie.

Fiodor jest samotnym ojcem wychowującym Wanię – nastolatka z zespołem Downa. To nie było chciane ojcostwo. Wania był wychowywany przez dziadków, jednak w wyniku splotu przeróżnych zdarzeń Fiodor musi, wbrew sobie zaakceptować posiadanie syna i podjąć się opieki nad nim.
[...]
https://www.speculatio.pl/naftowa-wenus/

Ta książka może szokować, co więcej można było ją w prosty sposób zepsuć tłumaczeniem. W Naftowej Wenus Aleksandra Sniegiriowa bohaterowie rozmawiają w taki sposób, w jaki u nas już się nie rozmawia. Idiota, kaleka, upośledzony, down. To język Rosji w XXI wieku. W której język dotyczący osób z niepełnosprawnościami i ich postrzeganie przypomina, jaką drogę przebyliśmy w...

więcej Pokaż mimo to

avatar
72
56

Na półkach:

Od dłuższego czasu zbieram się w sobie, aby napisać o tej książce coś więcej niż tylko tyle, że złamała mi serce. Niezmiernie trudno jest opisać wrażenia po przeczytaniu czegoś, co nieustannie krąży w myślach i nie daje spokoju. "Kac książkowy" - tak to się chyba nazywa. Choć to opisać to co aktualnie czuję kacem książkowym, to jakby nic nie powiedzieć.

Mężczyzna po 30, stojący u progu wielkiej kariery architekta, niespodziewana śmierć rodziców, a na dodatek niechciany syn z zespołem downa. I szara codzienność, o tym właśnie jest ta książka. Rodzicielstwo jest trudną sztuką, w szczególności kiedy na świat przychodzi człowiek niepełnosprawny. W naszym kraju jest to ostatnio bardzo gorący temat, tym bardziej treść książki poruszyła moje serce. Przekleństwo, czy dar? Na to pytanie główny bohater poszukuje odpowiedzi. Kim jest tytułowa Naftowa Wenus i co oznacza dla ojca i syna?

Narracja jest prowadzona w sposób bardzo przyjemny, czyta się lekko, pomimo ciężkiego kalibru treści. Pojawia się dużo opisów codziennych sytuacji, które są szczere, momentami wydają się być absurdalne, natomiast nie ma tu sztucznej otoczki, a dosadna szczerość uderza w czytelnika. Głównym bohaterem szargają przeróżne emocje, nie szczędzi swojemu synowi przykrych słów oraz wybuchów złości. Momentami zastanawiałam się, jak można zwracać się tak do własnego dziecka, ale zaraz za tą myślą pojawiała się kolejna: "Kim ja jestem, żeby oceniać?". No właśnie, książka zderza nas z tym, o czym sami często myślimy, a co wydaje się być okrutne.

Pomimo swojej niewielkiej objętości, zdecydowanie nie jest to książka na jeden wieczór. 170 stron - cóż to jest dla zaprawionego w boju mola książkowego - można by pomyśleć. Jednak przez ogrom emocji, które autorowi udało się zmieścić na tych 170 stronach nie jest możliwym przeczytać ją "na raz". Sama odkładałam książkę na półkę nawet na kilka dni, a mimo to jej treść mnie nie opuszczała. Ba! Zasiała w mojej głowie robaka, który drążył i drążył... a w zasadzie to drąży do dziś.

Przy tej książce śmiałam się w głos, podnosiłam brwi ze zdziwienia, a także uroniłam łzy wzruszenia. Serce zakuło mnie nie raz. Nie powiedziałabym jednak, że jest to książka smutna, natomiast zdecydowanie skłania do myślenia, pozostawia czytelnika z refleksją, czy ta nasza szara codzienność, rzeczywiście jest tak szara, jak ją postrzegamy?

Zdecydowanie polecam czytelnikom, którzy szukają niebanalnej literatury, jest to książka, która zostanie z Wami na baaardzo długo.

*odejmuje jedną gwiazdkę za zwrot "głuchoniemy". Nie wiem, czy jest to błąd autora, czy tłumaczenia, natomiast bardzo kuło mnie to sformułowanie w oczy. Głusi mają swój język, nie są niemi ;)

Od dłuższego czasu zbieram się w sobie, aby napisać o tej książce coś więcej niż tylko tyle, że złamała mi serce. Niezmiernie trudno jest opisać wrażenia po przeczytaniu czegoś, co nieustannie krąży w myślach i nie daje spokoju. "Kac książkowy" - tak to się chyba nazywa. Choć to opisać to co aktualnie czuję kacem książkowym, to jakby nic nie powiedzieć.

Mężczyzna po 30,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
842
740

Na półkach:

W październiku 2020 roku wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego nastąpiło zaostrzenie prawa aborcyjnego w Polsce. Rozpoczęła się rozgrzewająca do czerwoności dyskusja. Wielu z nas zadawało sobie pytanie, jakbyśmy my się zachowali, gdybyśmy usłyszeli, że nasze dziecko jest poważnie chore. Ludzie pytali się siebie „(…) jak postąpiliby, gdyby w ich życiu pojawił się down”[1].

Nie przez przypadek wywołałam tym dosadnym cytatem Zespół Downa. W dyskusji o obronie życia często powoływano się na osoby, które zostały nim dotknięte. Rodzice takich dzieci fotografowali się z nimi i opowiadali, jakie są cudowne. Traktując zwolenników aborcji trochę, jak morderców czyhających na życie ich pociech. Ja tutaj nie będę pisała, po której stronie barykady stoję, chociaż uważny odbiorca pewnie wyczyta to między wierszami. Wywołałam ten temat dlatego, że w moje łapki wpadła książka, która idealnie wpisuje się we wciąż żywą – pomimo upływu dwóch lat – dyskusję. Mam na myśli powieść Aleksandra Sniegiriowa pt.: „Naftowa Wenus”. Książkę o relacji między ojcem, a jego niepełnosprawnym synem.

Możemy ją podzielić na dwie części. Pierwsza, w której poznajemy Fiodora i Iwana. Autor skupia się w niej na historii tych postaci i emocji, jakie towarzyszą wychowaniu dziecka z Zespołem Downa – rozczarowaniu, wstydowi, poświęceniu, zazdrości, ale też miłości i wzajemnej trosce. Druga część to pasmo szalonych przypadków. Wręcz absurdalnego cyklu powiązanych ze sobą zdarzeń. Nie do końca wiem, jak je interpretować, więc nie podzielę się z wami moimi myślami. Wydarzenia są realne, a jednak ich koncentracja wokół Naftowej Wenus, czy też efekt jej pojawienia się w życiu bohaterów kojarzy mi się z groteską w stylu Vonneguta czy Bułyczowa – których ubóstwiam.

Wracając do okołoaborcyjnej dyskusji. Myślę, że zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy powinni tę powieść przeczytać. Jej wielkim atutem jest dosadny język. Aleksandr Sniegiriow nie sili się na „polityczną poprawność”. Jest bezpośredni i bezczelny. I to rewelacyjnie obrazuje, jaką skomplikowaną sprawą jest wychowywać niepełnosprawne dziecko, ile złych i dobrych emocji siedzi w jego opiekunie. (Tak, wiem, że nie ma dobrych i złych emocji, są po prostu emocje. Biorę na siebie cała krytykę związaną z tym zwrotem, jednak on idealnie przekazuje to co chcę powiedzieć.)

Wania nie był chciany. Jego ojciec nie miał wyboru. Musiał się nim zająć. Musiał wybrać pomiędzy intratną pracą, poziomem życia, a synem. „I wtedy zrozumiałem: inwalida to nie jest zwykłe więzienie. To więzienie, które budują sobie ci, którzy inwalidą się opiekują”[2] mówi rozgoryczony, zmęczony Fiodor. Z drugiej strony dokłada wszelkich starań, żeby chronić Wanię przed światem, przed wścibskimi spojrzeniami przechodniów, przed nieodpowiedzialną opiekunką itd., itp. Kontrast między słowami i czynami, aż bije po oczach.

Przypatrzmy się przez moment Iwanowi. Pomimo używania zwrotów, które można by uznać za obraźliwe, autor rysuje Wanię, jako cudownego, rezolutnego chłopca. To jest taki bohater, którego pokochamy, chcemy przytulić i również otoczyć opieką. Aleksandr Sniegiriow w „Naftowej Wenus” porusza również kwestię, o której mało się mówi. Mianowicie, jak niepełnosprawny postrzega sam siebie. W pewnym miejscu Wania krzyczy: „Nie chcę być głupkiem! Nie chcę być pokraką! Chcę być mądry, piękny, uczciwy, odważny, szczery... Codziennie się modlę...”[3]. Jeżeli chronimy życie, to chronimy je do śmierci. Nie kończymy na narodzinach. Każda osoba, która przychodzi na świat – nieważne czy pełno czy niepełnosprawna – powinna mieć prawo do godności. A godność to m.in. szacunek do samego siebie.

Zwrócę jeszcze uwagę na to, że Aleksandr Sniegiriow zamyka tę historię. Trochę mnie to zaskoczyło. Myślałam, że będzie paplał o życiu Fiodora i Wani, aż wyczerpią mu się pomysły. Okazało się, że powieść została napisana z planem, z pomysłem na finał i morał. Powinnam dodać dobry, mocny finał i morał.

Nie chciałabym, żeby „Naftowa Wenus” przepadła w fali krytyki rosyjskiej inwazji na Ukrainę. To nie jest książka polityczna, to książka proludzka. Niepełnosprawność dotyka wszystkich nacji, dlatego nieważne, w jakim języku się o niej opowiada. Aleksandr Sniegiriow ofiarował czytelnikom bezpardonową, ale też przesyconą wrażliwością powieść. Mocna, dosadna, piękna i fantastycznie napisana. Rewelacyjne ujęcie tematu i przepyszna literacka uczta.

[1] Aleksandr Sniegiriow, „Naftowa Wenus”, tłum. Borys Hass, wyd. Glowbook, Sieradz 2022, s. 34.
[2] Tamże, s. 38.
[3] Tamże, s. 43.

W październiku 2020 roku wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego nastąpiło zaostrzenie prawa aborcyjnego w Polsce. Rozpoczęła się rozgrzewająca do czerwoności dyskusja. Wielu z nas zadawało sobie pytanie, jakbyśmy my się zachowali, gdybyśmy usłyszeli, że nasze dziecko jest poważnie chore. Ludzie pytali się siebie „(…) jak postąpiliby, gdyby w ich życiu pojawił się down”[1].

Nie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
68
68

Na półkach:

„Kiedyś z całą pewnością staniemy się naftą. Będziemy pluskać i bulgotać w podziemnych pieczarach. A po milionach lat nas odnajdą, doprowadzą do nas rury-słomki i wyssą jak sok ze szklanki. Popłyniemy przez rury tłustym, gęstym potokiem. (…) Spłoniemy, zamienimy się w obłok spalin, wzlecimy ku niebu i tam się rozpłyniemy.”

„Naftowa Wenus” to opowieść o dojrzewaniu, lecz nie dotyczy ono, jedynie nastoletniego Wani, a także Fiedy. 31 latka, z duszą dziecka, które żyje w przekonaniu, iż utraciło swoje najlepsze lata życia.

Najpierw zawiniła matka. Chlebodawczyni, z mutantem-grzybkiem, wahadełkiem, przesądami, rycyną, spotkaniami z wróżką Iriną, shihadkami, ale też osobą, która w dosyć niekonwencjonalny sposób troszczyła się o swoją rodzinę, szczególnie syna.

Później pojawił się on, Wania. Kompletnie nieplanowane i niespodziewane dziecko, które przyszło na świat pod wpływem młodzieńczych ekscesów. Miało być piękne oraz zdrowe-tylko i wyłącznie. Chłopiec urodził się z zespołem Downa, a co się z tym wiązało zaprzepaścił miejsce u boku młodych ojca i matki, którzy się go wyrzekli.

Jednak splot przypadków połączył losy Fiedy i Wani nierozerwalną nicią, z którą szli przez całe życie, ramię w ramię. Czasami przy akompaniamencie krzyków, wodospadu spływających łez i głęboko ukrytego żalu do Boga, do bliźnich, czy też po prostu do samego siebie.

Książka zaskakuje swą niesztampowością i humorem. W momentach, które aż proszą się o znany i lubiany wzorzec popularny w literaturze, Fieda postępuje wbrew woli czytelnika. Dzięki takiemu zabiegowi, jeden z głównych bohaterów staje się człowiekiem z krwi i kości. Takim, którego możemy spotkać na ulicy, przywitać się z nim, zagadać lub też przejść obok niego obojętnie.

Liczyłam na wzruszenia, łzy smutku, ale się nie pojawiły. Czy zawiniła tu wyżej wymieniona postać i jego perspektywa pełna obaw i alienacja?

Kim jest tytułowa Naftowa Wenus? Jak wpłynie na relację ojca i syna? Czy to co się wydarzy po zamieszkaniu ze sobą Fiedora i Wani jest tylko dziwnym zbiegiem okoliczności?

„Kiedyś z całą pewnością staniemy się naftą. Będziemy pluskać i bulgotać w podziemnych pieczarach. A po milionach lat nas odnajdą, doprowadzą do nas rury-słomki i wyssą jak sok ze szklanki. Popłyniemy przez rury tłustym, gęstym potokiem. (…) Spłoniemy, zamienimy się w obłok spalin, wzlecimy ku niebu i tam się rozpłyniemy.”

„Naftowa Wenus” to opowieść o dojrzewaniu, lecz...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1
1

Na półkach:

"Naftowa Wenus" opowiada przede wszystkim o mężczyźnie, który boryka się z niepełnosprawnością syna. Bardzo ciężko mu jest zaakceptować taki stan rzeczy. Pojawia się klasyczne pytanie do Boga: "dlaczego ja?". Główny bohater rzeczywiście nie kryje swoich myśli, nawet tych niepochlebnych. Niektóre z nich można by określić oburzającymi - wszystko zależy od naszych osobistych zasad moralnych. Myślę, że ta książka z założenia jest weryfikacją naszych poglądów. Narrator zmusza nas wręcz, by zastanowić się, jak postąpilibyśmy w sytuacji, w której znalazł się on sam. Mimo to nie było mi ciężko przebrnąć przez tę powieść. Nie zostawiła ona u mnie jakiejś emocjonalnej wyrwy, jak to często bywa z tego rodzaju literaturą. Powiedziałabym raczej, że solidnie przekazała lekcję. Czytelnik jest świadkiem przemiany wewnętrznej bohatera. Jest to przemiana pozytywna, świadcząca o tym, że da się nauczyć szczęścia, znaleźć je w tych nieoczywistych, z pozoru niefortunnych okolicznościach.
Na skrzydełku okładki przeczytałam, że autor uważa się za spadkobiercę literatury rosyjskiej. Muszę przyznać, że coś w tym jest. Mechanizm akcji ma w sobie jakiś taki charakterystyczny rosyjski fatalizm ,a wszystkie wątki łączą się, nasuwając myśli w stylu "jaki ten świat mały".
Spodobał mi się bardzo wstęp książki i przedstawienie postaci, dzięki któremu nie gubiłam się w imionach i rolach. Muszę też przyznać, że nie było tutaj opisów zbędnych. Treść była zwięzła, ale dobrze rozbudowana. Dowiedziałam się o charakterach bohaterów i ich życiu wszystkiego co niezbędne do oceny postaci.
Akcja miała w sobie magnetyzm, a może raczej dobrze utrzymywała napięcie. Wywoływała przeczucie, że zaraz zdarzy się coś złego. Zmuszała, by czytać dalej.
Ważny w tej książce był też obraz Moskwy, zwłaszcza tej biedniejszej części - jej mieszkańcy wyrażają się o niej nieprzychylnie, nie żyje im się tam wspaniale, a jednak czują z tym miastem jakąś niezwykłą więź, której nie wymieniliby na żadne luksusy. Narrator dzieli się swoimi patriotycznymi przemyśleniami.
Często pojawia się motyw nafty - analogie do ludzkiego życia, historii kraju. Zazwyczaj ludzkie życie metaforycznie kojarzy się z popiołem. Autor zdecydował się na nieco bardziej oryginalne i współcześnie bardziej adekwatne porównanie.

"Naftowa Wenus" opowiada przede wszystkim o mężczyźnie, który boryka się z niepełnosprawnością syna. Bardzo ciężko mu jest zaakceptować taki stan rzeczy. Pojawia się klasyczne pytanie do Boga: "dlaczego ja?". Główny bohater rzeczywiście nie kryje swoich myśli, nawet tych niepochlebnych. Niektóre z nich można by określić oburzającymi - wszystko zależy od naszych osobistych...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1077
221

Na półkach:

Zazwyczaj z nagrodami bywa różnie, bo współcześnie jury wybiera laureatów ze względów politycznych, a nie ze względu na wartość literacką. Tak bywa zazwyczaj, ale – na szczęście – zdarzają się wyjątki. W przypadku recenzowanej przeze mnie książki, nagroda Rosyjskiego Bookera z 2015 roku jest zasłużona. Naftowa Wenus to bardzo mocna pozycja, fascynująco dosadna, niezwykle ambitna. To zaskakujące, że Rosjanie posiadają swoisty talent do opisywania historii trudnych, sięgających dna ludzkiej egzystencji. Dostojewski, Tołstoj i Aleksandr Sniegiriow to jedni z najlepszych pisarzy rosyjskojęzycznych.

Ale do rzeczy. Książka „Naftowa Wenus” opowiada historię młodego człowieka, wziętego architekta, który stoi u progu wielkiej kariery za oceanem. Ach ten amerykański sen… Jednak na przeszkodzie staje mu nieoczekiwana śmierć matki i ojca… i syn z zespołem Downa. Do tej pory to dziadkowie opiekowali się niechcianym synem, który jest dla naszego głównego bohatera nie tylko ciężarem, ale i powodem do wstydu. Zresztą historia Wani – zdrobnienie od Iwana – zaczęła się na długo przed jego narodzinami. Jego rodzice zostali oszukani przez panią doktor prowadzącą ciąże, która nie poinformowała ich o wadach płodu. Tak więc narodziny dzieciaka z zespołem Downa były dla nich ogromnym szokiem. Postanowili się go pozbyć… Po wielu perypetiach, opisanych w książce dosyć krótko, ostatecznie Fiodor, nasz główny bohater, nie był w stanie tego zrobić. Koniec końców niepełnosprawne dziecko trafiło do jego rodziców. Aby „ukazać się w lepszym świetle” wymyślono kłamstwo, że jego dziecko zmarło, ale w ramach „rekompensaty” adoptował chorego chłopaka… Trochę to pokrętne, no ale cóż, bywają i tacy ludzie.

Tak czy inaczej, po nieoczekiwanym zgonie dziadków – babcia otruła się olejkiem kamforowym, a dziadek zmarł z wyrzutów sumienia po przesłuchaniu na posterunku policji – Fiodor musi zaopiekować się swoim niechcianym synem. Co więcej, chłopak jest świadkiem śmiertelnego wypadku, z którego „zabrał” obraz Wenus zalanej naftą. Choć obraz jest niezwykle kiczowaty ma swój urok. Jest tak jakby metaforą małego Iwana, który mimo swego kalectwa, posiada ogromny urok osobisty, który jest piękny na swój niepowtarzalny sposób. Zresztą dzieciak jest bardzo intrygującą osobowością – inteligentny po swojemu, potrafi rzeczowo i obrazowo uzasadnić nie tylko swój świat, ale i świat otaczających go ludzi. To bardzo niezwykłe, gdyż Autor w świetny sposób oddał to, jak osoby z zespołem Downa odczuwają i postrzegają świat. Przyznam, że gdzieś tam w środku zawsze odczuwałem lęk przed takimi osobami. Nie umiem tego nazwać, ale mimo wszystko tak jest. Dzięki tej książce trochę go przełamałem, bo okazało się, że to tacy sami ludzie jak my, tylko odrobine prostsi, odrobinę dosadniejsi i potrafiący cieszyć się z tego, czego my już nie potrafimy docenić. Śmiało można powiedzieć, że możemy się od nich wielu rzeczy nauczyć.

Książka bardzo mi się podobała. Już od pierwszych stron wiedziałem, że będzie to niezwykła przygoda. Pochłonąłem ją w jedną noc. Znajdziecie w niej wiele autoironii Fiodora, który opisuje nie tylko swoje błędy, ale i zabawne historie, które przydarzyły mu się w towarzystwie niechcianego i pogardzanego dziecka. Sniegiriow wspaniale oddał również paradoksy współczesnej Rosji, jej małoduszność, a jednak religijność, złośliwość, ale pomieszaną z fascynacją, pogardę połączoną z miłością. Słowem – Autor udowadnia, że nawet to, co najgorsze, ma w sobie coś pięknego; że nawet niechciana „kula u nogi” może stanowić coś, co przyniesie nam szczęście, nawet jeśli będzie ono dosyć przewrotne.
Naftowa Wenus to opowieść o dorastaniu mężczyzny do bycia ojcem, i to od razu rzuconym na głęboką wodę. Ten, zdawałoby się, nieczuły architekt, w wymuszonej sytuacji opieki nad dzieckiem, którego się wstydzi, zaczyna odkrywać swoje wnętrze. Poznaje siebie i innych ludzi na nowo, uczy się troski nad słabszym człowiekiem. A to nie takie proste, wziąwszy pod uwagę, że jego syn bierze świat w dosyć prosty sposób – wszystko go fascynuje, wszystko go cieszy, nie rozumie skomplikowanych uczuć innych ludzi. Czy można pokochać człowieka, który aż tak bardzo różni się od swojego pierwowzoru? Jak się okazuje, tak, jak najbardziej. Puentą powieści jest to, że przewrotny los, który coś nam odbiera, coś czego tak bardzo pragnęliśmy przez całe życie, a daje nam kulę u nogi, może sprawić, że ta kula stanie się najpiękniejszą rzeczą, najpiękniejszą przygodą naszego życia. I to jest coś naprawdę cudownego. Polecam wam śmiało.

Książka została otrzymana z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.

Zazwyczaj z nagrodami bywa różnie, bo współcześnie jury wybiera laureatów ze względów politycznych, a nie ze względu na wartość literacką. Tak bywa zazwyczaj, ale – na szczęście – zdarzają się wyjątki. W przypadku recenzowanej przeze mnie książki, nagroda Rosyjskiego Bookera z 2015 roku jest zasłużona. Naftowa Wenus to bardzo mocna pozycja, fascynująco dosadna, niezwykle...

więcej Pokaż mimo to

avatar
477
254

Na półkach:

Życie rzadko kiedy układa się idealnie. Nawet w najlepsze chwile wkrada się coś smutnego, ale też w najgłębszym smutku można znaleźć coś dobrego. „Naftowa Wenus” to opowieść pozbawiona patosu, czy heroizmu, to historia, w której szara rzeczywistość przeplata się ze śmiechem, nie raz śmiechem przez łzy.


Aleksandr Sniegiriow to pisarz rosyjskiego pochodzenia urodzony w 1980 roku w Moskwie. Z wykształcenia jest politologiem, z zawodu redaktorem. Literacką nagrodę otrzymał już za swój debiut, tj. zbiór opowiadań „Wybory”. W 2015 roku został wyróżniony jedną z najbardziej prestiżowych nagród, tj. rosyjskiego Bookera. Nagrodę tę otrzymał za powieść „Wiera”. „Naftowa Wenus” również zdobyła spore uznanie, w tym nominację do wspominanego Bookera oraz nagrodę księgarni Ozon.ru za najlepszą sprzedaż roku. Wszystko to sprawiło, że moje oczekiwania wobec książki były całkiem wysokie.

Odpowiedzialność spadła na Fiodora dużo wcześniej, niż by sobie tego życzył. Jest wziętym architektem, pracuje na całym świecie, może pochwalić się współpracą z ważnymi osobami, ale... na sercu ciąży mu pewien sekret – syn, do którego się nie przyznaje. Chociaż nigdy go nie chciał, chociaż przeszkadza mu to, że chłopak ma Downa, po raz kolejny nie ma wyboru. Musi zająć się swoim dzieckiem. Czy podoła wyzwaniu? Ile będzie go kosztowała rezygnacja z dotychczasowego życia?


„Wielu pasażerów na pewno rozważa, jak postąpiliby sami, gdyby w ich życiu pojawił się down. Opiekowaliby się, czy oddali do przytułku. Nasz widok skłania ludzi do myślenia o wieczności. Współczują nam. Chyba nikt się nie domyśla, jak często wypominam rodzicom ich miłosierdzie, które i mnie zrobiło miłosiernym wbrew mej woli”.

Jak to już wynika z opisu fabuły, „Naftowa Wenus” to książka, która porusza trudne tematy: niepełnosprawność, samotność, życie, które nie spełnia oczekiwań. Jednak pomimo tego czytelnik nie czuje się przytłoczony. Opowieść nie jest ciężka ani dołująca, lecz zwyczajnie szczera. Nie ma tutaj literackich upiększeń, czy przesadzonej dramaturgii. Nie ma rozdzierających serce scen, czy wyznań. Co za to jest? Przede wszystkim proza życia, szara rzeczywistość, melancholia i smutek, ale też śmiech, dowcipy i miłość.

Naftowa_wenus2

Na pierwszy plan wysuwa się uczucie ojca do syna, do chłopca, który nie spełnia społecznych oczekiwań. Nie będzie to uczucie łatwe, ale wraz z rozwojem opowieści, staje się dość uniwersalne. Bohaterowie zmuszeni będą pokonywać przeciwności zarówno te nietypowe, związane niepełnosprawnością, jak i te zupełnie zwyczajne – powstające na gruncie relacji ojciec i syn.

„Co to takiego ta miłość? Rodzice Lenki uważali, że miłość do takich jak Wania polega na tym, żeby uwolnić ich od cierpienia. Tacy ludzie chorują, ich życie nie jest pełnowartościowe, narażeni są na wyśmiewanie i poniżanie. Pozostawienie ich przy życiu – to okrucieństwo, pozbawienie ich życia – akt miłosierdzia”.

Gdzieś w tle, w detalach, w postaciach trzecioplanowych, równie szczerze prezentowana jest nam Rosja. Po raz kolejny mamy do czynienia bardziej z wnikliwą obserwacją niż analizą i oceną. W powieści pojawiła się też scena, w której bohaterowie prezentują różne podejście co do przyczyn niedoli oraz najlepszego rozwiązania na przyszłość. To, co czytelnika może dotknąć, to poczucie beznadziei. Może nie jest ono dojmujące, ale jednak wszechobecne. Przekonaniu, że „dobrze nie jest”, kultywuje każdy. Ujawnia się ono nie tylko w słowach, ale też w cichej akceptacji tego, co się zastanie.

„Oto ona, moja Rosja – lekkomyślna damulka, przyzwyczajona do pieniędzy i zalotów mężczyzn. Wszyscy doskonale rozumieją, że jest brutalna i wulgarna, że pije i urządza skandale. Wystarczy jednak jej jeden uśmiech i wszystko jej wybaczą. (…) Moja ojczyzna, której każdy krok jest nieprzewidywalny”.

Ciekawym wątkiem jest też kwestia religijności. Wiara odgrywa w powieści ważną rolę, chociaż dla każdego z bohaterów znaczy co innego. Sam Fiodor jest rozdarty, z jednej strony czuje się przez Boga skrzywdzony, wręcz niesprawiedliwie ukarany niepełnosprawnym synem, z drugiej, czasami po prostu woli mówić, że w niego nie wierzy. Zupełnie inne podejście do tematu prezentuje jego mama, która konwencjonalne wierzenia łączy z przesądami czy praktykami nieznanego pochodzenia. W tym wszystkim, gdzieś w tle, wraca nam specyfika Rosji, w której codzienność wciąż wpisana jest religijność, a jej praktykowanie jest na swój sposób stanem dorozumianym.

W powieści pojawiają się też drobne nawiązania do II wojny światowej, tym razem z innej, niż zazwyczaj, perspektywy. W społeczeństwie wciąż żywe są wspomnienia tamtego czasu, czy łupów, z którymi wróciła armia. Nie ma tu jednak żadnego nobilitowania, a ordery, które walają się na pchlich targach niczym metalowy gruz, na swój sposób dają do myślenia. Bo czy warto było ginąć za kawałek blachy? To pytanie jest niestety bardzo aktualne w dzisiejszych czasach.

„Naftowa Wenus” to książka dla bardziej wymagających czytelników, którzy szukają w literaturze czegoś więcej, niż przyjemnej akcji i miłych bohaterów. To powieść zmuszająca do myślenia, budząca emocje, ale nie żerująca na smutku i nieszczęściu. Bez wątpienia w publikacji tej znajdziecie wiele celnych spostrzeżeń i bezpardonowych obserwacji. Nie wszystkie będą piękne, za to bez wątpienia ważkie.

Dominika Róg-Górecka

Za możliwość recenzowania dziękuję portalowi Na kanapie.

Życie rzadko kiedy układa się idealnie. Nawet w najlepsze chwile wkrada się coś smutnego, ale też w najgłębszym smutku można znaleźć coś dobrego. „Naftowa Wenus” to opowieść pozbawiona patosu, czy heroizmu, to historia, w której szara rzeczywistość przeplata się ze śmiechem, nie raz śmiechem przez łzy.


Aleksandr Sniegiriow to pisarz rosyjskiego pochodzenia urodzony w 1980...

więcej Pokaż mimo to

avatar
803
770

Na półkach: , , , , , , ,

Są chwile, gdy śmiejesz się poprzez łzy. Ze szczęścia lub z tragedii, jaka cię dotknęła, i która przerasta cię swoim ogromem. Przygniata cię tak nagle, że w ogłupieniu śmiejesz się, podczas gdy z oczu płyną łzy. Płacze twoje wnętrze, a emocje nie znajdują drogi ku wyzwoleniu. Wszystko siedzi w tobie, oblepia wnętrze, jak gęsta nafta, breja, czy bagno spowalniając oddech, serce i poczucie jakiejkolwiek wartości. Słone łzy spływają do wnętrza ciebie.
Śmiech przez łzy bezsilności, niemocy, słabości wobec ogromu tragizmu. Tym jesteś. Małym człowieczkiem w świecie dla olbrzymów.
Jeden skok i cię nie ma. Leżysz na trawniku pod oknem z martwym wzrokiem utkwionym w błękitnym, bezchmurnym niebie. Śmierć – nie gość, nie bliski. Jeden krok dzieli cię od śmierci. Jesteś i cię nie ma. Nagle. W ciszy odchodzi twoja dusza, jak samotny włóczęga w dalszą drogę, ale już bez ciebie.
„Naftowa Wenus”. Wielka powieść w małym świecie. Wielka dla ciebie, bo choć niespełna 200-stronicowa, to skrywająca we wnętrzu moc, której nie da się oszacować. Zresztą, jej nie wolno do niczego porównywać. Nie można. Książkę przykłada się do czoła, przy niej nie boisz się okazywać emocji, przy niej płaczesz, jak dziecko.
Oto On, pionek na grze zwanej „życiem”. Miał rodziców i nagle ich nie ma. Ma syna, którego wcześniej nie miał. Ma dużo czasu wolnego, o którym wcześniej mógł marzyć. Miał pracę, a teraz ma pod opieką Downa. Ma emocje, których nie potrafi kontrolować ani ujarzmić. Stał się inny. W jednej chwili świat się kompletnie zmienił zapominając o nim. Nie jest w stanie nadążyć za myślami, za gestami, czy własnymi reakcjami. Poznaje się na nowo.
Rzut kostką i pionek porusza się kilka pół do przodu.
Aleksandr Sniegiriow napisał książkę, której czytanie sprawia ból. Śmiejesz się, zatrważasz, wściekasz na zachowania bohaterów. Wchodzisz w buty 17-letniego Wani z zespołem Downa. Czujesz to, co on. Jest ci z tym dobrze. Wania inaczej patrzy na świat aniżeli zdrowi. Jego wnętrze nie zalewa nafta. Z nim zachwycasz się pięknem obrazu Wenus, mówisz co myślisz, by nakarmić karmę. „Kocham piękno – mówi Wania. Piękno jest najważniejsze. A ludzie boją się piękna, ono ich poniża. Ludzie nazywają piękno grzechem (…). piękno jest dla mnie najważniejsze. W imię piękna jestem gotów na wszystko... I do psychiatryka, i... Jestem gotów pozbyć się głosu! I moje milczenie przeszyje świat”.
To powiedział Down? pytasz z niedowierzaniem. Down mądrzejszy od wszystkich Rosjan. A to oni są przecież mądrością i potęgą w świecie. Wokół Wani wszyscy się o nią spierają, wojują o rację, potokami słów wyrzucają z siebie własne teorie, a każda wydaje się być błyskotliwsza od poprzedniej. Spierają się politycznie i socjalnie. A Wania? Wania staje obok i mówi „Nikt nie zdoła zmienić Rosji (…) W Rosji wszyscy stają się Rosjanami”.
Głupi Down?, pytasz się ponownie. Absolutnie. To myślący, świadomy i bystry chłopak z zespołem Downa. 17-latek, który ma nieco inny świat od reszty. „Wszyscy ludzie budują sobie własne światy. Sąsiedzi, którzy odgrodzili się wysokim płotem, też zbudowali za nim swój świat. My z Wanią stworzyliśmy swój...”
ich świat jest na swój sposób wyjątkowy. Lecz pewnego ranka Wania znika. Z martwym wzrokiem leży na trawniku spoglądając w niebieskie niebo ponad blokiem. Leży przed rozpiętą „Wenus”, jego muzą i kobietą, którą kochał.
Aleksandr Sniegiriow! Jakże on pisze! Jakże się go czyta! Wszystko w tobie buzuje. Czytasz o życiu samotnego ojca i dorastającego chłopca z Downem. Zaczynasz czytasz z przyjemnością, rozsiadasz się wygodnie, by nagle dostać brudną szmatą w twarz. W tle Rosja. Tragedie ludzi, narodu. Bezmoc. Brak przyszłości. Żyjesz teraz, bo nie wiadomo czy będzie ci dane jutro żyć. Człowiek tu jest małym gwoździem w wielkiej rosyjskiej maszynie. Małym trybikiem. Nie ty, to szybko zastąpią cię nowym. Starych, bezużytecznych i szczekających gębami pozbywa się. W Rosji się sprząta śmieci, zwłaszcza te ludzkie.
Rosja w tle wiecznie żywa, tętniąca. „Rosja, jak kapryśna kobieta, wciąż odrzuca dobrych narzeczonych. A potem nikt jej nie chce. Nikt nie zdoła zmienić Rosji (…) Rosja zmieni wszystkich. W Rosji wszyscy stają się Rosjanami”.
Czytanie „Naftowej Wenus” sprawia ból, przeogromne cierpienie lecz magnetyzm powieści nie pozwala ci jej odłożyć. Buzują w tobie ciekawość, furia, ale i nadzieja jednocześnie. Nadzieja na co? Sam nie wiesz, ale ta nadzieja zostaje w tobie do końca. Czytasz do ostatniej kropki.
A gdy ją kończysz... zapada cisza.
Słone policzki, słona szyja, zamglone oczy. To ty.
Siedzisz w ciszy. Długo. Czas mija w innym świecie. Nie ma cię.
Oblepia cię nafta. Gęsta, ciemna breja.
Brak słów. Usta ściśnięte. Serce? Gdzieś jest, bo żyjesz, lecz to serce w tobie już nigdy nie będzie takie, jak było przed „Naftową Wenus”. Sniegiriow cię zmieni...

dziękuję nakanapie
#agaKUSIczyta

Są chwile, gdy śmiejesz się poprzez łzy. Ze szczęścia lub z tragedii, jaka cię dotknęła, i która przerasta cię swoim ogromem. Przygniata cię tak nagle, że w ogłupieniu śmiejesz się, podczas gdy z oczu płyną łzy. Płacze twoje wnętrze, a emocje nie znajdują drogi ku wyzwoleniu. Wszystko siedzi w tobie, oblepia wnętrze, jak gęsta nafta, breja, czy bagno spowalniając oddech,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
9
7

Na półkach:

Wania ma piętnaście lat i zespół downa, ale jest upośledzony w stopniu lekkim. Potrafi pisać, czytać i liczyć. Zapamiętuje ważne kwestie, jest gotowy na uczenie się czegoś nowego. Przekonujemy się o tym, kiedy nagle z czasoprzestrzeni znika jego opiekunka. Doskonale pamięta, czego go nauczyła, jakie czynności wykonywała, gdzie udawała się po poradę.

Wtedy też poznajemy historię narodzin Wanii i dylematów, jakie mieli jego bardzo młodzi rodzice. Ich małżeństwo nie wytrzymało tak ciężkiej próby. Opiekę nad dzieckiem niepełnosprawnym przejmuje babcia chłopca. Kobieta, poszukując przyczyn przypadłości swojego wnuka, ucieka się do wróżb i zabobonów, różnego rodzaju relacji z Bogiem, którego poszukuje w różnych religiach i wyznaniach. Do leczenia używa ziół, regularnie odwiedza szamanki i znachorki. Kiedy umiera w dziwnych okolicznościach, opiekę na Wanią przejmuje ojciec, Fiodor Owczinnikow.

Sam Fiodor dojrzewa do bycia ojcem niepełnosprawnego dziecka dopiero po śmierci swojej matki a babci chłopca. Na szczęście Wania jest w miarę samodzielny. Zespół chorobowy objawia się oczywiście wyglądem i nie jest dobrze przyjmowany przez otoczenie Fiodora. Znajomi i nieznajomi obdarzają go współczuciem lub niechęcią. Zarówno jedno jak i drugie jest dla niego przykre.

Po pogrzebie uświadamia sobie, że z problemami został sam. Komentuje: „Mój los znalazł się wprost przed moim nosem. Chuchnął mi w twarz. Poczułem jego zapach.” Niewybrednie wypowiada się o Bogu, ma do niego pretensje za taki los, a za chwilę prosi go o coś.

Skąd tytuł? Naftowa Wenus to postać ze zdobycznego obrazu. Celowo nie piszę „ukradzionego”, ponieważ Wania, który przyniósł obraz do domu, myślał o nim jak o kolejnej zdobyczy. Uważam, że stanowi świetny wątek sensacyjny, do końca trzymający w napięciu. Obraz łączy właściwie wszystkich bohaterów powieści.

Rzecz dzieje się w Rosji, więc pojawiają się rosyjskie realia (jako żywo przypominające nasze za PRL-u )np. Fiodor próbuje coś załatwić w urzędzie i trafia na „trójprzymierze”, czyli ponury ochroniarz, kolejka i przerwa na obiad. Wchodzimy też do mieszkania bohatera, szanowanego i wziętego architekta, z dużym potencjałem, gdyż ma zlecenia nawet zagraniczne, ale choć nie jest to tzw. komunałka, daleko mu do luksusów. Fiodor sam je remontuje i naprawia sprzęty, a także wyściela gazetami kubeł na śmieci.

Mimo trudnych i poważnych treści, powieść, okraszona wątkiem sensacyjnym i humorem narratora, jest lekka w odbiorze.

Wania ma piętnaście lat i zespół downa, ale jest upośledzony w stopniu lekkim. Potrafi pisać, czytać i liczyć. Zapamiętuje ważne kwestie, jest gotowy na uczenie się czegoś nowego. Przekonujemy się o tym, kiedy nagle z czasoprzestrzeni znika jego opiekunka. Doskonale pamięta, czego go nauczyła, jakie czynności wykonywała, gdzie udawała się po poradę.

Wtedy też poznajemy...

więcej Pokaż mimo to

avatar
267
259

Na półkach: ,

"Naftowa Wenus" to książka, po którą sięgałam mając mieszane uczucia. Z jednej strony zainteresował mnie opis, a z drugiej - hamowała obecna sytuacja i ogólne nastawienie dookoła do wszystkiego, co rosyjskie (autorem jest Aleksandr Sniegiriow). Po długich wahaniach zdecydowałam się, bo w sumie, co książka winna...

Poszczególne wydarzenia stanowią opowieść, w której dziwne zbiegi okoliczności splatają losy zupełnie obcych sobie osób, których to już pierwsze spotkanie nie wróży niczego dobrego. Tymi osobami są: główny bohater i jego syn (często nazywany po prostu downem) oraz dość charakterne przyrodnie siostry, które w odróżnieniu od większości społeczeństwa nie patrzą na chorego chłopca z politowaniem, ciekawością czy pogardą, lecz traktują go jak równego sobie - troszczą się o jego wygląd i dobre samopoczucie, a w obliczu grożącego mu niebezpieczeństwa walczą niczym lwice (przypadkowo okazuje się nawet, że jedna z sióstr zdobyła drugie miejsce w Paryżu w kickboxingu będąc jeszcze nastolatką). Pomimo wielu różnic, po zastanowieniu można dojść do tego, co łączy głównych bohaterów - wszyscy są w jakimś stopniu związani ze sztuką (Wania w sposób wyjątkowy, a jego pojmowanie niektórych spraw może być trudne do zrozumienia dla osób, które nie mają pojęcia o tym, jak rozumują osoby z niepełnosprawnościami takimi jak ten chłopiec).

Moim zdaniem "Naftowa Wenus" to książka warta polecenia chociażby ze względu na to, że skłania do refleksji. Pozwala zatrzymać się i zastanowić nad tym, co jest w życiu najważniejsze i najcenniejsze. Pokazuje jak może się zmienić sposób rozumowania człowieka i postrzeganie spraw w różnych (czasem ekstremalnych) sytuacjach.

"Nagle czuję, że coś we mnie zniknęło, pozbyłem się jakiegoś balastu. Strachów. Teraz niczego się nie boję. Przedtem się bałem, że nigdy nie będę miał zdrowego dziecka. Bałem się nauczycieli szkolnych, więzienia, gliniarzy. Bałem się nędzy, bezrobocia, impotencji. Bałem się raka, AIDS, tortur z wykłuwaniem oczu i igłami pod paznokciami. Bałem się ciemności, karaluchów, filmowego Obcego. Bałem się, że zostanę na zawsze służącym Wani...
Teraz się nie boję. Wcale."

"Naftowa Wenus" to pozycja o dorastaniu, odpowiedzialności, trudnych decyzjach, wpływie otoczenia, niepełnosprawności, miłości, szacunku do innych, postaw obywateli w stosunku do ojczyzny, ale przede wszystkim jest to książka o wolności i jej różnych obliczach. Autor decyduje się na dość chłodny, racjonalny przekaz. Raczej nie ma na celu grania na emocjach czytelników - nie dąży do tego, by odbiorca współczuł któremuś z bohaterów, ale muszę przyznać, że mimo wszystko pod koniec uroniłam kilka łez...

Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.

"Naftowa Wenus" to książka, po którą sięgałam mając mieszane uczucia. Z jednej strony zainteresował mnie opis, a z drugiej - hamowała obecna sytuacja i ogólne nastawienie dookoła do wszystkiego, co rosyjskie (autorem jest Aleksandr Sniegiriow). Po długich wahaniach zdecydowałam się, bo w sumie, co książka winna...

Poszczególne wydarzenia stanowią opowieść, w której dziwne...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    39
  • Przeczytane
    21
  • Posiadam
    5
  • Literatura rosyjska
    2
  • Nagrody literackie
    1
  • Glowbook
    1
  • Psychologia
    1
  • Koniecznie, bo warto
    1
  • Rodzina
    1
  • Egz. recenzyjny
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Naftowa Wenus


Podobne książki

Przeczytaj także