Najnowsze artykuły
- Artykuły6 książek o AI przejmującej władzę nad światemKonrad Wrzesiński20
- ArtykułyBieszczady i tropy. Niedźwiedzia? Nie – Aleksandra FredryRemigiusz Koziński4
- ArtykułyCzytamy w weekend. 26 kwietnia 2024LubimyCzytać316
- ArtykułySzpiegowskie intrygi najwyższej próby – wywiad z Robertem Michniewiczem, autorem „Doliny szpiegów”Marcin Waincetel6
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Monika Karlińska
1
4,4/10
Pisze książki: literatura podróżnicza
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
4,4/10średnia ocena książek autora
18 przeczytało książki autora
9 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Malezja. Na tropie nosaczy, wiecznych imprez i ulicznych smaków
Monika Karlińska
4,4 z 18 ocen
28 czytelników 11 opinii
2023
Najnowsze opinie o książkach autora
Malezja. Na tropie nosaczy, wiecznych imprez i ulicznych smaków Monika Karlińska
4,4
Książka jest niestety okrutnie słaba. Kilkukrotnie podchodziłem do napisania tej recenzji, aby emocje opadły i nie wpływały na sposób postrzegania tej pozycji. Niestety, emocje są całkowicie negatywne.
Wygląda, jakby wydawnictwo chciało znaleźć łatwy sposób na zwiększenie szans sprzedaży danej książki: nawiązać współpracę z blogerem, który już ma zasięgi, napisać wspólnie książkę, wydać ją, wstawić do kanału dystrybucji i skorzystać z zasięgów blogera. Tak to jednak nie działa - zwłaszcza, kiedy pomysł na książkę padł od wydawnictwa, a nie autorki (jak sama wspomniała).
Zgadzam się z poprzednimi opiniami - w książce aż roi się od powtórzeń. Czytając fragment, który pojawił się już 2 strony wcześniej, czytelnik aż musi powstrzymywać frustrację. Błędy ortograficzne, stylistyczne i brak solidnej korekty są aż zadziwiające.
Sam styl pisania do mnie kompletnie nie przemawia - wiele zdań absolutnie nie niesie za sobą żadnej treści. Wesoły, twórczy słowotok autorki jest trudny do przebrnięcia, bo czytelnik ma trudność z wyciągnięciem wartości dla siebie. Opisywane tematy są w większości bardzo płytko dotknięte. Warsztat pisarski przypomina pamiętnik nastolatki, aniżeli książkę podróżniczą / reportaż.
Miałem kiedyś wykładowcę w Szkole Głównej Handlowej, który przez pierwsze 45 minut zajęć wyjaśniał, dlaczego nie wyrobi się z omówieniem całego tematu. I tak przez cały semestr. Finalnie zamiast spróbować zgłębić temat, to zmarnował połowę czasu przeznaczonego na istotny, bogaty w treść przedmiot. Takie też skojarzenie mam niestety po przeczytaniu tej książki - autorka zaczyna temat, po czym go urywa, nie eksploatując wątku, nie zagłębiając się w niego, nie dodając własnej analizy czy jakichś badań. Dużo natomiast czasu poświęca na podkreślenie, jak bardzo odróżnia się od tradycyjnych turystów, jeżdżących na wakacje all inclusive i popijających drinki z palemką. Ona - dla odróżnienia - przyjaźni się z lokalsami, chodzi z nimi na imprezy, całuje na ławce w parku w Kuala Lumpur, czy chodzi na spotkania z lokalsami i dzięki temu twierdzi, że zrozumiała Malezję lepiej, niż inni.
Dla mnie wyznacznikiem jakościowej książki podróżniczej jest "Archipelag znikających wysp" Serigusza Prokurata. Prokurat ustawił poprzeczkę tak wysoko, że przeczytanie książki "Malezja. Na tropie nosaczy, wiecznych imprez i ulicznych smaków" uznają za czas zmarnowany.
Malezja. Na tropie nosaczy, wiecznych imprez i ulicznych smaków Monika Karlińska
4,4
Lubię czytać o różnych zakątkach świata i w ten sposób odkrywać ciekawe miejsca, poznawać różnice kulturowe, odmienne obyczaje i zwyczaje, to jak funkcjonują ludzie w innych szerokościach geograficznych. Przypadek chciał, że dotarłam wraz z Moniką Karlińską aż do Malezji. A jaka to była podróż? O tym za chwilę...
Zacznę jednak od czegoś innego. Czytałam wiele różnych „przewodników” - relacji różnych ludzi/podróżników, które przybliżały przeróżne miejsca na świecie, w tym zdarzyło mi się przeczytać kilka publikacji, jakie ukazały się nakładem Wydawnictwa Pascal i przyznam szczerze, że pierwszy raz widzę tak zaniedbaną książkę, jeśli chodzi o redakcję i korektę. Coś zawiodło na etapie przygotowań. Nie mogłam uwierzyć, że coś takiego Pascal puścił do druku. A o czym mówię? O tym, że kilkukrotnie brakowało pierwszych liter w słowach, zdarzało się, że zdania następujące po sobie były niemalże identyczne – różniło je kilka słów, tak jakby autorka nie mogła zdecydować się, co lepiej brzmi. Ostatnia rzecz to powtórzenia treści – np. na jednej stronie Monika Karlińska wymieniała, ile procent społeczeństwa stanowią muzułmanie, katolicy itd. i za chwilę pojawiała się znowu ta sama informacja w zasadzie w tak samo skonstruowanym zdaniu. Pytanie brzmi: dlaczego nikt tego nie zauważył, nie poprawił, nie nakierował autorki na to, żeby to, czy owo zmienić?
Jednak jeśli przymknie się na to oko i przestanie się zwracać na to uwagę, to zauważyć można, że książkę o Malezji ratuje sposób opowiadania autorki. Bo właściwie przyjemnie zgłębiało mi się treść tej publikacji. Monika Karlińska ma talent do opowiadania i z chęcią przeczytam inną jej książkę o innym zakątku świata – licząc, że kolejnym razem Wydawca lepiej się spisze na etapie przygotowania teksu do druku. Wracając do samej Malezji... W trakcie czytania czułam, że autorka zakochała się w tym zakątku świata, że starała się w swojej książce zmieścić wszystko to, co wydawało jej się ważne i warte podzielenia się z czytelnikiem, choć nie stroniła również od nieco mniej chwalebnych stronach tego kraju, co zdecydowanie jest dużym plusem, bo nie ma nic gorszego niż lukrowe opowieści i zakłamywanie rzeczywistości, ukazując same pozytywy – wszak nikt nie jest idealny.
I tak poznajemy barwną, różnorodną etnicznie i religijnie, pełną zapachów i smaków, pełną kontrastów Malezję, która tętni życiem dwadzieścia cztery godziny na dobę i ma wiele do zaoferowania turystom. Malezja z perspektywy Moniki Karlińskiej wielokrotnie mnie zachwyciła, szczególnie gdy autorka przybliżała malezyjską kuchnię, czy wspominała o sanktuarium z orangutanami, czy faunie i florze jako takiej. Równie szybko pochłaniałam wszelkie wzmianki o architekturze i historiach z nimi związanymi. Zawsze te „elementy” (nie)przewodników zajmują mnie najbardziej. Niemniej autorka poświęciła dużo miejsca na ukazanie podziału społeczeństwa w kwestii pochodzenia oraz wiary, zaznaczając, że wszyscy mieszkańcy Malezji żyją w zgodzie. To, co również mi się podobało, to ukazanie Muzułmanów z innej perspektywy, wszyscy bowiem kojarzą wyznawców islamu raczej źle, tymczasem okazuje się, że to malezyjscy muzułmanie są tacy sami jak chociażby katolicy, którzy niekoniecznie stosują się do zasad religii albo robią to wybiórczo...
Malezja. Na tropie nosaczy, wiecznych imprez i ulicznych smaków jest zatem publikacją ciekawą, jeśli chodzi o to, czym z czytelnikami dzieli się autorka. Pokazała ona bowiem, jak Malezja wygląda na co dzień, na co powinien przygotować się turystka, który zdecyduje się postawić swoją stopę (a raczej dwie) na malezyjskiej ziemi na dłużej niż na czas przesiadki w inny zakątek świata. Ukazała, gdzie warto skierować swoje kroki, by zobaczyć różne oblicza tego kraju, ludzi, kuchni. I zrobiła to w uroczy, ciepły sposób (okraszony licznymi zdjęciami),który w pewnym sensie nakazuje zastanowić się, czy nie wybrać Malezji na destynację swojej kolejnej podróży...