Szaleni, nieuleczalni wielbiciele czytania wszelakiego, Kuchnia książek to lektura dla Was! Nie tylko dlatego, że z istoty swej choroby czytać musicie, najlepiej nieprzerwanie, ale i dla opisu miejsca, o którym zapewne marzycie, a którego w naszym polskim kraju chyba nie ma. Hotel, w którym wszystko tonie w książkach, wszystko jest dla książek i przez książki... No pyszne to, a okraszone dodatkowo historiami najzwyklejszymi, ale przez to niebywale ważnymi.
Od wielu już lat mam w głowie taki pomysł, by pod koniec życia, no może przed emeryturą sprzedać wszystko i... kupić sobie hotel. Pewnie nie za duży, jakiś pensjonat w uroczym miejscu i zająć się jego prowadzeniem, przyjmowaniem gości, dbaniem o ich wygodę, no i oczywiście dorabianie na tym do skromnej zapewne emerytury. O konkretnym miejscu jeszcze nie myślałem, lubię zarówno góry, jak i równiny, lasy, jeziora, morze. Chciałem jednak miejsca z dala od najbardziej popularnych szlaków i turystycznych destynacji. Jestem też wielbicielem książek, czytelnicy moich recenzji wiedzą to doskonale. Czytam więc w każdej wolnej chwili i tej niekoniecznie wolnej. Bibliotekę mam naprawdę sporą, na książki w swoim domu przeznaczyłem spore pomieszczenie. I zastanawiam się jak to się stało, że nie wpadłem na genialny, choć prosty pomysł - pensjonat, w którym książki będą odgrywały najważniejszą rolę. Po lekturze powieści Kim Jee Hye już wiem - jeśli spełnię swoje marzenie, to mój pensjonat będzie kopią Soyang-ri Book's Kitchen.
Bo koreańska pisarka stworzyła miejsce dla wielbiciela książek absolutnie magiczne. I nie chodzi nawet o to tylko, że tam jest mnóstwo książek, że można je wypożyczyć, kupić, zamienić, ale też o to, że tam wszystko się dzieje wokół i dla książek. Właściciele Kuchni książek organizują przeróżne eventy, w których książki są punktem centralnym, bezapelacyjnie najważniejszym. Można tam też znaleźć miejsca idealne do książek tworzenia. Jest to powieść napisana z miłości do książek i o miłości do książek. Książki są dobre na wszystko, na wszystkie mniejsze i większe życiowe problemy i rozterki. Gospodarze pensjonatu świetnie rozpoznają jakich treści potrzebują niektórzy ich goście i ich nimi obdarowują, często odmieniając ich życie. I coś w tym naprawdę jest, mi także czytanie pomaga w trudniejszych życiowych momentach.
Może być Kuchnia książek źródłem inspiracji dla kolejnych czytelniczych inspiracji. Niespożytym źródłem, bo odwołań i odsyłaczy do najróżniejszych książek mamy tu mnóstwo. Dominuje literatura azjatycka oczywiście, w wielu przypadkach są to pozycje w Polsce niedostępne, bo nieprzetłumaczone. Jednak najwięcej jest tu Murakamiego. Autorka jest najwyraźniej wielbicielką japońskiego pisarza, a że ja to uwielbienie w pełni podzielam, lektura jest dla mnie tym bardziej przyjemna. Na marginesie zastanawiam się, kiedy wreszcie wydawnictwo Muza pokusi się o wydanie najnowszej powieści autora Norwegian wood i Kroniki ptaka nakręcacza. Od premiery japońskiej tej powieści (tytuł angielski: The City and Its Uncertain Walls) minął już rok, a o polskim tłumaczeniu nie słychać ani słowa. Skoro jednak wydawnictwo stawia na taśmowe wydawanie krymiquinów (takie połączenie kryminału i harlequina) niegdysiejszej królowej polskiego kryminału i innych równie marnych dziełek, to co się dziwić, że na ambitną i niełatwą literaturę Murakamiego czasu i przestrzeni nie ma. Liczy się kasa i ilość a nie jakość.
Wracając do Kuchni książek jest to też niejako zbiór najzwyklejszych ludzkich historii - piosenkarki, którą zmęczyła popularność i powszechna rozpoznawalność, dwojga ludzi, którzy rozstali się z niejasnych przyczyn przed wieloma laty, czwórki przyjaciół, którzy kiedyś nierozłączni w dorosłym życiu nie mogą odnaleźć drogi do siebie, zamożnego biznesmena, który czuje, że życie w pogoni za pieniądzem i sukcesem wymyka mu się spod kontroli. Nic nadzwyczajnego, tacy pogubieni ludzie nas otaczają, żyją nie tylko w Korei, ale w każdym innym kraju. Wszyscy oni w Kuchni książek znajdują odpowiedzi na nurtujące ich pytania i wątpliwości. Owe odpowiedzi bynajmniej nie są szokująco odkrywcze. Niosą te opowieści przesłania tyle uniwersalne, co zdaje się oczywiste. Nie jest to na pewno poradnik z cyklu jak żyć, ale historyjki czyta się z przyjemnością i lekkością.
Jest to też trochę książka o Korei. Taki mini przewodnik po tym specyficznym azjatyckim kraju. W dużej mierze kulinarny, bo bohaterowie dużo jedzą, głównie tradycyjne potrawy koreańskie, a tłumaczka w przypisach te wszystkie smakowitości nam objaśnia. Po części geograficzny, bo do Soyang-ri Book's Kitchen goście przybywają z różnych stron i autorka wplata do ich historii obrazki z przestrzeni, w których żyją. Wreszcie jest to przewodnik kulturalny i społeczny, o koreańskich zwyczajach i zasadach dowiadujemy się sporo. I tu znów ukłon do tłumaczki, Marty Niewiadomskiej, która książkę nie tylko przetłumaczyła, ale i opatrzyła licznymi przypisami, które rozumienie wielu treści zdecydowanie ułatwiają czytelnikowi z Polski.
Nie jest to może książka, która odmieni życie czytelnika. Może nie będzie się jej pamiętać do końca życia i u nikogo nie znajdzie się w dziesiątce najważniejszych życiowych lektur. Jednak ta niewielka powieść jest lekturą przyjemną i lekką, dobrze nastrajającą. Niewykluczone, że natchnie kogoś do wybrania się do Korei i bliższego poznania tego kraju. A może przekona kogoś do rzucenia wszystkiego i stworzenia pensjonatu z książkami w roli głównej? Tak jak mnie?
Szaleni, nieuleczalni wielbiciele czytania wszelakiego, Kuchnia książek to lektura dla Was! Nie tylko dlatego, że z istoty swej choroby czytać musicie, najlepiej nieprzerwanie, ale i dla opisu miejsca, o którym zapewne marzycie, a którego w naszym polskim kraju chyba nie ma. Hotel, w który...
Rozwiń
Zwiń