Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Mamy tutaj świat, na który składa się właściwie jedno miasto, w ramach którego istnieje kilka kręgów. Im dalszy krąg, tym biedniejsi mieszkańcy i bardziej zagrożeni przez tytułową Burzę.

Burza jest magiczna i pożera kolejne części miasta, powiększając się. I w momentach ataków wychodzą z niej różnorakie bestie, a dotknięcie jej powoduje klątwę.

Nasza bohaterka Vesper ukrywa się z ojcem w jednym z niższych kręgów w domu dla przeklętych przez burzę.

Jej ojciec jest bardzo uzdolnionym ikonomantą, ponieważ magia w tym świecie to magia ikon, jednak w przeszłości dokonał zamachu na króla i jest poszukiwany.

Na skutek wydarzeń z początku książki ojciec zostaje złapany, a Vesper postanawia go uratować. Zawiązuje niespodziewany sojusz z jednym z żołnierzy będących blisko księcia i przedostaje się z jego pomocą do wyższych kręgów.

Tyle wystarczy o fabule.

I muszę powiedzieć, że nie do końca wiem, co jest z tą książką nie tak… Bo ona wcale nie jest zła. Natomiast jest coś nie tak z budowaniem zaangażowania czytelnika i trochę z tempem historii. Też autorka momentami źle sygnalizuje istotne elementy, które łatwo zignorować czytając, a potem wybuchają w twarz i w zdaniu zastanawiałam się, o co chodzi i czemu teraz o czymś takim nieistotnym mówimy.

Przykład: jedna z postaci nosi jakiś rzemyk na ręce. Kompletnie pomijalny fakt w momencie opisu postaci, nie ma położonego na to nacisku, a 100 stron dalej jest wypalone coś o tym rzemyku, że on jest ważny. I to wybija z czytania.

Też historia w miarę sprawnie posuwa się do przodu, ale przez większość nie czułam zaangażowania większego.

Motyw romansowy wypada trochę na siłę, chociaż pod koniec jest istotny dla pewnych wydarzeń, to fakt.

Najbardziej intensywne było dla mnie ostatnie 80 stron, natomiast dla dedykowanego odbiorcy, czyli nastolatków, jeżeli nie cała historia, to ostatnie jakieś 150 będzie raczej angażujące.

I tutaj dochodzę do punktu, który uważam za najważniejszy w kontekście przekazu dla tego dedykowanego czytelnika i to uważam jest największa siła tej książki:

bardzo duży jest tu nacisk na emocje, na ich różnorodność, na prawo do ich odczuwania w każdej formie, nie tylko tych pozytywnych, z jednoczesnym podkreśleniem, że zarówno wypieranie się uczuć jak i wpadanie w sidła jednej z nich nie prowadzi do niczego dobrego. To wybrzmiało na koniec bardzo mocno i za to duży plus. Uważam, że z tego powodu naprawdę warto podsunąć to jako lekturę. To mi zostało w pamięci najbardziej. I chociaż nie zapałałam gorącym uczuciem do tego świata, to znów wcale niezerowe są szanse na to, że sięgnę po ten drugi, skoro wygada na to, ze to dylogia.

Mamy tutaj świat, na który składa się właściwie jedno miasto, w ramach którego istnieje kilka kręgów. Im dalszy krąg, tym biedniejsi mieszkańcy i bardziej zagrożeni przez tytułową Burzę.

Burza jest magiczna i pożera kolejne części miasta, powiększając się. I w momentach ataków wychodzą z niej różnorakie bestie, a dotknięcie jej powoduje klątwę.

Nasza bohaterka Vesper...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Mamy tutaj dwa światy – zwyczajny świat ludzi oraz Zaczarowaną Krainę elfów.

Główną bohaterką jest elfka Ava, którą jako małe dziecko z tej Krainy wygnano i wychowała się wśród ludzi.

Rozpada się jej wieloletni związek, w którym planowała swoją przyszłość i bardzo się angażowała, również finansowo, więc postanawia te swoje smutki zalać w barze napojami nie 0%. I oczywiście w trakcie tej jej posiadówy tam w telewizji ogłoszone jest, że król elfów urządza turniej, który ma wyłonić jego żonę i ma być transmitowany przez ludzką telewizję. A zaraz po tym ogłoszeniu król z obstawą wybiera się do świata ludzi o oczywiście, totalnie przypadkiem, przyjeżdża do TEGO WŁAŚNIE BARU, żeby się napić whiskey i nasza bohaterka nie omieszkuje wygarnąć mu, jaki to durny pomysł z tym turniejem i jak on to jest bubkiem, delikatnie mówiąc.

No i tutaj miałam oczywiście odczucia, że …. *oh shit, here we go again*…. Drugie takie same odczucia miałam w momencie, w którym później nasza dwójka oczywiście zawiera ze sobą układ, bo król decyduje, że Ava jest idealną kandydatką na jego żonę, bo on nie może się zakochać, ponieważ stwarza zagrożenie, a z Avą połączyła ich na start zdecydowana antypatia.

No więc nasza nisko urodzona elfka dołącza do turnieju i ma się zmierzyć z wysoko urodzonymi i obdarzonymi magią księżniczkami. Do Zaczarowanej Krainy zabiera ze sobą swoją ludzką przyjaciółkę no i przez pół książki czytamy o tym, jak to wygląda ta kraina, pałac, pokoje, jedzenie, ubrania… Nuda i miałam takie poczucie „meh”, bo generalnie wychodziło na to, że do klasycznej wersji biedna dziewczyna – bogaty, przystojny męski mężczyzna dodano tylko element tego, że nie jest bussinesmanem, a królem elfów.

Natomiast z czasem zaczęły się pojawiać tutaj… momenty, które trochę wybudzały mnie z trybu automatycznego czytania i były to te elementy świata fantastycznego.

Oczywiście nic wybitnego, ale kiedy zaczęły się pojawiać, to dotyczyły historii rodziny królewskiej oraz całej krainy i powodowały u mnie delikatne zainteresowanie. Widać, że autorka do tego przysiadła, pozgarniała też nazewnictwo... Także całkiem nieźle jak na tego typu książkę.

Jeżeli chodzi o wady, to w pewnym momencie król staje się wulgarny w swoich myślach i też słowach co do bohaterki i niby jest to uzasadniane tym, że elfy to są dzikie stworzenia, które w lasach wyprawiają rzeczy, ale strasznie sztucznie mi to wypadło.

Sposób działania magii też nie jest zamknięty w jakichś konkretnych ryzach, chociaż minimalne próby wprowadzenia ograniczeń są, ale znowu - bez szału.

A ponieważ jest to dylogia i drugi tom wychodzi w maju, to, ku memu własnemu zaskoczeniu, istnieją niezerowe szanse, że go przeczytam.

Mamy tutaj dwa światy – zwyczajny świat ludzi oraz Zaczarowaną Krainę elfów.

Główną bohaterką jest elfka Ava, którą jako małe dziecko z tej Krainy wygnano i wychowała się wśród ludzi.

Rozpada się jej wieloletni związek, w którym planowała swoją przyszłość i bardzo się angażowała, również finansowo, więc postanawia te swoje smutki zalać w barze napojami nie 0%. I...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Książka wybrana tak totalnie przypadkowo, nie znałam jej wcześniej, ale że szukałam na kwiecień lekkich rzeczy, to stwierdziłam, że a!, spróbuję, najwyżej zrezygnuję, bo to taka młodzieżówka, z jednej strony zemsta, a z drugiej motyw od wrogów do kochanków, klasycznie…

Ale ja totalnie przepadłam! Nawet, jak nie ja, nie włączałam audiobooka, tylko czytałam zachłannie wersję elektroniczną i ją pochłonęłam.

Teraz na moment emocje na bok i słowo o fabule:

Główna bohaterka, która też prowadzi narrację, Mingshin, pomogła swojemu ukochanemu księciu pokonać jego przyrodnich braci i zdobyć tron, ale zaraz potem okazuje się, że on ją wykorzystał, wcale nie darzył jej uczuciem, kazał ją torturować i z zimną krwią chce zakończyć jej żywot.

Umierając, dziewczyna błagała bogów, aby cofnęli czas i dali jej okazję wszystko naprawić.

Jej modły zostają wysłuchane. Pojawia się rozbłysk swiatła i Mingshin budzi się dwa lata wcześniej. Wówczas przyrzeka, że Ren nigdy nie zostanie królem, a ona już nigdy się nie zakocha.

No i wiecie, ja myślałam, ze to pójdzie sobie klasycznie, jak po sznurku, że ona będzie się użalać nad sobą i planować jakoś na swój nastoletni sposób zemstę, a my będziemy tak śledzić te wydarzenia, które raz już się zdarzyły, tylko z nią próbującą coś tam zamieszać.

Ale nieee!

Okazuje się, że Mingshin ma łeb na karku, wróciła do swojego szesnastoletniego ciała, ale z doświadczeniem osiemnastolatki, z którego korzysta.

Po drodze musi zawalczyć o zabezpieczenie majątku rodziny po śmierci ojca oraz uchronić matkę od śmierci.

Oczywiście musi się na nowo zderzyć z czwórką książąt rywalizujących o tron, ale ma przy tym naprawdę przemyślenia i rozważa różne opcje, a w tej wersji wydarzeń okazuje się, że sojuszników znajduje tam, gdzie się nie spodziewa i jest tez podejrzliwa, przez co jako czytelniczka też miałam przez całą książkę te podejrzenia i zastanawiałam się, czy na pewno z tym bohaterem powinna się tak spoufalać, czy to może on/ona nie okaże się niespodziewanym zdrajcą w tej osi czasu…. Także było to angażujące.

A do tego w tej wersji pojawia się przeciwnik, którego poprzednio nie było wcale – wysłannik z kraju, z którym królestwo nie utrzymuje stosunków politycznych. On włada magią, która w tym kraju Mingshin jest zakazana.

I pojawienie się tej postaci wypada jako świetne przełamanie historii, kiedy z początku miałam właśnie te pierwsze jakieś nużące myśli o tym, że będziemy tak iść po sznurku i obserwować tylko tą nastolatkę jak próbuje się nie wysypać.

Pojawienie tej postaci wprowadza wątek czegoś w rodzaju turnieju, zadań do wykonania i to jest napisane na tyle dynamicznie, że wyrywa z tego pierwszego marazmu i to tempo i zainteresowanie potem jest utrzymane do końca książki.

Bohaterowie są świetnie nakreśleni, charakterystyczni, mimo ilości tych postaci ja nie miałam problemu z zapamiętaniem, kto jest kim, a ja zwykle mam ten problem przy mnogości osób.

Słabiej wypadają mniej istotne kwestie. Trochę deus ex machina jest wątek tego, że w nowym życiu Mingshin decyduje się brać lekcje fechtunku, żeby się móc bronić i oczywiście po paru lekcjach ona już jest w stanie parować ciosy, kombinować, tak nad wyraz dobrze jej idzie, chociaż niby jest to uargumentowane tym, że jej atutem jest zwinność i szybkość, a nie siła fizyczna. Ona nie staje też jakoś wybitnie do typowych pojedynków 1 na 1, bardziej gdzieś tam do jakiejś szarpaniny albo wsparcia dla kogoś, więc jeszcze nie jest źle, chociaż rzuca się to w oczy.

Kiepsko są zaznaczone zasady funkcjonowania magii, wiemy, że jest jej ileś tam rodzajów i w sumie niewiele ponadto, chociaż znów jest na to argument – magia w tym królestwie jest zakazana i ci ludzie nie mają z nią kontaktu, wiedza jest szczątkowa, bo księgi kazano spalić. Na pewno powinien to być element rozbudowany w kolejnej części.

No i jedna rzecz, która mnie irytowała w głównej bohaterce to to, że ona była naprawdę zafiksowana na tym, że ten jej były narzeczony to na pewno jest oszustem i wszystkich chce zdradzić i ta jej wściekłość na niego jest taka na 100%, podczas gdy w relacjach z innymi postaciami sama zaznacza, że w tej pierwszej wersji oni się zachowywali inaczej, że nie spodziewała się po nich jakiegoś tam zachowania i ma jakieś tam wątpliwości co do ich motywacji, ale nie przyszło jej do głowy, że może w tej wersji ten Ren też ma w sobie coś innego, nie, ona tutaj idzie na równo: dojadę typa, zobaczycie. Czy to było słuszne podejście, no to musicie przeczytać albo przesłuchać tę książkę.

Dla mnie to jest ogromne zaskoczenie, bo ja się kompletnie nie spodziewałam. To była taka ksiażka, o której ja myślałam, kiedy jej nie czytałam. Wyczekiwałam tylko, kiedy będę mogła dalej czytać, ona mnie wołała do siebie.

Zamieniłabym na te książkę masę popularnych wśród młodzież durnych, toksycznych pozycji, naprawdę.

Książka wybrana tak totalnie przypadkowo, nie znałam jej wcześniej, ale że szukałam na kwiecień lekkich rzeczy, to stwierdziłam, że a!, spróbuję, najwyżej zrezygnuję, bo to taka młodzieżówka, z jednej strony zemsta, a z drugiej motyw od wrogów do kochanków, klasycznie…

Ale ja totalnie przepadłam! Nawet, jak nie ja, nie włączałam audiobooka, tylko czytałam zachłannie wersję...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka roku, śmiechu warte...
Nie czytam horrorów i stwierdziłam, że spróbuję....

Doceniam, że jest to swego rodzaju trybut dla weteranów z Afganistanu oraz podkreślenie bezsensowności wojny. I tyle z plusów.

Główni bohaterowi wybitnie wolno myślący. Całość przeciągnięta i powtarzalna - zwyczajnie robi się nudna.

Zero zaskoczenia, czytelnik wie, co się wydarzy lub właśnie wydarzyło, zanim będą wyjaśnienia, naprawdę zero zagadki. łączenie kropek na poziomie podstawówki, tylko bohaterowie nie ogarniają.

Książka roku, śmiechu warte...
Nie czytam horrorów i stwierdziłam, że spróbuję....

Doceniam, że jest to swego rodzaju trybut dla weteranów z Afganistanu oraz podkreślenie bezsensowności wojny. I tyle z plusów.

Główni bohaterowi wybitnie wolno myślący. Całość przeciągnięta i powtarzalna - zwyczajnie robi się nudna.

Zero zaskoczenia, czytelnik wie, co się wydarzy lub...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Pierwsza moja ksiązka kwietniowa jest właściwie popularna już w bookmedia i chodzi o opowiadanie od T. Kingfisher pt. „Cierń”.

To jest książka tej pani, która napisała Wypieki defensywne i „Pokrzywę i kośc”, z których czytałam to pierwsze i to był taki średniaczek, ale skoro to opowiadanie jest krótkie, to stwierdziłam, że czemu nie…

I w sumie dobrze, że to było krótkie. To jest historia w klimacie baśniowym. Jest wróżka, która pilnuje pewnej wieży i jest rycerz, który do tej wierzy chce się dostać. Jest tu trochę przekręcony motyw śpiącej królewny, no bo co, jeśli ta śpiąca królewna będzie tą złą?

I to jest jedyna innowacja w tej historii, całość jest pieruńsko nudna, ta cała wróżka Ropuszka żyje tam dwieście lat czy ileś, wcześniej przeżyła to, co przeżyła, a ma tok myślenia jak dziesięcioletnie dziecko. Finalnie nie ma tez wyjaśnione po co miała miejsce pewna podmiana w tej historii, bo generalnie wygląda jakby była kompletnie bezcelowa, zróbmy pranka i zobaczmy, co się stanie. Też słuchałam o wzruszeniach nad tym, dlaczego ta Ropuszka tam koczuje pod tą wieżą i że to takie niesamowite. Mnie to kompletnie nie ruszyło, live happened, no tak bywa, życie.

Ja za tydzień zapomnę o tym opowiadaniu. Jeżeli czytaliście w życiu Bajki Braci Grimm i oglądaliście filmy Disneya, a później po drodze zahaczyliście o opowiadania wiedźmińskie, to ta wersja do niczego wam nie jest potrzebna.

Pierwsza moja ksiązka kwietniowa jest właściwie popularna już w bookmedia i chodzi o opowiadanie od T. Kingfisher pt. „Cierń”.

To jest książka tej pani, która napisała Wypieki defensywne i „Pokrzywę i kośc”, z których czytałam to pierwsze i to był taki średniaczek, ale skoro to opowiadanie jest krótkie, to stwierdziłam, że czemu nie…

I w sumie dobrze, że to było krótkie....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Motyw wydaje się spoko. Jednak im dalej w las uniwersów, tym bardziej czuć, że autorka miała sto pomysłów na te światy i koniecznie chciała je w tej jednej książce upchnąć. Wiec praktycznie przez pół książki słuchałam tylko o tym, jak nasi bohaterowie przeskakują do kolejnych światów i odkrywają nowe wersje siebie i to, że w tych innych światach ich losy się inaczej potoczyły i ich wersje bardzo się różnią od nich i siebie nawzajem.

Kompletnie nie ma budowania napięcia, oni mają niby w głowach to, że chcą się dowiedzieć, kto ich w te przestępstwa wrobił, domyślają się, ze to jakieś inne ich wersje, ale tak sobie skaczą z jednego świata do drugiego, nie wiadomo po co. Bo to nie jest tak, że ten wersje chcą im pomóc i dlatego oni w ogóle się wynoszą tam po kolei do nich, tylko oni też się w trakcie dowiadują, że tam jest jakieś oskarżenie poważne i między wymiarowy nakaz aresztowania. Więc ja kompletnie nie rozumiem ich motywacji.

Nie ma to zresztą większego znaczenia, bo całość jest zwyczajnie nudna i nie angażująca. Nic mnie nie skłoniło, żeby tym bohaterom albo jednemu z nich kibicować w jakikolwiek spokój. Strasznie papierowi i puści w środku. A przekaz i morał całej historii był na bardzo płytkim poziomie.

Pomysł na świat, którego kompletnie nie wykorzystano i wynudziłam się.

Motyw wydaje się spoko. Jednak im dalej w las uniwersów, tym bardziej czuć, że autorka miała sto pomysłów na te światy i koniecznie chciała je w tej jednej książce upchnąć. Wiec praktycznie przez pół książki słuchałam tylko o tym, jak nasi bohaterowie przeskakują do kolejnych światów i odkrywają nowe wersje siebie i to, że w tych innych światach ich losy się inaczej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Być może miałam już za dużo tych klimatów w marcu, bo to kolejna powieść o latach 30. XX wieku w Ameryce. Tematy pokrewne, czyli znów dyskryminacja, z największym naciskiem na dyskryminację i przemoc wobec kobiet. Ale w formie tak chaotycznej i rozlazłem, że każda strona to było wyzwanie.

Jest tutaj wątek morderstwa i ratowania przed wyrokiem raczej niewinnego czarnoskórego. I z pomocą pewnego adwokata próbuje to osiągnąć kobieta z niskiej warstwy społecznej, ale że w ogóle dochodzi do jakiejś zbrodni ja się zorientowałam dawno po, jak nagle była rozmowa o sprawie przed sądem… Bo najpierw zaczynamy od tego, że ten adwokat trafia do jakiegoś domu na odludziu, gdzie mieszka jedna kobieta i kilku zbirów oraz niemowa i niewidzący ojciec. A potem do tego samego domu trafia jakaś młoda kobieta ze swoim fagasem ze studiów, bo mieli wypadek. Ona się czuje zagrożona przez tych facetów z tego domu, chowa się po stodołach, a potem nagle jest ten proces po morderstwie. Kompletnie wszystko od czapy, dialogi zagmatwane i plączące jeszcze bardziej.

Nie uważam, że ta książka była za trudna sama w sobie, ona ma przekaz dobry i jasny,a le prowadzi do tego niepotrzebnie az tak krętymi ścieżkami i po prostu źle się zestarzała.

I naprawdę mam po niej teraz zastój czytelniczy, pierwszy w tym roku.

Być może miałam już za dużo tych klimatów w marcu, bo to kolejna powieść o latach 30. XX wieku w Ameryce. Tematy pokrewne, czyli znów dyskryminacja, z największym naciskiem na dyskryminację i przemoc wobec kobiet. Ale w formie tak chaotycznej i rozlazłem, że każda strona to było wyzwanie.

Jest tutaj wątek morderstwa i ratowania przed wyrokiem raczej niewinnego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Jest to oczywiście powieść dotykająca tematów nierówności społecznych, rasizmu i dyskryminacji w wydaniu nie tylko dla dorosłych. Przy okazji wspomnę, że miałam wydanie z biblioteki od wydawnictwa Rebis, ale wydane w ramach serii Cała Polska Czyta Dzieciom. Był to rok 2006 i książka miała wyraźne oznaczenie wiekowe – powyżej 14 lat. A 20 lat później musimy się niemal pałować słownie z wydawcami i ich upominać, że sprzedają książki adresując je do za młodego czytelnika i nie podają oznaczenia nawet 18+ na książkach, o młodszych zakresach nie wspominając….

No ale wracając do książki: mamy tutaj pokazaną z perspektywy dziecka historię rodziny i pewnej sprawy sądowej. Dziewięcioletnia Scaut Finch chodzi do szkoły, do której trafiają dzieci pochodzących z rodzin na różnym poziomie społecznym. Ma starszego brata. W domu często opiekuje się nimi czarnoskóra służąca Calpuria, a głową rodziny jest ojciec, znany adwokat. I to on dostaje zlecenie obrony z urzędu pewnego czarnoskórego chłopaka i w sprawę angażuje się porządnie i profesjonalnie, a skutki tego zaangażowania odczuwają poza nim przede wszystkim dzieci.

Powieść mądra, angażująca młodego czytelnika, ucząca w sposób wyważony, choć bezpośredni o sprawach bardzo ludzkich.

Choć oczywiście dużo bardziej pasuje do społeczeństwa amerykańskiego, to i u nas zacznie być ważna tematyczne, bo nasz kraj też się zmienia. Nie uważam, ze ograniczenie wiekowe należy tutaj zmienić – to jest nadal bardzo dobry pomysł na lekturę, wymagający zaangażowania opiekuna lub nauczyciela i tłumaczenie różnic w stosunku do zasad świata współczesnego i można z niej wtedy wynieść jeszcze więcej, oswajając z trudnymi tematami, bo tez nie chodzi o to, żeby młodych ludzi trzymać pod kloszem do 18-stki,a potem wymagać, żeby sobie w życiu radzili.

Jest to oczywiście powieść dotykająca tematów nierówności społecznych, rasizmu i dyskryminacji w wydaniu nie tylko dla dorosłych. Przy okazji wspomnę, że miałam wydanie z biblioteki od wydawnictwa Rebis, ale wydane w ramach serii Cała Polska Czyta Dzieciom. Był to rok 2006 i książka miała wyraźne oznaczenie wiekowe – powyżej 14 lat. A 20 lat później musimy się niemal...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jest to autor, który jest moim odkryciem tego roku, chociaż były tutaj opowiadania zarówno lepsze jak i słabsze. Przy niektórych się wręcz wyłączałam i trochę gubiłam watek, ale np. tytułowy „Gorzki smak czekolady Lucullus”, „Rower, czyli zemsta moralności” albo „Kajaluk” bardzo mi się podobały. Wykraczały też już poza te typowe dla autora historie wojenne. Było tu kilka opowiadań, których punktem wyjścia była kariera sportowa – tenisista, pływaczka, bokser. One mnie trochę męczyły, bo były na jedną nutę i morały chociaż się różniły częściowo, to były bardzo pokrewne. Mimo to sądzę, że każdy tutaj może znaleźć coś dla siebie.

Jest to autor, który jest moim odkryciem tego roku, chociaż były tutaj opowiadania zarówno lepsze jak i słabsze. Przy niektórych się wręcz wyłączałam i trochę gubiłam watek, ale np. tytułowy „Gorzki smak czekolady Lucullus”, „Rower, czyli zemsta moralności” albo „Kajaluk” bardzo mi się podobały. Wykraczały też już poza te typowe dla autora historie wojenne. Było tu kilka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Napisana pięknym językiem, płynącym pomimo raczej spokojnych wydarzeń. Na pewno warto, jeżeli czujecie, że to jest moment na taką książkę.

Napisana pięknym językiem, płynącym pomimo raczej spokojnych wydarzeń. Na pewno warto, jeżeli czujecie, że to jest moment na taką książkę.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Gdyby nie to, że miałam filmowe wydanie książki z obszernym posłowiem tłumaczącym najważniejsze tematy tego krótkiego opowiadania oraz to, jak finalnie doszło do ekranizacji, to w ogóle nie zwróciłabym uwagi na te elementy. W sumie dobrze, że to było krótkie, bo do mojego doświadczenie literackiego nie wniosło właściwie nic. Myślę, że było odkrywcze i ważne w momencie oryginalnej premiery, czyli pod koniec lat 90. Dzisiaj już nie szokuje.

Gdyby nie to, że miałam filmowe wydanie książki z obszernym posłowiem tłumaczącym najważniejsze tematy tego krótkiego opowiadania oraz to, jak finalnie doszło do ekranizacji, to w ogóle nie zwróciłabym uwagi na te elementy. W sumie dobrze, że to było krótkie, bo do mojego doświadczenie literackiego nie wniosło właściwie nic. Myślę, że było odkrywcze i ważne w momencie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

chociaż jest to krótka pozycja, to jest napisana językiem uniwersyteckim i wymaga skupienia i możliwie nie przerywania lektury w trakcie rozdziału, bo można się zgubić.

Autor ze współczesnej perspektywy prowadzi rozważania na temat definicji faszyzmu oraz jego form współczesnych. Jest tutaj rys społeczno-historyczny, analiza powstania tej doktryny i jej korzenie.

Chociaż wydawało mi się, że poza satysfakcją, niewiele z tej książki mi w głowie zostanie, to jednak pamiętam zaskakująco wiele. Najlepiej, uważam, autor obalił mity związane z tą doktryną, np. tę mówiącą o tym, że był to nurt socjalny.

I też należy pamiętać, że skoro jest to książka filozofa, to nie daje ona jednoznacznej definicji ani odpowiedzi, natomiast zwraca uwagę na pewne aspekty i trendy. Dla niektórych może być to więc nudne pitu-pitu lub zwyczajnie za trudny język. Byłoby lepiej dla tej książki, gdyby przeszła redakcję pod kątem uproszczenia tekstu i dodania przypisów co trudniejszych słów. W obecnej formie będzie mieć bardzo ograniczone grono odbiorców.

chociaż jest to krótka pozycja, to jest napisana językiem uniwersyteckim i wymaga skupienia i możliwie nie przerywania lektury w trakcie rozdziału, bo można się zgubić.

Autor ze współczesnej perspektywy prowadzi rozważania na temat definicji faszyzmu oraz jego form współczesnych. Jest tutaj rys społeczno-historyczny, analiza powstania tej doktryny i jej korzenie....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Faktycznie czuć, że jest to klasyk z lat 60. Jest miejscami przeciągnięty i pojawiają się powtórzenia, jeżeli chodzi o historię powstania stacji, bo najpierw mamy tylko zarys i krótki opis. A ileś stron dalej dokładnie ten sam tekst, tylko uzupełniony o kolejne części. Też przez to, że nasz bohater jest praktycznie na stałe związany z domem, wychodzi tylko do pobliskiej wioski, to wszystkie historie, które się tam wydarzyły na przestrzeni lat poznajemy na zasadzie opowieści – albo sam bohater w ramach swojej narracji albo w ramach rozmowy z przybyszami. Jest to więc dość statyczna opowieść. Intryga i problem, które się z czasem zawiązują nie mają też bardzo wielu elementów, całość jest prosta, nie wymaga ogromnej wiedzy na start. Myślę, że nadaje się jako lekka lektura i na wejście w gatunek, chociaż w pamięci na długo nie zostanie.

Faktycznie czuć, że jest to klasyk z lat 60. Jest miejscami przeciągnięty i pojawiają się powtórzenia, jeżeli chodzi o historię powstania stacji, bo najpierw mamy tylko zarys i krótki opis. A ileś stron dalej dokładnie ten sam tekst, tylko uzupełniony o kolejne części. Też przez to, że nasz bohater jest praktycznie na stałe związany z domem, wychodzi tylko do pobliskiej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

ciekawy rodzaj wspomnień z perspektywy mężczyzny, wprost w sumie autora, który opisuje przemiany na przestrzeni dekad w Polsce przez pryzmat papierosów – tego jak je rzucał i jak zmieniało się podejście społeczne i jak palenie kształtowało relacje między ludźmi.

I ciekawie było czytać o tym, jak marka papierosa wskazywała an to, z jakiej części społeczeństwa się ktoś wywodzi lub jak wskazuje, czy czasy były w PRL’u akurat cięższe czy był okres jakieś rozprężenia.

Do tego same wspomnienia autora o jego zmaganiach z nałogiem, również opis tego jak wielką zmianą było wprowadzenia zakazu palenia w miejscach publicznych.

I ten obraz byłby naprawdę oryginalny i dający do myślenia… gdyby autor nie zrobił fikoła dosłownie w ostatnim rozdziale. I muszę go opisać wprost, także spojler, ale bez tego nie uzasadnię różnicy: mamy do czasu ostatniego rozdziału naprawdę kawał roboty – wydaje się rzetelny, dobrze oddający ducha danego okresu, PRL, potem lata 90., też wcześniej jeszcze życie autora na emigracji we Francji, potem wiek XX, wprowadzenie wspomnianego zakazu, a na koniec autor tworzy jakąś chorą wizję, że już jest rok któryś tam i ludzie to już nie mają wolności osobistej, bo od zakazu palenia się zaczęło, a teraz to jest w ogóle zakaz posiadania, prohibicja, służby wpadają do domów ludzi, aresztują, ci ludzie znikają, bo ktoś miał ileś sztuk papierosów skitranych i olaboga swobody i wolności obywatelskiej nam odbierają, strzeżcie się!

Tak spieprzyć dobry tekst to trzeba umieć. Nie wiem, co na koniec pisania autor palił, ale lepiej niech już faktycznie wreszcie rzuci.

ciekawy rodzaj wspomnień z perspektywy mężczyzny, wprost w sumie autora, który opisuje przemiany na przestrzeni dekad w Polsce przez pryzmat papierosów – tego jak je rzucał i jak zmieniało się podejście społeczne i jak palenie kształtowało relacje między ludźmi.

I ciekawie było czytać o tym, jak marka papierosa wskazywała an to, z jakiej części społeczeństwa się ktoś...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Książka porównywana nawet na okładce do „Drogi” McCarthiego. Oczywiście głównie w celu marketingowym, bo tematyka jest pokrewna.

Tutaj tez mamy świat po katastrofie, która zdziesiątkowała ludzkość, jednak była to epidemia grupy. Nasz główny bohater zamieszkuje teren lotniska, ma tylko jednego gburowatego towarzysza-weterana, psa i wciąż sprawny samolot, którym patroluje okolice.

Motyw przetrwania oraz emocje i relację są tutaj dominującym punktem. Nie jest to jednak coś, co mnie porwało, nie jest to akcyjniak, więc nie należy się nastawiać na bardzo dużo akcji, ale są momenty.

Książka porównywana nawet na okładce do „Drogi” McCarthiego. Oczywiście głównie w celu marketingowym, bo tematyka jest pokrewna.

Tutaj tez mamy świat po katastrofie, która zdziesiątkowała ludzkość, jednak była to epidemia grupy. Nasz główny bohater zamieszkuje teren lotniska, ma tylko jednego gburowatego towarzysza-weterana, psa i wciąż sprawny samolot, którym patroluje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

To jest bardzo naiwna historia, raczej nudna i niewiele wnosząca. Gdyby nie sporadyczne przekleństwa, które też wcale nie są jakoś bardzo uzasadnione fabularnie, to ma to wręcz wydźwięk jak z książek dla dzieci z przesłaniem pod tytułem: „Zakręcaj wodę przy myciu zębów, bo woda jest ważna”.
Dex są postacią irytującą, a jednocześnie płaską i przewidywalną. Momentami mają takie rozkminy na temat świata, jakby się urodzili wczoraj. Budowa świata bazuje na przekazach historycznych i ta cała zmiana społeczna, która zaszła, jest słaba, na zasadzie „O nie, nasze maszyny wykorzystywane dla zysku w fabrykach, zyskały świadomość i od nas odeszły, więc my teraz uznamy ich autonomię i nie będizemy rozwijać dalej żadnej technologii, nie zbudujemy innych robotów, tylko będizemy szanować świat i już”. Rozumiem, że sam przekaz nie ma się skupiać na tej przeszłości, ale ta przemiana społeczna po prostu do mnie nie przemawia, jest dziurawa jak sito mimo wszystko.

Najmocniejszym elementem tutaj jest Mszaczek, czyli robot. Ono ma momentami większą wiedzę o świecie i funkcjonowaniu na planecie niż Dex, którzy podróżują setki kilometrów ze swoją herbatą. No i jest o niebo sympatyczniejsze.

Wywalić z tego te 5 przekleństw na krzyż i zrobić lekturę dla młodszych dzieci w szkole, to się tam nadaje.

To jest bardzo naiwna historia, raczej nudna i niewiele wnosząca. Gdyby nie sporadyczne przekleństwa, które też wcale nie są jakoś bardzo uzasadnione fabularnie, to ma to wręcz wydźwięk jak z książek dla dzieci z przesłaniem pod tytułem: „Zakręcaj wodę przy myciu zębów, bo woda jest ważna”.
Dex są postacią irytującą, a jednocześnie płaską i przewidywalną. Momentami mają...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zapraszam na moje gadanie :)

Zapraszam na moje gadanie :)

Pokaż mimo to video - opinia


Na półkach: ,


Na półkach: ,

Zdaję sobie sprawę, że jest to pozycja raczej niedostępna ogólnie, ale możliwe, że trafiła tez do innych bibliotek w kraju, nie wiem tego, ale mam nadzieję, bo powiem wam, że czytając to miałam takie poczucie, że, kurde, dla takich książek istnieją biblioteki. Wziąć coś z półki, nie oczekując totalnie nic i tak się dać zaskoczyć. Od początku wsiąknęłam, popłakałam się już na pierwszym opowiadaniu, które było o starszej kobiecie która przeprowadziła się za namową dzieci na starość do miasta, gdzie nie ma przyjaciół i jest w tym mieszkaniu sama, dzieci jej nie odwiedzają i jej jedyną towarzyszką dialogu jest... mucha. Kompletnie mnie to rozłożyło na łopatki i też kolejne opowiadania były świetne.

Ostatecznie kilka okazało się być powtarzalnych, bo w 3 czy 4 przypadkach plot twist polegał na tym, że bohater czy bohaterka nie rozumiał jakiegoś idiomu, np. „brać nogi za pas” i się zastanawiał jak ten jego kolega miałby zmieścić nogi za paskiem i na takiej zasadzie jest kilka tych opowiadań, co było słabe już za drugim razem, raz by wystarczyło, to jest one-shot-topic.
Jednak były tutaj tez właśnie te opowiadania chwytające za serducho, chociaż spodziewałam się zdecydowanie więcej nawiązań do miasta.

Zdaję sobie sprawę, że jest to pozycja raczej niedostępna ogólnie, ale możliwe, że trafiła tez do innych bibliotek w kraju, nie wiem tego, ale mam nadzieję, bo powiem wam, że czytając to miałam takie poczucie, że, kurde, dla takich książek istnieją biblioteki. Wziąć coś z półki, nie oczekując totalnie nic i tak się dać zaskoczyć. Od początku wsiąknęłam, popłakałam się już...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jest to historia związku, pisana z perspektywy mężczyzny, jest to trochę niby forma strumienia świadomości, ale nie do końca…. Ale ogólnie to jest straszny bełkot i nic z tej relacji nie wynika.

Początek ładny, potem było tylko gorzej, ostatnie 50 stron to tylko przejeżdżałam wzrokiem po tekście.

Dodatkowo jest tu wymuszanie na czytelniku reakcji: "teraz masz się smucić", "teraz masz czuć melancholię", "teraz masz mieć refleksję", a na dodatek jest to dwójka najbardziej irytujących bohaterów roku, a mamy marzec.

Oni rozmawiają ze sobą na jakieś kompletnie odrealnione tematy, ona mu zwraca co chwilę uwagę, że on ze swoim życiem coś robi nie tak, denerwuje ją,. Że on nie chce jej opowiadać o swojej przyszłości, więc ona go atakuje…

w ogóle ta ich relacja to są jakieś spotkania na telefon, na których oni prowadza te dziwaczne dysputy o życiu, głównie ona gada, a on przytakuje albo i nie…. I donikąd to nie prowadzi, to jest strasznie nudne, ludzie nie rozmawiają ze sobą w taki sposób jak oni. I nie ma tam żadnych innych postaci, nikogo.

A na ten niby to „plot twist” na koniec, to wywróciłam oczami, naprawdę… I nawet mi nie szkoda, że to było słabe.

Jest to historia związku, pisana z perspektywy mężczyzny, jest to trochę niby forma strumienia świadomości, ale nie do końca…. Ale ogólnie to jest straszny bełkot i nic z tej relacji nie wynika.

Początek ładny, potem było tylko gorzej, ostatnie 50 stron to tylko przejeżdżałam wzrokiem po tekście.

Dodatkowo jest tu wymuszanie na czytelniku reakcji: "teraz masz się smucić",...

więcej Pokaż mimo to