-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik19
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński5
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1179
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać421
Biblioteczka
2024-01-23
2021-11-20
2023-09-16
Sharon Bolton jest autorką, która do spółki z Simonem Beckettem rozkochała mnie w kryminałach i thrillerach psychologicznych. Swoją przygodę z jej twórczością rozpoczęłam właśnie od serii o Lacey Flint, która wciągnęła mnie już od pierwszej przeczytanej strony. Kiedy 7 lat temu kończyłam czytać "Mroczne przypływy Tamizy", czyli czwartą część serii czułam pewien niedosyt i żałowałam, iż to już koniec, dlatego byłam mile zaskoczona, gdy okazało się, że po tylu latach autorka jednak postanowiła powrócić do moich ulubionych bohaterów.
W "Mroku" Lacey Flint, która już na dobre zadomowiła się w oddziale rzecznym policji metropolitalnej, przez zupełny przypadek ratuje niemowlaka, którego bandyci wysłali w samotny rejs po Tamizie. Jej bohaterski czyn krzyżuje jeden z planów grupy ekstremistów nienawidzących kobiet, których zwiększoną aktywność w dark webie od jakiegoś czasu monitoruje zespół nadinspektora Marka Joesbury'ego. Czy pomimo wielu niewyjaśnionych spraw z przeszłości Lacey i Mark będą w stanie stanąć ramię w ramię, aby rozwiązać kolejną sprawę? Nie mogło być inaczej.
W trakcie śledztwa policjanci odkrywają, że porwanie niemowlęcia było zaledwie pierwszym z całej serii brutalnych ataków, których celem jest sterroryzowanie kobiet. Czy Lacey i Mark odkryją, kto stoi na czele grupy inceli? Czy wspólna praca ponownie zbliży ich do siebie? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie, sięgając po najnowszą książkę autorstwa Sharon Bolton.
Muszę przyznać, że przez te wszystkie lata, które minęły od publikacji ostatniej części, miałam ogromną nadzieję, że autorka postanowi wrócić do historii o Lacey i Marku, ponieważ po przeczytaniu zakończenia czwartego tomu, czułam ogromny niedosyt i bardzo chciałam dowiedzieć się, jak potoczą się ich dalsze losy. Gdy piąty tom pojawił się w naszym kraju, dosłownie skakałam z radości, lecz po przeczytaniu pierwszych niepochlebnych opinii zaczęłam zastanawiać się nad tym, czy chcę psuć sobie opinię o jednej z moich ulubionych serii, dlatego dość długo zwlekałam z sięgnięciem po "Mrok".
Teraz gdy jestem po lekturze, mogę zgodzić się ze stwierdzeniem niektórych osób, iż faktycznie nie jest to ta Bolton sprzed lat, która zaskakiwała dynamiką fabuły i tworzyła książki, które wciągały czytelnika już od pierwszej strony. Przyznaję, że "Mrok" nieco mnie zmęczył. Z początku zupełnie nie mogłam wczuć się w to, o czym czytam i nawet zastanawiałam się, czy na chwile nie porzucić tej lektury.
Przez większość książki czułam się, jakby ktoś włączył funkcję przewijania, by przypomnieć o tym, co działo się w poprzednich częściach. Było to zapewne spowodowane tym, iż autorka obawiała się, że czytelnicy nie będą pamiętać najistotniejszych kwestii, ponieważ minęło bardzo dużo czasu pomiędzy wydaniem czwartego, a piątego tomu. Jednak dla mnie nie było to zwyczajnie zbędne, ponieważ w miarę zagłębiania się w nową historię, byłam w stanie przypomnieć sobie wszystko, co działo się w przeszłości.
Chociaż "Mrok" nie powalił mnie na kolana, mam cichą nadzieję, że historia Marka i Lacey będzie miała swoją kontynuację. Mam niesamowity sentyment zarówno do tej serii, jak i samej autorki, dlatego mam nadzieję, że to jeszcze nie koniec i wróci stara dobra Bolton. A jeżeli nie mieliście jeszcze okazji zapoznać się z jej twórczością — serdecznie Was do tego namawiam.
Sharon Bolton jest autorką, która do spółki z Simonem Beckettem rozkochała mnie w kryminałach i thrillerach psychologicznych. Swoją przygodę z jej twórczością rozpoczęłam właśnie od serii o Lacey Flint, która wciągnęła mnie już od pierwszej przeczytanej strony. Kiedy 7 lat temu kończyłam czytać "Mroczne przypływy Tamizy", czyli czwartą część serii czułam pewien niedosyt i...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019
Odkąd wiele lat temu sięgnęłam po pierwszą przetłumaczoną na język polski książkę Sharon Bolton, zawsze kupuje jej publikacje w ciemno. Zatem zanim sięgnęłam po "Nieznajomą żonę" miałam już za sobą piętnaście dzieł jej autorstwa i szczerze powiedziawszy do tej pory tylko jedna wypadła poniżej moich oczekiwań. A co mogę powiedzieć o najnowszej publikacji Sharon? Z pewnością nie trafiła do jednego worka z "Trucicielem" - książką, którą uważam za najgorsze dzieło autorki.
Główną bohaterką "Nieznajomej żony" jest Olive Anderson, która w hotelowej restauracji poznaje kobietę. I pewnie nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie zachowanie nieznajomej, która najpierw zajmuje stolik Olive, a potem zaczyna grać z nią w dziwną grę, twierdząc, że jest jej żoną. To, co z początku wydawało się tylko niewinną zabawą, po czasie przerodziło się w koszmar. Czy Olive Anderson uda się jakoś wybrnąć z tarapatów? Czy tajemnicza kobieta jest kimś z jej przeszłości? Jakie tajemnice zostaną odkryte w tej historii? Po odpowiedzi na te pytania odsyłam Was do lektury.
Muszę przyznać, że Sharon Bolton przyzwyczaiła mnie do tego, że jej historie, poza tym jednym wspomnianym wcześniej przypadkiem, zawsze trzymają czytelnika w napięciu i w zasadzie jedynego, czego można się po nich spodziewać to to, że będą pełne tajemnic i niespodziewanych zwrotów akcji. Nie inaczej było również w tym przypadku.
Cała historia opisana w "Nieznajomej żonie" została podzielona na trzy części i w każdej z nich poznajemy przeszłość innej z kobiet. Połączenie tych wydarzeń z bieżącymi kolejami losu oraz prowadzonym przez policję śledztwem pozwalają czytelnikom na manewrowanie pomiędzy zakamarkami stworzonego przez autorkę labiryntu kłamstw, oraz ostateczne odkrycie misternej tajemnicy.
Autorka przyzwyczaiła mnie do tego, że jej książki zawsze składają się z wielu wątków. I choć część z nich z początku zawsze wydaje się nieistotna, już niejednokrotnie przekonałam się, że wcale tak nie jest, a czasem najbardziej banalny szczegół może okazać się arcyważny dla ostatecznego rozwiązania sprawy. I chyba właśnie dlatego tak bardzo lubię jej publikacje.
Oczywiście, niektórzy będą zarzucać autorce, że kiedy odkryje się już wszystkie karty, rozwiązania jej zagadek bardzo często okazują się wręcz banalne, ale to właśnie powolne łączenie kropek jest tym, co dostarcza mi największej frajdy podczas czytania książek autorki.
"Nieznajoma żona" to z pewnością historia godna polecenia, chociaż w mojej osobistej klasyfikacji książek Sharon Bolton plasuje się gdzieś w środku rankingu. Dlatego, jeżeli miałabym polecić publikacje jej autorstwa komuś, kto nigdy nie miał z nią styczności, polecam zacząć od serii o Lacey Flint lub jeżeli wolicie jednotomówki od "Krwawych Żniw", "Stokrotki w kajdanach" lub "Sacrifice" - która została również zekranizowana.
Odkąd wiele lat temu sięgnęłam po pierwszą przetłumaczoną na język polski książkę Sharon Bolton, zawsze kupuje jej publikacje w ciemno. Zatem zanim sięgnęłam po "Nieznajomą żonę" miałam już za sobą piętnaście dzieł jej autorstwa i szczerze powiedziawszy do tej pory tylko jedna wypadła poniżej moich oczekiwań. A co mogę powiedzieć o najnowszej publikacji Sharon? Z pewnością...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to