-
ArtykułySztuczna inteligencja już opanowuje branżę księgarską. Najwięksi wydawcy świata korzystają z AIKonrad Wrzesiński2
-
ArtykułyNie jestem prorokiem. Rozmowa z Nealem Shustermanem, autorem „Kosiarzy” i „Podzielonych”Magdalena Adamus9
-
ArtykułyEdyta Świętek, „Lato o smaku miłości”: Kocham małomiasteczkowy klimatBarbaraDorosz3
-
ArtykułyWystarczająco szalonychybarecenzent0
Biblioteczka
https://www.instagram.com/p/BtIuzTUhnw0/?utm_source=ig_share_sheet&igshid=kwzxlvi0swdr
"Okrutne pragnienie" autorstwa Araminty Hall to bardzo dobry thriller psychologiczny, którego premiera będzie miała miejsce już 13 lutego tego roku! Rozglądajcie się w księgarniach za tą książką, bo warto!
Przyznam szczerze, że fanką thrillerów, a już w szczególności psychologicznych, nie jestem. Mimo to, ciekawość do tej historii wzięła górę i nie żałuję, ponieważ książka ta okazała się strzałem w dziesiątkę! Cała historia skupia się na wprost chorobliwej miłości mężczyzny do swojej byłej dziewczyny, z którą niegdyś prowadził na pierwszy rzut oka szczęśliwe życie. Niestety pewne zdarzenia, pojawienie się nowych osób, zmusza tę dwójkę do zakończenia związku oraz ułożenia swojego życia od samego początku. V udało się to zrobić, jednak Mike to osoba, która nie potrafiła pogodzić się z porażką oraz świadomością, że dziewczyna może już nie czuć tego samego wobec niego. To sprawia, że chłopak popada w chorą obsesję na jej punkcie, co może sprowadzić bohaterów do tragicznego obrotu spraw.
Autorka w imponujący sposób skupia się na myślach, psychice Mike'a. To w jaki sposób opisuje wspomnienia krążące w jego głowie czy uczucia, sprawia że czytelnik wprost wciela się w tę rolę, co jest niesamowitym uczuciem! Araminta Hall w dużej mierze skupia się w swojej książce na przebłyskach z przeszłości, które powolutku i stopniowo przygotowują nas na główną akcję. Osobiście nie przepadam za tak powolnym rozwojem akcji, ale w tym przypadku byłam tym zafascynowana i sprawiało to, że nie mogłam oderwać się o tej historii nawet na moment, dlatego wprost pochłonęłam "Okrutne pragnienie" w niecałe dwa dni.
Mogę powiedzieć, że autorka bardzo często bawiła się czytelnikiem oraz jego teoriami na temat wydarzeń w książce. "Okrutne pragnienie" to historia niezwykle nieprzewidywalna i osobiście, do samego jej końca nie wiedziałam jak cała ta sprawa się wyjaśni. Araminta Hall stworzyła zawiłą opowieść o dwójce kompletnie różnych ludzi. Postanowiła pobawić się ich przeszłością, uczuciami, kłamstwami, przez co od czasu do czasu czytelnik nie ma pojęcia co tu tak właściwie może być prawdą. Dla mnie jest to świetny zabieg w książce, który kusi do przeczytania kolejnej i znów kolejnej kartki.
Książce nie mogę nic szczególnego zarzucić. Mimo że nie jest to "mój" gatunek, autorka potrafiła mnie zaciekawić i zatrzymać przy tych wydarzeniach, jednak małe ALE mam do wydarzenia, na które chyba każdy czeka w thrillerze. Po powolnym rozkręceniu się akcji, miałam ogromną nadzieję na równie świetnie opisane morderstwo i tutaj pojawia się malutki problem. W tym przypadku nieco się zawiodłam, ponieważ zdarzenie to było niezwykle nijakie w książce. Araminta potrafi w imponujący sposób wejść do głowy bohaterów, opisać ich myśli, ale jeżeli chodzi o bardziej brutalne wątki no to tutaj słabiutko...Oczekiwałam wielkiego rozlewu krwi, a w sumie nie zrobiło to na mnie większego wrażenia.
"Okrutne pragnienie" to naprawdę dobra książka, przy której nie można się nudzić! Mimo tego małego minusika, którego opisałam powyżej, całość jest bardzo dobrze dopracowana przez autorkę. Myślę, że na tę premierę warto czekać! Książka pojawi się 13 lutego na półkach, dlatego uważam, że może to być także ciekawy prezent na Walentynki dla waszej ukochanej osoby! Jednak radzę nie brać przykładu z naszych bohaterów... ;)
https://www.instagram.com/p/BtIuzTUhnw0/?utm_source=ig_share_sheet&igshid=kwzxlvi0swdr
"Okrutne pragnienie" autorstwa Araminty Hall to bardzo dobry thriller psychologiczny, którego premiera będzie miała miejsce już 13 lutego tego roku! Rozglądajcie się w księgarniach za tą książką, bo warto!
Przyznam szczerze, że fanką thrillerów, a już w szczególności psychologicznych,...
https://miedzypolkami-ksiazki.blogspot.com
Kirke już od samych narodzin budziła wśród innych bóstw nieprzyjemne myśli. Od najmłodszych lat uznana za wyrzutka, brzydką istotę, która potrafi jedynie chować się w kącie. Nikt jednak nie zdawał sobie nigdy sprawy, że jedna z córek Heliosa sprzeciwi się nie tylko własnemu ojcu, ale też innym bóstwom i posunie się do czarodziejskich sztuczek, które zostały surowo zakazane. Kirke sprowadza na siebie gniew najpotężniejszych bogów, przez co zostaje zesłana na wyspę, gdzie ma prowadzić samotne życie nieśmiertelnej istoty. Dziewczyna mimo wszystko nie poddaje się. Mimo ogarniającej jej samotności, układa wszystko na nowo oraz rozwija magiczne umiejętności, które z dnia na dzień stają się coraz potężniejsze, by wreszcie móc obudzić strach wśród najwyższych z bogów.
"W samotnym życiu są rzadkie chwile w których dusza innej istoty pojawia się blisko twojej, jak gwiazdy, które tylko raz w roku muskają niebo."
"Kirke" to długo wyczekiwana premiera 2018 roku. Przez wielu zachwalana, dlatego też wreszcie skusiłam się na jej zakup. W końcu przepiękne wydanie tej książki wprost krzyczy do czytelników "Weź mnie! Popatrz jaka jestem piękna! Weź mnie ze sobą!". Jako typowa sroka okładkowa, nie mogłam jej nie wziąć! Natychmiast wzięłam się za czytanie i tu pojawia się problem...
Książka opowiada o boskim, nieśmiertelnym świecie. Mitologia grecka nigdy nie była moją mocną stroną, jednak miałam nadzieję, że "Kirke" przybliży mnie do historii tych bogów. Niestety była to chyba jedna z trudniejszych przepraw przez jakąkolwiek z książek. Uważam, że Madeline Miller nie poradziła sobie zbytnio w starciu z okrutnymi bogami, przez co powieść tę czytało mi się ciężko i do tego momentu nie umiem zrozumieć jej fenomenu na rynku.
Bohaterami naszej książki są bogowie greccy znani z okrutnych charakterów, niesamowitej siły oraz ciągłych starć pomiędzy sobą. Główną z bohaterek jest Kirke - córka Heliosa oraz Perseidy, która tak naprawdę chyba nie ma zielonego pojęcia czego chce od życia. Miałam ogromną nadzieję na silną żeńską postać, która postanowi sprzeciwić się bogom, dla których od zawsze była nikim. Niestety dostałam słabą nimfę, która gdzieś tam posiada chęci do utarcia im nosa, natomiast po chwili znów otrzymujemy obraz słabej istoty, która chowa się gdzieś po kątach, by wypłakać swój smutek i ból. Sam pomysł z narodzeniem się czarodziejskich mocy w Kirke można uznać za niezwykle ciekawy i łatwy po rozwinięcia, niestety autorka nie wykorzystała do końca tego potencjału.
Książka pełna jest nowych pomysłów, akcji oraz bohaterów. Normalnie uznałabym to za plus, jednak w tym przypadku doprowadziło to do wielu niedociągnięć jak i ogólnego bałaganu w "Kirke". Nie ukrywam, że wielokrotnie gubiłam się podczas jej czytania, nie rozumiałam co Madeline Miller chciała tym osiągnąć. Wiele wątków czy też bohaterów pojawiało się znikąd, by za moment zniknąć raz na zawsze i nic nie wprowadzić do całej historii. Uważam, że lepszym rozwiązaniem byłoby skupić się na kilku pojedynczych wątkach, by wreszcie doprowadzić wszystko do wielkiego finału, który zwali czytelnika z nóg, natomiast otrzymałam tu jeden wielki "misz masz" jaki nie prowadzi do niczego szczególnego...
Przyznam, że miałam duże oczekiwania do tej książki. Myślałam, że treść będzie tak samo piękna jak okładka, niestety tutaj nastąpiła ogromna pomyłka. Męczyłam się nieco podczas jej czytania, cała historia ciągnęła mi się w nieskończoność, jednak nie była to najgorsza książka z jaką miałam do czynienia. Uważam, że miłośnikom mitologii bardziej przypadnie do gustu. Ja niestety do nich nie należę i może to dlatego nie byłam szczególnie zainteresowana losami Kirke.
https://miedzypolkami-ksiazki.blogspot.com
Kirke już od samych narodzin budziła wśród innych bóstw nieprzyjemne myśli. Od najmłodszych lat uznana za wyrzutka, brzydką istotę, która potrafi jedynie chować się w kącie. Nikt jednak nie zdawał sobie nigdy sprawy, że jedna z córek Heliosa sprzeciwi się nie tylko własnemu ojcu, ale też innym bóstwom i posunie się do...
http://miedzypolkami-ksiazki.blogspot.com/2018/03/przedsmakzla-alexkavarecenzja.html
Ciała z brakującymi elementami. Dania z wynos z krwawymi dodatkami w postaci śledziony czy palca. Tajemnicze listy skierowane do pięknej agentki. To wszystko sprawka piekielnie dobrego w swoim fachu mordercy, który postanowił przypodobać się nieco agentce FBI jaką jest Maggie O'Dell. Kobieta mimo wspaniałego instynktu oraz talentu do łapania przestępców niestety napotyka trudności na drodze do rozwiązania zagadek. Mężczyzna oprócz talentu do cichego zabijania posiada także umiejętność zmieniania skóry niczym kameleon, dzięki czemu jest wprost niewidoczny dla innych. Czy Maggie zdąży rozwiązać skomplikowaną sprawę zanim ten zbierze jeszcze większe żniwo?
"-Nie odkryłeś mojego sekretu, ale może ja poznam twój."
"Przedsmak zła" to prequel serii o agentce FBI, który ukazał się dość niedawno, ponieważ 14 marca tego roku. Alex Kava na nowo powróciła z historią o Maggie O'Dell, natomiast ja w ten sposób dopiero co rozpoczęłam z nią swoją przygodę!
Jest to moja pierwsza książka tej autorki, ale na pewno nie ostatnia. Nie jest mój gatunek, w którym mogłabym zaczytywać się dniami i nocami, jednak po tej lekturze zdecydowanie zmieniłam do niego stosunek. Alex Kava stworzyła niezwykle ciekawą oraz dopracowaną historię, od której nie można oderwać się nawet na krótką chwilę!
Jestem pozytywnie zaskoczona pomysłem na napisanie książki z perspektywy dwóch osób, na pierwszy rzut oka całkowicie różniących się od siebie. Czytelnik ma możliwość poznać agentkę zajmującą się śledztwem, ale też wejść w głowę samego mordercy, a tym samym przekonać się na "własnej skórze" co kryje się w jego umyśle. To naprawdę świetne posunięcie! Kava mimo tego, do samego końca potrafiła utrzymać mnie w niepewności co do całej sprawy i bez przerwy budować napięcie, które tak naprawdę wzrastało z każdym rozdziałem.
Główni bohaterowie są naprawdę porządnie wykreowani! Autorka w interesujący sposób pokazała sposób działania FBI, a zarazem idealnie potrafiła wcielić się w rolę mordercy, który zapałał dziwną sympatią do Maggie. To, jak chciał za wszelką cenę pokazać siebie jako króla zbrodni było na pewno przerażające i niejednokrotnie jego nienormalne "dzieła" zmroziły mi krew w żyłach. Uważam, że jest to bardzo dobry zabieg w tego typu lekturze, dzięki któremu z trudem można się od niej oderwać.
Mimo że nigdy wcześniej nie miałam możliwości poznać bliżej twórczości Alex, to teraz jestem w stu procentach przekonana, że sięgnę po kolejne książki o agentce O'Dell. "Przedsmak zła" mogę uznać za jedną z lepszych lektur jakie przeczytałam w tym roku, więc to już mówi samo za siebie, prawda? Historia została stworzona w sposób niezwykle ciekawy, dopracowany! Zawsze uważałam, że thrillery są dość trudne w samym czytaniu, ale tutaj lekturę pochłania się szybko i bez najmniejszego problemu. Jestem naprawdę zachwycona twórczością tej pisarki, która najwidoczniej zachęci mnie do częstszego sięgania po ten gatunek.
http://miedzypolkami-ksiazki.blogspot.com/2018/03/przedsmakzla-alexkavarecenzja.html
Ciała z brakującymi elementami. Dania z wynos z krwawymi dodatkami w postaci śledziony czy palca. Tajemnicze listy skierowane do pięknej agentki. To wszystko sprawka piekielnie dobrego w swoim fachu mordercy, który postanowił przypodobać się nieco agentce FBI jaką jest Maggie O'Dell....
http://miedzypolkami-ksiazki.blogspot.com/2017/12/siedem-dni-razem-recenzja.html
Członkowie rodziny Birchów już dawno temu całkowicie oddalili się od siebie do tego stopnia, że zbliżające się wielkimi krokami Święta Bożego Narodzenia wzbudzały w nich prawdziwą panikę. Najstarsza z córek - Olivia to lekarka, która postanowiła oddać się swojej służbie i pomagać ludziom żyjącym w ciężkich warunkach w Afryce. Po kilku pracowitych tygodniach wraca do domu, przez co cała rodzina musi odbyć kwarantannę, by w razie potrzeby zapobiec rozprzestrzenieniu się wirusa, na który została narażona przede wszystkim sama Olivia. Jej młodsza siostra - Phoebe, to oczko w głowie ojca, która zajęta jest planowaniem swojego ślubu niż przyjazdem rzadko widzianej Olivii. Ich ojciec to człowiek zajmujący się pisaniem niemiłych opinii na temat restauracji, w których przebywa, natomiast mama jako jedyna stara się by ich czwórka na nowo zbliżyła się do siebie i spędzili wspólnie Boże Narodzenie w miłym klimacie! Kiedy nadchodzi czas kwarantanny, wyjeżdżają do tymczasowego miejsca zamieszkania, gdzie z dala od innych osób muszą spędzić ze sobą czas świąt.
W okresie jesienno-zimowym uwielbiam usiąść z kubkiem gorącej herbaty w dłoni i książką, która zbliży mnie jeszcze bardziej do klimatu świąt. Tym razem chciałam sięgnąć jednak po lekturę, która nie będzie aż tak przesłodzona, co bardzo często zdarza się w tego typu tematyce. I tak oto pojawiła się historia "Siedem dni razem" autorstwa Francescy Hornak, ale czy jest to coś, co mnie zachwyciło?
Szczerze powiedziawszy, sięgając po tę książkę miałam nadzieję na lekką, zabawną historię, która mimo swojej prostoty wprowadzi coś do mojego życia. Muszę jednak przyznać, że "Siedem dni razem" to całkowicie inna powieść, która zmusi nas do poważnych refleksji, ale też zasmuci zamiast rozweselić. Święta Bożego Narodzenia to czas pojednania, wybaczania sobie błędów jakie popełniliśmy w ciągu całego roku, który zbliża się ku końcowi i właśnie na coś takiego liczyłam. Niestety autorka odsunęła na drugi plan same święta, a skupiła się na irytujących relacjach Birchów.
Miałam wielką nadzieję, że spotkamy tutaj fajną rodzinkę, która nieco pogubiła się w swoich sprawach, jednak podczas kwarantanny będą starać się wszystko naprawić, ale i tutaj poczułam się zawiedziona, ponieważ jedyną osobą, która jako tako chciała doprowadzić sytuację do porządku była mama. To jednak nie czyni ją tutaj kimś świętym, gdyż jak się okazuje ma ona wiele tajemnic jakie ukrywała przez bardzo długi okres czasu. Mimo wszystko koronę najbardziej irytującego bohatera tej lektury otrzymuje ode mnie Olivia. Miałam wrażenie jakby dziewczyna na siłę wróciła do domu i tak naprawdę wolała na nowo pojechać jak najszybciej do swojej pracy.
Patrząc na samą okładkę lektury oraz jej opis myślałam, że będzie to fajna powieść, którą zapamiętam na długo i będę do niej wracać każdego roku. Niestety sam jej środek nie był dla mnie tak zachwycający jak zewnętrzna szata. Książka skupia się bardziej na problemach rodziny Birchów, gdzie każdy ma do siebie o coś pretensje i niekoniecznie mają ochotę sobie to wyjaśnić raz na zawsze. Uważam, że w jakimś stopniu pokazuje to relacje występujące w prawdziwym życiu, ale czytanie o tym było dla mnie zwyczajnie męczące. Nie jestem zwolenniczką tak poważnych powieści w radosnym, kolorowym okresie Bożego Narodzenia dlatego osobiście odstawiam ją na bok.
http://miedzypolkami-ksiazki.blogspot.com/2017/12/siedem-dni-razem-recenzja.html
Członkowie rodziny Birchów już dawno temu całkowicie oddalili się od siebie do tego stopnia, że zbliżające się wielkimi krokami Święta Bożego Narodzenia wzbudzały w nich prawdziwą panikę. Najstarsza z córek - Olivia to lekarka, która postanowiła oddać się swojej służbie i pomagać ludziom...
http://miedzypolkami-ksiazki.blogspot.com/2017/10/przedpremierowo-dwor-skrzyde-i-zguby.html
Feyra po kolejnych ciężkich przeżyciach musi na nowo powrócić do Bestii na Dwór Wiosny, tym samym opuszczając swoją prawdziwą rodzinę, dzięki której stała się całkowicie inną osobą. Na szczęście dziewczyna cały czas utrzymuje kontakt z Rhysem, a tym samym staje się pewnego rodzaju szpiegiem, cały czas knując przeciwko Tamlinowi, który rzekomo kocha ją nad życie. Sprawy stają się bardzo skomplikowane, gdy nad światem fae, ale też zwykłych śmiertelników wisi wielka wojna, której nie da się uniknąć. Feyra będzie musiała zawierać wiele niebezpiecznych układów. Będą one dobrą decyzją, czy jednak silna wojowniczka przyczyni się do nieszczęśliwego obrotu zdarzeń w przerażającej wojnie?
Długi rok czekania na kolejną książkę ze swojej ulubionej serii jest na pewno ciężkie dla książkoholików. Na szczęścia Sarah J. Maas potrafi wynagrodzić nam to oczekiwanie poprzez podarowanie nam kolejnej cudownej historii, gdzie jej poprzeczka została zawieszona jeszcze wyżej, mimo że wydawałoby się to zwyczajnie niemożliwe!
Muszę przyznać, że za każdym razem odczuwam wielką tremę przed sięgnięciem po książkę Maas. W moich oczach jest ona osobą strasznie nieprzewidywalną, która uwielbia torturować swoich fanów, kończąc książkę w najmniej oczekiwanym momencie. Tak więc po zamknięciu lektury w mojej głowie znajdowało się wiele różnych pytań, na których wyjaśnienie będę musiała poczekać do pojawienia się kolejnej części.
Historia zaczęła się w sposób dość niewinny, na pierwszy rzut oka bardzo spokojnie. Nie martwcie się jednak, że spotkacie się tutaj z nudą, o nie! Feyra będzie musiała knuć przeciwko całemu Dworowi Wiosny, wyciągać różnego rodzaju informacje, ale też walczyć z podstępnymi przeciwnikami, którzy nie spoczną dopóki nie pokażą dziewczynie gdzie ich zdaniem jest jej miejsce. Później już z każdą kartką akcja nabiera coraz większego tempa, by wreszcie zamienić się w istny żywioł, który wciągnie nas w wir wydarzeń i nie pozwoli z niego wyjść. Sarah J. Maas na nowo pokazała nam cudowny, ale też niezwykle niebezpieczny świat fae nie pomijając oczywiście akcji, która w niektórych momentach nabiera takiego tempa, że sama niejednokrotnie nie wiedziałam co tam się dzieje, a serce waliło mi jak szalone! Dodam tylko, że przez pewien dalszy rozdział maje serduszko złamało się na miliony kawałków...ale pomińmy to!
Oczywiście nie mogę nie pochwalić naszej Sarah J. Maas za świetnie wykreowanych bohaterów! Poprzednia część skupiona była głównie na Rhysie i Feyrze, natomiast tutaj poznaliśmy wiele nowych i ciekawych osób. Z jednymi trzeba będzie zawierać porozumienia, natomiast z drugą częścią walczyć na śmierć i życie w zbliżającej się dużymi krokami straszliwej wojnie. Jedynie pytanie jakie tutaj przychodzi na myśl, to które decyzje będą tymi właściwymi, a które jedynie zaszkodzą?
http://miedzypolkami-ksiazki.blogspot.com/2017/10/przedpremierowo-dwor-skrzyde-i-zguby.html
Feyra po kolejnych ciężkich przeżyciach musi na nowo powrócić do Bestii na Dwór Wiosny, tym samym opuszczając swoją prawdziwą rodzinę, dzięki której stała się całkowicie inną osobą. Na szczęście dziewczyna cały czas utrzymuje kontakt z Rhysem, a tym samym staje się pewnego rodzaju...
http://miedzypolkami-ksiazki.blogspot.com/2017/09/dunkierka-recenzja.html
Dunkierka to francuskie miasto położone nad Morzem Północnym, gdzie w roku 1940 rozpętało się istne piekło. Od dnia 27 maja do 4 czerwca alianci prowadzili ewakuację angielskich oraz francuskich żołnierzy, którzy rozpaczliwie potrzebowali pomocy przed wojskami niemieckimi. Operacja "Dynamo" została nazwana przez Winstona Churchila cudem, przeszła do legendy, a tym samym stała się tematem filmu Christophera Nolana, który zbiera niesamowicie dobre opinie wśród oglądających. Dlatego dzisiaj cofamy się nieco w przeszłość i przenosimy się do samego środka piekła...
"Nie ma rzeczy ważniejszej niż wolność."
Wojna nie jest rzeczą przyjemną i łatwą, dlatego sięgając po tę książkę musimy odpowiednio przygotować się na emocje, które ogarną nas podczas czytania tej historii. Muszę przyznać, że nie przepadam za tego typu książkami, jednak postanowiłam spróbować czegoś nowego, po tym jak przeszłość powróciła wraz z wejściem filmu do kin.
Mimo, że fanką historycznych lektur nie jestem, powiem szczerze, że jestem zachwycona powieścią pana Levine. Autor na samym początku książki pisze, że ma on na celu przedstawić to wydarzenie z szerszej perspektywy. "Dunkierka" ukazuje oraz wyjaśnia czytelnikom przebieg całego zamieszania nie tylko w kontekście militarnym, ale również politycznym i społecznym. Joshua Levine pragnie pokazać nam jakie uczucia towarzyszyły młodym żołnierzom podczas mrocznym dni, które na zawsze odmieniły losy wojny.
Książka od samego początku aż do końca przepełniona jest jedną wielką akcją. Historia opowiadana jest z różnych perspektyw. Raz czytamy o młodych cywilach mających za zadanie uratować żołnierzy z niebezpieczeństwa, a za chwilę widzimy wojnę oczami pilotów. Przyczyniło się to do tego, że niejednokrotnie czułam się zagubiona podczas czytania lektury, ale nie mogę tego uznawać za coś niedobrego. Uważam, że dzięki temu możemy idealnie wczuć się w chaos, który panował podczas wydarzeń w 1940 roku!
Mogę śmiało powiedzieć, że jestem mile zaskoczona lekturą...jeżeli w ogóle można tak powiedzieć o wojnie i śmierci niewinnych ludzi...Mimo że fanką historii nie jestem, "Dunkierkę" czytałam jednym tchem i na pewno w ten sposób nauczyłam się co nieco o jednej z ważniejszych pojedynków podczas II wojny światowej. Jest to przede wszystkim o wiele lepszy sposób na naukę, niż siedzie w szkolnej ławce i słuchać znudzonego głosu nauczycielki historii.
Książka w piękny sposób ukazuje nam siłę patriotyzmu młodych żołnierzy, ich przyjaźń i chęć wydostania się z centrum piekła, które na zawsze mogłoby zmienić nasz dzisiejszy świat.
http://miedzypolkami-ksiazki.blogspot.com/2017/09/dunkierka-recenzja.html
Dunkierka to francuskie miasto położone nad Morzem Północnym, gdzie w roku 1940 rozpętało się istne piekło. Od dnia 27 maja do 4 czerwca alianci prowadzili ewakuację angielskich oraz francuskich żołnierzy, którzy rozpaczliwie potrzebowali pomocy przed wojskami niemieckimi. Operacja "Dynamo"...
Historia ta opowiada o nieco skomplikowanej, ale także cudownej miłości między kompletnie innymi osobami. Ellie to grzeczna, ułożona dziewczyna z dobrego domu, natomiast Jamie to niegrzeczny chłopiec z gangu, który niedawno miał okazję wyjść na wolność z więzienia. Można by powiedzieć, że tacy ludzie się nie zmieniają, jednak chłopak postanawia ułożyć sobie życie od samego początku. Na swojej drodze spotyka przepiękną rudowłosą dziewczynę, w której zakochuje się od pierwszego wejrzenia, jednak nie wiadomo czy ich związek może przetrwać. Mimo tego, że Jamie zakończył życie gangstera, jego przeszłość nie daje mu spokoju, przez co Ellie może znaleźć się w niebezpieczeństwie.
"Chłopak, który o mnie walczył" autorstwa Kirsty Moseley to dalszy ciąg wydarzeń z życia dwójki bohaterów. Muszę przyznać, że nie miałam okazji czytać pierwszej części pt. "Chłopak, który chciał zacząć od nowa", ale mimo wszystko po przeczytaniu kilku recenzji zorientowałam się w temacie i nie miałam większych trudności ze zrozumieniem treści lektury.
Schemat. Wiecznie powtarzający się schemat! Tymi słowami można by w skrócie określić tę historię. Ponownie w książce przedstawiona jest grzeczna, dobrze ucząca się dziewczyna oraz zły chłopczyk z trudną przeszłością, który potrafi owinąć swoją "ofiarę" wokół własnego palca i rozkochać ją w sobie bez reszty. Zainteresowała mnie tematyka więzienia, gangów no i na nowo otrzymałam romansidło, w które te interesujące mnie elementy zostały jedynie wplecione dla "urozmaicenia" fabuły oraz zainteresowania czytelnika.
Co do bohaterów - jednych pokochałam, drugich znienawidziłam od samego początku. Jamie to gość, który mimo wszystko potrafił mnie do siebie przekonać. Niby facet, którego możemy spotkać w co drugiej książce młodzieżowej, ale mimo wszystko moim zdaniem ma "to coś", dzięki czemu czytelnik może obdarzyć go sympatią. Co do Ellie wolałabym się nie wypowiadać, ale skoro już wzięłam się za recenzję...Ellie to typ dziewczyny jak już mówiłam - grzecznej, dobrze wychowanej, otaczającej się masą przyjaciół i nieradzącej sobie w życiu. W skrócie? - rozgotowana, nijaka klucha. W książkach uwielbiam babki z charakterem, jednak tutaj znowu otrzymałam niewinną sierotkę, która chowa się jedynie za plecami swojego mężczyzny.
Cała książka nie była jakoś bardzo zła. Pisałam na początku, że jest to schematyczna historia, ale mimo wszystko należy jej się jakaś pochwała. Przede wszystkim muszę pochwalić autorkę za to, że potrafiła jednak wycisnąć z siebie coś więcej i doprowadzić mnie do łez, radości itd. Kirsty Moseley napisała powieść w prostym, zrozumiałym języku, powieść dość przyjemną oraz lekką w sam raz na samotne weekendy, gdzie chcemy poczytać coś na odprężenie. Myślę, że jest to lektura dla młodzieży lub też niezbyt wymagających czytelników, którzy od czasu do czasu zasiąść przed romansidłem.
Historia ta opowiada o nieco skomplikowanej, ale także cudownej miłości między kompletnie innymi osobami. Ellie to grzeczna, ułożona dziewczyna z dobrego domu, natomiast Jamie to niegrzeczny chłopiec z gangu, który niedawno miał okazję wyjść na wolność z więzienia. Można by powiedzieć, że tacy ludzie się nie zmieniają, jednak chłopak postanawia ułożyć sobie życie od samego...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
http://miedzypolkami-ksiazki.blogspot.com/2017/03/z-kazdym-oddechem.html
Pewnego dnia Eliza dostaje ważny telefon. Jak się okazuje podczas rozmowy, po dziesięciu latach na wolność wychodzi seryjny morderca, w którym kobieta była kiedyś chorobliwie zakochana. Zdaje sobie sprawę, że po opuszczeniu murów więzienia Thomas będzie ją poszukiwać, zabijając po drodze bliskie jej sercu osoby. Z tego względu postanawia uciec oraz zemścić mężczyźnie w najbardziej okrutny sposób, jednak nie jest to takie łatwe, gdy przyjaciele z pracy troszczą się o nią jak o małe dziecko, a tym samym wysyłają za nią Wade'a. Wade to niezwykle przystojny, ale też arogancki facet, który uczepił się Elizy w nadziei, że wreszcie będzie tylko jego! Wyrusza za dziewczyną w podróż, aby uchronić ją przed niebezpieczeństwem jakim jest były więzień!
"Zawsze płaci się za popełnione błędy. Można odwlec tę zapłatę, lecz nigdy nie da się jej uniknąć."
Muszę przyznać, że jestem bardzo mile zaskoczone książką! Jest to moje pierwsze, ale na pewno nie ostatnie spotkanie z powieściami Mayi Banks, która moim zdaniem stworzyła przyjemną, tajemniczą, ale również romantyczną historię z groźnym mordercą w tle.
Na początku byłam pewna, że otrzymam tutaj typowy kryminał, gdzie będziemy rozwiązywać liczne zagadki związane z morderstwami, a tym samym jedynym celem głównej bohaterki będzie zemsta za jej krzywdy wyrządzone kilka lat temu. Poczułam się jednak zaskoczona, gdy zauważyłam, że tak naprawdę "Z każdym oddechem" to łagodna historia miłosna pomieszana z wątkami kryminalnymi i to stworzyło bardzo fajne, ciekawe połączenie.
Całość napisana jest w bardzo przyjemny sposób dla czytelnika i książkę czyta się niezwykle szybko, ale z dużym zainteresowaniem. O przeszłość naszej bohaterki dowiadujemy się praktycznie z każdym rozdziałem, dzięki czemu nie mamy wszystkiego podanego na tacy, ale jakby nie patrzeć nie mamy też powiedziane o niej zbyt wiele..dlatego? To na końcu!
Bohaterowie są bardzo ładnie wykreowani, mimo że sama dodałabym jeszcze kilka szczegółów, dzięki którym dowiedzielibyśmy się o nich nieco więcej, ponieważ w tej kwestii czuję niedosyt. Największą sympatię zyskał u mnie Wade, czyli typowy bad boy (muszę przyznać, że lubię takich w książkach!). Na początku lektury poznajemy go jako zwykłego dupka, jednak z każdą stroną dostrzegamy jego drugą stronę, która mnie urzekła i sprawiła, że przyciągnął mnie do siebie swoim zachowaniem wobec Elizy.
Jest jedno ALE...przed tą książką powinny być jeszcze trzy poprzednie części, które dokładnie opisują po kolei losy bohaterów. Niestety w Polsce one nie zostały wydane, a tym samym nie dostaliśmy pełnej historii, dzięki której w stu procentach moglibyśmy ogarnąć o co tutaj chodzi! I za to daję wielki minus! Dostajemy lekturę, mamy pewność że tutaj wszystko będzie ładnie opisane, a później okazuje się, że tak naprawdę nie wiemy 3/4 ważnych rzeczy. Wielka szkoda, ale mimo wszystko książka mi się spodobała, ponieważ spędziłam przy niej dość mile weekend!
http://miedzypolkami-ksiazki.blogspot.com/2017/03/z-kazdym-oddechem.html
Pewnego dnia Eliza dostaje ważny telefon. Jak się okazuje podczas rozmowy, po dziesięciu latach na wolność wychodzi seryjny morderca, w którym kobieta była kiedyś chorobliwie zakochana. Zdaje sobie sprawę, że po opuszczeniu murów więzienia Thomas będzie ją poszukiwać, zabijając po drodze bliskie jej...
http://miedzypolkami-ksiazki.blogspot.com/2017/01/rozpraw-sie-ze-swoja-wewnetrzna-jedza.html
W każdej z nas tkwi jędza, jednak czasami nie zdajemy sobie z tego sprawy. Obok problemu przechodzimy obojętnie, nie mając pojęcia, że ta mała złośnica powoli wyniszcza nas od środka, rujnując nasze dotychczasowe życie. Dlaczego tak jest? O dziwo chce nas chronić od złych wydarzeń, ale niestety dość często naszym kosztem.
Takich zołz jest niesamowicie wiele i prawie każda z nich zamieszkuje nasze myśli. Królowa Porównań pokazuje jak beznadziejne jesteśmy w porównaniu z innymi, którzy osiągnęli sukces. Zajęcioholiczka to mały króliczek z reklamy baterii, któremu na wszystko starcza energii. Królowa Dramatu wprost kocha żywić swoją panią ciągłą adrenaliną jak i problemami. Oprócz tych trzech nieznośnych pannic, autorki książki, czyli Amy Ahlers oraz Christine Arylo podczas dotychczasowej pracy odnalazły we wnętrzu kobiet jeszcze dziesięć innych zołz, które systematycznie zatruwają nam życie.
Wydawałoby się, że skoro takie jędze mieszkają w naszych umysłach, to nie możemy się ich pozbyć! Autorki tej książki potrafią jednak czynić cuda w życiu kobiet, dlatego przygotowały dla nas ciężką, ale zarazem przyjemną drogę, gdzie na mecie odnajdziemy wreszcie upragniony spokój i dobro dla własnego organizmu. Potrzebne będą jednak chęci, bez których nigdy nie damy rady osiągnąć zamierzonego nam celu.
Na początku oczywiście będziemy musiały poznać, która zołza zadomowiła się u nas i nie ma raczej zamiaru się wynieść. Co więc trzeba zrobić? Przeczytać jedynie dokładnie zabawne opisy niezbyt miłych koleżanek, a następnie wykonać łatwy test. Proste, prawda? Tutaj jednak zaczną się schody jakie będziemy musiały przebyć małymi kroczkami. Wydawałoby się to dziwne, ale naszym zadaniem jest przede wszystkim pokochanie zołzy, która dotychczas zatruwała nam życie. Pamiętajmy, że ten mały demon w sukience jest naszą częścią, dlatego dając jej miłość, obdarowujemy samie sobie tym uczuciem, które zdecydowanie jest nam potrzebne do samoakceptacji! Bo kto nie chciałby być kochanym?
Pewnie myślicie sobie "Pf! Łatwizna!". Ja na początku też tak uważałam, jednak w trakcie czytania lektury uświadomiłam sobie jak mocno zołza potrafi się we mnie zagnieździć. Mimo wszystko zawzięłam się w sobie i powiedziałam "STOP!". Postanowiłam skończyć z porównywaniem siebie do innych osób, zakończyłam bycie Dobrą Dziewczynką, która stawia dobro innych na pierwszym miejscu. Pomimo, że nie pozbyłam się całkowicie tego małego diabełka, czuję się o wiele lepiej, czuję że jestem w pewien sposób wolna i o to tutaj chodziło, prawda?
Każda z nas jest wyjątkowa, dlatego zasługujemy na szczęście i nikt nie ma prawa nam w tym przeszkadzać!
http://miedzypolkami-ksiazki.blogspot.com/2017/01/rozpraw-sie-ze-swoja-wewnetrzna-jedza.html
W każdej z nas tkwi jędza, jednak czasami nie zdajemy sobie z tego sprawy. Obok problemu przechodzimy obojętnie, nie mając pojęcia, że ta mała złośnica powoli wyniszcza nas od środka, rujnując nasze dotychczasowe życie. Dlaczego tak jest? O dziwo chce nas chronić od złych wydarzeń,...
http://miedzypolkami-ksiazki.blogspot.com/2017/02/byl-sobie-pies.html
Pies jest najlepszym przyjacielem człowieka. Pewnego dnia na świat przychodzą małe, pełne życia szczenięta. Nie jest im jednak łatwo. Dlaczego? Niestety ani ich matka, ani one same nie zaznały nigdy przyjemnego dotyku człowieka, ciepła domowego czy też pełnej różnych pyszności miski. Mimo wszystko pies to przecież mądra istota, więc z pomocą kochającej matki szczenięta dorastają w szczęściu i radości, ale do czasu...Pewnego dnia psiaki zostają złapane i w ten sposób mały Bailey dostaje swoją życiową misję w domu chłopca. Jaka to misja? Podarować człowiekowi swoją miłość!
"PIES JEST JEDYNĄ ISTOTĄ NA ŚWIECIE, KTÓRA BARDZIEJ KOCHA CIEBIE NIŻ SAMEGO SIEBIE" - J. Billings
Książka W. Bruce'a Camerona to moim zdaniem dość specyficzna powieść. Jako wielka wielbicielka tych puchatych kulek, nigdy nie przepadałam za książkami o ich tematyce. Jestem osobą bardzo wrażliwą na te tematy, więc kiedy psiak w książce, czy nawet filmie umiera, potrafię płakać po nim godzinami i nie umiem się uspokoić. Dlatego więc zawsze unikałam czytania takich historii, ale czasami trzeba się przełamać prawda?
Pierwszą rzeczą, która bardzo mnie zdziwiła już na samym początku, jest to że narratorem opowieści jest pies! Poznajemy go już od samych narodzin, widzimy jak dorasta wraz ze swoim rodzeństwem i matką, która za wszelką cenę chciała chronić swe potomstwo przed niebezpiecznymi ludźmi. Pokazuje to idealnie mądrość tych stworzeń i moim zdaniem otwiera oczy czytelnikowi na pewnie sprawy.
Książkę przepełnia prostota. Na samym początku nie spodobał mi się ten całkowicie prosty i można powiedzieć, że czasami dziecinny sposób pisania historii. Z czasem jednak zrozumiałam, że skoro narratorem jest pies, to raczej ten nie zna jakiegoś wielce inteligentnego języka. Z każdą kolejną kartką zakochiwałam się w tej prostocie, która zaczęła też powolutku chwytać mnie za serce. To też sprawia, że nawet małe dziecko może sięgnąć po "Był sobie pies" i poznać te pełne miłości stworzenia, które poszłyby za swoim człowiekiem w ogień.
Niestety nie jest to piękna baśń, gdzie piesek mógłby żyć wiecznie aż do samego końca z właścicielem. Musi nastąpić dzień, gdy przyjaciel, którego tak niesamowicie kochamy odchodzi za tęczowy most. Ale czy na pewno? Tak jak pisałam na początku - Bailey ma jakąś misję do wykonania, więc co? Tak po prostu musi odejść? O nie, nie, nie! Niektóre psy nie mogą pójść do nieba. Muszą powrócić po swojej śmierci z powrotem na ziemię, by na nowo rozpocząć misję.
"Był sobie pies" to niezwykle prosta, ale zarazem inteligentna książką, po którą powinien sięgnąć każdy wielbiciel pupili. Podczas jej czytania uronimy kilka łez, ale mimo wszystko historia ta należy do pozytywnych! Mimo że nie jest to wielkie arcydzieło, moim zdaniem warto usiąść w wygodnym fotelu z tą lekturą i po prostu oddać się przyjemności! Ale nie zapomnijcie żeby podczas jej pochłaniania, podrapać swojego malucha za uszkiem! ;)
http://miedzypolkami-ksiazki.blogspot.com/2017/02/byl-sobie-pies.html
Pies jest najlepszym przyjacielem człowieka. Pewnego dnia na świat przychodzą małe, pełne życia szczenięta. Nie jest im jednak łatwo. Dlaczego? Niestety ani ich matka, ani one same nie zaznały nigdy przyjemnego dotyku człowieka, ciepła domowego czy też pełnej różnych pyszności miski. Mimo wszystko pies...
Mimo że od powstania "Harrego Pottera" minęło już wiele lat, szał na magię stworzoną przez J.K Rowling nie zginął ani na chwilę. Niedawno do kin wszedł nowy film stworzony na postawie książki o tym samym tytule, jednak ja nie miałam jeszcze okazji go obejrzeć, ale z wielką chęcią w najbliższym czasie to zmienię. Osobiście nie mogę nazwać siebie fanką tej autorki oraz jej historii, ale mimo wszystko postanowiłam skusić się na kolorowankę wydaną przez HarperCollins. Co mogłabym powiedzieć o tej książeczce pełnej obrazków?
Gdy pierwszy raz dostałam kolorowankę do ręki byłam naprawdę pozytywnie zaskoczona. Mamy w niej do czynienia z różnymi "stopniami trudności". Jedne z nich wymagają dużo pracy, pomysłowości jak i czasu, natomiast mamy też takie, przy których szybko się zrelaksujemy i nie będziemy bawić się w szczególiki. Osobiście uważam to za ogromny plus, ponieważ nie zawsze mamy czas czy chęci na dokładnie kolorowanie każdej kratki.
Tematyką przewodnią kolorowanki są fantastyczne, niestworzone zwierzęta, jednak znajdziemy tu coś więcej prócz samych stworków. Autorzy książki zaserwowali nam zarówno postacie z filmu, ale także budynku miasta, w którym rozgrywa się jego akcja, czy też magiczne przedmioty jakie znajdziemy podczas oglądania seansu.
Jak mogłabym podsumować całokształt? Jestem naprawdę zadowolona z kolorowanki! Mogę pochwalić w niej wiele rzeczy, ale najważniejsze - bardzo estetyczna, piękna książka, w której jedynym ograniczeniem może być nasza własna wyobraźnia. Warto sięgnąć po kredki wciśnięte gdzieś w kąt biurka i przywrócić je na nowo do życia!
Mimo że od powstania "Harrego Pottera" minęło już wiele lat, szał na magię stworzoną przez J.K Rowling nie zginął ani na chwilę. Niedawno do kin wszedł nowy film stworzony na postawie książki o tym samym tytule, jednak ja nie miałam jeszcze okazji go obejrzeć, ale z wielką chęcią w najbliższym czasie to zmienię. Osobiście nie mogę nazwać siebie fanką tej autorki oraz jej...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
http://miedzypolkami-ksiazki.blogspot.com/2016/10/sisi-samowolna-cesarzowa.html
"Sisi. Samowolna cesarzowa" to drugi tom powieści o znanej na całym świecie Elżbiecie Bawarskiej. Pierwsza część opowiadała o życiu miłosnym przepięknej damy oraz jej koronacji, natomiast tutaj mamy do czynienia z mniej kolorowymi zdarzeniami.
Na świat przychodzi jej córeczka, dzięki czemu szczęśliwa matka ma okazję rozpieszczać swoje maleństwo, przekazywać jej własne nauki o życiu i wychowywać na dobrą kobietę. Brzmi cudownie, jednak Sisi nie cieszy się zbyt długo swoim szczęściem, ponieważ spotyka się z wieloma plotkami na swój temat, które powoli wyniszczają kobietę. Wielu ludzi zadaje sobie pytanie co złego może być w życiu cesarzowej, która od zawsze ma wszystko czego zapragnie. Niestety podczas trzydziestu lat dzieje się zbyt wiele. Śmierć jej dziecka, kłopoty miłosne oraz samotność doprowadzają do tego iż Elżbieta nie radzi sobie z sytuacją. Postanawia nieco się podnieść z dna poprzez podróże, wypoczynek, oddawanie się pasjom, jednak nawet to nie jest w stanie usunąć z jej serca żalu. Jedynym ukojeniem jest śmierć. 10 września 1898 roku włoski anarchista wbija cesarzowej pilnik prosto w serce, jednak mimo tego poddani nie wylali za nią zbyt wielu łez na pogrzebie, mimo że do dnia dzisiejszego uważa się ją za niesamowicie charyzmatyczną osobę.
„Ja także chciałabym umrzeć od maleńkiej ranki w sercu, przez którą moja dusza mogłaby ulecieć. I chciałabym, by stało się to daleko od tych, których kocham”.
Na samym początku muszę powiedzieć, że historia nigdy nie była moją mocną stroną. Przedmiot ten okropnie mnie nudzi do dnia dzisiejszego, dlatego sięgając po tę książkę miałam wiele wątpliwości, czy jest to na pewno dobry wybór. O dziwo nie mamy w niej do czynienia jedynie z wątkami historycznymi, które zwykłego czytelnika zanudziłyby po pewnym czasie na śmierć. Poznałam Sisi w słodkich filmach, które opowiadają o cudownym życiu jakie prowadziła cesarzowa, życiu o jakim marzyła każda mała dziewczynka. Czy jednak rzeczywiście było tak uroczo? Niestety nie i całe życie Elżbiety idealnie przedstawione jest właśnie w tej książce. "Sisi. Samowolna cesarzowa" autorstwa Alison Pataki to lektura, która pokaże wam w przyjemny sposób ciężkie, ale też krótkie życie kobiety zmagającej się już od samego początku z wieloma przeciwieństwami losu. Czego się tak właściwie obawiałam? Przemądrzałych, nużących mnie opisów, dat historycznych...Na szczęście nic takiego nie spotkałam w książce Pataki, z czego zresztą bardzo się cieszę i daję jej za to przeogromny plus! Jak mogłabym podsuwać całość? Jest to opowieść, która na dość długo pozostanie w moich myślach, lecz wątpię czy powrócę do niej kolejny raz. Cieszę się niezmiernie z tego, że w jakiś sposób przełamałam niechęć do historii i postanowiłam jednak sięgnąć po coś innego. Miło było poznać życie Elżbiety z tej perspektywy, która prawie w ogóle nie jest poruszana w filmach.
http://miedzypolkami-ksiazki.blogspot.com/2016/10/sisi-samowolna-cesarzowa.html
"Sisi. Samowolna cesarzowa" to drugi tom powieści o znanej na całym świecie Elżbiecie Bawarskiej. Pierwsza część opowiadała o życiu miłosnym przepięknej damy oraz jej koronacji, natomiast tutaj mamy do czynienia z mniej kolorowymi zdarzeniami.
Na świat przychodzi jej córeczka, dzięki czemu...
http://miedzypolkami-ksiazki.blogspot.com/2016/09/zalacznik-recenzja.html
Lincoln to facet z niezbyt ciekawym życiem, które zapewne zanudziłyby niejednego człowieka już po kilku tygodniach. Pewnego dnia rozpoczyna pracę jako administrator bezpieczeństwa danych, która polega na ciągłym sprawdzaniu wiadomości ludzi. Wyobrażał sobie zawód pełen hakerów, których będzie musiał powstrzymywać, jednak zamiast tego musi upominać innych pracowników przed wysyłaniem sobie sprośnych dowcipów. Nie brzmi tak źle, ale ile można siedzieć przed komputerem i czytać nic nieznaczące duperele? Mężczyzna napotyka wreszcie e-maile dwóch najlepszych przyjaciółek, które zwierzają się sobie z najdrobniejszych wydarzeń, ploteczek. Na początku wszystko odbywa się dość niewinnie, jednak po jakimś czasie Lincoln zdaje sobie sprawę, że zakochał się w jednej z nich, ale jak dotrzeć do dziewczyny, która jest już zajęta?
„To ja jestem tym facetem, który czyta twoje e-maile… i kocham cię?”
Co do książek Rainbow Rowell zawsze miałam mieszane uczucia, szczególnie po przeczytaniu "Eleonora & Park". Kompletnie mnie zawiodła, ale widząc, że pojawiła się u nas kolejna powieść tej autorki, postanowiłam że dam jej drugą szansę. Czy było warto? Z mojego punktu widzenia owszem!
Bohaterowie naszej lektury są naprawdę w przyjemny sposób wykreowani przez Rowell. Pierwszy raz mogę pochwalić autora za prosty styl pisania, ponieważ dzięki temu całość zyskała bardzo dużą autentyczność oraz naturalność. W "Załączniku" mamy do czynienia z trzydziestoletnim Lincolnem, którego nie będę mimo wszystko wspominać w jakiś niesamowity sposób. Na początku wyobrażałam go sobie jako nieziemsko przystojnego faceta, który pewnego dnia postanawia pobawić się w tzw. stalkera (prześladowcę). Niestety po pewnym czasie zdałam sobie sprawę, że jest to osoba dosyć nudnawa, nieśmiała, niewyróżniająca się z tłumu, co przyczyniło się do tego, że nie zwracałam na niego szczególnej uwagi, mimo że jest to jeden z głównych bohaterów książki. Nie mogę jednak całkowicie go krytykować, ponieważ bez niego całość nie byłaby tak urocza.
Kolejny plus dla pisarki muszę przyznać za przyjaźń Beth oraz Jennifer. W książce mamy do czynienia z wieloma wiadomościami pomiędzy dziewczynami, które są pełne humoru, sarkazmu, ale przede wszystkim wsparcia, co jest podstawą silnej więzi. Od czasu do czasu myślałam nad tym dość dokładnie i jakby nie patrzeć, to zazdroszczę tej dwójce takich relacji.
Jak miałabym podsumować "Załącznik"? Na początku nie byłam przekonana do całego pomysłu. Co ciekawego może być w książce, gdzie mamy do czynienia z jakąś nudną firmą, bohaterem i ciągłym czytaniem wiadomości przyjaciółek? A otóż może, jeżeli tylko autor postara się najlepiej jak potrafi! Może nie jest to książka niesamowicie wysokich lotów, ale muszę przyznać, że całość czytało mi się z ogromną przyjemnością. Historia naszych bohaterów jest miła dla czytelnika, mimo że nie spotkamy w niej jakiś zwrotów akcji. Jest to prosta opowieść o dość specyficznej miłości i naprawdę mogę śmiało wam ją polecić na jesienne weekendy, by wyluzować się po męczącym tygodniu w pracy czy szkole.
http://miedzypolkami-ksiazki.blogspot.com/2016/09/zalacznik-recenzja.html
Lincoln to facet z niezbyt ciekawym życiem, które zapewne zanudziłyby niejednego człowieka już po kilku tygodniach. Pewnego dnia rozpoczyna pracę jako administrator bezpieczeństwa danych, która polega na ciągłym sprawdzaniu wiadomości ludzi. Wyobrażał sobie zawód pełen hakerów, których będzie musiał...
Dziecko dla matki jest jednym z największych skarbów jakie mogła sobie wymarzyć. Podarowała mu życie i pragnie prowadzić go przez nie w jak najlepszy sposób. Maisie należy do takich właśnie osób, mimo że zawsze miała pod górkę pod wieloma względami. Nic nie jest łatwe, gdy posiada się męża kata, chorą matkę oraz problemy finansowe przez które trzeba ciężko pracować całymi tygodniami, by utrzymać dwoje nastoletnich dzieci. Niestety czasami zdarzają się jeszcze tragiczniejsze wydarzenia i jednym z nich jest śmierć szesnastoletniego Jeremy'ego. Codzienne obwinianie się o utratę dziecka prowadzi zrozpaczoną matkę każdego dnia coraz bardziej w dół. Lata mijają, natomiast złamane serce Maisie nie potrafi zapomnieć o chłopcu, który każdego dnia wprowadzał do domu radosną atmosferę. Nadchodzi ten dzień. Dzień, gdzie trzeba wyrzucić z siebie uczucia, kotłujące się przez dwadzieścia lat. Mimo, że nie jest łatwo mówić o takich rzeczach, matka nieżyjącego chłopca wchodzi na podium po czym zaczyna opowiadać każdy szczegół z własnego życia. Nie ma to na celu wymusić współczucie wśród widowni, ale Maisie pragnie swoją przemową pomóc innym, by ci nie popełnili takich samych błędów jak ona sama.
Co mogę powiedzieć na temat tej książki? Jedynie wielkie: "WOW!". Nigdy przedtem nie miałam styczności z tą autorką, mimo że bardzo wiele osób chwaliło sobie "Ostatnie dni królika". Dzisiaj wiem, że będę musiała nadrobić tę lekturę, ponieważ pisarka ma cudowny talent do manipulowania (oczywiście, w tym dobrym sensie) czytelnikiem.
Anna McPartlin porusza w tej lekturze wiele kontrowersyjnych tematów, np. przemoc domowa. Przez to też, nie mogę zaliczyć czytania historii do łatwych, ponieważ trzeba było mocno się skupić, by każde wydarzenie ułożyć sobie odpowiednio w głowie, a następnie dokładnie je przemyśleć. Autorka w świetny sposób ukazała przebieg strasznych wydarzeń pomiędzy Maisie, a jej partnerem. Teraz, gdy o tym myślę, nie mogę sobie wyobrazić jak musiała cierpieć cała rodzina przez tyrana, który nie potrafił zapanować nad własną agresją.
Bohaterowie "Gdzieś tam w szczęśliwym miejscu" niesamowicie zauroczyli mnie swoją naturalnością. Nie mamy tu do czynienia w osobami idealnymi, bez wad, lecz z kimś całkowicie zwyczajnym za co daję naprawdę duży plus. Kiedy odłożyłam książkę na półkę zaczęłam się nad wszystkim dokładnie zastanawiać i to dłuższym namyśle stwierdziłam, że z każdą osobą z lektury czuję się w jakiś sposób związana. Co mogłabym powiedzieć o Maisie? Na początku myślałam, że będzie to kobieta, która przez całą książkę będzie jedynie użalać się nad sobą, jeśli mogę to w taki sposób ująć. Na szczęście niesamowicie pozytywnie mnie zaskoczyła! Jest to osoba jaka potrafi wziąć się w garść i wygarnąć wszystko co myśli przy dużej publiczności, co dla mnie byłoby chyba rzeczą niewykonalną.
Tak jak napisałam na początku, książka ta nie należy do powieści łatwych, przy których możemy się wyluzować. Porusza ważne tematy jakie dają nam do myślenia nawet wiele godzin po odłożeniu "Gdzieś tam w szczęśliwym miejscu" na półkę. Nie wiem co mogłabym więcej na ten temat napisać. Historię zranionej matki czytałam jednym tchem i ciężko było mi ją zakończyć. Uważam, że Anna McPartlin na talent do tego, by w jakiś sposób wpłynąć na czytelnika i dać mu do zrozumienia, że zawsze jest szansa, by zmienić swoje życie. Dla mnie jest to coś cudownego i godnego naśladowania.
http://miedzypolkami-ksiazki.blogspot.com/2016/09/gdziestamwszczesliwymmiejscu.html
Dziecko dla matki jest jednym z największych skarbów jakie mogła sobie wymarzyć. Podarowała mu życie i pragnie prowadzić go przez nie w jak najlepszy sposób. Maisie należy do takich właśnie osób, mimo że zawsze miała pod górkę pod wieloma względami. Nic nie jest łatwe, gdy posiada się męża kata, chorą matkę oraz problemy finansowe przez które trzeba ciężko pracować całymi...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
https://www.instagram.com/littlereaderbooks/
Po bezczelnej grabierzy mieszkania pani Zofii i braku konkretnej pomocy ze strony policji, ta postanawia wziąć sprawy we własne ręce. Ignorując wszelkie polecenie funkcjonariuszy czy nawet przepisy postępowania w takich sytuacjach. Zdenerminowana babunia już po niecałym dniu oskarża o wtargnięcie na jej teren, sąsiada który znany jest z codziennego wlewania alkoholu do gardła pod blokiem. Nie czekając na jakiekolwiek działania policji, staruszka włamuje się do mieszkania, by tam poszukać zaginionych rzeczy oraz dowodów na jej teorię o paskudnym sąsiedzie, który zasługuje na karę za swe czyny. Niestety spotykając tam trupa, ściąga na siebie liczne podejrzenia, dlatego zmuszona jest do generalnych porządków w cudzym mieszkaniu oraz załatwienia sobie dobrego alibi. Pani Zofia okazuje się zaradną i niezwykle upartą kobietą, z którą nawet policja nie chce zadzierać, więc jak poradzi sobie w takiej sytuacji? 💥O tym dowiecie się 3 kwietnia podczas premiery książki Jacka Galińskiego💥
Osobiście miałam już okazję przeczytać tę książkę i na ten dzień mogę powiedzieć, że była to najlepsza komedia kryminalna z jaką miałam styczność! "Kółko się pani urwało" to książka idealna na weekendowe wieczory, by wyluzować się po całym tygodniu pracy i poprawić sobie humor!
Strzałem w dziesiątke okazało się już samo obsadzenie babci, typu osiedlowy monitoring, w roli głównej bohaterki. Jest to postać niezwykle autentyczna, barwna i przede wszystkim zabawna. Autor książki w idealny sposób oddał charakter takiej typowej babuni, której torba musi odpocząć w autobusie, a ty sobie stój człowieku tam nawet cały dzień. Pani Zofia to rodzaj babci, która wie wszystko o wszystkich. Nawet policja nie ma prawa się jej sprzeciwić, ponieważ wtedy jest gotowa z oburzeniem wygarnąć co myśli o tak niewychowanych gówniarzach w tych dzisiejszych czasach! Jak dla mnie jedna z najlepszych, najzabawniejszych postaci z jakimi miałam ostatnio styczność!
Uważam, że pan Galiński aż za bardzo skupił się na stronie humorystycznej, przez to wątek kryminalny został zepchnięty nieco na drugi plan i robi raczej za tło całej historii. Z jednej strony nie żałuję, ponieważ humor jest tu naprawdę dobry, ale z drugiej brakowało mi lepszego zaakcentowania sprawy związanej z tajemniczym morderstwem, które dość mocno mnie zaciekawiło. Troszkę szkoda, że tak się stało, jednak myślę, że uśmiech przy czytaniu tej książki wynagradza całą resztę.
Osobiście jestem bardzo zadowolona z tej książki i myślę, że będę do niej jeszcze wracać z ogromną chęcią. Jest to lekka, przyjemna i przezabawna historia, dlatego jak najbardziej mogę ją Wam polecić! Myślę, że jest warto czekać na początek kwietnia!
https://www.instagram.com/littlereaderbooks/
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toPo bezczelnej grabierzy mieszkania pani Zofii i braku konkretnej pomocy ze strony policji, ta postanawia wziąć sprawy we własne ręce. Ignorując wszelkie polecenie funkcjonariuszy czy nawet przepisy postępowania w takich sytuacjach. Zdenerminowana babunia już po niecałym dniu oskarża o wtargnięcie na jej teren, sąsiada który...