Fantom

Okładka książki Fantom Terry Goodkind
Okładka książki Fantom
Terry Goodkind Wydawnictwo: Rebis Cykl: Miecz Prawdy (tom 10) Seria: Fantasy fantasy, science fiction
536 str. 8 godz. 56 min.
Kategoria:
fantasy, science fiction
Cykl:
Miecz Prawdy (tom 10)
Seria:
Fantasy
Tytuł oryginału:
Phantom
Wydawnictwo:
Rebis
Data wydania:
2007-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2007-01-01
Liczba stron:
536
Czas czytania
8 godz. 56 min.
Język:
polski
ISBN:
9788375100174
Tłumacz:
Lucyna Targosz
Tagi:
chainfire Kahlan Siostry Mroku szkatuły Ordena
Średnia ocen

7,6 7,6 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,6 / 10
1099 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
89
71

Na półkach:

Bardzo dobra, solidna część miecza prawdy. Przyjemnie się czytało. Trochę denerwowała mnie mnogość rzeczy z którymi Richard musiał sobie poradzić, tj. Jagang, Chainfire, bestia i do tego ta wiedźma. Za dużo wszystkie na raz. Postać wiedźmy była niepotrzebna.

Bardzo dobra, solidna część miecza prawdy. Przyjemnie się czytało. Trochę denerwowała mnie mnogość rzeczy z którymi Richard musiał sobie poradzić, tj. Jagang, Chainfire, bestia i do tego ta wiedźma. Za dużo wszystkie na raz. Postać wiedźmy była niepotrzebna.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
382
270

Na półkach:

Odrobinę gorsza od Pożogi, jednak i tak jest to jedna z lepszych części cyklu.
Nicci w dalszym ciągu jest najlepiej napisaną postacią kobiecą i przez nią ostatnie tomy zyskują na ocenie. Na przeciwległym końcu niezmiennie postać Kahlan, która w tym tomie pojawia się znacznie częściej niż w poprzednim, ale nie irytuje już tak bardzo, jak we wcześniejszych częściach, za to powrót jednej z postaci z pierwszego tomu już tak i szkoda, że autor nie ograniczył bardziej jej obecności.

Odrobinę gorsza od Pożogi, jednak i tak jest to jedna z lepszych części cyklu.
Nicci w dalszym ciągu jest najlepiej napisaną postacią kobiecą i przez nią ostatnie tomy zyskują na ocenie. Na przeciwległym końcu niezmiennie postać Kahlan, która w tym tomie pojawia się znacznie częściej niż w poprzednim, ale nie irytuje już tak bardzo, jak we wcześniejszych częściach, za to...

więcej Pokaż mimo to

avatar
485
161

Na półkach:

Cóż, nagła zwyżka forma w całkiem niezłej Pożodze niestety się nie utrzymała. Głównie przez bardzo duży bałagan w pierwszej połowie książki. Ale wciąż na jakościowym spektrum całego cyklu jesteśmy w górnych partiach. Czyli stabilnej przeciętności.

Przez pierwszą połowę książki bohaterowie nie mają za bardzo pojęcia co robić. Miotają się chaotycznie i gadają, gadają, gadają. Na tym etapie każdy czytelnik już wie, że dialogi to nie jest mocna strona Goodkinda. Więc jest ciężko. Nieco zbyt ciężko robi się gdy do tego dostajemy powrót pewnej najbardziej irytującej postaci w serii, ostatni raz widzianej w tomie pierwszym. Jej pojawienie się już naprawdę mnie zirytowało, zwłaszcza w tandemie z nową wiedźmą, która też wzięła się nie wiadomo skąd i zaczęła mieszać w naciągany sposób i to na niespotykaną skalę.

Na szczęście druga połowa historii nabiera trochę rozpędu i rekompensuje początkowy chaos. Pewna irytująca postać dostaje nieco za swoje. Richard zostaje zniewolony (co za nowość),a potem znowu zostaje zniewolony (a co, podbijmy stawkę). Ale sposób w jaki finalnie wpada w ręce Ładu był całkiem niezły. Pierwszy raz w cyklu imperator Jagang pokazał się też od minimalnie lepszej strony (w sensie kompetencji, które dotychczas miał zerowe),intelektualnie ośmieszając kilka zbuntowanych Sióstr Mroku. A wszystko kończy się dobrym cliffhangerem uruchomionym przez Nicci, która dalej jest tą fajną postacią kobiecą przez którą nie chcę powrotu męczącej Kahlan. Chociaż i Kahlan, wciąż nie pamiętająca swojej tożsamości, miała niezłe jak na nią momenty np. rozprawiając się szybko z lekceważącymi ją strażnikami Imperialnego Ładu.

Nie jest to topka cyklu ale jest też dużo lepiej niż w jego najgorszych momentach (via Bezbronne Imperium). Ot solidny średniak serii czyli dość toporna, naciągana przeciętność w jakiekolwiek ogólnej skali.

A właśnie. Wygląda na to, że w kolejnym tomie cały wątek Złych Komunistycznych Barbarzyńców rozstrzygnie się w wielkim turnieju krwawej wersji amerykańskiego futbolu (w świecie fantasy) :D Kiedyś o tym czytałem w jakichś recenzjach ale wydało mi się to tak absurdalne, że uległo wyparciu. Wygląda na to, że to jednak może być prawda.

Cóż, nagła zwyżka forma w całkiem niezłej Pożodze niestety się nie utrzymała. Głównie przez bardzo duży bałagan w pierwszej połowie książki. Ale wciąż na jakościowym spektrum całego cyklu jesteśmy w górnych partiach. Czyli stabilnej przeciętności.

Przez pierwszą połowę książki bohaterowie nie mają za bardzo pojęcia co robić. Miotają się chaotycznie i gadają, gadają,...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
745
409

Na półkach: , ,

Po porażającej pożodze Goodkind wraca do formy. Oznacza to, że znowu przez pierwsze 400 stron się nudzimy a potem jest zajebiście. Czuję się przez niego naciągnięta. Wydał 15 tomowy cykl + dwie poprzedzające książki a można by było zużyć dwa razy mniej papieru. To jest świetna historia, pełna magii i bohaterstwa, zupełnie w stylu starej, klasycznej fantasy. Niestety autor zabija akcję ciągłymi nawiązaniami do poprzednich tomów, bardzo długimi opisami i kiepskimi dialogami.

Po porażającej pożodze Goodkind wraca do formy. Oznacza to, że znowu przez pierwsze 400 stron się nudzimy a potem jest zajebiście. Czuję się przez niego naciągnięta. Wydał 15 tomowy cykl + dwie poprzedzające książki a można by było zużyć dwa razy mniej papieru. To jest świetna historia, pełna magii i bohaterstwa, zupełnie w stylu starej, klasycznej fantasy. Niestety autor...

więcej Pokaż mimo to

avatar
19
19

Na półkach:

rewelacyjny cykl

rewelacyjny cykl

Pokaż mimo to

avatar
38
14

Na półkach:

Moim zdaniem najgorsza cześć jak dotąd. Bardzo się dluzyla i fakt, że nikt nic nie wie, było strasznie irytujace. Jak zwykle końcówka zapierala wdech w piersiach.

Moim zdaniem najgorsza cześć jak dotąd. Bardzo się dluzyla i fakt, że nikt nic nie wie, było strasznie irytujace. Jak zwykle końcówka zapierala wdech w piersiach.

Pokaż mimo to

avatar
7
4

Na półkach:

Za dużo opisów magii, każdy każdemu wszystko bez końca tłumaczy a nikt nie wie co ma robić, dużo narzekania mało akcji, kiepsko mi się czytało.

Za dużo opisów magii, każdy każdemu wszystko bez końca tłumaczy a nikt nie wie co ma robić, dużo narzekania mało akcji, kiepsko mi się czytało.

Pokaż mimo to

avatar
637
411

Na półkach: ,

Można powiedzieć, że jest to pierwsza część ostatniego tomu, a konkretnie bardzo długie wprowadzenie, w którym Richard głównie nie wie, co robić. Potem następuje kilka szybkich przygód, z których wynika, że w następnym tomie coś się zacznie dziać. Cztery duże wady nie pozwalały mi się cieszyć nawet tą odrobiną akcji.

1. Dialogi. Przegadane, przeględzone, sztywne, grafomańskie, wielostronicowe, kiczowate, pełne powtórzeń, retrospekcji i "magicznego" czyli pozbawionego sensu żargonu. Wstawiane w najgorszych możliwych momentach, gdy trzeba być cicho albo działać natychmiast, co nie przeszkadza postaciom omawiać rozwlekle, że trzeba być cicho i działać natychmiast, i jest to konieczne, i trudno, że się boi, ale trzeba, i jeszcze przypomni jakąś historię, i jeszcze coś obieca i z czegoś się zwierzy, i już możemy zaczynać.
A jak trzeba szybko przekazać kluczową dla świata informację, która skróciłaby sagę o 500 stron, to mamy kilka stron omawiania, jak to nie ma na to czasu.

2. Poglądy polityczne. Powszechne prawo do noszenia broni podstawowym prawem człowieka. Torturowanie więźniów również. Terroryzm i rzeź cywilów dają dobrym ludziom nadzieję, entuzjazm i wiarę w sens życia. Wszystko powtarzane raz za razem bez powodu do obrzydzenia.

3. Opisy tortur pisane z zapałem świadczącym o chorym umyśle. Ja rozumiem bardzo szczegółowe opisy jednego, dwóch miast i wyglądu każdego ciała z osobna. Wytrzymam wprowadzanie nowych postaci tylko po to, by poopowiadały o rzeziach. Ale ta połowa książki, która nie jest dialogami, jest w zasadzie opisem znęcania się nad tą, tamtą, i setkami innych, ze szczególnym uwzględnieniem brutalnych gwałtów. Po pewnym czasie doszłam do wniosku, że autor ma jakieś zboczenie. Jak już pięćdziesiąte dziecko ma być torturowane na oczach rodzica lub szlachetnego bohatera, to, powiem szczerze, powoli zaczyna mnie to nudzić. I naprawdę nie ma potrzeby co chwila omawiać, co żołnierze Ładu robią kobietom. Pojęłam cztery tomy wcześniej.

4. Przeczesywanie włosów palcami, mój osobisty konik. Znam kogoś, kto tak robi, i nie lubię go widzieć w co drugiej postaci w co trzecim rozdziale.

I może jestem za miękka, ale wątek romantyczny z całą swoją kiczowatą wzniosłością mi się w zasadzie podobał. Widać też, że autor poświęcił trochę czasu na przeczytanie pierwszych części swojej sagi, bo postaci nie widziane od 8 tomów wracają niespodziewanie i masowo, dając poczucie, że być może zbliżamy się do końca.

Można powiedzieć, że jest to pierwsza część ostatniego tomu, a konkretnie bardzo długie wprowadzenie, w którym Richard głównie nie wie, co robić. Potem następuje kilka szybkich przygód, z których wynika, że w następnym tomie coś się zacznie dziać. Cztery duże wady nie pozwalały mi się cieszyć nawet tą odrobiną akcji.

1. Dialogi. Przegadane, przeględzone, sztywne,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
209
7

Na półkach: , ,

No i mamy. Uparcie brnę dalej w serię, choć gdzieś przy szóstym czy siódmym tomie miałam ochotę zostawić Miecz Prawdy na dłużej. Zdecydowanie pomogła przerwa na inną książkę oraz własny upór, który mówi, że jak coś czytać zaczęłam, to powinnam to skończyć. No więc zgodnie ze sobą brnę i brnę i tak dotarłam do dziesiątego już tomu (Stwórco, a tysiące stron jeszcze przede mną!). I muszę przyznać, że to jedna z najlepszych książek serii. Zaraz po Pierwszym Prawie Magii oraz Kamieniu Łez.

Sytuacja z Kahlan dalej nie została wyjaśniona. Pojawia się, jakże przeurocza (ironia, nie pomylić z pochwałą) wiedźma Six, która postanawia porządnie nabroić, a jej ofiarą staje się nie kto inny, jak nasz dzielny lord Rahl, Richard. Najwyraźniej miał mało problemów na głowie i autor zwalił mu kolejny. Teraz nie tylko musi się zmagać z armią Jaganga, która zawitała do wrót Pałacu Ludu, wymazaną z życia ludzi Kahlan, szkatułami Ordena oraz zanikającą magią - ma jeszcze do tego Six, która bezczelnie wtargnęła na terytorium Shoty (ciekawe co się stanie, gdy dwie wiedźmy skoczą sobie do gardeł?).

Jakby nie patrzeć, Fantom nabrał rozpędu z wydarzeniami, które autor przedstawia czytelnikowi. Nie pozwala mu się nudzić oraz nie dręczy go ciągłym powtarzaniem tego, jak wielka jest miłość Richarda oraz Kahlan (a ja już myślałam, że nie jest to możliwe). Nie doprowadza także żadnej ze spraw do końca, chcąc najpewniej utrzymać napięcie, które z każdym rozdziałem staje się coraz większe, a po przeczytaniu ostatniego zdania książki już czytelnik szuka kolejnego tomu, czyli Spowiedniczki (a żeby cię szlag, poczto!).

Goodkind, jeśli chciał wzbudzić niezdrową ciekawość w czytelniku, to sądzę, że mu się to udało. Przynajmniej ja dzięki tej części odzyskałam serce do Miecza Prawdy i, przysięgam, klnę na pocztę, która jeszcze nie dostarczyła mi tomu jedenastego. Zostałam na nowo wciągnięta w przygodę naszych dzielnych bohaterów. Na nowo przeżywałam z nimi wszystkie wzloty oraz upadki. Na nowo poddałam się uwielbieniu, które pojawiło się przy Pierwszym Prawie Magii.

No i mamy. Uparcie brnę dalej w serię, choć gdzieś przy szóstym czy siódmym tomie miałam ochotę zostawić Miecz Prawdy na dłużej. Zdecydowanie pomogła przerwa na inną książkę oraz własny upór, który mówi, że jak coś czytać zaczęłam, to powinnam to skończyć. No więc zgodnie ze sobą brnę i brnę i tak dotarłam do dziesiątego już tomu (Stwórco, a tysiące stron jeszcze przede...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1564
701

Na półkach: ,

Ciąg dalszy czytania cyklu „Miecz prawdy” Goodkinda trwa, a w nim walka o ocalenie świata, bo ciemność jest coraz ciemniejsza a zło zwiera szyki. Walka z imperatorem Jagangiem i jego przeogromną armią jest tutaj tylko jedną z linii frontu. Bo jest jeszcze jeden front, magiczny. I tutaj walka na tym froncie mimo, że są to tylko rytuały i słowa formuł magicznych, to jednak magia ma olbrzymią moc zdolną zniszczyć lub ocalić świat. W grze znowu znalazły się szkatuły Ordena. Z jednej strony magia tych szkatuł może przywołać Opiekuna i zniszczyć świat, a z drugiej ocalić świat i przegnać precz Opiekuna tam gdzie jego miejsce, do zaświatów. Szkatuły Ordena blokują czar chainfire, a więc żeby świat przypomniał sobie o istnieniu matki spowiedniczki Khalan te szkatuły muszą zostać użyte. Stawka gry jest poważna.

Wszystko wskazuje na to, że sprawy przybierają zły obrót wiedźma Six pozbawiła mocy Richarda, niemal cudem Richard zdołał umknąć. Khalan wciąż jest zapomniana, od kompletnego zapomnienia uratowały ją demony, które Richard przegnał do zaświatów jakiś czas temu. Mimo to demony zdołały zdrowo narozrabiać, skaziły całą magię. I jest to jednocześnie dobra i zła wiadomość. Bo raz uruchomione chainfire działa i kontynuuje dzieło zniszczenia, magii, które zapoczątkowały demony. A dobra, bo zarówno Ulicii i jej koleżankom siostrom mroku, nie wszystko wychodzi tak jakby chciały, no i wrednej Six, która ma swoje plany. Goodkind przypomniał sobie o Rachel, która znowu znalazła się w Tamarang w niewoli u królowej Violet, tyle, że towarzyszy jej Six i de facto to ona rządzi królestwem. Rachel, nie jest już tą małą dziewczynką z trzeciej części, cyklu*, bowiem została doskonale wyszkolona przez strażnika granicy Chase’a. A że w ciemię bita nie jest to powtórzyła ten sam numer z trzeciej części. Uciekła z Tamarang i wyniosła stamtąd jedną ze szkatuł Ordena. Walka dobra ze złem szykuje się na twardą i zaciętą. Na froncie wojennym zmiany, Richard jako lord Rahl postanowił, że nie przyjmie warunków wojny jakie ustanowił Jagang, tylko doszedł do wniosku, że trzeba walczyć po swojemu. Wysłał armię d’harańską do Starego Świata, żeby poczyniła tam niezłe spustoszenie. Zadaniem wojskowych jest wybicie ogniem i mieczem z głów ludzi idei Imperialnego Ładu.

Jedną z idei Imperialnego Ładu jest, że człowiek znajdzie szczęście po śmierci, a to przypomina koncepcje, które zawiera religia chrześcijańska. Spokojnie, nie sądzę, żeby Gooodking chciał czytelnikowi powiedzieć, że chrześcijaństwo jest złe, bo idee Ładu są złe. Złe są intencje polityków, w tym samego Jaganga i Bractwa Ładu, ideologów tej doktryny politycznej. Co z tego wynika, to co mamy w realnym świecie, że religie są wykorzystywane przez polityków do zły celów. Forsyth w książce zatytułowanej „Afgańczyk” pisze o tym, że dla terrorystów powołujących się na religię Mahometa, w gruncie rzeczy Islam jest tylko etykietką, Bo jak się bliżej przyjrzeć, to łamią oni niejeden dogmat swojej religii. Chociażby motyw śmierci samobójczej. Mahomet stanowczo tego zabrania. Zginąć w chwale można tylko w boju z rąk wroga, a terrorystę zabija bomba, którą sam stworzył i zdetonował. Podobnie jest tutaj z ideami Ładu, są jednoznacznie złe dlatego, że służą chorym ambicjom imperatora Jaganga, bo za mało mu, że podbił Stary Świat, musi przecież podbić Nowy Świat. Wojna trwa dalej.

Książka jest świetna, autor niesamowicie buduje napięcie, troszkę to przypomina Tolkienowską wojną Zachodu ze Wschodem, a więc Mordorem. I tutaj u Gooodkinda, wielkie przestrzenie Starego Świata są na wschodzie, a zło chce opanować cały świat. Ale oczywiście nowatorskich i kreatywnych pomysłów Goodkindowi nie brakuje, i warto czytać ten genialny cykl.

Zdecydowanie polecam.




Ad.
* Przyjmując kolejność jaką przyjąłem na swoim blogu, a więc wliczając dwie tzw. prequelowe części cyklu. Tym sposobem książka "Pierwsze prawo magii" , nominalnie pierwszy tom cyklu "Miecz prawdy" , w tej numeracji jest tomem trzecim.

Ciąg dalszy czytania cyklu „Miecz prawdy” Goodkinda trwa, a w nim walka o ocalenie świata, bo ciemność jest coraz ciemniejsza a zło zwiera szyki. Walka z imperatorem Jagangiem i jego przeogromną armią jest tutaj tylko jedną z linii frontu. Bo jest jeszcze jeden front, magiczny. I tutaj walka na tym froncie mimo, że są to tylko rytuały i słowa formuł magicznych, to jednak...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    1 646
  • Chcę przeczytać
    749
  • Posiadam
    398
  • Ulubione
    97
  • Fantastyka
    40
  • Fantasy
    34
  • Chcę w prezencie
    22
  • Miecz Prawdy
    15
  • Terry Goodkind
    12
  • Miecz prawdy
    10

Cytaty

Więcej
Terry Goodkind Fantom Zobacz więcej
Terry Goodkind Fantom Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także