Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Wojna nuklearna jest bardzo popularnym motywem we współczesnej popkulturze. Nie bez kozery mówi się w literaturze o nurcie postapokaliptycznym. Zalicza się do niego książki z uniwersum METRO, Samotność anioła zagłady i Apokalipsa wg Pana Jana Roberta J. Szmidta, a także popularne gry takie jak Fallout. Wymienione przeze mnie tytuły to jedynie kropla w morzu wszystkich dostępnych na rynku pozycji. Marek Braun w swojej książce „Dzień po…” starał się również wykreować swoją własną wizję postapokaliptycznego świata. Niestety w sposób dość nieudany, zarówno merytorycznie, jak i językowo.
Zdania powieści są krótkie. Gdyby zamiast kropki wstawić słowo „STOP”, moglibyśmy mieć wrażenie, że mamy do czynienia z telegramem. Język jest prosty, dialogi płytkie i bezosobowe. Obszernością natomiast odpowiada raczej opowiadaniu, niż osobnej powieści. Postaci są dwuwymiarowe, posiadają imię i najczęściej potrafią wszystko. Tylko niektórych wygląd został opisany, a jeszcze mniejsza liczba bohaterów posiada jakieś własne tło historyczne. Autor oparł swoją fabułę na przypadku. Każde z wydarzeń przebiega według tego samego schematu: coś się dzieje, aż tu nagle dziwnym trafem następuje zwrot o sto osiemdziesiąt stopni i los uśmiecha się do bohaterów, którzy zawsze wychodzą cało z tarapatów. To męczy i jest nierealne.
Jestem miłośniczką literatury postapo, survivalu oraz broni. W żadnej z tych dziedzin nie jestem ekspertem, ale bardzo często posiłkuję się lekturą fachową bądź zaciągam rady specjalistów. Z powodu tej dość obszernej wiedzy książka „Dzień po…” nie była dla mnie przyjemna. Autorowi zdecydowanie brakuje wiedzy merytorycznej w każdym opisywanym przez siebie aspekcie. Ludzie, którzy około dwunastu lat spędzili w bunkrze, wyszli na powierzchnię. Teoretycznie chronią się przed promieniowaniem za pomocą masek gazowych, ale nie posiadają żadnych kombinezonów ochronnych i jak gdyby nigdy nic konsumują rosnące na ziemi rośliny czy piją wodę z rzeki (filtrowanie i gotowanie nie czyści z reaktywności). Jest to o tyle zaskakujące, że główny bohater zwraca uwagę na przedziwne zjawiska atmosferyczne, jak kwaśne deszcze mogące poparzyć, czy wręcz przepalić skórę, ale flora nie nosi śladów tych wydarzeń. Tak samo jak nie ma to wpływu na zdrowie ludzi, dla których świecące w nocy na zielono warzywa nie stanowią zagrożenia. Odnosi się wrażenie, że autor nawet nie posilił się o przeczytanie podstawowych zagadnień z dziedziny skażenia atomowego.
W powojennym świecie wszystko jest ogromne, krwiożercze i czyhające na próbującego przetrwać człowieka. Robią to również inni ludzie. Wszyscy mają szeroki dostęp do broni i, jak gdyby nigdy nic, potrafią się nią posługiwać. Nawet nastoletnie dzieci. Bohaterowie bez trudu ranią i zabijają nawet najgorsze bestie. Po raz kolejny ujawnia się tu niewiedza autora, który nie znając się na survivalu robi ze swoich postaci nowych McGayverów. Potrafią nawet zszywać rany nitką wyprutą z koszuli! Niestety, to tak nie działa…
Kolejną niespójność znajdujemy w aspekcie geopolitycznym. „Na pewno żyliśmy na terenie, gdzie kiedyś była Europa, niestety nie wiedzieliśmy gdzie dokładnie. Może Niemcy, Anglia, a może Polska”. Nosz człowieku, przecież w dniu wybuchu wojny żyłeś w jakimś kraju i gdzieś do bunkra wszedłeś! I nagle nie wiesz gdzie jesteś? Bohaterowie w powieści przemieszczają się po niegościnnej ziemi. Posiadają samochód wojskowy, który jakimś cudem przetrwał próbę czasu: akumulator odpalił, benzyna nie zwietrzała, a impuls elektromagnetyczny (ten, który pojawia się podczas wybuchu ładunku nuklearnego) nie uszkodził elektroniki. I nagle widzą wulkan. Ogromny. Pojawił się znikąd. Nawet jeśli takowy pojawił się po eksplozjach bomb, to raczej byłby widoczny z dużej odległości. Na pełnym baku ich pojazd jest w stanie przejechać do ośmiuset kilometrów. Gdyby przebyli taką odległość to i tak dostrzegliby objekt zdecydowanie wcześniej niż „Po paru kilometrach dostrzegliśmy wulkan. Był ogromny, wyglądał na aktywny.”
Podsumowując, opowieść snuta przez autora jest nierealna, płytka i przewidywalna. Zabrakło wiedzy, która nadałby historii wiarygodności. Pan Marek jest nowicjuszem na rynku literackim i mam nadzieję, że moja opinia go nie zniechęci. Należałoby popracować nad warsztatem, poczytać literaturę fachową i ponowić projekt.

Wojna nuklearna jest bardzo popularnym motywem we współczesnej popkulturze. Nie bez kozery mówi się w literaturze o nurcie postapokaliptycznym. Zalicza się do niego książki z uniwersum METRO, Samotność anioła zagłady i Apokalipsa wg Pana Jana Roberta J. Szmidta, a także popularne gry takie jak Fallout. Wymienione przeze mnie tytuły to jedynie kropla w morzu wszystkich...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Cóż, warsztatowo książka jak zwykle trzyma poziom, ale horrorem bym tego nie nazwała. Czyta się szybko, łatwo i przyjemnie.

Cóż, warsztatowo książka jak zwykle trzyma poziom, ale horrorem bym tego nie nazwała. Czyta się szybko, łatwo i przyjemnie.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Jestem fanką wydawnictwa Vesper i chętnie stawiam na ich debiuty. Nie inaczej było z "Chodź ze mną". Lubię Wrocław i chętnie zanurzyłam się w snutej o nim opowieści. Nie lubię jednak historii z wieloma bohaterami, bo w którymś momencie można się zgubić. Uważam też, że element starego pamiętnika jest fenomenalny, ale wprowadzony dużo za wcześnie, łatwo domyślić się o co potem chodzi i nie ma elementu zaskoczenia. No dobra i znajomość niemieckiego też trochę psuła mi zabawę :P
Widzę jednak wiele pozytywów:
- postacie, choć liczne i po traumatycznych przeżyciach, różnorodne i ciekawe
- dobrze opisana topografia miasta - tak jak w przypadku książęk Artura Urbanowicza spoglądałam sobie na mapy Google
- wątki opierające się nie tylko o jeden moment historyczny (wspomnienia pana W.)
Ogólnie rzecz biorąc: polecam!

Jestem fanką wydawnictwa Vesper i chętnie stawiam na ich debiuty. Nie inaczej było z "Chodź ze mną". Lubię Wrocław i chętnie zanurzyłam się w snutej o nim opowieści. Nie lubię jednak historii z wieloma bohaterami, bo w którymś momencie można się zgubić. Uważam też, że element starego pamiętnika jest fenomenalny, ale wprowadzony dużo za wcześnie, łatwo domyślić się o co...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nazwisko Edwarda Snowdena znane jest raczej dość szeroko. Kiedy siedem lat temu ujawnił ściśle tajne dane, które gromadzono pod kryptonimem "Program PRISM", nie bardzi przejęłam się tym faktem. Bo przecież wiadomo było, że ktoś zawsze podsłuchuje. Lecz kiedy zaczęłam pracę w szeroko pojętym IT zrozumiałam, jak wielki błąd popełniłam. Nie żebym miała coś do ukrycia, ale chodzi o sam fakt. Bo przecież jakim prawem tajne służby Stanów Zjednoczonych miałby gromadzić dane wrażliwe na mój temat. I chyba to było najbardziej bolesne. W takiej chwili raczej niewielu pomyśli o bezpieczeństwie narodowym. Od nas wyciągną fakt, że możemy nie lubić Wujka Sama, ale od naszych dyplomatów mogą już znacznie więcej. Myślę, że dlatego zdecydowałam się na autobiografię Edwarda Snowdena, zatytułowaną "Pamięć nieulotna".

Więcej na:
https://blubratorka.blogspot.com/2020/03/pamiec-nieulotna-edward-snowden.html

Nazwisko Edwarda Snowdena znane jest raczej dość szeroko. Kiedy siedem lat temu ujawnił ściśle tajne dane, które gromadzono pod kryptonimem "Program PRISM", nie bardzi przejęłam się tym faktem. Bo przecież wiadomo było, że ktoś zawsze podsłuchuje. Lecz kiedy zaczęłam pracę w szeroko pojętym IT zrozumiałam, jak wielki błąd popełniłam. Nie żebym miała coś do ukrycia, ale...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W dniu 25 kwietnia w Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej miał rozpocząć się test bezpieczeństwa, polegający na wykorzystaniu rozpędzonych turbin do podtrzymania chłodzenia reaktora, nim docelowo uruchomią się do tego silniki diesla. W tym celu należało obniżyć moc reaktora, przeprowadzić test, sprawdzić stabilizację i powrócić do odpowiedniej mocy. Ale nikt nie przewidział, że kontrola ta zostanie przełożona o 10 godzin. Nikt nie domyślił się nawet, że katastrofa już się rozpoczęła, na długo przed wybuchem i stało się to za sprawą czynnika ludzkiego. Kiedy wznowiono test w nocy, zmiana, która rozpoczęła swoją pracę była kompletnie nieprzygotowana do przeprowadzenia odpowiednich czynności. Działali na oślep, przytłoczeni przez zastępcę głównego inżyniera do spraw bloków – Anatolija Diatłowa. Pomimo wątpliwości rozpoczęli test bezpieczeństwa. Doprowadzony na skraj niestabilności reaktor bloku czwartego zrobił to, do czego reaktor typu RBMK nie został stworzony – wybuchł. Rozpoczęła się walka o życia dziesiątek, ba! Milionów ludzkich istnień!

Więcej na:
http://www.bookparadise.pl/2019/10/o-ponocy-w-czarnobylu-adam-higginbotham.html

W dniu 25 kwietnia w Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej miał rozpocząć się test bezpieczeństwa, polegający na wykorzystaniu rozpędzonych turbin do podtrzymania chłodzenia reaktora, nim docelowo uruchomią się do tego silniki diesla. W tym celu należało obniżyć moc reaktora, przeprowadzić test, sprawdzić stabilizację i powrócić do odpowiedniej mocy. Ale nikt nie przewidział,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czy kiedykolwiek chcieliście pojechać w urokliwe rejony Suwalszczyzny? Ja Wam radzę, nie jedźcie tam! Nie umiem przewidzieć jak, ale a pewno zostaniecie poddani torturom fizycznym i psychicznym, aż waterboarding w Guantanamo uznacie za relaksujące wczasy. A potem i tak Was zabiją. Nie ważne kto, jak, ale żywi stamtąd nie wrócicie! Nabrałam takiego przekonania po przeczytaniu trzeciej książki Artura Urbanowicza pt. „Gałęziste”. Ta nowa-stara historia została odświeżona nie tylko przez wydawnictwo Vesper, ale i samego autora. Już na samym wstępie pragnę zaznaczyć, iż pan Artur zdecydowanie dojrzał i, mam nadzieję, że dojrzewać będzie jeszcze długo w swojej roli! Chociaż nie czytałam pierwszego wydania, cieszę się, że poczekałam z lekturą. Dzięki temu miałam poczucie, że cały czas mam do czynienia z tym samym stylem znanym mi z „Grzesznika” i „Inkuba”, bez żadnego poczucia, że powieść jest gorsza, bo wcześniejsza. A poza tym mam wrażenie, że z książki na książkę pan Urbanowicz zaprzyjaźnia się z coraz to bardziej paskudnymi demonami.
Wiecej na:
http://www.bookparadise.pl/2019/09/gaeziste-artur-urbanowicz.html

Czy kiedykolwiek chcieliście pojechać w urokliwe rejony Suwalszczyzny? Ja Wam radzę, nie jedźcie tam! Nie umiem przewidzieć jak, ale a pewno zostaniecie poddani torturom fizycznym i psychicznym, aż waterboarding w Guantanamo uznacie za relaksujące wczasy. A potem i tak Was zabiją. Nie ważne kto, jak, ale żywi stamtąd nie wrócicie! Nabrałam takiego przekonania po...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Och, jak my kochamy powieści Sciencie Fiction. Uwielbiamy książki, w których leje się krew, Ziemię atakują kosmici i w ogóle jesteśmy o krok od zagłady. Nigdy nie byłam zbyt zainteresowana taką tematyką, ale raz a czas próbuję sięgnąć po jakiś tytuł. „Wojnę światów” H.G. Wellsa zna pewnie każdy z nas, jeśli nie w postaci książki to chociaż filmu. Ponieważ borykamy się z obecnie z tendencją do kontynuowania (na siłę!), również i klasyków literatury, doczekaliśmy się jej kontynuacji. Stephen Baxter w swojej książce „Masakra ludzkości” starał się być godnym kontynuatorem Wellsa, ale, według mnie, z dość marnym skutkiem. Wells w swojej powieści nawiązywał bowiem do angielskiego kolonializmu, a Baxter stara się udowodnić, że tylko działając wspólnie jesteśmy w stanie uratować naszą planetę (przed sobą samymi).

Więcej na:
http://www.bookparadise.pl/2019/07/masakra-ludzkosci-stephen-baxter.html

Och, jak my kochamy powieści Sciencie Fiction. Uwielbiamy książki, w których leje się krew, Ziemię atakują kosmici i w ogóle jesteśmy o krok od zagłady. Nigdy nie byłam zbyt zainteresowana taką tematyką, ale raz a czas próbuję sięgnąć po jakiś tytuł. „Wojnę światów” H.G. Wellsa zna pewnie każdy z nas, jeśli nie w postaci książki to chociaż filmu. Ponieważ borykamy się z...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Tak jak wspomniałam w przypadku pierwszego tomu, Rafał Dębski wykreował świat skierowany dla młodych czytelników. I jak zwykle jest w tym świetny. Bohaterowie, chociaż są albo stricte biali, albo stricte czarni, posiadają coś więcej niż tylko stereotypowe cechy. Ci dobrzy posiadają mocne kręgosłupy moralne, trzymają się swoich zasad i przekonań. A żli są po prostu źli, jednak ich działania mają swoje podłoże psychologiczne. Jeśli chodzi więc o charaktery z „Szalonym Magiem” na pewno nie da się nudzić.

Więcej na:
http://www.bookparadise.pl/2019/07/zelzazny-kruk-szalony-mag-rafa-debski.html

Tak jak wspomniałam w przypadku pierwszego tomu, Rafał Dębski wykreował świat skierowany dla młodych czytelników. I jak zwykle jest w tym świetny. Bohaterowie, chociaż są albo stricte biali, albo stricte czarni, posiadają coś więcej niż tylko stereotypowe cechy. Ci dobrzy posiadają mocne kręgosłupy moralne, trzymają się swoich zasad i przekonań. A żli są po prostu źli,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wszystko co dobre, szybko się kończy, taka to mała życiowa prawda na początek. W rzeczywistości, coś, co lubimy, pędzi na łeb, na szyję i trudno spowolnić upływ czasu. Jest to jeszcze trudniejsze, jeśli czytamy coś, co się nam podoba. Tym bardziej, jeśli jest to po prostu manga. Z komiksami i mangami się lubimy, ale muszą być trafione w punkt, bo inaczej szybko się nudzę i jakoś tak tracę rezon. Na szczęście manga Eny Moriyamy pt. „Herezja miłości” należy do tej pierwszej kategorii i niniejszym prezentuję trzeci i zarazem ostatni tom tej, hmm…. zakazanej historii.

więcej na:
http://www.bookparadise.pl/2019/07/herezja-miosci-3-ena-moriyama-18.html

Wszystko co dobre, szybko się kończy, taka to mała życiowa prawda na początek. W rzeczywistości, coś, co lubimy, pędzi na łeb, na szyję i trudno spowolnić upływ czasu. Jest to jeszcze trudniejsze, jeśli czytamy coś, co się nam podoba. Tym bardziej, jeśli jest to po prostu manga. Z komiksami i mangami się lubimy, ale muszą być trafione w punkt, bo inaczej szybko się nudzę i...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Wir. Na linii ognia Krzysztof Pluta, Edyta Żemła
Ocena 8,2
Wir. Na linii ... Krzysztof Pluta, Ed...

Na półkach:

Czytając liczne książki wojenno-militarne często spotykałam się z ogólnym tematem walk, śmierci i zniszczeń. W sumie się nie dziwię – wojna przecież była, jest i będzie strasznym doświadczeniem nie tylko dla cywilów, ale także, a może przede wszystkim, dla samych żołnierzy. „Wir. Na linii ognia” autorstwa Krzysztofa Pluty i Edyty Żemły opublikowany przez wydawnictwo Znak jest książką o mężczyźnie, który potrafi zabijać, ale wyszkolono go po to, by ratował ludzkie życia.

Więcej na:
http://www.bookparadise.pl/2019/06/wir-na-linii-ognia-krzysztof-pluta-i.html

Czytając liczne książki wojenno-militarne często spotykałam się z ogólnym tematem walk, śmierci i zniszczeń. W sumie się nie dziwię – wojna przecież była, jest i będzie strasznym doświadczeniem nie tylko dla cywilów, ale także, a może przede wszystkim, dla samych żołnierzy. „Wir. Na linii ognia” autorstwa Krzysztofa Pluty i Edyty Żemły opublikowany przez wydawnictwo Znak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Lubię książki z gatunku fantasy, w tym także podgatunek urban fantasy, a właśnie w takim klimacie jest utrzymana cała seria poświęcona Dorze Wilk. „Dzikie dziecko miłości” jest czternastą powieścią, która dzieje się w świecie alternatywnego Torunia i nie tylko. Trzeba przyznać, że autorka, Aneta Jadowska, jest bardzo płodna, jeśli chodzi o wykorzystanie swojego „uniwersum”. Jednakże nie jestem przekonana czy ilość przekłada się na jakość. Ale o tym w recenzji, do której zapraszam.

Więcej na:
http://www.bookparadise.pl/2019/06/dzikie-dziecko-miosci-aneta-jadowska.html

Lubię książki z gatunku fantasy, w tym także podgatunek urban fantasy, a właśnie w takim klimacie jest utrzymana cała seria poświęcona Dorze Wilk. „Dzikie dziecko miłości” jest czternastą powieścią, która dzieje się w świecie alternatywnego Torunia i nie tylko. Trzeba przyznać, że autorka, Aneta Jadowska, jest bardzo płodna, jeśli chodzi o wykorzystanie swojego „uniwersum”....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Każdy z nas chodził do szkoły, w której nauczano nas historii, z naciskiem na historię naszego kraju. Nie była ona łatwa. Polacy zawsze stawiali na martyrologię i robienie z nas Chrystusa Narodów. Tak, tak, lubimy robić z siebie męczenników, tych, którzy zawsze mieli pod górę. Ale w przeciągu tych setek lat zapomnieliśmy, że nie samymi wojnami człowiek żyje, a jeśli już trzeba o nich rozmawiać, to zapomina się, jakie skandale mogły też je wywołać. Takie smaczki znajdziemy w książce Sławomira Kopra pt. „Klątwy, sekrety i skandale. Historia Polski przez dziurkę od klucza”.

Więcej na:
http://www.bookparadise.pl/2019/06/klatwy-sekrety-i-skandale-historia.html

Każdy z nas chodził do szkoły, w której nauczano nas historii, z naciskiem na historię naszego kraju. Nie była ona łatwa. Polacy zawsze stawiali na martyrologię i robienie z nas Chrystusa Narodów. Tak, tak, lubimy robić z siebie męczenników, tych, którzy zawsze mieli pod górę. Ale w przeciągu tych setek lat zapomnieliśmy, że nie samymi wojnami człowiek żyje, a jeśli już...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Imperium Achai ma się świetnia, a to za sprawą kolejnej książki Andrzeja Ziemiańskiego z tego uniwersum. Trzeci tom cyklu o Virionie, pt. „Viron. Adept” już od piętnastego maja na dobre umościł się w polskich księgarniach. I bardzo dobrze, ponieważ był bardzo wyczekiwanym tytułem. Wcale się nie dziwię, ponieważ świat wykreowany przez Ziemiańskiego zachwyca swoją dokładnością i spójnością poszczególnych wątków. Szkoda, że nie wszyscy autorzy pamiętają o wszystkich tematach, które poruszyli. Ale proszę, to jest Ziemiański (proszę o wybaczenie, że zwracam się tak bezpośrednio!). Uwaga, tym razem recenzja zawiera spoilery (no tylko troszkę, ale nie mówcie, że nie ostrzegałam!).

Więcej na:
http://www.bookparadise.pl/2019/06/virion-adept-andrzej-ziemianski.html

Imperium Achai ma się świetnia, a to za sprawą kolejnej książki Andrzeja Ziemiańskiego z tego uniwersum. Trzeci tom cyklu o Virionie, pt. „Viron. Adept” już od piętnastego maja na dobre umościł się w polskich księgarniach. I bardzo dobrze, ponieważ był bardzo wyczekiwanym tytułem. Wcale się nie dziwię, ponieważ świat wykreowany przez Ziemiańskiego zachwyca swoją...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Witamy we Wszechświecie. Podróż astrofizyczna J. Richard Gott, Michael A. Strauss, Neil deGrasse Tyson
Ocena 8,1
Witamy we Wsze... J. Richard Gott, Mi...

Na półkach:

Czy wiecie ile to jest miliard hamburgerów z McDonald? Otóż układając je obok siebie okrążymy Ziemię dwieście szesnaście razy, a dodatkowo po ułożeniu jednego na drugim dotrzemy na Księżyc i z powrotem. Właśnie jedną z takich ciekawostek rozpoczyna się książka wydana „Witamy we Wszechświecie. Podróż astrofizyczna”, której autorami są: Neil deGrasse Tysson, Michael A. Strauss i J. Richartd Gott. Jedna z ciekawszych książek astrofizycznych, które trafiły w moje ręce i do dzięki wydawnictwu Zysk i S-ka. Odbyłam fantastyczną przygodę, połączoną z mnóstwem wiedzy. Po prostu majstersztyk!

więcej na:
http://www.bookparadise.pl/2019/06/witamy-we-wszechswiecie-podroz.html

Czy wiecie ile to jest miliard hamburgerów z McDonald? Otóż układając je obok siebie okrążymy Ziemię dwieście szesnaście razy, a dodatkowo po ułożeniu jednego na drugim dotrzemy na Księżyc i z powrotem. Właśnie jedną z takich ciekawostek rozpoczyna się książka wydana „Witamy we Wszechświecie. Podróż astrofizyczna”, której autorami są: Neil deGrasse Tysson, Michael A....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Stephena Kinga, mistrza grozy i horrorów, przedstawiać nie trzeba. Od dawna jestem jego wierną czytelniczką, bo w sumie dzięki niemu rozpoczęłam przygodę z horrorami. Jedną z pierwszych pozycji, jaka trafiła w moje ręce w lokalnej bibliotece, był „Smętarz dla zwierzaków”. Z niewyobrażalną radością w moje ręce trafił egzemplarz z nowego nakładu wydawnictwa Prószyński i S-ka! Od razu wzięłam się do czytania i już świat dla mnie nie istniał.

Więcej na:
http://www.bookparadise.pl/2019/06/smetarz-dla-zwiezakow-stephen-king.html

Stephena Kinga, mistrza grozy i horrorów, przedstawiać nie trzeba. Od dawna jestem jego wierną czytelniczką, bo w sumie dzięki niemu rozpoczęłam przygodę z horrorami. Jedną z pierwszych pozycji, jaka trafiła w moje ręce w lokalnej bibliotece, był „Smętarz dla zwierzaków”. Z niewyobrażalną radością w moje ręce trafił egzemplarz z nowego nakładu wydawnictwa Prószyński i S-ka!...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Trudno wypowiedzieć mi się obiektywnie o tej powieści. Po pierwsze jest to kryminał, za którymi nie przepadam, z drugiej jednak strony, warto czytać gatunki inne niż na co dzień. Czasem można trafić na jakąś ciekawą perełkę. Jednak nie w tym wypadku. Muszę przyznać, że postać głównego bohatera bardzo mnie irytowała. Taki typ faceta, który dzięki szczęści prześlizguje się przez życie, bez poczucia rodzinnej odpowiedzialności, jakby istnienie było jedynie zabawą, a nie ciągiem wyzwań. Pochodzący z bogatszej rodziny nie widzi problemów przeciętnych ludzi (np. jednego z kolegów). Po prostu płynie. Kiedy jednak spotyka go nieszczęście użala się nad sobą. Jestem praktyczną babką, jeśli spotka mnie nieszczęścia trochę popsioczę, powkurzam się, a potem biorę w garść i rozwiązuję problemy. Ale nie, Toby będzie się załamywał, marudził, bo przecież on jest taki poszkodowany. Nosz kurcze…

Więcej na:
http://www.bookparadise.pl/2019/06/wiedzmie-drzewo-tana-french.html

Trudno wypowiedzieć mi się obiektywnie o tej powieści. Po pierwsze jest to kryminał, za którymi nie przepadam, z drugiej jednak strony, warto czytać gatunki inne niż na co dzień. Czasem można trafić na jakąś ciekawą perełkę. Jednak nie w tym wypadku. Muszę przyznać, że postać głównego bohatera bardzo mnie irytowała. Taki typ faceta, który dzięki szczęści prześlizguje się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Drugi tom mangi Eny Moriyamy pt. „Herezja miłości” jak najbardziej trzyma poziom pierwszej części. Ten jakże pikantny romans wciągnął mnie niesamowicie, zwłaszcza, że wydawnictwo Waneko wydaje naprawdę ciekawe rzeczy. Znów jednak przestrzegę, że komiks jest przeznaczony dla osób pełnoletnich. Tym razem autorka dostarcza nam kilku nowych bohaterów i parę zaskakujących zwrotów akcji.

Więcej na:
http://www.bookparadise.pl/2019/06/herezja-miosci-2-ena-moriyama-18_2.html

Drugi tom mangi Eny Moriyamy pt. „Herezja miłości” jak najbardziej trzyma poziom pierwszej części. Ten jakże pikantny romans wciągnął mnie niesamowicie, zwłaszcza, że wydawnictwo Waneko wydaje naprawdę ciekawe rzeczy. Znów jednak przestrzegę, że komiks jest przeznaczony dla osób pełnoletnich. Tym razem autorka dostarcza nam kilku nowych bohaterów i parę zaskakujących...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przygoda rozpoczyna się, gdy Laleczniki Piersona, dziwni trójgłowi, powiadający dwie głowy na dwóch długich szyjach obcy, odkrywają w przestrzeni kosmicznej ogromną konstrukcję, która przekracza wielkość powierzchni Ziemi trzy miliony razy. Obiekt jest niezwykle odporny, otoczony barierami chroniącymi go od pobliskiego słońca i posiada własną grawitację. Zdaje się być idealnym miejscem do życia. Jednak Laleczniki nie posiadają odpowiedniej wiedzy na ten temat i chcą zbadać tajemniczy twór. W 2850 roku organizują zatem wyprawę, w której biorą udział: przedstawiciel ich gatunku, Nessus, podobny do ogromnego tygrysa kzin Mówiący do Zwierząt, oraz dwoje ludzi Louis Wu oraz Teela Brown. Wszyscy członkowie ekspedycji zostali zwerbowani wedle odpowiedniego lalecznikowego klucza i mają do odegrania swoje role. Jednak nie wszystko idzie zgodnie z planem. Bohaterowie zostają zmuszeni do awaryjnego lądowania na powierzchni tego gigantycznego, niezbadanego świata. Od tego momentu narażeni są na niebezpieczeństwa czyhające na nich w trakcie podróży po Pierścieniu, gdzie stają się świadkami niecodziennych zjawisk i niesamowitych nieznanych istot.

Więcej na:
http://www.bookparadise.pl/2019/05/pierscien-larry-niven.html

Przygoda rozpoczyna się, gdy Laleczniki Piersona, dziwni trójgłowi, powiadający dwie głowy na dwóch długich szyjach obcy, odkrywają w przestrzeni kosmicznej ogromną konstrukcję, która przekracza wielkość powierzchni Ziemi trzy miliony razy. Obiekt jest niezwykle odporny, otoczony barierami chroniącymi go od pobliskiego słońca i posiada własną grawitację. Zdaje się być...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Rafał Dębski jest polskim autorem fantasy, science fiction, powieści historycznych, sensacyjnych, kryminalnych i wojennych. Znany jest przede wszystkim z książek dla dojrzalszych odbiorców. Tym razem jednak zdecydował się na napisanie czegoś dla młodzieży. A ja się pytam: dlaczego tak późno?! Kiedy byłam w wieku dedykowanym do przeczytania tej książki, ciężko było mi trafić na polską literaturę fantasy i zaczytywałam się w autorach zagranicznych. Teraz, w końcu, mamy kolejny krok w kierunku młodzieży. I jest to krok pewny i rytmiczny niczym pruski marsz defiladowy. Zasalutujmy zatem przed najnowszą powieścią pana Dębskiego pt. „Żelazny Kruk. Wyprawa”.

Więcej na:
http://www.bookparadise.pl/2019/05/zelazny-kruk-wyprawa-rafa-debski.html

Rafał Dębski jest polskim autorem fantasy, science fiction, powieści historycznych, sensacyjnych, kryminalnych i wojennych. Znany jest przede wszystkim z książek dla dojrzalszych odbiorców. Tym razem jednak zdecydował się na napisanie czegoś dla młodzieży. A ja się pytam: dlaczego tak późno?! Kiedy byłam w wieku dedykowanym do przeczytania tej książki, ciężko było mi trafić...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W 1982 roku powstał film „Tron”, a w 2010 roku jego sequel „Tron: Dziedzictwo”. W zeszłym roku w kinach pojawił się „Ready Player One” oraz „Ralph Demolka w Internecie”. Była też trylogia „Matrix”, czy polski „Avalon”. Ponad to codziennie słyszymy o rozwoju technologii VR (rzeczywistości wirtualnej). Wymienione przeze mnie tytułu to tylko kropla w morzu, gdyż nie mam po prostu możliwości wymienienia ich wszystkich. Cyberpunk, Science Fiction, to tak rozległe tematy, że po prostu nie sposób wszystko spamiętać. A dochodzi do tego zacego grona jeszcze jeden tytuł. Jest to pierwszy tom nowopowstającej trylogii Marie Lu, pt. „Warcross”.

Więcej na:
http://www.bookparadise.pl/2019/05/warcross-marie-lu.html?m=1

W 1982 roku powstał film „Tron”, a w 2010 roku jego sequel „Tron: Dziedzictwo”. W zeszłym roku w kinach pojawił się „Ready Player One” oraz „Ralph Demolka w Internecie”. Była też trylogia „Matrix”, czy polski „Avalon”. Ponad to codziennie słyszymy o rozwoju technologii VR (rzeczywistości wirtualnej). Wymienione przeze mnie tytułu to tylko kropla w morzu, gdyż nie mam po...

więcej Pokaż mimo to