Zapytaj taty

Okładka książki Zapytaj taty Jan Balabán
Okładka książki Zapytaj taty
Jan Balabán Wydawnictwo: Książkowe Klimaty Seria: Czeskie Klimaty literatura piękna
240 str. 4 godz. 0 min.
Kategoria:
literatura piękna
Seria:
Czeskie Klimaty
Tytuł oryginału:
Zaptej se táty
Wydawnictwo:
Książkowe Klimaty
Data wydania:
2013-10-21
Data 1. wyd. pol.:
2013-10-21
Liczba stron:
240
Czas czytania
4 godz. 0 min.
Język:
polski
ISBN:
9788364168048
Tłumacz:
Olga Czernikow
Tagi:
literatura czeska Czechy śmierć rodzina wspomnienia Olga Czernikow
Średnia ocen

7,0 7,0 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,0 / 10
82 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
62
57

Na półkach:

Książka jako całość trochę mnie jednak zawiodła. Szczątkowa akcja, całość złożona z odprysków wspomnień, niepowiązanych ze sobą fragmentów – całkiem zresztą udanych pod względem literackim – sytuacji i subiektywnych przemyśleń, z których czegoś tam dowiadujemy się o jej bohaterach, chociaż doprawdy niewiele. Dominuje nastrój przygnębienia, mało w tym finezji. Trochę humoru czy uśmiechu zmniejszyłoby pewną monotonię, która w książce się jednak pojawia. Myślę, że przydałaby się jakaś mocna klamra, spinająca wszystkie zasygnalizowane w powieści wątki. A tak, jak zwykle w życiu, wszystko się rozłazi, bez wyraźnego początku ani końca, bo – jak wynika również z tej książki – śmierć nie stanowi żadnej cezury. Mimo tych wszystkich uwag, rzecz z pewnością wartościowa.

Książka jako całość trochę mnie jednak zawiodła. Szczątkowa akcja, całość złożona z odprysków wspomnień, niepowiązanych ze sobą fragmentów – całkiem zresztą udanych pod względem literackim – sytuacji i subiektywnych przemyśleń, z których czegoś tam dowiadujemy się o jej bohaterach, chociaż doprawdy niewiele. Dominuje nastrój przygnębienia, mało w tym finezji. Trochę humoru...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1759
1758

Na półkach:

To bardzo wymagający tekst.
Mimo że posiada formę powieści, trudno mi go tak nazwać. Uniemożliwia to rozbudowana, silnie przebijająca przez fabułę, kryjąca się w niej warstwa filozoficzno-psychologiczna. W zadufaniu rzuciłam się na tę pozycję po rekomendacji Mariusza Szczygła. Zmyliło mnie to, że osoba pięknie tłumacząca i przekładająca skomplikowanie świata na przystępny język, niekoniecznie sama sięga po podobne pozycje.
I wpadłam!
Otrzymałam przemyślenia, retrospekcje, analizy pod postacią wspomnień, snów, dialogów, monologów, opisów wycinków życia i scen z otaczającej rzeczywistości, trójki rodzeństwa i ich matki po śmierci ojca rodziny – Jana Niedomnego. Lekarza z wykształcenia, który rezygnując z leczenia ciężkiej choroby – umiera. Bohaterowie próbują poradzić sobie ze stratą osoby bliskiej, przechodząc przez okres żałoby w różny sposób. Zapełniają naprzemiennie pustkę po ojcu, tworząc jego osobny dla każdego, a jednocześnie wspólny dla wszystkich i jednolity dla mnie, czytelniczki, obraz bliskiego im człowieka w kontekstach sytuacji rodzinnych na tle socjalistycznej Czechosłowacji. Jednak miejsce akcji nie ma właściwie znaczenia. Śmierć i wywołane przez nią cierpienie, żal, poczucie opuszczenia dotykające ludzi mogą zaistnieć pod każdą szerokością geograficzną, w każdym domu. Wszystko to sprawiło, że książkę czytałam bardzo powoli i uważnie. Od czasu do czasu napotykając między kartkami na grafikę pełną symboliki ilustrującą powieść. Jednak z czasem, zagłębiając się w tekst, zaczęłam nabierać przekonania, że nie w pełni go przyjmę emocjonalnie i nie do końca pojmę bogactwo treści. I że moje rozumienie, a także interpretacja, może bardzo odbiegać od pierwotnego zamysłu autora.
Z jednego powodu.
Nigdy nie przeżyłam śmierci osoby, z którą byłabym związana emocjonalnie. Obca mi jest osobista żałoba. Brak dokładnie tego doświadczenia bardzo przeszkadzał mi w pełnym odbiorze przesłania autora, który pisał ją przez trzy lata i ukończył tuż przed śmiercią, nie doczekawszy się premiery. Książka ukazała się pośmiertnie i „została jednogłośnie uznana przez krytykę za jedno z najważniejszych dzieł literatury czeskiej ostatniej dekady”, jak przeczytałam na okładkowym skrzydełku. Mając tego świadomość, czytałam ją z frustracją. Na nic zdało się wolne i uważne czytanie, bo wiedziałam, że z powodu mojej czytelniczej ułomności, jakim jest brak konkretnego doświadczenia, nie mam do niej pełnego dostępu. Irytację tę pogłębiały przedsmaki zrozumienia, okruchy pojmowania, przebłyski współodczuwania i momenty utożsamiania się z cechami osobowości postaci, dając mi próbkę tego, co istnieje w niedostępnej dla mnie głębi. A wtedy przyjemnie było pojmować sens puentującego wywód zdania – „Przed dobrym obrazem każdy z nas jest zarzyganym dzieciakiem, któremu trzeba podtrzymać głowę". Albo – „Koegzystencja wrotyczu i piołunu to przeniesiony na grunt botaniki wzorzec wspominania". Jednak zanim autor umieścił to swoiste podsumowanie, wprowadzał mnie w pozornie meandrujące w przeszłości i w teraźniejszości przeżycia oraz doświadczenia bohaterów, bym mogła tę ostateczną myśl zrozumieć. Mój ból polegał na tym, że pomimo takich rozwinięć i odniesień, nie każdą syntezę mogłam przyjąć za swoją. Przyłożyć do swojego pojmowania świata. Należałam do tego grona osób, o których autor napisał, że… nie istnieją. Według niego, żeby nie poczuć bólu utraty, trzeba byłoby żyć w katatonicznym odrętwieniu albo „mieć pewność, że wszyscy bliscy są cali i zdrowi – co nie jest możliwe – albo musiałby być sam. Nie samotny, osamotniony, tylko sam dla siebie, jedyny obiekt własnej troski". W swoich przemyśleniach nie wziął pod uwagę wyjątków, które śmierć najbliższych mają przed sobą. I nie jest to związane z wiekiem, a z mniej lub bardziej oszczędzającym człowieka losem. Nie dojrzałam życiowo do pełnego odbioru tej pozycji, która przypomniała mi o pokorze czytelniczej.
Czuję się tak, jakbym obejrzała ciekawy film, ale bez głosu.
naostrzuksiazki.pl

To bardzo wymagający tekst.
Mimo że posiada formę powieści, trudno mi go tak nazwać. Uniemożliwia to rozbudowana, silnie przebijająca przez fabułę, kryjąca się w niej warstwa filozoficzno-psychologiczna. W zadufaniu rzuciłam się na tę pozycję po rekomendacji Mariusza Szczygła. Zmyliło mnie to, że osoba pięknie tłumacząca i przekładająca skomplikowanie świata na przystępny...

więcej Pokaż mimo to

avatar
68
65

Na półkach:

„Całe moje ciało to struktura tymczasowa.”

Jak wiecie lubię czeską literaturę. Z przyjemnością i pełna najlepszych przeczuć sięgnęłam więc po książkę Jana Balabána wydana przez Czeskie Klimaty a przetłumaczoną przez Olgę Czernikow, wiedziałam, że to ostatnia książka tego pisarza napisana niedługo przed jego śmiercią.
Jego twórczość jest nietypowa, ponura, mocna, głęboka, nie boi się mówić wprost o tym wszystkim od czego zazwyczaj uciekamy w życiu, o śmierci, o upodleniu się ludzi, o kłamstwie.
Trudno się czyta tę powieść, przez pierwsze sto stron przedzierałam się, jak przez busz, momentami specyficzny styl autora ( dialogi, ale bez odpowiedniej interpunkcji, nieoczekiwane zmiany osoby narratora - jako zabieg celowy, mający zrelatywizować świat zewnętrzny i wewnętrzny- granice między nim) nie dawał mi szans.
Bohaterowie rozmawiają, wspominają, snują rozważania, a wszystko wydaje się jednym wielkim monologiem wewnętrznym. Ale czyim? Człowieka. Bo Katka, Hans i Emil- trójka dorosłego rodzeństwa, która staje w obliczu straty ojca mimo wszelkich różnic jakie ich dzielą wspólnie tworzą głos człowieka, Czecha. Ich opowieści osobiste i przywoływane z przeszłości losy znajomych ojca czy ich własnych, one wszystkie przywołują wiele niewygodnych pytań.
Dokąd zmierzamy? Co znaczy godnie żyć? Jak dalece można iść z życiem na kompromis by nie zgubić godności? Co jest naprawdę ważne w życiu? Czy istnieje coś nieprzemijającego?

Jan Balabán wspomina gorzkie lata komunizmu w Czechosłowacji, pisze o sprawach tragicznych, o życiowych wyborach, które musieli podejmować żyjący w tamtym czasie. Wyborach między osobistą prawdą a spokojnym życiem swojej rodziny. O tragediach konkretnych osób. Poznajemy Emila i jego rodzeństwo po śmierci ojca, kiedy jego ex przyjaciel wysyła do każdego z nich obelżywe listy, mające ukazać zmarłego jako mordercę, kolaboranta i potwora. A jaka jest prawda?

Ta książka ma w sobie dużo ziemi, czuję ją jakby ziemia przesypywała się przez jej strony, ta sama czarna i sypka ziemia, w której sadzi się kwiaty, kaktusy ( z upodobaniem hoduje jeden z bohaterów),ta sama do której trafia się na koniec w drewnianej skrzyni, tak jak Jan Nedomny- tytułowy tata. Ziemia jako symbol gruntu pod nogami i miejsce ostatecznego rozkładu. Żyjemy w świecie „struktur tymczasowych”- wszystko od naszego ciała, po akty świadomości jest przemijające, cała rzeczywistość widzialna jest skończona, przesycona przemijaniem, które w końcu ją pożera.
Oprócz egzystencjalnych rozważań, którym blisko do Ciorana, w „Zapytaj taty” znajdziemy sporo pięknych nastrojowych scen, jak choćby scena miłosna nad krawędzią tamy, czy scena w lesie, w którym rzekomo wylądowali obcy. Jan Balabán znakomicie przechodzi, między filozoficznym wewnętrznym monologiem a liryką prostej rzeczywistości.
U Balabána nie ma jednej prawdy, jest prawda zbiorowa i ma równie ulotny charakter jak ludzka pamięć. To smutna książka, trudna w lekturze. Kawał dobrej prawdziwej literatury, czuje się, że była pisana życiem, trzewiami. Polecam!

„Całe moje ciało to struktura tymczasowa.”

Jak wiecie lubię czeską literaturę. Z przyjemnością i pełna najlepszych przeczuć sięgnęłam więc po książkę Jana Balabána wydana przez Czeskie Klimaty a przetłumaczoną przez Olgę Czernikow, wiedziałam, że to ostatnia książka tego pisarza napisana niedługo przed jego śmiercią.
Jego twórczość jest nietypowa, ponura, mocna, głęboka,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
503
173

Na półkach:

Książka nie poraża objętością, w sam raz na jeden dzień. Lektura lekka a przyjemna, choć proszę nie oczekiwać zbyt wielu zwrotów akcji. Bardzo podobał mi się wiersz z kozodojem. Mocna czeska czwórka.

Książka nie poraża objętością, w sam raz na jeden dzień. Lektura lekka a przyjemna, choć proszę nie oczekiwać zbyt wielu zwrotów akcji. Bardzo podobał mi się wiersz z kozodojem. Mocna czeska czwórka.

Pokaż mimo to

avatar
60
11

Na półkach:

„Śmierć dotyczy wszystkich, z wyjątkiem mnie i mojej rodziny” - z taką oto wierutną bzdurą, brzęczącą za uchem, żyjemy sobie przez czas jakiś, udając, że nie tylko nie dotyka nas śmierć, ale i logika, mówiąca, że skoro inni umarli to my, wcześniej czy później, podzielimy ich los. A kiedy już ta śmierć przychodzi udajemy zdziwionych i oburzonych. Ale dzieci Jana Niedomnego, który właśnie zajął miejsce w przedziale pociągu pospiesznego, jadącego w kierunku wieczności, zdziwione ani oburzone nie są. Nie mają na to czasu, bo oto już ze wspomnień związanych z ojcem: tych świeżych, a także tych odległych, budują tratwę i dryfują na niej po oceanie rozpaczy.

To rozpacz okazuje się jedyną prawdziwą rzeczą, z jaką mają teraz do czynienia, więc na wszelkie możliwe sposoby starają się w niej nie utonąć. Na każdym kroku mierzą się z pytaniem: co zrobić z nieobecnością kogoś, kto już nigdy nie wróci? Doskonale wiedzą, że na to pytanie najlepszej odpowiedzi udzieliłby im ojciec, co przecież trąci absurdem, bo go już nie ma. Jednak jak się okazuje, to właśnie z absurdu, Hans, Emil i Katarzyna strugają wiosła do swojej tratwy, by w końcu ten swój ocean rozpaczy przepłynąć. Co ciekawe, śmierć ojca stała się dla nich punktem wyjścia do zweryfikowania jakości ich obecnego życia. Poddają w wątpliwość własne szczęście, związki, miłość, jakby ta śmierć sprawiła, że zobaczyli wszystko takie, jakim jest naprawdę, co wcale nie oznacza najgorszego. Hans, pragnie wierzyć w światło, które dojrzał w oczach swego umierającego ojca, co ma utwierdzić tego „cynicznego agnostyka” (za którego uważa się Hans) w przekonaniu, że „świętych obcowanie” jednak istnieje. Emil, wielbiciel ironii, chcący napisać o wszystkim - nie mówi o niczym, mocuje się z rzeczywistością, ze swoim „tu i teraz” za pomocą przeszłości. Katarzyna, która sama w dzieciństwie otarła się o śmierć, z odejściem ojca radzi sobie, upuszczając z żył to tu, to tam odrobinę wściekłości. Znaczy nią przede wszystkim swoje wycieczki w przeszłość.

Jedyną osobą, która zdaje się zachowywać coś na kształt stoickiego spokoju i, która wydaje się być pogodzoną z zaistniałym stanem rzeczy jest Marta, żona Jana. Nie drze szat i nie rwie włosów z głowy. Nie dlatego, że nie zabolała ją śmierć męża. Ona rozłożyła ten ból na resztę dni swojego życia. Dawkuje go sobie codziennie po trochu. Ze wspomnień próbuje ulepić na nowo obraz Jana, którego twarzy nie może sobie przypomnieć.

W powieści Balabána nic nie może dziać się „po prostu”, tutaj nawet rozpacz nie jest po prostu rozpaczą. Rozpacz Niedomnych to rozpacz z „ciemną kreską w poprzek” namalowaną przez niejakiego Petera Wolfa, dawnego przyjaciela ojca. Wolf, ręką szaleńca kreśli oszczercze listy dotyczące Jana i jego rzekomych przewinień z przeszłości. Czy aby na pewno rzekomych?

Spomiędzy tych wszystkich wersów powieści wyziera postać Jana, nie tego Niedomnego, widziana oczami dzieci, żony i kilku innych osób, ale postać Jana Nieobecnego. Tego, który nie ma już prawa głosu. I tego, którego nie można już o nic zapytać.

Kompozycja powieści wydaje się być nieco symultaniczna. To, co w jednej chwili jest ważne, traci wyrazistość, oddala się, ale nie znika całkowicie, bo oto za chwilę znów staje się ważne. Nie ma wątków mniej lub bardziej znaczących. Bohaterowie brodzą po szyję w strumieniach własnej świadomości, nie będąc ograniczonymi przez jakiekolwiek granice czasowe. Odbioru powieści nie ułatwia jej oniryczny charakter, ale jest to jednocześnie jej zaletą. Czytelnik, który usilnie zastanawia się nad tym, co jest jawą, a co snem to wymarzony czytelnik. Szkoda tylko, że o to, gdzie się kończy jawa, a zaczyna sen nie można spytać już samego Balabána. Niemniej jednak zostawił po sobie literacki majstersztyk, który powinien przeczytać każdy, kto lubi literaturę przez duże „l”.

„Śmierć dotyczy wszystkich, z wyjątkiem mnie i mojej rodziny” - z taką oto wierutną bzdurą, brzęczącą za uchem, żyjemy sobie przez czas jakiś, udając, że nie tylko nie dotyka nas śmierć, ale i logika, mówiąca, że skoro inni umarli to my, wcześniej czy później, podzielimy ich los. A kiedy już ta śmierć przychodzi udajemy zdziwionych i oburzonych. Ale dzieci Jana Niedomnego,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1938
141

Na półkach: , ,

"To nie sztuka kochać, kochać - oj, jak strasznie kochać! - swojego tatusia. Sztuka to dwa razy dziennie myć mu tyłek i prać obsrane prześcieradło. Tym się różni prawdziwa wiara od kościelnej gadki o miłosierdziu".*

Lektura powieści Jana Balabána przypomina wkraczanie w niewygodne tematy związane z ludzką egzystencją. Jak wchodzenie do pięknego i sterylnego szpitala z reklamy, w którym w rzeczywistości śmierdzi moczem, potem i umieraniem. Nagłe zderzenie z realiami tego, co tylko sobie dotąd wyobrażaliśmy. Choroba, opuszczenie przez bliskich, szpital, a wreszcie śmierć. Nie lubimy niewygodnych tematów, chowamy się przed miejscami, gdzie się cierpi, uciekamy w żart. Jak Czesi, których słynny "czeski humor" jest doskonale znany polskim czytelnikom. Ból i przemijanie to wszystko to, od czego Czesi (i nie tylko...) na co dzień raczej uciekają. Nie da się jednak uciec przed śmiercią, nie da się zupełnie odizolować od cierpienia, nawet gdy człowiek opanuje do perfekcji zdolność do zduszania jej cierpkim uśmiechem. Umiejętność zmierzenia się z własnym bólem, o, to dopiero jest sztuka. "Zapytaj taty" jest próbą skonfrontowania się z tym bólem. Próbą oswojenia rozpaczy po stracie bliskiej osoby. Żeby jednak nie była to zbyt oczywista próba, dochodzi do niej dodatkowa trudność - pytanie o to, kim tak naprawdę był utracony członek rodziny.

"Co wiemy o człowieku leżącym w grobie, na który teraz jedziemy? Przeczytamy kiedyś tę książkę do końca? Czy nadejdzie koniec tych listów, pytań i oszczerstw? Czasami wydaje mi się, że całe moje życie to tylko oszczerstwo. Że ja sam jestem tylko karykaturą kogoś lepszego, kto mógłby być tu za mnie. Że zajmuję komuś miejsce, które mnie się nie należy". **

Jan Niedomny był fantastycznym lekarzem, oddanym mężem, świetnym ojcem dla trójki swoich dzieci. Hans, Emil i Katarzyna są już dorosłymi ludźmi, gdy ojciec po walce z ciężką chorobą umiera w szpitalu, w którym sam uratował tylu swoich pacjentów. Jego śmierć jednak nie przyniesie ze sobą jedynie żałoby, ale także listy. Listy pełne zjadliwych oskarżeń, pełne wyrzutów, pełne obrazu ojca, jakiego nie znali. Pojawiają się więc pytania o jego przeszłość, pojawiają się wątpliwości, czy faktycznie był tym, za jakiego go mieli, czy jednak ukrywał przed nimi prawdę o sobie i swojej działalności. Czy rzeczywiście był winien temu wszystkiemu o co oskarża się go w listach? Niestety, nie można już było zapytać taty. Można było oddać się wspomnieniom o ojcu, fragmentom jakie wyrzucała z siebie pamięć, co wcale nie przynosiło ulgi odpowiedzi, bo odpowiedzi zabrakło. Co dalej zatem? Czy podjąć decyzję, by zaufać pięknym wspomnieniom o ojcu, jego wspaniałej postawie, jego słowom? Czy przyjąć wersję jego niedawnego przyjaciela, Petra Wolfa, który w ojcu dostrzega zbrodniarza?

"W "Małym księciu, którego ojciec aplikował nam tak często, że już przestaliśmy odczuwać jego działanie, w rozdziale o lisie pojawia się myśl, że to, co najważniejsze - czyli to, co dobre - jest niewidoczne dla oczu. A ja ci, drogi lisku, powiem, że w tym twoim najważniejszym i niewidocznym kryją się pułapki, które mogłyby ci przetrącić ten twój ryży grzbiet. I nawet nie miałbyś kogo zapytać dlaczego". ***

Trwa zatem przeplatanie się wspomnień i teraźniejszości. Wspomnienia kolejno synów, córki i żony mówią o chorobie ojca, o praktyce lekarskiej, o wypowiadanych sądach i życiowych priorytetach. W tle jest cała historia rodziny łącznie z kolejnością narodzin dzieci, chorobą najmłodszej z nich Katki, oraz ich dorosłością i próbą zmierzenia się z tym, o czym dowiedzieli się już po śmierci ojca. I wreszcie dziwna, tajemnicza, a ostatecznie żałosna postać ojcowskiego oskarżyciela. Człowieka, który jak wielu innych, posłuszeństwem wobec swoich poglądów i wiary przypłacił całą swoją karierę i dalsze życie. Ta niesprawiedliwość dziejowa spełni tutaj rolę pobocznego, ale jednak dość istotnego bohatera, który naznaczył życie wielu ludzi za czasów panowania komunizmu.

U Balabána określenie "zezwierzęcenie" nabiera nowego znaczenia. Pamięć ludzka w jego powieści jest żarłoczna jak świnia, pies reaguje jak człowiek po przeżytej traumie, człowiek nosi w sobie przerażone zwierzątko. Jesteśmy uzależnieni od innych, bywamy porzucani i zostawiani na pastwę losu, i jak ten nieszczęsny pies, biegniemy za naszą tęsknotą do utraty tchu. I żadnego z nas, czy to ludzi, czy zwierząt, nie są w stanie ominąć zawirowania historyczne. Tam gdzie kiedyś był w pamięci żywy człowiek po jego śmierci zostaje pustka i mnóstwo pytań, tam, gdzie niegdyś było schronisko walają się miski i schowane za jego pozostałościami przerażone, porzucone psy.

Funkcję powieściowej klamry pełni schronisko dla bezdomnych psów. Jest ono punktem wyjścia i punktem zamknięcia fabuły "Zapytaj taty", choć trudno mówić o pełnym zamknięciu. W ogóle trudno mówić cokolwiek pewnego o fabule tej powieści. Niesztampowa narracja, brak klasycznego zapisu dialogów, wielowątkowość sprawiają wrażenie odrealnienia. Powieści metafory, powieści snu. Wyrwanego fragmentu z czyjegoś życia, które naznaczyła śmierć bliskiej osoby, trudna przeszłość narodowa i pewne decyzje, których w kontekście "tu i teraz" nie da się rozliczyć, bo są irrelewantne, jakby to powiedziała powieściowa pani prokurator.

Czytanie "Zapytaj taty" jest niezwykłą przygodą czytelniczą. To powieść dla wymagających, dla tych, którzy nie lubią prostych rozwiązań podawanych na fabularnych talerzu. To jest powieść, po której zakończeniu czyta się w naturalnym odruchu po prostu jeszcze raz. To nic, że ze złamanym sercem.

* str. 98

** str. 94-95

***str. 157

"To nie sztuka kochać, kochać - oj, jak strasznie kochać! - swojego tatusia. Sztuka to dwa razy dziennie myć mu tyłek i prać obsrane prześcieradło. Tym się różni prawdziwa wiara od kościelnej gadki o miłosierdziu".*

Lektura powieści Jana Balabána przypomina wkraczanie w niewygodne tematy związane z ludzką egzystencją. Jak wchodzenie do pięknego i sterylnego szpitala z...

więcej Pokaż mimo to

avatar
2446
2372

Na półkach:

Najpierw był Capek i Hasek, potem Hrabal, Kundera i Seifert, oraz poniekąd Kafka, teraz Balaban, a do tego Szczygieł, który sympatię do Czechów wywołał. I dobrze, bo niby sąsiędzi, a tak mało ich znamy. Balaban /1961-2010/ poświęcił omawianej książce ostatnie trzy lata swojego krótkiego życia i NIESTETY już nic więcej nie napisze. A szkoda, bo na podstawie tej lektury można sądzić, że miałby jeszcze wiele do powiedzenia.
Wyczytałem gdzieś tam, że w tej książce „troje dzieci próbuje zrekonstruować rodzinną historię”, a gdzieś indziej, że chodzi o „odkrywanie własnej tożsamości”. Wydaje mnie się, że Balaban jest głębszy i szerszy tzn że jego egzystencjalne rozważania mają charakter ogólnoludzki.
Zacznijmy od STRUKTURY TYMCZASOWEJ /str.159 i in/:
„Całe moje ciało to struktura tymczasowa, wiem to aż nadto dobrze. Nie zmuszaj mnie, żebym widziała siebie jako martwą”.
Gdy kochają się na łonie przyrody to dzieje się to”
„..tutaj, w tych tymczasowych strukturach”.
Dla Emila:
„...śmierć jest wpisana w życie już u jego początków”
Bo, przede wszystkim ŻYCIE JEST STRUKTURĄ TYMCZASOWĄ. Uświadomieni o tym, musimy zmierzyć się z pytaniem jak je najlepiej przeżyć. Balaban wie, że życie to jeden wielki kompromis, ale../str.148,149/
„...każdy kompromis ma swoje granice... ..Jeśli będziesz rozsądny, może nic ci się nie stanie. Nie stracisz pracy, będziesz mieć spokój.. To było credo słabych i zastraszonych. Żadnego spokoju duszy, żadnej nowej szansy, żadnego okna nadziei. Tylko: Daj im to, czego chcą, będziesz mieć w końcu spokój. TO BYŁO CREDO NAS WSZYSTKICH. RÓŻNE BYŁY TYLKO GRANICE KOMPROMISU”./podk.moje/
Balaban przypomina /str.101/:
„..końcowy fragment jednej z książek Dumasa: „...i zostaną mi tylko gorzkie wspomnienia”, mówi młody mężczyzna swojemu mistrzowi. A ten mu odpowiada: „Jesteś jeszcze młody, panie, i twoje gorzkie wspomnienia z czasem staną się słodkie”. To kapitał młodości...”
A co zostaje starym ? GORYCZ. I takim starym jest zgorzkniały, obsesyjnie nienawistny Petr Wolf, którego listy szkalujące nieboszczyka Jana, ojca rodziny, powodują grzebanie się w przeszłości. A kipi nienawiścią, bo niespełniony: /str.150,151/
„Petr Wolf był zaś człowiekiem surowym dla siebie i innych. Doświadczył biedy, nie mógł się kształcić, choć na to zasługiwał, przypadło mu ciężkie życie, na które dla odmiany nie zasługiwał... Wokół niego rozprzestrzeniała się samotność. Jego żona stała się bierna i otępiała. Córki nie spełniały jego oczekiwań, Kościół go zdradził. Nie miał porządnej pracy, nie miał pieniędzy. Chciał tylko być uczciwy i prawy, ale zamiast tego zaczynał dziwaczeć..”
Tak nieudacznictwo prowadzi do zawiści i uczciwości, bo skoro ukraść się nie potrafi, to pozostaje podważanie moralności innych. A nieoceniony Sztaudynger mawiał „Nie bądż takim moralistą, kiedy lubisz i z tą, i z tą”.
Balaban ucieszył mnie też wzmianką o Marii Magdalenie, bo sam nieraz o tym mówię: /str.211/
„To niewiarygodne, że wszyscy ciągle powtarzają tę bzdurę. Wciąż utożsamia się Marię z Magdali z kobietą cudzołożną. W Ewangelii nigdzie czegoś takiego nie znajdziesz. Nigdzie! Wszędzie mówi się jedynie o bezimiennej cudzołożnicy. Maria z Magdali była najprawdopodobniej żydowską arystokratką... ..Tylko tradycja kościelna uparcie utożsamia ją z nawróconą dziwką..”
Pisarz podzielił też moją opinię o wersji Dana Browna, o żonie Jezusa: /str.212/
„Ten film jest debilny...”.
Książka tyż, cha, cha!!

Najpierw był Capek i Hasek, potem Hrabal, Kundera i Seifert, oraz poniekąd Kafka, teraz Balaban, a do tego Szczygieł, który sympatię do Czechów wywołał. I dobrze, bo niby sąsiędzi, a tak mało ich znamy. Balaban /1961-2010/ poświęcił omawianej książce ostatnie trzy lata swojego krótkiego życia i NIESTETY już nic więcej nie ...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1662
1653

Na półkach: ,

Umiera lekarz, ojciec trójki rodzeństwa, mąż. Dorosłe dzieci, właściwie ludzie w średnim wieku, nie mogą pogodzić się ze śmiercią ojca. Próbują zrekonstruować rodzinną historię i zrozumieć jaka była prawda o jego życiu, a zarazem o nich samych. Niestety, na niektóre pytania mógłby odpowiedzieć tylko ojciec, a na to jest już za późno.

„Zapytaj taty” to ostatnia książka czeskiego pisarza Jana Balabana. Z noty edytorskiej dowiadujemy się, że autor pracował nad nią przez ostatnie trzy lata swojego życia, a finalną wersję ukończył tuż przed śmiercią. Przemijanie i śmierć są jednym z głównych wątków tej powieści, która zyskała duże uznanie czytelników i krytyków, wyrażone przyznaniem autorowi kilku prestiżowych nagród literackich. Sam pisarz zmarł bardzo młodo, jeszcze przed pięćdziesiątką, i do tego niespodziewanie, z powodu choroby. Jego ostatnia książka częściowo nawiązuje do jego własnych doświadczeń, związanych ze śmiercią ojca, który odszedł pięć lat wcześniej.

Jest to smutna i refleksyjna powieść, próżno szukać w niej przysłowiowego czeskiego humoru czy zabawnych anegdotek. Z pewnością nie jest to lekkie czytadło, książka wymaga pewnego skupienia. Balaban nie jest pisarzem czeskiej „pohody” – dobrego nastroju i usposobienia, spokoju. Zdaniem pisarza, ta dominująca część czeskiej kultury to próba zaśmiania lęków i ucieczka od prawdy.

Narracja powieści jest prowadzona wielowątkowo, składa się z fragmentów wspomnień, przemyśleń, rozmów, a także bieżących problemów i wydarzeń z życia rodziny Niedomnych. Autor zrezygnował z tradycyjnego wyodrębniania dialogów za pomocą myślników czy cudzysłowów, a także wyraźnego oddzielenia poszczególnych rozdziałów. Ten zabieg zwiększa dynamikę opowieści, rozmywa granice między przeszłością a teraźniejszością, wspomnieniami a tym co dzieje się tu i teraz. Jan Balaban udowadnia, że egzystencjalne pytania o własną tożsamość nie są jedynie domeną wieku dojrzewania.

Kiedy znany i ceniony lekarz Jan Niedomny umiera, członkowie jego rodziny próbują na nowo zdefiniować swoje życie. Nie jest to łatwe nie tylko z powodu straty najbliższej osoby, ale także dlatego że dawny przyjaciel ojca zaczyna przysyłać jego dzieciom – Emilowi, Katce i Hansowi - listy, w których oskarża tego szanowanego powszechnie człowieka o niegodziwość, zepsucie, a nawet morderstwo.

Pełna recenzja na:
http://moznaprzeczytac.pl/zapytaj-taty-jan-balaban/

Umiera lekarz, ojciec trójki rodzeństwa, mąż. Dorosłe dzieci, właściwie ludzie w średnim wieku, nie mogą pogodzić się ze śmiercią ojca. Próbują zrekonstruować rodzinną historię i zrozumieć jaka była prawda o jego życiu, a zarazem o nich samych. Niestety, na niektóre pytania mógłby odpowiedzieć tylko ojciec, a na to jest już za późno.

„Zapytaj taty” to ostatnia książka...

więcej Pokaż mimo to

avatar
62
3

Na półkach:

"...Wstrzymując oddech, wpatruje się szeroko otwartymi oczami w monitor elektrokardiografu, na którym serce ojca kreśli szaloną linię, podobną do wierzchołków Tatr.."Lasy się kochają. Tak, jestem teraz w samym środku miłosnej ekstazy drzew.Podobno raz na siedem lat świerki oddają się szaleństwu zbiorowego orgazmu. Teraz pylenie przypadło na rok, w którym umarł mój ojciec; kiedy powtórzy się następnym razem, wszystko już będzie inaczej...". Fragmenty takie i inne jak i okoliczności towarzyszące jej powstaniu i tworzą obraz smutny ale pozwalają przy tym odkryć w sobie akceptacje dla takiego stanu.

"...Wstrzymując oddech, wpatruje się szeroko otwartymi oczami w monitor elektrokardiografu, na którym serce ojca kreśli szaloną linię, podobną do wierzchołków Tatr.."Lasy się kochają. Tak, jestem teraz w samym środku miłosnej ekstazy drzew.Podobno raz na siedem lat świerki oddają się szaleństwu zbiorowego orgazmu. Teraz pylenie przypadło na rok, w którym umarł mój ojciec;...

więcej Pokaż mimo to

avatar
17
5

Na półkach:

Zupelnie bezpretensjonalna rzecz o rodzinnych relacjach i beznadziejnosci ludzkiego zycia. Strasznie intymna i w jakis sposob kojaca. Bohaterzy ciagle sa "na odlocie" albo snia, albo projektuja sobie przyszlosc albo zyja w swiecie fantazji i to balansowanie miedzy jawa a snem jest kapitalnie skonstruowane. Paradokslanie strasznie przywraca wiare w rodzine i bliskosc z drugim czlowiekiem.

Zupelnie bezpretensjonalna rzecz o rodzinnych relacjach i beznadziejnosci ludzkiego zycia. Strasznie intymna i w jakis sposob kojaca. Bohaterzy ciagle sa "na odlocie" albo snia, albo projektuja sobie przyszlosc albo zyja w swiecie fantazji i to balansowanie miedzy jawa a snem jest kapitalnie skonstruowane. Paradokslanie strasznie przywraca wiare w rodzine i bliskosc z...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    218
  • Przeczytane
    107
  • Posiadam
    33
  • Literatura czeska
    10
  • Ulubione
    4
  • Teraz czytam
    4
  • Czeskie klimaty
    3
  • 2014
    3
  • Lit. czeska
    3
  • 2016
    2

Cytaty

Więcej
Jan Balabán Zapytaj taty Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także