-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński3
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1158
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać413
-
ArtykułyLubisz czytać? A ile wiesz o literackich nagrodach? [QUIZ]Konrad Wrzesiński23
Biblioteczka
2024-05-03
2024-04-13
"Skorpion" to pierwszy tom serii "Prawniczka Camorry" oraz zarazem debiut literacki Anny Falatyn, której pozostałe publikacje niewchodzące w skład tej serii doskonale znam i uwielbiam. Już przy okazji lektury "Mecenasa" podjęłam decyzję o przeczytaniu w niedalekiej przyszłości wcześniejszych książek autorki, dlatego nie wahałam się ani chwili i zgłosiłam się do wzięcia udziału w booktourze organizowanym przez @livrocat, gdy tylko zobaczyłam, że to właśnie "Skorpion" będzie tą wędrującą książką. Czy w mojej ocenie debiut Anny Falatyn był równie świetny, jak inne dzieła autorki? Już spieszę z wyjaśnieniem.
Główną bohaterką historii jest Lisa — młoda prawniczka, która poznajemy w momencie, gdy przegrywa sprawę o gwałt. Dziewczynie nie udało się wybronić syna jednego z wpływowych ludzi w Neapolu, ale w głębi duszy zgadza się z zasądzonym wyrokiem. Nawet, pomimo że ma świadomość, iż jej porażka zostanie bardzo źle odebrana przez pracodawcę. Czy rodzina skazanego będzie chciała za wszelką cenę uprzykrzyć życie prawniczce?
Jedno jest pewne. W tym mafijnym świecie zemsta najlepiej smakuje na zimno. Czy zatem Lisa otrzyma cios w najbardziej niespodziewanym momencie? Tego nie zdradzę, ale mogę zapewnić, że gdy kobieta odkryje tajemnicze zapiski swojego ojca oraz trafi na celownik Jamesa Morettiego, włoskiego miliardera i przedsiębiorcy, a nieoficjalnie szefa najpotężniejszej rodziny mafijnej w Kampanii zrobi się naprawdę gorąco. Czy Lisa oprze się przystojnemu Morettiemu? Czy wspólnie uda im się dowieść, że śmierć ojca dziewczyny nie była przypadkowa? Co stanie się, kiedy na jaw zaczną wychodzić kolejne rewelacje? Po odpowiedzi na te pytania odsyłam Was do lektury.
Muszę przyznać, że "Skorpion" jako debiut literacki wypadł całkiem dobrze. Myślę, że gdyby była to faktycznie moja pierwsza książka autorki, byłabym zachwycona. Miałam już jednak okazję zapoznać się z jej późniejszymi dziełami, więc wiem, że zdecydowanie stać ją na więcej, stąd moja ocena.
Z początku miałam mały problem, żeby wgryźć się w historię, ale w miarę rozwoju fabuły czytało mi się ją zdecydowanie lepiej. Jednak w ogólnym rozrachunku trochę przytłoczyła mnie ilość suchych faktów na temat mafii. Oczywiście nie mówię, że wiedza na temat wszystkich układów, przemytów, wyłudzeń czy innych tego typu rzeczy nie była potrzeba, ale w mojej ocenie było tego zdecydowanie za dużo. W pewnym momencie trochę zwątpiłam w to, o czym tak naprawdę jest ta książka.
Bardzo podobał mi się wątek tajemniczej śmierci ojca Lisy i pozostawionych przez niego wskazówek. Świetnie bawiłam się podczas odkrywania wszelkich powiązań i łączenia ze sobą faktów. Aż szkoda, że ten motyw nie został bardziej rozbudowany i zagmatwany!
Polubiłam również głównych bohaterów. Chociaż Lisa z początku mogła wydawać się nieco irytująca, dla mnie była idealna. Właśnie tak wyobrażam sobie temperamentne włoszki. Jej charakter w połączeniu z tym należącym do Jamesa sprawił, że tych dwoje to prawdziwa mieszanka wybuchowa. Jednak żałuję, że ich relacja nie rozwinęła się nieco szybciej. Lubię slow burny, ale w tym konkretnym przypadku, wielokrotnie zadawałam sobie pytanie, kiedy wreszcie wybuchnie między nimi ta namiętność, na którą tak czekam.
Co do samego zakończenia to przychodzi mi na myśl tylko jedno — irytująca przerwa na reklamy jednego z polskich kanałów telewizyjnych, do niedawna kojarzonego ze słoneczkiem. Tak się po prostu nie robi!
Niemniej jednak jestem bardzo ciekawa, jak dalej potoczą się losy Lisy i Jamesa, więc niebawem sięgnę po kolejną odsłonę serii "Prawniczki Camorry".
"Skorpion" to pierwszy tom serii "Prawniczka Camorry" oraz zarazem debiut literacki Anny Falatyn, której pozostałe publikacje niewchodzące w skład tej serii doskonale znam i uwielbiam. Już przy okazji lektury "Mecenasa" podjęłam decyzję o przeczytaniu w niedalekiej przyszłości wcześniejszych książek autorki, dlatego nie wahałam się ani chwili i zgłosiłam się do wzięcia...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-02-07
Wczoraj wpadła recenzja "Tylko w duecie", zatem dzisiaj jest idealny moment, aby napisać coś o drugiej z książek Magdaleny Kozakowskiej, która trafiła do mnie w ramach BookToura organizowanego przez @seafullofbooks. "Tylko w duecie. Bis", bo oczywiście o niej mowa to jak można przeczytać w opisie — długo wyczekiwana kontynuacja losów Tamary i Damiana. Na szczęście, ja wcale nie musiałam na nią czekać!
Od wydarzeń, które miały miejsce na końcu poprzedniej części mijają prawie trzy lata. Lata, które wcale nie były sielankowe. Z wiadomych przyczyn życie Damiana stanęło w miejscu. Trudno było mu pogodzić się z tym, co go spotkało, ponieważ nigdy nie przypuszczał, jak wysoką cenę przyjdzie mu zapłacić za miłość. Natomiast Tamara pozostawiła przeszłość za sobą. Jej kariera ruszyła z kopyta, a w jej życiu pojawił się inny mężczyzna. Czy zatem historia Tamary i Damiana na dobre dobiegła końca?
Nic bardziej mylnego. Ich losy jeszcze nie raz się ze sobą przetną. Jednak to od nich będzie zależało, czy zdecydują się pójść razem tą samą drogą. A jeżeli jesteście ciekawi ich decyzji, koniecznie sięgnijcie po książkę "Tylko w duecie. Bis".
Muszę przyznać, że po przeczytaniu zakończenia pierwszej części, na moje usta cisnęło się wiele niecenzuralnych słów. Dlatego mimo późnej pory od razu rzuciłam się do czytania początku kolejnego tomu, żeby znaleźć odpowiedź na pytanie: Co tam się odwaliło?! Na szczęście miałam taką możliwość i nie musiałam pozostać w stanie zawieszenia w oczekiwaniu na wydanie kontynuacji. I chyba wreszcie zrozumiałam, dlaczego niektórzy czytelnicy zwlekają z sięgnięciem po serie do momentu, aż wszystkie części zostaną wydane.
W tej części trochę nie mogłam pojąć sposobu myślenia głównej bohaterki, która w mojej ocenie przez większość książki oszukiwała samą siebie. Nie bardzo wiem, co chciała tym osiągnąć, ale wielokrotnie wywracałam oczami, próbując zrozumieć, czym tak naprawdę kieruje się, podejmując takie, a nie inne decyzje. Gdyby było to możliwe, najchętniej weszłabym do książki i zdzieliła ją w łeb i to najpewniej czymś ciężkim.
Chociaż bardzo chciałabym rozpisać się na temat fabuły, która niejednokrotnie sprawiała, że miałam w oczach łzy, niestety nie mogę tego zrobić, ponieważ mogłabym w ten sposób zepsuć innym czytelnikom radość z czytania. Musiałabym zaspoilerować zbyt wiele fragmentów, a nie chcę tego robić, więc wspomnę tylko, że muzyka nadal odgrywa dużą rolę w tej publikacji, co niezmiennie raduje moje serce.
"Tylko w duecie. Bis" mimo mojej irytacji zachowaniem Tamary, podobało mi się trochę bardziej niż pierwszy tom. Myślę, że autorka stanęła na wysokości zadania i wyszła naprzeciw oczekiwaniom swoich czytelników, którzy chcieli poznać zakończenie tej historii. Dlatego, jeżeli lubicie emocjonalne historie miłosne, nie możecie przejść obojętnie obok serii "Duet", której lekturę serdecznie Wam polecam.
Wczoraj wpadła recenzja "Tylko w duecie", zatem dzisiaj jest idealny moment, aby napisać coś o drugiej z książek Magdaleny Kozakowskiej, która trafiła do mnie w ramach BookToura organizowanego przez @seafullofbooks. "Tylko w duecie. Bis", bo oczywiście o niej mowa to jak można przeczytać w opisie — długo wyczekiwana kontynuacja losów Tamary i Damiana. Na szczęście, ja wcale...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-02-06
"Tylko w duecie" to pierwsza z dwóch książek Magdaleny Kozakowskiej, które trafiły do mnie w ramach BookToura organizowanego przez @seafullofbooks. Chociaż obie publikacje skupiają się na losach tych samych osób, są to jednak dwie osobne książki, dlatego postanowiłam, że każda z nich zostanie przeze mnie zrecenzowana osobno.
Główną bohaterką historii jest Tamara Bończyk. Dziewczyna, która swoje dorosłe życie chciała poświecić karierze muzycznej. Niestety, chociaż Tamara ma talent wokalny, musiała zrezygnować ze swoich planów, ponieważ los postanowił rzucić jej kilka kłód pod nogi. Po nagłej śmierci ukochanego taty i zniknięciu matki musiała być dla swojej młodszej siostry nie tylko rodzeństwem, ale również obojgiem rodziców. Na domiar złego okazało się, że Amelia jest śmiertelnie chora, a jedyną szansą na jej uratowanie jest kosztowna zagraniczna operacja. Czy Tamarze uda się uratować siostrę?
Chociaż dziewczyna nie ma wystarczającej ilości pieniędzy, dosłownie staje na głowie, żeby je zdobyć. Niestety jedyną możliwością uzyskania brakującej kwotę jest podpisanie cyrografu z samym diabłem. Postawiona pod ścianą Tamara podpisuje zatem niekorzystny dla niej kontrakt. Czy po spłaceniu długu uda jej się rozwiązać umowę z Borysem? Czy między dziewczyną a poznanym na urodzinach siostry Damianem dojdzie do czegoś więcej? Tego Wam nie zdradzę, ale mogę zapewnić, że los szykuje dla panny Bończyk jeszcze nie jedną niespodziankę. Czy będą to kolejne kłody rzucone pod nogi? Przekonacie się, sięgając po książkę "Tylko w duecie".
Muszę przyznać, że Magdalena Kozakowska zaserwowała swoim czytelnikom prawdziwy emocjonalny rollercoaster. Chociaż już po przeczytaniu prologu zorientowałam się, że nie będzie to kolejny lekki romans do poczytania, zupełnie nie spodziewałam się, aż takiej emocjonalnej huśtawki. Nie jestem nawet w stanie zliczyć, ile razy uśmiechałam się podczas czytania, by za chwilę ocierać łzy wzruszenia.
"Tylko w duecie" jest jedną z tych historii, które skłaniają do refleksji. Zmuszając czytelnika do tego, aby zatrzymał się na chwilę i zastanowił nad tym, ile człowiek jest w stanie poświęcić, by ratować życie osoby, którą kocha. Bardzo lubię tego typu książki, dlatego byłam bardzo pozytywnie zaskoczona, kiedy odkryłam, że jest to debiut.
Myślę, że na uwagę zasługuje również to, że autorka w dość ciekawy sposób wykorzystała w swojej książce motyw muzyczny. Każdy rozdział zaczyna się bowiem fragmentem jednej ze znanych i lubianych piosenek, które idealnie pasują do nastroju panującego w danym momencie historii!
Dobrze, było trochę plusów, więc przyszedł czas na małe minusiki. Po pierwsze książka została wydrukowana na białym papierze, co trochę mnie drażniło, ale są to tylko i wyłącznie moje osobiste preferencje, więc nie wpłynęło to na moją ostateczną ocenę dzieła.
Natomiast to, czego absolutnie nie mogę wybaczyć to zakończenie! Nawet nie wiem, jak mam o tym napisać, nie zdradzając zakończenia i nie używając wulgaryzmów, które cisną mi się na usta. JAK?! Powtarzam, JAK można było zakończyć książkę W TAKIM MOMENCIE?! W głowie mi się nie mieści i nawet nie chcę wiedzieć, co przeżywali czytelnicy, którzy czytali "Tylko w duecie" zanim powstała kontynuacja! Droga autorko! Czy ty chciałaś, żebym opuściła ten ziemski padół w tak młodym wieku? Dobrze, że w BookTourze otrzymałam obie części, bo mogłam od razu zabrać się za czytanie i przekonać się, czy uda mi się ukoić zszargane nerwy! Dlatego, jeżeli ktoś pragnie poznać historię Tamary i Damiana koniecznie musi zaopatrzyć się od razu w obie części, bo w przeciwnym razie zakończenie czytania na pierwszym tomie grozi uszczerbkiem na zdrowiu!
"Tylko w duecie" to pierwsza z dwóch książek Magdaleny Kozakowskiej, które trafiły do mnie w ramach BookToura organizowanego przez @seafullofbooks. Chociaż obie publikacje skupiają się na losach tych samych osób, są to jednak dwie osobne książki, dlatego postanowiłam, że każda z nich zostanie przeze mnie zrecenzowana osobno.
Główną bohaterką historii jest Tamara Bończyk....
2024-02-05
"Po urlopie się żegnamy" to pierwsza publikacja Alex Sand, po którą miałam okazję sięgnąć. Książka trafiła do mnie w ramach BookToura organizowanego przez @zycnieumieracania. Zgłosiłam się do udziału, ponieważ bardzo spodobała mi się okładka, która od razu kojarzyła mi się z lekkim wakacyjnym romansem. Czy moje oczekiwania względem tej publikacji, miały odzwierciedlenie w jej wnętrzu? Już spieszę z wyjaśnieniem.
Główną bohaterką historii jest Martyna — matka, która po śmierci męża samotnie wychowuje swojego dwunastoletniego syna. Niestety kobieta z roku na rok ma z nim coraz słabszy kontakt. Aby utrzymać finanse rodziny na przyzwoitym poziomie, kobieta każdą wolną chwilę poświęca pracy jako księgowa, dlatego pozostawiony samopas chłopiec najczęściej spędza czas z nosem w smartfonie.
Pewnego dnia Martyna uświadamia sobie, że gdy jej syn dorośnie, będzie miał do niej pretensje z powodu zmarnowanego dzieciństwa, dlatego pod wpływem impulsu decyduje się wziąć dwa tygodnie urlopu i zabrać dwunastolatka na wspólne wakacje, na których nie byli od bardzo dawna. Chociaż Martyna jest zachwycona swoim pomysłem, Maks nie podziela jej entuzjazmu. Czy Martynie i Maksowi uda się odbudować rodzinne relacje? Czy wakacyjna przygodna na zawsze odmieni ich życie? Po odpowiedzi na te pytania odsyłam Was do lektury.
Muszę przyznać, że chociaż zazwyczaj wybieram bardziej gorące romanse, lektura "Po urlopie się żegnamy" była dla mnie miłą odmianą.
Bardzo podobało mi się, że autorka nie skupiła się tylko na romansie pomiędzy główną bohaterką a poznanym przez nią mężczyzną. W zasadzie to można spokojnie uznać, że sama romantyczna relacja, była tylko miłym dodatkiem do innych poruszonych w tej historii tematów, które w mojej ocenie były zdecydowanie ważniejsze. Chodzi mi tutaj między innymi o kwestie odbudowania relacji głównej bohaterki z synem, otwieraniu się na nowe znajomości oraz poruszenie tematu pogodzenia się ze stratą.
Myślę, że na uwagę zasługuje również umiejscowienie historii w tak malowniczym miejscu, dzięki któremu w środku zimy mogłam poczuć się, jakby za oknem był właśnie środek lata. Chociaż nie miałam nigdy okazji być nad jeziorem Niesłysz, po lekturze nabrałam ochoty, żeby tam pojechać i przekonać się na własnej skórze, czy opisane miejsca wyglądają równie cudownie na żywo, jak w mojej wyobraźni oraz zdjęć znalezionych w Google. I oczywiście nie piszę o tym bez powodu, bo zwykle nie przepadam za historiami, których akcja rozgrywa się w Polsce, ponieważ niejednokrotnie zdarzało mi się trafić na opisy miejsc, które dobrze znam, z tą różnicą, że to, co znalazło się w książce, niekoniecznie miało odzwierciedlenie w rzeczywistości. Wiem, że być może nie powinnam mieć pretensji, bo jednak książki, po które sięgam to najczęściej fikcja literacka, ale jednak strasznie mi to przeszkadza.
"Po urlopie się żegnamy" było bez wątpienia lekturą, która jeszcze przynajmniej przez chwilę pozostanie w mojej pamięci. Dlatego polecam ją wszystkim miłośnikom literatury obyczajowej. Szczególnie tym, dla których romans wcale nie musi grać pierwszych skrzypiec.
"Po urlopie się żegnamy" to pierwsza publikacja Alex Sand, po którą miałam okazję sięgnąć. Książka trafiła do mnie w ramach BookToura organizowanego przez @zycnieumieracania. Zgłosiłam się do udziału, ponieważ bardzo spodobała mi się okładka, która od razu kojarzyła mi się z lekkim wakacyjnym romansem. Czy moje oczekiwania względem tej publikacji, miały odzwierciedlenie w...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-12-10
"Nieodwracalnie" to pierwsza publikacja Bartosza Szczygielskiego, po którą miałam okazję sięgnąć. Książka trafiła do mnie w ramach BookToura organizowanego przez @moniaczytairecenzuje. Zacznę od tego, iż zgłosiłam się do udziału, ponieważ słyszałam naprawdę wiele dobrego o tej książce. Czy po jej przeczytaniu jestem równie zachwycona? Już spieszę z wyjaśnieniem.
Głównym bohaterem historii jest Adam Zwidowski. Mężczyzna wyemigrował do Anglii, ożenił się i przędzie jak może, aby zebrać pieniądze na wymarzony dom. Adam nie narzeka na swoje życie i nie planuje wracać do Polski, gdzie nie pozostał mu już nikt bliski.
Pewnego dnia jego spokój zostaje jednak zaburzony, gdy otrzymuje niespodziewaną wiadomość o samobójstwie przyjaciela z dzieciństwa, z którym od dawna nie utrzymywał kontaktu. I pewnie nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie okazało się, że to sam Grzegorz wysłał mu ją osobiście, tuż przed targnięciem się na własne życie.
Otrzymana wiadomość i podróż do Polski uruchamiają lawinę zdarzeń, której nijak nie da się zatrzymać. Czy decyzja Adama o przyjeździe w rodzinne strony okaże się jedną z najgorszych, jaką podjął w swoim życiu? Czy jedna z lokalnych policjantek rozwiąże sprawę, w którą wplątał się główny bohater? Czy Zwidowski będzie miał szansę na powrót do życia, które wiódł w Anglii? Po odpowiedzi na te pytania odsyłam Was do lektury.
Muszę przyznać, że Bartosz Szczygielski naprawdę mnie zaskoczył. Chociaż swego czasu thrillery i kryminały były jedynymi książkami, które czytałam, z początku zupełnie nie wpadłam na to, o co tak naprawdę chodzi w tej historii. Oczywiście podejrzewałam, że cała sprawa będzie skomplikowana i nieoczywista, ale akurat takiego scenariusza się nie spodziewałam. Wszystkie poszlaki wskazywały bowiem na nieco inne rozwiązanie całej zagadki, dlatego autor otrzymuje ode mnie wielkiego plusa za umiejętne wyprowadzenie mnie w pole.
"Nieodwracalnie" nie jest tylko trzymającym w napięciu thrillerem, ale również opowieścią o tym, jak kruche są relacje międzyludzkie i jak ważne jest to, by pielęgnować je każdego dnia, ponieważ gdy tego nie robimy, bardzo szybko zapominamy o ludziach, którzy kiedyś byli dla nas ważni.
Właściwie jedyne, co tak naprawdę nie przypadło mi do gustu to zakończenie, jakie autor sprezentował Celinie — policjantce, której losy przewijają się z historią Adama. Zupełnie nie pasowało mi ono ani do samej kobiety i jej charakteru, ani do samego zamknięcia całego dzieła. Liczyłam na nieco inne podsumowanie całej historii, ale cóż... Wszak nie można mieć wszystkiego.
Mimo tego małego zgrzytu oceniam książkę pozytywnie i z pewnością w przyszłości zapoznam się z innymi publikacjami autora. A tymczasem dziękuję @moniaczytairecenzuje za organizację BookToura, dzięki któremu miałam szansę poznać tę publikację.
"Nieodwracalnie" to pierwsza publikacja Bartosza Szczygielskiego, po którą miałam okazję sięgnąć. Książka trafiła do mnie w ramach BookToura organizowanego przez @moniaczytairecenzuje. Zacznę od tego, iż zgłosiłam się do udziału, ponieważ słyszałam naprawdę wiele dobrego o tej książce. Czy po jej przeczytaniu jestem równie zachwycona? Już spieszę z wyjaśnieniem.
Głównym...
2023-09-03
„Za rok o tej porze” to pierwsza publikacja Katarzyny Grabowskiej, po którą miałam okazję sięgnąć. Książka trafiła do mnie w ramach BookToura organizowanego przez @czytam_zawsze_i_wszedzie. Zacznę od tego, iż zgłosiłam się do udziału, skuszona przepiękną okładką oraz opisem książki, który niesamowicie mnie zaintrygował. Bo czy uczucie, które zrodziło się w świetle noworocznych fajerwerków, nie brzmi zachęcająco?
Główną bohaterką historii jest Jola. Młoda kobieta, która nigdy nie zaznała rodzinnego ciepła. Dopiero gdy związała się z Marcinem, łódzkim policjantem, odnalazła stabilizację i bezpieczeństwo. Jednak czy aby na pewno? Za namową partnera, chociaż bardziej wypadałoby napisać, że pod presją z jego strony, Jola zrezygnowała z własnych pragnień, marzeń i z pracy, stając się w stu procentach zależną od partnera. Czy przypadkowe spotkanie z tajemniczym Andrzejem podczas balu sylwestrowego, krótki taniec i skradziony pocałunek o północy odmienią życie Joli?
Andrzej to mężczyzna, który wiele lat spędził za granicą, gdzie pod zmienioną tożsamością mieszkał, uczył się i pracował. Po śmierci ojca postanowił wrócić do kraju, aby rozpracować szajkę zajmującą się sprzedażą lewego alkoholu i wszelkiego rodzaju innych używek. Czy uda mu się tego dokonać? Jakie powiązania z przestępcami ma jego przyrodni brat Aleksander? Tego dowiecie się, sięgając po tę publikację.
Muszę powiedzieć, że treść książki kompletnie odbiegła od moich wyobrażeń o niej. Czytając opis historii, spodziewałam się wielkiego zauroczenia i naprawdę spektakularnej odmiany w życia głównej bohaterki, urozmaiconego ciekawym wątkiem kryminalnym w tle. Niestety literacka rzeczywistość okazała się zgoła inna.
Głównym problemem tej publikacji jest to, że autorka napakowała ją niewyobrażalną ilością wątków fabularnych, które nijak mi ze sobą nie współgrały. Rozgrywki polityczne, intrygi, zdrady, rywalizacja, nowe zauroczenie, przemoc fizyczna i psychiczna na współpartnerze oraz handel nielegalnymi substancjami to w mojej ocenie trochę zbyt dużo, jak na jedną czterystustronicową książkę. W miarę czytania kolejnych stron czułam się nieco zmęczona i przytłoczona ilością wątków, które były w niej poruszane.
Mam też również zastrzeżenia do samych bohaterów. Niejednokrotnie miałam wrażenie, że tracili rozum i swoją osobowość pomiędzy rozdziałami. O ile postać Marcina jest spójna, bo właściwie przez całą książkę jest totalnym palantem, który znęca się psychicznie nad swoją partnerką, to postawy pozostałych osób nie jestem w stanie zrozumieć. Jola — szara myszka, stłamszona przez swojego partnera do granic możliwości. Rozumiem, że jako ofiara przemocy bała się swojego oprawcy i wydawało jej się, że wszystko, co Marcin jej robi, jest w jej ocenie dobre i poprawne, ale jej zachowanie w późniejszych rozdziałach zakrawało już o absurd. Jeżeli chodzi natomiast o Andrzeja, to chociaż naprawdę jestem w stanie wiele wybaczyć, nie mogę przejść obojętnie i bez słowa obok jego poczynań. Jego początkowe zachowanie można jeszcze jakoś wytłumaczyć. Myślał, że został oszukany, chciał zaspokoić swoje potrzeby, dobra mogłam przymknąć na to oko. Wykorzystanie kobiety, aby dobrać się do jej męża, okej, nie popieram, ale był policjantem i chciał rozwiązać sprawę, niech będzie. Jednak w pewnym momencie powiedziałam dość, bo naprawdę niewiele mu brakowało, aby okrzyknąć go żigolakiem. I tak ogólnie rzecz biorąc, mogłabym długo analizować każdą z postaci, ale z pewnością zajęłoby mi to zbyt wiele czasu.
Oczywiście, jak to zwykle w tego typu książkach bywa, na końcu wszystko zostaje wyjaśnione i zmierza do happy endu, którego przecież nie mogło w tym wypadku zabraknąć. I szczerze? Super, że wszystko skończyło się szczęśliwie (chociaż może nie dla wszystkich bohaterów), ale zabrakło mi puenty całej tej historii i wyciągnięcia konsekwencji wobec Marcina za to, co zgotował biednej Joli.
Niemniej jednak podczas samego BookTouru bawiłam się wyśmienicie. Jako że jestem czytelnikiem, który w normalnych okolicznościach nie zaznacza w książkach ulubionych fragmentów i nie umieszcza na marginesach swoich komentarzy, była to dla mnie kolejna niezwykła przygoda. A jeżeli chodzi o samą książkę to chociaż nie do końca przypadła mi do gustu, myślę, że spodoba się niejednemu czytelnikowi, dlatego zachęcam Was do jej samodzielnego przeczytania.
„Za rok o tej porze” to pierwsza publikacja Katarzyny Grabowskiej, po którą miałam okazję sięgnąć. Książka trafiła do mnie w ramach BookToura organizowanego przez @czytam_zawsze_i_wszedzie. Zacznę od tego, iż zgłosiłam się do udziału, skuszona przepiękną okładką oraz opisem książki, który niesamowicie mnie zaintrygował. Bo czy uczucie, które zrodziło się w świetle...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-07-28
„Kontrakt na dziewictwo. Dwa tygodnie na miłość” to pierwsza publikacja Riny Dark, po którą miałam okazję sięgnąć. Książka trafiła do mnie w ramach BookToura organizowanego przez jedną z patronek, a mianowicie @love.s.books.
Historia opowiada o losach dwudziestotrzyletniej mieszkanki Nowego Jorku o imieniu Ava, której dotychczasowe życie dalekie było od ideału. Dziewczyna, zamiast korzystać z życia i czerpać z niego pełnymi garściami tak, jak jej rówieśnicy, musi pracować, by zapewnić byt zarówno sobie, jak i młodszej siostrze i schorowanej ciotce, która przyjęła je pod swój dach, po śmierci ich matki.
Gdy dziewczyna niespodziewanie traci pracę, stara się za wszelką cenę zdobyć pieniądze na życie oraz spłatę szpitalnego długu. Wtedy wpada na niecodzienny pomysł – sprzedaż swojego dziewictwa. Czy jednak uda jej się znaleźć kogoś, kto zdecyduje się zapłacić za jej cnotę? O dziwo znalezienie odpowiedniego kandydata nie jest tak trudne, jak mogłoby się wydawać. Czy jednak ostatecznie Ava zdecyduje się podpisać intratny kontrakt? Czy w zamian za niebotyczną kwotę Aiden będzie chciał od niej czegoś więcej niż tylko jednej upojnej nocy? Po odpowiedzi na te pytania odsyłam Was do lektury.
Muszę przyznać, że po przeczytaniu tej książki mam do niej nieco mieszane uczucia. Sam pomysł na fabułę wydaje mi się ciekawy i szczerze powiedziawszy, do tej pory, chyba nie zdarzyło mi się trafić na coś podobnego.
Podobała mi się kreacja bohaterów, którzy byli trochę nieprzewidywalni i zaskakujący. Myślę, że na szczególną uwagę zasługuję postać Avy, która mimo licznych problemów rodzinnych, finansowych i zdrowotnych, miała w sobie dość determinacji, aby dążyć do tego, by poprawić sytuację życiową swoich bliskich.
Jestem jednak nieco zirytowana faktem, że książka jest taka krótka. Niestety z tego powodu wiele wątków, które się w niej znalazły, zostały potraktowane po macoszemu. A szkoda, bo myślę, że ich rozwinięcie wpłynęłoby korzystniej, na odbiór całości.
Podczas czytania, cały czas miałam wrażenie, jakby ktoś tych bohaterów gonił i szczerze powiedziawszy, wydawało mi się, jakby Ava i Aiden spędzili ze sobą ledwo cztery, a nie te zakontraktowane czternaście dni. Być może trochę się czepiam, bo nie jestem fanką motywu instant love, ale po prostu takie odniosłam wrażenie.
Niemniej jednak uważam, że jest to książka, która idealnie sprawdzi się, jako coś lekkiego do czytania, dlatego, jeżeli lubicie i szukacie takich książek, zachęcam Was do jej przeczytania.
„Kontrakt na dziewictwo. Dwa tygodnie na miłość” to pierwsza publikacja Riny Dark, po którą miałam okazję sięgnąć. Książka trafiła do mnie w ramach BookToura organizowanego przez jedną z patronek, a mianowicie @love.s.books.
Historia opowiada o losach dwudziestotrzyletniej mieszkanki Nowego Jorku o imieniu Ava, której dotychczasowe życie dalekie było od ideału. Dziewczyna,...
2023-05-03
"Srebrna krew" to pierwsza książka autorstwa Katarzyny Pieczykolan, którą miałam okazję przeczytać. I w zasadzie, gdyby nie book tour zorganizowany przez wydawnictwo romantyczne, zapewne nigdy nawet bym po nią nie sięgnęła. Dlaczego? Z bardzo prostej przyczyny. Tematy wilkołaków i wampirów zostawiłam za sobą już wiele lat temu i nie planowałam już nigdy do niego nie wracać. Co zatem skłoniło mnie do wzięcia udziału w zabawie? Muszę przyznać, że była to czysta ciekawość i chęć wzięcia udziału w czymś, czego wcześniej nie robiłam. Czy zatem pomysł wzięcia udziały akurat w tym konkretnym book tourze był trafiony? Zdecydowanie tak, ponieważ gdybym się na to nie zdecydowała, straciłabym szansę na poznanie naprawdę świetnej historii.
Główną bohaterką "Srebrnej krwi" jest Harper, która jako mała dziewczynka dołączyła do Dzieci Nocy — organizacji mającej za zadanie strzec wilczego sekretu i zapobiegać terroryzmowi. Jej członkami są stworzone przez Emrona hybrydy.
Jedynym wyjątkiem od tej reguły jest właśnie Harper — czystokrwista wilczyca, która jednocześnie jest ulubienicą i najlepszym z żołnierzy służących alfie. Jednak mimo przywilejów, jej życie wcale nie jest takie wspaniałe, jak mogłoby się wydawać. Jest bowiem pełne bólu, tragicznych wspomnień i koszmarów, które stara się ukrywać przed innymi członkami swojego stada.
Pewnego dnia, gdy w pobliżu zamku, w którym Emron urzęduje, ludzie odnajdują ciało młodego chłopaka, wszystko komplikuje się jeszcze bardziej, szczególnie kiedy okazuje się, że jego śmierć była związana z nieudaną próbą stworzenia hybrydy. W pierwszej chwili podejrzenia padają oczywiście na Emrona, ponieważ w wilczym świecie tylko on jest z nimi kojarzony. Jednak czy w rzeczywistości faktycznie miał coś wspólnego z tą śmiercią?
Zaraz po tym incydencie Harper zostaje wysłana na misję do Waszyngtonu. Jednak, zamiast wrócić z niej prosto do domu, trafia w ręce jednego z włoskich alf — Biaga Torcello, który siłą próbuje wyciągnąć z dziewczyny prawdę o tajemniczym zgonie. Jednakże czy to jedyny powód, dla którego Biago postanowił uprowadzić Harper? Otóż nie, bowiem okazują się, iż on i Harper są sobie przeznaczeni. Czy łącząca ich więź pomoże im w odkryciu, kto stoi za nielegalnym tworzeniem hybryd? Odpowiedź na to oraz inne nurtujące Was pytanie znajdziecie, zagłębiając się w lekturze "Srebrnej krwi".
Muszę przyznać, że książka Katarzyny Pieczykolan naprawdę pozytywnie mnie zaskoczyła. Jestem pełna podziwu, jak fantastycznie udało jej się połączyć nadnaturalny romans z motywem slow burn z naprawdę ciekawym, doskonale zaplanowanym i intrygującym wątkiem kryminalnym, co zdecydowanie wpasowało się w mój literacki gust! Zdziwieni? Ci, którzy znają mnie trochę dłużej, na pewno doskonale pamiętają, że zanim w pełni zatraciłam się w świecie romansów, czytałam w zasadzie tylko kryminały.
Ale wróćmy do meritum.
Historia opisana w "Srebrnej krwi" jest jedną z tych, które wciągają od samego początku i trzymają w napięciu aż do ostatniej kropki, dlatego pewnie nikogo nie zdziwi, że tak właśnie było i w tym przypadku.
Postacie Harper i Biaga są wykreowane w dość ciekawy sposób. Oboje są alfami, zatem lubią dominować.
Harper została w przeszłości mocno doświadczona przez los, ale mimo wszystkich bolesnych doznań, nigdy się nie poddała i każdego dnia walczy o to, by traktowano ją z szacunkiem. Wprawdzie w książce następuje taki moment, gdy odkrywamy również tę jej słabszą, kruchą stronę, ale osobiście uważam, że było to potrzebne, ponieważ pozwoliło to czytelnikowi na spojrzenie na nią z innej perspektywy. Musimy pamiętać, że to kobieta po przejściach, która też ma prawo do chwili słabości.
Jeżeli natomiast chodzi o Biaga, to zdecydowanie zaimponował mi swoją troską oraz wsparciem, jakie okazał swojej Mate. Polubiłam go w zasadzie od samego początku i nie podobało mi się jego zachowanie, tylko w momencie, gdy dowiedział się o pewnym zdarzeniu z przeszłości, które dotyczyło jego bratniej duszy, a które tłumaczy jej wycofanie w stosunku do mężczyzn. Wydaje mi się, że był nieco zbyt nachalny i zbytnio naciskał w pewnych kwestiach, dlatego pod koniec nieco zaburzyło mi to ogólne postrzeganie jego postaci.
Jestem również nieco zawiedziona tym, że pierwszy tom został podzielony na dwie części. Nie jestem zwolennikiem takiego zabiegu i osobiście wolałabym przeczytać pierwszy tom w całości, nawet jeżeli miałby z niego wyjść naprawdę pokaźna cegła. Ale jak to mówią: jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma. Nie mniej jednak zaczynam odliczać już dni do premiery drugiej części, bo jestem strasznie ciekawa, jak potoczą się dalsze losy Harper i Biaga.
"Srebrna krew" to pierwsza książka autorstwa Katarzyny Pieczykolan, którą miałam okazję przeczytać. I w zasadzie, gdyby nie book tour zorganizowany przez wydawnictwo romantyczne, zapewne nigdy nawet bym po nią nie sięgnęła. Dlaczego? Z bardzo prostej przyczyny. Tematy wilkołaków i wampirów zostawiłam za sobą już wiele lat temu i nie planowałam już nigdy do niego nie wracać....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-05-01
"Zerwany układ" autorstwa Pauliny Hanus to publikacja, którą chciałam przeczytać już jakiś czas temu, jednak ciągle brakowało mi na to czasu. Dlatego, gdy przypadkiem trafiłam na ogłoszenie o zbliżającym się book tourze z tą książką w roli głównej, stwierdziłam, że wezmę w nim udział. Nigdy wcześniej nie miałam okazji uczestniczyć w podobnym przedsięwzięciu, dlatego wydawało mi się, że będzie to świetny sposób na wyrwanie się z czytelniczej rutyny. Czy dołączenie do nieznanej mi wcześniej zabawy i to w dodatku z wędrującym debiutem literackim okazało się trafionym pomysłem? Muszę przyznać, że pomimo iż jestem osobą, która nigdy nie zaznacza ulubionych fragmentów książek i nigdy po żadnej nie pisała, ani nie rysowała — było to dość interesujące doświadczenie, a sama książka okazała się dość ciekawa.
W "Zerwanym układzie" poznajemy historię Olivii Wilczyk dwudziestoczterolatki, która za sprawą swojego skorumpowanego ojca policjanta została nieświadomie wplątana nie tylko w świat, o którym do tej pory nie miała zielonego pojęcia, ale również w trójkąt miłosny pomiędzy dwoma braćmi, dla których życie w mafijnym półświatku to chleb powszedni.
Pewnego dnia młodszy z braci Martinez — Daniel otrzymał od swojego ojca zadanie, które tylko z pozoru wyglądało na proste. Chłopak miał za wszelką cenę rozkochać w sobie córkę Borysa Wilczyka. Policjanta, który postanowił zrezygnować z wieloletniej współpracy z ich rodziną.
Daniel, Pewny swoich uwodzicielskich zdolności, był przekonany, że bez problemu osiągnie swój cel i tym samym zyska uznanie ojca. Jednak jak to w takich historiach bywa, w miarę upływu czasu sprawa zaczęła się komplikować. Dlaczego? Wszystko za sprawą starszego brata Daniela — Marcela, który postanowił dołączyć do walki o uczucie dziewczyny. Każdy z nich miał swoje własne ukryte motywy, a Olivia nie zdawała sobie sprawy, że jej wybór, zaważy na całym jej przyszłym życiu.
Jesteście ciekawi, jak potoczyły się losy tej trójki? Jeżeli tak koniecznie sięgnijcie po debiutancką książkę Pauliny Hanus.
Muszę przyznać, że z początku miałam bardzo duży problem, żeby wejść w tę historię. Styl autorki niespecjalnie przypadł mi do gustu i zanim zdążyłam się do niego przyzwyczaić, czytanie szło mi jak po grudzie. Zresztą sama akcja rozwijała się powoli, co również mi tego nie ułatwiało. Szczerze powiedziawszy, trochę męczyła mnie postać Olivii. Miejscami zachowywała się trochę irracjonalnie — niczym dziecko we mgle. Niby wiedziała, co powinna w danej sytuacji zrobić i jak się zachować, ale jednak zupełnie nie potrafiła przekształcić swoich myśli w czyny. Zdecydowanie bardziej lubiłam czytać rozdziały z perspektywy Marcela, chociaż on, jako postać, też miał swoje za uszami. W całej tej historii brakowało mi szczerej rozmowy między nimi na temat rodzącego się pomiędzy nimi uczucia. Takiego prawdziwego wyłożenia kawy na ławę.
W pewnym momencie miałam nawet taką myśl, żeby dać sobie spokój z dalszym czytaniem, jednak właśnie wtedy nastąpił przełom. Akcja nabrała tempa, a ja wprost nie mogłam oderwać się od lektury. Mafijny świat rodziny Martinez, miłosne rozterki głównych bohaterów oraz wszelkiego rodzaju przepychanki z byłą kochanką Marcela wciągnęły mnie na tyle, że wreszcie poczułam prawdziwą sympatię do tej historii.
I właśnie wtedy otrzymałam straszliwy cios, a mianowicie zakończenie historii... Nie muszę chyba mówić, ile niecenzuralnych słów opuściło w tamtym momencie moje usta... Tak się po prostu nie robi!
Tak jak wspominałam na początku "Zerwany układ" to debiut literacki Pauliny Hanus, a jak już wielokrotnie podkreślałam, rządzą się one swoimi prawami. Dlatego na pewne niedociągnięcia postanowiłam przymknąć oko. Przed autorką jest jeszcze bardzo dużo pracy, ale widzę w jej dziele potencjał, dlatego z pewnością sięgnę po kolejny tom, aby sprawdzić, czy w jej pisarskim kunszcie nastąpił progres i oczywiście, aby dowiedzieć się jakie zakończenie będzie miała ta miłosna historia.
"Zerwany układ" autorstwa Pauliny Hanus to publikacja, którą chciałam przeczytać już jakiś czas temu, jednak ciągle brakowało mi na to czasu. Dlatego, gdy przypadkiem trafiłam na ogłoszenie o zbliżającym się book tourze z tą książką w roli głównej, stwierdziłam, że wezmę w nim udział. Nigdy wcześniej nie miałam okazji uczestniczyć w podobnym przedsięwzięciu, dlatego...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
"Nielat" Piotra Kościelnego to książka, która trafiła do mnie w ramach BookToura organizowanego przez @villanelle_lu. Wcześniej nie miałam okazji sięgnąć po publikacje autora, ale cztery widniały na mojej liście do przeczytania. Czy zatem pierwsza książka Piotra Kościelnego, którą miałam okazję przeczytać, przypadła mi do gustu? Już spieszę z wyjaśnieniem.
Historia opisana w książce rozgrywa się w latach dziewięćdziesiątych. Policjanci z wydziału zabójstw komendy miejskiej we Wrocławiu mają ręce pełne roboty. Nie dość, że prowadzą sprawę zabójstwa znanego polskiego aktora, który został znaleziony w melinie w centrum miasta. To jeszcze otrzymują informacje o znalezieniu zwęglonych zwłok nastolatka. Czy jest to zupełny zbieg okoliczności, że te dwie sprawy ujrzały światło dzienne niemal jednocześnie?
Jedno jest pewne. Komisarz Nawrocki, który zajmie się rozwiązaniem tych spraw, jeszcze nie wie, że te śledztwa będą należeć do najtrudniejszych w jego dotychczasowej karierze. Czy nastolatek musiał zginąć? Czy nieżyjący aktor był w coś zamieszany? Czy obie te śmierci są w jakiś sposób powiązane z tym, co dzieje się na wrocławskim dworcu? Co się stanie, kiedy na jaw wyjdą wszystkie okoliczności tych dwóch brutalnych zbrodni? Po odpowiedzi na te pytania odsyłam Was do lektury.
Muszę zacząć od tego, że Wrocław jest bliski mojemu sercu. Przez kilka lat miałam okazję tam mieszkać i mogę powiedzieć, że bardzo dobrze znam to miasto. Chociaż w latach dziewięćdziesiątych byłam smarkulą, doskonale pamiętam, jak wyglądał stary dworzec i jacy ludzie kręcili się zarówno we wnętrzu, jak i w jego okolicy. I nie mówię tutaj o podróżnych. Dlatego powiem Wam tyle — wszystko to, co zostało opisane na jego temat w tej historii, jest prawdą.
Chociaż głównym wątkiem historii jest zabójstwo znanego aktora, Kościelny zwraca uwagę czytelnika na inny, bardziej złożony i o wiele bardziej poruszający problem. W książce zderzają się ze sobą dwie linie czasowe. Zatem w jednej chwili towarzyszymy policjantom z wydziału zabójstw komendy miejskiej w czynnościach mających na celu doprowadzenie do rozwiązania prowadzonych śledztw, a w drugiej poznajemy historię Michała — nastolatka, który przeżył piekło na ziemi.
I właśnie ten powrót do przeszłości najbardziej mnie poruszył. Chociaż nie mam własnych dzieci, historia Michała mocno mną wstrząsnęła, szczególnie że mam świadomość, że w naszym kraju nadal jest wiele patologicznych rodzin, w których opisane sytuacje są w zasadzie na porządku dziennym.
Myślę, że "Nielat", chociaż nie jest typowym kryminałem, jest książką godną polecenia. Chociaż z pewnością nie dla ludzi o słabych nerwach, ponieważ porusza wiele tematów, które nie są społecznie akceptowalne.
"Nielat" Piotra Kościelnego to książka, która trafiła do mnie w ramach BookToura organizowanego przez @villanelle_lu. Wcześniej nie miałam okazji sięgnąć po publikacje autora, ale cztery widniały na mojej liście do przeczytania. Czy zatem pierwsza książka Piotra Kościelnego, którą miałam okazję przeczytać, przypadła mi do gustu? Już spieszę z wyjaśnieniem.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toHistoria opisana...