Kancelaria

Okładka książki Kancelaria Helen Phillips
Okładka książki Kancelaria
Helen Phillips Wydawnictwo: Prószyński i S-ka literatura piękna
200 str. 3 godz. 20 min.
Kategoria:
literatura piękna
Tytuł oryginału:
The Beautiful Bureaucrat
Wydawnictwo:
Prószyński i S-ka
Data wydania:
2019-05-09
Data 1. wyd. pol.:
2019-05-09
Liczba stron:
200
Czas czytania
3 godz. 20 min.
Język:
polski
ISBN:
9788381690812
Tłumacz:
Anna Maria Nowak
Tagi:
Anna Maria Nowak
Średnia ocen

6,0 6,0 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oficjalne recenzje i

Kafka byłby zachwycony



268 0 108

Oceny

Średnia ocen
6,0 / 10
38 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
300
300

Na półkach:

Ta książka bawi. Napisana bez zbędnych przymiotników, czasowników i upiększeń, i to idealnie tutaj pasuje. Za ten styl duży plus dla autorki.
To jest jak Wesołe Miasteczko z nieco poobrywanymi wagonikami. Można się dowolnie i absurdalnie huśtać.
W absurdzie autorka czuje się znakomicie.
Ale jest też dużo liryki. A para bohaterów jest przesympatyczna. Wielkie brawa!

Ta książka bawi. Napisana bez zbędnych przymiotników, czasowników i upiększeń, i to idealnie tutaj pasuje. Za ten styl duży plus dla autorki.
To jest jak Wesołe Miasteczko z nieco poobrywanymi wagonikami. Można się dowolnie i absurdalnie huśtać.
W absurdzie autorka czuje się znakomicie.
Ale jest też dużo liryki. A para bohaterów jest przesympatyczna. Wielkie brawa!

Pokaż mimo to

avatar
334
332

Na półkach:

"Kancelaria" Helen Phillips to powieść pokazująca świat i ludzi bez koloryzowania. Zaskakująca fabuła, gdzie człowieczeństwo gra główną rolę.
⏳Młode małżeństwo Josephine i Joseph przyjeżdżają do wielkiego miasta by się realizować i osiedlić. Jednak na miejscu okazuje się, że dorosłe życie bywa trudne, a znalezienie pracy graniczy z cudem. Josephine po długim okresie na bezrobociu zatrudnia się w biurowcu na stanowisku kancelistki. Szczęśliwa nie zadaje pytań, choć widzi, że wszyscy są jakby nieobecni i "bez twarzy". Jej praca polega na wpisywaniu jutrzejszej daty przy wybranym nazwisku. Każdy dzień wydaje się taki sam: szare teczki i ciąg cyfr. Z czasem dopada ją rutyna i ból emocjonalny. Aż pewnego dnia przerywa to błędne koło ciąg słów połączonych z datą, które odkrywa w aktach...
⏳Bardzo szczera historia o młodych ludziach, którzy zderzają się z rzeczywistością. Szary obraz otaczającego ich świata opisany został w sposób szczególny. Język jakim posługuje się autorka jest staranny i charakterystyczny. Kryminał wymieszany z sciene fiction, co potwierdza odkrycie głównej bohaterki. Polecam Wam byście razem z Josephine odkryli niemożliwe.

"Kancelaria" Helen Phillips to powieść pokazująca świat i ludzi bez koloryzowania. Zaskakująca fabuła, gdzie człowieczeństwo gra główną rolę.
⏳Młode małżeństwo Josephine i Joseph przyjeżdżają do wielkiego miasta by się realizować i osiedlić. Jednak na miejscu okazuje się, że dorosłe życie bywa trudne, a znalezienie pracy graniczy z cudem. Josephine po długim okresie na...

więcej Pokaż mimo to

avatar
841
655

Na półkach: ,

Nie każde marzenie jest tym, czego w rzeczywistości byśmy pragnęli. Czasem zdarza się, że nowo wybrane miejsce, w którym zamierzamy spędzić swoją bliższą i dalszą przyszłość, staje się o wiele gorsze, od tego z którego za wszelką cenę chciało się wydostać. Zamiast szczęścia staje się pułapką, która osacza krok po kroku, zatruwa duszę i umysł. Nie widać żadnego sposobu na wydostania się z niej, znikąd nie ma nadziei ratunku, każde rozwiązanie jest złe, a upragniona małżeńska idylla, każdego dnia pryska niczym bańka mydlana, stając się koszmarem. Przychodzi on powolnym krokiem, nie spieszy się, ukrywa się pod maską tego, co trudno zauważalne na pierwszy rzut oka, ale atakuje w najmniej oczekiwanym momencie. Jeżeli natomiast połączy się go z kafkowskim absurdem, to uczucie zagrożenia wzrasta systematycznie, chociaż pozornie nic złego się nie dzieje. Jednak rzeczywistość zaczyna tracić swoja ostrość, obraz staje się coraz bardziej zamazany – wręcz zniekształcony. Jedyne co widać, to ciąg niekończących się cyfr i liter. W życie ludzkie zaczynają wkradać się absurdalne prawa, doprowadzające do utraty spokoju. Zupełnie nie wiadomo do czego mają służyć. Sprowadzają się do irracjonalnych zakazów i nakazów, burząc wcześniejszą spokojną egzystencję. A jeżeli do tego dołoży się makabryczne odkrycie, upragniona sielanka zamieni się w prawdziwy koszmar.
Tego typu opowieść będącą niejednokrotnie odzwierciedleniem codzienności wielu osób, przedstawia Helen Phillips w Kancelarii.

Josephine i Joseph to młode małżeństwo, które postanowiło opuścić rodzinną prowincję, zwaną przez nich grajdołem, aby w wielkim mieście rozpocząć nowe życie. Szybko przekonują się, że wyśniona idylla wcale nie nadchodzi. Najpierw przez osiemnaście miesięcy bezskutecznie szukali pracy, a kiedy w końcu jej udało się dostać posadę w biurze – stała się jedynie nic nieznaczącym inicjałem połączonym z długim numerem. Zamknięta w niewielkim pomieszczeniu ma wprowadzać do bazy danych imiona i nazwiska powiązane z ciągiem cyfr. W chwili, gdy poznaje ich znaczenie zaczyna wpadać w coraz większa frustrację, potęgowaną przez otaczających ją ludzi bez twarzy, albo z przyklejonym sztucznym uśmiechem, tym samym zaczyna coraz bardziej odczuwać duszną atmosferę panująca w nowym miejscu pracy. Zamiast małżeńskiego szczęścia, przychodzi niepokój i wzajemne omijanie się. Gdy do jej rąk trafia jedna z wielu teczek osobowy, kobieta dokonuje makabrycznego odkrycia, które wpłynie na kształt jej rodziny.

Kancelaria przeraża zawartym w niej z jednej strony realizmem, z drugiej odrealnieniem pokazanego miejsca pracy. Całkowitym odczłowieczeniem pracownika i sprowadzenie go do ciągu liter i cyfr, pozbawiając go tożsamości, zrobienie z niego automatu mającego sprawnie wykonywać zaprogramowane w nim zadanie – bez zbędnego zadawania pytań bądź dociekania. Ma stać się całkowicie powolnym i posłusznym narzędziem. Już podczas rozmowy rekrutacyjnej zostaje się ograniczonym do roli ogniwa mającego być dobrze dopasowanym elementem w wielkiej maszynerii. Pozbawionym zostaje się prawa do poszanowania własnej prywatności. Otoczony ludźmi wyzutymi z emocji, albo manifestującymi swe fałszywie przyjazne usposobienie. W ten sposób całkowicie niezauważalny człowiek staje się coraz bardziej samotny, bezbronny i zastraszony perspektywą utraty pracy – której szukał przez wiele miesięcy. Staje się maszyną mającą działać automatycznie i nawet, jeśli pozna na czym de facto polega jego praca, nie ma najmniejszego znaczenia, czy ma ochotę dalej ją wykonywać, czy też nie. Biuro staje się jego więzieniem, zamknięty w niewielkim i dusznym pomieszczeniu ma jedynie w bezmyślny sposób wykonywać powierzone mu zadanie. Nikogo nie interesuje, jak odnajduje się w nowej dla niego rzeczywistości. Praca niczym cień wpływa na rozkład jego życia rodzinnego. Wiadomo tylko jedno, z biura nie ma ucieczki, nie ma możliwości bezkarnie go opuścić, wróci się do niego wraz z końcem weekendu o własnej woli, albo zostanie się do tego zmuszonym. Praca ta staje się wręcz sennym koszmarem, na które: składa się monotonne i powtarzające się zajecie, ludzie bez twarzy, bez żadnego wyrazu, do bólu oficjalni, ograniczeni przez wewnętrzny regulamin zakładu poddający się mu w sposób bezdyskusyjny. Jeżeli nawet próbują przybrać „pozór luzaka” jest to niezwykle sztuczne, nienaturalne i niewiarygodne. Szybko stanowić mogą tak samo poważne zagrożenie, jak ci bez twarzy. Pojawiają się w wówczas, gdy najmniej się ich spodziewa, jawią się niczym strażnicy stojący na straży biurowego ładu i tajemnicy zawodowej. Inni zaś idealnie dostosowani do tego koszmarnego świata, stają się tacy sami, jak ich przełożeni. Oziębli, pozbawieni ludzkiego wyglądu i na wskroś biurokratyczni, nie zdolni do żadnego odruchu współczucia, czy po prostu życzliwego gestu. W tym wszystkim znajduje się człowiek przybywający do firmy z wielkimi marzeniami, pragnący uwolnić się z zaściankowej rzeczywistości, aby ostatecznie trafić do miejsca wrogiego i nieprzyjaznego. Helen Phillips nie oszczędza swej bohaterki. Obserwuje się narastające z każdym dniem coraz większe jej wycieńczenie zarówno pod względem fizycznym, psychicznym czy emocjonalnym. Przemierza biurowe korytarze, toalety, aby ostatecznie ponownie znaleźć się w swoim gabinecie o bardzo małej przestrzeni. Opuszcza go idąc do domu, ale praca udaje się cały czas z nią, nie potrafi uciec od ciągu imion i cyfr, aby następnego dnia ponownie wrócić do swego więzienia. Powoli zarówno ona, jak i jej rodzina stają się tacy sami, jak ludzie, których dane wprowadza do Bazy. Jednym z wielu, numerem pozbawionym jakichkolwiek cech ludzkich. Bezimienną sygnaturą.

Pruderyjne uśmiechy, polecenia wydawane oschłym tonem, monotonia, przerażające w swej istocie zadanie, szereg zakazów i norm, wreszcie na końcu strach o najbliższą osobę doprowadzają do alienacji Josephine. Zostaje całkowicie wyobcowana – stopniowo traci nawet poczucie bliskości ze strony ukochanego męża. Jej samotność zaczyna coraz bardziej odczuwać czytelnik zatopiony wraz z nią w morzu imiennych ale nic nieznaczących teczek osobowych. Wydaje się, że z tego zatrutego biura nie ma możliwości uciec. Uwolnić się od jego toksyczności i złowrogiego charakteru, wraz z kobietą czujemy się wręcz skazani na wieczne w nim przebywanie. Człowiek staje się w nim anonimowy a jego przeszłość, czy teraźniejszość nie ma najmniejszego znaczenia. Nie liczą się jego uczucia, ani przeżywane w danej chwili emocje. Istotne jest tylko jedno. Wprowadzenie kolejnej porcji danych do jednej wielkiej Bazy stającej się decydentem ludzkiego życia lub śmierci. Wszyscy są jej podporządkowani, wpływa na każda osobę mająca z nią styczność, to ona praktycznie decyduje o losach ludzi.

Helen Phillips stworzyła niezwykłe wręcz połączenie satyry i czarnego humoru z kafkowskim absurdem. Pokazanie rzeczywistości będącej udziałem wielu milionów osób na całym świecie ulokowanej w świecie godnym Franza Kafki. Poniekąd otrzymujemy z pozoru lekką opowieść o parze małżonków, aby za moment wprowadziła ona nas w atmosferę zagrożenia, smutku i odsłoniła swe przerażające oblicze. Napisana prostym językiem nacechowanym wielokrotnie występującą w nim grą słów. Autorka odwołuje się do tego, co często jest udziałem wielu czytelników: tęsknota, samotność i poczucie obcości, niezrozumienie przeżywanej gehenny nawet przez tych będących najbliżej, przerażająca biurokracja, masa absurdalnych praw zapisanych w regulaminie, który nawet w chwili zagrożenia życia musi być przestrzegany z cała stanowczością. W tym wszystkim znajduje się odczłowieczony człowiek, którego osoba zostaje sprowadzona do długiego ciągu liter i cyfr decydujących o jego egzystencji.

Nie każde marzenie jest tym, czego w rzeczywistości byśmy pragnęli. Czasem zdarza się, że nowo wybrane miejsce, w którym zamierzamy spędzić swoją bliższą i dalszą przyszłość, staje się o wiele gorsze, od tego z którego za wszelką cenę chciało się wydostać. Zamiast szczęścia staje się pułapką, która osacza krok po kroku, zatruwa duszę i umysł. Nie widać żadnego sposobu na...

więcej Pokaż mimo to

avatar
2662
2656

Na półkach:

"Krwiodawco! Pamiętaj, żeby zjeść trzy godziny przed oddaniem krwi. - Jak zjada się trzy godziny? - zastanawiała się szelmowsko. Jak smakują. Jak wata cukrowa, trawa czy beton?"

Oryginalny pomysł na przedstawienie fabuły, nie sądziłam, że książka tak mnie wciągnie, dobrze się w niej odnajdę, niecierpliwie wyczekiwać będę przesłań kolejnych stron, i jednocześnie powstanie pragnienie, aby nie skończyła się szybko. Intrygująca mieszanka trzech gatunków, satyryczno-moralizatorskiej bajki, egzystencjonalnego thrillera podszytego realizmem magicznym i dystopijnego science fiction, wszystko wzbogacone elementami romansu. Od czytelnika zależy, które barwy klimatu przybliżanej historii przesuną się na pierwszy plan. Podobnie, ze względu na niejednoznaczność myśli przewodnich, można snuć frapujące indywidualne interpretacje.

Życie człowieka zredukowane do kluczowych znaków i dat, powielone w milionach egzemplarzy, odciśnięte tuszem na starym i nowym papierze. Tak łatwo mieszać w symbolicznym formularzu losu, dokonywać kalkulacji w arkuszu liczb, dopisywać i wycierać rekordy zdarzeń, a nawet wprowadzić i wyprowadzić z imiennej bazy danych. I jeszcze możliwość zestawiania wektorów, ustawiania wzajemnych relacji, wyznaczania kluczy swoistych zysków i strat, szczęścia i niedoli, życia i śmierci. Jest osobliwie, absurdalnie, groteskowo, karykaturalnie, zabawnie i niepokojąco. Szkoda, że autorka nie weszła jeszcze głębiej w poruszane zagadnienia, choć krótkie i treściwe przedstawienie fabuły, skondensowany materiał do refleksji, również mają uzasadnienie i urok.

Lekka i zwiewna narracja, minimum słów maksimum treści, przemawia do wyobraźni, wciąga w nici ożywienia i dreszczyku, tworzy feerię ciekawych impresji, pozwala wyraźnie wybrzmieć myślom i analizom. Słowne igraszki znaczeniowe, gry anagramowe, nadają ciekawego charakteru sposobie prowadzenia opowieści. Podobało mi się atrakcyjne oddanie kobiecej perspektywy spojrzenia na świat, ukazanie jak bardzo inne żeńskie pierwiastki determinują życie, poczynając od relacji z matką, poprzez nawiązywanie pozornej przyjaźni z reprezentantką środowiska zawodowego, kończąc na podszytą aurą proroctwa znajomością z kelnerką. Długo nie mogłam zrozumieć, czemu miało służyć przywoływanie symbolu wiecznego życia w postaci owocu granatu, jednak wszystko poukładało się w logiczną całość na ostatnich stronach książki.

Josephine i Joseph, małżeństwo z pięcioletnim stażem, przeprowadza się z prowincji do miasta w poszukiwaniu poprawy jakości życia. Po wielu miesiącach poszukiwania pracy, licznych eksmisji z mieszkań, bo nie stać ich na opłacenie czynszu, wreszcie udaje się im uzyskać namiastkę stabilizacji, znajdują zatrudnienie. Od rozmowy kwalifikacyjnej dziewczyna widzi, że praca w biurze nie jest ani interesująca, ani satysfakcjonująca, lecz marząc o powiększeniu rodziny, trzeba zacisnąć zęby i wejść w nużącą monotonię codziennego wpisywania danych, przytłaczającą ponurą przestrzeń biura, wrażenie beztwarzowości w kontaktach ze współpracownikami, narzucone absurdalne przepisy i standardy unifikacji. Biurokratyzacja niczym omen przenika w prywatne życie bohaterki, rzutuje na związek z mężem, poczucie własnej wartości, potrzebę autonomii, separację od klaustrofobii, duchoty, toksyczności i złudności. To jeszcze intensywne i emocjonalne prawdziwe życie, czy już płaska i wypaczona alternatywna rzeczywistość?

bookendorfina.pl

"Krwiodawco! Pamiętaj, żeby zjeść trzy godziny przed oddaniem krwi. - Jak zjada się trzy godziny? - zastanawiała się szelmowsko. Jak smakują. Jak wata cukrowa, trawa czy beton?"

Oryginalny pomysł na przedstawienie fabuły, nie sądziłam, że książka tak mnie wciągnie, dobrze się w niej odnajdę, niecierpliwie wyczekiwać będę przesłań kolejnych stron, i jednocześnie powstanie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1089
999

Na półkach: ,

Książka sprawnie napisana, traktująca o bardzo współczesnym problemie czyli dehumanizacji w świecie wielkich biur. Niestety całkowicie zbędna, ponieważ nie przynosi nic nowego.

Książka sprawnie napisana, traktująca o bardzo współczesnym problemie czyli dehumanizacji w świecie wielkich biur. Niestety całkowicie zbędna, ponieważ nie przynosi nic nowego.

Pokaż mimo to

avatar
804
56

Na półkach:

Bardzo udany debiut.
Zapraszam do recenzji https://www.facebook.com/Niekonieczniebestsellery/photos/a.108907980516536/108907773849890/?type=3&theater

Bardzo udany debiut.
Zapraszam do recenzji https://www.facebook.com/Niekonieczniebestsellery/photos/a.108907980516536/108907773849890/?type=3&theater

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    46
  • Chcę przeczytać
    45
  • Posiadam
    6
  • 2019
    3
  • Legimi
    2
  • 2021
    2
  • 2019
    2
  • Oddane
    1
  • Świat Książki
    1
  • 2 kategoria
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Kancelaria


Podobne książki

Przeczytaj także