-
ArtykułySztuczna inteligencja już opanowuje branżę księgarską. Najwięksi wydawcy świata korzystają z AIKonrad Wrzesiński2
-
ArtykułyNie jestem prorokiem. Rozmowa z Nealem Shustermanem, autorem „Kosiarzy” i „Podzielonych”Magdalena Adamus9
-
ArtykułyEdyta Świętek, „Lato o smaku miłości”: Kocham małomiasteczkowy klimatBarbaraDorosz3
-
ArtykułyWystarczająco szalonychybarecenzent0
Biblioteczka
2018-07-01
2015-04
2018-01-10
2017-12-10
2018-01-05
2018-04-27
2018-03-21
2018-03-16
2018-03-08
2018-02-11
2018-02-06
2018-02-03
2018-01-31
2018-01-22
2018-01-12
2017-12-29
"Tylko o to cały czas chodziło. O zazdrość. Rywalizację. O to, żeby cień pokonał płomień".
"Czerwona Królowa" to książka pełna przewidywalnych, prostych zabiegów, które mogliśmy ujrzeć już w wielu innych dystopijnych książkach. A jednak znalazło się w niej coś, co w moich oczach wyróżniło ją od innych. Pewne elementy, które złożyły się we wspaniałą całość, w książkę, od której prawie w ogóle się nie odrywałam - aż do jej ukończenia. Po początkowym sceptycyzmie i towarzyszącym mu w mojej głowie cichym głosiku mówiącym "To niedorzeczne!", doszłam do etapu, gdy w napięciu czytałam kolejne zdania.
Świat podzielił się na dwie rasy ludzkie. Osoby o srebrnym kolorze krwi obdarzone są różnorodnymi mocami: Wodniaki panują nad wodą, Żeleźcy nad żelazem, Cieniści potrafią zakrzywiać promienie słoneczne, a Niwecznicy są zdolni wyrzucić w powietrze wszystko, czego dotkną. Rody te można by wymieniać bardzo długo, bo jest ich naprawdę sporo.
Osoby z czerwoną krwią nie posiadają owych zdolności, dlatego z upływem lat znaleźli się na samym dole hierarchii społecznej, uważani za podrzędnych i słabych. Źle traktowani, zmuszeni do ciężkiej, wieloetatowej pracy, żyjący w najgorszych warunkach i usługujący opływającym w luksusach Srebrnym, Czerwoni nie mają łatwo. Najgorsze wydaje się to, że brak im nadziei. Zmiana wydaje im się czymś nieosiągalnym, niemożliwym. "Marzenia nie prowadzą do niczego dobrego". Srebrni w oczach czerwonej społeczności są bogami. Ich nie da się pokonać.
Mare Barrow jest Czerwoną. Czerwoną złodziejką bez większych talentów i zdaną na wojsko przy okazji swoich osiemnastych urodzin. Tak przynajmniej uważa. Seria z całą pewnością niefortunnych zdarzeń (próba kradzieży w Summertown, zmiażdżenie ręki jej siostry, kolejna próba okradzenia, tym razem następcy tronu, posada wśród pałacowej czerwonej służby i w końcu z pozoru śmiertelne wlecenie w pole elektryczne) sprawiają, że nie tylko zostaje odkryty sekret dziewczyny, którego ona sama nie znała, ale i zmusza ją do życia pod fałszywym nazwiskiem jako przyszła księżniczka, narzeczona Mayvana, dostosowana do wszelkich poleceń pod groźbą śmierci. Nie brzmi oryginalnie i porywająco, prawda?
A jednak, była to dokładnie taka książka, jakiej się domagałam. Nic trudnego, ambitnego, a jednocześnie z zawartą pewną ilością mądrości. Mogłabym wymieniać w nieskończoność cytaty, które ujęły moje serce. Było ciekawie, było niebezpiecznie, było porywająco i ryzykownie.
Spodziewałam się tego. Tego, co miało być zaskakujące. Czyli powinnam być bardzo niezadowolona. A jednak, mimo że nie było to tak niespodziewane, jak miało być i od początku wiadomo było, komu NIE ufać oraz pojawiało się w ciągu kolejnych rozdziałów mnóstwo wskazówek, nie zawiodłam się. Serio, przykro mi za zawoalowane przesłanie, ale nie wiem, jak inaczej to napisać bez spoilerów.
Wiele osób przyrównuje tę książkę do "Igrzysk Śmierci", "Rywalek", "Niezgodnej", czy wielu innych podobnych lektur, ja jednak nie chcę sobie psuć w ten sposób wrażeń. Lubię główną bohaterkę. Wybaczam jej te kilka głupot, które ma na swoim koncie, ponieważ mimo tych błędów, które zdarzają się ludziom, ma w sobie iskrę (co może brzmieć średnio pozytywnie, zważywszy na słowa Juliana na temat wojny). Mi jednak chodzi o jej mocny charakter, chęć do działania, nadzieję. Jest silną i samowystarczalną postacią. Nie jest - jak w większości dystopijnych młodzieżówek - pokryta cienką skorupką udającą siłę, podczas gdy wewnątrz jest nikim innym, jak zwykłym chucherkiem. Emanuje z niej najprawdziwsza moc i mam nadzieję, że tak pozostanie.
NA PEWNO przeczytam kolejne części. :)
"Tylko o to cały czas chodziło. O zazdrość. Rywalizację. O to, żeby cień pokonał płomień".
"Czerwona Królowa" to książka pełna przewidywalnych, prostych zabiegów, które mogliśmy ujrzeć już w wielu innych dystopijnych książkach. A jednak znalazło się w niej coś, co w moich oczach wyróżniło ją od innych. Pewne elementy, które złożyły się we wspaniałą całość, w książkę, od...
2017-12-09
Spodziewałam się wielu typowych, utartych już dawno ścieżek. Wiele mnie jednak zaskoczyło w tej książce. Jeszcze się o niej później rozpiszę.
Spodziewałam się wielu typowych, utartych już dawno ścieżek. Wiele mnie jednak zaskoczyło w tej książce. Jeszcze się o niej później rozpiszę.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Pierwszy raz spotkałam się z taką książką. Zazwyczaj nawet nie próbuję czytać tego typu dzieł, nigdy mi się nie podobały. A jednak ta mnie niesamowicie wciągnęła. Z początku podeszłam do niej dość sceptycznie, szczerze mówiąc nie miałam najmniejszej ochoty po nią sięgać, ale jako że przyjaciółka mi ją poleciła, nie sposób było odmówić. Przeżyłam naprawdę miłe zaskoczenie!
Język jest barwny, kolorowy i luźny. Całość czyta się szybko i przyjemnie. Narracja występuje w pierwszej osobie liczby pojedyńczej. Książka została napisana na wzór "pamiętnika". Jedna z głównych bohaterek, Ellie, opisuje tam wszystkie przeżycia, zdarzenia, co do najmniejszego szczegółu. Można dzięki temu odczuć to z jej perspektywy, tak jak ona to "widzi".
Siedmiu przyjaciół postanawia się wybrać na "łono natury". Oczywiście, miał to być typowy biwak i... Właśnie taki był. Przyjaciele przedzierają się do najbardziej opuszczonego zakątka w Australii - do Piekła. Tak właśnie zostało ochrzczone to miejsce przez mieszkańców małego, pobliskiego miasteczka, Wirrawe. Nikt z nich nie przypuszczał, że kiedyś zostanie ono ich jedynym schronieniem. Na biwaku możemy po raz pierwszy bliżej przyjrzeć się charakterom głównych bohaterów - Ellie, jej najlepszej przyjaciółce Corrie, Homerowi, Lee, Fi, Robin oraz Kevinowi. Gdy po miło spędzonym czasie wracają do domu, nic już nie jest takie samo...
Opustoszałe domy, martwe, lub ledwo żywe, wygłodzone zwierzęta, zwiędnięte rośliny. Wszystkie rodziny znikają, jednak w końcu okazuje się, że zostali uwięzieni na terenie wystawnym podczas corocznego festynu. W ciągu kilku dni, w których przyjaciele zniknęli w lesie, została przeprowadzona inwazja przez wrogi kraj. Wkrótce, aby przeżyć, cała siódemka (później ósemka) skrywa się w Piekle, które staje się ich jedynym schronieniem.
Akcja toczy się bardzo szybko, jest nieprzewidywalna i ciekawa.
Tak właśnie zapowiada się pierwsza z siedmiu części serii Johna Marsdena - Jutro. Serdecznie polecam tą, oraz następne książki autora.
Pierwszy raz spotkałam się z taką książką. Zazwyczaj nawet nie próbuję czytać tego typu dzieł, nigdy mi się nie podobały. A jednak ta mnie niesamowicie wciągnęła. Z początku podeszłam do niej dość sceptycznie, szczerze mówiąc nie miałam najmniejszej ochoty po nią sięgać, ale jako że przyjaciółka mi ją poleciła, nie sposób było odmówić. Przeżyłam naprawdę miłe zaskoczenie!...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to