-
ArtykułyTak kończy się świat, czyli książki o końcu epokiKonrad Wrzesiński6
-
ArtykułyCi bohaterowie nie powinni trafić na ekrany? O nie zawsze udanych wcieleniach postaci z książekAnna Sierant25
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 24 maja 2024LubimyCzytać424
-
Artykuły„Zabójcza koniunkcja”, czyli Krzysztof Beśka i Stanisław Berg razem po raz siódmyRemigiusz Koziński1
Biblioteczka
2016-02-22
2013-08-05
2015-12-06
2015-11-08
2015-05-24
Monumentalne Dzieło Oswalda Spenglera – Zmierzch Zachodu, o którym wszyscy słyszeli, jednak sądzę, że dużo mniej osób faktycznie się zapoznało ze światopoglądem autora. Zmierzch zachodu obecnie dostępny w księgarniach jest wersją okrojoną. Oryginalnie treści mieściły się w dwóch tomach. Edytor starał się jednak zachować treść główną nietkniętą kosztem jedynie wielorakich przykładów, a i to dotyczy wyłącznie tomu drugiego.
Książka zgodnie ze swym tytułem wieszczy upadek naszej kultury (choć zgodnie z terminologią Spenglera nie jest to już kultura a jej finalny produkt: cywilizacja). Przez analogie do kultury/cywilizacji starożytnej wykazuje, że nasza niechybnie wkrótce zniknie przeszedłszy wszystkie stadia niezbędne do ukończenia cyklu. Na dowód przytaczanych jest wiele przykładów nie tylko w odniesieniu do kultury starogreckiej czy starorzymskiej, ale także odwołując się do kultur chińskiej czy Majów. Dziwnym trafem jednak Rosja wymyka mu się z tego schematu. Przykłady przytaczane przez Spenglera nie są precyzyjnie wyselekcjonowanymi argumentami z jakiejś wąskiej dziedziny potwierdzającymi jego tezę. Spengler stara się sprawę ująć globalnie nawiązując do nauki, religii, ekonomii, filozofii, sztuki, polityki. Wskazuje główne nurty, trendy, które widoczne są w każdej kulturze. Nie przebiegają w tym samym tempie, charakteryzują się innymi dokonaniami, ba, nawet innymi priorytetami, jednak stopniowa przechodzą te same fazy.
Czy zgadzam się ze Spenglerem? Sądzę, że w wielu miejscach mocno nadinterpretował dokonania zachodnioeuropejskiej kultury arbitralnie wykazując, w którym to momencie osiągnięte zostały wyżyny możliwości czy to artystów, czy filozofów, czy naukowców. Momentami brakowało mu również wiedzy specjalistycznej (np. pisząc o wybuchającym uranie), czasem zaś konsekwencji w prowadzonym wywodzie. Niektóry założeniom (przewidywaniom?) brakowało racjonalnych przesłanek (np. o słabnącym wpływie Żydów na życie gospodarcze i kulturowe). Tym niemniej nie można odmówić autorowi erudycji i rozeznania w dość szerokim temacie.
Niezaprzeczalnym faktem jest, że książkę czyta się fatalnie. Nie wiem czy to ‘zasługa’ tłumacza, jednak mnogość zdań wielokrotnie złożonych, których sens umyka wraz z każdym kolejnym szczegółowym wtrąceniem, skutecznie utrudnia rozumienie. Dodatkowo interpunkcja jest fatalna, a zdarzają się także błędy składniowe czy stylistyczne, które wobec specyficznego języka rażą jeszcze bardziej.
Spengler mówi, że faktycznie zrozumieć otaczającą rzeczywistość mogą jedynie ludzie jej współcześni. Prawidłowe zrozumienie historii jest niemal niemożliwe, gdyż zawsze patrzeć na nią będziemy przez pryzmat własnych doświadczeń i własnego światopoglądu. Jest to jakieś wyjaśnienie ‘ciężkostrawności’ tej pozycji. Choć ja bardziej skłaniam się ku ewolucji i sądzę, że to właśnie przeszłość nas kształtuje, a tym samym rozumienie z czasem powinno być nie mniejsze, a wręcz większe, pełniejsze.
Monumentalne Dzieło Oswalda Spenglera – Zmierzch Zachodu, o którym wszyscy słyszeli, jednak sądzę, że dużo mniej osób faktycznie się zapoznało ze światopoglądem autora. Zmierzch zachodu obecnie dostępny w księgarniach jest wersją okrojoną. Oryginalnie treści mieściły się w dwóch tomach. Edytor starał się jednak zachować treść główną nietkniętą kosztem jedynie wielorakich...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-02-15
Jeśli ktoś mnie zapyta o lepszą adaptację filmową od pierwowzoru literackiego bez żadnych wątpliwości wskażę Stephena Kinga i jego Lśnienie. Ów król horroru, niezwykle płodny, dla mnie zjadliwy jest jedynie na ekranie po odpowiedniej obróbce reżyserskiej. I po co panie King było się boczyć na Kubricka? Jego dzieło trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej minuty, podczas gdy lektura w wielu miejscach zwyczajnie usypia. Panie King, objętość nie zawsze idzie w parze z głębią, a rozkładanie każdego wydarzenia na czynniki pierwsze nie dodaje mu znaczenia. Akcja dzieje się w sennym hotelu, który ożywa czasami. Ale dlaczego ja również mam przysypiać nad lekturą, żeby od czasu do czasu otworzyć oczy na te nieliczne ‘momenty’? Poza tym skoro miałam dzielić te same odczucia co bohaterowie, to chyba z zapartym tchem powinnam śledzić zmiany poszczególnych właścicieli niesławnej Panoramy, a w rzeczywistości ledwo udało mi się przez ten fragment przejść.
King niewątpliwe ma ogromną wyobraźnię, jego pomysły na kolejne książki są rewelacyjne, jednak wykonanie byłoby lepsze, gdyby nie nadymał każdej powieści do granic możliwości. No chyba, że ma płacone od strony.
Jeśli ktoś mnie zapyta o lepszą adaptację filmową od pierwowzoru literackiego bez żadnych wątpliwości wskażę Stephena Kinga i jego Lśnienie. Ów król horroru, niezwykle płodny, dla mnie zjadliwy jest jedynie na ekranie po odpowiedniej obróbce reżyserskiej. I po co panie King było się boczyć na Kubricka? Jego dzieło trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej minuty, podczas...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-01-19
Nie wiem jak to jest być ‘Niezwykłą Amy’, bo ja mogłam co najwyżej zostać ‘Karolcią’. Choć częściej Karolinką z kiepskiej przyśpiewki. Bycie Niezwykłą niesie ze sobą brzemię, które Amy ‘dzielnie’ znosi. Jeśli jednak ktoś nie dostrzega jej niezwykłości, należy mu oczy otworzyć. W jaki sposób? Skuteczny!
Poznajmy zatem bliżej Niezwykłą Amy i jej męża. Nie będzie to ckliwa historia miłosna. Przygotujcie się na ciekawą intrygę i przerost ego. 650 stron zleci jak z bicza trzasnął. To typ książki, w której strony same się przewracają, a do mózgu nie docierają sygnały o konieczności odłożenia czytania na później. Przyjazna czcionka, dobra edycja, lekkie pióro. A do tego zwroty akcji, które utrzymują wysoki poziom zainteresowania.
Zakończenie wytypowałam prawidłowo, więc może też jestem niezwykła? A do 5 rocznicy już tylko parę miesięcy!
Nie wiem jak to jest być ‘Niezwykłą Amy’, bo ja mogłam co najwyżej zostać ‘Karolcią’. Choć częściej Karolinką z kiepskiej przyśpiewki. Bycie Niezwykłą niesie ze sobą brzemię, które Amy ‘dzielnie’ znosi. Jeśli jednak ktoś nie dostrzega jej niezwykłości, należy mu oczy otworzyć. W jaki sposób? Skuteczny!
Poznajmy zatem bliżej Niezwykłą Amy i jej męża. Nie będzie to ckliwa...
2015-01-12
Klasyka klasyką, a mi po prostu nie odpowiada. Przyznaję, Truman Capote odwalił kawał dobrej roboty przygotowując materiały do książki, jednak jej wykonanie pozostawia wiele do życzenia: kompletnie wyidealizowana rodzina Clutterów i portrety zabójców, które przedstawione zostały dość powierzchownie mimo próby wskazania jak największej ilości szczegółów z ich życia. Capote prawie udało się odmalować złożoną i pokręconą psychikę Perry’ego, jednak dla Dicka zabrakło już polotu tudzież głębi. Do tego siermiężne pióro autora, które mnie nie porwało. Wygląda na to, że Capote jednak był bardziej rzemieślnikiem.
Lubię książki, które zmuszają czytelnika do myślenia, do pochylenia się nad jakimiś dylematami. Z tej lektury nie wyciągnęłam niczego nowego. Piętno czasu zrobiło swoje? A może zbrodnia po prostu spowszedniała?
Klasyka klasyką, a mi po prostu nie odpowiada. Przyznaję, Truman Capote odwalił kawał dobrej roboty przygotowując materiały do książki, jednak jej wykonanie pozostawia wiele do życzenia: kompletnie wyidealizowana rodzina Clutterów i portrety zabójców, które przedstawione zostały dość powierzchownie mimo próby wskazania jak największej ilości szczegółów z ich życia. Capote...
więcej mniej Pokaż mimo to
Chuck Palahniuk w zasadzie jest dla mnie ‘bezpiecznym’ autorem. Wiem, że po jakąkolwiek jego książkę sięgnę, mogę liczyć na przyjemną lekturą. Tym bardziej jestem zdziwiona, że Doomed niezupełnie przypadło mi do gustu. Fakt, mea culpa, nie zwróciłam uwagi, że to druga książka cyklu i nawet mnie nie zdziwiły wpisy o tym, że ‘ponownie’ towarzyszyć będziemy Madison.
Który kawałek satyrycznego tortu funduje nam tym razem Chuck? Religijny! Czy jeszcze bardziej chodliwy niż seks. 13-letnia dziewczynka mająca do wypełnienia kluczową rolę w odwiecznej walce dobra ze złem. Poprowadzi świat do zagłady, czy wręcz przeciwnie? Kogo to obchodzi skoro i tak pozostaje tylko narzędziem w jednej czy drugiej dłoni.
Zainteresowani? Też byłam. Dlaczego więc mnie to wszystko nie porwało? Czyżby Chuck się trochę wypisał, a może był za mało kąśliwy, przeciągał niepotrzebnie historię i uzupełniał wtrętami, które impet akcji tylko wyhamowywały? Historia lekka, przyjemna, ironiczna, bezkompromisowa, niepoprawna (standardowe epitety), a jednak nie porywająca. Moim zdaniem mimo wszystko za mało Chucka w Chucku.
Chuck Palahniuk w zasadzie jest dla mnie ‘bezpiecznym’ autorem. Wiem, że po jakąkolwiek jego książkę sięgnę, mogę liczyć na przyjemną lekturą. Tym bardziej jestem zdziwiona, że Doomed niezupełnie przypadło mi do gustu. Fakt, mea culpa, nie zwróciłam uwagi, że to druga książka cyklu i nawet mnie nie zdziwiły wpisy o tym, że ‘ponownie’ towarzyszyć będziemy Madison.
więcej Pokaż mimo toKtóry...