-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik242
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński41
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Biblioteczka
2021-12-25
2018-09-19
Czekałam na tę książkę miesiącami, więc kiedy w końcu dostałam ją w swoje ręce, nie mogłam się od niej oderwać. Zajęło mi to jedenaście godzin, prawie całą noc i nie mogłam przez to pójść na zajęcia, ale było warto.
„Przebudzenie króla” było dokładnie tym, czego się spodziewałam po ostatnim tomie „Cyklu kruka”. Cóż, nie miało wszystkiego, na co miałam nadzieję, ale nic nie jest idealne.
Akcja miała dobre tempo i interesujące zwroty akcji. Momentami dezorientujące były opisy dlaczego i jak coś się dzieje. Szczerze przyznam, że przez całą serię miałam problem ze zrozumieniem niektórych fragmentów, były tak mylące.
Postaci były cudowne jak zawsze – kocham tą grupkę i czytałam myśląc tylko o tym, aby każde z nich miało swoje szczęśliwe zakończenie. Poza Gansey’em, Ronanem, Adamem i Blue, znanymi z poprzednich części pojawia się nowy bohater. Henry Cheng został już wcześniej wspomniany i nawet pokazany, ale w „Przebudzeniu...” jego rola zyskuje na znaczeniu.
Szkoda, że Kavinsky’ego nie spotkał podobny los i nadal pozostaje on wielkim nieobecnym, a jego wątek urwano po drugim tomie…
Ostatnie rozdziały spędziłam płacząc, a najwięcej łez spowodował Noah. Przez całą książkę towarzyszy nam mieszanka smutku i radości, które trudno tak naprawdę rozdzielić. Radzę więc zaopatrzyć się w ogromne pudełko chusteczek.
To stwierdzenie prowadzi do mojej ulubionej części książki: Ronan i Adam. Kocham to, jak pokazano ich relacje. To niesamowite jak daleko zaszli w „Przebudzeniu...”. ich wędrówka zaczęła się tak naprawdę w drugim tomie, „Złodziejach snów”, ale to w tej części wszystko – co Ronan myśli o Adamie, jak Adam widzi Ronana – kawałek po kawałku układa się w jedną, spójną całość. Czy będzie ona tęczowa? Niemożliwe, jeśli ma w tym udział Ronan. Ale pełna nadziei i ekscytująca? Na pewno.
Jak już wspomniałam, „Przebudzenie...” wprowadza nowe postaci. Poza Henry’m pojawia się nowy antagonista.
Właściwie, w tej części antagonistów jest wielu – dwóch albo trzech, zależy jak ich policzyć. Dwóch z trzech działa razem i pojawili się już w pewien sposób wcześniej. Trzeci jest zupełnie nowy. Przyznam, ze mam mieszane uczucia co do całej tej grupy. Pierwszy byłby interesujący, gdyby nie obecność „partnera”. Trzeci pojawia się znikąd i nie jest wyjaśniony w zadowalający dla mnie sposób. Chciałabym wiedzieć na en temat więcej.
Kilka słów o atmosferze książki – była nieco przerażająca, niepokojąca. W ten sposób, że trzymała mnie nieustannie na krawędzi w obawie przed tym, co może się za chwilę zdarzyć. Pojawia się coś, mała rzecz, jedno słowo powracające wciąż i wciąż. Pewna postać nagle pojawia się wszędzie gdzie bohaterowie, to każe się zastanowić, czy ona czegoś nie planuje. A jeśli tak, to co? Czytając, cały czas szuka się znaków, symboli. Jeśli bohater znajduje się gdzieś sam, wiadomo już, że zdarzy się coś złego.
Ta książka, ta seria ma w sobie pewną magię. Sprawia, że czytając ją pragniemy „czegoś więcej”, czegoś, czego nie można do końca nazwać słowami. I to jest piękne.
Czekałam na tę książkę miesiącami, więc kiedy w końcu dostałam ją w swoje ręce, nie mogłam się od niej oderwać. Zajęło mi to jedenaście godzin, prawie całą noc i nie mogłam przez to pójść na zajęcia, ale było warto.
„Przebudzenie króla” było dokładnie tym, czego się spodziewałam po ostatnim tomie „Cyklu kruka”. Cóż, nie miało wszystkiego, na co miałam nadzieję, ale nic nie...
Na początku, chcę zaznaczyć, że liczba gwiazdek, którą przyznałam dotyczy mojej oceny polskiego wydania, nie książki w ogóle. Oryginalnej wersji dałam 10/10.
Przeczytałam całą trylogię „All for the Game” ponad dwa lata temu i od razu się w niej zakochałam. Powieść ma fascynujących bohaterów i wciągającą fabułę. Pierwszy tom to jedynie wprowadzenie do akcji, która od drugiego zaczyna pędzić, porywając ze sobą czytelnika.
Ze względu na moją miłość do tej serii, byłam zachwycona, kiedy odkryłam, że TFC wyszło po polsku. W momencie otwarcia książki, zachwyt minął.
Już na pierwszej stronie pojawiają się błędy gramatyczne i interpunkcyjne, a dalej nie jest lepiej. Niepoprawna odmiana imion (to samo imię odmieniane na dwa sposoby), błędy ortograficzne, których nie powinny popełniać dzieci w podstawówce. Ilościowo nie jest ich wiele, ale są na tyle poważne, bym była zrozpaczona poziomem redakcji tego tekstu.
Mam naprawdę poważne zastrzeżenia co do tego, jak opracowano tekst Nory i cieszę się, że nie zna ona polskiego i nigdy nie zobaczy co zrobiono z jej powieścią.
Mam nadzieję, że poziom kolejnych tomów będzie już wyższy.
Na początku, chcę zaznaczyć, że liczba gwiazdek, którą przyznałam dotyczy mojej oceny polskiego wydania, nie książki w ogóle. Oryginalnej wersji dałam 10/10.
więcej Pokaż mimo toPrzeczytałam całą trylogię „All for the Game” ponad dwa lata temu i od razu się w niej zakochałam. Powieść ma fascynujących bohaterów i wciągającą fabułę. Pierwszy tom to jedynie wprowadzenie do akcji, która od...