Plagi tej ziemi

Okładka książki Plagi tej ziemi Michał Krzywicki
Okładka książki Plagi tej ziemi
Michał Krzywicki Wydawnictwo: Agencja Wydawnicza RUNA fantasy, science fiction
416 str. 6 godz. 56 min.
Kategoria:
fantasy, science fiction
Wydawnictwo:
Agencja Wydawnicza RUNA
Data wydania:
2008-10-03
Data 1. wyd. pol.:
2008-10-03
Liczba stron:
416
Czas czytania
6 godz. 56 min.
Język:
polski
ISBN:
978-83-89595-45-4
Tagi:
Jerozolima wyprawa krzyżowa słowiańska fantasy
Średnia ocen

4,2 4,2 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Okładka książki Księga wojny Anna Brzezińska, Jakub Ćwiek, Michał Krzywicki, Jakub Nowak, Łukasz Orbitowski, Paweł Paliński, Jacek Piekara, Krzysztof Piskorski, Andrzej W. Sawicki, Marcin Wełnicki
Ocena 6,0
Księga wojny Anna Brzezińska, Ja...

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
4,2 / 10
34 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
7
1

Na półkach:

Znakomita, odważna książka. Autor nie boi narazić się "jedynie słusznej wierze" panującej w naszym kraju. Książkę czyta się megaprzyjemnie, jednym tchem, a przy okazji poznajemy wiele faktów historycznych, o których nie uczyli nas w szkole - wiadomo dlaczego, wiadomo jakiej instytucji nie jest to na rękę. Brawo, Panie Michale!

Znakomita, odważna książka. Autor nie boi narazić się "jedynie słusznej wierze" panującej w naszym kraju. Książkę czyta się megaprzyjemnie, jednym tchem, a przy okazji poznajemy wiele faktów historycznych, o których nie uczyli nas w szkole - wiadomo dlaczego, wiadomo jakiej instytucji nie jest to na rękę. Brawo, Panie Michale!

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
2737
617

Na półkach:

Wariant I: "Słuchaj, Michał, może byś dorzucił do całości jakieś elementy fantastyczne, bo inaczej czytelnicy nas zjedzą. Wiesz, wydajemy tylko SF i fantasy."

Wariant II: "Kurczę, nikt nie chce wydać mi książki. No to może dodam kilka scen z wiłami, mamunami i innymi takimi, i sprzeda się chociaż jako fantasy."

Nie wiem, która wersja jest bliższa prawdy, i nie ma to w rzeczywistości większego znaczenia. Ważne, że powieść historyczna o XII-wiecznych Słowianach Połabskich została wzbogacona z rzyci wziętymi kawałkami "fantasy". Czyli - w mniej niż tuzinie losowych momentów autor wtrynił akapit-dwa oderwanych od fabuły głodnych kawałków w rodzaju mamuny robiącej przepierkę w rzece, mamuny kuszącej mnicha, cuchnącego fekaliami homunkulusa, który w trymiga zostaje rozpłatany mieczem, czy zupełnie idiotycznego szturmu cudowiszcz na saskie wojsko (z mostku, frontalnie, ciżbą, którą łatwo zmasakrować zwykłymi strzałami). Fragmenty te ABSOLUTNIE z niczym się nie kleją, i do niczego nie służą. Gdyby je usunąć, w żadnym wypadku nie dałoby się zorientować, że było tu w ogóle cośkolwiek ze słowiańskiej mitologii. Wszystkie te wtręty są jedynie listkiem figowym, usprawiedliwiającym wydanie powieści historycznej w wydawnictwie specjalizującym się w fantastyce. Listkiem, który miał pozwolić na zwabienie w pułapkę czytelnika łasego na słowiańskie fantasy. A tu figa z makiem. Jedyny interesujący aspekt takiego myślenia przedstawia się w tym, że obecnie fantastyka jest znacznie bardziej poczytna od powieści historycznych. Aczkolwiek nie wiem, czy to dobrze, czy jednak źle.

Na domiar złego powieść napisana jest tępo. Czyta się ją jak po grudzie - głównie ze względu na zatrzęsienie imion i nazw, które mają li wyłącznie pokazać oczytanie autora, najwyraźniej rekapitulującego swoją wiedzę na temat tego okresu i bawiącego się w rekonstrukcję ówczesnych wydarzeń. To bogactwo nie przekłada się jednak ani na głębszą psychologię postaci, ani na szerszą paletę dziejów, ani na komplikację intrygi. Ot, jest, bo jest. Plus, że autor nie próbował stylizować dialogów na staropolszczyznę, bo już niejeden mniej sprawny literat na tym poległ. Minus, że zabrakło przy tym należytej dbałości i trafiają się kwiatki w rodzaju parkowania taborów czy "czterdziestotysięczna armia" (niby kto miał to liczyć, i komu taka liczba miałaby wtedy coś powiedzieć?). A już zwykły śmiech na sali budzi klasyczny taniec na rurze... przepraszam, grubo ciosanej belce.

Lektura jałowa, a przy tym niepotrzebnie pełna brudu, smrodu, grubych bab, miętoszonych cyców i podrzynanych gardeł. Nie wiadomo też w końcu nic pewnego ani o poszukiwanej księdze, ani o źródle herezji (owszem, była nim księga, ale z jakiego konkretnie powodu?),ani o dalszych losach postaci historycznych, mimo że przecież na końcu książki figuruje lista pseudo-biogramików sporej części występujących w niej bohaterów.

Wariant I: "Słuchaj, Michał, może byś dorzucił do całości jakieś elementy fantastyczne, bo inaczej czytelnicy nas zjedzą. Wiesz, wydajemy tylko SF i fantasy."

Wariant II: "Kurczę, nikt nie chce wydać mi książki. No to może dodam kilka scen z wiłami, mamunami i innymi takimi, i sprzeda się chociaż jako fantasy."

Nie wiem, która wersja jest bliższa prawdy, i nie ma to w...

więcej Pokaż mimo to

avatar
14
6

Na półkach: ,

Muszę przyznać, że książka Michała Krzywickiego dość mocno mnie zaskoczyła, aczkolwiek było to zaskoczenie dwojakiego rodzaju, zarówno pozytywne jak i negatywne. Jeśli chodzi o kwestie pozytywną to bez wątpienia zarys postaci, sama historia osadzenia akcji, opis poszczególnych wydarzeń i czynności "bez językowego wybielania" oraz bardzo mocno nakreśleni dwaj protagoniści czyli Przecław i Jaksa, do których od razu poczułem sympatię. Wszystko pięknie współgrało do momentu pojawienia się istot ze świata fantastyki. Wydaje mi się, że problemem jest, iż przez 3/4 książki akcja toczy się w całkowicie rzeczywistym świecie by nagle autor przypomniał sobie, że jego celem było stworzenie powieści fantasy i nagle wesoło wrzuca w wir akcji kilka mamun i topielic.
Kiedy już udało mi się odnaleźć w nowej rzeczywistości w jakiej dzieje się akcja książki, pojawia się kolejny szkopuł. Równie szybko i niespodziewanie jak wyskoczenie zza krzaka mamuny, ujawnia się skarb, o który cały ten ambaras. Niestety można powiedzieć, że pojawia się on i tyle. Nic tak naprawdę nie jest wyjaśnione o co w całej tej zabawie chodziło.
Niestety pozostałem z tą niewiedzą do końca, gdyż książka kończy się w momencie, w którym miałem więcej pytań niż odpowiedzi.
Podsumowując, jak dla mnie ogromnym minusem jest zakończenie książki oraz wątek głównego sekretu, o który toczy się cała krucjata. Wydaje mi się, że gdyby Pan Krzywicki zdecydował się skończyć swoje dzieło w połowie byłby z tego o wiele lepszy efekt niż ten końcowy.
Mimo wszystko zachęcam do sięgnięcia po ten tytuł choćby po to aby na parę godzin przenieść się na dawne ziemie Słowian i poznać "wesołą" postać Przecława oraz twardego Jaksę.

Muszę przyznać, że książka Michała Krzywickiego dość mocno mnie zaskoczyła, aczkolwiek było to zaskoczenie dwojakiego rodzaju, zarówno pozytywne jak i negatywne. Jeśli chodzi o kwestie pozytywną to bez wątpienia zarys postaci, sama historia osadzenia akcji, opis poszczególnych wydarzeń i czynności "bez językowego wybielania" oraz bardzo mocno nakreśleni dwaj protagoniści...

więcej Pokaż mimo to

avatar
684
448

Na półkach: , , ,

Niespecjalnie udane połączenie powieści historycznej i fantasy. Postacie zbyt sztampowe - niemal wszystkie odźwierciedlają stereotypy.
Fabuła jest ciągiem małosensownie powiązanych ze soba scen, które mimo że samodzielnie się bronią to w sekwencji wypadają chaotycznie i mało logicznie.
Dużym plusem jest jedynie odcień historyczny będący tłem powieści i niezły styl pozwalający gładko przbrnąć do epilogu.

Niespecjalnie udane połączenie powieści historycznej i fantasy. Postacie zbyt sztampowe - niemal wszystkie odźwierciedlają stereotypy.
Fabuła jest ciągiem małosensownie powiązanych ze soba scen, które mimo że samodzielnie się bronią to w sekwencji wypadają chaotycznie i mało logicznie.
Dużym plusem jest jedynie odcień historyczny będący tłem powieści i niezły styl...

więcej Pokaż mimo to

avatar
413
391

Na półkach:

Dawno nie czytałem, aż tak słabej książki, gdzie szwankuje dosłownie wszystko, a w szczególnie styl autora, toporny i prosty do przesady. Temat krucjaty wymierzonej w Słowian Połabskich nie był dotąd wykorzystywany we współczesnej literaturze, nie usłyszymy o niej na lekcji historii, gdzie Słowian traktuje się gorzej niż po macoszemu, a historia warta uwagi. Autor robi wszystko, by zniechęcić do lektury, a każda wstawka fantasy razi śmiesznością. Czy nie można napisać dobrej książki o Słowianach? Czy historia z fantastyką w tle zawsze musi razić kiczem, głupotą i śmiesznością. Odradzam wszystkim, nie sposób dobrnąć do końca.

Dawno nie czytałem, aż tak słabej książki, gdzie szwankuje dosłownie wszystko, a w szczególnie styl autora, toporny i prosty do przesady. Temat krucjaty wymierzonej w Słowian Połabskich nie był dotąd wykorzystywany we współczesnej literaturze, nie usłyszymy o niej na lekcji historii, gdzie Słowian traktuje się gorzej niż po macoszemu, a historia warta uwagi. Autor robi...

więcej Pokaż mimo to

avatar
6397
221

Na półkach: , ,

Opowieść o połabskiej krucjacie

Na moich licealnych lekcjach historii Związkowi Wieleckiemu i grupie Słowian Połabskich nauczyciele poświęcili chyba aż jedną godzinę lekcyjną. Z całej plejady postaci zapamiętałam tylko Jaksę z Kopnika, głównie dzięki informacji o brakteatach – monetach tak cienkich, że mających tylko awers. Przez całe lata nie odczuwałam potrzeby uzupełnienia wiedzy – aż do dziś, do czasu lektury książki Michała Krzywickiego, który „Plagami tej ziemi” debiutuje w wydawnictwie Runa.
Książka przenosi czytelnika do dwunastowiecznej Europy – Bernard z Clairvaux właśnie nawołuje do kolejnej krucjaty. Jednak Sasi nie przejawiają szczególnego zapału do uczestnictwa w walkach na drugim końcu świata – o wiele bardziej kuszą ich sąsiednie ziemie Słowian Połabskich – tym bardziej, że siła Związku Wieleckiego należy już do przeszłości. Słowianie są podzieleni – władająca Brenną u boku starego i schorowanego męża księżna Petrysa, gorliwa chrześcijanka, za wszelką cenę chce zapewnić książęcy stolec nieletniemu synowi. Drugim pretendentem jest pogański książę Jaksa z niedalekiego Kopnika. Każde z nich zaczyna gromadzić stronników…
Wraz z Bernardem na Połabie przybywa Przecław – mnich równie biegły w sztuce leczenia, co w odbieraniu życia, zresztą głównie na ostatecznym usuwaniu oponentów polega jego „praca” w służbie Bernarda. Zmienne koleje losu sprawią, że i Jaksa, i Petrysa będą korzystać z jego kunsztu…
Początkowo ramy konfliktu wydają się dość precyzyjnie nakreślone – z jednej strony ochrzczeni Słowianie oraz Sasi, żądni przewag wojennych, bogatych łupów i sławy „obrońców krzyża”, z drugiej – pogańscy Połabianie, broniący swojej niezależności i wiary ojców. Jednak już po krótkiej lekturze autor zaskakuje – okazuje się, że i Bernard, i Przecław mają swój ukryty cel, a do gry włącza się jeszcze ktoś... ktoś, kogo istnienie jest poważnie zagrożone.
Akcja powieści toczy się wartko – główne postaci zostały obdarzone wyrazistymi cechami charakteru, co wcale nie znaczy, że są jednoznaczne czy jednowymiarowe. Święty Bernard jest zapatrzonym w siebie fanatykiem („wolę wszystko zniszczyć, niż choćby starać się to zrozumieć”),pełnym pogardy dla innych ludzi, Jaksa – nieodpowiedzialnym warchołem, Przecław – kobieciarzem, cynikiem i oszustem, Petrysa – kobietą gotową na wszystko… to po prostu ludzie, tacy sami jak my – z naszymi wadami, ułomnościami, radościami i marzeniami.
Autor nie ogranicza się do suchego opisu wydarzeń – maluje tło kulturowe epoki, z całym bogactwem słowiańskich wierzeń: mitologicznych boginek, mamun, topielic, rusałek i południc, które na co dzień towarzyszyły naszym przodkom. Postać i profesja Przecława pozwala na przedstawienie tajników średniowiecznego ziołolecznictwa – nota bene fragmenty dzieła pt. „O naturalnych sposobach leczenia”, umieszczone w mottach rozdziałów, są perełkami same w sobie. W miastach życie toczy się na ulicach i placach, wszyscy plotkują o wszystkich, gospody są pełne klientów, rzemieślnicy i kupcy prowadzą interesy – to społeczeństwo żyje. Widać, że autor nie tylko darzy sentymentem opisywaną epokę i krainę, ale próbuje się tym uczuciem podzielić z czytelnikiem.
Właśnie – próbuje. Niestety w powieści najbardziej szwankuje język – w prologu narracja zgrzyta tak bardzo, że niemal uniemożliwia lekturę. Dodatkową konfuzję dla czytelnika stanowi fakt nazwania sług Bernarda „psami”, tym bardziej, że czworonogi te w prologu występują dość obficie –zdarzają się momenty, że czytelnik nie wie, które „psy” w danym momencie autor ma na myśli. Na szczęście w miarę rozwoju opowieści narracja staje się bardziej płynna, choć nie osiąga wysokiego poziomu. Jeżeli autor nie poprawi warsztatu pisarskiego, to czarno widzę jego przyszłość – ciężko czyta się tekst, którego twórca ma kłopoty z gramatyką, niekiedy irytująco nadużywa przymiotników i nie potrafi się zdecydować czy stylizować język, czy nie.
Denerwujące są niektóre nieścisłości historyczne – zastanawiam się, czy XII-wieczni Słowianie mogli znać metaforyczne znaczenie słynnego powiedzenia Juliusza Cezara: „kości zostały rzucone”. Moje wątpliwości budzi też obecność kryształowych kielichów na XII-wiecznym stole, nawet jeśli to stół książęcy. Wprawdzie autor w posłowiu zastrzega, że igra z Historią i akceptuję to wyjaśnienie w odniesieniu do wiedzy zielarskiej Przecława, ale powyższe przykłady przekraczają moją tolerancję, szczególnie że nie mają one żadnego znaczenia dla fabuły.
Z kolei niepolukrowane przedstawienie warunków życia codziennego może być potraktowane dwojako: jako zaleta i jednocześnie – wada. Bohaterowie nie są wymuskani, pachnący i gładko uczesani – bekają przy stole, wymiotują, taplają się w błocie, śmierdzą. Dzięki takiemu opisowi świat „Plag tej ziemi” jest bardziej rzeczywisty, choć mnie akurat ten – moim zdaniem nadmierny – naturalizm nie odpowiada.
Reasumując, „Plagi tej ziemi” to opowieść przygodowa z elementami fantasy z XII-wiecznego Połabia. Jej zaletą jest osadzenie akcji w atrakcyjnym historycznie miejscu i czasie, wiarygodne portrety psychologiczne bohaterów i motywacje ich działania, prezentacja średniowiecznych receptur leczniczych i pomysł wykorzystania elementów mitologii słowiańskiej do wyjaśnienia pewnych, znanych z historii, wydarzeń. Niestety – zdecydowanym minusem jest „szkolny” język, jakim posługuje się autor i dlatego nie mogę ocenić tej pozycji na więcej niż 5/10.
Mimo że moja ocena książkowego debiutu Michała Krzywickiego nie należy do najwyższych, to mam nadzieję na kolejne pisarskie spotkanie z autorem, bowiem stosunkowo niewielkie korekty używanego słownictwa i warsztatu literackiego (o fabułę jestem spokojna) mogą odsłonić przed nami naprawdę dobrego twórcę.

Recenzja ukazała się 2008-10-08 na portalu katedra.nast.pl

Opowieść o połabskiej krucjacie

Na moich licealnych lekcjach historii Związkowi Wieleckiemu i grupie Słowian Połabskich nauczyciele poświęcili chyba aż jedną godzinę lekcyjną. Z całej plejady postaci zapamiętałam tylko Jaksę z Kopnika, głównie dzięki informacji o brakteatach – monetach tak cienkich, że mających tylko awers. Przez całe lata nie odczuwałam potrzeby...

więcej Pokaż mimo to

avatar
115
8

Na półkach:

Widzę negatywne oceny, moim zdaniem książka nie jest, aż taka zła. Można się trochę dowiedzieć na temat histori Słowian Połabskich, o których się raczej nie uczy w polskich szkołach. Całość osadzona w groteskowym zabawnym świecie, gdzie wszyscy się pieprzą ze sobą i rozwalają łby. Główni bohaterzy przypominają Wiedźmina i Jankiela, oczywiście traktując porównanie z przymrużeniem oka i jakością autorów ich kreujących. Wydaję mi się również, że autor nie miał pomysłu na ksiązkę, gdyż początek zapowiadał zupełnie coś innego. Z poszukiwania świętej księgi dochodzimy do momentu gdzie mnich kładzie na środku drogi kamień filozoficzny, a jego wspolklasztorni wpadaja do rzeki - wtf?

Widzę negatywne oceny, moim zdaniem książka nie jest, aż taka zła. Można się trochę dowiedzieć na temat histori Słowian Połabskich, o których się raczej nie uczy w polskich szkołach. Całość osadzona w groteskowym zabawnym świecie, gdzie wszyscy się pieprzą ze sobą i rozwalają łby. Główni bohaterzy przypominają Wiedźmina i Jankiela, oczywiście traktując porównanie z...

więcej Pokaż mimo to

avatar
781
663

Na półkach:

Jakiś czas temu skończyłem lekturę powieści Michała Krzywickiego PLAGI TEJ ZIEMI. Czemu dopiero teraz o niej piszę? Gdyż wzbudziła we mnie tak ambiwalentne odczucia, iż nadal nie wiem, czy to książka dobra, czy też zgoła beznadziejna.

Plagi tej ziemi najlepiej chyba zaszufladkować jako fantasy w słowiańskim wydaniu. Akcja powieści rozgrywa się w XII wieku głównie na terenach Słowian Zachodnich, szczególnie w rejonie Brennej. Niektórzy bohaterowie istnieli w rzeczywistej historii, aczkolwiek niekoniecznie są tak przedstawieni, jak mówią uczeni. Inni są zmyśleni przez autora. Do tego mamy liczną grupę wszelkiego rodzaju istot baśniowych i fantastycznych, częściowo opartych w mitologii słowiańskiej i ludowej a częściowo korzystającą tylko ze znanych z niej nazw. Tu właśnie zaczynają się moje rozterki.

Lubię powieści historyczne, gdzie autor trzyma się faktów tam, gdzie fakty są znane a luki między nimi wypełnia popuszczając wodze fantazji. W ten sposób tworzy plastyczny świat z przeszłości a zarazem dba o niewyrobionego czytelnika, który nie musi się zastanawiać co jest prawdą, a co nią nie jest. Jeśli fikcję autora weźmie za fakty wielkiego błędu nie popełni, gdyż nikt nie będzie mógł powiedzieć, że było inaczej. Mogło być inaczej, ale mogło być i tak. Czasami czytuję też fantasy, gdyż jest ona fikcją totalną. Tak jak u Tolkiena, gdzie nie wiadomo, kiedy toczy się akcja. Zmyślony jest świat i czas. Wszystko mogło się kiedyś zdarzyć i niekoniecznie w naszym świecie. Może w prostopadłym, alternatywnym, albo jeszcze innym. Krzywicki jednak zapełnia nasz świat i naszą historię zmyślonymi istotami i zmyślonymi ludźmi, co nie wpasowuje się w luki wiedzy historycznej, lecz się z nią wyraźnie kłóci. To samo niestety dotyczy słownictwa. Jest piękne, bogate i stylowe, tylko nie zawsze użyte w zgodzie z rzeczywistym jego stosowaniem. Ja uważam, że książka, niezależnie od gatunku, nawet jeśli nie uczy, to nie powinna czynić czegoś odwrotnego. Ilu ludzi w Polsce na tyle zna historię Słowian, by odróżnić prawdę od przekłamań w powieści Krzywickiego? To samo dotyczy słownictwa, zwłaszcza tego „z epoki”. Ilu czytelników jest w stanie określić która z fantastycznych istot z Plag tej ziemi ma nazwę zgodną z jej historycznym znaczeniem? Tak więc nawet słownictwa czytelnik sobie zbytnio po tej lekturze nie wzbogaci, chyba że każdą podejrzaną nazwę będzie sprawdzał w źródłach. Komu się chce?

Momentami powieść czyta się bezboleśnie, może nawet bardzo dobrze. Niestety tylko momentami. Książka nie ustrzegła się prawdziwej plagi tej ziemi, czyli niechlujstwa. Nie wiem czyja to wina, że spotkać możemy w niej takie kwiatki jak: „siedziba Cholewnika składał się…”, ”…że ucieszył się, że…” czy ”… żeby ominął nas klasztor…”. Nie wiem czyje to pomyłki; autora czy wydawcy. Pomyłki zdarzają się każdemu. Jednak wydanie książki to praca wielu osób i kiedyś dawało się to zrobić porządnie. Kiedy czytam stare wydania, to wiem czemu kiedyś osoby oczytane ładnie pisały i nie robiły błędów. Learning by watching. Teraz, gdy ktoś dużo czyta, to zaczyna mieć problemy z pisownią i stylem. Na szczęście w książkach z reguły nie jest tak źle jak w prasie.

Wracając do tematu, czyli do Plag tej ziemi; nie kupiłbym tej powieści dziecku ani nie polecił znajomemu. Jest całe mnóstwo powieści historycznych, które czyta się lepiej i które czegoś nas nauczą, a także mnóstwo powieści fantasy, które nie namieszają nam w tym, co pamiętamy z historii. Jeśli więc mamy jakikolwiek wybór, odpuśćmy sobie tę pozycję i sięgnijmy po coś innego, o czym z żalem Was zawiadamiam.

Wasz Andrew

recenzja wcześniej opublikowana na moim blogu

Jakiś czas temu skończyłem lekturę powieści Michała Krzywickiego PLAGI TEJ ZIEMI. Czemu dopiero teraz o niej piszę? Gdyż wzbudziła we mnie tak ambiwalentne odczucia, iż nadal nie wiem, czy to książka dobra, czy też zgoła beznadziejna.

Plagi tej ziemi najlepiej chyba zaszufladkować jako fantasy w słowiańskim wydaniu. Akcja powieści rozgrywa się w XII wieku głównie na...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    62
  • Przeczytane
    44
  • Posiadam
    19
  • Fantastyka
    6
  • Fantasy
    4
  • Teraz czytam
    3
  • Historyczne
    2
  • EpuB
    1
  • Nieprzeczytane
    1
  • Sprzedane
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Plagi tej ziemi


Podobne książki

Przeczytaj także