-
ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel15
-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik252
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Biblioteczka
2024-03
2024-02-19
2023-09-12
2022-11-20
2022-07-27
2022-07-29
Nie wiem czym miała być ta książka, ale nie przeszkodziło mi to w przyjemnej lekturze. Odświeżająco oszczędna, główna bohaterka zbudowana w zadowalającym stopniu, ciekawe zagranie z pudełkiem, dające pole do refleksji o dziecięcych sekretach ukrywanych w dziecięcych kryjówkach, ale też do bardziej ogólnych, na skalę światową, czy jednostkową "co by było, gdyby".
Nie wiem czym miała być ta książka, ale nie przeszkodziło mi to w przyjemnej lekturze. Odświeżająco oszczędna, główna bohaterka zbudowana w zadowalającym stopniu, ciekawe zagranie z pudełkiem, dające pole do refleksji o dziecięcych sekretach ukrywanych w dziecięcych kryjówkach, ale też do bardziej ogólnych, na skalę światową, czy jednostkową "co by było, gdyby".
Pokaż mimo to2022-07
Za długa, zdecydowanie za długa, za dużo postaci i ich nic nieznaczących historii, za długo rozwija się historia, która nie prowadziła za bardzo do niczego. Pomysł, rozwiązanie, zakończenie, wszystko mało satysfakcjonujące.
Za długa, zdecydowanie za długa, za dużo postaci i ich nic nieznaczących historii, za długo rozwija się historia, która nie prowadziła za bardzo do niczego. Pomysł, rozwiązanie, zakończenie, wszystko mało satysfakcjonujące.
Pokaż mimo to2022-05-01
Dawno nie czytałam książki Kinga, która by mi się tak podobała.
Nie jest to historia o niesamowitych istotach, potworach, nie ma spektakularnych twistów fabularnych - główną osią fabularną zdaje się relacja Lisey z jej martwym mężem i jej stopniowe godzenie się z jego śmiercią. Czyli to, co w Kingu lubię najbardziej - wejście głęboko do głowy i przeszłości bohatera. Na początku denerwował mnie język, czy może bardziej niektóre sformułowania - z czasem jednak właśnie ten język uznałam, za jeden z głównych atutów książki. Jest to bowiem język maksymalnie osobisty, oparty na bliskiej relacji Lisey i męża - oznacza to, że na początku czytelnik nie rozumie wielu rzeczy i właśnie to może z początku denerwować. Taki sposób opisania relacji, zawarcie przedziwnych określeń, odnoszących się do wyjaśnianych później wydarzeń z przeszłości, wszelkie ,,inside joke", wielowymiarowi bohaterowie - pisanie nie tylko o ich działaniach i jedno-warstowych myślach, ale o wielu poziomach świadomości (i podświadomości) jednocześnie, sprawia, że bohaterowie nabierają złożoności i autentyczności. Wszystko to składa się na naprawdę szczególną, dobrą i inteligentnie napisaną książkę.
Dawno nie czytałam książki Kinga, która by mi się tak podobała.
Nie jest to historia o niesamowitych istotach, potworach, nie ma spektakularnych twistów fabularnych - główną osią fabularną zdaje się relacja Lisey z jej martwym mężem i jej stopniowe godzenie się z jego śmiercią. Czyli to, co w Kingu lubię najbardziej - wejście głęboko do głowy i przeszłości bohatera. Na...
2022-04-19
2021-03-13
,Mroczna połowa" opowiada o pisarzu Thadzie Beaumoncie, który aby wyżywić rodzinę, wydaje pod pseudonimem krwawe i poczytne kryminały. Kiedy tajemnica wychodzi na jaw, postanawia z tym skończyć i wrócić do pisania wartościowych powieści na pełen etat. Nie jest to jednak takie łatwe jak myślał.
W ,,Mrocznej połowie" możemy znaleźć bardziej i mniej bezpośrednie nawiązania do ,,Doktora Jekylla i pana Hyde'a". Te oczywiste i te zarezerwowane dla bardziej uważnego czytelnika. A diabeł – u Kinga przecież pojawienie się diabła jest obowiązkowe – tkwi w szczegółach. Chociażby w tym zdaniu ,,Zapamiętano by go. Ale nie potrafiono by opisać" (przy opisie mrocznego alter ego Thada). A tak właśnie było z panem Hydem – ludzie, którzy mieli nieprzyjemność spotkania go w trakcie jednej z jego nikczemnych wypraw, zapamiętywali po nim tylko ogólne wrażenie czegoś złego – złego, ale nieopisanego. Jednak nawiązanie bezpośrednio do klasyka od razu w blurbie na skrzydle okładki jest wyjątkowo niefortunne. Czytelnik znający utwór Stevensona od razu wyrobi sobie pewne wyobrażenie o trzymanej w ręce książce – a będzie ono błędne. Bo tak naprawdę przez większość książki ma się wrażenie pochłaniania jakiegoś w miarę,,w porządku" kryminału. Czuję się jednak w obowiązku podkreślić, że wrażenie to mogło zostać wywołane oczekiwaniami biorącymi się z opisu książki i bezpośredniego, trywialnego wspomnienia o Jekyllu i Hydzie.
Od początku ,,Mrocznej połowy" w postaci Thada i Starka bardziej niż Jekylla i Hyde'a, widziałam doktora Frankensteina i jego ,,potwora". To nieśmiałe połączenie zyskało na wiarygodności przy czytaniu pierwszego fragmentu z perspektywy Starka, kiedy wspomina swoje przebudzenie i wyczołgiwanie z grobu. Spogląda wówczas w kałużę i dokonuje pewnego samopoznania – widzi swą twarz po raz pierwszy. Scena prawie że żywcem wyjęta z ,,Frankensteina", w którym to stwór Victora, krótko po swoim ,,narodzeniu", trafia do lasu, i w sadzawce widzi swoje odbicie, co pozwala mu skonstruować pewne wyobrażenie o sobie – nie jest on jednak z tego zadowolony. George Stark nie ma tego problemu.
Myślę że Stark nie jest pozbawiony ludzkich uczuć. Podobnie jak stwór Frankensteina zaczyna czynić zło po odrzuceniu przez swojego stwórcę. Nawet jeśli Thad nie był dla Starka stwórcą w takim znaczeniu, jakim doktor Frankenstein był dla swego ,,dziecka", to jednak stosunek małych potworków do swoich ojców-bogów jest podobny. Kiedy Thad nawiązuje połączenie ze Starkiem, nakłaniając go do zwierzeń, do wręcz intymnej rozmowy, Stark przyjmuje go i jest zadowolony z tej interakcji. Jak sam stwierdza, jest to pokrzepiająca rozmowa. Widzimy więc, że jest zdolny do pewnych ludzkich odruchów.
King posługuje się znanymi i klasycznymi motywami dla konwencji horroru, a ten oczywiście nie może obyć się bez typowej odrażającej postaci potwora. W tym przypadku mamy do czynienia z alter ego Thada, którego ciało w którymś momencie zaczyna się rozkładać. Wizualizuje to przyspieszającą akcję i to, jak mało czasu zostało naszym bohaterom. Klaustrofobiczność sytuacji wzmacnia również fakt, że przez większość akcji Thad z rodziną znajdują się w jednym miejscu. Fizyczny rozkład ma za zadanie również zwyczajnie obrzydzić i przerazić czytelnika, czytanie o odpadającej skórze wprawia w dyskomfort a przecież właśnie to ma robić postać potwora.
,,Mroczna połowa" dzięki swoim odniesieniom do klasyków zyskuje głębię, która pozwala na znacznie bardziej złożony jej odbiór, niż byłoby to możliwe na podstawie samej fabuły i konstrukcji bohaterów. Porusza również ważną dla artystów kwestię tz. sprzedawania się, czyli tworzenia czegoś nie do końca zgodnego z ich ideałami, tylko (i aż) po to, żeby dobrze na tym zarobić. Można pomyśleć, że King wprost (ale też dosyć żartobliwie) krytykuje taką postawę – w końcu pisze książkę, w której pisarza prześladuje jego sprzedajne alter ego.
Jednak nasuwa się również podobny wniosek, jak przy lekturze Jekylla i Hyde'a – że gdyby główny bohater tak bardzo nie oddzielał od siebie mroczniejszej części swojej osobowości, to oszczędziłby sobie i innym wielu problemów.
,Mroczna połowa" opowiada o pisarzu Thadzie Beaumoncie, który aby wyżywić rodzinę, wydaje pod pseudonimem krwawe i poczytne kryminały. Kiedy tajemnica wychodzi na jaw, postanawia z tym skończyć i wrócić do pisania wartościowych powieści na pełen etat. Nie jest to jednak takie łatwe jak myślał.
W ,,Mrocznej połowie" możemy znaleźć bardziej i mniej bezpośrednie nawiązania do...
2021
Nawet nie byłam w stanie dokończyć, chyba nie czytałam wcześniej tak nudnej książki Kinga.
Nawet nie byłam w stanie dokończyć, chyba nie czytałam wcześniej tak nudnej książki Kinga.
Pokaż mimo to2021-02-24
2021-01-27
2021-01-07
Dobrze było wejść Rolandowi trochę bardziej w głowę, w przeszłość, dowiedzieć się co doprowadziło go do bycia tym człowiekiem, którego poznaliśmy na początku pierwszej części. Bardzo przeżywałam tę książkę, głównie ten (oczywiście) tragiczny wątek Rolanda i Susan, wpłynęła na to pewnie świadomość, że skończy się on źle. Czytałam kolejne części w dużych odstępach, nie pamiętałam więc zbyt dobrze czy Roland rozwijał wątek Susan - chociażby w rozmowach z Eddie'm - ale pamiętałam na tyle, żeby wiedzieć mniej więcej czego się spodziewać. Czytając, czułam wiszące nad bohaterami fatum i miałam wrażenie, że czegokolwiek by nie zrobili to i tak dążą do jakiejś wielkiej katastrofy. Nie pomagały wtrącenia narratora, typu ,,i po tym już więcej się nie zobaczyli". Było czuć nieznośne momentami napięcie, przez co musiałam odkładać książkę, aby odetchnąć.
Myślę, że bardzo ładnie udało się Kingowi zbudować ujmującą romantyczną relację - młody wiek bohaterów, zakazany charakter ich związku, świadomość nieszczęśliwego końca, te czynniki złożyły się na wyjątkowo angażujący emocjonalnie wątek. Ostatecznie tragizmu całej sytuacji dodał fakt, że w tym samym momencie, w którym Susan prowadzona była na stos, Roland podjął decyzję, że Wieża jest ważniejsza. W ten sposób jej śmierć była jeszcze bardziej tragiczna, niż gdyby Roland po prostu nie zdążył jej uratować.
Przyznam również, że ta część podobała mi się szczególnie, ponieważ w historii Rolanda nie było tych wszystkich absurdów, składających się na świat obecny w poprzednich częściach, do których jeszcze nie do końca jestem przekonana.
Dobrze było wejść Rolandowi trochę bardziej w głowę, w przeszłość, dowiedzieć się co doprowadziło go do bycia tym człowiekiem, którego poznaliśmy na początku pierwszej części. Bardzo przeżywałam tę książkę, głównie ten (oczywiście) tragiczny wątek Rolanda i Susan, wpłynęła na to pewnie świadomość, że skończy się on źle. Czytałam kolejne części w dużych odstępach, nie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-05
2020-04
2020-03
2018-09-02
2018-06
2018-10-16
Szczerze mówiąc, nieco się zawiodłam na tej książce. Pierwszy zbiór opowiadań wielkiego Kinga, podobno "mrożące w żyłach" opowiadania, nawet sama nazwa mnie zachęcała. Podeszłam do niej nastawiona na coś "dużego", dobrego i no cóż, Kingowego. Ale jak dla mnie większość tych opowiadań była po prostu słaba, a część nawet absurdalna. Jakkolwiek to by nie zabrzmiało, najbardziej podobały mi się te o ciężarówkach, chcących zabijać ludzi i o maszynie do prasowania, która prasowała, cóż... Ludzi.
Szczerze mówiąc, nieco się zawiodłam na tej książce. Pierwszy zbiór opowiadań wielkiego Kinga, podobno "mrożące w żyłach" opowiadania, nawet sama nazwa mnie zachęcała. Podeszłam do niej nastawiona na coś "dużego", dobrego i no cóż, Kingowego. Ale jak dla mnie większość tych opowiadań była po prostu słaba, a część nawet absurdalna. Jakkolwiek to by nie zabrzmiało,...
więcej mniej Pokaż mimo to
Pierwsza książka Kinga, przy której pomyślałam sobie ,,A może jednak jest za długa?". Tak, była długa, oszczędna w wydarzenia i bohaterów i tym razem zdało mi się to minusem. Prawie nic się nie dzieje, dygresje nie prowadzą donikąd, ani dobrze się ich nie czyta. Sam pomysł również nie zachwyca - King potrafi napisać dobrą książkę w oparciu o jakiś idiotyczny pomysł, ale to nie jest ta książka. Słyszałam ostatnio, że jest cienka granica pomiędzy absurdalnością a idiotycznością - King w całej swojej twórczości balansuje na tej granicy, jednak tutaj miałam wrażenie, że szala chyli się ku idiotyzmowi. Przez to, również przez niesympatycznego głównego bohatera, trudno czytało się tę książkę - nic przy niej nie trzymało. Dobra, może nie nic - ciekawiła mnie historia Elizabeth, ale ostatecznie okazała się raczej underwhelming.
King w swojej narracji często sygnalizuje, czy nawet wprost mówi o czymś, co wydarzy się dopiero w późniejszej części książki. I tak jak zazwyczaj wywołuje to zaciekawienie i czytelnik zastanawia się jak dojdzie do tego zasygnalizowanego wydarzenia, tak tutaj, kiedy po raz dziesiąty czytałam zdanie typu ,,Nie wiedziałem, że już jej nigdy nie zobaczę..." w odniesieniu do Ilse, już tylko przewracałam oczami.
Fragmenty o tworzeniu obrazu były jakieś enigmatyczne, pretensjonalne i tak naprawdę nic niemówiące o samym procesie. W ogóle właśnie najbardziej nierealistyczna część tej książki, to Edgar nagle zyskujący ogromne zdolności malarskie. Wiem że o to tutaj chodziło, to miał być ten ,,nie do wiary " moment, ale aż śmiesznie się czytało jak zaczyna bez żadnego doświadczenia i każdy rysunek, każdy obraz wychodzi mu pięknie i w ogóle cudownie. Ani razu nie było momentu, w którym coś by mu się nie udało. Tym śmieszniej czyta się to komuś, kto zetknął się z malarstwem. W tym wątku najbliższe rzeczywistości było to, że ludzie z galerii zachwycili się ziomem, który kompletnie nie wie co robi. Cały ten wątek (a była to duża część) również trąciła idiotyzmem, ale też nudą.
Podsumowując - ,,Ręka mistrza" to taka średniawa książka, oparta na dość głupim pomyśle, którą można by było skrócić przynajmniej o połowę - myślę, że z korzyścią dla książki, stylu, fabuły i czytelnika.
Pierwsza książka Kinga, przy której pomyślałam sobie ,,A może jednak jest za długa?". Tak, była długa, oszczędna w wydarzenia i bohaterów i tym razem zdało mi się to minusem. Prawie nic się nie dzieje, dygresje nie prowadzą donikąd, ani dobrze się ich nie czyta. Sam pomysł również nie zachwyca - King potrafi napisać dobrą książkę w oparciu o jakiś idiotyczny pomysł, ale to...
więcej Pokaż mimo to