zuma939

Profil użytkownika: zuma939

Nie podano miasta Nie podano
Status Czytelnik
Aktywność 1 dzień temu
68
Przeczytanych
książek
68
Książek
w biblioteczce
65
Opinii
549
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Nie podano
Dodane| 3 książki
Ten użytkownik nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach:

Skończyłam czytać książkę "Szepty szeptuchy" Tomasza Niedzieli z bardzo sprzecznymi emocjami. Z jednej strony mamy do czynienia z piękną opowieścią o Oksanie i Mykole, ubarwioną wieloma zdarzeniami, okolicznościami historycznymi i wątkami pobocznymi. Nie ma ona jednak zbyt wiele wspólnego z tytułem i z oczekiwaniami, które ten tytuł budzi (chyba specjalnie nadanym by przywołać, skusić miłośników ezoteryki i pogaństwa? - tak to dobry chwyt! Jednak sam tytuł wydaje się błędem stylistycznym i bardzo źle brzmi) Ja też dałam się złapać na ten tytuł.

Książka opowiada historię młodej wiedźmy Oksany, później także mężczyzny Mykoły - oboje są Łemkami, żyją na kresach, na których spotykają się kultury: polska, ukraińska, łemkowska, żydowska.
Oksana obdarzona jest przez naturę niezwykłymi właściwościami i one stają się początkiem wielkiej przygody młodej kobiety. Podróżuje ona do wielu krajów, spotyka innych obdarzonych nadnaturalnymi mocami, uczy się. Ale jako czytelnik niewiele wiem, czego się uczy ani jak.
Autor pisze bardzo ogólnie, jakby bał się szczegółu. „Brak szczegółów zabija dobrą powieść” - usłyszałam kiedyś sama, bo podobnie nie przywiązywałam wagi do szczegółów. Co mam na myśli?
Opisując, że Oksana zawiesiła zioła by się suszyły dużo lepiej jest użyć ich nazw, podobnie kiedy opisujemy jakieś miejsce dobrze jest podać jakieś charakterystyczne cechy lub nazwy ( w przypadku miasta) Pisanie tak bardzo ogólnie daje wrażenie jakie mamy często czytając baśnie- to nie jest wada- ale zwracam na to uwagę. W baśni nie drażni określenie „ za jednym z wielu pagórków wznosił się wysoki zamek”, w powieści wolałabym przeczytać „Jadąc z południa trzeba było odliczyć pięć pagórków, by lewej stronie ujrzeć wieże zamku Neuschwanstein.”
Nie chcę się czepiać. Ta opowieść mi się podobała wzbudziła we mnie wiele skojarzeń; Z „Wahadłem Foucoulta”, książkami Castanedy, twórczością Franza Bardona.
To inspiracje które są mi bliskie.

Mam zastrzeżenia do formy książki. Jest za długa. Pierwsze 100 stron jest wciągające, podsyca nadzieję czytającego na świat dziwów i czarów, świat wiedźm i czarowników karpackich. Potem nadzieja gaśnie ze strony na stronę. Za mało jest w niej magii, a za dużo niepotrzebnych ( moim zdaniem) wątków, szczegółowych opisów wydarzeń historycznych. Niestety stylistycznie książka jest nierówna i bywało, że przedzierałam się przez nią jak przez hektar jerzynowych zarośli.
„Szepty szeptuchy” podejmują bardzo ciekawy temat, intrygują w warstwie treści, ale forma dość często nie dotrzymuje jej kroku.
Bohaterowie tej powieści zasługują na bogatszą, krótszą i bardziej esencjonalną historię, bardzo ich polubiłam, choć autor o niektórych z nich skąpił mi wiedzy, nie wiem dlaczego. ( Rados - bardzo ciekawa i prawie niewykorzystana postać).

Czy polecam „Szepty szeptuchy”? Tak, polecam, mimo niewygładzonej formy ( przydała by się redakcja książki), ale tylko tym, którzy lubią tak jak ja opowieści i nie boją się wyłuskiwać ich jak orzechy z twardych „formalnych” skorupek.

Skończyłam czytać książkę "Szepty szeptuchy" Tomasza Niedzieli z bardzo sprzecznymi emocjami. Z jednej strony mamy do czynienia z piękną opowieścią o Oksanie i Mykole, ubarwioną wieloma zdarzeniami, okolicznościami historycznymi i wątkami pobocznymi. Nie ma ona jednak zbyt wiele wspólnego z tytułem i z oczekiwaniami, które ten tytuł budzi (chyba specjalnie nadanym by...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Jowita” Zachariasza Suchodolskiego to wyczekiwany przeze mnie debiut. Jako czytelniczka bloga Podwieczorek u Morfeusza i znajoma autora z grupy książkowej byłam bardzo ciekawa fabuły i formy tej powieści. Nie zawiodłam się. Treścią tej książki jest historia młodego mężczyzny, poznajemy go w chwili, gdy ma osiemnaście lat i wyrok dożywocia na swoim koncie.
Wkraczamy w akcję książki jak do lasu, najpierw z ciekawości, a potem już tyle szczegółów nas przyciąga, że nie możemy przestać czytać. Poznajmy Karola – bardzo młodego skazanego, który próbuje zaaklimatyzować się w więzieniu ( jeśli w ogóle jest to możliwe).
Narracja trzecioosobowa opisuje jego pobyt w więzieniu - wprowadza dystans do postaci głównego bohatera, zmienia się w pierwszoosobową we fragmentach pisanych w pamiętniku, reminiscencji. Wtedy wcielamy się w głównego bohatera, czujemy jak on, przeżywamy to co on.
Fabuła jest liniowa, przeplatana wspomnieniami, które pomagają czytelnikowi zapoznać się z przyczyną obecnej sytuacji Karola. Porcje informacji są precyzyjnie wydzielane czytelnikom.
Autor świetnie prowadzi akcję, trzyma w napięciu, dawkuje nam napięcie. Prezentuje sprawność języka, której mogłoby mu pozazdrościć wielu znanych już autorów. Kilkukrotnie zachwycił mnie zdaniami jakie konstruuje. Chciałabym umieć tak pisać. Naprawdę gratuluję!

Książka jest dobrze napisana, opowieść prosta, ale nie nazbyt prosta. Bohaterowie wiarygodni, nieprzegadani. Żeby nie było nazbyt słodko, z tym nadmiarem pochwał, zauważyłam, że autor nie umiał sobie poradzić na końcu książki. Zakończenie napisane jakby w pośpiechu, żeby szybciej skończyć, wydało mi się bez pomysłu, bez tej refleksji, która moim zdaniem powinna pozostać w czytającym. W zakończeniu zabrakło mi głębi przemyśleń bohatera, poczułam do niego wstręt, zobaczyłam go takim samym jak jego koledzy z celi. Dotarło do mnie, że nigdy nie wyszedł poza swoje egocentryczne fantazje, nie spróbował nawet zrozumieć Jowity, nie dość mocno dotarła do niego groza własnych czynów. Być może tego mi brakowało najbardziej - przerażenia, rozpaczy, autentycznej autodestrukcji bohatera. Ale to z kolei moja wizja, autor miał prawo do swojej.

Książka „Jowita” jest znakomitym debiutem i serdecznie ją polecam.
Lektura lekka, szybko się czyta, dobrze napisana. Polecam!

„Jowita” Zachariasza Suchodolskiego to wyczekiwany przeze mnie debiut. Jako czytelniczka bloga Podwieczorek u Morfeusza i znajoma autora z grupy książkowej byłam bardzo ciekawa fabuły i formy tej powieści. Nie zawiodłam się. Treścią tej książki jest historia młodego mężczyzny, poznajemy go w chwili, gdy ma osiemnaście lat i wyrok dożywocia na swoim koncie.
Wkraczamy w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jedyna rzecz, która ciśnie mi się na usta po przeczytaniu to: Arcydzieło. Nim skończyłam czytać książkę widziałam wspaniały film będący ekranizacją tej powieści z niezrównaną Tildą Swinton. Film, który spodobał mi się jest naprawdę niczym przy książce. Powieść Woolf, choć niewielka ( 224 strony) jest jak perski kobierzec, bogata treścią, formą ( jak ona pisze! Ukłony dla tłumacza Tomasza Bieronia).

Na tylnej okładce znajdziemy opis, który mówi, że „Orlando” jest powieścią o wielowiekowym polowaniu na dziką gęś- klasyczny symbol poezji. Śledząc losy głównej postaci od czasów elżbietańskich aż po rok 1928.
Dla mnie jednakże to książka o tożsamości, o wewnętrznym poszukiwaniu, fascynująca poprzez motywy przemian, nie chcę zdradzać fabuły, bo to karygodne, ale napisze tylko, że książka ta ma w sobie coś z awanturniczych powieści osiemnastowiecznych, jednocześnie tchnie romantyzmem, jej autorka zawarła w niej duchy wielu epok, a zrobiła to po mistrzowsku. To jest książka, która ma wiele warstw i znaczeń, należy ją czytać po wielokroć, jest jak wiersz angielskich poetów metafizycznych.


Zachwycające opisy miejsc, zdarzeń, wszystko oddane z zegarmistrzowską precyzją, by znowu innym razem wspiąć się na tak duży stopień ogólności, że czytelnik rozgląda się zadziwiony, otoczony mgłą, nie rozumiejąc co się dzieje ani dlaczego. Tajemnica- to ( nie licząc wspaniałej formy) jest sedno tej książki. Ta powieść przeniknięta jest tajemnicą, nie wiemy dlaczego nasz główny bohater nie starzeje się setki lat, nie wiemy dlaczego dotykają jego i świat w którym żyje przemiany. Virginia Woolf bardzo szczegółowo, przeżywa z Orlando każdą chwilę, do tego stopnia intensywnie, że czytając wręcz organoleptycznie doświadczamy tego co bohater. Ta książka jest zmysłowa, ale w żadnym wypadku nie jest erotyczna. Virginia Woolf pisze wszystkimi zmysłami, totalnie, czyta się ją chciwie, z poczuciem niedosytu na końcu. Jej proza jest gęsta, malarska, z nadzwyczajnym wyczuciem buduje nastroje, oddaje uczucia.Bohater jest bardzo samotny, wręcz można powiedzieć wyizolowany, zatem wszystkie jego emocje wydają się zintensyfikowane.



Nie mam słów by opisać to jak się czuję po tej lekturze. Polecam to zbyt mało powiedziane!

Jedyna rzecz, która ciśnie mi się na usta po przeczytaniu to: Arcydzieło. Nim skończyłam czytać książkę widziałam wspaniały film będący ekranizacją tej powieści z niezrównaną Tildą Swinton. Film, który spodobał mi się jest naprawdę niczym przy książce. Powieść Woolf, choć niewielka ( 224 strony) jest jak perski kobierzec, bogata treścią, formą ( jak ona pisze! Ukłony dla...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika zuma939

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


ulubieni autorzy [2]

Weronika Gogola
Ocena książek:
6,7 / 10
2 książki
0 cykli
Pisze książki z:
10 fanów
Zuza Malinowska
Ocena książek:
8,5 / 10
6 książek
0 cykli
Pisze książki z:
4 fanów

statystyki

W sumie
przeczytano
68
książek
Średnio w roku
przeczytane
5
książek
Opinie były
pomocne
549
razy
W sumie
wystawione
68
ocen ze średnią 7,5

Spędzone
na czytaniu
299
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
3
minuty
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
3
książek [+ Dodaj]