-
ArtykułyKapuściński, Kryminalna Warszawa, Poznańska Nagroda Literacka. Za nami weekend pełen nagródKonrad Wrzesiński2
-
ArtykułyMagiczna strona Zielonej Górycorbeau0
-
ArtykułyPałac Rzeczypospolitej otwarty dla publiczności. Zobaczysz w nim skarby polskiej literaturyAnna Sierant2
-
Artykuły„Cztery żywioły magii” – weź udział w quizie i wygraj książkęLubimyCzytać30
Biblioteczka
2023-12-03
2024-01-27
2010
Leciwa i niepozorna, a jednak nietuzinkowa książka. Po pierwsze, jej Autorka (1922-2010) była prawdziwą znawczynią Dalekiego Wschodu. Po drugie zaś, to jedna z wciąż niezbyt licznych polskich publikacji poświęconych Korei, jej kulturze i dziejom. To z jej kart tej dowiedziałem się, kim byli jangbanowie. Była to koreańska szlachta, ongiś prawdziwi panowie życia i śmierci miejscowego chłopstwa, podobnie jak samuraje w Japonii epoki szogunatu czy bojarzy w dawnej Rosji. Tu kieruję "ukłon" w stronę redaktorów polskiej Wikipedii; polski jest jednym z nielicznych języków, w którym hasło "jangban" świeci nieobecnością, podobnie jak i niektóre inne hasła dotyczące Korei.
Jak nietrudno zgadnąć, książka - napisana w epoce tow. Gomułki - nie mogła nie nawiązać do różnic pomiędzy komunistyczną Północą a kapitalistycznym Południem Korei. To ostatnie to miejsce zniewolone przez imperialistyczny wyzysk, gdzie rządzą amerykańskie marionetki. I takim obrazem Korei Pd. karmiono nas aż do 1988 r., kiedy to zdumieni zobaczyliśmy, jak kraj ten zaskoczył świat perfekcyjną organizacją Igrzysk Olimpijskich w Seulu, tak różną od dziadostwa i prowizorki, które zdarzało się widzieć u innych organizatorów. Już wtedy było wyraźnie widać, kto dokąd doszedł.
Atutem książki są bez wątpienia rozdziały poświęcone wielowiekowej historii i przebogatej kulturze Kraju Porannej Świeżości. Być może zachęcą one kogoś do bliższego poznania tego fascynującego i wciąż mało nam znanego kraju.
Leciwa i niepozorna, a jednak nietuzinkowa książka. Po pierwsze, jej Autorka (1922-2010) była prawdziwą znawczynią Dalekiego Wschodu. Po drugie zaś, to jedna z wciąż niezbyt licznych polskich publikacji poświęconych Korei, jej kulturze i dziejom. To z jej kart tej dowiedziałem się, kim byli jangbanowie. Była to koreańska szlachta, ongiś prawdziwi panowie życia i śmierci...
więcej mniej Pokaż mimo to2015
Interesujące spojrzenie na przywary sporej części polskiego społeczeństwa. Nie należy jednak zapominać, że praktycznie wszystkie opisane tu cechy można odnaleźć także u innych nacji - oczywiście w różnym natężeniu. Mam wrażenie, że Autor o tym zapomniał. No, ale niech mu tam. Jedni podróżują więcej, inni mniej. Mam to szczęście (?), że obecnie mieszkam w pewnym ładnym kraju pd.-zach. Europy i mogę powiedzieć, że kołtuństwa, złośliwości i zawiści tam mniej więcej tyle, co u nas. Demagogii i populizmu też. A co się tyczy naszych wschodnich sąsiadów, to o prawie każdym z nich można by napisać tomisko dwakroć grubsze niż "Polactwo" i jeszcze nie wyczerpałoby to tematyki postkomunistycznych patologii. Nie demonizujmy więc samych siebie. Na szczęście Pan Ziemkiewicz zdaje się to rozumieć i zaznacza, że nie utożsamia tytułowego "Polactwa" z Polakami jako ogółem. A ponieważ Autor dotyka spraw ważnych i pisze o nich ciekawie, więc od lektury niełatwo się oderwać.
Interesujące spojrzenie na przywary sporej części polskiego społeczeństwa. Nie należy jednak zapominać, że praktycznie wszystkie opisane tu cechy można odnaleźć także u innych nacji - oczywiście w różnym natężeniu. Mam wrażenie, że Autor o tym zapomniał. No, ale niech mu tam. Jedni podróżują więcej, inni mniej. Mam to szczęście (?), że obecnie mieszkam w pewnym ładnym kraju...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-01-06
Książka zwyczajnie i po prostu - świetna. Autorka stopniowo, z północy na południe, przeprowadza czytelników przez tę tajemniczą, deszczową, chłodną, a zarazem niezwykle piękną ziemię, jaka rozciąga się na południowo-zachodnim skraju Ameryki Południowej: krainę fiordów, wysp, jezior i lasów. Jest tu miejsce na informacje z zakresu krajoznawstwa, ochrony przyrody, etnografii, historii. Czytamy m.in. o tragicznym losie patagońskich Indian czy o wyspie Chiloé, gdzie jak w tyglu stopiły się kultury europejska i indiańska. Słowem: uczta dla każdego, kto lubi podróże do krain mało znanych i skąpo opisanych.
Moim skromnym zdaniem tak powinny wyglądać książki podróżnicze. A nawet jeśli Autorce zdarzyły się drobne i nieliczne błędy (np. nie wiem, jak Autorce wyszło, że 600 tys. Mapuczy to 4,5% populacji blisko 18-milionowego Chile; poza tym Carretera Austral to szosa, nie autostrada ;) ), to w niczym nie zmieniają one faktu, że mamy do czynienia z fascynującą i wartościową publikacją.
Książka zwyczajnie i po prostu - świetna. Autorka stopniowo, z północy na południe, przeprowadza czytelników przez tę tajemniczą, deszczową, chłodną, a zarazem niezwykle piękną ziemię, jaka rozciąga się na południowo-zachodnim skraju Ameryki Południowej: krainę fiordów, wysp, jezior i lasów. Jest tu miejsce na informacje z zakresu krajoznawstwa, ochrony przyrody,...
więcej mniej Pokaż mimo to2002
2009
Jeśli mowa o tym, jakiego języka warto się uczyć, coraz częściej słyszymy o językach, które do niedawna stanowiły domenę pasjonatów: przede wszystkim chińskim, ale też arabskim, perskim, hindi, indonezyjskim, wietnamskim, koreańskim, japońskim... Do tego grona coraz częściej zalicza się turecki. Mowa przecież o języku kraju - podobnie jak Rosja i kraje Kaukazu - położonym na pograniczu Europy i Azji, o blisko 80-milionowej ludności i o dynamicznie rozwijającej się gospodarce. Publikacja nie jest podręcznikiem; jest raczej przybliżeniem głównych cech języka tureckiego i skupia się przede wszystkim na poszczególnych aspektach gramatyki. Mimo swojej ograniczonej objętości, w pewnym stopniu uzupełnia chroniczny deficyt publikacji dotyczących języka tureckiego w polskim piśmiennictwie. Życzyć należy, by publikacji na temat tureckiego, w tym podręczników do jego nauki, było coraz więcej. Jakby nie patrzeć, oprócz tego, że to język "przyszłościowy", to także język naszego dawnego sąsiada...
Jeśli mowa o tym, jakiego języka warto się uczyć, coraz częściej słyszymy o językach, które do niedawna stanowiły domenę pasjonatów: przede wszystkim chińskim, ale też arabskim, perskim, hindi, indonezyjskim, wietnamskim, koreańskim, japońskim... Do tego grona coraz częściej zalicza się turecki. Mowa przecież o języku kraju - podobnie jak Rosja i kraje Kaukazu - położonym...
więcej mniej Pokaż mimo to2006
2006
2023-06-27
1996
2023-04-09
2023-03-19
2011
2022-11-12
2022-10-25
Ktoś zarzucił Autorce, że narzeka na Francję. Nie zauważyłem. W moim odczuciu obiektywnie pisze o rozmaitych aspektach kraju nad Loarą i Rodanem, i tych jasnych i tych ciemniejszych. A jej spostrzeżenia pokrywają się z opiniami znanych mi osób, także zamieszkałych w ojczyźnie Kartezjusza. Więc jak Autorka miałaby pisać? Jak w folderze turystycznym?...
Możnaby się uczepić, że Pani Todo trochę za dużo pisze o sobie i swojej Rodzinie. Choć z drugiej strony... już sam tytuł mówi: "Moja Francja". A więc należało spodziewać się książki bardziej osobistej niż normalnie się spotyka w relacjach z innych krajów. Tym bardziej, że Autorka spędziła we Francji większość swojego życia.
Pewnie byłoby lepiej gdyby było więcej np. Paryża, celtyckiej Bretanii czy Korsyki. Ale z drugiej strony spodobały mi się opisy Lyonu czy rozdział poświęcony krainie Katarów. Podsumowując, ponieważ nie mogę dać 6,5, więc będzie 7. :)
Ktoś zarzucił Autorce, że narzeka na Francję. Nie zauważyłem. W moim odczuciu obiektywnie pisze o rozmaitych aspektach kraju nad Loarą i Rodanem, i tych jasnych i tych ciemniejszych. A jej spostrzeżenia pokrywają się z opiniami znanych mi osób, także zamieszkałych w ojczyźnie Kartezjusza. Więc jak Autorka miałaby pisać? Jak w folderze turystycznym?...
Możnaby się uczepić,...
2022-07-05
Reportaże bardzo ciekawe, może czasami wydają się zbyt jednostronne - na niekorzyść Tajlandii. Ale tak bywa w kraju, który najwyraźniej utknął w pułapce średniego poziomu rozwoju, z PKB per capita na poziomie Argentyny i Meksyku i gdzie w wielu sferach życia społecznego i gospodarczego jest jeszcze sporo do nadrobienia.
Natomiast okładka to porażka, jeszcze jeden przyczynek w kierunku budowania przesadnego, krzywdzącego wizerunku Tajlandii jako celu tzw. turystyki seksualnej. Pomijam już lapsusy takie jak mylenie trylionów z bilionami (angielski "trillion" to nic innego jak polski "bilion") czy zwroty typu "gotówka, pieniądze i akty własności" (a ja myślałem, że gotówka to też pieniądze...). No, ale nie czepiajmy się, w końcu to podobno debiut Autorki. Tylko nie wiem, czy również nie jest to debiut Osoby odpowiedzialnej za korektę. ;)
Reportaże bardzo ciekawe, może czasami wydają się zbyt jednostronne - na niekorzyść Tajlandii. Ale tak bywa w kraju, który najwyraźniej utknął w pułapce średniego poziomu rozwoju, z PKB per capita na poziomie Argentyny i Meksyku i gdzie w wielu sferach życia społecznego i gospodarczego jest jeszcze sporo do nadrobienia.
Natomiast okładka to porażka, jeszcze jeden...
1990
Książka przybliża Czytelnikowi południe Chin, jego dzieje i kulturę, a także początki przemian gospodarczych, jakie zaszły tam po otwarciu gospodarki Chin na świat pod koniec lat 70-tych. Autor to osoba znająca Chiny z pierwszej ręki: Urodzony w tym kraju i znający język chiński. To dodatkowy walor tej książki.
Książka przybliża Czytelnikowi południe Chin, jego dzieje i kulturę, a także początki przemian gospodarczych, jakie zaszły tam po otwarciu gospodarki Chin na świat pod koniec lat 70-tych. Autor to osoba znająca Chiny z pierwszej ręki: Urodzony w tym kraju i znający język chiński. To dodatkowy walor tej książki.
Pokaż mimo to2012
1991
Autorzy niniejszej książki zadali sobie sporo trudu, by dotrzeć do różnych przedstawicieli urugwajskiego społeczeństwa i tym samym pokazać go od wewnątrz, takim jakim jest, z różnymi problemani społecznymi, ale i tak lepszym do życia niż latynoscy sąsiedzi. Dotarli nie tylko do byłego prezydenta José Mujiki i jego żony Lucíi Topolansky, ale i do wielu innych postaci, zarówno uczestników wydarzeń o znaczeniu historycznym, jak i przedstawicieli społecznych "nizin". W rezultacie powstał zbiór znakomitych reportaży o tym najbardziej zeuropeizowanym kraju w Ameryce Łacińskiej, o tradycjach demokratycznych (jeśli nie liczyć "wypadku przy pracy", jakim były rządy junty wojskowej od 1972 do 1985 r.), o PKB na 1 mieszkańca na poziomie Polski, stosunkowo bezpiecznym i egalitarnym jak na latynoskie warunki. Zbiór to tym cenniejszy, że prawdziwy, rzetelny, miejscami po prostu fascynujący i, co nie mniej ważne, nie narzucający nachalnie czytelnikowi opinii Autorów. Oczywiście, możnaby pokusić się o więcej, np. w zakresie sportu, subkultury gauczów czy kulinariów (wołowina, yerba mate, wreszcie wyśmienite wino Tannat), ale i tak jest to coś, zwłaszcza że publikacji nt. Urugwaju tyle u nas, co kot napłakał.
A przy okazji... Otóż jedna Pani w swojej recenzji napisała o rzekomym "braku wolności religijnej" w Urugwaju. Odpowiem: czy prawnie zagwarantowana od około stu lat świeckość czy też laicki charakter państwa (nota bene podobnie jak we Francji) to ograbianie ludzi z wolności religijnej? Aż chciałoby się jej zaproponować, by udała się do Arabii Saudyjskiej i tam się publicznie pokazała z krzyżykiem, by się przekonała, jak wygląda kraj, w którym nie ma swobód religijnych! Chociaż lepiej niech tego nie robi, bo mogłaby już nie mieć okazji do komentowania na LC...
Autorzy niniejszej książki zadali sobie sporo trudu, by dotrzeć do różnych przedstawicieli urugwajskiego społeczeństwa i tym samym pokazać go od wewnątrz, takim jakim jest, z różnymi problemani społecznymi, ale i tak lepszym do życia niż latynoscy sąsiedzi. Dotarli nie tylko do byłego prezydenta José Mujiki i jego żony Lucíi Topolansky, ale i do wielu innych postaci,...
więcej Pokaż mimo to