-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński2
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać311
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
Biblioteczka
2024-05-14
2024-05-12
"Satan's Affair" to pierwsza książka H.D.Carlton, którą miałam okazję przeczytać. I w sumie dobrze się stało, że nie sięgnęłam najpierw po "Haunting Adeline", ponieważ okazało się, że "Satan's Affair" to prequel tej historii. Seria "Cat and Mouse Duet" wywołuje bardzo wiele emocji wśród czytelników. Jedni ją kochają, drudzy uważają, że puka do dna od spodu. A jak będzie w moim przypadku? Czas pokaże, ale jestem dobrej myśli.
Główną bohaterką nowelki będącej wprowadzeniem do całej serii jest Sibel Dubois, którą przyjaciele mogą określać jako Sibby. Sibel jest młodą kobietą, która otrzymała wyjątkowy dar. Poprzez swoje wewnętrzne oko, widzi, które z osób pojawiających się na jej drodze, ma na swoim koncie nikczemne uczynki, a tym samym ich dusze są zgniłe. Czy degeneraci wychodzą cało ze spotkania z nią?
Jedno jest pewne. W nawiedzonym domu, pełnym ukrytych w nim potworów, do którego Sibel zwabia swoje ofiary, wszystko może się zdarzyć. Szczególnie że dziewczyna ma do pomocy swoich wiernych pomocników, którzy są na każde jej skinienie. Jednak kim tak naprawdę jest Sibel? Zwykłym mordercą czy zbawicielem świata? Czy panna Dubois powinna obawiać się wymiaru sprawiedliwości? Co stanie się, gdy na jej drodze stanie nowy pomocnik? Po odpowiedzi na te pytania odsyłam Was do lektury.
Muszę przyznać, że "Satan's Affair" to jedna z tych historii, w której trup ściele się gęsto. Sięgając po tę książkę, byłam przekonana, że będzie to dark romans, jakich na rynku wydawniczym wiele, a tymczasem otrzymałam publikację, którą bardziej określiłabym mianem teksańskiej masakry piłą mechaniczną. Dlatego z pewnością nie jest to lektura dla osób niepełnoletnich oraz tych o słabych nerwach.
Chociaż po przeczytaniu pierwszych rozdziałów miałam nieco mieszane uczucia, co do mojej oceny tej lektury, którą można by określić jako horror z licznymi elementami erotycznymi, ostatecznie bardzo mnie ta historia zaintrygowała. Szczególnie sama jej końcówka, kiedy na jaw wychodzą pewne sprawy, które wcale nie były oczywiste na samym początku.
Autorka stworzyła bardzo brutalną, ale niezwykle interesującą rzeczywistość, która aż prosi się o rozwinięcie, bo te kilka rozdziałów, które liczyła ta nowelka to dla mnie zdecydowanie za mało. Chętnie dowiedziałabym się więcej na temat dzieciństwa Sibby i jej życia w stworzonej przez jej ojca społeczności oraz na temat tego, jak wyglądała jej codzienność w miejscu, do którego ostatecznie trafiła.
Niemniej jednak lektura "Satan's Affair" sprawiła, że jeszcze bardziej jestem ciekawa tego, co wydarzy się w "Haunting Adeline" i "Hunting Adeline", więc myślę, iż te dwie pozycje nie będą już zbyt długo zalegać na mojej półce w oczekiwaniu na przeczytanie.
"Satan's Affair" to pierwsza książka H.D.Carlton, którą miałam okazję przeczytać. I w sumie dobrze się stało, że nie sięgnęłam najpierw po "Haunting Adeline", ponieważ okazało się, że "Satan's Affair" to prequel tej historii. Seria "Cat and Mouse Duet" wywołuje bardzo wiele emocji wśród czytelników. Jedni ją kochają, drudzy uważają, że puka do dna od spodu. A jak będzie w...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-05-12
"We're just enemies" to kolejna publikacja autorstwa Leny M. Bielskiej, która wchodzi w skład uniwersum Arkansas. Jest to historia córki bohaterów "We're just friends" — Charlie Walker oraz Reeda Westa — syna bohaterów "Pana Westa". Obie te książki, przypadły mi do gustu, więc nie mogłam się doczekać, kiedy zagłębię się w losy drugiego pokolenia. Czy zatem "We're just enemies" trafiło na moją półkę dobrych publikacji? Już spieszę z wyjaśnieniem.
Charlie Walker to dziewczyna, której adrenalina towarzyszy niemal każdego dnia, szczególnie gdy wsiada na swój motocykl i uczestniczy w wyścigach, których organizatorem jest jej były partner. Niestety, nie jest to jedyne nielegalne zajęcie, do którego chłopak ją zmusza. Przed dwoma laty Charlie uczestniczyła w kradzieży kolii, ale ostatecznie to nie ona została oskarżona o jej przywłaszczenie. Kto zatem został o to obwiniony?
Reed West wziął winę na siebie, ale poprzysiągł zemstę. Czy jego powrót po pobycie w ośrodku dla trudnej młodzieży przysporzy Charlie problemów? Czy chłopakowi uda się zemścić się na pannie Walker? Co wydarzy się, kiedy na jaw wyjdą wszystkie okoliczności kradzieży sprzed lat? Po odpowiedzi na te pytania odsyłam Was do lektury.
Muszę przyznać, że jestem trochę zaskoczona tym, co znalazłam w tej książce. Lenę M. Bielską znam z historii, których fabuła kręci się głównie wokół romansu. Autorka zdążyła przyzwyczaić mnie do tego, że jej książki są pełne namiętności i zbliżeń pomiędzy bohaterami. Natomiast tutaj pierwsze skrzypce grało, coś zgoła innego. Jest to historia, która zdecydowanie skłania do refleksji na temat tego, że decyzje, które podejmujemy w swoim życiu, zawsze niosą za sobą jakieś konsekwencje.
Bardzo podobała mi się kreacja bohaterów, którzy, chociaż są jeszcze bardzo młodzi, niosą na swoich barkach ogromny ciężar, który potrafiłby przytłoczyć niejednego dorosłego i bardziej doświadczonego bohatera.
Motyw enemies to lovers, który został wykorzystany w tej publikacji, był świetnie poprowadzony. Za każdym razem, kiedy West wypowiadał się, czy chociażby myślał niepochlebnie na temat panny Walker, czułam tę nienawiść i chęć zemsty, która była jego motorem napędowym. Jednak najbardziej urzekła mnie zmiana relacji między głównymi bohaterami, kiedy to do głosu zaczęły dochodzić emocje i skrzętnie skrywane uczucia, którymi oboje się darzyli.
Myślę, że na uwagę zasługuje również scena rozprawy sądowej, która miała miejsce pod koniec książki. Chociaż nie miałam nigdy okazji być w amerykańskim sądzie, poczułam ten niezwykły i tak różny od polskich realiów klimat, znany mi jedynie z seriali i produkcji filmowych. Nie wiem, czy w rzeczywistości wygląda to podobnie, ale autorka kupiła mnie tym na tyle, że jest to dla mnie wysoce prawdopodobne.
"We're just enemies" to kolejna historia Leny M. Bielskiej, która przypadła mi do gustu, więc myślę, że wielbiciele stworzonego przez nią uniwersum Arkansas będą zadowoleni z lektury. A jeżeli nie mieliście jeszcze okazji się z nim zapoznać, polecam zacząć od historii rodziców Charlie, która była początkiem tego uniwersum.
"We're just enemies" to kolejna publikacja autorstwa Leny M. Bielskiej, która wchodzi w skład uniwersum Arkansas. Jest to historia córki bohaterów "We're just friends" — Charlie Walker oraz Reeda Westa — syna bohaterów "Pana Westa". Obie te książki, przypadły mi do gustu, więc nie mogłam się doczekać, kiedy zagłębię się w losy drugiego pokolenia. Czy zatem "We're just...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-05-11
"Tron Królowej Słońca" to kolejna książka, którą miałam okazję przeczytać w ramach akcji @czytaniezwiedzmami. Czy publikacja zawierająca motyw rywalizacji przypadła mi do gustu? Już spieszę z wyjaśnieniem.
Główną bohaterką historii jest Lor — młoda kobieta, która doskonale wie, czym jest przemoc, strach o własne życie oraz uczucie głodu. Wraz ze swoim rodzeństwem od dwunastu lat przebywa w Nostrazie — więzieniu, znajdującym się na terytorium królestwa Zorzy. Czy kiedykolwiek uda jej się wydostać z niewoli?
Podczas odbywania jednej z najgorszych kar, które można wymierzyć tym, którzy przebywają w Nostrazie, los postanawia dać jej szanse na zmianę swojego beznadziejnego położenia. Lor niespodziewanie trafia pod skrzydła Atlasa — Króla Słońca, w którego królestwie będzie musiała zmierzyć się z dziewięcioma innymi kobietami w zawodach, których tradycja została zapoczątkowana ponad osiem tysięcy lat temu. Czy Lor zostanie triumfatorką turnieju? Czy dzięki pobytowi w królestwie Słońca, uwierzy, że jej życie może być lepsze niż to, które wiodła w Nostrazie? Czy Król Zorzy będzie chciał ściągnąć ją z powrotem do swojej krainy? Jakie tajemnice kryje Uranos i jaki związek mają z nimi artefakty każdego z królestw? Po odpowiedzi na te pytania odsyłam Was do lektury.
Muszę przyznać, że książka Nishy J. Tuli już od samego początku bardzo mnie zaintrygowała. Pomimo iż nie otrzymałam zbyt wiele informacji na temat świata, który został wykreowany przez autorkę, jakoś specjalnie mi to nie przeszkadzało w odbiorze. Dlaczego? W swojej książce Nisha J. Tuli postanowiła bowiem nie podawać wszystkiego na złotej tacy, tylko dawkować swoim czytelnikom pewne istotne informacje tak, aby zostały odkrywane powoli, w miarę jak fabuła posuwa się do przodu, co bardzo mi się podobało.
Motyw turnieju czy rywalizacji, który został wykorzystany w tej historii, również przypadł mi do gustu, ale osobiście uważam, że został potraktowany trochę po macoszemu. Myślałam, że skoro jest to jeden z głównych elementów książki, zostanie w znacznym stopniu rozbudowany i przede wszystkim opisany bardziej szczegółowo, a tymczasem miałam wrażenie, że autorka bardziej skupiła się na relacji między Lor a Królem Słońca, niż na samej walce o tytuł królowej. I chociaż kocham romanse, w tym konkretnym przypadku byłam nastawiona na więcej rywalizacji i niestety trochę się przeliczyłam.
Jeżeli chodzi natomiast o bohaterów, przyznaję, że Lor polubiłam już od samego początku. Lubię takie zadziory, a ona idealnie pasowała mi do opisywanej historii. Co do pozostałych postaci, nie będę się wypowiadać, bo niestety byłby to dość duży spoiler.
Myślę, że "Tron Królowej Słońca" jest dość dobrym początkiem serii "Artefakty Uranosa", dlatego z chęcią sięgnę po kolejne części, aby przekonać się, jak dalej potoczą się losy Lor oraz innych bohaterów.
"Tron Królowej Słońca" to kolejna książka, którą miałam okazję przeczytać w ramach akcji @czytaniezwiedzmami. Czy publikacja zawierająca motyw rywalizacji przypadła mi do gustu? Już spieszę z wyjaśnieniem.
Główną bohaterką historii jest Lor — młoda kobieta, która doskonale wie, czym jest przemoc, strach o własne życie oraz uczucie głodu. Wraz ze swoim rodzeństwem od...
2024-05-08
Współpraca reklamowa @editiored
"Wpadka" to jeden z tych debiutów literackich, na który czekałam z niecierpliwością. Bardzo zaintrygował mnie ten tytuł nie tylko ze względu na opis historii, ale również z powodu samej autorki, której konto z recenzjami obserwuje od 2022 roku. Chociaż Katarzyna Lewandowicz dzieli się swoim literackim talentem na wattpadzie, nie miałam wcześniej okazji zajrzeć na jej konto, więc byłam bardzo ciekawa tego, jak osoba, która zazwyczaj znajduje się po drugiej stronie, poradzi sobie w nowej roli. Czy zatem "Wpadce" udało się skraść moje serce? Już spieszę z wyjaśnieniem.
Główną bohaterką historii jest Maria, kobieta przed trzydziestką, na którą wszyscy mówią Majka. Dziewczyna jest autorką felietonów, które pisze dla jednej z wrocławskich gazet. Maja nie ma stałego partnera, ale marzy o tym, by mieć rodzinę. Taką, która będzie przeciwieństwem tej, w której się wychowała. Czy jej się to uda?
Pewnego dnia na jej życiowej drodze pojawia się nowy sąsiad — Tomek, który zajął mieszkanie jej przyjaciela Aleksa, który wyjechał na staż za ocean, zaraz po tym, jak spędził z Mają upojną noc. Czy Tomek okaże się tym wymarzonym mężczyzną, na którego Maja czeka już od tak dawna? Czy fakt, że nowy sąsiad jest nieco młodszy od głównej bohaterki, będzie miało wpływ na ich relację? Co wydarzy się, kiedy Maja zorientuje się, że jest w ciąży z Aleksem? Po odpowiedzi na te pytania odsyłam Was do lektury.
Muszę przyznać, że lektura "Wpadki" dość mocno mnie wymęczyła. W mojej ocenie historia jest dość nierówna. Ma wiele dobrych i interesujących fragmentów, ale również mnóstwo takich, które sprawiały, że wywracałam oczami i miałam ochotę dać sobie spokój z dalszym czytaniem.
Instant love to motyw, który nie należy do moich ulubionych, ale nie raz zdarzało mi się trafić na publikację z tym wątkiem, które skradły moje serce. Tutaj niestety tak nie było. Myślę, że w dużej mierze było to spowodowane tym, że bohaterowie byli w mojej ocenie bardzo niedojrzali. Rozumiem, że zarówno jedno, jak i drugie doświadczyło w swoim życiu wiele złego, ale podczas czytania cały czas miałam wrażenie, że żadne nie wyciągnęło wniosków z tego, czego mieli okazję doświadczyć.
Maja wiecznie obrażała się na cały świat i gdy coś działo się nie po jej myśli, uciekała, by uniknąć właściwej konfrontacji. Natomiast Tomasz miał duże problemy ze szczerością, które wiecznie doprowadzały do tego, co napisałam powyżej, przez co miałam trochę wrażenie, jakby ktoś umieścił mnie w sali kinowej i w kółko odtwarzał ten sam film.
Historia tak naprawdę zaczęła mnie wciągać dopiero około trzydziestego rozdziału i nie wiem, czy gdyby nie była to książka ze współpracy, doczytałabym ją do końca. W zasadzie najlepiej wspominam fragmenty, które umiejscowione były w Karpaczu i trochę żałuję, że nie było ich nieco więcej.
"Wpadka" miała naprawdę duży potencjał, by stać się świetną historią o trudach codziennego życia, przeciwnościach losu oraz konsekwencjach wyborów, które podejmujemy każdego dnia. W mojej ocenie nie został on jednak w pełni wykorzystany. Jednak należy również pamiętać, że jest to debiut literacki, a jak doskonale wiemy, rządzą się one swoimi prawami, więc można nieco przymknąć oko, na niektóre mniejsze niedociągnięcia.
Jeżeli autorce uda się wydać kolejną książkę, z pewnością zdecyduje się na jej przeczytanie, aby sprawdzić, czy jej pisarska kariera nabiera tempa.
Współpraca reklamowa @editiored
"Wpadka" to jeden z tych debiutów literackich, na który czekałam z niecierpliwością. Bardzo zaintrygował mnie ten tytuł nie tylko ze względu na opis historii, ale również z powodu samej autorki, której konto z recenzjami obserwuje od 2022 roku. Chociaż Katarzyna Lewandowicz dzieli się swoim literackim talentem na wattpadzie, nie miałam...
2024-05-05
Po przeczytaniu pierwszej odsłony serii "Rule Breaker" autorstwa J.Wilder, wiedziałam, że sięgnę po kolejne tomy, gdy tylko zostaną wydane, a "Zasady gry" to właśnie drugi tom wspomnianej serii. Czy historia Piper i Lucasa urzekła mnie podobnie jak losy Sidney i Jaxa? Już spieszę z wyjaśnieniem.
Lucasa — kapitana uczelnianej drużyny hokejowej i Piper — młodszą siostrę, jego najlepszego przyjaciela, mieliśmy już okazję poznać w "Zasadzie numer pięć". Chociaż wtedy byli jedynie pobocznymi bohaterami, mogliśmy towarzyszyć im podczas jednego z radośniejszych wydarzeń, w życiu każdej pary, które miało znaczący wpływ na ich dalsze, wspólne życie. Jednak, jak to się stało, że w ogóle zostali parą? Czy znajomość z dzieciństwa naturalnie przerodziła się w miłość? Czy zawsze razem pokonywali wszystkie przeciwności losu? I dlaczego tak naprawdę musieli przez pewien czas żyć z dala od siebie? Po odpowiedzi na te pytania odsyłam Was do lektury "Zasad gry".
Muszę przyznać, że podczas czytania tej historii bawiłam się jeszcze lepiej niż wtedy, gdy zgłębiałam się w tej, należącej do Sidney i Jaxa. Już wielokrotnie wspominałam, że książki, w których przynajmniej jedna z postaci jest powiązana ze sportem, zawsze są bliskie mojemu sercu, jednak nie ukrywam też, że moim numerem jeden są te, które wywołują wiele różnorakich emocji. W "Zasadach gry" otrzymałam obie te rzeczy, więc jestem podwójnie ukontentowana.
Relacja głównych bohaterów była niezwykle piękna. Po przeczytaniu pierwszej części wiedziałam, że tworzą świetną parę, ale poznanie podwalin ich związku i towarzyszenie im w tej długiej i wyboistej drodze, pełnej bólu, zwątpienia, wzruszeń i odrzucenia, było niezwykłym doświadczeniem, które z pewnością zostanie w mojej pamięci jeszcze przez dłuższy czas.
Historię opisaną w "Zasadach gry" czyta się bardzo płynnie i szybko, a losy głównych bohaterów wciągają czytelnika w zasadzie od pierwszej chwili. Mam też wrażenie, że autorka wzięła sobie do serca wszystkie uwagi zagranicznych czytelników, co do pierwszej odsłony serii, a jej literacki warsztat trochę ewoluował pomiędzy napisaniem pierwszej i drugiej części, za co z pewnością należy się jej duży plus. Szkoda tylko, że w tłumaczeniu, które poszło do druku, znalazło się tak wiele literówek i kilka przekręconych słów, bo nieco zepsuło mi to odbiór całości.
Niemniej jednak "Zasady gry" wysunęły się na prowadzenie, jeżeli chodzi o moją prywatną klasyfikację poszczególnych części serii "Rule Breaker". Teraz z niecierpliwością będę wyczekiwać premiery kolejnego tomu, który wydaje mi się, że będzie najbardziej pikantny ze wszystkich.
Po przeczytaniu pierwszej odsłony serii "Rule Breaker" autorstwa J.Wilder, wiedziałam, że sięgnę po kolejne tomy, gdy tylko zostaną wydane, a "Zasady gry" to właśnie drugi tom wspomnianej serii. Czy historia Piper i Lucasa urzekła mnie podobnie jak losy Sidney i Jaxa? Już spieszę z wyjaśnieniem.
Lucasa — kapitana uczelnianej drużyny hokejowej i Piper — młodszą siostrę,...
2024-05-04
"Milestones" to moje drugie podejście do twórczości Magdaleny Szponar. Za pierwszym razem sięgnęłam po jej książkę z gatunku fantasy i niestety bardzo mocno się zawiodłam, ale postanowiłam nie skreślać autorki i przeczytać jeden z jej romansów. Czy był to dobry wybór? Już spieszę z wyjaśnieniem.
Zacznę od tego, że motywy romansu biurowego i różnicy wieku, to wątki, które należą do grupy moich ulubionych, dlatego zdecydowałam się sięgnąć właśnie po "Milestones". Główną bohaterką historii jest dwudziestosześcioletnia Veronica Hale. Młoda i niezwykle ambitna kobieta, która próbuje dojść do siebie po śmierci ukochanego ojca. Dziewczyna jest przekonana, że przejmie jego obowiązki prezesa w wydawnictwie Callan & Hale. Jednak czy będzie jej to dane?
Jedno jest pewne. Droga do objęcia wymarzonego stanowiska nie będzie wcale taka prosta, szczególnie że ojciec Veroniki zostawił bardzo szczegółowy testament, który dodatkowo został podzielony na kilka części. Czy panna Hale uszanuje wolę ojca? Czy kumpel z dzieciństwa — Kane Callan, pod którego okiem ma przejść szkolenie, będzie dla niej bardziej przyjacielem, czy wrogiem? Co wydarzy się, kiedy Hale i Callan przyznają się do swoich skrzętnie skrywanych uczuć? Po odpowiedzi na te pytania odsyłam Was do lektury.
Muszę przyznać, że podczas czytania tej książki bawiłam się świetnie, ponieważ pierwsze skrzypce grają tutaj emocje. I to takie, które poruszają człowieka dogłębnie. Już od samego początku towarzyszymy głównej bohaterce w najtrudniejszych chwilach jej życia, czyli momencie pożegnania z ukochanym ojcem. Jako że jestem osobą, która jest bardzo wrażliwa na takie kwestie, oczywiście nie obyło się bez uronienia kilku łez, więc już na początku mojej przygody z tą książką byłam przekonana, że będzie to książka, która przypadnie mi go gustu.
Czy tak ostatecznie było? Zdecydowanie tak, chociaż nie mogę ukryć, że w niektórych momentach historia była bardzo przewidywalna. Jednak przy takiej ilości książek, jakie pochłaniam w ciągu roku, raczej trudno mnie czymś zaskoczyć. Ale przyznaje, że motyw podzielonego na części testamentu było dla mnie czymś nowym, szczególnie w takiej formie, ponieważ w pewnym momencie sama nie wiedziałam, czy zamiary Kane'a są naprawdę tak krystaliczne, jak mi się od początku wydawało, czy jednak autorce udało się wyprowadzić mnie w pole, więc chyba jednak można mnie jeszcze czymś zaskoczyć!
Jeżeli chodzi o głównych bohaterów historii, to bardzo ich polubiłam! Połączenie żywiołowej i pełnej energii dziewczyny, ze stanowczym i nieco gburowatym przedstawicielem płci męskiej, zawsze raduje moje serduszko. Nie będę się jednak więcej rozpisywać na ich temat, ponieważ nie chciałabym niepotrzebnie zepsuć komuś frajdy z samodzielnego odkrywania tego, co w nich najlepsze.
Pomimo iż pierwsza przeczytana przeze mnie książka autorki zupełnie nie przypadła mi do gustu, lektura "Milestones" pozwoliła mi uwierzyć, że mógł być to jedynie wypadek przy pracy, dlatego z pewnością skuszę się jeszcze sięgnąć po inne książki autorki.
"Milestones" to moje drugie podejście do twórczości Magdaleny Szponar. Za pierwszym razem sięgnęłam po jej książkę z gatunku fantasy i niestety bardzo mocno się zawiodłam, ale postanowiłam nie skreślać autorki i przeczytać jeden z jej romansów. Czy był to dobry wybór? Już spieszę z wyjaśnieniem.
Zacznę od tego, że motywy romansu biurowego i różnicy wieku, to wątki, które...
2024-05-03
"Nielat" Piotra Kościelnego to książka, która trafiła do mnie w ramach BookToura organizowanego przez @villanelle_lu. Wcześniej nie miałam okazji sięgnąć po publikacje autora, ale cztery widniały na mojej liście do przeczytania. Czy zatem pierwsza książka Piotra Kościelnego, którą miałam okazję przeczytać, przypadła mi do gustu? Już spieszę z wyjaśnieniem.
Historia opisana w książce rozgrywa się w latach dziewięćdziesiątych. Policjanci z wydziału zabójstw komendy miejskiej we Wrocławiu mają ręce pełne roboty. Nie dość, że prowadzą sprawę zabójstwa znanego polskiego aktora, który został znaleziony w melinie w centrum miasta. To jeszcze otrzymują informacje o znalezieniu zwęglonych zwłok nastolatka. Czy jest to zupełny zbieg okoliczności, że te dwie sprawy ujrzały światło dzienne niemal jednocześnie?
Jedno jest pewne. Komisarz Nawrocki, który zajmie się rozwiązaniem tych spraw, jeszcze nie wie, że te śledztwa będą należeć do najtrudniejszych w jego dotychczasowej karierze. Czy nastolatek musiał zginąć? Czy nieżyjący aktor był w coś zamieszany? Czy obie te śmierci są w jakiś sposób powiązane z tym, co dzieje się na wrocławskim dworcu? Co się stanie, kiedy na jaw wyjdą wszystkie okoliczności tych dwóch brutalnych zbrodni? Po odpowiedzi na te pytania odsyłam Was do lektury.
Muszę zacząć od tego, że Wrocław jest bliski mojemu sercu. Przez kilka lat miałam okazję tam mieszkać i mogę powiedzieć, że bardzo dobrze znam to miasto. Chociaż w latach dziewięćdziesiątych byłam smarkulą, doskonale pamiętam, jak wyglądał stary dworzec i jacy ludzie kręcili się zarówno we wnętrzu, jak i w jego okolicy. I nie mówię tutaj o podróżnych. Dlatego powiem Wam tyle — wszystko to, co zostało opisane na jego temat w tej historii, jest prawdą.
Chociaż głównym wątkiem historii jest zabójstwo znanego aktora, Kościelny zwraca uwagę czytelnika na inny, bardziej złożony i o wiele bardziej poruszający problem. W książce zderzają się ze sobą dwie linie czasowe. Zatem w jednej chwili towarzyszymy policjantom z wydziału zabójstw komendy miejskiej w czynnościach mających na celu doprowadzenie do rozwiązania prowadzonych śledztw, a w drugiej poznajemy historię Michała — nastolatka, który przeżył piekło na ziemi.
I właśnie ten powrót do przeszłości najbardziej mnie poruszył. Chociaż nie mam własnych dzieci, historia Michała mocno mną wstrząsnęła, szczególnie że mam świadomość, że w naszym kraju nadal jest wiele patologicznych rodzin, w których opisane sytuacje są w zasadzie na porządku dziennym.
Myślę, że "Nielat", chociaż nie jest typowym kryminałem, jest książką godną polecenia. Chociaż z pewnością nie dla ludzi o słabych nerwach, ponieważ porusza wiele tematów, które nie są społecznie akceptowalne.
"Nielat" Piotra Kościelnego to książka, która trafiła do mnie w ramach BookToura organizowanego przez @villanelle_lu. Wcześniej nie miałam okazji sięgnąć po publikacje autora, ale cztery widniały na mojej liście do przeczytania. Czy zatem pierwsza książka Piotra Kościelnego, którą miałam okazję przeczytać, przypadła mi do gustu? Już spieszę z wyjaśnieniem.
Historia opisana...
2024-04-29
Współpraca reklamowa @wydawnictwo_amare
Pozwól miłości stać się lekiem na całe zło. To zdanie umieszczone na rewersie okładki było jednym z czynników, który skłonił mnie do tego, aby podjąć się współpracy przy tym tytule. Oczywiście taki elementów było zdecydowanie więcej, ale to zdanie było tym, co ostatecznie przeważyło szalę na korzyść tej książki. Zatem czy "Panaceum" — debiut literacki Basi Łaszkow skradł moje serce? Już spieszę z wyjaśnieniem.
Historia opowiada o dwójce młodych ludzi, którzy na pierwszy rzut oka wydają się należeć do zupełnie innej bajki. Roxanne Anderson jest piękną i inteligentną blondynką, która uchodzi za urodzoną pod szczęśliwą gwiazdą. Dziewczyna jest otoczona mnóstwem znajomych, a w dodatku zupełnie nie musi martwić się o pieniądze. Jednak, czy jest zadowolona ze swojego życia? Chociaż mogłoby się zdawać, że tak, w rzeczywistości Roxanne zmaga się z własnymi demonami, przez co czuje się również bardzo samotna. Czy na jej życiowej drodze pojawi się ktoś, kto pomoże jej stawić czoła problemom?
Amir Farrel to czarnoskóry chłopak, którego życie do tej pory nie rozpieszczało. Jego rodzina musi liczyć każdy grosz, dlatego Amir, jako najstarszy z rodzeństwa, jest zmuszony godzić studia i treningi koszykarskie z pracą dostawcy jedzenia. Chłopak jest bardzo utalentowanym sportowcem, który marzy o karierze w NBA. Czy jego umiejętności pozwolą mu zostać zawodnikiem najlepszej ligi koszykarskiej na świecie?
Jedno jest pewne. Kiedy jego znajomość z Roxanne nabierze rozpędu, wszystko może się zdarzyć. Czy mimo znaczących różnic społecznych oraz przeciwności, z którymi muszą mierzyć się każdego dnia, uda im się stworzyć silną relację? Czy razem będą mieli odwagę przeciwstawić się swoim najbardziej skrywanym lękom? Po odpowiedzi na te pytania odsyłam Was do lektury.
Muszę przyznać, że początkowo zupełnie nie mogłam wciągnąć się w tę historię. Myślę, że trochę przytłoczył mnie ogrom problemów, z którymi borykali się główni bohaterowie. Ataki paniki, trauma, rasizm, brak tolerancji, czy szufladkowanie osób pod względem ich wyglądu i zasobności portfela to tylko niektóre z nich. Nie wiem, czy dwójka tak młodych ludzi byłaby w stanie w realnym świecie udźwignąć taki ciężar. Oczywiście nie zrozumcie mnie źle. W prawdziwym życiu może zdarzyć się dosłownie wszystko, jednak w tym konkretnym przypadku wydało mi się to trochę mało prawdopodobne i nieco naciągane.
Przyznaje też, że po przeczytaniu ok. 260 stron, miałam bardzo duży kryzys. Mocno zastanawiałam się nad tym, czy nie zrezygnować z dalszego czytania, ale następnego dnia zebrałam się w sobie i postanowiłam jednak dać tej książce jeszcze jedną szansę. I była to dobra decyzja, ponieważ później czytanie szło mi już bardzo płynnie, a strony w zasadzie przewracały się same. Relacja pomiędzy głównymi bohaterami znacznie się rozwinęła, nabrała tempa, pojawił się również pewien trzymający w napięciu element, który ukazał, jak szczere i głębokie jest uczucie, które zrodziło się między Roxanne i Amirem. Dlatego w mojej ocenie druga część książki, jest o niebo lepsza od pierwszej.
Chociaż przed rozpoczęciem czytania byłam bardzo pozytywnie nastawiona do "Panaceum", lektura nie zrobiła na mnie piorunującego wrażenia. Spodziewałam się zupełnie czegoś innego, niż to, co otrzymałam. Niemniej jednak myślę, że znajdą się czytelnicy, którzy będą zachwyceni tą lekturą, dlatego, jeżeli nie mieliście jeszcze okazji zapoznać się z debiutem literackim Basi Łaszkow, zachęcam Was do przeczytania jej książki i wyrobienia sobie własnego zdania na jej temat.
Współpraca reklamowa @wydawnictwo_amare
Pozwól miłości stać się lekiem na całe zło. To zdanie umieszczone na rewersie okładki było jednym z czynników, który skłonił mnie do tego, aby podjąć się współpracy przy tym tytule. Oczywiście taki elementów było zdecydowanie więcej, ale to zdanie było tym, co ostatecznie przeważyło szalę na korzyść tej książki. Zatem czy...
2024-04-27
"Powiedz tak" to młodzieżówka autorstwa Goldy Moldavsky, po którą miałam okazję ostatnio sięgnąć. I chociaż różowy kolor, który dominuje na okładce, jest zdecydowanie moim najmniej lubianym kolorem, skusiłam się na jej przeczytanie właśnie ze względu na okładkę, która przyciągnęła moją uwagę. Czy zatem pod tą piękną oprawą można zaleźć równie cudowną historię? Już spieszę z wyjaśnieniem.
Główną bohaterką "Powiedz tak" jest siedemnastoletnia Jimena Ramos. Dziewczyna pochodzi z Peru, ale przybyła do Stanów Zjednoczonych, kiedy miała trzy lata. Jimena nie miała jednak pojęcia, że tak naprawdę nie ma prawa przebywać w miejscu, które nazywa domem, ponieważ jest nielegalną imigrantką. Czy zatem panna Ramos będzie musiała wyjechać z kraju, który uważa za swoje miejsce na ziemi?
Jedno jest pewne. Jimena nie podda się bez walki i będzie się starała za wszelką cenę znaleźć sposób na pozostanie w Nowym Jorku. Czy dziewczyna zdecyduje się poślubić Amerykanina, żeby dostać zieloną kartę? Czy jej przyjaciele odwrócą się od niej, gdy dowiedzą się, że Jimena nie posiada dokumentów? Co wydarzy się, gdy dziewczyna zda sobie sprawę, że jej sąsiad Vitaly nie jest jej obojętny? Po odpowiedzi na te pytania odsyłam Was do lektury.
Muszę przyznać, że "Powiedz tak" to urocza młodzieżówka, od której dosłownie nie mogłam się oderwać. Oczywiście, jak wiele książek przeznaczonych dla młodszych odbiorców jest do bólu przewidywalna, ale szczerze powiedziawszy, w ogóle mi to nie przeszkadzało, co zdecydowanie zdarza się bardzo rzadko.
Bardzo polubiłam główną bohaterkę i jej determinację do tego, aby osiągnąć swój cel. Może jej metody były trochę chaotyczne i nie do końca przemyślane, ale należy pamiętać, że Jimena jest nastolatką, a chyba wszyscy doskonale wiemy, jak działa umysł tak młodego człowieka.
W swojej książce Goldy Moldavsky porusza bardzo ważny i budzący wiele kontrowersji temat nielegalnych imigrantów. Wątek, który wzbudza wiele emocji na całym świecie, a który został przez autorkę przedstawiony w taki sposób, aby skłonić czytelników do zatrzymania się i głębszego zastanowienia nad tym, jak sami postrzegamy tę kwestię.
W zasadzie jedynym, co przeszkadzało mi w tej książce, były hiszpańskie dialogi, które nie zostały przetłumaczone. Wprawdzie do części z nich pojawiły się nawiązania w dalszej części tekstu, więc można było domyślić się, o co chodziło, ale nie zmienia to faktu, że brak bezpośredniego tłumaczenia konwersacji wybijał mnie z rytmu, a sprawdzanie poszczególnych linijek na bieżąco w internetowym słowniku mija się trochę z celem.
Niemniej jednak myślę, że "Powiedz tak" to lektura godna polecenia, szczególnie dla młodszych odbiorców i tych, którzy po prostu lubią literaturę młodzieżową. Dlatego, jeżeli jeszcze nie mieliście okazji przeczytać tej książki, serdecznie Was do tego zachęcam!
"Powiedz tak" to młodzieżówka autorstwa Goldy Moldavsky, po którą miałam okazję ostatnio sięgnąć. I chociaż różowy kolor, który dominuje na okładce, jest zdecydowanie moim najmniej lubianym kolorem, skusiłam się na jej przeczytanie właśnie ze względu na okładkę, która przyciągnęła moją uwagę. Czy zatem pod tą piękną oprawą można zaleźć równie cudowną historię? Już spieszę z...
więcej mniej Pokaż mimo to
Współpraca reklamowa @editiored
"Spętani przeznaczeniem" to debiut literacki Zuzanny Dominik i zarazem pierwszy tom serii "The Thomas Family". Debiuty literackie to dość specyficzny rodzaj książek, ponieważ sięgając po dzieło nowego autora, nigdy nie wiemy, czego możemy spodziewać się w środku. Nie inaczej było również w tym przypadku, ale ci, którzy czytają moje opinie nie od dziś, doskonale wiedzą, że uwielbiam ten dreszczyk emocji, który towarzyszy poznawaniu "świeżynek". Czy teraz kiedy jestem już po lekturze, mogę zaliczyć "Spętanych przeznaczeniem" do debiutów, które podbiły moje serce? Już spieszę z wyjaśnieniem.
Głównym bohaterem historii jest Archer Thomas — wdowiec, który wychowuje trzy córeczki. Na co dzień Archer zajmuje się odziedziczonym po zmarłym ojcu ranczem, na którym mieszka od urodzenia. Życiowy dobytek Thomasów znajduje się w niezwykle atrakcyjnym miejscu, na które chrapkę ma jedna z firm skupująca nieruchomości. Czy zatem Archer otrzyma propozycję sprzedaży rodzinnej spuścizny?
Pewnego dnia na jego ziemi pojawia się niespodziewany gość. Brooklyn przyjechała na rancho, by przekonać Thomasów do sprzedaży swojej ziemi, jednak po tym, jak spektakularnie wylądowała w błocie i nie zrobiła dobrego pierwszego wrażenia na Archerze, postanawia nie przyznawać się do tego, w jakim faktycznie celu przybyła na jego ziemię. Dlatego, gdy mężczyzna zaproponował jej pobyt w swojej posiadłości w zamian za pomoc przy drobnych pracach domowych, nie wahała się ani chwili. Czy kobiecie uda się dogadać ze wszystkimi członkami rodziny Thomasów? Czy między Brooklyn a Archerem dojdzie do czegoś więcej? Co stanie się, gdy najstarszy z braci dowie się, jaki był prawdziwy powód pojawienia się Brooklyn w jego życiu? Po odpowiedzi na te pytania odsyłam Was do lektury.
Muszę przyznać, że jestem bardzo pozytywnie zaskoczona tym debiutem. Podczas czytania "Spętanych przeznaczenia" miałam trochę takie wrażenie, jakbym wybrała się z wizytą do starych dobrych znajomych, szczególnie że kiedyś miałam okazję oglądać film o podobnej tematyce, który również przypadł mi do gustu.
Bardzo spodobało mi się to, że autorka wprowadziła do historii motyw samotnego ojca. I to taki dość hardcorowy zwarzywszy na to, że dzieciaki Archera to trzy dziewczynki, z których dwie to nastolatki. Jednak jego postać i relację z córkami zostały opisane w taki sposób, że ani przez chwilę nie miałam wrażenia, że jest to tylko i wyłącznie fikcja literacka. Zresztą podobne odczucia miałam w stosunku do Brooklyn. Kreacja jej postaci również mnie zachwyciła, szczególnie jej przemiana z zahukanej przez apodyktycznych rodziców, zagubionej kobiety, w tę zdająca sobie sprawę z własnej wartości.
Myślę, że na uwagę zasługuje również fakt, że w książce pojawia się wiele pobocznych postaci, a przede wszystkim to, iż mamy okazję poznać braci Archera, którzy jak można się spodziewać po zapowiedzi drugiej części, po kolei staną się głównymi bohaterami kolejnych tomów serii. Dlatego z niecierpliwością będę wypatrywać premier ich historii.
"Spętani przeznaczeniem" to lekka, przyjemna i poruszająca książka, którą czyta się bardzo szybko, dlatego mam nadzieję, że pomimo iż jest to debiut literacki, dacie jej szansę i docenicie jej prostotę i niezwykły klimat, który w niej panuje.
Współpraca reklamowa @editiored
więcej Pokaż mimo to"Spętani przeznaczeniem" to debiut literacki Zuzanny Dominik i zarazem pierwszy tom serii "The Thomas Family". Debiuty literackie to dość specyficzny rodzaj książek, ponieważ sięgając po dzieło nowego autora, nigdy nie wiemy, czego możemy spodziewać się w środku. Nie inaczej było również w tym przypadku, ale ci, którzy czytają moje opinie...