rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

HerStory to historia trzech kobiet.

Missy lubi rockandrollowe życie, narkotyki, alkohol i niezobowiązujący seks są jej codziennością. W wieku 21 lat postanawia podwiązać sobie jajniki, bo nie chce zajść w ciążę. Żaden lekarz nie chce się zgodzić na wykonanie operacji, bo wszyscy zgodnie uznają, że jest za młoda, by podejmować takie decyzje i że kiedyś będzie żałować.

Carola zostawia męża, aby związać się z guru sekty. Daje się zmanipulować, wykorzystywać, aż pewnego dnia postanawia ponownie odejść...

Ruth na starość planuje powrócić do tureckiej wioski, w której spędziła dzieciństwo, ale wie, że ma coś jeszcze do załatwienia.
Córka, matka i babka. Kobiety tak różne, a podobne jednocześnie.

Książka jest mocna, porusza kontrowersyjne tematy. Znajdziecie tu motywy związane z narkotykami, aborcją, czy sektami. Jest to zdecydowanie książka dla dorosłych czytelników.
Mnie się najbardziej podobał wątek Caroli, czyli Jałowca. Missy natomiast to kompletnie nie moja bajka. Nie rozumiałam jej sposobu życia, decyzji, ani zachowań. Mimo że jest osobą dorosłą, jej postępowanie było kompletnie niedojrzałe, a często pozbawione sensu.

Czy książka mi się podobała? Na pewno budzi emocje i jest wyrazista, co się chwali. Bohaterowie są dobrze zarysowani i sprawiają wrażenie autentycznych, ale fabuła niestety mnie nie porwała. HerStory nie jest dla mnie.

HerStory to historia trzech kobiet.

Missy lubi rockandrollowe życie, narkotyki, alkohol i niezobowiązujący seks są jej codziennością. W wieku 21 lat postanawia podwiązać sobie jajniki, bo nie chce zajść w ciążę. Żaden lekarz nie chce się zgodzić na wykonanie operacji, bo wszyscy zgodnie uznają, że jest za młoda, by podejmować takie decyzje i że kiedyś będzie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„POPR-ańcy. Chata pod Wierchami” Anny Sakowicz będzie świetną zabawą zarówno dla dzieci, jak i ich opiekunów.

Bajka opowiada o przygodach domowych zwierząt - psa ratownika, dwóch kotów, sepleniącego szczura i innych milusińskich 🐕‍🦺🐈‍⬛🐈🐀🐔 Pewnego dnia do ich domu trafiają ocalone szczenięta, które nieco burzą dotychczasowy porządek.

Historia jest wciągająca, przezabawna i bardzo przyjemna. Sądzę, że będą się przy niej dobrze bawić zarówno dzieci, jak i ich rodzice 🤩

Możecie też wybrać audiobooka, który jest świetnie nagrany i miły dla ucha.

„POPR-ańcy. Chata pod Wierchami” Anny Sakowicz będzie świetną zabawą zarówno dla dzieci, jak i ich opiekunów.

Bajka opowiada o przygodach domowych zwierząt - psa ratownika, dwóch kotów, sepleniącego szczura i innych milusińskich 🐕‍🦺🐈‍⬛🐈🐀🐔 Pewnego dnia do ich domu trafiają ocalone szczenięta, które nieco burzą dotychczasowy porządek.

Historia jest wciągająca, przezabawna...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Ballady i romanse z komentarzami Emilii Kiereś Emilia Kiereś, Adam Mickiewicz
Ocena 8,2
Ballady i roma... Emilia Kiereś, Adam...

Na półkach:

Z Adamem Mickiewiczem nigdy nie było mi po drodze. Unikałam jego wierszy, unikałam „Pana Tadeusza”, może jedynie „Dziady” wzbudziły moje lekkie zainteresowanie. Ale gdy zobaczyłam, że na Legimi pojawiły się „Ballady i Romanse” z komentarzami Emilii Kiereś, po wielu latach od matury, postanowiłam dać mu jeszcze jedną szansę. W końcu był wielkim wieszczem narodowym!

Wybrałam audiobook i to był strzał w dziesiątkę! Leszek Filipowicz czyta utwory Mickiewicza, a Anna Ryźlak komentarze Emilii Kiereś. To prawdziwa perełka dla licealistów, maturzystów i opornych Mickiewiczowi dorosłych, takich jak ja.

W tym wydaniu "Ballad i romansów" Adama Mickiewicza mamy nie tylko odniesienia do poszczególnych utworów, ale także do życia wieszcza, jego wielkiej niespełnionej miłości i miejsc, które opisywał. To naprawdę garść rzetelnej i co najważniejsze ciekawie i przystępnie podanej wiedzy. Za dodatkową zaletę uważam fakt, że Emilii Kiereś udało się uniknąć nadinterpretacji utworów Mickiewicza, co dla mnie w „tłumaczeniu” poezji jest bardzo ważne.

Muszę ze zdziwieniem przyznać, że mój opór do Mickiewicza został przełamany. Oby więcej takich wydań!

Więcej recenzji na

Z Adamem Mickiewiczem nigdy nie było mi po drodze. Unikałam jego wierszy, unikałam „Pana Tadeusza”, może jedynie „Dziady” wzbudziły moje lekkie zainteresowanie. Ale gdy zobaczyłam, że na Legimi pojawiły się „Ballady i Romanse” z komentarzami Emilii Kiereś, po wielu latach od matury, postanowiłam dać mu jeszcze jedną szansę. W końcu był wielkim wieszczem narodowym!...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Utrata zmysłów to jest coś, co mnie przeraża. Nie wyobrażam sobie obudzić się pewnego dnia głucha lub niewidoma. Właśnie taki los spotkał bohaterkę najnowszej książki Małgorzaty Starosty „Nie słyszę Cię, kochanie”.

Magdalena budzi się rano kompletnie głucha. Nie pamięta też wydarzeń poprzedniej nocy, a jej mąż znika. To nie jest jego pierwszy raz, ale tym razem okoliczności są co najmniej dziwne. Wkrótce do drzwi pukają policjanci, którzy oznajmiają, że Mikołaj jest podejrzany o morderstwo. Czy Magdalenie uda się przypomnieć, co wydarzyło się kilkanaście godzin przed feralnym przebudzeniem? Co ma z tym wszystkim wspólnego śmierć jego poprzedniej żony Izabeli?

Książkę czytało mi się szybko, a sam wątek kryminalny był wciągający, ale mam kilka zastrzeżeń do niektórych rozwiązań fabularnych. Po pierwsze główna bohaterka ogłuchła. Nigdzie nie było mowy o utracie mowy, ale kobieta zaczęła obustronnie komunikować się za pomocą karteczek, zamiast po prostu mówić. Po drugie relacje Magdaleny z byłym mężem, który jako policjant, pomaga jej rozwiązać zagadkę zniknięcia Mikołaja, są aż do cna mdłe i przesłodzone, co raczej w normalnym życiu jest rzadkością. A po trzecie pojawia się kilka sprzecznych punktów, np. Magdalena rozpoznaje tajemniczy garaż swojego męża, ponieważ ten nienawidził kłódek i.... otwiera kluczem kłódkę.

Postaci były dobrze rozbudowane, napięcie utrzymane, ale podczas lektury „Nie słyszę Cię, kochanie” cały czas gdzieś z tyłu głowy miałam te nieścisłości, które mnie drażniły.

Więcej przeczytacie na blogu https://stacjaksiazka.pl/

Utrata zmysłów to jest coś, co mnie przeraża. Nie wyobrażam sobie obudzić się pewnego dnia głucha lub niewidoma. Właśnie taki los spotkał bohaterkę najnowszej książki Małgorzaty Starosty „Nie słyszę Cię, kochanie”.

Magdalena budzi się rano kompletnie głucha. Nie pamięta też wydarzeń poprzedniej nocy, a jej mąż znika. To nie jest jego pierwszy raz, ale tym razem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bycie emigrantem nigdy nie jest proste. Trzeba zmagać się z różnicami kulturowymi, poczuciem wyobcowania, czy chociażby trudnościami na rynku zatrudnienia. A przecież marzenia i potrzeby ludzi mieszkających poza granicami kraju są identyczne, jak we własnej ojczyźnie.

„Jak wymówić knife” pióra Souvankhamy Thammavongsy to czternaście opowiadań o uchodźcach z Laosu, którzy przybyli do Stanów Zjednoczonych i próbują poukładać sobie życie. Mamy tu, m.in. dziewczynkę chcącą się zasymilować z kolegami z klasy. Mamy byłego boksera, pracującego w salonie manicure swojej siostry. Mamy zdradzanego męża, który przymyka oko na bezczelny i prowokatorski romans żony. Mamy kobietę zakochaną w muzyku country, która nie potrafi napisać ani jednego słowa po angielsku, ale uparcie śle do niego listy, nie znając ich treści. Mamy ojca, który niszczy ślub córki. Ale to nie wszyscy bohaterowie tego zbioru.

Są to bardzo różne historie, ale wyziera z nich jedno: silne pragnienie normalności, której ciężko zaznać na obczyźnie. Niektóre opowiadania wciągnęły mnie bardziej, inne mniej, ale każde z nich coś w sobie miało. Trzeba przyznać, że Souvankham Thammavongsa potrafi zbliżyć czytelnika do swoich bohaterów. Mimo że nigdy nie byłam emigrantką i nawet ciężko mi sobie wyobrazić to uczucie, poczułam więź z poszczególnymi osobami i ich przeżyciami. Emocje, które zostały przedstawione w zbiorze „Jak wymówić knife” są bardzo żywe. W jednym z opowiadań pada bardzo ważne zdanie: „Przestań mi ciągle przypominać, jakie marzenia mogą mieć tacy jak ja. Dla mnie najważniejsze jest to, że w ogóle jakieś mam”. Bardzo mnie to uderzyło i coś głęboko poruszyło w duszy.

Nie przepadam za opowiadaniami, zdecydowanie bardziej wolę powieści, ale tym razem ta forma okazała się strzałem w dziesiątkę. Krótkie dobitne teksty były idealnie wycyrklowane, żeby przyciągnąć uwagę, nie znudzić i zaskoczyć dającym do myślenia zakończeniem. Literatura azjatycka, szczególnie inna niż japońska i chińska jest mi dość obca, dlatego cieszę się, że mogłam poznać debiutancki zbiór opowiadań Thammavongsy. Było to spotkanie bardzo udane. Polecam!

Bycie emigrantem nigdy nie jest proste. Trzeba zmagać się z różnicami kulturowymi, poczuciem wyobcowania, czy chociażby trudnościami na rynku zatrudnienia. A przecież marzenia i potrzeby ludzi mieszkających poza granicami kraju są identyczne, jak we własnej ojczyźnie.

„Jak wymówić knife” pióra Souvankhamy Thammavongsy to czternaście opowiadań o uchodźcach z Laosu, którzy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Co się może wydarzyć w ciągu dziesięciu dni? Przez dziesięć dni można wypocząć na urlopie. Dziesięć dni może zupełnie niezauważone przeciec przez palce w monotonnych rutynowych czynnościach. Ten czas może minąć za szybko lub ciągnąć się niemiłosiernie. Dziesięć dni może też odmienić czyjeś życie na zawsze.

Reporterka Eva Farmer prowadzi dziennikarskie śledztwo w sprawie zaginięć kobiet. Każda z uprowadzonych jest przetrzymywana przez dziesięć dni, po czym wypuszczana na wolność. Dziennikarka, przeprowadzając wywiady z ofiarami, próbuje odkryć, jaki jest motyw sprawcy i dowiedzieć się kim on jest. Kobieta sama jednak wpada w sidła porywacza. Czy i ona zostanie uwolniona po dziesięciu dniach? A może spotka ją zupełnie inny los?

„Dziesięć dni” to typowy thriller psychologiczny. Mamy tu dwutorową narrację — z perspektywy ofiary i z perspektywy oprawcy. Po kilku dniach od uwięzienia redaktorki Eva i Alex zaczynają ze sobą rozmawiać, dzięki czemu dowiadujemy się coraz więcej szczegółów z przeszłości obu osób. A są to wydarzenia niezwykle dramatyczne i poruszające. Motywacje sprawcy są coraz bardziej klarowne, co budzi w czytelniku coraz większe współczucie. Tu nic nie jest czarno-białe. „Dziesięć dni” Mel Sherratt skłania do przemyśleń nad tym, skąd się bierze zło. Czy wynika ono z problemów w dzieciństwie, wydarzeń, które nas warunkują, czy po prostu człowiek rodzi się już zły.

Mel Sherratt dotąd nie była znana polskim czytelnikom, ale ta brytyjska pisarka jest bardzo popularna w krajach anglosaskich. Sprzedała prawie 2 mln egzemplarzy swoich powieści, z których większość stała się bestsellerami. Dzięki wydawnictwu Labreto (imprint Legimi) mamy możliwość zapoznania się z wydawniczym sukcesem tej autorki.

Pomysł na fabułę był tu ciekawy, zwłaszcza podobał mi się czarny charakter, zupełnie inny niż zazwyczaj spotyka się w tego typu thrillerach, ale moim zdaniem trochę zabrakło napięcia. Jeśli lubicie wolno rozkręcające się historie i powolne ujawnianie prawdy, to odnajdziecie się w tej powieści, ja jednak oczekiwałam większej dynamiki. Nie poczułam też autentyczności i emocji, które przeszłość postaci powinna na mnie wywrzeć. Opisy traumatycznych wydarzeń, relacje z otoczeniem, a nawet praca bohaterów były zbyt powierzchownie przedstawione.

Jeśli szukacie typowej książki rozrywkowej na letnie dni, z ciekawym wątkiem psychologicznym przestępcy, ale nie oczekujecie pędzącej akcji, to myślę, że ten tytuł spełni Wasze oczekiwania.

Co się może wydarzyć w ciągu dziesięciu dni? Przez dziesięć dni można wypocząć na urlopie. Dziesięć dni może zupełnie niezauważone przeciec przez palce w monotonnych rutynowych czynnościach. Ten czas może minąć za szybko lub ciągnąć się niemiłosiernie. Dziesięć dni może też odmienić czyjeś życie na zawsze.

Reporterka Eva Farmer prowadzi dziennikarskie śledztwo w sprawie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Inteligenta, prowokacyjna, ironiczna, zabawna, oryginalna, niepoprawna politycznie - to tylko niektóre z przymiotników, które opisują najnowszą książkę Poli Styx - „Jesień pod muchomorem”.

Jeśli szukacie mdławej i łzawej literatury kobiecej z szablonowymi postaciami, to w tej powieści nie macie czego szukać.

Dostaniecie za to niesztampowych bohaterów, zwariowane zwroty akcji i mnóstwo humoru.

W książce spotkacie profesorkę będącą badaczką kanibali, mężczyznę poszukującego swojego zaginionego kundelka, nieidealnego naukowca od owadów, autorkę krwawych kryminałów i wielu, wielu innych. Bohaterowie z pozoru nie mają ze sobą nic wspólnego, ale w pewnym momencie ich wątki łączą się w zaskakujący sposób.

Nie jest to książka dla osób, dla których istotna jest poprawność polityczna. Pola Styx w swojej powieści rozdaje bowiem prztyczki w nos feministkom, wegetarianom, eko entuzjastom, imigrantom, a nawet kanibalom. Przy czym robi to z urokiem, taktem i humorem. Mnie ta ironia urzekła. Polecam!

Inteligenta, prowokacyjna, ironiczna, zabawna, oryginalna, niepoprawna politycznie - to tylko niektóre z przymiotników, które opisują najnowszą książkę Poli Styx - „Jesień pod muchomorem”.

Jeśli szukacie mdławej i łzawej literatury kobiecej z szablonowymi postaciami, to w tej powieści nie macie czego szukać.

Dostaniecie za to niesztampowych bohaterów, zwariowane zwroty...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ilona Wiśniewska udaje się na wolontariat do najstarszego grenlandzkiego domu dziecka w Uummannaq. Nie może pisać o lokatorach swojego nowego miejsca pracy, więc skupia się na dorosłych mieszkańcach wyspy. Bierze na tapet niewielką społeczność, gdyż przez trzy miesiące, które spędziła na największej wyspie świata, nie byłaby w stanie poznać dobrze ludzi na tak ogromnym terenie. A trzeba zaznaczyć, że są to ludzie niezwykle interesujący. Jednocześnie skryci i mówiący niemal szeptem, ale głośno się śmiejący ze swoich i cudzych przywar i potrafiący bezpardonowo zadać najbardziej intymne pytania.

Reporterka w skali mikro bierze pod lupę makro problemy. Przepytuje Grenlandczyków i mieszkających na Grenlandii Duńczyków o ich wzajemne, niełatwe relacje; opisuje problemy z alkoholizmem, molestowaniem dzieci oraz problem ogromnej fali samobójstw wśród młodych ludzi. Pyta lokalną społeczność o kwestie polityczne, prywatne, o to, jak im się żyje w tak drogim kraju w ciężkich arktycznych warunkach. Pokazuje wiele paradoksów, gdzie z jednej strony ludzie ubierają się w spodnie z fok i jedzą wieloryby, a z drugiej bezwzględnie szanują naturę i polują tylko na to, co jest im niezbędne do życia; gdzie ubrani w skóry zwierząt piją coca-colę i palą niebotycznie drogą marihuanę; gdzie w Dani, w której najczęściej pracują i studiują, są traktowani jako obywatele gorszej kategorii, ale są niesamowicie dumnym ze swego pochodzenia narodem. Ilona Wiśniewska zabiera nas w zakamarki domów, na uroczystości urodzinowe i żałobne, zagląda do garnków oraz do bud psów zaprzęgowych. Pokazuje zwykłe życie i mówi o sprawach bardzo ważnych, szanując jednocześnie prywatność swoich rozmówców. Obrazy i historie, które reporterka ukazuje odbiorcy, są krótkie, niemal fleszowe, ale pełne głębi i skłaniające do przemyśleń o ludzie z grenlandzkiej wyspy.

Ilona Wiśniewska udaje się na wolontariat do najstarszego grenlandzkiego domu dziecka w Uummannaq. Nie może pisać o lokatorach swojego nowego miejsca pracy, więc skupia się na dorosłych mieszkańcach wyspy. Bierze na tapet niewielką społeczność, gdyż przez trzy miesiące, które spędziła na największej wyspie świata, nie byłaby w stanie poznać dobrze ludzi na tak ogromnym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Mała baletnica” Wiktora Mroka nie jest łatwą lekturą. Czytałam ją powoli, z przerwami, ciągle odkładając. Nie oznacza to, że książka jest nudna. Wręcz przeciwnie wartka akcja wciąga czytelnika w wir wydarzeń. Bardziej chodzi o tematykę. Autor w bardzo obrazowy sposób ukazuje okrutne, brutalne i obrzydliwe działania siatki pedofilskiej. Ta historia niesie za sobą ogromny ładunek emocjonalny, zwłaszcza gdy zdamy sobie sprawę, że fabuła została oparta na faktach, a takie rzeczy dzieją się na co dzień w różnych miejscach na świecie. Tematem tej książki są działające w latach 1997–2004 (m.in. W Kijowie i Charkowie) nielegalne studia filmowe oraz fotograficzne – „The Ukrainian Angels Studio”. Nagrane przez nich filmy pornograficzne z udziałem dzieci sprzedawano przez internet pedofilom na różnych kontynentach. Był to biznes na szeroką skalę, przez który skrzywdzono ponad półtora tysiąca dzieci w wieku od pięciu do piętnastu lat.

Porównując „Małą baletnicę” do debiutanckiej książki Mroka, czyli „Czerwonego Parasolu” widać ogromny postęp. Został znacznie poprawiony nie tylko styl, ale także charakterystyka postaci. Tym razem nie znajdziemy irytujących bohaterów o cechach Jamesa Bonda, a świetną plejadę osób z wyrazistymi zaletami i przywarami. Tu także pojawia się tajemna organizacja o nazwie Czerwony Parasol, co jest poniekąd nawiązaniem do poprzedniej części, ale tym razem, mimo ważnej roli, nie gra ona pierwszych skrzypiec.

„Mała baletnica” Wiktora Mroka nie jest łatwą lekturą. Czytałam ją powoli, z przerwami, ciągle odkładając. Nie oznacza to, że książka jest nudna. Wręcz przeciwnie wartka akcja wciąga czytelnika w wir wydarzeń. Bardziej chodzi o tematykę. Autor w bardzo obrazowy sposób ukazuje okrutne, brutalne i obrzydliwe działania siatki pedofilskiej. Ta historia niesie za sobą ogromny...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Maggie O’Dell jest profilerką w FBI. Do tej pory rozpracowywała umysły morderców na podstawie zdjęć oraz raportów. Przyszedł jednak czas, aby wyjść w teren. Ktoś porywa i morduje młode kobiety, a w miejscach publicznych zostawia pudełka z jedzeniem na wynos i swoim znakiem rozpoznawczym – fragmentem ciała poprzedniej ofiary. Porwanych kobiet jest coraz więcej, a morderca staje się coraz bardziej odważny i bezczelny. Igra z szeryfem, policją i FBI. A szczególnie podoba mu się igranie z piękną i bystrą agentką Maggie O’Dell.

„Najwyraźniej jednak, skoro dziewczynka przeżyła, do morderstw nie doszło na jej oczach, ale Maggie była przekonana, że widziała martwe ciała. Jedno spojrzenie na jej zakrwawione bose stopy wystarczyło, by odgadła, że ślady na dywanie nie były śladami mordercy”*.

„Przedsmak zła” Alex Kavy to dwunasty tom (nie licząc serii Ryder Creed) przygód profilerki FBI Maggie O’Dell. Ostatnimi czasy Alex Kava nie była w najlepszej pisarskiej formie. Sama przyznawała, że książki o agentce O’Dell pisze tylko na prośbę czytelników (i pewnie dla zarobku), ale tym razem powróciła z prequelem i to był dosyć udany, świeży zabieg.

Thriller ma kilka wad, m.in. powtarzające się teksty, które sprawiają wrażenie lania wody, jak kilkukrotny opis działania ketaminy, czy nieco drętwe dialogi, jednakże niedociągnięcia rekompensuje wartka akcja, dobrze zbudowane napięcie oraz ciekawy rys psychologiczny mordercy.

To książka nie tylko dla stałych fanów Maggie O’Dell, bo dzięki temu, że jest to prequel, a nie kontynuacja dobrze odnajdzie się w niej także odbiorca, który nigdy nie czytał powieści Alex Kavy i właściwie od tego tomu może spokojnie zacząć przygodę z tą autorką.

Cała recenzja: http://stacjaksiazka.pl/recenzje/przedsmak-zla-alex-kava/

www.alex-kava.pl

Maggie O’Dell jest profilerką w FBI. Do tej pory rozpracowywała umysły morderców na podstawie zdjęć oraz raportów. Przyszedł jednak czas, aby wyjść w teren. Ktoś porywa i morduje młode kobiety, a w miejscach publicznych zostawia pudełka z jedzeniem na wynos i swoim znakiem rozpoznawczym – fragmentem ciała poprzedniej ofiary. Porwanych kobiet jest coraz więcej, a morderca...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Meghan prowadzi życie, które na pierwszy rzut oka wydaje się idealne. Ma przystojnego, uroczego męża, który jest rozpoznawalnym, dobrze zarabiającym dziennikarzem, Meg prowadzi bloga, który przynosi jej satysfakcję i drobne profity, mieszka w pięknym domu, ma dwójkę wspaniałych dzieci. Jednym słowem może pozwolić sobie na wiele. Gdy kobieta wyjawia swojemu mężowi, że jest w nieplanowanej ciąży, ten początkowo nie wygląda na zachwyconego, ale później oswaja się z tą myślą i wspiera żonę.

Agatha pracuje w supermarkecie, jest słabo wykształcona i nie opływa w luksusie. Nie ma też żadnych ciekawych pasji ani pomysłu na życie Jest rozwiedziona, mieszka samotnie, nie ma też zbyt wielu przyjaciół. Ma słabe relacje z matką i z otoczeniem. To typ szarej myszki, której nikt nie zauważa. Agatha obserwuje Meghan, która często robi zakupy w sklepie, w którym kobieta pracuje. Z jednej strony ją podziwia, a z drugiej zazdrości wspaniałego życia. W głowie Agathy kiełkuje powoli plan, który powoli zaczyna wprowadzać w życie…

„Nasze małżeństwo nie przeżyło konsekwencji tej tragedii. W ciągu roku byliśmy w separacji. To moja wina, nie jego. Moja miłość do dziecka zawsze będzie większa niż miłość do dorosłego, ponieważ to wyjątkowa miłość, która nie jest oparta na fizycznej atrakcyjności, wspólnych doświadczeniach, intymnych rozkoszach czy wspólnie spędzanym czasie. Ona jest bezwarunkowa, niezmierzona, niewzruszona”*.

Kiedy widzę na okładkach książek polecenie od Stephena Kinga, George’a R.R. Martina, Neila Gaimana czy innego bardzo znanego autora, podchodzę do tego zabiegu marketingowego z dużą dozą ostrożności. Jednak po przeczytaniu thrillera „Raj nie istnieje” Michaela Robothama zgadzam się ze słowami mistrza grozy, że jest to „książka, od której trudno się oderwać”.

Opowieść przebiega dwutorowo, narratorkami są dwie diametralnie różniące się od siebie kobiety – Agatha i Meghan. Rozdziały opisywane z punktu widzenia każdej z nich, pojawiają się naprzemiennie, co pozwala czytelnikowi być jakoby w tym samym czasie w umyśle dwóch bohaterek jednocześnie oraz śledzić ich poczynania. Jak łatwo się domyślić w pewnym momencie ich losy się przeplatają, ale zanim do tego dojdzie, odbiorca poznaje życie tych dwóch kobiet. A w obu przypadkach skrywają one wiele tajemnic, które nigdy nie powinny wyjść na światło dzienne…

Meghan prowadzi życie, które na pierwszy rzut oka wydaje się idealne. Ma przystojnego, uroczego męża, który jest rozpoznawalnym, dobrze zarabiającym dziennikarzem, Meg prowadzi bloga, który przynosi jej satysfakcję i drobne profity, mieszka w pięknym domu, ma dwójkę wspaniałych dzieci. Jednym słowem może pozwolić sobie na wiele. Gdy kobieta wyjawia swojemu mężowi, że jest w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dion Leonard nigdy nie lubił biegać, ale od zawsze kochał rywalizację, dlatego, za namową swojej partnerki, postanowił spróbować swoich sił w biegach długodystansowych. Wyjeżdżając do Chin na kolejny ultramaraton, nie spodziewał się, że spotka go taka przygoda. Początkowo mały, zabłąkany pies nie zrobił na nim żadnego wrażania, ale gdy suczka pokazała swój hart ducha i przebiegła z nim wiele kilometrów w koszmarnym upale, pokochał ją i postanowił zrobić wszystko, aby sprowadzić ją do Szkocji, w której mieszkał. Okazało się, że to droga o wiele trudniejsza niż trasa, którą musiał przebiec na nieprzyjaznym, pustynnym terenie.

„- Co z nią zrobisz? – zapytał Mike po południu, wskazując Gobi.

To było dobre pytanie i poprzedniego dnia sam się nad tym zastanawiałem. Wiedziałem, że te dwa dni, kiedy biegłem bez Gobi, były trudne. Zdążyłem się już do niej przywiązać i nie chciałem zostawiać jej tu samej, zdanej na własne siły. Ale chodziło też o coś więcej. To ona mnie wybrała, Nie wiedziałem dlaczego, ale wiedziałem, że tak było”*.

Życie pisze najlepsze scenariusze. Jednak nawet najbardziej fascynującą opowieść można po prostu źle opisać i właśnie tego się bałam, sięgając po „Odnaleźć Gobi” Diona Leonarda. Na szczęście moje obawy rozwiały się już po przeczytaniu kilku pierwszych stron tej książki. To doskonale spisana historia prawdziwej przyjaźni między psem a człowiekiem, w której czytelnik znajdzie tu nie tylko opis losów uroczej suczki Gobi, ale także informacje o zwyczajach ultramaratończyków, relację z morderczego biegu przekazaną z pierwszej ręki, a także opis procedur, przez które należy przejść, żeby sprowadzić psa z Chin do Europy.

Dion Leonard nigdy nie lubił biegać, ale od zawsze kochał rywalizację, dlatego, za namową swojej partnerki, postanowił spróbować swoich sił w biegach długodystansowych. Wyjeżdżając do Chin na kolejny ultramaraton, nie spodziewał się, że spotka go taka przygoda. Początkowo mały, zabłąkany pies nie zrobił na nim żadnego wrażania, ale gdy suczka pokazała swój hart ducha i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Czerwony Parasol” Wiktora Mroka opiera się na dwóch wątkach – szpiegowskim oraz miłosnym. Wątek szpiegowski jest wręcz fenomenalny z uwagi na zawrotne tempo akcji nadane przez mnogość dialogów, rozbudowaną fabułę oraz motyw pościgu. Wszystko jest przemyślane, spina się ze sobą i zazębia. Wątek miłosny natomiast nieco kuleje. Głowna bohaterka, siedemnastoletnia Tatiana w okazywaniu swoich uczuć jest bardzo raptowna i naiwna, a dialogi między nią a partnerem nazbyt wyuzdane, albo niewinne i niemal dziecięce, co za bardzo ze sobą kontrastuje i na dłuższą metę drażni.

Język używany przez bohaterów był bardzo wulgarny i o ile w przypadku niektórych dialogów miało to uzasadnienie, o tyle gdzieniegdzie autor nieco przesadził. To nie jest powieść dla wrażliwych czytelników, thriller zawiera bardzo ostre słownictwo. Jeśli chodzi o postaci, zarówno pierwszoplanowe, jak i drugoplanowe były one wyraziste – do tego stopnia, że byłam sobie w stanie dokładnie wyobrazić nie tylko ich wygląd, ale także charakter, sposób poruszania się oraz mimikę. Na ten element w kryminałach i thrillerach zwracam szczególną uwagę, więc za to daję Wiktorowi Mrokowi dużego plusa.

Autor pisze mocno, po amerykańsku, dynamicznie i z przytupem. Każdy znajdzie tu coś dla siebie, zarówno fani Jamesa Bonda i wielbiciele motywów szpiegowskich, jak i osoby szukające lektury z ciekawym wątkiem New Adult. Mimo że książka liczy prawie 600 stron, to czyta się jednym tchem, ja skończyłam ją w nocy, bo nie mogłam się od niej oderwać.

„Czerwony Parasol” Wiktora Mroka opiera się na dwóch wątkach – szpiegowskim oraz miłosnym. Wątek szpiegowski jest wręcz fenomenalny z uwagi na zawrotne tempo akcji nadane przez mnogość dialogów, rozbudowaną fabułę oraz motyw pościgu. Wszystko jest przemyślane, spina się ze sobą i zazębia. Wątek miłosny natomiast nieco kuleje. Głowna bohaterka, siedemnastoletnia Tatiana w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Wybór” Samanthy King trzyma w napięciu od pierwszych do ostatnich stron książki. Autorka zastosowała zabieg retrospekcji. Czytelnik już na samym początku dowiaduje się, że doszło do tragedii. Skąd zatem to napięcie? Otóż główna bohaterka niewiele pamięta z przebiegu wydarzeń, a im więcej odkrywa, tym prawda okazuje się bardziej przerażająca.

Sam wątek wyboru pomiędzy dziećmi jest ciekawy pod względem psychologicznym. Nie spotkałam się dotąd z takim pomysłem w innych powieściach, co było interesujące na tle sztampowych pomysłów dotyczących morderstw z zazdrości, zawiści, dawnych urazów etc. w innych powieściach. Samantha King poprowadziła historię w taki sposób, że dawkuje czytelnikowi oraz samej głównej bohaterce (która jest jednocześnie narratorką) informacje, co sprawia, że ciężko się oderwać od lektury, bo z każdą kolejną stroną odbiorca pragnie poznać coraz więcej faktów.

Stopniowo odkrywane życie rodzinne uzmysławia, że w życiu Madeleine nie było tak kolorowo, jak mogłoby się wydawać, a sekret kryje się znacznie głębiej. Spotykam się z różnymi thrillerami – czasami lepszymi, czasami gorszymi, ale „Wybór” był na bardzo wysokim poziomie, więc śmiało mogę go polecić fanom tego gatunku.

„Wybór” Samanthy King trzyma w napięciu od pierwszych do ostatnich stron książki. Autorka zastosowała zabieg retrospekcji. Czytelnik już na samym początku dowiaduje się, że doszło do tragedii. Skąd zatem to napięcie? Otóż główna bohaterka niewiele pamięta z przebiegu wydarzeń, a im więcej odkrywa, tym prawda okazuje się bardziej przerażająca.

Sam wątek wyboru pomiędzy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Diabolika to genetycznie zmodyfikowana istota, stworzona po to by służyć jednej wybranej osobie, która zostanie jej przydzielona. Diaboliki są śmiertelnie niebezpieczne. To osobiści ochroniarze swojego pana, gotowe wyrwać serce gołymi rękami temu, kto stanowi dla niego zagrożenie. Diaboliki kochają swojego właściciela i są do niego przywiązane, dzięki specjalnej reakcji chemicznej, wywoływanej w momencie połączenia morderczej istoty z człowiekiem, którego mają chronić. Diabolik oprócz siły, drapieżności oraz kilku modyfikacji, kluczowych dla walki z przeciwnikiem, nie różni nic od przeciętnych ludzi. Podobnie wyglądają, podobnie się zachowują, podobnie mówią. Z tą różnicą, że są zabójczo groźne.

Ojciec Sydoni – senator von Imperian – jest przeciwnikiem apodyktycznego cesarza. Kupuje diabolikę o imieniu Nemesis, aby chronić swoją córkę Sydonię. Donia zaprzyjaźnia się ze swoją diaboliką – dziewczynka traktuje ją jak rówieśniczkę oraz towarzyszkę zabaw. Kiedy senator zbyt jawnie okazuje sprzeciw cesarzowi jego jedyna, ukochana córka zostaje wezwana na dwór władcy. Rodzice Sydoni obawiają się, że czeka ją tam śmierć. Nikt z cesarskiego otoczenia do tej pory nie widział Doni, więc aby uchronić ją przed zagładą, zamiast córki posyłają diabolikę. Nemsis po odpowiedniej metamorfozie oraz szkoleniu z dworskiej etykiety musi wcielić się w swoją panią i stawić czoła nieprzejednanemu cesarzowi.

Autorka stworzyła bardzo dopracowany świat i widać, że poświęciła temu dużo uwagi. W książce wszystkie zależności, mechanizmy, technologie i wierzenia są doskonale objaśnione oraz tworzą zgrabną i kompletną układankę. Bardzo podobał mi się, na przykład, opis balu przy braku grawitacji lub wyjaśnienie, dlaczego, mimo zakazu rozwoju technologicznego, maszyny oraz statki kosmiczne nadal działają. Kincaid o niczym nie zapomniała i niczego nie pominęła.

Polecam tę książkę, nie tylko fanom literatury SF, ale także osobom, które lubią czytać młodzieżówki oraz historie z elementami romansu, bo wątek miłosny w „Diabolice” jest również mocno zaakcentowany i stanowi istotny dla fabuły element.

Pełna recenzja na blogu: http://stacjaksiazka.pl/

Diabolika to genetycznie zmodyfikowana istota, stworzona po to by służyć jednej wybranej osobie, która zostanie jej przydzielona. Diaboliki są śmiertelnie niebezpieczne. To osobiści ochroniarze swojego pana, gotowe wyrwać serce gołymi rękami temu, kto stanowi dla niego zagrożenie. Diaboliki kochają swojego właściciela i są do niego przywiązane, dzięki specjalnej reakcji...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Tajemne miasto Christi Daugherty, Carina Rozenfeld
Ocena 7,1
Tajemne miasto Christi Daugherty, ...

Na półkach:

Sacha Winters i Taylor Montclair to para nastolatków, którzy muszą się zmierzyć z trudnym wyzwaniem. Na chłopaku ciąży klątwa rzucona przed wieloma laty na jego przodków przez czarownicę z rodu Taylor. Sacha ma umrzeć w dniu swoich osiemnastych urodzin, jak każdy pierworodny syn z jego rodziny. Tylko Taylor może tę klątwę zdjąć, jednak nie jest to łatwe zadanie. Oboje muszą pokonać siły zła, które próbują im to uniemożliwić. Wspiera ich tajemny zakon alchemików, który robi wszystko, aby przepowiednia czarownicy sprzed wieków się nie spełniła.

„Rozpaczliwie zależało mu na tym, żeby okazała się silna i mogła stawić czoło mrocznemu wyznawcy, Wściekało go, że nie jest w stanie sam się ocalić i potrzebuje jej do tego. Obarczanie jej taką odpowiedzialnością było niesprawiedliwe. W końcu znali się dopiero od kilku tygodni, a teraz musiała uratować mu życie”*.

„Tajemne Miasto” to kontynuacja „Tajemnego Ognia”. Wprawdzie książka miała jeszcze sporo niedociągnięć oraz stylistycznych potworków, ale pod kątem fabuły oraz budowania napięcia była zdecydowanie lepsza niż w przypadku pierwszego tomu. Przede wszystkim akcja jest bardziej dopracowana, a opisy rozbudowane, w taki sposób, że pobudzają fantazję czytelnika. Mamy tu znacznie więcej magii niż w „Tajemnym Mieście”, ciekawszy wątek oraz bardzo dobrze rozegrane zakończenie.

Czytając tę powieść zauważyłam wiele inspiracji Harrym Potterem: głowni bohaterowie czytają księgi w starej szkole naszpikowanej magią; walczą z przeciwnikiem, który ma pewne powiązania z tą szkołą; czarna magia i potwory są wszędzie wokół; bohaterka przez książkę wchodzi do innego świata i rozmawia z demonem; a przeciętni ludzie nie wiedzą o istnieniu magii oraz zmaganiach bohaterów w walce o dobro. To tylko niektóre z podobieństw, które dostrzegłam.

Styl niestety bardzo odbiega od książek o Harrym Potterze i autorki muszą nad nim bardziej popracować. Możemy bowiem spotkać idiotycznie wysokiego człowieka (czyli jaki to wzrost?), wąsy rosnące nad górną wargą (a gdzieżby indziej?), zmęczone upałem flagi (???), niegodziwe uśmiechanie się (a jakie to jest godziwe uśmiechanie się?), nerwowe odetchnięcie (o oddechu słyszałam, o odetchnięciu nerwowym nie), sztywne plecy wskazujące na niepokój (???), miny tępego zaskoczenia, które wyrażają zachwyt (brawurowa mimika potworów) oraz bardzo stare oczy, starsze niż nastolatka (chodzi o starzenie się siatkówki?).

Akcja była znacznie ciekawsza niż w pierwszym tomie i, mimo kulejącego jeszcze stylu autorek, oceniam książkę pozytywnie, bowiem poczułam dreszczyk emocji oraz w napięciu śledziłam losy bohaterów do samego końca. Widać postęp we współpracy C.J. Daugherty, C. Rozenfeld, co przejawia się bardziej zwartą akcją, rozbudowanymi opisami oraz lepszym wyeksponowaniem charakterów przedstawionych postaci.
* C.J. Daugherty, C. Rozenfeld, Tajemne miasto, MoonDrive, Kraków 2016 r. str. 23

Sacha Winters i Taylor Montclair to para nastolatków, którzy muszą się zmierzyć z trudnym wyzwaniem. Na chłopaku ciąży klątwa rzucona przed wieloma laty na jego przodków przez czarownicę z rodu Taylor. Sacha ma umrzeć w dniu swoich osiemnastych urodzin, jak każdy pierworodny syn z jego rodziny. Tylko Taylor może tę klątwę zdjąć, jednak nie jest to łatwe zadanie. Oboje muszą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

„Sisi samowolna cesarzowa” Allison Pataki to fascynująca powieść historyczna o kobiecie zniewolonej i zniszczonej przez rygorystyczną etykietę dworską. Każdy oddech wolności głównej bohaterki, kończył się fiaskiem. Sisi musiała robić wszystko jedynie dla dobra Państwa, nikt nie traktował jej jako niezależnej jednostki, która potrzebuje odrobiny przestrzeni, aby normalnie żyć. Nawet sam cesarz, który był w niej szalenie zakochany zwracał się do swojej żony tylko oficjalnie.

Autorka sprawnie włada piórem, a na bohaterkę swojej powieści wybrała postać historyczną, która do dziś rozpala wyobraźnię. Sisi była niesamowicie piękna, słynęła z brązowych włosów, które sięgały kostek, w dodatku, mimo że nie otrzymała właściwego wykształcenia, była bardzo inteligentną kobietą. To ona doprowadziła do połączenia Austrii i Węgier. Niestety nie miała na tyle dużej siły przebicia, aby móc być po prostu sobą.

„Sisi samowolna cesarzowa” Allison Pataki to fascynująca powieść historyczna o kobiecie zniewolonej i zniszczonej przez rygorystyczną etykietę dworską. Każdy oddech wolności głównej bohaterki, kończył się fiaskiem. Sisi musiała robić wszystko jedynie dla dobra Państwa, nikt nie traktował jej jako niezależnej jednostki, która potrzebuje odrobiny przestrzeni, aby normalnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Załącznik” to pierwsza książka Rainbow Rowell, którą przeczytałam i zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie. Bohaterowie wykreowani przez autorkę są przezabawni oraz dobrze opisani, przez co czytelnik bez problemu może odbierać ich emocje i się z nimi żyć. Dialogi są błyskotliwe i zawierają dużą dozę humoru, do tego stopnia, że często zdarzało mi się parskać śmiechem, co w tramwajach, którymi jeżdżę wywoływało konsternację u współpasażerów.

Bardzo podobała mi się forma tej powieści, czyli zastosowanie elementu epistolarnego pod postacią e-maili wymienianych przez przyjaciółki. Lubię ten rodzaj literatury, który częściowo opiera się na cudzej korespondencji (nie ważne czy prawdziwej, czy zmyślonej), to nadaje lekturze swojego rodzaju intymności i jeszcze bardziej zbliża do bohaterów, którzy są jednocześnie nadawcami lub odbiorcami listów (nie ważne czy w formie elektronicznej, czy papierowej).

„Załącznik” to książka, którą można pochłonąć przez jeden wieczór bo czyta się ją w tempie błyskawicznym. Jest lekka, zabawna i bardzo przyjemna w odbiorze. Po przeczytaniu tej powieści na pewno sięgnę po pozostałe tytuły, które wyszły spod pióra Rainbow Rowell.

„Załącznik” to pierwsza książka Rainbow Rowell, którą przeczytałam i zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie. Bohaterowie wykreowani przez autorkę są przezabawni oraz dobrze opisani, przez co czytelnik bez problemu może odbierać ich emocje i się z nimi żyć. Dialogi są błyskotliwe i zawierają dużą dozę humoru, do tego stopnia, że często zdarzało mi się parskać śmiechem, co w...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Spotlight. Zdrada Matt Carrol, Sacha Pfeiffer, Michael Rezendes, Walter Robinson
Ocena 7,2
Spotlight. Zdrada Matt Carrol, Sacha ...

Na półkach:

Książka jest napisana bardzo sprawnym oraz obrazowym językiem. Jest niezwykle interesująca i porusza ważną kwestię homoseksualizmu oraz pedofilii wśród księży, ale także hermetyczności Kościoła katolickiego, z którego żadna tajemnica nie ma prawa zostać ujawniona.

W przypadku afery wykrytej przez Boston Globe księża bronili się i wzajemnie kryli, mimo wielokrotnych zgłoszeń o obrzydliwym i perwersyjnym zachowaniu duchownych. Jeden z opisywanych księży molestował młodych chłopców na ogromną skalę, robił to niemal codziennie w wielu parafiach, gdzie był karnie przenoszony. Jego przełożeni wiedzieli o zagrożeniu, wysyłali na leczenie dla pedofilii, po czym, po krótkim okresie, pozwalali pracować z młodzieżą. Jak w cywilizowanym świecie mogło zdarzyć się coś takiego?

Autorzy książki „Zdrada” podeszli rzetelnie do tematu ukazali punkt widzenia napastników, ofiar, osób, które były wokół, ale także spostrzeżenia i odczucia innych, Bogu ducha winnych księży, którzy żyli w czystości, a musieli się zetknąć z opinią społeczeństwa i uporać się z tym bardzo drażliwym problemem.

Książka jest napisana bardzo sprawnym oraz obrazowym językiem. Jest niezwykle interesująca i porusza ważną kwestię homoseksualizmu oraz pedofilii wśród księży, ale także hermetyczności Kościoła katolickiego, z którego żadna tajemnica nie ma prawa zostać ujawniona.

W przypadku afery wykrytej przez Boston Globe księża bronili się i wzajemnie kryli, mimo wielokrotnych...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Zdążę cię zabić Marshall Karp, James Patterson
Ocena 7,2
Zdążę cię zabić Marshall Karp, Jame...

Na półkach: ,

Dwoje irlandzkich nastolatków zabija syna mafijnego bossa. Mają powód. Zamordowany zgwałcił wcześniej i brutalnie pobił siostrę jednego z nich – Dave’a. Chłopcy wiedzieli, że ze względu na różnego rodzaju koneksje sprawca nigdy nie zostanie ukarany, dlatego postanowili wziąć sprawy w swoje ręce. Po latach decydują się powrócić do zasady „oko za oko, ząb za ząb” i stają się Nowojorskimi czyścicielami ulicy. Mordują złoczyńców i przestępców, którzy wywinęli się od kary. Część mieszkańców miasta im kibicuje, ale ich działalność nie jest na rękę burmistrzowi. Od złapania czyścicieli zależy jego stanowisko w najbliższych wyborach. Do wykonania tego zadania werbuje najlepszych z najlepszych czyli Zacha Jordana i Kylie MacDonald z elitarnej jednostki NYPD Red.

„Tysiąc dwieście osób wstrzymało oddech, gdy mafijny boss powiódł zimnym, mrocznym spojrzeniem po kościele, pokazując wszystkim i każdemu z osobna, że strata nie osłabia rodziny. Gideon i Dave odważyli się oddać mu spojrzenie z mocno bijącymi sercami i zaciśniętymi ustami. Wiedzieli, kogo szuka Joe Salvi – ich. Jego spojrzenie wyraźnie mówiło, że nie przestanie ich szukać do końca życia”*.

To moje kolejne spotkanie z Jamesem Pattersonem i uważam je za udane. Wcześniej znałam autora z książek o Alexie Crossie. Nie był to wprawdzie bardzo odkrywczy thriller, bo już na początku czytelnik, wie kto jest mordercą, ale mimo wszystko autorowi udało się oddać klimat nowojorskich ulic pełnych przestępców i ukazać pracę nieustępliwych policjantów, którzy, aby dopaść celu, nie zawsze postępują zgodnie z przepisami prawa.

*Patterson J., Karp M., NYPD Red zdążę cię zabić, Harper Collins, Warszawa 2016, str. 20.

Dwoje irlandzkich nastolatków zabija syna mafijnego bossa. Mają powód. Zamordowany zgwałcił wcześniej i brutalnie pobił siostrę jednego z nich – Dave’a. Chłopcy wiedzieli, że ze względu na różnego rodzaju koneksje sprawca nigdy nie zostanie ukarany, dlatego postanowili wziąć sprawy w swoje ręce. Po latach decydują się powrócić do zasady „oko za oko, ząb za ząb” i stają się...

więcej Pokaż mimo to