rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Telefon w środku nocy nigdy nie zwiastuje niczego dobrego. Niespodziewany powrót wydarzeń z przeszłości całkowicie miesza w spokojnym, ułożonym życiu Josie- głównej bohaterki powieści. To, czego kobieta się dowiaduje, wróży pełno nadciągających problemów.

Na szczęście, w przeciwieństwie do opisywanych w niej wydarzeń, książka od pierwszych stron zapowiada bardzo przyjemną lekturę i taką się okazała.



Autorka od razu rzuca czytelnika na głęboką wodę. Bez zbędnych wstępów wciąga w wir wydarzeń. Sprawia to, że od pierwszych stron historia bardzo wciąga. Z każdym rozdziałem jesteśmy coraz bardziej ciekawi co wydarzy się dalej. Kathleen Barber nie rozciąga na siłę historii, co jest dużym plusem książki. Dzięki temu przez historię się płynie- i to błyskawicznie.



Pisarka zdecydowała się na bardzo ciekawy sposób pisania powieści. O wydarzeniach dowiadujemy się również za pomocą wplecionych między pierwszoosobową narrację fragmentów transkrypcji podcastu, odgrywającego w historii ważną rolę i napędzającego całe śledztwo. Interesującym dodatkiem są również posty na twitterze osób zainteresowanych sprawą. Nadaje to powieści lekkości i sprawia, że jest bardziej realistyczna. Jest to bardzo oryginalny sposób przedstawienia sprawy i nie przypominam sobie, żebym spotkała się z czymś takim w powieści kryminalnej. Jest świetnym urozmaiceniem książki i sprawia, że czyta się ją jeszcze lżej i przyjemniej.



Oprócz wątku morderstwa, mamy tu do czynienia również z wieloma problemami rodzinnymi i chowanymi przez lata urazami. Dużą wagę autorka przywiązała do wątku relacji głównej bohaterki z jej siostrą bliźniaczką. Niegdyś nierozłączne siostry z biegiem lat bardzo się poróżniły. Czy da się naprawić dawne błędy w tak kryzysowej sytuacji?

Na pochwałę zasługuje fakt, że autorka nie przeważyła problemów rodzinnych i miłosnych bohaterki nad sprawą morderstwa, co bardzo często ma miejsce w tego typu powieściach. Mamy tutaj równowagę. Nie ma więc potrzeby się martwić, że rozterki Josie zajmą większą część książki.



"Czy już zasnęłaś" nie jest pozycją szczególnie wyjątkową. Sama zagadka jest ciekawa, jednak nie porywa. Nie ma tu zwrotów akcji, napięcia, szczególnie zaskakujących momentów. Mimo ciekawego pomysłu na wplecenie fragmentów podcastu, nie znajdziemy tu nic wyjątkowo odkrywczego. Jest to jednak dobra pozycja, przy której można świetnie spędzić wieczór. Mnie czytanie jej sprawiło dużą przyjemność i jestem niesamowicie ciekawa jak wypadnie na ekranie. Jeśli szukacie pozycji interesującej, wciągającej, przy której możecie odpocząć, to "Czy już zasnęłaś" będzie bardzo dobrym rozwiązaniem.

Polecam i zapewniam, że nie zaśniecie podczas lektury!

Telefon w środku nocy nigdy nie zwiastuje niczego dobrego. Niespodziewany powrót wydarzeń z przeszłości całkowicie miesza w spokojnym, ułożonym życiu Josie- głównej bohaterki powieści. To, czego kobieta się dowiaduje, wróży pełno nadciągających problemów.

Na szczęście, w przeciwieństwie do opisywanych w niej wydarzeń, książka od pierwszych stron zapowiada bardzo przyjemną...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Millenium to trylogia, którą pokochał świat. Wywołała prawdziwy szum na światowym rynku wydawniczym, osiągając ogromny sukces. Dwie ekranizacje, tysiące sprzedanych egzemplarzy, wysyp pozytywnych recenzji... W takiej sytuacji musiał nadejść moment, abym na własnej skórze sprawdziła, na czym polega ten fenomen. Podeszłam do lektury z wysokimi wymaganiami i wielką nadzieją, że uda jej się im sprostać. Czekało mnie jednak jeszcze większe rozczarowanie.

Spodziewałam się historii, która porwie mnie bez reszty i nie pozwoli mi zmrużyć oka w nocy. Historii wypełnionej tajemnicami, nagłymi zwrotami akcji i nieprzewidywalnymi rozwiązaniami. Stieg Larsson zaoferował mi zamiast tego koszmarnie rozciągniętą, nudną i momentami nawet przewidywalną powieść, którą niejednokrotnie miałam ochotę rzucić w kąt.

Głównym problemem tej książki jest jej objętość. Mam wrażenie że autor postawił nie na jakość, ale ilość. Gdyby porządnie wyselekcjonować wydarzenia, które rozgrywają się na kartach powieści i usunąć wszystkie, służące jako niepotrzebne zapychacze, w efekcie z opasłego tomiska, zostałaby przeciętnych rozmiarów, ale o wiele mniej nużąca książka.

Zamiast poświęcać tyle uwagi niepotrzebnym wątkom, Stieg Larrson powinien zdecydowanie bardziej postarać się urozmaicić poszukiwania. Poszukiwania Harriet trwały 30 lat i nie przyniosły żadnych rezultatów - do czasu pojawienia się Blomkvista. Kiedy główny bohater bierze sprawy w swoje ręce, wszystko zaczyna iść wyjątkowo łatwo. Odniosłam wrażenie, że wszystkie jego wspaniałe odkrycia są tak naprawdę zbiegiem okoliczności. Po prostu nagle pojawiają się tuż pod nosem bohatera. Często nie jest nawet opisany tok rozumowania, dzięki któremu doszedł do swoich wniosków- po prostu nagle wie rzeczy, które przez tyle lat wyczerpujących poszukiwań nie przyszły nikomu do głowy.

Bardzo dobrym wątkiem mogłaby być relacja Lisabeth i Mikaela jako przyjaciół i współpracowników.Fantazje erotyczne autora jednak wygrały i znajomość tej dwójki poszła dokładnie w tę stronę, którą liczyłam, że ominie i wtedy dla mnie cały czar prysł.

Postacie wykreowane są przeciętnie. Jedyną bohaterką, która naprawdę zapada w pamięć jest pani Salander. Jest ona kobietą o niezwykle silnym charakterze. To prawdziwa twarda babka z oryginalną osobowością. Ma za sobą trudną przeszłość, którą stopniowo odkrywamy. To jedna z tych bohaterek, które poznajemy na kartach powieści i zostaje z nami nawet po zakończeniu lektury. Była postacią, dzięki której nie porzuciłam lektury.

Po zapoznaniu się z pierwszą częścią słynnej trylogii już wiem, że na tym zakończy się moja przygoda z "Millenium". Nie zawsze łatka światowego hitu oznacza, że książka trafi w nasz gust. Historia śledztwa w sprawie Harriet miała bardzo duży potencjał, jednak moim zdaniem nie został on wykorzystany. Powieść dla mnie jest co najwyżej przeciętna. Określania jej mianem "współczesnego geniuszu", "wybitnej" czy nawet "klasykiem" absolutnie nie mogę pojąć.

Millenium to trylogia, którą pokochał świat. Wywołała prawdziwy szum na światowym rynku wydawniczym, osiągając ogromny sukces. Dwie ekranizacje, tysiące sprzedanych egzemplarzy, wysyp pozytywnych recenzji... W takiej sytuacji musiał nadejść moment, abym na własnej skórze sprawdziła, na czym polega ten fenomen. Podeszłam do lektury z wysokimi wymaganiami i wielką nadzieją,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Kłamczucha" była jedną z najbardziej wyczekiwanych przeze mnie premier. Z niewiadomych powodów nastawiłam się niesamowicie pozytywnie. Spodziewałam się powieści YA o zagubionej dziewczynie, która pod maską chłodnej i pewnej siebie osoby, skrywa swoją wrażliwą, delikatną stronę. Bardzo miałam ochotę na lekturę czegoś w tym klimacie i miałam nadzieję, że powieść E. Lockhart spełni moje oczekiwania. Czekało mnie jednak duże rozczarowanie.

"Kłamczucha" jest bardzo specyficzną książką. Jak już pisałam, po opisie wyobraziłam sobie coś zupełnie innego, niż ostatecznie dostałam. Nie jest to klasyczna obyczajówka, ale thriller psychologiczny. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie wybrana przez autorkę forma, której moim zdaniem nie udźwignęła

Czymś, co wyróżnia "Kłamczuchę", jest odwrócona chronologia wydarzeń. Polega to na tym, że zaczynamy czytać od końca. Na początku książki poznajemy skutki działań bohaterki, a dopiero z biegiem czasu dowiadujemy się, co sprawiło, że znalazła się tam, gdzie jest. Jedni uważają to za duży plus powieści, inni za jej największą wadę. Zaliczam się do tej drugiej grupy.


Pomysł autorki był naprawdę intrygujący. Z pewnością taki zabieg mógłby niesamowicie wciągnąć czytelnika. Tutaj moim zdaniem to nie wyszło. Problemem jest zbyt duży chaos, jaki powstał. Wszystkie wydarzenia są poplątane. Czytając, w pewnych miejscach kompletnie nie rozumiemy o co chodzi. Pojawiają się jakieś nowe, znajome bohaterce postacie. My, czytelnicy, nie wiemy o nich jednak kompletnie nic. Kim są? Jak się tu znalazły? Co robią? Jaką rolę odgrywają w tej historii? Sprawia to, że podczas lektury mamy mętlik w głowie. Okropnie mnie to irytowało i zniechęcało do lektury. Przez większą część książki w ogóle nie wiadomo o co tu chodzi. Zakładam, że nie jedna osoba rzuciła ją w kąt, stwierdziwszy, że marnuje na nią czas. Odwrócenie ciągu przyczynowo-skutkowego mogłoby się udać tylko wtedy, kiedy autorka włożyłaby w to naprawdę wiele wysiłku. Musiałaby zwrócić uwagę nawet na najmniejsze szczegóły i bardzo dokładnie przeanalizować to, co chce przekazać. Dzieło E. Lockhart było w moich oczach jednak mocno niedopracowane i przez to wypadło tak źle.

"Kłamczucha" to powieść, którą trzeba przeczytać na raz, mocno skupiając się na treści. Aby zrozumieć kolejny rozdział trzeba dobrze zapamiętać poprzedni. Inaczej nie będziemy wiedzieli, co czytamy. Mimo wszystko i tak nieraz będziecie musieli wrócić do poprzednich stron, żeby zorientować się, co pisarka miała w ogóle na myśli. Z tego powodu czytanie nie sprawiało mi przyjemności. Lektura czegoś tak niedopracowanego i przez to ciężkiego do zrozumienia była naprawdę męcząca.


Brakowało mi tutaj również zwrotów akcji i momentów zaskoczenia, których można oczekiwać po powieści tego typu. Pomijając już ten cały bałagan i niejasności- historia ta zwyczajnie nudzi. Nie dzieje się nic interesującego, co sprawiłoby, że nie mogłabym oderwać się od czytania. Wszystko to sprawiało, że moja przygoda z "Kłamczuchą" była naprawdę męcząca.

Styl pisania również pozostawia wiele do życzenia. Warsztat E. Lockhart jest po prostu kiepski. Krótkie, do bólu proste zdania w trzecioosobowej narracji wypadły bardzo słabo. Dodatkowo miałam wrażenie, że były dosyć chaotyczne. Pisarka używa też wielu nielubianych przeze mnie "zapychaczy". Mówię tu o całkowicie niepotrzebnych informacjach i opisach podstawowych czynności. Sprawiało to, że lektura jeszcze bardziej mi się dłużyła i nie mogłam doczekać się końca.

Skłamałabym, mówiąc, że książka mi się podobała. A że kłamczuchą nie jestem, powiem, że powieść E. Lockhart jest naprawdę słaba. Ogólny zamysł był całkiem dobry i gdyby pisarka postarała się bardziej, mogłoby nawet coś z tego wyjść. Mamy jednak do czynienia z chaotyczną, pogmatwaną i nudną historią, której lektura nie sprawiła mi niestety przyjemności. Bardzo się zawiodłam. Nie polecam.

"Kłamczucha" była jedną z najbardziej wyczekiwanych przeze mnie premier. Z niewiadomych powodów nastawiłam się niesamowicie pozytywnie. Spodziewałam się powieści YA o zagubionej dziewczynie, która pod maską chłodnej i pewnej siebie osoby, skrywa swoją wrażliwą, delikatną stronę. Bardzo miałam ochotę na lekturę czegoś w tym klimacie i miałam nadzieję, że powieść E. Lockhart...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

O tej książce słyszał już chyba każdy. Buntowniczka zaraz po premierze podbiła serca zarówno polskich czytelników, jak i tych zagranicznych. Blogosfera i booktube oszalał na jej punkcie, a zachwytom nie było końca. Z tego powodu byłam nieco sceptycznie nastawiona. Znacie to uczucie, kiedy podekscytowani sięgacie po polecaną przez wszystkich dookoła pozycję, aby ostatecznie spotkać się z wielkim rozczarowaniem? Ja znam - i to aż za dobrze. Z tego powodu bardzo długo odkładałam sięgnięcie po tę powieść. Okazało się jednak, że moje obawy były niesłuszne. Buntowniczka zabrała mnie w niesamowitą, magiczną podróż, podczas której rewelacyjnie się bawiłam.

Powieść Alwyn Hamilton nie jest niczym wybitnym. Z pewnością nie zalicza się do najlepszych książek jakie przeczytałam w życiu. Pomiędzy kartkami kryje się jednak coś, co sprawia, czytając, przenosimy się do zupełnie innej rzeczywistości, zapominając o całym świecie. Ma na to wpływ wiele czynników: wartka akcja, lekki styl pisania autorki, ciekawy świat i oryginalny pomysł. Moim zdaniem największy urok tej książki kryje się jednak w niezwykłym i rzadko spotykanym w YA pustynnym klimacie.

Książka niczym pustynny wir powietrzny gwałtownie wciąga nas do swojego świata. Nie ma tutaj żadnych zbędnych wstępów. Od pierwszych stron Alwyn Hamilton serwuje czytelnikowi dużą dawkę akcji. Historia pędzi, nie dając chwili na złapanie oddechu. Nie zwalnia tempa do ostatniej strony, sprawiając, że ciężko oderwać się od lektury. Przebieg historii urozmaicony został również gwałtownymi zwrotami akcji, które pisarka wykorzystuje w niespodziewanych momentach. Po każdym rozdziale mamy ochotę na kolejny i kolejny, aż w końcu zdajemy sobie sprawę, że zbliżamy się do końca. Niesamowicie wciągająca akcja połączona z bardzo lekkim i przyjemnym stylem pisania autorki sprawia, że jest to książka, którą bez problemu przeczytamy w jedną noc.

Bardzo polubiłam bohaterów. Nie są oni wykreowani perfekcyjnie. Mają w sobie jednak iskierkę życia, która sprawia, że nie są papierowi. Ich charakter jest naprawdę złożony i interesujący. Są różnorodni. Każdy jest w pewien spsób indywidualny. Sprawia to, że ożywają w naszej głowie podczas lektury.
Przed rozpoczęciem przygody szczególnie zastanawiała mnie główna bohaterka. Z pewnością każdy czytelnik książek YA tego rodzaju zna typ bohaterki buntowniczki. Oschła, nieczuła, zapatrzona w siebie, gardząca wszystkimi i do bólu sztuczna rebeliantka- czy do tej grupy zalicza się Amani? Na szczęście naszej tytułowej Buntowniczce daleko od tego irytującego gatunku. To naprawdę silna dziewczyna, mająca swoje wartości i wytrwale dążąca do celu. Wie, czego chce i nie boi się o to zawalczyć. Pragnie od życia czegoś więcej, niż bycia pomijaną ze względu na płeć dziewczyną z małego miasteczka. Jest uparta, ale nie brakuje jej też tej "ludzkiej" strony, której nie boi się ukazać. To ten typ postaci, który absolutnie uwielbiam i z tego powodu szalenie kibicowałam Amani.

Mocną stroną tej książki jest niebanalny i niezwykle efektowny pustynny klimat, który udało się wykreować pani Hamilton. Towarzysząc bohaterom nie sposób go nie poczuć. Objawia się nam zarówno w swojej pozytywnej, pięknej postaci, jak i w trudnościach, jakie stawia przed postaciami. Mimo wszystko stanowi niesamowite tło, bez którego ta opowieść nie byłaby taka sama. Do tego dorzućmy jeszcze trochę westernu, pustynnych wierzeń, magii i dżinów... Czy muszę kogoś jeszcze przekonywać?

"Buntowniczka z pustyni"nie jest majsterszykiem. Nie znajdziecie tu głębokich przemyśleń i filozoficznych cytatów. To nie jest powieść, która odmieni wasze życie. Jednego możecie być jednak pewni- podczas lektury nie będziecie się nudzić. Alwyn Hamilton zabierze was na pustynną wyprawę, która dzięki swojej dynamicznej akcji zajmie was na dobre kilka godzin. Jeśli szukacie sposobu na lekki wieczór pełen akcji i przygód, książka ta będzie idealnym rozwiązaniem. Nie mogę doczekać się, aż sięgnę po kolejny tom!

O tej książce słyszał już chyba każdy. Buntowniczka zaraz po premierze podbiła serca zarówno polskich czytelników, jak i tych zagranicznych. Blogosfera i booktube oszalał na jej punkcie, a zachwytom nie było końca. Z tego powodu byłam nieco sceptycznie nastawiona. Znacie to uczucie, kiedy podekscytowani sięgacie po polecaną przez wszystkich dookoła pozycję, aby ostatecznie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Interpretacji i różnych wersji klasycznych, znanych każdemu bajek pojawiło się już wiele. Księżniczki zostały przez współczesnych twórców przeniesione do przeróżnych czasów i miejsc. Nie boją się oni czerpać z ich historii podczas tworzenia własnych dzieł - nie tylko książek. Motywy te są wykorzystywane na wiele sposobów. Jednym z popularniejszych jest niewątpliwie historia o Kopciuszku. Jest to opowieść, z której skorzystało wielu pisarzy. Do tego grona zaliczymy Kelly Oram - autorkę "Ciner i Ella".

Z książką tą miałam spory problem, ponieważ miałam wrażenie, że nie do końca trafiła do mojej grupy wiekowej. Moim zdaniem historia ta skierowana jest do o wiele młodszych dziewczynek. Mimo że w dalszym ciągu lubię książki młodzieżowe, z biegiem czasu zaczęłam być wobec nich bardziej krytyczna, a moje oczekiwania wzrosły. Gdybym sięgnęła po historię Elli kilka lat temu, moja opinia byłaby z pewnością inna. Mimo wszystko nie uważam, że powieść pani Oram jest złą książką. Niesie ona ze sobą dobre dla młodziutkich nastolatek wartości, przekazane w bardzo prosty, choć cukierkowy sposób. Jednak nie wiem, czy starszym osobom książka ta nie wyda się przerysowana, a nawet pretensjonalna. Ja spędziłam z nią miły czas, ale szczerze mówiąc, mimo wszystko momentami wydała mi się odrobinę infantylna.

Przeciętny kopciuszek, jako nastolatka, która skradła serce swojego księcia- supergwiazdy. Brzmi oryginalnie? Oczywiście, że nie. Tego typu produkcji było już pełno. a wszystkie do siebie podobne. Niektóre rozwiązania fabularne są nam również dobrze znane i typowe dla opowieści inspirowanych postacią Kopciuszka, w których schemat goni schemat. Na szczęście pani Oram nie wybrała absurdalnej drogi, w której bohater zauważa w tłumie szarą myszkę i zakochuje się w niej. Relacja Cindera i Elli jest o wiele bardziej autentyczna i możliwa do zaistnienia w rzeczywistości

Główna bohaterka nie ma łatwo. Los nagle skomplikował wszystko i rzucił ją na głęboką wodę. Wypadek odebrał jej to, co najcenniejsze- mamę, całe jej dotychczasowe życie i zdrowie. Teraz Ella jest niesamowicie zagubioną dziewczyną, której ciężko jest pogodzić się z niespodziewaną stratą. Nastolatka ucierpiała również fizycznie. Jej ciało pokryte jest bliznami po oparzeniach, które nie dość, że utrudniają poruszanie się, są jeszcze przyczyną kpin ze strony nowej rodziny jej ojca oraz rówieśników, którzy ją otaczają.

Kelly Oram ukazała naprawdę trudną sytuację, szczególnie dla tak młodej osoby. Ważnym aspektem, na którym skupia się duża część tej historii jest konflikt między Ellą a jej ojcem, który porzucił jej mamę i ją, kiedy była małym dzieckiem. Ma ona mu to za złe. Jest to problem bardzo aktualny, który mam wrażenie, że ma miejsce coraz częściej we współczesnym świecie. Myślę, że znajdzie się wiele osób, które będą mogły utożsamić się z bohaterką. Książka niesie bardzo pozytywne przesłanie, że mimo wszystko powinniśmy starać się wybaczać i dawać drugą szansę. Istotne jest, aby rozmawiać o problemie i postarać się zrozumieć rodzica, dla którego to wszystko też nie jest łatwe. Być może chce zacząć od początku, ale my, zaślepieni żalem, nie dajemy mu takiej możliwości. Myślę, że może to jakoś wpłynąć na młodzież, której to dotyczy.

Oprócz rodziny, bardzo ważną kwestią jest nasz wygląd zewnętrzny. Autorka mocno podkreśla to, że nasze wnętrze jest najważniejsze. Wygląd nie definiuje tego kim jesteśmy. Wszystko zależy od naszego charakteru. Nikt nie jest od nikogo gorszy, ponieważ wygląda inaczej. Nawet ktoś, kto uważa siebie za "brzydkie kaczątko",w oczach drugiej osoby będzie najpiękniejszym łabędziem. Wszyscy tak samo zasługujemy na miłość i przyjaźń. To ważna lekcja, szczególnie dla młodszych dziewczynek, które wchodzą w okres dorastania i powoli zaczynają doszukiwać się swoich wad.

Ella może być też dużą motywacją dla osób dotkniętych niespodziewanym kalectwem. Jej postać pokazuje, aby nigdy nie zaprzestawać walki. To silna dziewczyna, która mimo wszystko postanawia znaleźć szczęście.

Książka jest bardzo prosta w odbiorze. To pozycja na jeden dzień. Napisana została nieskomplikowanym językiem, przez co czyta się ją niezwykle szybko. Jej forma jest idealna dla nieco młodszych czytelniczek. Sposób pisania jest jednak mocno przeciętny, szczególnie w rozmowach postaci, które momentami wypadają naprawdę sztucznie i nierealistycznie.

Bohaterowie nie zostali skonstruowani źle. Widać, że autorka próbowała rozbudować ich charakter. Podobało mi się, że zwracała uwagę na przyczyny ich zachowania. Pokazuje również zmianę ich zachowania pod wpływem wydarzeń - szczególnie głównej bohaterki. Zdarzały się jednak naprawę nierealistyczne i głupie sytuacje, które działały mi na nerwy. Mimo że bohaterowie nie należą do najciekawszych oraz momentami wypadali dosyć sztucznie, uważam, że i tak autorka się postarała.

"Cinder i Ella" jest dobrą książką, jednak do końca do mnie trafiła. Lektura była całkiem miła i urocza, ale czułam niedosyt. Momentami głupiutkie, naiwne love story przekazuje czytelnikom jakieś wartości i bardzo to doceniam. Myślę, że historia Elli i Cindera oczaruje młodszych czytelników. Osoby starsze i może nieco bardziej oczytane w tym gatunku, mogą nie być nią do końca zachwycone. Mimo wszystko, jeśli lubicie proste, przesłodzone, ckliwe historie, warto samemu sięgnąć i wyrobić sobie własną opinię.

Interpretacji i różnych wersji klasycznych, znanych każdemu bajek pojawiło się już wiele. Księżniczki zostały przez współczesnych twórców przeniesione do przeróżnych czasów i miejsc. Nie boją się oni czerpać z ich historii podczas tworzenia własnych dzieł - nie tylko książek. Motywy te są wykorzystywane na wiele sposobów. Jednym z popularniejszych jest niewątpliwie historia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

"Piątą porę roku" zdecydowałam się przeczytać dosyć spontanicznie. Wiedziałam o jej fabule bardzo niewiele. Zainteresowała mnie okładka, która nieraz rzuciła mi się w oczy w blogosferze oraz świetne oceny powieści na lubimyczytać. Ponieważ akurat naszła mnie ochota na sięgnięcie po coś z gatunku fantasy i chciałam wykorzystać punkty, zebrane na portalu Czytam Pierwszy, mój wybór padł na dzieło N. K. Jemisin, które było jedną z nielicznych powieści dostępnych w wersji nieelektronicznej. Nie nastawiałam się na nic specjalnego, powiedziałabym nawet, że podeszłam do lektury nieco sceptycznie. Nie byłam pewna, czy udźwignę często spotykany w tego typu historiach ciężki klimat i styl pisania. Ostatecznie, okazało się, że ta impulsywna decyzja, okazała się jedną z najlepszych w ostatnim czasie. "Piąta pora roku" zrobiła na mnie ogromne wrażenie i całkowicie wbiła mnie w fotel.

Świat, który stworzyła autorka jest niesamowicie oryginalny i fascynujący, lecz jednocześnie skomplikowany. Mimo mojego ogromnego zaciekawienia, miałam momentami problem ze zrozumieniem go, szczególnie przez pierwsze 50 stron, gdzie kompletnie nie wiedziałam co się dzieje. Początkowo nie da się obejść bez słowniczka dołączonego na końcu książki, ale po zapoznaniu się z podstawowymi pojęciami, jest już o wiele łatwiej. Kiedy już zrozumiałam o co tutaj chodzi i nie musiałam co raz zaglądać na ostatnie strony, powieść porwała mnie bez końca.

N. K. Jemisin zabiera nas do mrocznego miejsca, które zafascynowało mnie już od początku. Wiedziałam o nim niewiele. Odkrywałam je stopniowo, z czasem dowiadując się coraz więcej informacji. Jest to coś zupełnie nowego, z czym do tej pory nigdy nie miałam do czynienia. Autorka wykazała się wielką kreatywnością i bogatą wyobraźnią. Tutaj wszystko jest nowe. Nie znalazłam absolutnie nic, co skojarzyłoby mi się z czymś znanym. Mamy stworzone od podstaw świat, rasy, pory roku, historię, społeczeństwo i jego podział oraz system magiczny. Przedstawiona tu rzeczywistość dopracowana została w najdrobniejszych szczegółach. Świat został perfekcyjnie przemyślany i skonstruowany. Zrobiło to na mnie wielkie wrażenie i dalej nie mogę przestać o nim myśleć.

Świat, do którego zostajemy zabrani, zamieszkują osoby, mające szczególne umiejętności. Są to między innymi Górotwory. Posiadają oni zdolności manipulowania powierzchnią ziemi. Ich dar jest dla nich jednocześnie przekleństwem, nieakceptowanym i nieszanowanym przez większość. Ludzie nie rozumieją tego, do czego są oni zdolni. Przerażają ich oni. Niewytrenowane Górotwory, które nie potrafią się kontrolować, stanowią wielkie niebezpieczeństwo. Pod wpływem silnych uczuć mogą wypuścić swoją moc, niszcząc wszystko wokół. Trafiają oni do Fulcrum, gdzie uczą się panować nad sobą oraz tego, że... jako Górotwory nie mają żadnej wartości i muszą się całkowicie podporządkować.

Historię poznajemy z trzech perspektyw - małej Damai, która rozpoczyna naukę; Sjen, wysłanej na misję oraz zrozpaczonej Essun, której mąż zamordował jej syna i porwał córkę. Te trzy historie pozornie nie mają ze sobą nic wspólnego. Są zupełnie różne. Jednak dopiero na końcu ich losy splatają się ze sobą. zaskakując czytelnika i robiąc na nim ogromne wrażenie. Autorka perfekcyjnie to wszystko przemyślała. Pomysł, aby właśnie tak poprowadzić historię był rewelacyjny. Jest mi naprawdę szkoda, że nie mogę zdradzić wam więcej, ale odebrałabym całą przyjemność z lektury. Im mniej o tej książce wiecie, zabierając się za nią, tym bardziej ekscytujące to wszystko będzie. Mogę wam obiecać jedno - autorka nie raz was zaskoczy swoją pomysłowością i tym, jak idealnie wszystko zaplanowała.

Sposób pisania jest po prostu cudowny. Już dawno nie spotkałam się z tak wspaniale napisaną opowieścią. Warsztat pisarki jest doskonały. Nie jest to zdecydowanie powieść lekka, którą czyta się szybko. Historię i jej skomplikowany świat trzeba zrozumieć i wczuć się w to, co znajdziemy na kartach powieści. Lektura sprawiała mi wielką przyjemność. Cudowne, bardzo plastyczne opisy, świata rewelacyjnie opisane sceny, świetne dialogi, to nie wszystko. Największe wrażenie zrobił na mnie klimat, jaki udało się tutaj stworzyć. "Piąta pora roku" ma swoją bardzo specyficzną., mroczną atmosferę, którą czuć dosłownie po pierwszych kilku stronach. Fenomenalnie współgra to z całą opowieścią i światem, w którym się znaleźliśmy. Tworzy to całokształt, który robi duże wrażenie i z pewnością zapadnie mi w pamięć na długo.

"Piąta pora roku" to wspaniałe rozpoczęcie niezwykłej serii. Książka, która pozornie nie oferowała mi nic szczególnego, okazała się prawdziwą perełką, której lektura była niezwykłym doświadczeniem. Nie mogę wyjść z podziwu nad tym, co udało się stworzyć N. K. Jemisin. Już dawno nie miałam okazji znaleźć się w tak niesamowitym, przemyślanym i nigdzie indziej niespotykanym świecie. Nie mogę doczekać się, czym pisarka zaskoczy czytelników w drugiej części.

"Piątą porę roku" zdecydowałam się przeczytać dosyć spontanicznie. Wiedziałam o jej fabule bardzo niewiele. Zainteresowała mnie okładka, która nieraz rzuciła mi się w oczy w blogosferze oraz świetne oceny powieści na lubimyczytać. Ponieważ akurat naszła mnie ochota na sięgnięcie po coś z gatunku fantasy i chciałam wykorzystać punkty, zebrane na portalu Czytam Pierwszy, mój...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Zabierając się za lekturę "Króla kier", w mojej głowie miałam już wyobrażenia tego, co mogłabym znaleźć w środku książki. Okładka jest magiczna. Od razu mnie przyciągnęła swoją piękną barwą i delikatnymi, pięknymi wzorami. Sprawiła, że jak tylko ją ujrzałam, poczułam wielką ochotę zanurzyć się w świecie ukrytym na kartach powieści. Liczyłam, że historia Alicji naprawdę mnie oczaruje i razem z główną bohaterką wyruszę w niezwykłą, barwną przygodę, przepełnioną magią i tajemnicami. Nastawiłam się na fascynujący cyrk, przepełniony kolorami i czarami. Niestety, po raz kolejny przekonałam się, że nie powinno się oceniać książki po okładce. Okazało się, że ta piękna oprawa, skrywa o wiele gorszą treść.

Historia ta w największym stopniu skupia się na miłosnych perypetiach dziewczyny wchodzącej w dorosłość. Przez większą część książki mamy do czynienia tak naprawdę z obyczajówką i to mocno udramatyzowaną i banalną. Elementy magii pojawiają dopiero na końcu powieści. Zbyt dużo czasu poświęcamy na śledzenie życia i zwykłych problemów głównej bohaterki, co w pewnym momencie zaczyna nas nużyć. Nie zdziwiłabym się, gdyby okazało się, że niejeden czytelnik do czasu pojawienia się elementów fantastycznych, zdecydował się porzucić niedoczytaną powieść.

Alicja jest maturzystką. Ma dobry kontakt z rodzicami, "po dwóch burzliwych latach w końcu opanowany licealny survival", bliską przyjaciółkę oraz chłopaka, który "w szkolnej hierarchii zajmował bezpieczną pozycję". Okazuje się, że ich relacje nie są tak idealne, jak sobie myślała. Myślę, że nie będzie spoilerem, jeśli zdradzę wam, że nasza bohaterka zostaje przez niego zdradzona. Mało tego! Ukochanego przyłapuje na naprawdę bardzo bliskim kontakcie z pewną dziewczyną, właśnie podczas swojej wymarzonej studniówki. Swoją drogą, ten jakże szczególny wieczór spędza w magazynie pijąc tequillę z butelki, po czym wstaje zupełnie trzeźwa. Czy to potrzebuje dodatkowego komentarza?

Główna postać jest totalnie przeciętną nastolatką - i z charakteru, i z wyglądu. Wiedzie sobie zwyczajne życie. My jednak doskonale znamy ten schemat i wiemy, co się stanie. Nagle ta szara myszka pozna tajemniczego, niesamowitego i zabójczo przystojnego chłopaka, który całkowicie zmieni jej życie i wciągnie do swojego mrocznego, niezwykłego świata. Tak oczywiście się dzieje. Między tą dwójką wybucha wielkie uczucie. Już od ich pierwszego spotkania aż do samego końca, Alicja nie może przestać o nim myśleć, a czytelnik skazany jest na niezwykle infantylne opisy tego, jak bardzo jej się on podoba.

Bohaterowie bywają irytujący i totalnie nierealistyczni, jednak widać, że autorka starała się nadać im chociaż trochę charakteru. Wyszło średnio, ale doceniam starania. Postacie mają momentami niewiele wspólnego z rzeczywistością. Ich zachowanie i przede wszystkim rozmowy są często tak głupie, że nie wiedziałam, czy rzucić książką o ścianę, czy roześmiać się w głos.
Alicja i jej problemy irytowały mnie praktycznie na każdej stronie. Nie byłam w żaden sposób w stanie jej polubić. Jest ona też, jak już podkreśliłam, idealnym przykładem schematycznej głównej bohaterki w tego typu powieściach. Hadrian również nie ma w sobie nic oryginalnego, co mogłoby mnie zaciekawić. To kolejny typowy Edward Cullen - tajemniczy romantyk z sekretami, którego postać została zdecydowanie za bardzo wyidealizowana.

Warsztat i styl pisarki są jeszcze bardzo niedopracowane. Od opisów, przez rozmyślania bohaterki, aż po dialogi. Aleksandra Polak używa okropnie prostego języka naprzemiennie z niezwykle "głębokimi", patetycznymi przemyśleniami. Efekt był komiczny. Znajdziemy tu mnóstwo nonsensów na poziomie fanfiction nastolatki. Niektóre fragmenty są przerażająco nielogiczne i głupie. Dialogi są koszmarne i stanowią jedną z największych wad. Nie potrafiłam ich sobie wyobrazić, a kiedy już próbowałam, wypadało to tak sztucznie, że miałam ochotę się roześmiać. Jedynym plusem jest to, że powieść czyta się naprawdę bardzo szybko i spokojnie można skończyć ją w jeden dzień.

Świat, do którego zabiera nas Hadrian nie jest nawet w połowie tak ciekawy, jak to sobie wyobrażałam. Pomysł z cyrkiem miał duży potencjał i możliwość stworzenia barwnej, klimatycznej historii. Autorka jednak tego nie wykorzystała. Cyrku i czarów tutaj praktycznie nie ma, o jakiejkolwiek atmosferze nie wspominając. Zamiast pokazać to, co mogłoby być naprawdę ciekawe i fajne, Aleksandra Polak zdecydowała się skupić na banalnym i przewidywalnym romansie.

Plusem książki jest interesujące zakończenie, które zostawia czytelnika w niepewności. Pojawia się tam również nowy bohater. Wiemy o nim niewiele. Jest intrygujący i można byłoby naprawdę ciekawie poprowadzić wątek z nim związany. Jestem dosyć ciekawa, jak potoczą się jego dalsze losy. Mam duże wątpliwości, czy ta postać mnie nie rozczaruje, ale staram się nie tracić nadziei i myśleć pozytywnie. Jest chyba jedynym powodem, dla którego pomyślałam o sięgnięciu po kolejny tom. Słyszałam, że autorka robi duże postępy. Jestem ciekawa, jak wypadnie kontynuacja.

"Król kier" nie przypadł mi do gustu. Spodziewałam się czegoś o wiele lepszego. Zamiast magicznej opowieści, na którą tak bardzo liczyłam, otrzymałam mdłą, momentami głupawą i nawet absurdalną historię, skupioną na miłości bohaterów. Pełna jest ona banalnych schematów i podobieństw do innych, znanych serii młodzieżowych, np. "Darów Anioła" Cassandry Clare. Nie powiedziałabym, że wymęczyłam się przy tej książce i żałuję jej przeczytania. Była to bardzo lekka powieść, której przeczytanie zajęło mi niewiele czasu. Może gdybym była trochę młodsza, opowieść ta sprawiłaby mi o wiele większą przyjemność. Nie jest to jednak coś, co mogłabym polecić.

Zabierając się za lekturę "Króla kier", w mojej głowie miałam już wyobrażenia tego, co mogłabym znaleźć w środku książki. Okładka jest magiczna. Od razu mnie przyciągnęła swoją piękną barwą i delikatnymi, pięknymi wzorami. Sprawiła, że jak tylko ją ujrzałam, poczułam wielką ochotę zanurzyć się w świecie ukrytym na kartach powieści. Liczyłam, że historia Alicji naprawdę mnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

zznosemwksiazkach.blogspot.com

Są takie książki, które z jakiegoś powodu stają się dla nas naprawdę ważne. Nie muszą one zmieniać czegoś w życiu i wnosić czegoś do naszej codzienności. Czasem po prostu między czytelnikiem a powieścią tworzy się niezwykła więź. Bohaterowie stają się nam bliżsi, a świat, do którego zostajemy zabrani, staje się ważniejszy niż inne, które było nam już dane odwiedzić. Niektóre książki bardzo się nam podobają, ale tylko te nieliczne mają to coś, co sprawia, że naprawdę je pokochamy i zżyjemy z nimi. Spotykam się z takimi tytułami bardzo rzadko. Można powiedzieć, że tylko kilka wywołało we mnie takie uczucia. Są one naprawdę specjalne.
Do tego szczególnego grona dołączyła "Okrutna pieśń".

Kiedy wszyscy się cieszyli się tym, że seria ta zostanie wydana w Polsce i z niecierpliwością jej wyczekiwali, ja pozostałam praktycznie obojętna. Wydawała mi się całkiem interesująca, ale nic poza tym. Po otrzymaniu propozycji zrecenzowania jej, rozważałam nawet odmówienie. Ostatecznie jednak postanowiłam dać jej szansę. Chciałam przekonać się, czy faktycznie jest warta tych wszystkich zachwytów. Nie miałam wobec tej historii wysokich oczekiwań. Czekało mnie jednak ogromne, pozytywne zaskoczenie.

Victoria Schwab zabiera czytelnika w mroczny, tajemniczy świat, przepełniony potworami. Akcja rozgrywa się w podzielonym mieście, gdzie władzę sprawują dwaj różni przywódcy, będący swoimi wrogami - Flynn i Harker. Pomiędzy tą dwójką istnieje duża nienawiść i rywalizacja. Mają zupełnie różne wizje, wartości i cele. Głównymi bohaterami są Kate i Flynn - ich rodzina oraz przyszli następcy.

Historia niczym losy Romea i Julii?Zdecydowanie nie. Jeśli podobnie jak mi, przyszło wam do głowy, że pomiędzy tą dwójką narodzi się wielkie uczucie, jesteście w dużym błędzie. Autorka postanowiła nie iść śladem większości historii YA tego typu. W książce nie znajdziecie wątku romantycznego. Do ostatniej strony zastanawiałam się, czy pisarka zdecyduje się pójść o krok dalej w relacji bohaterów. Ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu i szczęściu, tak się nie stało. Jest to coś, co zdecydowanie wyróżnia tę książkę. Miała możliwość, żeby pójść łatwą drogą tandetnego love story, ale tak się nie stało. Autorka unika schematów i nie podąża utartymi ścieżkami, co jest ogromnym plusem powieści.

Bohaterowie zostali wykreowani fantastycznie. Victoria Schwab poświęciła im dużo uwagi. Każdy ma swój indywidualny, złożony charakter. Stopniowo poznajemy też ich przeszłość. Nietrudno zauważyć jak ich wcześniejsze losy i środowisko, w którym żyją, miały na nich wpływ. Nie są płascy i schematyczni. Pod wpływem wydarzeń, opisanych na kartach powieści, ich przekonania i zachowanie ulegają stopniowym zmianom. W trakcie lektury ewoluują. Dzięki temu wydają się o wiele bardziej realistyczni.

Bardzo polubiłam głównych bohaterów. Nie byłabym w stanie wybrać kto jest bliższy mojemu sercu - zadziorna i odważna Kate czy delikatny i wrażliwy August. Pokochałam tę dwójkę. Razem stanowią świetnie zgrany, dobrany zespół. Mają oni na siebie wzajemny wpływ, a ich relacje ulegają stopniowym zmianom. Obserwowanie tego było naprawdę ekscytujące.

Historia całkowicie mnie wciągnęła. Nie miałam ochoty nawet na chwilę opuszczać przedstawionego świata. Mimo że początkowo akcja nie jest bardzo dynamiczna, ma w sobie coś, co sprawia, że jesteśmy ciekawi dalszych losów Kate i Augusta. Stopniowo nabiera tempa, aby pod koniec dać czytelnikowi emocjonalny rollercoaster. Od ostatnich 100-150 stron nie sposób się oderwać. Autorka serwuje nam ogromną dawkę akcji, napięcia, walk i tajemnic, aby na koniec zostawić nas z nutką niepewności i wielką chęcią na sięgnięcie po kolejny tom.

Styl Victorii Schwab, mimo że niezbyt skomplikowany, jest naprawdę dobry. Przez historię tę po prostu płyniemy. Narracja jest cudowna. Wydarzenia ukazane są w sposób niezwykle plastyczny, co silnie oddziałuje na wyobraźnię. Nie brakuje też kilu wartych zaznaczenia cytatów. Jednocześnie czyta się naprawdę lekko, przyjemnie i szybko.

W powieści można doszukiwać się drugiego dna. Potwory powstają z grzechu. Rodzą się w wyniku przemocy i pozostają ze swoim panem. Są trwałym śladem zła, które wyrządził. Każdy czyn ma swoje konsekwencje. W świecie, który opisała Victoria Schwab, roi się od monster - większych i mniejszych. Ludzie robią wiele okropnych rzeczy, o czym świadczy liczba stworów, które stworzyli. Pokazuje to zło naszego świata. W przypadku tej pozornie bardzo lekkiej książki, można pokusić się o chwilę zastanowienia oraz próbę interpretacji i doszukania się głębszego znaczenia.

Mimo że 2018 dopiero się zaczyna, już jestem pewna, że "Okrutna pieśń" znajdzie się w podsumowaniu najlepszych książek tego roku. Pokochałam ją całym sercem, mimo że fenomenem na rynku wydawniczym raczej nie jest. Sprawiła za to, że znowu poczułam, jak to jest tak bardzo wczuć się w fikcyjną historię. Wywołała we mnie dużo pozytywnych emocji. Bardzo polecam. Musicie koniecznie poznać Kate i Augusta, jeżeli bliskie są wam tego typu klimaty. Ja tymczasem idę zaczytywać się w drugą powieść pani Schwab - "Mroczniejszy odcień magii", niecierpliwie oczekując na "Mroczny duet".

zznosemwksiazkach.blogspot.com

Są takie książki, które z jakiegoś powodu stają się dla nas naprawdę ważne. Nie muszą one zmieniać czegoś w życiu i wnosić czegoś do naszej codzienności. Czasem po prostu między czytelnikiem a powieścią tworzy się niezwykła więź. Bohaterowie stają się nam bliżsi, a świat, do którego zostajemy zabrani, staje się ważniejszy niż inne, które było...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Pierwsza część "Żniwiarza" - nowej serii młodzieżowej autorstwa polskiej pisarki, porwała mnie do swojego świata, przepełnionego magią i demonami rodem ze słowiańskich wierzeń i mitów. Chociaż nie była to pozycja idealna, bardzo przypadła mi do gustu i nie mogłam doczekać się momentu, w którym sięgnę po następny tom. Ciekawa byłam, co słychać u znanych mi bohaterów. Zastanawiałam się, jak potoczą się ich dalsze losy. Towarzyszył temu jednak niewielki lęk. Pierwsza część wypadła dobrze, ale jak pisarka poradzi sobie z kontynuacją? Co jeżeli "Czerwone słońce" dopadnie ten nieszczęsny, dobrze znany książkoholikom, syndrom drugiego tomu? Jednak pierwsze kilkanaście stron rozwiało moje wątpliwości. "Czerwone słońce" trzyma poziom. Ba! Mogę z ręką na sercu powiedzieć, że druga część jest jeszcze lepsza niż poprzednia!

W kontynuacji nie zabrakło tego, co pokochałam w "Pustej nocy". W świetnym stylu powracamy do świata, gdzie rzeczywistość przeplata się ze słowiańską mitologią, a z ciemności wyłaniają się upiory, spaleńce i wieszcze. Autorka poruszyła temat bardzo rzadko spotykany, szczególnie w książkach przeznaczonych dla młodzieży. Paulina Hendel po raz kolejny udowodniła, że wątki z wierzeń naszych przodków można pomysłowo wykorzystać w powieści i stworzyć coś naprawdę rewelacyjnego. W interesujący i niekonwencjonalny sposób przekazuje co nieco na temat religii Słowian, niesamowicie przy tym bawiąc oraz zabierając czytelnika na przygodę pełną emocji i akcji.

"Żniwiarz" był świetnym wprowadzeniem do świata demonów i magii. Nie brakowało tam przygód i akcji. Jednak to w "Czerwonym Słońcu" dopiero zaczyna się prawdziwa przygoda! Historia jest o wiele bardziej tajemnicza i mroczna niż poprzednio. Jeszcze mocniej odczułam magiczny klimat. Na drodze pojawia się coraz więcej dylematów, zagadek i niewiadomych. Nie wiemy komu tak naprawdę można zaufać. "Żniwiarz" wciągnął mnie, ale to dopiero drugi tom sprawił, że nie spałam w nocy, pochłonięta lekturą. Jak tu znaleźć czas na sen, kiedy tyle nawich dalej chodzi po tym świecie? Nie mogłam przecież zostawić bohaterów i musiałam razem z nimi stawiać czoło wszelkim wyzwaniom. Nawet nie zauważyłam, kiedy przygoda dobiegła końca i przyszedł czas na pożegnanie z bohaterami i tym światem.

Zauważalna jest duża poprawa w stylu pisarki. Odniosłam wrażenie, że lektura była przyjemniejsza, a opisane wydarzenia - mniej chaotyczne i lepiej przedstawione. Czuć było, że warsztat Pauliny Hendel idzie do przodu. Widać to szczególnie w dialogach, na które wiele osób, które wypowiadały się na temat pierwszej części, zwróciło uwagę - ja również. W tym aspekcie nie da się nie zauważyć różnicy. Rozmowy są coraz naturalniejsze i przyjemniejsze. Nie zabrakło też coraz większego humoru i wielu zabawnych momentów. Jest to naprawdę duży plus książki!
"Czerwone słońce" jest rewelacyjną kontynuacją. Największa wada? Zdecydowanie to, że nie ma jeszcze trzeciego tomu. Bo jak można było zostawić czytelnika w takim momencie. To niedopuszczalne!

Jestem zachwycona i naprawdę nie mogę doczekać się, co przyniesie kolejny tom. Tym razem nie ma mowy o żadnych wątpliwościach. Jestem pewna, że może być już tylko coraz lepiej.
Serdecznie polecam!

Pierwsza część "Żniwiarza" - nowej serii młodzieżowej autorstwa polskiej pisarki, porwała mnie do swojego świata, przepełnionego magią i demonami rodem ze słowiańskich wierzeń i mitów. Chociaż nie była to pozycja idealna, bardzo przypadła mi do gustu i nie mogłam doczekać się momentu, w którym sięgnę po następny tom. Ciekawa byłam, co słychać u znanych mi bohaterów....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Pamiętam, kiedy pierwszy raz usłyszałam o serii "Niepowszedni". Było to już bardzo dawno temu. Książka dopiero ukazywała się na rynku. Od razu poczułam, że zapowiada się coś naprawdę świetnego. Wiedziałam, że ten tytuł musi zagościć na mojej półce. Nie pomyliłam się do niej. Zarówno pierwsza, jak i druga część okazała się naprawdę niezwykłą, ciekawą i wciągającą historią, od której nie mogłam się oderwać. Obydwie zajmują szczególne miejsce w mojej biblioteczce. Teraz przyszedł czas na trzeci i niestety ostatni tom. Czy i tutaj autorce udało się utrzymać wysoki poziom?

Okładka jest piękna. Od razu przyciąga wzrok. Mimo że wszystkie mi się podobały, ta stała się moją ulubioną z serii. Zimowy krajobraz na okładce nadaje niesamowity klimat i sprawia, że od razu mamy ochotę wejść do świata, który powieść skrywa w środku. Poza tym, niebieski to jeden z moich ulubionych kolorów, a sami przyznajcie - te błękitne barwy na okładce prezentują się po prostu magicznie.

Trzeci tom mnie nie zaskoczył. Spodziewałam się, że będzie równie dobry, jak poprzednie części. Nie rozczarowałam się. Pani Justyna Drzewicka trzyma wysoki poziom. Tak jak wcześniej nie brakuje tutaj przygód, niebezpieczeństw, akcji i niezwykłego klimatu - wszystkich rzeczy, dzięki którym pokochałam tę serię na samym początku.

Uwielbiam styl pisania autorki. Szczególnie podoba mi się sposób, w jaki opisuje czytelnikowi świat. Czytając, przenosimy się do zupełnie innego miejsca, którego nie mamy ochoty opuszczać. Opisy są bardzo plastyczne. Niezwykłe krainy, które odwiedzamy razem z bohaterami, są przedstawione tak dokładnie i pięknie, że najchętniej zostałabym tam na zawsze i nigdy nie rozstawała się z powieścią. Pisarce udało się stworzyć magiczny klimat, który czuć już od pierwszych stron. Nie posługuje się typowym, bardzo prostym i banalnym stylem, coraz częściej spotykanym w książkach dla młodzieży. Mimo że czyta się bardzo przyjemnie i lekko, język jest piękny. Śledzenie historii to sama przyjemność.

"Obława", tak jak poprzednie tomy, ma w sobie coś, co sprawia, że czytając, przenosimy się do zupełnie innej rzeczywistości. Możemy zapomnieć wtedy o całym świecie, pochłonięci lekturą. Z zapartym tchem śledzimy przygody bohaterów. Bardzo się z nimi zżyłam przez te trzy tomy. Są świetnie wykreowani. Niektórych nie sposób nie polubić. Z tomu na tom poznajemy ich coraz lepiej. Kibicujemy im i przeżywamy zarówno ich zwycięstwa, jak i porażki. Ich historia wciąga i trzyma w napięciu od samego początku. Jeżeli macie ochotę na wieczór pełen przygód, "Niepowszedni" będą idealnym wyborem.

"Niepowszedni" to trylogia szczególnie bliska mojemu sercu, a "Obława" jest jej idealnym zamknięciem. Przykro mi, że to już koniec. Ciężko jest się rozstać z bohaterami. Jest to zdecydowanie jedna z najlepszych polskich pozycji dla młodzieży - nie tylko fantasy. Przeżyłam z nią cudowne chwile. Czuję, że to nie ostatnie nasze spotkanie. Pewnie jeszcze kiedyś wrócę do świata młodych Niepowszednich. Jeżeli jeszcze ich nie znacie, to zdecydowanie polecam wam to zmienić - szczególnie, jeżeli jesteście miłośnikami książek pełnych przygód i magii. Czuję, że się nie zawiedziecie. Już nie mogę doczekać się kolejnych historii, jakie poznamy spod pióra pisarki.

Pamiętam, kiedy pierwszy raz usłyszałam o serii "Niepowszedni". Było to już bardzo dawno temu. Książka dopiero ukazywała się na rynku. Od razu poczułam, że zapowiada się coś naprawdę świetnego. Wiedziałam, że ten tytuł musi zagościć na mojej półce. Nie pomyliłam się do niej. Zarówno pierwsza, jak i druga część okazała się naprawdę niezwykłą, ciekawą i wciągającą historią,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Wątek mitologii w książkach dla młodzieży cieszy się coraz większą popularnością. Wszystko zaczęło się od świetnej serii o przygodach młodego herosa Percy'ego, która wyszła spod pióra amerykańskiego pisarza Ricka Riordan'a. Od tego czasu autorzy coraz chętniej wplatają w swojej twórczości elementy wierzeń naszych przodków. Dzięki świetnemu połączeniu współczesności, akcji oraz boskich elementów, powieści te zyskują sympatię czytelników. Sięgając po tego typu tytuły, oprócz dobrej zabawy podczas lektury, możemy dowiedzieć się bardzo cennych i ciekawych informacji na temat historii. Przed niejednym czytelnikiem autorzy odkryli wtedy ciekawość mitów i pokazali niezwykłość, jaką w sobie kryją. Z pewnością ci, którzy wybierają książki z elementami mitologii, mają na ten temat coraz większą wiedzę, przyswojoną o wiele łatwiej niż ze szkolnych podręczników.
Każdy z nas przynajmniej kojarzy Zeusa, Atenę, Apolla... Z wierzeniami innych cywilizacji mamy styczność od zawsze. Co jednak młody człowiek wie na temat swoich korzeni? Niewiele. Wikipedia i książki historyczne? Nie brzmi zachęcająco. A co powiecie na historię pozornie całkowicie zwyczajnej, młodej dziewczyny, którą od swoich rówieśnic różni to, że w wolnych chwilach zajmuje się polowaniem na istoty ze świata słowiańskich mitów i wierzeń? Zaciekawieni? Poznajcie serię "Żniwiarz", autorstwa polskiej pisarki - Pauliny Hendel.

Już od pierwszych stron czytelnik zostaje wrzucony w wir akcji. Nużące wstępny, powolny rozwój historii? Nie tutaj. Autorka rzuca nas na głęboką wodę, która wypełniona jest demonami, Cienistymi i podpalaczami. Stwory te porywają czytelnika od pierwszych stron i trzymają go w swoich objęciach aż do samego końca. Ciągle coś się dzieje, co sprawia, że nie sposób odłożyć powieści. Akcja, pościgi, sekrety i walki... A wszystko to w niezwykłym, magicznym klimacie słowiańskich wierzeń i zabobonów.

Autorka stworzyła ciekawych bohaterów. Są oni bardzo różnorodni. Każdy ma swój własny charakter. Nie są bezbarwni.
Magda to dziewczyna, którą bardzo łatwo polubić. Nie należy do tego typu głównych bohaterek, które irytują nas na każdej stronie, co odbiera przyjemność z lektury. Została ona naprawdę dobrze wykreowana. Jej postać jest niezwykle realistyczna. To zwykła młoda kobieta, o bardzo sympatycznym usposobieniu, lecz jednocześnie dużej sile, odwadze i determinacji. Wie, czego chce i dąży do obranych celów. Ma w sobie coś, co sprawia, że czytelnik od pierwszych stron czuje wobec niej pozytywne uczucia i kibicuje jej podczas lektury.

W powieści pojawia się wątek miłosny. Muszę przyznać, że tego obawiałam się najbardziej. Niejedna naprawdę dobra historia psuła się, kiedy autorzy zbyt mocno skupiali się na uczuciu, jakie połączyło dwójkę bohaterów. Bałam się, że relacje postaci wejdą na pierwszy plan. Na szczęście, moje wątpliwości szybko się rozwiały. Wątek miłosny jest, to fakt, ale został naprawdę dobrze i subtelnie poprowadzony. Akcja nie kręci się wokół tego, co połączyło dwójkę ludzi. Mimo moich obaw, "Pusta noc" nie przerodziła się w ckliwy romans z akcją i demonami w tle. Na szczęście!

Nie mogłabym zapomnieć też o tej nieziemskiej okładce! Wydawnictwo spisało się rewelacyjnie. Wydanie przyciąga czytelnika. Jest piękne i niezwykłe. Już dawno nie spotkałam się z tak piękną oprawą graficzną powieści - szczególnie spod pióra polskiego autora. Jestem pod wielkim wrażeniem. Jeżeli miałabym oceniać książkę po okładce, cała seria "Żniwiarz" już teraz otrzymałaby ode mnie 10 gwiazdek na 10.

"Pusta noc" nie jest książką idealną. Styl Pauliny Hendel jest niezwykle lekki, dzięki czemu historię czytamy bardzo szybko. Powieść pozwala odpocząć i odetchnąć po męczącym dniu. Odpowiadało mi to. Jeżeli tak jak ja, potrzebujecie czegoś, przy czym się zrelaksujecie i zapomnicie o rzeczywistości, "Żniwiarz" będzie świetnym rozwiązaniem.
Czymś, co rzuciło mi się jednak w oczy i mocno irytowało, szczególnie na początku mojej przygody w słowiańskim świecie, były bardzo sztuczne dialogi. Wyobrażanie sobie rozmów bohaterów przychodziło mi z nieukrywanym trudem. Mają one w sobie coś nienaturalnego, co bardzo drażni podczas śledzenia losów postaci. Po pewnym czasie zaczynamy się do tego przyzwyczajać, ale jest to jednak coś, co odrzuca.

"Pusta noc", mimo że przepełniona akcją i walkami, nie należy do książek szczególnie nieoczywistych. Tak było przynajmniej w moim przypadku. Niektórych rzeczy, które miały być dla czytelnika niemałym zaskoczeniem, udało mi się domyśleć. Historia jest raczej przewidywalna, nie przypominam sobie momentu, w którym byłam naprawdę zdziwiona wydarzeniami. Szkoda. Mam nadzieję, że w kolejnym tomie się to zmieni.

"Pusta noc" to świetne rozpoczęcie bardzo interesującego młodzieżowego cyklu. Wyróżnia się na tle innych powieści interesującym, niespotykanym do tej pory motywem polowania na słowiańskie demony. Wartka akcja, zmieszana z motywami słowiańskimi, daje czytelnikowi fascynującą przygodę, od której ciężko się oderwać. Jest to pozycja lekka, do przeczytania w jedną (pustą) noc. Polecam, szczególnie tym, których interesuje temat wierzeń naszych przodków i chcieliby spędzić trochę czasu w jego świecie.

zznosemwksiazkach.blogspot.com

Wątek mitologii w książkach dla młodzieży cieszy się coraz większą popularnością. Wszystko zaczęło się od świetnej serii o przygodach młodego herosa Percy'ego, która wyszła spod pióra amerykańskiego pisarza Ricka Riordan'a. Od tego czasu autorzy coraz chętniej wplatają w swojej twórczości elementy wierzeń naszych przodków. Dzięki świetnemu połączeniu współczesności, akcji...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Każdy z nas wie czym jest aktorstwo. Spotykamy się z tym oglądając przedstawienia teatralne, filmy, seriale czy nawet reklamy. Aktorzy wcielają się w różne role. Udają kogoś, kim tak naprawdę nie są. Dzięki odpowiedniej charakteryzacji są nie do poznania. Na jakiś czas stają się zupełnie inną osobą. Uczą się mówić i zachowywać jak ona. Dzięki włożonemu wysiłkowi są w tym naprawdę dobrzy i idealnie przedstawiają daną postać. To trudna praca. Nie każdy się do tego nadaje.

Nastoletnia Quinlan McKee robi coś podobnego do aktorstwa, choć nie do końca. Odgrywa ona role zmarłych rówieśniczek. Pomaga tym rodzinom uporać się z odejściem bliskiej osoby. Wkracza w codzienne życie rodziny i wpływa na przebieg żałoby. Zachowuje się i ubiera tak jak ona. Przez kilka dni odgrywa jej role. Zrozpaczeni ludzie mogą powiedzieć jej wszystko, czego nie zdążyli zmarłemu i choć odrobinę pozbyć się wyrzutów sumienia. Jest to jednak o wiele cięższa praca od aktorstwa. Dziewczyna zajmuje się tym od dziecka i jest w tym naprawdę dobra. Czasem jednak mieszają jej się wspomnienia i sama nie wie kim jest. Nie rozróżnia co wydarzyło się w jej prawdziwym życiu, a co w odgrywanej roli. Dlatego nie wolno jej się angażować emocjonalnie. Nagłe zlecenia sporo jednak namiesza w życiu Quinlan. Jest ono dłuższe i o wiele bardziej pogmatwane niż dotychczas. Śmierć Cataliny, w którą wciela się bohaterka jest bardzo tajemnicza. Dziewczyna nie ma pojęcia co się jej stało. Dodatkowo, okazuje się, że musi pomóc również chłopakowi zmarłej w uporaniu się z ogromnym cierpieniem. Zaczyna myśleć o nim jako o kimś o wiele ważniejszym niż tylko kliencie. Może to prowadzić do poważnych konsekwencji...

O serii Suzanne Young usłyszałam już dawno temu. Od razu mnie ona zaintrygowała i strasznie chciałam ją przeczytać. Niestety, wcześniej nie miałam takiej okazji. Możecie wyobrazić sobie jak ucieszyłam się, kiedy pojawiła się możliwość otrzymania "Remedium". Stwierdziłam, że ta część to świetna okazja aby rozpocząć swoją przygodę z Programem. Tylko czy po przeczytaniu tej powieści dalej mam ochotę sięgnąć po kolejne?

Suzanne Young stworzyła niezwykle oryginalną historię. Nigdy wcześniej nie spotkałam się z udawaniem przez kogoś zmarłej osoby. Nie jest łatwo wpaść na tak ciekawy i niepowtarzalny pomysł. Większość książek młodzieżowych jest do siebie bardzo podobna. Tutaj, czytając, nie miałam żadnych skojarzeń z innymi, znanymi mi tytułami. Autorce należą się za to wielkie brawa.

Kolejnym, dużym plusem powieści jest jej zakończenie. Książka jest na początku raczej przewidywalna i chwilami nawet nudna. Końcówka za to wszystko nadrobiła. Po prostu wgniata ona w fotel. Byłam totalnie zszokowana tym, co się wydarzyło. Nie spodziewałam się tego. Podczas lektury wielokrotnie zastanawiałam się nad tym, jak zakończy się historia Quinlan. Miałam w głowie przeróżne wyobrażenia na ten temat. Nie pomyślałam nawet, że czeka na mnie coś tak niespodziewanego i jednocześnie bardzo emocjonującego. Autorka dokładnie to przemyślała. Wszystko nagle złączyło się w logiczną całość i zaczęło do siebie pasować. Pani Young postanowiła potrzymać czytelników w niepewności i zakończyła książkę w najbardziej intrygującym momencie. Bardzo wiele rzeczy nie zostało wyjaśnionych. Sprawiło to, że nie mogę doczekać się aż sięgnę po kolejny tom. Muszę odkryć te wszystkie tajemnice skrywane przez bohaterów.

Podoba mi się styl autorki. Zastosowana jest tu narracja pierwszoosobowa. Książka napisana jest prostym, nieskomplikowanym językiem. Czyta się ją bardzo lekko i przyjemnie.

Bohaterowie, których poznajemy na kartach powieści są ciekawie wykreowani. Jak się okazuje, prawie każdy z nich skrywa jakieś tajemnice i nie jest taki, jak nam się wydawało. Intrygują swoim zachowaniem i przeszłością. Z zaciekawieniem śledziłam ich losy. Autorka poświęciła postaciom sporo uwagi. Prawie każda z nich odgrywa jakąś rolę i ma wpływ na dalszy rozwój akcji.

"Remedium" to dobra książka. Świetnie się z nią bawiłam i nie mogę doczekać się aż sięgnę po kolejną część. Bardzo polecam.

Każdy z nas wie czym jest aktorstwo. Spotykamy się z tym oglądając przedstawienia teatralne, filmy, seriale czy nawet reklamy. Aktorzy wcielają się w różne role. Udają kogoś, kim tak naprawdę nie są. Dzięki odpowiedniej charakteryzacji są nie do poznania. Na jakiś czas stają się zupełnie inną osobą. Uczą się mówić i zachowywać jak ona. Dzięki włożonemu wysiłkowi są w tym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Media wywierają coraz większy wpływ na nasze społeczeństwo. Często zdarza się, że ludzie po prostu żyją życiem celebrytów, ukazywanym przez telewizję, gazety, portale plotkarskie. Całe dnie spędzają wpatrzeni w szklany ekran. Nie zastanawiają się nad sensem i logiką znalezionych tam informacji - po prostu łykają wszystko, co jest im podawane. Skoro jest tam tak napisane, to pewnie tak jest i koniec. Są tym wszystkim po prostu otumanieni, co jest bardzo sprawnie wykorzystywane. Media mają w naszych czasach po prostu władzę. Narzucają jak ludzie mają myśleć, jak patrzeć na różne sprawy. Manipulują na wiele przeróżnych sposobów. Sterują ludźmi, którzy bardzo łatwo się temu poddają. Sytuacja jest moim zdaniem coraz gorsza. Wyobrażacie sobie sytuację, w której dochodzi do tego, że anonimowi widzowie, za pośrednictwem reality TV mogą decydować o tym, czy ktoś powinien zginąć, czy jest niewinny? Świat w którym nie ma sądów, świadków, dokładnych dowodów. Jest za to program telewizyjny, który na swój sposób przedstawia sprawę. I są oczywiście widzowie, którzy dzięki sms-om, osądzą oskarżonego, bazując tylko i wyłącznie na tym, co im pokazano. Przerażające? Witajcie w świecie "Celi 7".

Książek o podobnym schemacie jest już naprawdę dużo na naszym rynku. Zepsute społeczeństwo i nastolatka, która postanawia ocalić świat. Brzmi znajomo? Pewnie, że tak. Nic dziwnego, że na początku totalnie nie zainteresowałam się "Celą 7". Gdzieś mi się tam przewinęła, ale większej uwagii na nią nie zwróciłam. Zapewne zostałoby tak, gdyby nie to, że pewnego dnia nie wygrałam ją w jakimś konkursie na facebooku. Bardzo się z tego ucieszyłam. Kiedy przesyłka dotarła, usiadłam i z ciekawości zaczęłam czytać pierwsze strony. Nie spodziewałam się wtedy, że książka tak bardzo mnie pochłonie i pozytywnie zaskoczy.

Bardzo podobał mi się pomysł pisarki i to, co chciała przekazać, dzięki swojej historii. Poruszyła naprawdę ważne tematy. Idealnie pokazała problem mediów- zapatrzenie w nie ludzi oraz to, jak często oszukują widzów, ukazując różne wydarzenia w zupełnie innym świetle, niż w rzeczywistości. W przypadku tej historii, jest to naprawdę świetnie pokazane. Widzimy, jak wypowiedzi ludzi są przekręcane i pokazywane widzom programu "Sprawiedliwością jest śmierć". Często mają bardzo niewiele wspólnego z rzeczywistością. Odbiorcy są oszukiwani i manipulowani. Wszystko po to, aby zwiększyć oglądalność i sprawić, że więcej osób będzie wysyłać smsy. Aż tak źle, jak w powieści u nas jeszcze nie jest, ale według mnie takie zachowanie się nasila. Być może "Cela 7" chociaż trochę otworzy niektórym oczy i sprawi, że zastanowią się, czy naprawdę chcą być częścią tego wszystkiego.

Media to nie jedyny problem, jaki porusza autorka. Ukazała też fakt, jak bardzo niesprawiedliwe jest społeczeństwo. Porównała dwa światy - bogatych celebrytów oraz biednych ludzi, nawet bezdomnych. Widzimy, jak wielka jest różnica między nimi. To właśnie ci, których na to stać, mogą głosować. Czy jest to w takim razie taki demokratyczny sąd, w którym każdy ma prawo głosu? No nie do końca.


Zwraca też dużą uwagę, jak majętni, wpływowi ludzie traktują tych, których uważają za gorszych. Mogą robić co chcą i nie ponoszą za to żadnych konsekwencji. Absolutnie się nimi nie przejmują. Traktują ich jak śmiecie. Mają przecież nad nimi władzę. Kto przejmie się bezdomną osobą? Oni mają pieniądze, mają wpływy, więc zawsze sobie w takich sytuacjach poradzą. Całkowity wymysł autorki? Jeżeli się nad tym zastanowić, to chyba niestety nie do końca...

Książka zaskoczyła mnie również pod wieloma innymi względami. Największym były chyba tutułowe cele. Główna bohaterka 7 dni spędza w Celach Śmierci. Każdego dnia przechodzi do nowej, aż trafia do ostatniej, gdzie czeka na nią elektryczne krzesło. Przez ten tydzień będzie trwało głosowanie widzów, któro zadecyduje o tym, czy nastolatka na nim usiądzie. W mojej głowie te izby wyglądały zupełnie inaczej. Wyobrażałam sobie, że każda z nich będzie inna. Myślałam, że codziennie na naszą bohaterkę będą czekały inne, przerażające rzeczy, a każde pomieszczenie będzie skrywało odmienne sekrety, zadania. Pomyliłam się- nawet bardzo. Każda z tych cel jest praktycznie identyczna. Wszyskie to zwykłe szare, obrapane pomieszczenia, praktycznie puste. Są tam oczywiście jakieś "urozmaicenia", jednak nie tak spektakularne, jak myślałam. Nijakie? Też tak pomyślałam. Później zdałam sobie sprawę, że jest to naprawdę dobry zabieg, który pokazuje, że w tym wszystkim najgorsze było dla więźnia oczekiwanie. Towarzyszyło im poczucie niepewności. Jak zagłosują? Uniewinnią go czy skażą na śmierć? W głowie ciągle pojawiały się myśli, że zostało im jeszcze 5 dni, 4 dni, 3 dni, 2 dni... Ciągłe myślenie o tym, zastanawianie się nad wynikiem było o wiele gorsze niż jakiekolwiek próby, zadania. To właśnie to wykańczało ludzi psychicznie i było zdecydowanie najgorsze.

Pin on PinterestMogłoby się wydawać, że skoro w tych celach nie ma nic bardzo specjalnego, książka będzie raczej nudna. O nie. Mnie ona pochłonęła bez reszty - do tego stopnia, że nawet po odłożeniu, nie mogłam przestać o niej myśleć. Okazuje się, że sprawa morderstwa znanego celebryty jest o wiele bardziej skomplikowana, niż może się wydawać. Historia Marthy jest dosyć nieoczywista. Momentami naprawdę zaskakuje. Mimo że dziewczyna przyznała się do winy, czytelnik czuje, że coś tutaj jest nie tak. Stopniowo dowiadujemy się coraz więcej i więcej. Poznajemy przeszłość nastolatki oraz innych bohaterów. Skrywają oni mnóstwo tajemnic. Wplątani są w różne intrygi i kłamstwa. Czytelnik po prostu musi dowiedzieć się o co chodzi, co się stało. Sprawia to, że naprawdę ciężko oderwać się od powieści. Czyta się ją bardzo szybko. Wszystko to sprawia, że te prawie 500 stron, skończymy w jedną noc.

Bardzo podobał mi się styl pisania autorki. Uwielbiam różne ciekawe i oryginalne zabiegi w książkach. Kerry Drewery mnie nie zawiodła. Oprócz klasycznej narracji, mamy tutaj, przedstawiony w formie scenariusza, przebieg programu "Sprawiedliwością jest śmierć", co uważam za rewelacyjny pomysł. Dzięki temu autorka mogła idealnie pokazać, jak ogromna różnica jest między tym, co dzieje się za kulisami, a tym, co ogląda widz.

Nie zabrakło tutaj również, co jest raczej rzadkością w tego typu książkach, świetnej głównej bohaterki, którą niesamowicie polubiłam. Martha to twarda dziewczyna. Wie, co robi i po co tam jest. Mimo że ma chwile słabości, nie poddaje się. Nie jest tym typem, który postanawia zbawić cały świat. Ma świadomość tego kim jest i jakie są jej możliwości. Wie, na co mogłaby sobie pozwolić, a co lepiej zostawić innym. Dziewczyna odgrywa tylko jakąś rolę w całej tej intrydze. Jest jej częścią, nie kosogłosem liderką. Ma wyznaczone zadanie i trzyma się go. To również bardzo mi się podobało. W końcu jedna nastolatka nie ratuje całego społeczeństwa, hura!

Autorka stworzyła naprawdę dobrych bohaterów - zarówno tych, którzy odgrywają bardzo istotną rolę w tej historii, jak i drugoplanowych. Każdy ma własną historię, charakter i przeżycia, które wpływają na to, kim jest i jakie są jego cele. Niektórych polubiłam bardziej innych wręcz przeciwnie, ale każdy miał w sobie coś, co interesowało i przyciągało.Widać, że pisarka dobrze to wszystko przemyślała.

Pojawia się również wątek miłosny, czyli coś, co często nie wychodzi najlepiej w tego typu książkach. Tutaj nie mogę zdradzić zbyt wiele, żeby nie psuć wam zabawy, ale uwierzcie mi - jest rewelacyjnie poprowadzony.

Pod nie najpiękniejszą okładką, skrywa się rewelacyjna, niesamowicie wciągająca i trzymająca w napięciu historia, w której całkowicie się zakochałam. Fabuła jest przemyślana, nieoczywista i bardzo zaskakująca, a bohaterowie świetnie wykreowani i interesujący. Dodajmy do tego jeszcze rewelacyjną bohaterkę, zgrabną narrację i ważny temat, jakim są współczesne media i mamy naprawdę dobrą ksiażkę, po którą zdecydowanie warto sięgnąć. Polecam i już nie mogę doczekać się kontynuacji.

zznosemwksiazkach.blogspot.com

Media wywierają coraz większy wpływ na nasze społeczeństwo. Często zdarza się, że ludzie po prostu żyją życiem celebrytów, ukazywanym przez telewizję, gazety, portale plotkarskie. Całe dnie spędzają wpatrzeni w szklany ekran. Nie zastanawiają się nad sensem i logiką znalezionych tam informacji - po prostu łykają wszystko, co jest im podawane. Skoro jest tam tak napisane, to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Jak już kiedyś pisałam, jestem wielką fanką "Igrzysk Śmierci". Kocham tą historie. Całą trylogię przeczytałam już bardzo dawno temu. Tęskniłam za tymi emojami, które odczułam przy czytaniu znakomitych książek Suzanne Collins. Od zakończenia ostatniej części nie spokałam się z żadną tak fascynującą, wciągającą i zaskakującą powieścią w której bohaterwoie musieliby stawić czoła niebezpiecznej grze w której nagrodą jest życie. Aż do teraz.

Zacznę od tego jak bardzo książka mnie zaskoczyła. Nie pomyślałam nawet, że znajdziemy tu aż tak krwawe i wręcz mrożące krew w żyłach momenty. Spodziewałam się dość lekkiej historii a otrzymałam wciągającą, niebezpieczną przygodę pełną niebezpieczeństw. Przepraszam! Ta powieść nie jest wciągająca. Ona jest jak tornado. Wsysa czytelnika i nie puszcza go do samego końca! Jak tylko zacznie się czytać to nie można przestać. Ile razy siedziałam do późna śledząc losy bohaterów? Za każdym razem kiedy chciałam już odłożyć książkę i położyć się spać, akcja się rozkręcała i musiałam natychmiast wiedzieć co będzie dalej. Oczywiście nie udawało mi się tego przewidzieć. Co tam sprawdziany, kartkówki! Piekielny Wyścig był ważniejszy. Zabierałam książkę praktycznie wszędzie i przy każdej możliwej okazji i z waciekawieniem śledziłam losy Telli i innych uczestników.

"Ogień i woda" jest dość brutalną książką w której nie brakuje rozlewu krwi i drastycznych scen. Zdradzę wam w sekrecie, że w pewnym momencie bohaterowie będą zmuszeni odciąć palec pewnej dziewczynie. Takich rzeczy po książce się nie spodziewałam i byłam naprawdę pozytywnie zaskoczona. Nie brakuje tutaj rówież niespodziewanych zawroty akcji, miłości oraz mnóstwa tajemnic. Nieraz historia tak mnie zaskoczyła, że aż odkładałam książkę i z szeroko otwartymi oczami zastanawiałam się jak to możliwe po czym z zapałem wracałam do czytania.


Bardzo podobał mi się pomysł z pandorami. Są to zwierzątka posiadające nadprzyrodzone zdolności. Stworzone zostały, aby pomagać w wyścigu zawodnikom.Są one bardzo ciekawe. Każda ma własny charakter i umiejętności. Ich właściciele również są bardzo różni. Większość bardzo dobrze traktuje swoich pomocników jednak są i ci, którzy wyżywają się na swoich pandorach, krzyczą na nie a nawet je biją. Jestem osobą bardzo wrażliwą na krzywdę zwierząt i aż nie mogłam czytać jak niektóre były okrutnie traktowane. Chwilami miałam ochotę wskoczyć do świata powieści i powiedzieć tym okrutym ludziom co o nich myślę!

Tella Holloway jest główną bohaterką i jednocześnie narratorką powieści. Autorka uwikłała ją, zwykłą dziewczynę, w sieć kłamstw, tajemnic i niebezpieczeństw. Nie jest to postać, którą czytelnicy polubią od razu. Na początku jest niezwykle próżną dziewczyną, której jednym z największych zmartwień jest wygląd. Jadąc na Piekielny Wyścig zabiera nawet lakier do paznokci bo przecież w dżungli musi dobrze wyglądać! Z biegiem czasu nastolatka się zmienia. Poznaje smak niebezpieczeństwa i śmierci. Rozumie, że są o wiele ważniejsze rzeczy niż to, jak się prezentuje. Bardzo ją polubiłam. Szczególnie spodobało mi się w niej to, jak bardzo kochała zwierzęta i broniła ich, kiedy ktoś robił im krzywdę. Jej pandora była dla niej bardzo ważna - nadała jej imię i dzieliła się z nią wodą i jedzeniem. Nie traktowała jej jak narzędzie, ale przyjaciela. Tella dzięki temu zyskała moją wielką sympatię.

Jak wiadomo uczestników wyścigu jest mnóstwo. Wraz z bohaterką poznajemy tylko niektórych. Są wśród nich zarówno ci dobrzy, jak i ci, których dziewczyna powinna za wszelką cenę unikać. Każdy ma jednak własny charakter, wygląd, umiejętności i cel. Wydawałoby się, że każdy przyjechał tu aby pomóc komuś bliskiemu. Ale czy napewno? Tutaj też czeka was nie lada zaskoczenie! Wszyscy skrywają jakieś sekrety... Komu Tella może zaufać?

"Ogień i woda" to świetnie napisana książka, którą czyta się bardzo szybko i przyjemnie. Mamy tu ewelacyjną narracje i krótkie, lecz barwne opisy. Nie zanudzają one czytelnika i pozwalają dobrze wyobrazić sobie opisywany świat. Victoria Scott poradziła sobie tu wyśmienicie!

"Ogień i woda" to świetna powieść. Jestem pewna, że pokochają ją wszyscy, którzy uwielbiają książki z w dużą ilością akcji, różnorodnymi postaciami i przerażającymi grami. Już nie mogę doczekać się aż sięgnę po kolejną część tej wspaniałej opowieści i poznam dalsze losy Telli i Guya.

Jak już kiedyś pisałam, jestem wielką fanką "Igrzysk Śmierci". Kocham tą historie. Całą trylogię przeczytałam już bardzo dawno temu. Tęskniłam za tymi emojami, które odczułam przy czytaniu znakomitych książek Suzanne Collins. Od zakończenia ostatniej części nie spokałam się z żadną tak fascynującą, wciągającą i zaskakującą powieścią w której bohaterwoie musieliby stawić...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Jeżeli czytaliście recenzje pierwszej części (a jak nie to możecie nadrobić to klikając tutaj) to wiecie, jak wielkie wrażenie historia Telli na mnie zrobiła. Nie mogłam doczekać się, aż będę mogła sięgnąć po jej kontynuacje. Byłam bardzo ciekawa czy druga część jest równie dobra co pierwsza. Okazało się, że jest jeszcze lepsza!

Bohaterka musi zmierzyć się z kolejnymi etapami przerażającego wyścigu. Nie może się wycofać. Na oceanie i w górach będzie musiała walczyć o przetrwanie. Stawi czoła własnym słabościom i nowym, pokrętnym zasadom wyścigu. Kolejne wyzwania są coraz trudniejsze. Wyścig dobiega końca. Zwycięzca może być tylko jeden...

Książka strasznie mi się spodobała. Jest idealnie dopasowana do mojego gustu czytelniczego. Już dawno nie odczułam tylu emocji podczas czytania. Było kilka momentów w których tak bałam się o bohaterów, że mocno biło mi serce lub musiałam zamknąć książkę aby się uspokoić. Autorka ciągle trzyma czytelnika w napięciu. Stale go czymś zaskakuje. Nic nie jest pewne. Ciężko domyśleć się co zdarzy się na następnej stronie. Bohaterowie muszą przejść brutalne, mrożące krew w żyłach zadania. Ich zmagania z przeszkodami były bardzo ciekawe, ale jednocześnie przerażające. Po prostu coś niesamowitego. Przeczytałam książkę w dwa dni. Nie mogłam się od niej oderwać. Podobnie jak w przypadku pierwszej części potrafiłam siedzieć z nią do późna całkowicie tracąc poczucie czasu. W przeciwieństwie do bohaterów świetnie bawiłam się na Piekielnym Wyścigu.

Świat i zadania, które wykreowała autorka są zdecydowanie bardziej przemyślane i interesujące niż te poprzednie. Organizatorzy wyścigu zdecydowanie bardziej komplikują przeszkody niż wcześniej.Wyścig jest pełen intryg i kłamstw.

"Udział w Piekielnym Wyścigu przypomina uzależnienie od narkotyków. Jeden mały krok prowadzi do następnego i zanim się zorientujesz, znajdujesz się w sytuacji bez wyjścia. Nie masz pojęcia, jak to się stało, że twoje życie tak bardzo oddaliło się od tego, co było wcześniej."

Poznajemy wielu nowych bohaterów. Są oni naprawdę ciekawi - każdy ma inny charakter i powód dla którego wystartował w wyścigu. Są starannie przemyślani i realistyczni. Niejeden naprawdę mnie zaskoczył. Niektórych polubiłam, innych nie obdarzyłam zbyt wielką sympatią. Telli towarzyszyły również znane już czytelnikowi postaci. Podobnie jak po dziewczynie, widać, że Piekielny Wyścig bardzo ich zmienił. Główna bohaterka jest zdecydowanie mniej irytująca. Bardziej dba o swoich towarzyszy. Jest silniejsza niż wcześniej. Nie polega teraz tylko na jej chłopaku. Usamodzielniła się i kieruje grupą. Stała się pewniejsza siebie i nie boi się wyrażać własnego zdania. Ma cel. Chce wygrać, a następnie zniszczyć wyścig. Jak daleko się posunie aby przeżyć i uratować brata? Tego dowiedzcie się sami.

Autorka pisze lekko i przyjemnie. Powieść czyta się niesamowicie szybko. Idealnie można wyobrazić sobie opisywany świat. Coś, na co nie da się nie zwrócić uwagi podczas lektury to wiele krótkich rozdziałów. Pierwsza część ma ich 38, a druga aż 72. Obydwie książki są podobnej grubości! Czy mi się to podobało? Nie potrafię określić. Ani mi to nie przeszkadzało, ani jakoś mnie to nie zachwyciło. Jednak nie mogłam tego nie zauważyć.

Na koniec muszę też wspomnieć o okładce! Podobnie jak w przypadku "Ogień i woda" jest po prostu przepiękna! Nie mogę doczekać się, aż zobaczę jak będzie wyglądać kolejna część. Czuję, że będzie równie śliczna jak te.

Jeżeli jeszcze zastanawiacie się, czy sięgnąć po kontynuacje powieści to mam nadzieję, że tą recenzją was przekonałam. Naprawdę warto ją przeczytać - jest niesamowita. Jeżeli jeszcze nie spotkaliście się z twórczością Victorii Scott to z pewnością najwyższy czas to zmienić. Gorąco polecam!

Jeżeli czytaliście recenzje pierwszej części (a jak nie to możecie nadrobić to klikając tutaj) to wiecie, jak wielkie wrażenie historia Telli na mnie zrobiła. Nie mogłam doczekać się, aż będę mogła sięgnąć po jej kontynuacje. Byłam bardzo ciekawa czy druga część jest równie dobra co pierwsza. Okazało się, że jest jeszcze lepsza!

Bohaterka musi zmierzyć się z kolejnymi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Zauważyłam, że ostatnio coraz rzadziej sięgam po książki skierowane do młodzieży. Nie oznacza to jednak, że postanowiłam całkowicie je porzucić. Szczególnie te, które poruszają problemy, z jakimi zmaga się młodzież, są bliskie mojemu sercu. "Lato Eden" od razu mnie zainteresowało. Kiedy tylko przeczytałam opis, w mojej głowie zaczęły układać się przeróżne scenariusze. Zgubiła się? Ktoś ją porwał? Może postanowiła zakończyć swoje życie? Jeśli tak, to dlaczego? Czy uda się ją znaleźć? Musiałam poznać odpowiedzi na dręczące mnie pytania.

Poranek zaczął się dla Jess cudownie. Szczęśliwa wstała z łóżka z poczuciem, że to będzie dobry dzień. Nie wiedziała wtedy, jak bardzo się myliła.
Jej najlepsza przyjaciółka znika. Mimo że nastolatka powinna zostać w domu, rozpoczyna poszukiwania. Nie spocznie, dopóki jej nie znajdzie. Nie może uwierzyć, że Jess zrobiłaby coś takiego, nie mówiąc jej o tym. Przecież były nierozłączne...

Zdarzyło mi się sięgnąć po wiele książek, które poruszały różnorodne, bardzo trudne problemy. Ostatnio miałam (nie)przyjemność zapoznać się ze słynnym "13 powodów, gdzie główną bohaterką jest Hannah, która popełniła samobójstwo. Czymś, co łączy dziewczyny - Hannah, Eden, a także jej przyjaciółkę Jess - są naprawdę ciężkie przeżycia. Podejście autorki i wartości, co próbuje nam przekazać jest zupełnie inne niż to, co zaprezentował Jay Asher oraz wielu innych autorów, którzy postanowili podobnie przedstawić tę problematykę. Porównując "Lato Eden" z innymi pozycjami, które czytałam, gdzie bohaterowie postanowili odebrać sobie życie, zauważyłam, jak dobrze Liz Flanagan ukazała ten temat. Przesłanie, jakie powieść ze sobą niesie jest naprawdę świetne. Liz Flanagan nie wykorzystała motywu samobójstwa, aby stworzyć tkliwą i poruszającą historię nieszczęśliwej przyjaźni czy miłości. Nikt nie zostawił żadnych listów, map czy taśm, sprawiając, że wszyscy zaczęli się tą osobą interesować. Autorka zrobiła coś zupełnie innego. Pokazała, że niezależnie jak ciężki okres przechodzimy nie powinniśmy nigdy rezygnować z naszego życia. Nie jest łatwo, ale nie oznacza to, że w życiu nic dobrego nas już nie spotka. Jedno wydarzenie nie decyduje o reszcie twoich dni. Myślę, że ktoś, kto zmaga się z tego typu problemami, po lekturze "Lata Eden" może zadać sobie pytanie - "Może jednak warto żyć?". Podejście autorki było tutaj naprawdę dobre. Potrzebujemy właśnie takich książek - które będą dawały młodym ludziom chociaż trochę siły, a nie wręcz promowały temat samobójstwa.

Chociaż bardzo doceniam Liz Flanagan za jej podejście, książce brakuje sporo do ideału. Historia miała ogromny potencjał. Pomysł był moim zdaniem świetny. Z wykonaniem jest jednak gorzej.

Największym minujsem była strasznie powolny przebieg historii. Książka momentami bardzo mnie nudziła, chociaż zdarzały się i pojedyncze momenty w których naprawdę nie mogłam jej odłożyć. Należały one jednak do rzadkości. Akcja chwilami aż błaga o przyspieszenie, jakąś intrygę, nagły zwrot - cokolwiek. Praktycznie nic się nie dzieje. Mamy tutaj dużo retrospekcji. Jedne rozdziały były naprawdę ciekawe, inne wręcz pisane na siłę i kompletnie nic nie wnosiły. Nie potrafiłam wciągnąć się w tę historię. Często odkładałam ją, wracałam do niej, znowu odkładałam i tak w kółko, aż do końca.

Spodziewałam się, że historia życia Eden będzie bardziej tajemnicza i zaskakująca. Wyobrażałam sobie, że razem z jej przyjaciółką będziemy odkrywać sekrety, o których nikt nie miał pojęcia. Eden w mojej głowie była dziewczyną z ogromną tajemnicą, którą bardzo dokładnie skrywała - nawet przed własną przyjaciółką. Czekało mnie jednak rozczarowanie. Postać Eden, mimo że dobrze wykreowana, nie była nawet w połowie tak zagadkowa, jak na to liczyłam. Skrywała sekret, ale był on dosyć banalny do odgadnięcia. Dziewczyna ma problemy, nie ukrywa jednak ich aż tak bardzo. Jej najbliższe osoby zdawały sobie sprawę co się z nią dzieje. Liczyłam na naprawdę tajemniczą postać, którą stopniowo będziemy odkrywać z główną bohaterką. Niestety, czegoś takiego nie było.

Bohaterowie są stworzeni bardzo przeciętnie. Główne bohaterki oraz siostra Eden zostały dopracowane i przemyślane. Widać, jak wszystkie te trudne przeżycia odbiły się na ich zachowaniu. Mają swój własny charakter, który został naprawdę przemyślany przez autorkę. Gorzej jest z resztą. Poboczni bohaterowie wydawali mi się strasznie przeciętni i nijacy. Autorka chyba zapomniała o nich, koncentrując się na Eden i Jess. Nikt w żaden sposób nie zwrócił mojej uwagi. Są bo są. Nic więcej. Bardzo nie lubię tego w książkach. Warto było zwrócić na pobocznych bohaterów większą uwagę, pozwolić komuś odegrać większą rolę zarówno w przeszłości, jak i poszukiwaniach zaginionej nastolatki.

"Lato Eden" odrobinę mnie rozczarowało. Nie jest to na pewno zła książka. Miałam jednak wobec niej wysokie oczekiwania. Wiele rzeczy jest tutaj niedopracowanych - bohaterowie, akcja i sama historia. Książka miała potencjał, który nie do końca udało się wykorzystać. Autorka ma u mnie jednak duży plus za mądre przesłanie. Książka przekazuje naprawdę mądre wartości. Być może komuś pomoże i zmotywuje go do stawiania czoła swoim słabościom? Chętnie sięgnę po kolejne książki spod pióra Liz Flanagan w przyszłości. Myślę, że jeżeli autorka popracuje nad warsztatem, możemy spodziewać się w przyszłości naprawdę dobrych tytułów, podpisanych jej nazwiskiem.

Zauważyłam, że ostatnio coraz rzadziej sięgam po książki skierowane do młodzieży. Nie oznacza to jednak, że postanowiłam całkowicie je porzucić. Szczególnie te, które poruszają problemy, z jakimi zmaga się młodzież, są bliskie mojemu sercu. "Lato Eden" od razu mnie zainteresowało. Kiedy tylko przeczytałam opis, w mojej głowie zaczęły układać się przeróżne scenariusze....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Z twórczością pani Cassandry Clare miałam okazję już się zapoznać za sprawą serii "Dary Anioła". Czytałam ją kilka lat temu, kiedy byłam o wiele młodsza. Bardzo miło wspominałam swoją przygodę w świecie Nocnych Łowców. Nigdy jednak nie skończyłam wszystkich tomów. Od dawna przymierzałam się do sięgnięcia po nią ponownie i przeczytania do końca. Kiedy zauważyłam pierwszą część "Diabelskich Maszyn", serii która opowiada historię dziejącą się przed przygodami opisanymi w "Mieście kości", nie zastanawiałam się nawet przez chwilę. Doszłam do wniosku, że to właśnie od tych powieści powrócę do świata Nefilim. Czy jednak po lekturze "Mechanicznego anioła" dalej mam na to ochotę?

Cassandra Clare zabiera nas w podróż w czasie. Przenosimy się do przecudnego, wiktoriańskiego Londynu. Towarzyszą nam tam nowi bohaterowie - Tessa, Will i Jem. Muszę przyznać, że autorka idealnie oddała cudowną, niepowtarzalną atmosferę tego miejsca. Jest mgliście, deszczowo i tajemniczo. Miastu towarzyszy niesamowita aura, która dodaje magicznego klimatu książce. Opis wyglądu bohaterów również ma na to wpływ - piękne, wiktoriańskie stroje zostały cudownie opisane.

Postacie, które poznałam również bardzo mi się spodobały. Uwielbiam trójkę głównych bohaterów. Łatwo domyślić się, że powstanie między nimi trójkąt miłosny. Chociaż bardzo nie lubię tego wątku w książkach, w tym przypadku jakoś to zniosę. Zarówno Will, jak i Jam są świetnymi bohaterami. Nie wiem, którego uwielbiam bardziej! Tessa również jest ciekawą postacią, aczkolwiek miałam wrażenie, że czegoś w niej zabrakło. Autorka mogła troszeczkę więcej pracy włożyć w tworzenie jej charakteru. Liczę na to, że w kolejnych częściach dziewczyna pokaże jeszcze na co ją stać. Bohaterowie drugoplanowi nie zostali też tutaj całkowicie pominięci. Autorka zwróciła na nich sporą uwagę. Każdy ma własny, odmienny charakter.

Historia, którą serwuje nam autorka jest świetna. Mamy tu dużo akcji, napięcia, zaskoczeń i tajemnic. Książka zapewnia świetną przygodę, od której trudno się oderwać. Wiele intryg i zagadek sprawiło, że z ogromnym zapałem śledziłam akcję, ciekawa czego dowiem się na kolejnych stronach. Powieść niesamowicie wciągnęła mnie do swojego świata. Nie miałam ochoty go opuszczać. Ciągle chciałam chociaż "jeszcze jeden rozdział" być wraz z Nocnymi Łowcami.

Styl autorki całkiem przypadł mi do gustu. Nie jest co prawda najlepszy, ale książkę czyta się naprawdę dobrze i szybko. Jej bardzo mocnym punktem są opisy, za pomocą których stworzyła cudowną atmosferę. Dialogi momentami wypadały jednak dosyć słabo - były nienaturalne i sztywne, czasami nawet banalne.

"Mechaniczny anioł" przypadł mi do gustu. Książka dała mi możliwość oderwania się od rzeczywistości i bardzo miłego spędzenia czasu. Nie jest to pozycja niesamowita, po odłożeniu której powiecie "Wow". To dosyć prosta, ale strasznie przyjemna pozycja, która mimo że nie wniesie do życia zbyt wiele, dostarczy świetnej rozrywki. Na pewno moja przygoda z twórczością pisarki nie zakończy się w tym momencie. Jak najszybciej muszę poznać kolejne losy bohaterki. Polecam!

Z twórczością pani Cassandry Clare miałam okazję już się zapoznać za sprawą serii "Dary Anioła". Czytałam ją kilka lat temu, kiedy byłam o wiele młodsza. Bardzo miło wspominałam swoją przygodę w świecie Nocnych Łowców. Nigdy jednak nie skończyłam wszystkich tomów. Od dawna przymierzałam się do sięgnięcia po nią ponownie i przeczytania do końca. Kiedy zauważyłam pierwszą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie dałam rady skończyć. Doszłam do wniosku, że jeżeli będę miała spędzić nad tym kolejne 200 stron to coś mi się zrobi. "Elitę" jakoś wymęczyłam, licząc, że "Jedyna" będzie o wiele lepsza. Niestety tak się nie stało. Bohaterka jest tak samo totalnie głupia i irytująca. Już po pierwszych stronach miałam ochotę rzucić powieścią o ścianę. Scena z ćwiczącymi mężczyznami całkowicie mnie rozwaliła i miałam tego dosyć. Historia spodoba się młodszym dziewczynkom, ale moja przygoda z Rywalkami definitywnie się tu zakończyła.

Nie dałam rady skończyć. Doszłam do wniosku, że jeżeli będę miała spędzić nad tym kolejne 200 stron to coś mi się zrobi. "Elitę" jakoś wymęczyłam, licząc, że "Jedyna" będzie o wiele lepsza. Niestety tak się nie stało. Bohaterka jest tak samo totalnie głupia i irytująca. Już po pierwszych stronach miałam ochotę rzucić powieścią o ścianę. Scena z ćwiczącymi mężczyznami...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jest wiele książek młodzieżowych, które poruszają trudne tematy. Depresja, anoreksja, wyśmiewanie... Każdy mógłby wymienić przynajmniej kilka książek w których występuje ten wątek. Czy czytaliście jednak powieść, której bohaterka jest dziewczyną chorą na HIV?

Przyznam szczerze, że mało wiedziałam na temat tej problematyki. To dlatego powieść "Czarne jeziora" zwróciła moją uwagę. Nie słyszałam wcześniej o powieści w której poruszana byłaby ta tematyka. Postanowiłam więc dowiedzieć się nieco więcej na ten temat i dałam szansę "Czarnym jeziorom".

Wiele osób narzeka na okładkę. Mnie ona naprawdę się podoba. Jest bardzo ładna i ciekawa. Od razu przykuła mój wzrok.

W tej książce zainteresowała mnie też główna bohaterka. Czy wy też uwielbiacie, kiedy główny bohater książki jest do was w jakiś sposób podobny? Ja tak! Kiedy tylko przeczytałam w opisie, że Magda kocha książki, uczęszcza do Klubu Literackiego i jest uzdolniona literacko wiedziałam, że będę miała z nią coś wspólnego. Tak się też stało. Chwilami naprawdę przypominała mi mnie. Polubiłam ją. Przechodzi bardzo ciężki etap w życiu i próbuje jakoś sobie z tym poradzić. Problemy w rodzinie, w szkole, a do tego jeszcze wieść o wirusie... Wszystkie te trudne emocje przelewa na papier. Jej odskocznią od szarej codzienności jest Klub Literacki. Tam może poświęcić się swojej pasji. Jest ciekawą postacią. Autorka przedstawiła ją, jak i innych bohaterów w realistyczny sposób. Są oni naprawdę naturalni.

Książka napisana jest w formie dziennika. Rzadko zdarza mi się przeczytać taką powieść, aczkolwiek bardzo to lubię. Cieszę się, że pani Dorota Suwalska zdecydowała się na taką formę. Uważam, że idealnie pasuje do tej historii. Dzięki temu możemy w bardzo prosty sposób przyjrzeć się przeżywanym przez nastolatkę emocjom i lepiej zrozumieć to, co w danej chwili czuje. Powieść czyta się ją bardzo szybko i lekko. Napisana jest, jak to dziennik, językiem bardzo prostym i naturalnym. Pojawiają się sformułowania typowe dla młodzieży.

Powieść ta porusza bardzo trudny temat, jakim jest wirus HIV. Zauważyłam, że niewielu pisarzy porywa się na tą tematykę - szczególnie w Polsce. Bardzo podoba mi się to, że pani Dorota Suwalska zdecydowała się na to. Uważam, że jest to temat o którym mówi się teraz zdecydowanie za rzadko. Wielka szkoda. Rozmawiałam o tej książce z moimi znajomymi i dowiedziałam się, jak wielu nic nie wie na temat tej problematyki. Uważam, że młode osoby powinny dowiadywać się więcej na temat takich rzeczy. Gorąco zachęcam , szczególnie nastolatków, do sięgnięcia po tę powieść. Uświadamia ona o istotnym, choć z reguły unikanym w książkach problemie.

Jest wiele książek młodzieżowych, które poruszają trudne tematy. Depresja, anoreksja, wyśmiewanie... Każdy mógłby wymienić przynajmniej kilka książek w których występuje ten wątek. Czy czytaliście jednak powieść, której bohaterka jest dziewczyną chorą na HIV?

Przyznam szczerze, że mało wiedziałam na temat tej problematyki. To dlatego powieść "Czarne jeziora" zwróciła moją...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Nie ma chyba osoby, która nie usłyszałaby od drugiego miłośnika literatury: "Ja nie czytam polskich książek bo są słabe". Moi drodzy! Jeżeli jeszcze raz do waszych uszu dojdzie taka wiadomość to koniecznie dajcie temu łotrowi ten cykl i czekajcie aż zacznie na kolanach błagać polskich autorów o wybaczenie. A jeżeli sami tak twierdzicie to zostańcie ze mną do końca. Przyjęło się, że nasi autorzy piszą nieciekawe książki, szczególnie te skierowane do młodzieży. Kiedyś sama tak uważałam i ich unikałam. Spotkałam jednak wiele powieści, dzięki którym zrozumiałam, że Polacy mogą poszczycić się wspaniałymi autorami. Ich książki spokojnie mogą dorównać amerykańskim bestsellerom, a czasem są nawet od nich lepsze. W ich gronie nie mogłoby zabraknąć powieści pani Justyny Drzewickiej.

Moja historia z serią Niepowszedni zaczęła się dawno, dawno temu, w czasach, kiedy jeszcze pierwsza część nie była wydana. Historia ta od razu mnie zainteresowała i pamiętam, że odliczałam dni do premiery. Miałam ogromne szczęście, gdyż udało mi się wygrać egzemplarz w konkursie. Jak to często u mnie bywa, nie mogłam się od razu zabrać za książkę i odłożyłam ją na półkę. Najzwyczajniej w świecie o niej zapominałam. Przeczytanie "Porwania" odkładałam i odkładałam... W końcu przyszedł dzień, w którym nareszcie zabrałam się za lekturę. Kiedy zaczęłam czytać zdałam sobie sprawę, jak wielki błąd popełniłam. Miałam duże szczęście, ponieważ dzięki uprzejmości wydawnictwa Jaguar, mogłam od razu po zakończeniu części pierwszej zabrać się za kolejną. Nie wiem jak wytrzymałabym czas rozłąki!

Zima to dla mnie magiczny czas. Najlepiej wtedy zagrzebać się pod kocem z kubkiem gorącego kakao i dobrą książką. Najchętniej wybieram w tym okresie książki fantastyczne. Uwielbiam przenosić się w zupełnie inny świat, kiedy za oknem widać świat pokryty śniegiem. Całkowicie zapominam wtedy o rzeczywistości. Moją głowę zajmują niezwykłe stworzenia, fascynujące przygody oraz dzielni bohaterowie. Wyobrażam sobie te niesamowite kreatury, które narodziły się w głowie autora. Nie ma ograniczeń, co do tego, jak będą wyglądać. Te niezwykłe książki to wspaniały odpoczynek od rzeczywistości.

Pani Justyna Drzewicka nie jest czarodziejką, ale wyczarowała naprawdę magiczne książki! Za pomocą słów przenosi czytelnika w niezwykły świat, który poznaje wraz z bohaterami. To niezwykłe młode osoby o fantastycznych zdolnościach. Są oni bardzo ciekawi i przemyślani. Pisarka wykreowała ich z pomysłem. Każdy ma swój własny charakter. Nie ma dwóch takich samych postaci. Podczas naszej literackiej podróży spotykamy niezwykle różnorodne osoby. Są tu zarówno bohaterowie źli, jak i ci, których nie da się nie lubić.

Jestem całkowicie zakochana w stylu autorki. Obydwie książki napisane zostały pięknym, plastycznym językiem. Bardzo rzadko spotykam się z tak pięknym tekstem. Użyty tu został tak niesamowity język. Pani Justyna Drzewicka używa cudnej polszczyzny. Nie umiem wyrazić jak pięknie zostały te powieści napisane! Podczas lektury rozpływałam się nad tym. Czyta się to z ogromną przyjemnością. Ciekawe, barwne opisy sprawiają, że czytelnik dokładnie widzi w głowie świat wykreowany przez autorkę. A jest na co "popatrzeć"! Podobnie jak bohaterowie, świat został świetnie wykreowany. W wyobraźni przenosimy się do niezwykłych miejsc, które mają swój klimat i magię.

Podczas lektury czasami zastanawiałam się, czy ktoś przypadkiem nie posmarował mi powieści klejem! Naprawdę, nie mogłam się od niej oderwać! Już od pierwszych stron autorka serwuje nam dużo akcji. Nie ma miejsca na nudę. Ciągle coś się dzieje, ciągle coś nowego. To duży plus tych książek! Godzinami mogłabym tkwić w świecie Niepowszednich i nie miałabym dosyć.

Oprócz świetnej zabawy dzięki powieści dużo zyskałam. Uczy ona ważnych w życiu wartości - przyjaźni, odwagi i miłości. Powinniśmy o nich pamiętać w naszym codziennym życiu.

Nie mogę uwierzyć w jedną rzecz - "Porwanie" to debiut autorki. DEBIUT. Jeżeli to pierwsza książka pisarki to nie mogę doczekać się kolejnych dzieł, które wyjdą spod pióra pani Drzewickiej.

Nie da się zwrócić uwagi na piękną okładkę pierwszej części. Druga, mimo że, moim zdaniem nieco grosza, również ma coś w sobie. Obydwie idealnie oddają klimat tej cudownej historii, jaka kryje się w środku. Zauroczyły mnie też mapy, które znajdziemy na kartach powieści. Ukłon w stronę ilustratorki - obydwie są cudowne!

Często zdarza się, że druga część nie utrzyma poziomu poprzedniej. Muszę przyznać, że lekko się tego obawiałam. Niepotrzebnie. "W potrzasku" idealnie trzyma poziom poprzedniej powieści i tak samo porywa nas do swojego świata.

Jeżeli szukaliście niezwykłych, cudownych książek na zimowe wieczory to właśnie znaleźliście! Mam nadzieję, że udało mi się was zachęcić do sięgnięcia po tę serię. Jest tego naprawdę warta. Jestem bardzo szczęśliwa, że Polacy mają tak świetne książki jak te. Seria trafiła na półkę moich ulubionych. Nie mogę doczekać się, aż dorwę kolejny tom. Tym razem na pewno nie będę odkładać go na później.

Nie ma chyba osoby, która nie usłyszałaby od drugiego miłośnika literatury: "Ja nie czytam polskich książek bo są słabe". Moi drodzy! Jeżeli jeszcze raz do waszych uszu dojdzie taka wiadomość to koniecznie dajcie temu łotrowi ten cykl i czekajcie aż zacznie na kolanach błagać polskich autorów o wybaczenie. A jeżeli sami tak twierdzicie to zostańcie ze mną do końca. Przyjęło...

więcej Pokaż mimo to