rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Wydaje się, że temat holocaustu został już w literaturze wyczerpany. Santiago Amigorena udowadnia, że tak nie jest. "Getto jest we mnie" to głęboka książka, mówiąca o tożsamości, współcierpieniu, współodpowiedzialności, o tym dlaczego jesteśmy, kim jesteśmy. Nie trzeba być Żydem, żeby się niej odnaleźć. Nie ma tu tanich wzruszeń i klisz, nie ma prostych odpowiedzi. Poza tym czyta się jednym tchem, mimo że jest przejmująco smutna. Gorąco polecam.

Wydaje się, że temat holocaustu został już w literaturze wyczerpany. Santiago Amigorena udowadnia, że tak nie jest. "Getto jest we mnie" to głęboka książka, mówiąca o tożsamości, współcierpieniu, współodpowiedzialności, o tym dlaczego jesteśmy, kim jesteśmy. Nie trzeba być Żydem, żeby się niej odnaleźć. Nie ma tu tanich wzruszeń i klisz, nie ma prostych odpowiedzi. Poza...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wspaniała książka o trudnej relacji matki i dorastającej córki, a zarazem o dorastaniu włśnie, niespełnionych marzeniach, skrywanych wstydliwie tajemnicach, o pierwszym romansie (z nauczycielem). Strout jak zawsze ze zrozumieniem i współczuciem traktuje swoich bohaterów, niezależnie od tego co robią. Jest to zupełnie wyjątkowa cecha jej pisarstwa. Przesłaniem wydaje się zaplątane gdzieś w powieści zdanie, że ludzie mogą być dla siebie dobrzy i ta dobroć to może jedyny dowód na istnienie Boga.

Wspaniała książka o trudnej relacji matki i dorastającej córki, a zarazem o dorastaniu włśnie, niespełnionych marzeniach, skrywanych wstydliwie tajemnicach, o pierwszym romansie (z nauczycielem). Strout jak zawsze ze zrozumieniem i współczuciem traktuje swoich bohaterów, niezależnie od tego co robią. Jest to zupełnie wyjątkowa cecha jej pisarstwa. Przesłaniem wydaje się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Niestety, książka jest po prostu słaba. Trudno zrozumieć, jak udało się autorce zepsuć taki temat: uwięzienie w szpitalu psychiatrycznym w epoce, kiedy tak jeszcze karano zbuntowane kobiety. Jednak temat nie uratował książki. Mimo iż dzieje Clary są na swój sposób ciekawe, to opisane zostały stylem licealnym i brak im wiarygodności. Clara jest potacią papierową, jej ukochany tym bardziej. Mrożące krew w żyłach przeżycia (opisane w telegraficznym skrócie, aby uniknąć napięcia) nie zastąpią realizmu i wnikliwości, a także zwykłej empatii. O drugim wątku z litości lepiej nie wspominać - bardzo słaba powieść dla nastolatek, "z dreszczykiem". Pomijałam nawet fragmenty. Całość naiwna do bólu. Zakończenie łzawe i cukierkowe. Odradzam książke z całego serca.

Niestety, książka jest po prostu słaba. Trudno zrozumieć, jak udało się autorce zepsuć taki temat: uwięzienie w szpitalu psychiatrycznym w epoce, kiedy tak jeszcze karano zbuntowane kobiety. Jednak temat nie uratował książki. Mimo iż dzieje Clary są na swój sposób ciekawe, to opisane zostały stylem licealnym i brak im wiarygodności. Clara jest potacią papierową, jej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wspaniała książka Mimo iż na temat rzezi wołyńskiej przeczytałam wiele wstrząsających relacji, wspomnień i opracowań naukowych, ten reportaż jest inny niż większość książek, które poznałam. Autorowi udało się w tym niewyobrażalnym koszmarze zbrodni uratować naszą wiarę w ludzką dobroć i współczucie. Bohaterowie reportażu - Szabłowski traktuje ich ciepło i przyjaźnie jak rodzinę - niosą przez trudne życie historię swoją i swoich bliskich, którzy ratowali innych z narażeniem życia - skromnie i z godnością. Wiedzą, że zrobili co trzeba, że była to "zwyczajna rzecz", o zbrodniarzach mówią niezbyt chętnie, nie oceniają, raczej rejestrują. Wspaniałymi postaciami są panie Szura i Ola; nie sposób ich nie pokochać. W książce zawarto wiele trafnych tekstów i bonmotów, przytaczanych już przez innych czytelników. Nie chcę się powtarzać. Jest jednak w tej wspaniałej książce parę zgrzytów, gdy autor wychodzi z konwencji niedzielenia ludzi według narodowości, lecz według ich serca i współczucia. Brzmią one ostro i fałszywie w tej dobrej ksiązce. Przykre są wypowiedzi pastora Jelinka, który podziwia tylko Czechów, a innym narodom łatwo przykleja łatkę: Polacy pyszni, Żydzi brudni, Ukraińcy leniwi. Przykro się to czyta. Ale cóż, pewnie tak powiedział. Natomiast wielokrotnie powtarzany komentarz autora o własny narodzie aż boli:
"Nas w naszej historii tylko mordowali, nie ma miejsca na takich, co próbowali ratować, ani na takich, którzy się modlą i którzy nam wieszają ruczniki i poprawiają, jak ktoś zerwie.
Nie dajemy swoim sprawiedliwym medali, nie sadzimy drzewek. Nie dajemy im też telewizorów." Czy Polscy sprawiedliwi nie zasługują przynajmniej na tyle ciepła co ukraińscy? Jest kilka fałszywych nut, ale w sumie książka dobra i potrzebna. Ważny krok do pojednania z Ukraińcami.

Wspaniała książka Mimo iż na temat rzezi wołyńskiej przeczytałam wiele wstrząsających relacji, wspomnień i opracowań naukowych, ten reportaż jest inny niż większość książek, które poznałam. Autorowi udało się w tym niewyobrażalnym koszmarze zbrodni uratować naszą wiarę w ludzką dobroć i współczucie. Bohaterowie reportażu - Szabłowski traktuje ich ciepło i przyjaźnie jak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Fascynująca lektura. Nawet jeśli nie do końca zgadzasz się z przesłaniem, otworzy przed tobą nowe przestrzenie i pokaże, że patrzeć można inaczej, a zdroworozsądkowe podejście nie musi być lepsze od innego. Doskonale się czyta. Wydarzenia ukazane są z kilku perspektyw: męża tytułowej bohaterki, jej szwagra i siostry. Ostatnia część (o siostrze) jest zarazem najbardziej wzruszająca. Analizie poddano skomplikowane uczucia łączące rodzeństwo. Mamy tu wszystko: próbę zrozumienia, poczucie odpowiedzialności, troskę, ale również zazdrość, wręcz nienawiść; wszystko jednak przezwycięża wszechogarniające współczucie.

Fascynująca lektura. Nawet jeśli nie do końca zgadzasz się z przesłaniem, otworzy przed tobą nowe przestrzenie i pokaże, że patrzeć można inaczej, a zdroworozsądkowe podejście nie musi być lepsze od innego. Doskonale się czyta. Wydarzenia ukazane są z kilku perspektyw: męża tytułowej bohaterki, jej szwagra i siostry. Ostatnia część (o siostrze) jest zarazem najbardziej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Arcydzieło

Arcydzieło

Pokaż mimo to


Na półkach:

Niezła, ale nie porywa. Ktoś trafnie zauważył, że książka przypomina powieści Charlotte Link w swojej konstrukcji i po części tak jest. Równolegle toczą się dwa wątki: jeden to wydarzenia z czasów wojny, drugi współcześnie prowadzone śledztwo. Musze przyznać, że wątek wojenny wciąga i to o wiele bardziej niż podobne w kryminałach link. Niestety to jedyna zaleta. Współczesny wątek nudzi, romans Banksa wydał mi się wyjątkowo nieciekawy. Sama Annie, która w założeniu miała być oryginalna i nietypowa, mnie irytowała, Banks również. Wszystko to było papierowe i nierealne - fantazja o romantycznym związku. Właściwie niemal przekartkowywałam strony dotyczące współczesnych wydarzeń, szukając tych wojennych. I za tę wojenną opowieść daję sześć gwiazdek. Jednak wrócę jeszcze do Petera Robinsona, bo jego inna powieść (Groby niewinnych) podobała mi się naprawdę, a podobno najnowsze są wręcz świetne.

Niezła, ale nie porywa. Ktoś trafnie zauważył, że książka przypomina powieści Charlotte Link w swojej konstrukcji i po części tak jest. Równolegle toczą się dwa wątki: jeden to wydarzenia z czasów wojny, drugi współcześnie prowadzone śledztwo. Musze przyznać, że wątek wojenny wciąga i to o wiele bardziej niż podobne w kryminałach link. Niestety to jedyna zaleta. Współczesny...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Moje pierwsze zetkniecie z prozą Haupta. Deszcz powalił mnie na kolana, pozostałe opowiadania nieco mniej, być może ich tematyka jest zbyt odległa, zbyt mało uniwersalna. W każdym razie i tak gorąco polecam, czarodziej słowa. Chętnie sięgnę po inną książkę Zygmunta Haupta. A "Deszcz" na zawsze pozostanie w mojej pamięci.

Moje pierwsze zetkniecie z prozą Haupta. Deszcz powalił mnie na kolana, pozostałe opowiadania nieco mniej, być może ich tematyka jest zbyt odległa, zbyt mało uniwersalna. W każdym razie i tak gorąco polecam, czarodziej słowa. Chętnie sięgnę po inną książkę Zygmunta Haupta. A "Deszcz" na zawsze pozostanie w mojej pamięci.

Pokaż mimo to


Na półkach:

I temat ciekawy i styl autorki bardzo przyjemny w odbiorze (za to daję 6), jednak dołączę do grona krytyków. Książka niewiele wnosi w naszą wiedzę o "Krwawej Lunie". Wydaje się, że autorka wie mniej więcej tyle, ile jej czytelnicy, którzy dopiero książkę otworzyli. Nie kryje się z tą niewiedzą, a słowa "nie wiadomo" przewijają się przez tekst jak mantra.
Zdumiewa fakt, że pisząc o osobie zmarłej stosunkowo niedawno, autorka niemal w ogóle nie posiłkuje się wywiadami z osobami, które Julię Brystygier znały, a przecież te osoby muszą jeszcze żyć. Kompletnie zadziwia brak wywiadu z synem Michałem (zmarł dopiero w grudniu 2016 r.). Autorka mogła skontaktować się z nim, prosić o wspomnienia o matce. Nie zrobiła tego. Wykorzystała wywiad przeprowadzony przez Teresę Torańską, widocznie to jej wystarczyło... Nie ma korespondencji, brak listów Julii pisanych do rodziny, przyjaciół, a przecież była to epoka, gdy pisano często i dużo. Po przeczytaniu nadal nie mamy pojęcia, kim była Julia Brystygier (autorka wydaje się z bohaterką lekko sympatyzować). Luna pozostała tajemnicą.

I temat ciekawy i styl autorki bardzo przyjemny w odbiorze (za to daję 6), jednak dołączę do grona krytyków. Książka niewiele wnosi w naszą wiedzę o "Krwawej Lunie". Wydaje się, że autorka wie mniej więcej tyle, ile jej czytelnicy, którzy dopiero książkę otworzyli. Nie kryje się z tą niewiedzą, a słowa "nie wiadomo" przewijają się przez tekst jak mantra.
Zdumiewa fakt, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przeczytałam, z trudem odrywając się od lektury. Praktycznie nie zdarza mi się to w przypadku polskich autorów młodszego pokolenia, więc książka musi być dobrze napisana. Najpierw zalety: doskonale uchwycony został klimat depresyjnejciągnącej się bez końca prowincjonalnej zimy, topniejącego lub przymarzającego, szarawego śniegu, wczesnego mroku, chłodu, pustych ulic i niedogrzanych domów. Ten klimat oblepia, zarazem znajomy i doprowadzony do jakiejś upiornej eskalacji. Być może dlatego, że widzimy go oczami depresyjnej bohaterki. Tu kolejny plus dla autorki za stworzenie takiej postaci. Maria jest zarazem irytująca, jak i niesłychanie w swej depresji prawdziwa - to wręcz kliniczny obraz. Wielu recenzentów nudziły opisy jej codziennych rozterek: wyjść czy nie wyjść z domu. Mnie wydawały się wiarygodne i fascynujące. Również inne postaci naszkicowano tak, że przyglądamy im się zafascynowani, mimo iż bywają niesłychanie irytujący. Tajemnica przez większość książki trzyma w napięciu. Dzieci - ofiary budzą naturalne współczucie, przy czym nie przekroczono tu delikatnej granicy szacunku dla młodocianych ofiar.
Ale jest też łyżka dziegciu. Przede wszystkim sam PRL - wbrew wielu pochlebnym opiniom - jest zupełnie niewyczuwalny. Brakło mi klimatu epoki (sama byłam nastolatka w latach 80.. Wręcz wydaje mi się, że wiarygodniejsze byłoby umieszczenie akcji w 1995 r., wyjaśniałoby to nieco podział dzieci na biedne i bogate oraz zdumiewające (jak na PRL) imiona postaci drugiego planu. Właściwie oprócz opowieści o mięsie na kartki, jedynym autentycznym śladem PRL-u jest tu opis pokoju jednego z chłopców, poza tym brak zupełnie tamtych realiów. Może to jednak dobrze? Czyni opowieść bardziej uniwersalną. Sama intryga pod koniec traci na wiarygodności, ta zbiorowa amnezja zdumiewa. A na zakończenie czytelnik odczuwa lekkie zażenowanie, że naprawdę to ma być rozwiązaniem zagadki. Mimo wszystko - książka jest świetna i zasługuje na siedem gwiazdek. Niecierpliwie czekam na następny kryminał Anny Kańtoch.

Przeczytałam, z trudem odrywając się od lektury. Praktycznie nie zdarza mi się to w przypadku polskich autorów młodszego pokolenia, więc książka musi być dobrze napisana. Najpierw zalety: doskonale uchwycony został klimat depresyjnejciągnącej się bez końca prowincjonalnej zimy, topniejącego lub przymarzającego, szarawego śniegu, wczesnego mroku, chłodu, pustych ulic i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka jest na swój sposób oryginalna i nietuzinkowa. Mimo iż zakończenie głównego wątku było łatwe do przewidzenia, to dialogi bohaterki z jej profesorem były naprawdę dowcipne i zaskakujące, pozbawione sztampy, pełne sprzeczności i paradoksów, jednak zmuszające do myślenia.
Bohaterka jest na swój mroczny sposób urocza, wikła się w sprzecznościach, własnej mizantropii i pragnieniu bliskości. Nienawidzi sióstr Bronte, a mimo to ich życie jest dla niej ciekawsze niż otaczająca rzeczywistość.
Dla mnie jako dla miłośniczki sióstr najciekawsze były wątki odkrywające pewne zagadki z ich biografii, m.in. prawdziwym odkryciem było, że Charlotte w swojej powieści opisywała obrazy namalowane przez Annę.
Sama fabuła uniwersyteckich perypetii panny Whipple i jej poszukiwań "skarbu" lekko nudziła, ale wspomnienia ojca dziwaka i pasjonata, wychowującego swą córkę w sposób co najmniej nietypowy, były z kolei urocze.
Nie wiem do końca, co sądzę o tej powieści. W każdym razie polecam ją wszystkim czytelnikom zafascynowanym postaciami sióstr Bronte. Nie zawiodą się.

Książka jest na swój sposób oryginalna i nietuzinkowa. Mimo iż zakończenie głównego wątku było łatwe do przewidzenia, to dialogi bohaterki z jej profesorem były naprawdę dowcipne i zaskakujące, pozbawione sztampy, pełne sprzeczności i paradoksów, jednak zmuszające do myślenia.
Bohaterka jest na swój mroczny sposób urocza, wikła się w sprzecznościach, własnej mizantropii i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Generalnie Atwood nigdy nie zawodzi, nie zawiodła i tym razem, gdyż z rozmachem szkicuje nowe światy i problemy, niesamowite perypetie, dwuznaczne moralnie wybory. No właśnie ...szkicuje. Książka zachwyca zmiennością akcji, oszałamia nas ciągle nowymi pomysłami, łączy w sobie wszystkie popularne gatunki powieści, nie cofając się nieomal przed niczym (ktoś trafnie określił ją jako "tragifarsę pościelową"), ale jednak pozostaje wrażenie zaledwie ślizgania się po powierzchni tematów. Ja miałam czasem wrażenie, że potencjał powieści został po części zmarnowany. Autorka rozmienia się niejako na drobne. Wydaje się, że pisząc chce się po prostu dobrze bawić. Bawi się także czytelnik, chociaż czasem humor nabiera nieco upiornego charakteru, jak odpadające wargi sztucznego Presleya. Mamy wrażenie, ze pęka zewnętrzna skorupa, odsłaniając czarną pustkę i rozkład. Na ogół jednak autorka pogodnie i przyjaźnie traktuje swych bohaterów, lituje się niejako nad nimi, dając każdemu drugą szansę, nie jest zbyt surowa. Czasem pojawia się jak zgrzyt obraz etycznego horroru, który wstrząsa czytelnikiem. Zostaje jednak zaraz obśmiany, wygładzony, przyklepany. Być może jak w życiu. W sumie jednak książka mi się podobała.

Generalnie Atwood nigdy nie zawodzi, nie zawiodła i tym razem, gdyż z rozmachem szkicuje nowe światy i problemy, niesamowite perypetie, dwuznaczne moralnie wybory. No właśnie ...szkicuje. Książka zachwyca zmiennością akcji, oszałamia nas ciągle nowymi pomysłami, łączy w sobie wszystkie popularne gatunki powieści, nie cofając się nieomal przed niczym (ktoś trafnie określił...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Sięgnęłam po tę powieść z ogromnymi oczekiwaniami, bo jestem wielbicielką autorki. Przeczytałam błyskawicznie, czyta się naprawdę dobrze, ale fabuła mnie nie poruszyła. Odczuwałam dziwną obojętność wobec losów bohaterki (ciekawe czy to alter ego Strout).Sam sposób narracji jest naprawdę interesujący, po raz kolejny uwydatnia sprawność warsztatową autorki. W kolejnych wspomnieniach tytułowa Lucy niby mimochodem wprowadza nas głębiej w mrok bolesnych przeżyć, odsłania również najmroczniejszą i najwstydliwszą tajemnicę dotyczącą ojca. Robi to w sposób...po prostu mistrzowski. Właściwie nic nie zostało powiedziane, a jesteśmy zszokowani.
Natomiast dla mnie Lucy i jej rodzina, z ich kompleksem biedy i poczucia bycia kimś gorszym są dziwni. Być może dlatego, że wychowałam się jeszcze jako dziecko w biednym PRL-u, gdzie różne braki były czymś powszechnym i nikt nie oceniał przyjaciół według tej miary. Wydało mi się to strasznie smutne i daremne, rodziny nie spotykające się latami, bo dzieci wstydzą się biedy rodziców, a oni usuwają się w cień, szczęśliwi, że dziecko może odrzucić cały balast swego pochodzenia, włącznie z miłością do rodziców. Wszystko to przygnębia i zaczyna się cenić polskie więzy rodzinne, które trwają do śmierci, czasem trudne, czasem męczące, ale jednak ciągle żywe. To taka refleksja przy okazji lektury. A książka moim zdaniem na 6 :)

Sięgnęłam po tę powieść z ogromnymi oczekiwaniami, bo jestem wielbicielką autorki. Przeczytałam błyskawicznie, czyta się naprawdę dobrze, ale fabuła mnie nie poruszyła. Odczuwałam dziwną obojętność wobec losów bohaterki (ciekawe czy to alter ego Strout).Sam sposób narracji jest naprawdę interesujący, po raz kolejny uwydatnia sprawność warsztatową autorki. W kolejnych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Miałam nadzieję na lekką, zabawną lekturę, tak jak w przypadku pierwszej części, przeliczyłam się. "Efekt Rosie" jest zarazem przenikliwy i przygnębiający. Obserwujemy Dona, którego zdążyliśmy już polubić, i jego zmagania z nowymi wyzwaniami, jakie stawia przed nim życie. Nie była to dla mnie łatwa lektura. Przez całą powieść miałam wrażenie, że Don nie potrafi wyrwać się z klatki swoich ograniczeń i mimo wsparcia oddanych przyjaciół, pozostaje w bolesny sposób samotny i niezrozumiany. Sama Rosie odwraca się od niego, angażując bez reszty w przyszłe macierzyństwo i studia. Wreszcie decyduje się go zostawić. Rozpaczliwa walka, którą Don toczy o jej uczucie i przetrwanie związku,budzi u empatycznego czytelnika całą gamę przykrych emocji, od współczucia dla bohatera po niechęć do jego nieczułej partnerki. Zamiarem autora było ukazanie, że nikt nie ponosi winy za to, co się dzieje, a przyczyną problemów są trudności w komunikowaniu. Don nie potrafi przekazać tego, co czuje w zrozumiały dla innych sposób, a Rosie i przyjaciele nie umieją prawidłowo zinterpretować jego zachowań i jednak - w przypadku Rosie - poddają go surowej ocenie. Powoduje to ciąg nieporozumień, które miały być zabawne, a były - no coż, dla mnie niezwykle smutne. Ostatnia rozpaczliwa scena w samolocie spowodowała we mnie poczucie wyjątkowej beznadziejności. Już nie chciałam, żeby Rosie była z Donem, bo ewidentnie było widać, że ona go nigdy nie zrozumie. A z drugiej strony wiedziałam, że Don bez niej nie będzie szczęśliwy. Don dopiął swego, ale książkowy happy end nie przekonuje.

Miałam nadzieję na lekką, zabawną lekturę, tak jak w przypadku pierwszej części, przeliczyłam się. "Efekt Rosie" jest zarazem przenikliwy i przygnębiający. Obserwujemy Dona, którego zdążyliśmy już polubić, i jego zmagania z nowymi wyzwaniami, jakie stawia przed nim życie. Nie była to dla mnie łatwa lektura. Przez całą powieść miałam wrażenie, że Don nie potrafi wyrwać się z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Czysta przyjemność dla miłośników wiktoriańskich klimatów. Akcja dla współczesnego czytelnika nieco przewidywalna, ale narracja, dbałość o szczegóły, mroczny klimat czynią z tej książki prawdziwy rarytas. Doskonale napisana, mimo pokaźnej objętości nie dłuży się nawet przez chwilę. Gorąco polecam.

Czysta przyjemność dla miłośników wiktoriańskich klimatów. Akcja dla współczesnego czytelnika nieco przewidywalna, ale narracja, dbałość o szczegóły, mroczny klimat czynią z tej książki prawdziwy rarytas. Doskonale napisana, mimo pokaźnej objętości nie dłuży się nawet przez chwilę. Gorąco polecam.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Dla mnie bomba. Nie jest to wprawdzie klasyczny kryminał i jest mało "skandynawski" (akcja rozgrywa się w Szwajcarii), ale książka ma naprawdę niepowtarzalny klimat. Duszny, dystopijny świat górskiej kliniki, pozornie umieszczonej w alpejskim raju i oferującej rajskie warunki pochłania całkowicie, napięcie powoli narasta, wydaje nam się, że wraz z bohaterem zanurzamy się w kolejne okręgi piekła Dantego, a wszystko to "w miłych okolicznościach przyrody". Zakończenie trochę słabsze, ale generalnie - rewelacja!

Dla mnie bomba. Nie jest to wprawdzie klasyczny kryminał i jest mało "skandynawski" (akcja rozgrywa się w Szwajcarii), ale książka ma naprawdę niepowtarzalny klimat. Duszny, dystopijny świat górskiej kliniki, pozornie umieszczonej w alpejskim raju i oferującej rajskie warunki pochłania całkowicie, napięcie powoli narasta, wydaje nam się, że wraz z bohaterem zanurzamy się w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

No cóż, przeczytałam, ale nie zauroczyła mnie ta powieść. Zgadzam się z przedmówcami, że autor zainspirował się mocno Chmielewską. Nie miałabym mu tego nawet za złe, gdyby nie fakt, że ten swoisty pastisz kryminału był nieco toporny i mocno naciągany. Fabuła niestety nie umywa się do fabuł Chmielewskiej (z najlepszego okresu jej twórczości); absurd goni tu absurd, a autor jest chyba miłośnikiem telenoweli brazylijskich, bo niektóre motywy (jak np. bliźnięta rozdzielone przy urodzeniu)zostały żywcem wzięte z tych produkcji. Humor jest jakiś buraczany... No i te pseudonimy gangsterów... Ryży Benio, Tygrys Złocisty... trzeba dużo dobrej woli, żeby się przy tym uśmiechnąć. Jedynie dialogi z Betty miały w sobie jakiś smaczek. Generalnie szału nie ma, ale da się przeczytać

No cóż, przeczytałam, ale nie zauroczyła mnie ta powieść. Zgadzam się z przedmówcami, że autor zainspirował się mocno Chmielewską. Nie miałabym mu tego nawet za złe, gdyby nie fakt, że ten swoisty pastisz kryminału był nieco toporny i mocno naciągany. Fabuła niestety nie umywa się do fabuł Chmielewskiej (z najlepszego okresu jej twórczości); absurd goni tu absurd, a autor...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Lubię Nessera, ale tym razem lektura naprawdę mi się dłużyła. Uparte powtarzanie przez grupę policjantów, że sprawca musiał mieć pomocnika i nie wiadomo, kto nim był (powtarzanie przez około 100 stron) autor spokojnie mógł sobie darować. Końcówka emocjonująca i bardzo dobra. W sumie konstrukcja powieści również niezła. Myślę jednak, że książka zyskałaby, gdyby była o 150 stron krótsza (zdarzyło mi się przerzucić kilka stron, a przez niektóre fragmenty brnęłam jak przez bagna. Oceniam surowo, bo to dobry pisarz. Kto inny dostałby za tę powieść minimum 6 gwiazdek.

Lubię Nessera, ale tym razem lektura naprawdę mi się dłużyła. Uparte powtarzanie przez grupę policjantów, że sprawca musiał mieć pomocnika i nie wiadomo, kto nim był (powtarzanie przez około 100 stron) autor spokojnie mógł sobie darować. Końcówka emocjonująca i bardzo dobra. W sumie konstrukcja powieści również niezła. Myślę jednak, że książka zyskałaby, gdyby była o 150...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Przeczytana na urlopie, na plaży, z dużą przyjemnością. każdy czasem marzy o ucieczce od życia,. Niestety Nesser nie każdemu daje szansę realizacji marzeń, ale pierwszą połowę książki czytało się bardzo miło, mimo pewnych dłużyzn, drobiazgowości opisów, wolno toczącej się akcji.
Wiele osób skarży się na filozofowanie Nessera o Bogu i ludzkim losie, dla mnie - to właśnie dodaje smaku jego powieściom. Są inne od reszty. Nie zawsze muszę się zgadzać z jego przemyśleniami, ale cieszy, że kogoś innego także ta metafizyczna problematyka dręczy.
Pewnym zgrzytem jest małżeństwo Barbarottiego, słodkie do zemdlenia, idealne i bez skazy. czasem musiałam przekartkować kilka stron. To akurat łączy bohatera powieści Nessera z bohaterką Camilli Lackberg (niewymownie mnie to bajkowe małżeństwo drażniło w powiesciach Lackberg). Ale cóż, ideałów nie ma, a książka Nessera i tak jest bardzo dobra.

Przeczytana na urlopie, na plaży, z dużą przyjemnością. każdy czasem marzy o ucieczce od życia,. Niestety Nesser nie każdemu daje szansę realizacji marzeń, ale pierwszą połowę książki czytało się bardzo miło, mimo pewnych dłużyzn, drobiazgowości opisów, wolno toczącej się akcji.
Wiele osób skarży się na filozofowanie Nessera o Bogu i ludzkim losie, dla mnie - to właśnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przyzwoity kryminał, bardzo ciekawy, ale nieco za krótki. Nessera stać na więcej

Przyzwoity kryminał, bardzo ciekawy, ale nieco za krótki. Nessera stać na więcej

Pokaż mimo to