-
ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel15
-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik249
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Biblioteczka
2024-04-12
2024-01-31
Kolejna część przygód, naszego uniżonego sługi, Mordimera Madderdina i kolejna całkiem ciekawa.
Nie rozumiem narzekania na wtórność akcji, postaci, schematyczność opowiadań - to samo jest w serialach i tam nikomu to nie przeszkadza.
Szczególnie zapadła mi w pamięć ostatnie opowiadanie, które rozwija i wyjaśnia wątki rozpoczęte w ostatnim opowiadaniu poprzedniego tomu!
Kolejna część przygód, naszego uniżonego sługi, Mordimera Madderdina i kolejna całkiem ciekawa.
Nie rozumiem narzekania na wtórność akcji, postaci, schematyczność opowiadań - to samo jest w serialach i tam nikomu to nie przeszkadza.
Szczególnie zapadła mi w pamięć ostatnie opowiadanie, które rozwija i wyjaśnia wątki rozpoczęte w ostatnim opowiadaniu poprzedniego tomu!
2024-03-01
2024-02-23
2024-02-22
2024-01-25
Na razie jest to chyba najlepszy zbiór z cyklu. Głównie ze względu na dwa ostatnie opowiadania, pozostałe są bo są. Nie wnoszą w sumie nic nowego. Typowy dla cyklu rodzaj brutalności. Męczy trochę wałkowanie w kółko tych samych zwrotów i informacji. Już po pierwszym tomie wiemy o delikatnym węchu Mordimera - nie ma sensu powtarzać tego kilka razy w każdym opowiadaniu, chociaż z drugiej strony rozumiem konwencję.
A co do dwóch ostatnich opowiadań. Dają promyk nadziei na zawiązanie się akcji i wyłonienie głównego wątku. Mam nadzieję, że nasz uniżony sługa poza powód usilnej chęci dostania się demona do klasztoru Amszilas oraz, że rozwiąże się zagadka zaginięcia boga! Po trzecim tomie chyba domyślam się w jakim kierunku to zmierza. Niebawem dowiem się czy miałem rację!
Na razie jest to chyba najlepszy zbiór z cyklu. Głównie ze względu na dwa ostatnie opowiadania, pozostałe są bo są. Nie wnoszą w sumie nic nowego. Typowy dla cyklu rodzaj brutalności. Męczy trochę wałkowanie w kółko tych samych zwrotów i informacji. Już po pierwszym tomie wiemy o delikatnym węchu Mordimera - nie ma sensu powtarzać tego kilka razy w każdym opowiadaniu,...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-01-13
Drugi tom cyklu inkwizytorskiego i na pewno nie ostatni - już szykuję się na kolejny. Czemu? Fabuła nie jest skomplikowana, bohaterowie prości cepy, ciekawe uniwersum i w sposób wciągający i plastyczny przedstawiona brutalność. Nie oszukujmy się, nie jest to lektura wybitna, nie zmieni waszego życia ani nie będzie przyczynkiem do rozmyślań. Niemniej, zaserwowana lekkostrawna mieszanka fantasy i brutalności sprawia, że książka idealnie nadaje się do czytania/słuchania w komunikacji miejskiej w drodze do pracy.
W tym tomie spotkamy się z wampirem, czarownicami, brudem, smrodem, torturami, przesłuchaniami a nawet odwiedzi nas anioł ;)
Drugi tom cyklu inkwizytorskiego i na pewno nie ostatni - już szykuję się na kolejny. Czemu? Fabuła nie jest skomplikowana, bohaterowie prości cepy, ciekawe uniwersum i w sposób wciągający i plastyczny przedstawiona brutalność. Nie oszukujmy się, nie jest to lektura wybitna, nie zmieni waszego życia ani nie będzie przyczynkiem do rozmyślań. Niemniej, zaserwowana...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-08-25
2023-07-17
2021-10-08
2021-04-06
2021-02-11
2020-08-21
Komu podobały się tragedie greckie czytane za młodu w szkole niech pierwszy podniesie rękę. No właśnie, pewnie niewielu z was podniosło. Czy było tak przez język, jakim owe książki były napisane? Ja tak miałem. Nie podobał mi się język, którym były te książki napisane - tłumaczenia były straszne w przyswojeniu dla młodzieży. I o ile Króla Edyta i Antygonę znam, a raczej kojarzę, ze szkoły, to o Edypie w Kolonos do tej pory nie słyszałem, może po prostu jestem mało oczytany.
Jeśli też tak miałeś to porzuć swe uprzedzenia i weź to tłumaczenie do rąk. Nie dość, że język użyty w tym przekładzie wydaje się, jest!, przystępny, to każda tragedia poprzedzona jest krótkim wstępem przybliżającym czytelnikom jej tematykę.
W szkole, albo nie kojarzę albo nie było, powiązania miedzy Królem Edypem a Antygoną. Ot, dwie oddzielne tragedie ze starożytności, które trzeba przerobić, bo tak nakazuje program. Wielka szkoda, ze za moich szkolnych czasów nie było tego wydania, ponieważ dzięki wprowadzeniom do każdej z tragedii widzimy chronologie wydarzeń w nich zawartych.
Plusem jest też ukłon tłumacza w stronę czytelników nie do końca zaznajomionych z tajnikami tragedii antycznej i wyjaśnienie czym są te tajemniczo brzmiące Stasimony czy Epejsodiony.
Jeżeli sięgać po jakiś przekład dzieł Sofoklesa, to zdecydowanie po ten:
- przystępny język;
- ładne wydanie;
- wstęp do każdej z tragedii;
- przypisy pozwalające wczuć się w kontekst opisywanych wydarzeń;
Komu podobały się tragedie greckie czytane za młodu w szkole niech pierwszy podniesie rękę. No właśnie, pewnie niewielu z was podniosło. Czy było tak przez język, jakim owe książki były napisane? Ja tak miałem. Nie podobał mi się język, którym były te książki napisane - tłumaczenia były straszne w przyswojeniu dla młodzieży. I o ile Króla Edyta i Antygonę znam, a raczej...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-07-19
To moje pierwsze spotkanie z Hrabalem, no dobrze - może drugie, jeżeli za pierwsze policzymy projekcję filmu na podstawie tej książki. Film (1966) tak mi się spodobał, że postanowiłem sięgnąć po książkę - nie żałuję tego.
Czy po książkę warto sięgnąć? Tak, zdecydowanie!
W szkole jesteśmy maltretowani książkami o tematyce wojennej, które dla przeciętnego licealisty są niestrawne, nużące, trudne. Może zamiast albo obok "Pożegnania z Marią" czy "Medalionów" warto, by młodzież sięgnęła również po tę książkę? Dlaczego? Jest to książka łatwiejsza w odbiorze, porusza ten sam temat a sposób, w jaki to robi jest moim zdaniem bardziej przystępny.
Fakt, jest może nieco przesiąknięta erotyzmem, można nawet powiedzieć, że w nieco wulgarnym wydaniu. Jednak czy teledyski do współczesnej muzyki, filmy czy seriale takie nie są? Są jeszcze gorsze, ta książka przynajmniej niesie coś za sobą, ma przesłanie.
Dodatkowo na plus książki zdecydowanie zaliczyć można zawarty w niej humor i konwencję, jaką przyjął autor nazywając bohaterów.
Największą wadą (być może tylko mojego wydania?) jest to, że dialogi prowadzone po niemiecku nie zostały przetłumaczone, co dla osób nieznających tego języka (jak ja) może być nieco frustrujące.
Poza tym, "Pociągi pod specjalnym nadzorem" mogą być fajnym wstępem do twórczości innego pisarza - Kurta Vonneguta. W "Rzeźni numer pięć" jak i w "Pociągach..." przedstawione jest to samo dramatyczne wydarzenie wojenne. Jakie? Zapoznaj się z książkami i sprawdź sam!
To moje pierwsze spotkanie z Hrabalem, no dobrze - może drugie, jeżeli za pierwsze policzymy projekcję filmu na podstawie tej książki. Film (1966) tak mi się spodobał, że postanowiłem sięgnąć po książkę - nie żałuję tego.
Czy po książkę warto sięgnąć? Tak, zdecydowanie!
W szkole jesteśmy maltretowani książkami o tematyce wojennej, które dla przeciętnego licealisty są...
2020-01-14
2019-12-18
2018-12-27
"O kotach", czyli piękne ilustracje.
Kociamber, kocisko, kocur, kociczka, sierściuch - określeń na naszych puchatych mruczących przyjaciół jest jeszcze więcej. To właśnie o nich jest powyższa książka. Nie jest ona jednym opowiadaniem, a zbiorem sześciu, w których koty się pojawiają. W jednym z nich, koty stanowią trzon opowiadania, w pozostałych stanowią tło.
Pierwsze opowiadanie zdecydowanie może zniechęcić do całej pozycji ze względu na polityczne aluzje. Pojawiają się tutaj takie osoby jak Beata K. z Żoliborza, czy adwokat G. To opowiadanie z kotami ma niewiele wspólnego. Gdyby występujące tam postaci, koty, zamienić na psy, myszy czy kury, opowiadanie nic by nie straciło.
Młoda para, student, dziadkowie do których przyjeżdża wnuczek na wakacje, ojciec samotnie wychowujący dziecko - co ich łączy? Wszyscy mają kota. W przypadku pozostałych opowiadań pokazany jest wpływ sierściuchów na relację pomiędzy ludźmi, przywiązanie dziecka do kocięcia.
Książka do górnolotnych zdecydowanie nie należy. Nic nowego się z niej o kotach nie dowiecie. Nie odmieni waszego życia. Czy niezdecydowanych przekona do adopcji kociaka - nie powiedziałbym, a szkoda.
To, co trzeba jej oddać to, to że jest pięknie wydana! Ładna, twarda okładka, która jest jednocześnie ilustracją do jednego z opowiadań. Pozostałe opowiadania są równie pięknie zilustrowane co świetnie dopełnia całość.
"O kotach", czyli piękne ilustracje.
Kociamber, kocisko, kocur, kociczka, sierściuch - określeń na naszych puchatych mruczących przyjaciół jest jeszcze więcej. To właśnie o nich jest powyższa książka. Nie jest ona jednym opowiadaniem, a zbiorem sześciu, w których koty się pojawiają. W jednym z nich, koty stanowią trzon opowiadania, w pozostałych stanowią tło.
Pierwsze...
Niejeden za dzieciaka marzył o mocy bycia niewidzialnym. To chyba supermoc, którą chciałby mieć każdy dzieciak - obok latania, czytania w myślach i przechodzenia przez ściany. Bohaterowi książki "Niewidzialny człowiek" udaje się to zrealizować i staje sie niewidzialny. Nie jest to jednak żadna supermoc a zdolność, która uzyskał w wyniku eksperymentowania na sobie.
Książka nie porywa i jest zdecydowanie gorsza od "Wehikułu czasu". Tutaj poziom absurdalności dialogów i zachowania bohaterów przekracza wszelkie przyzwoite formy. Postacie są skrajnie wręcz infantylne, nie działają racjonalnie. Osoby mające nieszczęście spotkać Niewidzialnego człowieka, jakby w tym samym momencie traciły zdolność myślenia. Może w czasach autora odbiór takiego zachowania był inny niż dziś.
Podobnie jak w "Wehikule czasu", tak i tu używana przez naukowców technologia jest zupełnie mechaniczna. Aby zostać niewidzialnym wystarczy sprzęt pod postacią szkła laboratoryjnego. Ach, no i ważne by być albinosem.
Mimo swoich wad książki bardzo przyjemnie się słuchało. Przyjemne, krótkie i konkretne rozdziały. Została przetłumaczona na piękny polski.
Niejeden za dzieciaka marzył o mocy bycia niewidzialnym. To chyba supermoc, którą chciałby mieć każdy dzieciak - obok latania, czytania w myślach i przechodzenia przez ściany. Bohaterowi książki "Niewidzialny człowiek" udaje się to zrealizować i staje sie niewidzialny. Nie jest to jednak żadna supermoc a zdolność, która uzyskał w wyniku eksperymentowania na sobie.
więcej Pokaż mimo toKsiążka...