Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , ,

O tej powieści usłyszałam parę lat temu i już wtedy chodziło mi po głowie, aby jak najszybciej dostać ją w swoje ręce. Jednak przez cały ten czas nie nadarzyła się odpowiednia okazja, dopiero ostatnio zapragnęłam sięgnąć po coś z gatunku new adult i przypomniałam sobie o istnieniu ''Morza Spokoju'' Katji Millay.
Natsya Kashnikov rozpoczyna nowe życie, przeprowadzając się do swojej ciotki i zapisując się do nowej szkoły. W przeszłości spotkała ją trauma, przez którą dziewczyna zamilkła i to dosłownie, ponieważ Natsya od ponad roku nie wypowiedziała do bliskich ani jednego słowa. Nastolatka stara się trzymać wszystkich na dystans, szokując swoje otoczenie makijażem i ubiorem, jednak sytuacja ulega zmianie, gdy dziewczyna spotyka na swojej drodze Josha Bennetta. Siedemnastolatek roztacza wokół siebie ''pole siłowe'', dzięki któremu odpycha od siebie każdego napotkanego człowieka. Nastya w późniejszym czasie dowiaduje się, że dzieje się tak, gdyż Josha od dzieciństwa prześladuje pech, zabierając z tego świata członków jego rodziny. Tylko znajomy Nastyi powód doprowadzi do poznania tej dwójki i połączy ich losy razem.
Nie mam pojęcia, kiedy przeleciałam przez prawie 500 stron tej książki. Prozę Katji Millay tak dobrze się czytało, narracja była dowcipna, a bohaterowie świetnie nakreśleni. Ale to co mnie urzekło najbardziej, określiłabym mianem ''Morza Uczuć''. Tak wiele w tej powieści miłości, nienawiści, strachu, samotności, szczęścia. Młodzi ludzie często postępują pochopnie i gwałtownie, a Katja Millay świetnie to nam ukazała, za co według mnie należą się brawa.
Chciałabym cofnąć czas i nie znać fabuły tej książki, żebym mogła oddać się jej jeszcze raz. Nie chcę także nikomu zdradzać zakończenia, ale było ono po prostu takie urocze i piękne, że cały czas wracam do niego myślami.

O tej powieści usłyszałam parę lat temu i już wtedy chodziło mi po głowie, aby jak najszybciej dostać ją w swoje ręce. Jednak przez cały ten czas nie nadarzyła się odpowiednia okazja, dopiero ostatnio zapragnęłam sięgnąć po coś z gatunku new adult i przypomniałam sobie o istnieniu ''Morza Spokoju'' Katji Millay.
Natsya Kashnikov rozpoczyna nowe życie, przeprowadzając się do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Aż do ostatniego momentu nie byłam pewna czy sięgnąć po ''Szklany Miecz''. "Czerwona Królowa'' nie uwiodła mnie pomimo najlepszych starań autorki serii. Postanowiłam jednak dać Victorii Aveyard jeszcze jedną szansę i sięgnęłam po kontynuację jej trylogii.
Tym razem Mare Barrow postanawia odnaleźć osoby z pozostawionej jej przez przyjaciela - Juliana listy, na której może znajdować się odpowiedź na wołania o pomoc w nadchodzącym powstaniu. Dziewczyna wyrusza w wyprawę, jednak poszukiwania Nowych nie są tak łatwe, jakby się mogło wydawać. Po drodze wiele osób ginie i to nie tylko z ręki nowo wybranego króla Mavena, ale także z ręki samej Mare, która w walce o wolność musiała stać się bezwzględna i przestała ufać nawet najbliższym.
Przeczytałam tak wiele opinii na temat tej książki, że aż niezręcznie mi jest mówić o tym, jak bardzo ta lektura mnie zawiodła. Na pewno ''Szklany Miecz'' jest mocniejszy od poprzedniej części, ale chyba nie wywołał u mnie zamierzonego efektu. A podczas czytania nawiązań do ''Igrzysk śmierci'' znowu nasuwało się wiele. Jedyne co nie zawodzi w tej książce to ciągłe i porządne zwroty akcji. I pomimo tego wszystkiego, kiedy na mojej półce zabraknie nowości to i tak pewnie sięgnę po ostatnią część tej trylogii, chociaż nie wiem czy zrobię to z przyjemnością.

Aż do ostatniego momentu nie byłam pewna czy sięgnąć po ''Szklany Miecz''. "Czerwona Królowa'' nie uwiodła mnie pomimo najlepszych starań autorki serii. Postanowiłam jednak dać Victorii Aveyard jeszcze jedną szansę i sięgnęłam po kontynuację jej trylogii.
Tym razem Mare Barrow postanawia odnaleźć osoby z pozostawionej jej przez przyjaciela - Juliana listy, na której może...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Kiedy usłyszałam o tej książce, od razu wiedziałam, że prędzej czy później wpadnie ona moje miejsce. ''Bestseller, który zdetronizował <<Gwiazd naszych wina>>'' - mówią recenzje. Więc rozpoczynając swoją przygodą z ''Ponad wszystko'' Nicolii Yoon byłam gotowa na zatopienie przez morze własnych łez. Czy utonęłam?
Bohaterką powieści jest osiemnastoletnia Madeline, cierpiącą na rzadką i dotkliwą chorobę SCID. Żyje ona uwięziona w ścianach swojego domu wraz z matką i pielęgniarką. Młodzi ludzie znani są z tego, że pragną w krótkim czasie ''liznąć świata'', więc wyobraźcie sobie desperacje Maddy, której nie jest dane przeżyć nastoletnich dni tak jak należałoby to zrobić. Wszystko zmienia się w dniu, kiedy do sąsiedniego domu wprowadza się Olly, chłopiec dla którego główna bohaterka zamierza przekroczyć granice, jakie wyznaczył jej los.
Dzięki takiemu opisowi spodziewamy się, co się stanie dalej: Maddy przekona się, jak cudowny jest świat, Olly zabierze ją w ostatnią podróż jej krótkiego życia, a wszystko skończy złamanym sercem nastolatka, w którego ramionach umrze główna bohaterka. Takie zakończenie byłoby banalne i przewidywalne, ale pasowałoby do schematu ''Gwiazd naszych wina''. Tyle, że to historia Nicolii Yoon, a nie Johna Greena. Tutaj zakończenie ma być jednym wielkim ''wow'' dla czytelników, jednak mi pozostawi taki wielki niesmak do tej powieści. Przyznaję się, przy ostatnich stronach powieści byłam zaskoczona, ale z drugiej strony pomyślałam sobie: ''To jest jedna wielka kpina''. Już wolałabym oklepany schemat zapodany przez Johna Greena. Przynajmniej w jego powieściach mogę znaleźć, to co lubię najbardziej, czyli zamierzoną ilość poczucia humoru, nieco cynizmu i ironii, a także wyraziste postacie. Tego wszystkiego zabrakło mi w ''Ponad wszystko'', tutaj nawet dialogi nie było wystarczająco ciekawe.
Podsumowując, może to ja już trafiłam na wystarczająco wiele podobnych książek, tak że ''Ponad wszystko'' zupełnie nie przypadło mi do gustu, a może to książka jest sama w sobie zwyczajnie beznadziejna.

Kiedy usłyszałam o tej książce, od razu wiedziałam, że prędzej czy później wpadnie ona moje miejsce. ''Bestseller, który zdetronizował <<Gwiazd naszych wina>>'' - mówią recenzje. Więc rozpoczynając swoją przygodą z ''Ponad wszystko'' Nicolii Yoon byłam gotowa na zatopienie przez morze własnych łez. Czy utonęłam?
Bohaterką powieści jest osiemnastoletnia Madeline, cierpiącą...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Ostatnio spędziłam w księgarni długie godziny, zastanawiając się, jaką książkę mam zakupić. Zatrzymałam się przy półce, na której leżały powieści autorstwa Maggie Stiefvater. Chociaż ''kruczy cykl'' czytałam dopiero w tym roku, wspominam go z nieskrywaną sympatią. Nagle zapragnęłam przeczytać inną serię autorki pod tytułem ''Wilkołaki z Mercy Falls'', jednak brakowało na półce brakowało pierwszej części tej trylogii. Wtedy sięgnęłam po ''Wyścig śmierci'' i po krótkim opisie stwierdziłam, że historia o konikach wodnych to być może coś nie dla mnie. Jednak okładka książki była tak piękna, ciemny ogier wijący się we wszystkich odcieniach czerwieni, że coś we mnie drgnęło i powędrowałam do kasy.
Na biednej i słabo zaludnionej wyspie Thisby co roku w listopadzie odbywa się Wyścig Skorpiona, dzięki któremu wyspa ta staje się wyjątkowa a zarazem krwiożercza. Wtedy właśnie Morze Skorpiona pochłania swe ofiary dzięki each uisce, czyli mięsożernym koniom wodnym. Na Thisby żyje jednak chłopak, który kocha te bestie i może dzięki temu udaje mu się od kilku lat wygrywać słynny wyścig. Mimo tego wygrana Seana w tym roku nie jest taka pewna, dzięki Puck Conolly, rudowłosej i pyskatej dziewczynie, której niegdyś each uisce odebrały rodziców. Aby zatrzymać rodzinny dom, Puck będzie chciała wygrać Wyścig Skorpiona, startując w nim jako pierwsza kobieta, w dodatku na swojej klaczy lądowej - Dove. Stawką Seana w tym roku jest utrata jego ukochanego ogiera Corra, jednak czy oboje będą w stanie myśleć o zwycięstwie, kiedy w ich sercach zagości miłość?
Powiem wam jedno czego zdążyłam się przez ten krótki okres nauczyć o Maggie Stiefvater: każda z jej postaci zawiera coś szczególnego, coś co przyciąga nas do nich, pozwala kochać nawet tych bohaterów, których nie powinniśmy kochać. Dzięki wyrazistym postaciom świat przedstawiony jej powieści staje się wyjątkowy, tak jakby spłynęła na niego kropelka magii. Być może się powtarzam, bo wydaje mi się, że o tej ''magii'' wspominałam już przy recenzji innej książki tej autorki, ale w końcu bohaterka jednej z powieści Maggie powiedziała kiedyś, że czas jest kołem a nie linią prostą. Więc mam nadzieję na to, że jeszcze nie raz będzie mi dane zakochać się w świecie, który zaoferuje mi pani Stiefvater. I tych którzy szukają opinii przed rozpoczęciem lektury, nie obawiajcie się tych ''koników wodnych''. To całkiem sympatyczne stworzenia, nawet gdy przybierają twarz złowieszczych bestii.

Ostatnio spędziłam w księgarni długie godziny, zastanawiając się, jaką książkę mam zakupić. Zatrzymałam się przy półce, na której leżały powieści autorstwa Maggie Stiefvater. Chociaż ''kruczy cykl'' czytałam dopiero w tym roku, wspominam go z nieskrywaną sympatią. Nagle zapragnęłam przeczytać inną serię autorki pod tytułem ''Wilkołaki z Mercy Falls'', jednak brakowało na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Trzy części kultowych ''Igrzysk śmierci'' nie były naładowane taką zaskakującą akcją jak niemal 400 stron ''Czerwonej królowej'' Victorii Aveyard. Nie wińcie mnie za nawiązanie do serii autorstwa Suzanne Collins już na początku, bo jest ono oczywiste.
"Czerwona królowa'' to kolejna powieść fantastyczna przeznaczona dla młodszej grupy czytelników, a jej fabuła rozgrywa się w świecie wojny, podzielonym na biednych Czerwonych i górujących nad nimi Srebrnych, którzy pławią się w luksusie i próbują podbić nowe lądy. Wśród nich pojawia się Mare Barrow, posiadająca niezwykłe zdolności siedemnastolatka, mająca wkrótce poprowadzić rebelię i zakończyć nieustającą wojnę.
Czy to krótkie streszczenie, które wam zaserwowałam przypomina wam o innej słynnej trylogii fantastycznej? Dlatego już na samym początku nawiązałam do historii Katniss Everdeen, trudno tego nie zrobić. I może właśnie dlatego moja ocena wynosi jedynie 7. Bo powieść sama w sobie jest dobra, po prostu nie da się nie powiedzieć, że to już było. "Czerwona królowa'' różni się jedynie nieprzewidywalnymi zwrotami akcji, jednymi bardziej, a drugimi mniej przemyślanymi. Główna bohaterka bywa irytująca, co zawdzięczać można jej niezdecydowaniu. Plus dla autorki za to, że nie poszła w idealizowanie sympatii Mare, czyli Cala. Chłopak jest bezwzględny i nie idzie ślepo za siedemnastolatką. Jak długo żyje i czytam takie powieści, to pewnie się w sobie i tak zakochają, i być może - on albo ona umrą. Mam nadzieję, że pozostałe dwie części jednak mnie zaskoczą.

Trzy części kultowych ''Igrzysk śmierci'' nie były naładowane taką zaskakującą akcją jak niemal 400 stron ''Czerwonej królowej'' Victorii Aveyard. Nie wińcie mnie za nawiązanie do serii autorstwa Suzanne Collins już na początku, bo jest ono oczywiste.
"Czerwona królowa'' to kolejna powieść fantastyczna przeznaczona dla młodszej grupy czytelników, a jej fabuła rozgrywa się w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

W związku z wakacjami mam ochotę sięgać po lektury z każdej półki. Kiedy w mojej głowie pojawiła się półeczka o podpisie ''Fantasy'' zaświtało mi do głowy, że przecież niegdyś obiecałam sobie kontynuować moją przygodę wraz z Geraltem z Rivii.
Nie mam tutaj za wiele do powiedzenia, bo książka jest po prostu bardzo dobra i po co w tej kwestii porywać się na barwne opisy. Miło mi, że wreszcie poznałam tą barwną postać, jaką jest Ciri i czekam na dalsze jej losy, rozwój jej charakteru i umiejętności. Niestety ze względu na to, że w tej części zaczyna się jej historia, czuję niedosyt pod względem Geralta, jego poczucia humoru czy opisów jego walk. No ale cóż, wiadomo, że Wiedźmin sam świata nie ocali i trzeba stale podkreślać jego zdolność do odczuwania jakiejkolwiek empatii i emocji. Wiedźmiński świat jak zawsze zachwyca swoją dziką naturą i tajemniczością, dzięki czemu chce się wracać do tej serii.

W związku z wakacjami mam ochotę sięgać po lektury z każdej półki. Kiedy w mojej głowie pojawiła się półeczka o podpisie ''Fantasy'' zaświtało mi do głowy, że przecież niegdyś obiecałam sobie kontynuować moją przygodę wraz z Geraltem z Rivii.
Nie mam tutaj za wiele do powiedzenia, bo książka jest po prostu bardzo dobra i po co w tej kwestii porywać się na barwne opisy. Miło...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

O tej książce usłyszałam, będąc zaledwie dzieckiem, gdy kuzynka najlepszej przyjaciółki zapytała mnie czy czytałam ''Cień wiatru'' niejakiego Zafona. I tak jak główny bohater tejże właśnie powieści przez lata rozmyśla tylko o tym jednym ukochanym dziele, tak mi cały czas po głowie chodziło, aby w końcu je nabyć. I mogę z dumą stwierdzić, że w czerwcu bieżącego roku na moją półkę trafił ''Cień wiatru'' Carlosa Ruiza Zafona.
Pewnego ranka w powojennej Barcelonie dziesięcioletni Daniel wyrusza wraz z ojcem na Cmentarz Zapomnianych Książek, gdzie odnaleźć ma Tą Jedyną Książkę, która na zawsze odmieni jego życie. Zostaje nią ''Cień wiatru'' autorstwa Juliana Caraxa. Chłopiec, zauroczony do głębi duszy książką, próbuje dowiedzieć się czegoś więcej o poznanym pisarzu i jego dziełach. Jednak bez skutku. O Caraxie niewiele jest wiadomo, jego książki wydawane w nielicznych nakładach znikają od pewnego czasu w niewyjaśnionych okolicznościach i nikt nie jest w stanie wyjaśnić dlaczego. Przez lata Daniel dojrzewa, a żądza poznania tajemnic ulubionego autora stale w nim narasta. Kiedy nadarza się okazja rozwikłania ich, osiemnastolatek nie zdaje sobie sprawy z tego, jaką cenę będzie musiał zapłacić za to, że w 1945 na Cmentarzu Zapomnianych Książek odnalazł powieść Juliana Caraxa.
Już od pierwszych stron wiedziałam, że ''Cień wiatru'' jest dla mnnie Tą Książką, tak jak dla Daniela było nią dzieło Barcelończyka. Wszystko w tej powieści mnie urzekło. Od fabuły i głównych bohaterów, po płynne opisy Barcelony i styl, w jakim pisze Carlos Ruiz Zafon. I pomimo tego, że z przyjaciółką, której kuzynka poleciła mi ''Cień wiatru'', nawet nie utrzymuje już dzisiaj kontaktu, to chciałabym nadal być tą dziewczynką, mającą nadzieję na przeczytanie tej książki po raz pierwszy.
I na koniec najważniejsze: kto przeczytał "Cień wiatru'', już na zawsze zmieni swoją opinię na temat książek i tego jaką moc mają zawarte w nich słowa.

O tej książce usłyszałam, będąc zaledwie dzieckiem, gdy kuzynka najlepszej przyjaciółki zapytała mnie czy czytałam ''Cień wiatru'' niejakiego Zafona. I tak jak główny bohater tejże właśnie powieści przez lata rozmyśla tylko o tym jednym ukochanym dziele, tak mi cały czas po głowie chodziło, aby w końcu je nabyć. I mogę z dumą stwierdzić, że w czerwcu bieżącego roku na moją...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Czytając recenzje na temat książki B.A. Paris ''Za zamkniętymi drzwiami'', byłam wniebowzięta. To właśnie thriller na który tyle ostatnio czekałam, chociaż nie miałam pojęcia jaki tytuł będzie on nosił. Więc kiedy zbliżały się urodziny przyjaciółki, postanowiłam zakupić jej w prezencie tę powieść, a później pożyczyć ją od niej. Jednak moje podekscytowanie było tak wielkie, że oprawiłam książkę w starą gazetę i sama wzięłam się wcześniej za lekturę.
I muszę przyznać, że niestety ku mojemu wielkiemu rozczarowaniu, to kolejna, wysławiona przez promocje, cienka powiastka. Historia opisywana z perspektywy głównej bohaterki - Grace Angel, czasami tak przywiewa nudą, że można spokojnie pominąć parę stron powieści i fabuła w żadnym szczególe na tym nie straci. Nie mówię, że wszystkie fragmenty przeczytałam z zupełnym brakiem zainteresowania, ale wszystko w tej książce jest takie monotonne, a w dodatku oderwane od rzeczywistości, że czasami mnie to męczyło. Jedyny plus daje za zakończenie, chociaż oczekiwałam czegoś bardziej krwawego, ale może po prostu ucieszył mnie fakt, że dobrnęłam do ostatniej strony ''Za zamkniętymi drzwiami''.

Czytając recenzje na temat książki B.A. Paris ''Za zamkniętymi drzwiami'', byłam wniebowzięta. To właśnie thriller na który tyle ostatnio czekałam, chociaż nie miałam pojęcia jaki tytuł będzie on nosił. Więc kiedy zbliżały się urodziny przyjaciółki, postanowiłam zakupić jej w prezencie tę powieść, a później pożyczyć ją od niej. Jednak moje podekscytowanie było tak wielkie,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Zaraz po tym jak odłożyłam pierwszą część ''Akademii wampirów'' na półkę, sięgnęłam po następną część z wielką przyjemnością. I w taki również sposób czytało mi się ''W szponach mrozu''. Richelle Mead nie zawiodła mnie i zapewniła mi świetną rozrywkę na, cóż, dwa dni. Bo jedynie tyle zajęło mi prześledzenie dalszych losów Rose i Lissy, a także Dymitra, Christiana i innych ulubionych postaci. Jednak w tej części moje serce skradł nie kto inny, a Adrian Iwaszkow. Nic na to nie poradzę, że mam słabość do wysokich ciemnowłosych chłopców, którzy obracają wszystko w żart i kroczą z dumnie uniesioną głową, bawiąc się przy tym kosztem innych. Spodziewałam się takiego, a nie innego zakończenia, ale jestem z niego zadowolona, ponieważ jestem przeciwniczką przesłodzonych happy endów.

Zaraz po tym jak odłożyłam pierwszą część ''Akademii wampirów'' na półkę, sięgnęłam po następną część z wielką przyjemnością. I w taki również sposób czytało mi się ''W szponach mrozu''. Richelle Mead nie zawiodła mnie i zapewniła mi świetną rozrywkę na, cóż, dwa dni. Bo jedynie tyle zajęło mi prześledzenie dalszych losów Rose i Lissy, a także Dymitra, Christiana i innych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Pomimo dobrych recenzji, ''Akademię wampirów'' postanowiłam przeczytać z przymrużeniem oka. Spodziewałam się kolejnej cukierkowej powieści dla małolat. Jednak kiedy sięgnęłam po lekturę i zaczęłam się w nią zagłębiać, odetchnęłam z ulgą.
Zacznijmy od tego, że na myśl o motywie wampirów w dzisiejszej literaturze, robi mi się słabo. To, co było takie urokliwe i przyciągające wraz z wyjściem ''Zmierzchu'' w 2007 roku, dziesięć lat później może wydawać się nie męczące. Fabuła ''Akademii wampirów'' niczym zresztą się nieróżni od tego, co znajdziecie na półkach w sklepie pod hasłem ''Dla młodzieży''. Jednak coś ujęło mnie w tej książce i prawdopodobnie jest to sposób, w jaki autorka postanowiła napisać swoje dzieło. Wszystko w świecie przedstawionym tej powieści jest takie proste, łatwo przyswajalne, ale nadal spowite pewną tajemnicą i mrokiem. W dodatku nie sposób mi było nie zakochać się w głównej bohaterce, pewnie dlatego, że jakaś część mnie utożsamia się z nią. Rose jest odważna, zadziorna, szczera i oddana, nie męczy swoim bełkotem o miłości do Dymitra, co robią inne bohaterki podobnych książek. Owszem, romans jest, ale ukazuje się on stopniowo, dzięki czemu podążanie za uczuciami bohaterki to łatwizna. W dodatku poczucie humoru jakim dysponuje Rose, sprawia, że powieść nie nudzi i zachęca do dalszego jej pochłaniania.
Przede mną jeszcze jakieś pięć książek z tej serii, jeśli nie zawiodę się na kolejnych częściach, to będę kontynuować czytanie ''Akademii wampirów''. Pomimo tego, że spodziewam się dalszych losów głównej bohaterki, a także jej przyjaciółki Lissy, mam nadzieję, że niektóre z moich obaw nie zostaną spełnione.

Pomimo dobrych recenzji, ''Akademię wampirów'' postanowiłam przeczytać z przymrużeniem oka. Spodziewałam się kolejnej cukierkowej powieści dla małolat. Jednak kiedy sięgnęłam po lekturę i zaczęłam się w nią zagłębiać, odetchnęłam z ulgą.
Zacznijmy od tego, że na myśl o motywie wampirów w dzisiejszej literaturze, robi mi się słabo. To, co było takie urokliwe i przyciągające...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Moje poszukiwania utopijnej serii fantastycznej dla młodzieży wciąż trwają. Tym razem, po tym jak przypadkowo ujrzałam okładkę tej książki w bibliotece, mój wybór padł na ''Anioła'' L.A. Weatherly.
Jak zawsze przed przeczytaniem jakiejkolwiek pozycji zrobiłam mały research. Wasze opinie i komentarze tutaj były naprawdę dobre. Opis także zachęcał, pomyślałam, że jest to być może książka jaką od dłuższego czasu poszukiwałam. Tematyka aniołów, która zawsze brzmi dla mnie kusząco, przystojny młodzieniec, mający na celowniku dziewczynę półanioła, a ta z kolei ma za zadanie uratować ludzkość przed zagładą.
Niestety, los znów chciał, abym się zawiodła. Wszystko, co zachęciło mnie do tej książki, okazało się nużące i pozbawione barw. Lee Weatherly napisała ''Anioła'' w takim stylu, że nawet największych fanów kofeiny ululałaby ona do snu. Główna bohaterka - Willow jest kolejnym przykładem tego, jak naiwnie i głupiutko wypadają nastolatki na tle takich powieści. Oczywiście, że już po paru dniach akcji w książce tonie ona w miłości do swojego wybawcy, Alexa. Jednak nie dajcie się zmylić, jest w niej coś specjalnego - a mianowicie dziewczyna nie rozumie, w jakim celu jej rówieśniczki nakładają na siebie mejkap (makijaż?! u nastolatek?!), ona już dawno została pozbawiona takich luksusów i zawartość kosmetyczki wymieniła na narzędzia samochodowe. Natomiast jej wielbiciel, moim zdaniem z początku taki atrakcyjny, wydaje się mieć obsesję na punkcie wagi Willow, gdyż czytając rozdziały pisane z jego perspektywy, natknęłam się na notoryczne uwagi na temat tego, jak szczupła i dzięki temu piękna wydaje mu się dziewczyna.
No cóż, los pewnie też tak chciał, żebym jakimś cudem dobrnęła do końca lektury. Postaram się teraz zapomnieć o tym, jak beznadziejna ona była i w zamian za to zajmę się kontynuowaniem moich poszukiwań.

Moje poszukiwania utopijnej serii fantastycznej dla młodzieży wciąż trwają. Tym razem, po tym jak przypadkowo ujrzałam okładkę tej książki w bibliotece, mój wybór padł na ''Anioła'' L.A. Weatherly.
Jak zawsze przed przeczytaniem jakiejkolwiek pozycji zrobiłam mały research. Wasze opinie i komentarze tutaj były naprawdę dobre. Opis także zachęcał, pomyślałam, że jest to być...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Kroniki Bane’a Cassandra Clare, Maureen Johnson, Sarah Rees Brennan
Ocena 7,7
Kroniki Bane’a Cassandra Clare, Ma...

Na półkach: , , , ,

Jestem wielką fanką Cassandry Clare od wielu lat. Ostatnio bardzo stęskniłam się za wykreowanymi przez autorkę postaciami. ''Diabelskie maszyny'' przeczytałam dwa razy, na ''Darach anioła'' zawiodłam się nieco ze względu na ostatnią część, z kolei po pierwszej powieści z serii ''Mroczne intrygi'' nie spodziewam się wiele po nadchodzących książkach. Postanowiłam więc sięgnąć po ''Kroniki Bane'a'', po które powinnam była sięgnąć już trzy lata temu.
Rzecz w tym, że nigdy nie pociągała mnie postać Magnusa. On i Alec zawsze byli ulubionymi bohaterami prawie każdego czytelnika serii, a ja od początku zakochałam się w Jasie i Willu. Tak po prostu, tracę głowę dla każdego Herondale'a. Bane i Alec zaczęli mnie intrygować dopiero po niedawno wypuszczonym przez Freeform serialu ''Shadowhunters''. Bądźmy szczerzy, serial ten jest marną adaptacją, już wolałabym, aby kontynuowali ekranizację filmową z 2013 roku. Jednak jedynym jasnym punkcikiem ''Shadowhunters'' jest właśnie Malec. Uważam Matthew Daddario i Harry'ego Shum Jr. za idealnych odtwórców swoich ról i dziękuję za to producentom serialu.
I teraz również nie żałuję, że sięgnęłam po "Kroniki Bane'a''. Poznałam inną stronę Magnusa, spotkałam się z powrotem ze znajomymi bohaterami, a także udzieliło mi się trochę sarkastycznego humoru pani Clare.

Jestem wielką fanką Cassandry Clare od wielu lat. Ostatnio bardzo stęskniłam się za wykreowanymi przez autorkę postaciami. ''Diabelskie maszyny'' przeczytałam dwa razy, na ''Darach anioła'' zawiodłam się nieco ze względu na ostatnią część, z kolei po pierwszej powieści z serii ''Mroczne intrygi'' nie spodziewam się wiele po nadchodzących książkach. Postanowiłam więc sięgnąć...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Mój debiut jeżeli chodzi o thrillery medyczne zaliczam do udanych. Robin Cook nie pisze wybitnie, ale przez ''Dewiację'' przebrnęłam szybko i bez zbędnych trudności. Historia nieco naciągana, jednak skusiłam się, aby przeczytać notkę od autora na końcu powieści, która skusiła mnie do przemyśleń na temat świata medycyny i moja opinia na temat fabuły uległa wówczas zmianie.

Mój debiut jeżeli chodzi o thrillery medyczne zaliczam do udanych. Robin Cook nie pisze wybitnie, ale przez ''Dewiację'' przebrnęłam szybko i bez zbędnych trudności. Historia nieco naciągana, jednak skusiłam się, aby przeczytać notkę od autora na końcu powieści, która skusiła mnie do przemyśleń na temat świata medycyny i moja opinia na temat fabuły uległa wówczas zmianie.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Od dłuższego czasu miałam wielką ochotę na przeczytanie książki na pograniczu fantastyki i powieści młodzieżowej. Dzięki dobrym recenzjom natrafiłam na ''Caraval'' Stephanie Garber. Nie powiem, że lektura była zachwycająca, ale skłamię też, jeżeli powiem, że w pewnych fragmentach mnie wciągnęła. Opinia o głównej bohaterce - neutralna. To samo o jej pięciodniowej miłości życia, Julianie. A to zazwyczaj dzięki bohaterom książki stają się dla mnie takie piękne. Styl powieści jaki obrała sobie autorka denerwował, szczególnie porównywanie każdego uczucia i emocji do kolorów. Więc za co taka wysoka ocena? Może po prostu mój umysł był już tak spragniony fantastyki, że nie zaglądał darowanemu koniowi w zęby.

Od dłuższego czasu miałam wielką ochotę na przeczytanie książki na pograniczu fantastyki i powieści młodzieżowej. Dzięki dobrym recenzjom natrafiłam na ''Caraval'' Stephanie Garber. Nie powiem, że lektura była zachwycająca, ale skłamię też, jeżeli powiem, że w pewnych fragmentach mnie wciągnęła. Opinia o głównej bohaterce - neutralna. To samo o jej pięciodniowej miłości...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Na zajęcia z polskiego trzeba było przygotować prezentację wybranej lektury dodatkowej. Mój wybór padł na książkę ''Hera moja miłość'' Anny Onichmowskiej, chociaż wcześniej w ogóle ta powieść nie wpadła mi w ręce. Chciałam, aby przeczytali jakąś książkę o ich realnych problemach, coś polskiego. I rzeczywiście, moja prezentacja uzyskała najwięcej głosów, a książka właśnie będzie przerabiana jako lektura.
Niestety "Hera moja miłość'' nie spełniła moich oczekiwań, tak jak nie spełniła ona oczekiwań czytelników, z których opiniami się spotkałam. Ja też oczekiwałam czegoś bardziej wstrząsającego. Ale po głębszych przemyśleniach, dochodzę do wniosku, że może był to zabieg celowy autorki. Nie jest to książka jedynie o uzależnieniu od narkotyków. Jest to książka o braku miłości i porozumienia w rodzinie, o tym, jak nieświadomie uciekamy od problemów.
Polecam tę książkę głównie osobom, które dopiero zaczynają swoją przygodę z powieściami o tematyce narkomanii.

Na zajęcia z polskiego trzeba było przygotować prezentację wybranej lektury dodatkowej. Mój wybór padł na książkę ''Hera moja miłość'' Anny Onichmowskiej, chociaż wcześniej w ogóle ta powieść nie wpadła mi w ręce. Chciałam, aby przeczytali jakąś książkę o ich realnych problemach, coś polskiego. I rzeczywiście, moja prezentacja uzyskała najwięcej głosów, a książka właśnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Ostatnio cierpiałam z powodu braku dobrych lektur. Kiedy zaczęłam czytać ''Lato martwych zabawek'' z początku nie mogłam jakoś nadążyć za akcją. Na szczęście później zaintrygowała mnie historia zabójstwa Marca i polubiłam głównego bohatera - Hectora Salgado na tyle, że nie odłożyłam książki z powrotem na półkę. Muszę przyznać, że jako osoba, która zawsze domyśla się zakończenia kryminałów, tutaj zaskoczyło mnie kto na końcu okazał się winowajcą.

Ostatnio cierpiałam z powodu braku dobrych lektur. Kiedy zaczęłam czytać ''Lato martwych zabawek'' z początku nie mogłam jakoś nadążyć za akcją. Na szczęście później zaintrygowała mnie historia zabójstwa Marca i polubiłam głównego bohatera - Hectora Salgado na tyle, że nie odłożyłam książki z powrotem na półkę. Muszę przyznać, że jako osoba, która zawsze domyśla się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jedyny powód dla którego kontynuowałam czytanie tej książki po przeleceniu kilku stron jest taki, że nie lubię zostawiać niedoczytanych pozycji w mojej biblioteczce. Ale z każdą stroną książki czułam się coraz bardziej zażenowana. Brakiem głównego wątku, bohaterką, jej naiwnością i uległością, tanimi tekstami Noah'a i et cetera et cetera. Chyba jeszcze nigdy w życiu nie wpadła mi w ręce tak beznadziejna seria powieści dla młodzieży.

Jedyny powód dla którego kontynuowałam czytanie tej książki po przeleceniu kilku stron jest taki, że nie lubię zostawiać niedoczytanych pozycji w mojej biblioteczce. Ale z każdą stroną książki czułam się coraz bardziej zażenowana. Brakiem głównego wątku, bohaterką, jej naiwnością i uległością, tanimi tekstami Noah'a i et cetera et cetera. Chyba jeszcze nigdy w życiu nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

O tym, że obejrzany przeze mnie wiele razy film został oparty na znakomitej powieści, dowiedziałam się po tym, jak moja mama przyniosła "Służące'' wypożyczone z miejscowej biblioteki. Tematyka książki są tutaj chyba wszystkim znane, więc chciałabym jedynie oddać pokłoń Kathryn Stockett. Stworzyła ona historię tak uniwersalną i prawdziwą, a zarazem w pewnym sensie dowcipną, z silnymi i nieugiętymi trzema postaciami kobiecymi. Podczas czytania książki cały czas również rozmyślałam nad tym, ile pani Kathryn musiała się napracować nad detalami powieści. Jak dobrze naśladować slang kolorowych kobiet z Południa, jaki produkt spożywczy miał swój debiut w latach 60, kiedy została konkretnie wydana piosenka Boba Dylana czy Stonesów. Takie drobiazgi to szczegół, ale dają do myślenia, ile poświęcenia w książkę wkłada autor.

O tym, że obejrzany przeze mnie wiele razy film został oparty na znakomitej powieści, dowiedziałam się po tym, jak moja mama przyniosła "Służące'' wypożyczone z miejscowej biblioteki. Tematyka książki są tutaj chyba wszystkim znane, więc chciałabym jedynie oddać pokłoń Kathryn Stockett. Stworzyła ona historię tak uniwersalną i prawdziwą, a zarazem w pewnym sensie dowcipną,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Książka, która nie wpasowuje się we wzór idealnej lektury dla młodzieży, jednak zawierająca wiele prawd życiowych. W końcu to młodzi ludzie mają największy problem ze znalezieniem swojego miejsca na ziemi i uświadomieniem sobie, jakimi priorytetami powinni się kierować w życiu. Miałam początkowo problem ze stylem literackim Salingera, pomimo tego dałam się później ponieść opowieści Holdena.

Książka, która nie wpasowuje się we wzór idealnej lektury dla młodzieży, jednak zawierająca wiele prawd życiowych. W końcu to młodzi ludzie mają największy problem ze znalezieniem swojego miejsca na ziemi i uświadomieniem sobie, jakimi priorytetami powinni się kierować w życiu. Miałam początkowo problem ze stylem literackim Salingera, pomimo tego dałam się później ponieść...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Najbardziej lubię w książkach to, że te dobre historie wiążą nici z moimi emocjami. Brzmi to melodramatycznie, ale tak działa ta machina. Im smutniejsza opowieść, tym większy ślad w mojej podświadomości pozostawiony. Im niezwyklejsze postacie, tym większy uścisk w sercu podczas śledzenia ich losów. W książkowych seriach mam zazwyczaj dwie ulubione części. Pierwszą z nich okazuje się często ta środkowa, a drugą - ta ostatnia. I również często nie jest ona moim faworytem dlatego, że jest jakoś wybitnie dobrze napisana, ale dlatego, że zawiera zakończenie. A to słowo bardzo dobrze dogaduje się z moimi emocjami.
"Przebudzenie króla'' to koniec kruczej serii. Gansey, Blue, Ronan i Adam, a także Noah i Henry Cheng są coraż bliżej znalezienia Glendowera. Jednak w spełnieniu marzenia ''króla kruków'' przeszkadza im rodzące się w Cabeswater zło i groza. Czy bohaterowie podołają zadaniu i dzięki miłości oraz magii uda im się odnaleźć średniowiecznego walijskiego władcę?
Tak bardzo jak pokochałam tą książkę, tak mocno również ją znienawidziłam. Głównie ze względu na wątki, które chciałam, aby miały miejsce, szczególnie pod koniec. Czy chciałam, aby Glendower okazał się żywy? Chyba każdy chciał. Czy chciałam, aby ''po wszystkim'' cała szóstka bohaterów razem podróżowała i odkrywała piękny świat, a nie jedynie 1/2 magów? Oczywiście. Czy chciałam dla Noah lepszego zakończenia albo chociaż zadowalających wyjaśnień? Marzyłam o tym. Czy oczekiwałam więcej po postaci Artemusa? Tak. Czy chciałam chociaż przez moment usłyszeć o szczęśliwym zakończeniu Pana Szarego i Maury? To drobiazg, ale jednak. Czy chciałam, aby Gansey urzeczywistnił swoje sny, Adam i Ronan doznali spokoju, a Blue poczuła ''coś więćej''? Tak bardzo boli mnie, kiedy postać dostaje mniej, niż na to zasługuje. Czy ja chciałam czegoś więcej i wciąż więcej, etcetera etcetera? Ale może to właśnie ten niedosyt sprawia, że nici są tak mocne? Nie dostałam wszystkiego, a więc pozostaje żal i tęsknota, dzięki którym będę wracać mentalnie do tej serii.
Jestem bardzo sprzeczną osobą. Tak bardzo jak kocham pożegnania, tak również mocno ich nienawidzę. Nie znoszę, gdy kończy się historia bohaterów, z którymi spędziłam w mojej wyobraźni tyle czasu.

Najbardziej lubię w książkach to, że te dobre historie wiążą nici z moimi emocjami. Brzmi to melodramatycznie, ale tak działa ta machina. Im smutniejsza opowieść, tym większy ślad w mojej podświadomości pozostawiony. Im niezwyklejsze postacie, tym większy uścisk w sercu podczas śledzenia ich losów. W książkowych seriach mam zazwyczaj dwie ulubione części. Pierwszą z nich...

więcej Pokaż mimo to