Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Ciekawie napisana książka o podróży przez 3 kraje Ameryki Południowej. Niestandardowe historie, których nie spodziewałem się przeczytać w tej pozycji. Doceniam za historyczne i ekonomiczne dygresje, wzbogacające książkę merytorycznie. Prokurat ma świetną rękę do pisania książęk podróżniczych, zdecydowanie warto! Chociaż - z racji zamiłowania do Azji - o wiele bardziej pochłonął mnie Archipelag znikających wysp tego autora.

Ciekawie napisana książka o podróży przez 3 kraje Ameryki Południowej. Niestandardowe historie, których nie spodziewałem się przeczytać w tej pozycji. Doceniam za historyczne i ekonomiczne dygresje, wzbogacające książkę merytorycznie. Prokurat ma świetną rękę do pisania książęk podróżniczych, zdecydowanie warto! Chociaż - z racji zamiłowania do Azji - o wiele bardziej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka jest niestety okrutnie słaba. Kilkukrotnie podchodziłem do napisania tej recenzji, aby emocje opadły i nie wpływały na sposób postrzegania tej pozycji. Niestety, emocje są całkowicie negatywne.

Wygląda, jakby wydawnictwo chciało znaleźć łatwy sposób na zwiększenie szans sprzedaży danej książki: nawiązać współpracę z blogerem, który już ma zasięgi, napisać wspólnie książkę, wydać ją, wstawić do kanału dystrybucji i skorzystać z zasięgów blogera. Tak to jednak nie działa - zwłaszcza, kiedy pomysł na książkę padł od wydawnictwa, a nie autorki (jak sama wspomniała).

Zgadzam się z poprzednimi opiniami - w książce aż roi się od powtórzeń. Czytając fragment, który pojawił się już 2 strony wcześniej, czytelnik aż musi powstrzymywać frustrację. Błędy ortograficzne, stylistyczne i brak solidnej korekty są aż zadziwiające.

Sam styl pisania do mnie kompletnie nie przemawia - wiele zdań absolutnie nie niesie za sobą żadnej treści. Wesoły, twórczy słowotok autorki jest trudny do przebrnięcia, bo czytelnik ma trudność z wyciągnięciem wartości dla siebie. Opisywane tematy są w większości bardzo płytko dotknięte. Warsztat pisarski przypomina pamiętnik nastolatki, aniżeli książkę podróżniczą / reportaż.

Miałem kiedyś wykładowcę w Szkole Głównej Handlowej, który przez pierwsze 45 minut zajęć wyjaśniał, dlaczego nie wyrobi się z omówieniem całego tematu. I tak przez cały semestr. Finalnie zamiast spróbować zgłębić temat, to zmarnował połowę czasu przeznaczonego na istotny, bogaty w treść przedmiot. Takie też skojarzenie mam niestety po przeczytaniu tej książki - autorka zaczyna temat, po czym go urywa, nie eksploatując wątku, nie zagłębiając się w niego, nie dodając własnej analizy czy jakichś badań. Dużo natomiast czasu poświęca na podkreślenie, jak bardzo odróżnia się od tradycyjnych turystów, jeżdżących na wakacje all inclusive i popijających drinki z palemką. Ona - dla odróżnienia - przyjaźni się z lokalsami, chodzi z nimi na imprezy, całuje na ławce w parku w Kuala Lumpur, czy chodzi na spotkania z lokalsami i dzięki temu twierdzi, że zrozumiała Malezję lepiej, niż inni.

Dla mnie wyznacznikiem jakościowej książki podróżniczej jest "Archipelag znikających wysp" Serigusza Prokurata. Prokurat ustawił poprzeczkę tak wysoko, że przeczytanie książki "Malezja. Na tropie nosaczy, wiecznych imprez i ulicznych smaków" uznają za czas zmarnowany.

Książka jest niestety okrutnie słaba. Kilkukrotnie podchodziłem do napisania tej recenzji, aby emocje opadły i nie wpływały na sposób postrzegania tej pozycji. Niestety, emocje są całkowicie negatywne.

Wygląda, jakby wydawnictwo chciało znaleźć łatwy sposób na zwiększenie szans sprzedaży danej książki: nawiązać współpracę z blogerem, który już ma zasięgi, napisać wspólnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka ogólnie interesująca, bo inna niż wszystkie inne pozycje o Tajlandii. Momentami zaskakująca, a w niektórych momentach nudna. Poznałem z niej rzeczy, które wydawały mi się zawsze na tyle oczywiste, że nigdy właściwie o nich nie doczytywałem wystarczająco dużo. Trochę zbyt dużo niepotrzebnych opisów, a jednocześnie wydaje mi się, że pozycja warta przeczytania.

Książka ogólnie interesująca, bo inna niż wszystkie inne pozycje o Tajlandii. Momentami zaskakująca, a w niektórych momentach nudna. Poznałem z niej rzeczy, które wydawały mi się zawsze na tyle oczywiste, że nigdy właściwie o nich nie doczytywałem wystarczająco dużo. Trochę zbyt dużo niepotrzebnych opisów, a jednocześnie wydaje mi się, że pozycja warta przeczytania.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Ciekawa książka dla miłośników antropologii, poznawania mniejszości etnicznych, niszowych obyczajów. Czy można poznać Indonezję po lekturze tej książki? Nie sadzę - tę rolę o wiele lepiej spełnia książka 'Archipelag znikających wysp' Prokurata. Natomiast czytając książkę Anny Jaklewicz można zagłębić się w kilka zróżnicowanych historii dotyczących bardzo niecodziennych i unikalnych wątków z różnych zakątków Indonezji.

Przyznam, że do książki podchodziłem dwukrotnie. Pierwszy rozdział tak mnie zmęczył, że odstawiłem książkę na półkę, sądząc że szkoda czasu na jej dokończenie. A byłby to spory błąd. Kolejne rozdziały były już tylko lepsze. To sprawia, że choć poszczególne części są bardzo nierówne, to czytelnikowi coraz łatwiej będzie się poruszać po stylu i opisach autorki.

Na największy plus zasługują umiejętności obserwowania codziennych zwyczajów ludzi, które autorka opanowała niemalże do perfekcji. Widać doskonały warsztat antropologiczny i niecodzienną ciekawość świata. Książka przedstawia bardzo oryginalne wątki, raczej niespotykane w innych pozycjach na temat Indonezji.

Ciekawa książka dla miłośników antropologii, poznawania mniejszości etnicznych, niszowych obyczajów. Czy można poznać Indonezję po lekturze tej książki? Nie sadzę - tę rolę o wiele lepiej spełnia książka 'Archipelag znikających wysp' Prokurata. Natomiast czytając książkę Anny Jaklewicz można zagłębić się w kilka zróżnicowanych historii dotyczących bardzo niecodziennych i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jeśli ktoś nastawia się na to, że jest to książka podróżnicza lub reportaż, to mocno się zawiedzie. Napisana jest "po Fazowemu" - to trzeba po prostu lubić. Jeśli więc nie urzekły Cię filmy z kanału Przez świat na Fazie, to mocno prawdopodobne, że: a) książka nie przypadnie Ci do gustu lub, b) zabraknie Ci wizualnego kontekstu do lepszego jej przyswojenia.

Sama książka jest dosyć słaba, w sporej części wręcz patologiczna - choć momentami rzeczywiście przyprawiająca o śmiech do rozpuku. Natomiast książka jest też autentyczna jak sam autor. To bez wątpienia plus.

Jednocześnie opisy podróżnicze są tak znikome, że trudno odróżnić w jakim miejscu znajduje się bohater w danym momencie. Sporo błędów językowych, słaba korekta.

Pieniędzy wydanych na książkę nie żałuję tylko dlatego, że warto wspierać rodaków, którzy mają odwagę realizować własne marzenia. A Dawid bez wątpienia jest ciekawym gościem, który wyszedł z własnej strefy komfortu i bez dobrej znajomości języków odważył się pojechać daleko z imię abstrakcyjnej wizji, udowadniając sobie i wszystkim dookoła, że marzenia są po to, aby je właśnie realizować.

Nie krytykuję, ani nie chwalę - sama transformacja, jaką autor przechodzi jest dla niego już niezwykle wzbogacającym doświadczeniem. Natomiast czy jest to powód do wydawania książki? Tego nie wiem. Mam jedynie nadzieję, że kolejna pozycja wydana przez Dawida nie będzie szła w kierunku pato-publishingu, bo sam zapowiada "jeszcze większe hardcory".

Jeśli ktoś nastawia się na to, że jest to książka podróżnicza lub reportaż, to mocno się zawiedzie. Napisana jest "po Fazowemu" - to trzeba po prostu lubić. Jeśli więc nie urzekły Cię filmy z kanału Przez świat na Fazie, to mocno prawdopodobne, że: a) książka nie przypadnie Ci do gustu lub, b) zabraknie Ci wizualnego kontekstu do lepszego jej przyswojenia.

Sama książka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo dobra książka - świetnie napisana, równa, przystępna w odbiorze. Po prostu przedstawia bardzo wnikliwe śledztwo dziennikarskie.

Bardzo dobra książka - świetnie napisana, równa, przystępna w odbiorze. Po prostu przedstawia bardzo wnikliwe śledztwo dziennikarskie.

Pokaż mimo to

Okładka książki Śladami Warrena Buffetta Przemysław Gerschmann, Tomasz Jaroszek
Ocena 6,9
Śladami Warren... Przemysław Gerschma...

Na półkach:

Książka lekka i przyjemna, jednocześnie wartość merytoryczna płynąca z niej jest przeciętna. A może po prostu miałem inne oczekiwania/wyobrażenia przed sięgnięciem po nią. Książka w dużej mierze jest opisem wyjazdu na zgromadzenie akcjonariuszy Berkshire Hathaway w Omaha - o ile sam opis jest interesujący, o tyle mnogość powtórzeń jest przytłaczająca. Autorzy podzielili się rozdziałami, ale często powtarzają podobne myśle, czy przytaczają wręcz te same historie. Niestety ale treść bardziej przypomina zbiór wpisów blogowych, aniżeli solidnie przygotowaną pozycję.

Dla mnie najciekawszy był ostatni rozdział i zachęcil mnie do lektury pozycji z bibliografii, więc książka się sprawdziła jako inspiracja do pogłębiania wiedzy o rynkach kapitałowych.

Obaj panowie wykonują fajną robotę, integrując środowisko inwestorów indywidualnych w PL i myślę, że choćby dlatego warto wesprzeć ich projekt książkowy. Są też osobami nieustannie uczącymi się i wyciągającymi wnioski, więc jeśli kiedyś doszłoby do powstania ich kolejnej książki, sądzę, że będzie to pozycja o poziom lepsza.

Książka lekka i przyjemna, jednocześnie wartość merytoryczna płynąca z niej jest przeciętna. A może po prostu miałem inne oczekiwania/wyobrażenia przed sięgnięciem po nią. Książka w dużej mierze jest opisem wyjazdu na zgromadzenie akcjonariuszy Berkshire Hathaway w Omaha - o ile sam opis jest interesujący, o tyle mnogość powtórzeń jest przytłaczająca. Autorzy podzielili się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka kapitalna. To de facto zbiór artykułów z różnych okresów, kiedy autor podróżował (mieszkał) służbowo w Azji. Mnogość perspektyw i doświadczeń Terzani'ego sprawia, że bardzo dobrze prezentuje zarówno zróżnicowanie, jak też cechy wspólne krajów z tego regionu. Trudno zrozumieć konkretne państwo azjatyckie, nie rozumiejąc całokształtu tego, co działo się w tym czasie w całym regionie - obcych wpływów kolonialnych, napływu ideologii. Książka "W Azji" jest pod tym kątem bardzo dobra - autor swoim reporterskim okiem dostrzega to, co niezbędne do połączenia kropek.

To moje pierwsze zetknięcie się z Terzani'm, ale już wiem, że jest to autor wybitny. Będę sięgał po więcej.

Książka kapitalna. To de facto zbiór artykułów z różnych okresów, kiedy autor podróżował (mieszkał) służbowo w Azji. Mnogość perspektyw i doświadczeń Terzani'ego sprawia, że bardzo dobrze prezentuje zarówno zróżnicowanie, jak też cechy wspólne krajów z tego regionu. Trudno zrozumieć konkretne państwo azjatyckie, nie rozumiejąc całokształtu tego, co działo się w tym czasie w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W mojej ocenie książka jest zaledwie dobra. To oczywiście zbiór historii autora sprzed lat, stąd też nie zawsze treść jest super porywająca, jednocześnie książka jest niestety nierówna - a może najzwyczajniej w świecie nie wszystkie jej części są równie interesujące ze względu na prywatne zamiłowania czytelnika. Zabrakło mi współczesnego komentarza od autora, jak z perspektywy lat ocenia te podróże, jak na niego wpłynęły i jakie z nich płyną wnioski. Do wielu mądrych rzeczy czasami dochodzi się dopiero po latach.

Niemniej jednak książkę polecam. Niewiele jest przystępnych materiałów o takich rejonach jak np. Papua-Nowa Gwinea.

W mojej ocenie książka jest zaledwie dobra. To oczywiście zbiór historii autora sprzed lat, stąd też nie zawsze treść jest super porywająca, jednocześnie książka jest niestety nierówna - a może najzwyczajniej w świecie nie wszystkie jej części są równie interesujące ze względu na prywatne zamiłowania czytelnika. Zabrakło mi współczesnego komentarza od autora, jak z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Absolutnie jedna z najlepszych książek na temat przywództwa. Obnaża olbrzymi problem z kreowaniem liderów, ze skutecznym delegowaniem, z wyzwalaniem potencjału pracowników, czy całych zespołów. Jestem przekonany, że to prawdziwy must-read dla wszystkich liderów biznesu, czy aspirujących liderów.

Absolutnie jedna z najlepszych książek na temat przywództwa. Obnaża olbrzymi problem z kreowaniem liderów, ze skutecznym delegowaniem, z wyzwalaniem potencjału pracowników, czy całych zespołów. Jestem przekonany, że to prawdziwy must-read dla wszystkich liderów biznesu, czy aspirujących liderów.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka mocno przeciętna. Trochę jak zlepek kilku wpisów blogowych. Humorystycznie, trochę lekceważąco czasami. Przeczytałem w 1 dzień, ale nie zmieniła mojego patrzenia na "tacierzyństwo" niestety. Mogłaby być streszczona kilkunastoma cytatami i tyle.

Książka mocno przeciętna. Trochę jak zlepek kilku wpisów blogowych. Humorystycznie, trochę lekceważąco czasami. Przeczytałem w 1 dzień, ale nie zmieniła mojego patrzenia na "tacierzyństwo" niestety. Mogłaby być streszczona kilkunastoma cytatami i tyle.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka niestety już się trochę zestarzała. Jest bardziej antropologicznym opisem rdzennych ludów, zamieszkujących Wietnam, jakie spotkał Fiedler - o ile język Fiedlera jest bogaty, wysublimowany, o tyle książkę czytało mi się ciężko. Może być wartościowym opisem Wietnamu z dawnych lat, aczkolwiek może też nieść w sobie sporo przekłamań - wyprawa Fiedlera była koordynowana przez przedstawicieli rządu wietnamskiego. Nie trudno o wrażenie, że zobaczył tyle, ile chcieli, aby zobaczył. Sam Wietnam to wspaniały kraj, zamieszkany przez ludzi o wielkich sercach - jeśli jest to zbieżne z Twoją opinią a sam Wietnam jest Ci bliski - warto przeczytać dla wyrobienia własnego zdania. Pozostali raczej będą się męczyć.

Książka niestety już się trochę zestarzała. Jest bardziej antropologicznym opisem rdzennych ludów, zamieszkujących Wietnam, jakie spotkał Fiedler - o ile język Fiedlera jest bogaty, wysublimowany, o tyle książkę czytało mi się ciężko. Może być wartościowym opisem Wietnamu z dawnych lat, aczkolwiek może też nieść w sobie sporo przekłamań - wyprawa Fiedlera była koordynowana...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W 2013 negocjowaliśmy umowę inwestycyjną z jednym z warszawskich funduszy VC. Wtedy moja wiedza w tym obszarze była okrojona. Nie bardzo też wiedziałem - skąd czerpać tego typu informacje. Na ratunek przyszli doświadczeni prawnicy, ale koszt konsultacji nie był niski (mowa tu o wysokich kilku tysiącach złotych). Doradcy wyjaśnią wiele kwestii, ale problem pojawia się wtedy, kiedy temat do dyskusji jak tak skomplikowany, że nawet nie za bardzo wiadomo o co pytać.

Książka Kupora dostarcza bardzo szerokiego kontekstu. Powiększa perspektywę i sprawia, że przedsiębiorcy i menedżerowie dostrzegą powiązania na rynku VC, motywacje podmiotów działających w tym obszarze, a także konsekwencje decyzji, które podejmowane są na różnych etapach w cyklu życia przedsiębiorstwa.

Książka "Tajemnice Sand Hill Road" nie sprawi, że negocjując term sheet będziesz mógł/mogła zrezygnować z konsultacji prawnych. Sprawi natomiast, że - uzbrojony/a w nową wiedzę - o wiele lepiej przygotujesz się do rozmów, poszerzając horyzont czasowy decyzji, które wkrótce być może podejmiesz.

Szkoda, że nie miałem okazji przeczytać tak dobrze napisanego kompendium wiedzy 7 lat temu.

Myślę, że z książki o wiele bardziej skorzystają początkujący przedsiębiorcy i menedżerowie, niż przedstawiciele funduszy - chociaż i ci będą mogli w przyjemny sposób usystematyzować sobie trochę wiedzy.

Daję 7, a nie 8 bo nie wszystkie informacje są aplikowalne na rynku polskim - na szczęście zdecydowana większość będzie do wykorzystania. A wszystkie paradygmaty myślowe już z pewnością.

Polecam!

W 2013 negocjowaliśmy umowę inwestycyjną z jednym z warszawskich funduszy VC. Wtedy moja wiedza w tym obszarze była okrojona. Nie bardzo też wiedziałem - skąd czerpać tego typu informacje. Na ratunek przyszli doświadczeni prawnicy, ale koszt konsultacji nie był niski (mowa tu o wysokich kilku tysiącach złotych). Doradcy wyjaśnią wiele kwestii, ale problem pojawia się wtedy,...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Ogień i monsun. Indochiny z bliska Andrzej Lisowski, Elżbieta Wnuk-Lisowska
Ocena 6,3
Ogień i monsun... Andrzej Lisowski, E...

Na półkach:

O ile Państwo Lisowscy są bardzo doświadczonymi podróżnikami, a przy tym wspaniałymi, wartościowymi ludźmi, o tyle książka mnie niestety rozczarowała.

Czytając Ogień i monsun, czytelnik próbuje zatopić się w wir wydarzeń, wciąga się w historie, po czym następuje niczym nie uzasadniona zmiana i chronologia jest gubiona. Ciężko było mi zrozumieć, w jakiej kolejności autorzy zwiedzali poszczególne miejsca, a opisywane wydarzenia skaczą po osi czasu w sposób niezrozumiały.

Dla osób, które samodzielnie podróżowały po Azji, wiele wątków wyda się zbyt tendencyjnych, jak gdyby na siłę pisanych w sposób, w który backpacker'si powinni pisać o Azji.

Bardzo doceniam umiejętność połączenia wątków prywatnych (bardzo osobistych i trudnych), z odkrywaniem Azji oraz z rolą Azji w życiu autorów. Trzymam kciuki za to, aby wszystko wróciło do normy (przy czym, co właściwie jest już normą?).

Myślę, że autorzy mają zdecydowanie więcej do opowiedzenia w kontekście Indochin - bo są niezwykle ciekawymi ludźmi, a książka niestety tego nie oddaje. Być może to było po prostu bardzo trudne wyzwanie.

Pomimo tego, nie żałuję przeczytania jej i zachęcam do wyrobienia sobie własnego zdania.

O ile Państwo Lisowscy są bardzo doświadczonymi podróżnikami, a przy tym wspaniałymi, wartościowymi ludźmi, o tyle książka mnie niestety rozczarowała.

Czytając Ogień i monsun, czytelnik próbuje zatopić się w wir wydarzeń, wciąga się w historie, po czym następuje niczym nie uzasadniona zmiana i chronologia jest gubiona. Ciężko było mi zrozumieć, w jakiej kolejności autorzy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie lubię oglądać starych, czarno-białych filmów. Nudzą mnie, nie potrafię odczytywać emocji u aktorów. Podobnie myślałem o książkach podróżniczych z XX wieku. Wydawało mi się, że to jak kupowanie przewodnika Lonely Planet sprzed 10 lat, kiedy to już wszystko dookoła się zmieniło.

Traf chciał, że jakimś sposobem trafiłem na autobiografię Arkadego Fiedlera (1894-1985) i zanurzyłem się kompletnie w jego stylu. Prawdopodobnie skusiła mnie cena w Dedalusie (12zł).

Człowiek, który urodził się w niepewnych latach. Przeżył obie wojny światowe, komunizm w Polsce i jakoś tak go ciągnęło w nieznane. Amazonia, Kanada, Madagaskar, Tahiti - w czasach bez internetu, Airbnb, TripAdvisora, czy tanich lotów.

To, że zdjęcia mogły się zdeaktualizować i są czarno białe nie umniejsza wartości jego książkom. Śmiem twierdzić nawet, że dziś nie ma już takich książek podróżniczych - pisanych z takim polotem, tak wysublimowanym, płomiennym językiem, rozpalającym w czytelniku silne emocje.

Co więcej, Fiedler pokazuje zakulisowe życie osób, o których słyszeliśmy na lekcjach (Melchior Wańkowicz, Piłsudski, Starzyński, Rydz-Śmigły, Eugeniusz Bodo i wielu innych, współczesnych Fiedlerowi) - to w bardzo dosadny sposób potrafi skruszyć ewentualne autorytety. W ciekawy sposób oddaje XX-wieczne nastroje społeczne, podejście do przedsiębiorczości, prezentuje poznańsko-warszawską śmietankę świata kultury. Wydaje się, jak gdyby ludzie byli zdecydowanie mniej skrępowani myślowo i ideowo, niż po II wojnie światowej. Fiedler ma świetne reporterskie oko, ale to sposób, w jaki opisuje emocje o wiele bardziej mniej zafascynował.

Sam tytuł tj. "Świat męski-zwycięski" może dziś budzić kontrowersje, jednocześnie jak to z każdą autobiografią bywa, pewne rzeczy należałoby przepuścić przez palce i spojrzeć na nie z uśmiechem i dystansem, zamiast szukać dziury w całym.

Dawno tak nie miałem, ale po przeczytaniu tej książki od razu zamówiłem jego książkę o Madagaskarze, oraz książkę "Noa Noa" Paula Gaugina (tak, tego słynnego malarza), który to zainspirował Fiedlera do podróży na odległe Tahiti.
Polecam, bo rozpala wyobraźnię!

Nie lubię oglądać starych, czarno-białych filmów. Nudzą mnie, nie potrafię odczytywać emocji u aktorów. Podobnie myślałem o książkach podróżniczych z XX wieku. Wydawało mi się, że to jak kupowanie przewodnika Lonely Planet sprzed 10 lat, kiedy to już wszystko dookoła się zmieniło.

Traf chciał, że jakimś sposobem trafiłem na autobiografię Arkadego Fiedlera (1894-1985) i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tym razem o Birmie... ale i o demokracji. Wiele osób może popukać się w głowę, zastanawiając się, gdzie w ogóle jest ta cała Birma. Albo, po co czytać na temat tak odległego kraju? Myślę też, że po lekturze tej książki, każdy jest w stanie wyciągnąć wiele cennych wniosków dla siebie. Wniosków, które rzucają nowe światło na analizę otaczającej nas rzeczywistości tutaj w Polsce.

Reportaż o tyle fenomenalny, bo napisany przez człowieka, który do Birmy latał aż 12 razy. Towarzyszył przemianom społeczno-politycznym, jakie odgrywały się w tym kraju jeszcze nie tak dawno temu. A wielu ekspertów od Azji twierdzi, że nie da się dobrze zrozumieć Azji, nie będąc tam osobiście. Grzegorz Stern był... i w genialny sposób nauczył się dostrzegać rzeczywistość, jednocześnie pozostając otwartym na głos ludzi (tak trudny do odszyfrowania w przypadku Birmy, bo wymagający umiejętności filtrowania, odróżniania prawdy od kłamstw wypowiadanych prosto w oczy). Rozmawiał z mnichami, więźniami politycznymi, uchodźcami - poznał wiele perspektyw, niezbędnych do rozumienia sposobu myślenia w tym bardzo zróżnicowanym etnicznie kraju.

Będąc wychowanymi w Europie, myślimy zbyt eurocentrycznie. Wydaje nam się (często niewłaściwie), że wiemy od innych lepiej, że to Europa jest kolebką cywilizacji. Ale i że jako ludzie wyciągnęliśmy tak dużo wniosków z II Wojny Światowej, czy czasów PRL, że cywilizacyjnie jesteśmy już tylko skazani na skok w przyszłość. Wydaje nam się, że jesteśmy najmądrzejszą generacją, z jaką do tej pory zetknął się świat. A co, jeśli tak nie jest?

Okazuje się, że w latach 1962-2011 Birma była pod dyktatem generałów wojskowych, autorytarnie rządzących krajem. 2000+ to przecież nasze współczesne czasy!

Nie rozumiejąc ekonomii, zasad zarządzania krajem, doprowadzili go na skraj gospodarczej przepaści. Przez lata tworzyli system, który uczył kłamać, korumpował, piętnował wolność słowa. Zastanawiałem się, w jaki sposób można akceptować taki obrót spraw. Ta książka świetnie to obrazuje. Chcąc jako tako funkcjonować w systemie, ludzie się do niego adaptowali - często w nieświadomy sposób. Kto go nie akceptował, spadał na margines społeczny. Więc zamiast walczyć z patologią systemu, demoralizacją, odczłowieczaniem relacji międzyludzkich, ludzie stawali się wycofani, coraz bardziej zamknięci na bycie szczerym i otwartym wobec sąsiada (który potencjalnie mógł być partyjnym szpiclem). Opisy tych mechanizmów są tak dobre u Sterna, że czyta się o tym, jak najlepszą książkę fantasy i człowiek uśmiecha się z wrażenia... a przynajmniej do momentu, w którym przypomni sobie, że to wydarzyło się na prawdę kilka-kilkanaście lat temu.

Co najbardziej mnie uderzyło to historia Aung San Suu Kyi. Postaci tak nietypowej i interesującej, że aż dziwne, że nie słyszy się o niej więcej w Europie. A może celowo? Suu Kyi przedstawiana była w zachodnich mainstreamowych mediach jako działaczka opozycyjna, obrońca praw człowieka, niestrudzenie walcząca o demokrację. Pragnęła obalenia rządów generałów, otwarcia kraju na Zachód, wolnych mediów itp. Co ciekawe, jej działalność była zorganizowana wokół pokojowej walki. Kilkanaście lat spędziła w Birmie w areszcie domowym. Jej dom by nieustannie otoczony przez wojsko generalicji, a tylko nieliczni śmiałkowie stawiali się pod nim, chcąc okazać jej swoje wsparcie (licząc się z ryzykiem więzienia).

Aung San Suu Kyi w społeczeństwie była wysławiana niemalże pod niebiosa. W domach i herbaciarniach wisiały obrazy z jej wizerunkiem. Traktowano ją niczym bohatera, cierpiętnika, walczącego o demokrację, pozostając ciągle w areszcie. Nie można nie wspomnieć o ilości tytułów, jakie zyskała w świecie - choćby nagroda Nobla, Złoty Medal Kongresu USA, tytuł ambasadora sumienia Amnesty International.

Long story short, w 2010 roku w kraju mają miejsce znaczne reformy, a generałowie darują jej wolność. 2 lata później zostaje posłanką, a jej partia zdobywa większość. I wtedy dokonuje się zmiana. Stopniowo zaczyna traktować ludzi z wyższością, nie dopuszcza do swojej partii wykształconych za granicą Birmańczyków (obawiając się merytorycznej konkurencji ze strony intelektualistów). Przez lata "walczyła" o demokrację, by stanąwszy u władzy, zapomnieć właśnie o niej w pierwszej kolejności. Ściągnęła marionetkowego prezydenta, którym samodzielnie sterowała, doprowadzając do niemalże samodzielnych rządów w pozornej demokracji.

W 2018 doszło w Birmie do ludobójstwa muzułmanów z ludu Rohingja, a międzynarodowe środowiska oskarżyły Suu Kyi o brak interwencji w tej sprawie. Amnesty International odebrał jej tytuł, i rozpoczęła się także debata, czy nie należałoby odebrać jej także tytułu laureatki pokojowej nagrody Nobla.

I to daje do myślenia. Bardzo, bardzo mocno. Kim zatem jest i była Aung San Suu Kyi? Na to pytanie odpowiedział w 2015 roku dr Michał Lubina z Centrum Studiów Polska Azja, który na osobistym spotkaniu z Suu Kyi zapytał ją, czy jest politykiem. Odpowiedziała mu: "oczywiście, że jestem politykiem! Zawsze byłam. Urodziłam się, by być politykiem. Co ci zachodni dziennikarze myśleli, że robiłam przez cały ten czas?"

Następne lata pewnie pozwolą z trochę szerszej perspektywy ocenić jej działalność, ale już widać, jak ciężko jest odróżnić prawdziwych obrońców demokracji, od polityków, chcących jedynie dojść do władzy.

Czytałem krytykę tej książki autorstwa Michała Lubiny i kompletnie mi zarzuty Lubiny nie przeszkadzają. W reportażu nie szukam kompletnego kompendium historycznego, czy opracowania naukowego - pamiętając, że książka Grzegorza Sterna to reportaż i opis tego, co widział, i czego doświadczył, książkę oceniam bardzo wysoko. Świetnie się czyta, autor doskonale włada językiem, tworząc bardzo plastyczny obraz Birmy.

Tym razem o Birmie... ale i o demokracji. Wiele osób może popukać się w głowę, zastanawiając się, gdzie w ogóle jest ta cała Birma. Albo, po co czytać na temat tak odległego kraju? Myślę też, że po lekturze tej książki, każdy jest w stanie wyciągnąć wiele cennych wniosków dla siebie. Wniosków, które rzucają nowe światło na analizę otaczającej nas rzeczywistości tutaj w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ciekawa, aczkolwiek przewidywalna. Zabrakło mi bardziej rozbudowanych opisów stworzonego przez autorkę świata. Przy skali takiego uniwersum jak np. świat Potter'a lub z Władcy Pierścieni, tom pierwszy Igrzysk Śmierci nie porwał mnie na kolana. Poza tym bardzo interesujący sposób na przedstawienie motywu antyutopii.

Ciekawa, aczkolwiek przewidywalna. Zabrakło mi bardziej rozbudowanych opisów stworzonego przez autorkę świata. Przy skali takiego uniwersum jak np. świat Potter'a lub z Władcy Pierścieni, tom pierwszy Igrzysk Śmierci nie porwał mnie na kolana. Poza tym bardzo interesujący sposób na przedstawienie motywu antyutopii.

Pokaż mimo to

Okładka książki Niech żyje Nam. Historia mistrza Julia Hamera, Mistrz Nam
Ocena 7,7
Niech żyje Nam... Julia Hamera, Mistr...

Na półkach:

Książka jest rewelacyjna. Zbyt często sięgamy po biografie wielkich przedsiębiorców: Jobsa, Muska, a zdecydowanie zbyt rzadko czytamy historie wydawałoby się, że zwykłych-niezwykłych ludzi. Biografia mistrza Nama to historia o wędrówce przez życie, metamorfozie, dojrzewaniu emocjonalnym, różnicach międzykulturowych, oraz o roli determinacji, samodyscypliny oraz wolności w naszym życiu.

Leżała kilka lat u mnie na półce - po czym sięgnąłem po nią w idealnym momencie. Koronawirusowa kwarantanna jest niczym, w porównaniu z izolacją jakiej doświadczył Nam. Dążenia do realizacji naszych materialnych pragnień są iluzją, przysłaniającą nam sens i cel naszego istnienia.

Lektura historii Nama może być ciekawą rozrywką, serwującą obfitą historię - momentami niemalże - sensacyjną; reportażem - ukazującym, jak wietnamskie dzieci postrzegały wojnę; ale także duchowym oczyszczeniem. Zachęcam do tego, aby samodzielnie zastanowić się nad własną ścieżką.

Świetna!

Książka jest rewelacyjna. Zbyt często sięgamy po biografie wielkich przedsiębiorców: Jobsa, Muska, a zdecydowanie zbyt rzadko czytamy historie wydawałoby się, że zwykłych-niezwykłych ludzi. Biografia mistrza Nama to historia o wędrówce przez życie, metamorfozie, dojrzewaniu emocjonalnym, różnicach międzykulturowych, oraz o roli determinacji, samodyscypliny oraz wolności w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jako miłośnik Azji, czytam wszystko na ten temat, co tylko znajdę. I rzeczywiście książka ,,Zakochani w świecie. Malezja" jest prawdopodobnie pierwszym podróżniczym tytułem o tym kraju na naszym rodzimym rynku wydawniczym.

Na korzyść tej pozycji przemawia bardzo naturalny styl pisarski - co podkreślają także inne opinie czytelników - czytając, można bardzo blisko poznać autorkę i jej męża. Prezentują się niezwykle autentycznie, wielokrotnie podkreślając swoje ułomności, lęki, czy chociażby fakt, że często w podróży zdarzają się im sprzeczki małżeńskie. Ten styl pozwala głębiej zatopić się w lekturę, mając wrażenie, że czyta się historię bliskich znajomych.

Minusem niestety są - moim zdaniem - zbyt obfite opisy wewnętrznych rozterek autorki. Miałem wrażenie, iż co chwilę wraca ona do swoich przemyśleń na temat własnej ,,pierdołowatości", czy np. niemożności podróżowania bez pomocnej dłoni męża. Tego typu opisy sprawiają, że bohaterowie jawią się nam jako prawdziwi, realni ludzie z problemami, jednocześnie skala tego typu opisów jest nieproporcjonalna, męczy i odciąga od tematu Azji. Co więcej, czytelnik niebędący wcześniej w Azji Południowo-Wschodniej może niestety naśladować zbyt wiele lekkomyślnych zachowań, które w tej książce zostały przedstawione w błahy i nawet nieco zabawny sposób.

Dodatkowo sam temat Azji jest niestety mało wyeksploatowany w książce. Brakuje bardziej merytorycznych treści, pogłębionego researchu - wiele tematów jest dotkniętych na tyle płytko, że można byłoby je porównać z wpisami blogowymi początkującego backpackersa, a szkoda, bo po tej lekturze mam pełną świadomość, że Państwo Podolak są niesamowicie ciekawymi, wartościowymi ludźmi i mieliby odpowiedni warsztat do tego, by dzieląc się swoją historią, jednocześnie bawić, ale też i edukować.

Jako miłośnik Azji, czytam wszystko na ten temat, co tylko znajdę. I rzeczywiście książka ,,Zakochani w świecie. Malezja" jest prawdopodobnie pierwszym podróżniczym tytułem o tym kraju na naszym rodzimym rynku wydawniczym.

Na korzyść tej pozycji przemawia bardzo naturalny styl pisarski - co podkreślają także inne opinie czytelników - czytając, można bardzo blisko poznać...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nudna, przegadana, zawierająca zbyt oczywiste i podstawowe treści. Gdyby miała 20 stron to bym ocenił wyżej, a tak to - moim zdaniem szkoda czasu.

Nudna, przegadana, zawierająca zbyt oczywiste i podstawowe treści. Gdyby miała 20 stron to bym ocenił wyżej, a tak to - moim zdaniem szkoda czasu.

Pokaż mimo to