-
ArtykułyDzień Bibliotekarza i Bibliotek – poznajcie 5 bibliotecznych ciekawostekAnna Sierant12
-
Artykuły„Kuchnia książek” to list, który wysyłam do trzydziestoletniej siebie – wywiad z Kim Jee HyeAnna Sierant1
-
ArtykułyLiteracki klejnot, czyli „Rozbite lustro” Mercè Rodoredy. Rozmawiamy z tłumaczką Anną SawickąEwa Cieślik2
-
ArtykułyMatura 2024 z języka polskiego. Jakie były lektury?Konrad Wrzesiński8
Biblioteczka
2015
2019-08-17
2019-08-07
2019-07-28
2019-08-04
2019-07-26
2019-07-09
Ostatni raz płakałam tak chyba przy "Germinal" lata temu. Książka niesamowicie poruszająca, zostawia z wieloma przemyśleniami, niekoniecznie przyjemnymi...
Ostatni raz płakałam tak chyba przy "Germinal" lata temu. Książka niesamowicie poruszająca, zostawia z wieloma przemyśleniami, niekoniecznie przyjemnymi...
Pokaż mimo to2017-07
2019-05
2019-06-26
2019-07-02
2019-04-22
Doznałam dużego rozczarowania. Przepiękna, mroczna okładka sprawiła, że oczekiwałam czegoś zupełnie innego... Największym minusem książki jest niestety język, niedbały, zupełnie nieliteracki. Już nawet nie chodzi mi o to, jak rozmawiają ze sobą postaci (bo przekleństwa w dialogach raczej mnie nie rażą) - ale o to, że równie niedbałym językiem przemawia trzecioosobowy narrator (co z kolei każe sądzić, że i sam autor z zasobem leksykalnym jest nieco na bakier). Kolejna kwestia to wulgarny erotyzm, wyjęty jakby z kiepskiego romansidła. Sytuacji nie ratują również niesamowicie płaskie postaci (a szczególnie para głównych bohaterów, których życie wewnętrzne stoi na poziomie gimnazjalnym - co nie byłoby samo w sobie zarzutem, gdyby nie fakt, iż autor za wszelką cenę chce nas przekonać, że są oni inteligentnymi i oczytanymi studentami).
Wreszcie fabuła... Przeczytawszy prolog byłam przyjemnie podekscytowana. Niestety fabuła książki wygląda następująco: 1/3 to nic nie wnoszące kłótnie między Karoliną i Tomkiem oraz niemożebnie nudne opisy leśnych wędrówek, kolejna 1/3 to lekki deszczyk emocji, który rozbudza nasze nadzieje, że jednak nie wszystko jeszcze stracone, no i 1/3 faktycznej akcji, rozpisanej tak kiepsko, tak niestrasznie i tak nienastrojowo, że pożałowałam straconego czasu. A ten epilog, o mój Boże. Proces twórczy wyobrażam sobie następująco: Artur Urbanowicz zakończył pisanie, po czym pomyślał: no nie, nie ma dobrej powieści grozy bez zaskakującego zakończenia, a słodkie happy endy to w ogóle są do bani. Dopiszę jeszcze na kolanie parę stron, nie wysilając się zbytnio, bo i po co. Chcą plot twistu, to go będą mieli!
Więc dopisał.
W zasadzie za całą recenzję starczyłaby informacja, że męczyłam się z tym tak zwanym horrorem jakieś dwa i pół tygodnia.
Doznałam dużego rozczarowania. Przepiękna, mroczna okładka sprawiła, że oczekiwałam czegoś zupełnie innego... Największym minusem książki jest niestety język, niedbały, zupełnie nieliteracki. Już nawet nie chodzi mi o to, jak rozmawiają ze sobą postaci (bo przekleństwa w dialogach raczej mnie nie rażą) - ale o to, że równie niedbałym językiem przemawia trzecioosobowy...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-02-09
2019-02-28
2019-03-19
Tematów starczyłoby na dwie dobre książki, a wyszła jedna przeciętna. Niestety żaden z wątków nie został należycie rozwinięty ani odpowiednio zakończony, a historię legendarnego filmowca, chociaż pełną potencjału, autor potraktował jako pretekst do napisania oklepanego thrillera o zwyrodniałym seryjnym zabójcy. Postaci ledwo zarysowane, dialogi drętwe... Ot, taki zapychacz czasu na długą i nudną podróż pociągiem.
I wreszcie - chociaż krew i przemoc w literaturze nie robią na mnie większego wrażenia - ten akurat "pomysł" na morderstwa wydał mi się po prostu niesmaczny. Odradzam osobom wrażliwym. I ostrzegam - pojawia się bardzo obrazowa, rozpisana bodaj na cztery strony, scena znęcania się nad zwierzęciem.
Tematów starczyłoby na dwie dobre książki, a wyszła jedna przeciętna. Niestety żaden z wątków nie został należycie rozwinięty ani odpowiednio zakończony, a historię legendarnego filmowca, chociaż pełną potencjału, autor potraktował jako pretekst do napisania oklepanego thrillera o zwyrodniałym seryjnym zabójcy. Postaci ledwo zarysowane, dialogi drętwe... Ot, taki zapychacz...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-02-07
2019-01-16
"Pamiętam cię" to taka grzeszna przyjemność dla miłośników literatury grozy. Grzeszna - bo mnóstwo w tej książce niedoróbek. Polskie wydanie straszy koszmarną okładką, a przekład jest tragiczny (spolszczone anglicyzmy typu "pliz" albo "dżizas", karkołomne zdania pełne "że", "iż" oraz "azaliż", liczne błędy składniowe, literówki).
Ale jest też przyjemność, nawet całkiem sporo przyjemności - bo "Pamiętam cię" potrafi solidnie wystraszyć. Islandzka autorka sięga po oklepane motywy z horrorów, ale robi to naprawdę zręcznie. Chociaż już mi się opatrzyły blade, chude dzieci oraz ich kościste rączki rozpłaszczone na szybie, czytałam z wypiekami na twarzy. Po pewnym czasie już nawet powtarzanie "że" trzy razy w jednym zdaniu nie stanowiło dla mnie problemu. Podobnie jak naciągana fabuła, pełna nieprawdopodobnych zbiegów okoliczności.
Szkoda, że tak dobra powieść nie doczekała się w Polsce lepszego przekładu...
"Pamiętam cię" to taka grzeszna przyjemność dla miłośników literatury grozy. Grzeszna - bo mnóstwo w tej książce niedoróbek. Polskie wydanie straszy koszmarną okładką, a przekład jest tragiczny (spolszczone anglicyzmy typu "pliz" albo "dżizas", karkołomne zdania pełne "że", "iż" oraz "azaliż", liczne błędy składniowe, literówki).
Ale jest też przyjemność, nawet całkiem...
Są takie postaci literackie, które można pokochać i znienawidzić jednocześnie - i należy do nich Rex Walls. Pijak, który bez skrupułów okrada własne dzieci. Ekscentryczny wizjoner. Kochający ojciec. Człowiek o wielu twarzach.
"A niech tam! - odezwał się tata. - Są święta. Jeśli chcesz, możesz dostać planetę. I dał mi Wenus".
Niesamowita książka. Wprost trudno uwierzyć, że to autobiografia.
Są takie postaci literackie, które można pokochać i znienawidzić jednocześnie - i należy do nich Rex Walls. Pijak, który bez skrupułów okrada własne dzieci. Ekscentryczny wizjoner. Kochający ojciec. Człowiek o wielu twarzach.
więcej Pokaż mimo to"A niech tam! - odezwał się tata. - Są święta. Jeśli chcesz, możesz dostać planetę. I dał mi Wenus".
Niesamowita książka. Wprost trudno uwierzyć,...