-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać263
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
Brandon Sanderson stał się ostatnio całkiem rozpoznawalnym autorem. Sama już dawno miałam ochotę poznać jego twórczość i dlatego na urodziny zażyczyłam sobie dość pokaźny pierwszy tom cyklu "Archiwum Burzowego Światła", czyli Drogę Królów. Za sprawą wydawnictwa IUVI miałam okazję poznać jego twórczość trochę wcześniej.
Alcatraz Smedry jest przenoszony z rodziny zastępczej do rodziny zastępczej. Za sprawą swojego daru, którego za takowy nie uważa, nigdzie nie zagrzewa za długo miejsca. Otóż Alcatraz psuje wszystko czego dotknie i nie ma znaczenia z jakiego materiału jest to wykonane. W dniu trzynastych urodzin dostaje w spadku woreczek z piaskiem i kartkę zapisaną bazgrołami. Od tego momentu zaczynają dziać się różne niezrozumiałe rzeczy, okazuje się, że Alcatraz ma dziadka, że światem rządzą Bibliotekarze, a sam Alcatraz jest okulatorem.
Muszę przyznać, że Brandon Sanderson miał ciekawy pomysł na książkę, choć nie tak łatwy w odbiorze jakby mogło się wydawać, ale do tego dojdę później. Z powieści wynika, że Bibliotekarze nie należą do tych dobrych, chcą zawładnąć całym światem i go kontrolować, a my czytelnicy jesteśmy zwykłymi Ciszlandczykami. Okulatorzy mają super moce i nagle okazuje się, że noszenie okularów może być naprawdę genialne (oczywiście nie twierdzę, że tak rzeczywiście nie jest). Pomysł na porównanie czegoś, co my byśmy nazwali pechem, do imponujących mocy jest ciekawym zabiegiem. Nagle okazuje się, że niszczenie wszystkiego, potykanie się w najmniej odpowiednim momencie, gadanie od rzeczy czy spóźnianie jest czymś podziwianym i normalnym wśród okulatorów.
Właściwie cały czas coś się dzieje w książce i nie można narzekać na brak akcji. Czytelnicy z każdą stroną odkrywają coś nowego aż wreszcie wszystko wiąże się w jedną całość. Główny bohater, Alcatraz Smedry, od samego początku uprzedza, że nie należy do tych dobrych, a autor wręcz stara się przekonać czytelników, że jest zły, ale przez całą powieść możemy zauważyć jakie zmiany zachodzą w głównym bohaterze.
Wspomniałam, że nie jest to najłatwiejsza w odbiorze książka, pewnie sporo osób się ze mną nie zgodzi, ale ja naprawdę miałam na początku problem z ta powieścią i myślałam nawet, że nie będę w stanie jej dobrze ocenić. Nagle okazuje się, że trafiamy do świata, w którym pojawia się wiele nowych zagadnień, które wcale nie są wyjaśniane. Autor momentami zwraca się bezpośrednio do czytelników, co niekoniecznie mi odpowiadało, bo nie przepadam za tego typu zabiegami w książkach, ale można się przyzwyczaić. Czasami miałam też wrażenie, że autor wtrąca do powieści, które wcale nie są potrzebne i nie rozumiałam, co one mają wspólnego z całą treścią.
Brandon Sanderson igra sobie z czytelnikami, czego idealnym przykładem jest pierwszy rozdział. Nie wyjaśnię dokładnie, o czym mówię, ale osoby, które po książkę sięgną z pewnością się dowiedzą. Czy to mnie zdenerwowało? Właściwie nie, ponieważ autor całkiem nieźle z tego wybrnął.
Alcatraz kontra Bibliotekarze. Piasek Raszida to ciekawa powieść wnosząca coś nowego do fantastycznego świata. Choć na początku wydaje się, że wcale nie ma się ochoty dać książce pozytywnej oceny to uwierzcie mi, gdy dotrzecie do końca wszystko ułoży się w jedną całość i nagle nie będziecie mogli się doczekać kolejnej części.
Brandon Sanderson stał się ostatnio całkiem rozpoznawalnym autorem. Sama już dawno miałam ochotę poznać jego twórczość i dlatego na urodziny zażyczyłam sobie dość pokaźny pierwszy tom cyklu "Archiwum Burzowego Światła", czyli Drogę Królów. Za sprawą wydawnictwa IUVI miałam okazję poznać jego twórczość trochę wcześniej.
Alcatraz Smedry jest przenoszony z rodziny zastępczej...
W styczniu dostałam od wydawnictwa fragment książki, na której okładce było jedynie "Po prostu przeczytaj..." bez autora, bez tytułu. Nie mogę powiedzieć, że nie poczułam się zaintrygowana i właściwie zaraz zaczęłam czytać, choć nie lubię czegoś zaczynać, a później nie kończyć, a w tym wypadku przecież nawet nie wiedziałam, co to za książka i kiedy będzie miała swoją premierę. Następnie przyszła kolejna przesyłka, w której znajdowały się puzzle, przedstawiające okładkę książki, aż wreszcie dotarła do mnie sama książka. Muszę przyznać, że taka reklama książki bardzo podkręciła ciekawość i zachęciła do poznania historii opisanej przez autorkę.
Pola Kukułka, ma 27 lat i troje dzieci, tylko jednego z nich jest biologiczną matką, ale wszystkie traktuje na równi i właśnie dlatego postanawia adoptować pozostałą dwójkę. Okazuje się jednak, że nie jest to takie proste, ponieważ według opieki społecznej Pola nie poradzi sobie z trójką dzieci i najlepiej by było gdyby wyszła za mąż. Rzeczywistość, z którą główna bohaterka jest za pan brat, postarała się by nie zabrakło kandydatów na męża, tylko, którego wybierze lekko zwariowana Pola?
Muszę przyznać, że Załatw pogodę, ja zajmę się resztą jest idealnym materiałem na komedię romantyczną z dużą ilością humoru. Właśnie taka jest ta książka, pełna humoru z zaskakującymi zwrotami, z głośną gromadką dzieci, które mają naprawdę ciekawy sposób na radzenie sobie z rzeczywistością. Powieść, w której pojawiła się bohaterka, która nie jest schematyczna, nie należy do osób, które przesadnie dbają o swój wygląd, a nawet lekko niezrównoważoną, co sprawia, że jest taka prawdziwa, aż się chciało czytać o jej przygodach.
W powieści pojawia się naprawdę wielu, całkiem różnych bohaterów, zaczynając od najbliższej rodziny Poli Kukułki, poprzez kierowcę autobusu, sekretarkę, modelkę, którzy również wiele wnoszą do powieści, a kończąc na kandydatach na męża. Wiktor, mistrz coachingu, prowadzący kursy mające na celu pomóc innym w otworzeniu się na świat i osiągnięciu sukcesu. Paweł, lekarz, który tak samo, jak Pola uczęszcza na kurs Wiktora. Łukasz, szef kuchni, który dopiero wrócił do Polski, który jest najlepszym przyjacielem Wiktora ze szkolnych lat. Jak widać sporo koncentruje się wokół postaci Wiktora, bo to właśnie dzięki niemu i jego kursowi Pola poznaje wszystkich kandydatów na męża. Nie łatwo odgadnąć, na którego się zdecyduje, mi przynajmniej się nie udało.
Autorka z najprostszy sposób stworzyła coś naprawdę interesującego. Można było się obawiać, że będzie to sielankowa powieść, w której pojawia się wielka miłość i nagle wszystko układa się tak, jak powinno. Tak naprawdę nic nie szło tak, jak powinno, nawet jeśli tak się wydawało. Używając prostego języka Renata Frydrych stworzyła historię z życia wziętą, gdzie dzięki takiej, a nie innej polityce, jaka panuje w naszym państwie, lepiej odebrać dzieci od osoby, z którą naprawdę dobrze się czują tylko dlatego, że nie wyszła za ich ojca, gdzie ktoś, kto ma w życiu wszystko, tak naprawdę okazuje się nieszczęśliwym człowiekiem, a traktowanie innych z góry wcale nie okazuje się najlepszym sposobem na poprawienie sobie humoru, gdzie samotna kobieta stara się jak najlepiej żeby zapewnić byt swojej rodzinie.
Załatw pogodę, ja zajmę się resztą to przyjemna powieść, którą czyta się właściwie jednym tchem. Kibicuje się głównej bohaterce i ma się nadzieję, że wszystko zakończy się happy endem. Jedno mogę powiedzieć nie rozczarujecie się sięgając po tę książkę, która na pewno nie raz wywoła uśmiech na waszej twarzy.
W styczniu dostałam od wydawnictwa fragment książki, na której okładce było jedynie "Po prostu przeczytaj..." bez autora, bez tytułu. Nie mogę powiedzieć, że nie poczułam się zaintrygowana i właściwie zaraz zaczęłam czytać, choć nie lubię czegoś zaczynać, a później nie kończyć, a w tym wypadku przecież nawet nie wiedziałam, co to za książka i kiedy będzie miała swoją...
więcej mniej Pokaż mimo to
Okazuje się, że niektóre debiuty są naprawdę dobre i potrafią wciągnąć. Dokładnie tak było z debiutancką powieścią Ruth Ware, od której nie było mi tak łatwo się oderwać. Wszystko w tej książce tak do siebie pasuje, jest ułożone w taki sposób, że nie pozostaje mi nic innego, jak chylić czoła przed autorką, że udało się jej mnie zwieść.
Główna bohaterka, Nora, jest autorką powieści kryminalnych, mieszka sama w Londynie w malutkim mieszkanku i raczej nie jest duszą towarzystwa. Pewnego dnia dostaje maila z zaproszeniem na weekend panieński dawno nie widzianej przyjaciółki. Początkowo postanawia odmówić, myśląc, że to jakaś pomyłka, nie widziały się bardzo długo, nie utrzymywały kontaktu, więc nie mogło być możliwe żeby to nie była pomyłka. Dopiero po namowach serdecznej koleżanki postanawia wziąć udział w weekendowej zabawie. Nie wie tylko, jak ten wypad się dla niej skończy.
Może nie jest to jakiś odkrywczy thriller, bo pojawia się w nim dom na odludziu, w którym nie ma kompletnie zasięgu, zasypany śniegiem las i ludzie odcięci i oddaleni od świata. Przecież to już się pojawiało w innych książkach, ale jakoś w ogóle mi to nie przeszkadzało, bo w sumie spodziewałam się jakiejś mrocznej chatki i tragedii, która się tam rozegra, a tak naprawdę okazało się, że w środku lasu znajduje się ogromny, przeszklony i bogato urządzony dom. W nim szóstka ludzi, którzy się z pozoru nie znają, a z każdą chwilą ich rozmowy, zabawy i gierki stają się coraz bardziej zacięte, mające sprawić drugiej osobie ból. Dopiero w obliczu zagrożenia zaczynają ze sobą współdziałać, ale jest już trochę za późno.
Bohaterowie są przeróżni. Główna bohaterka Nora, wydaje się być taką stłamszoną dziewczynką, którą przytłoczyła przeszłość, z którą nigdy sobie nie poradziła. Nawet w dorosłym życiu po spotkaniu dawnej przyjaciółki zaczyna przypominać dziewczynę ze szkoły, która się jąkała. Przyszła panna młoda od samego początku była przedstawiana jako gwiazda, ubóstwiana przez wszystkich, która wybierając osobę, z którą chce się przyjaźnić zbawia jej życie. I jeszcze Flo, która ma obsesję na punkcie Clare, przyszłej panny młodej, i jest w stanie zrobić dla niej wszystko. To właśnie ona przejawia niepokojące zachowania w trakcie weekendu panieńskiego.
Całą powieść można opisać w jeden sposób - jeśli myślisz, że wiesz co się wydarzyło i kto stoi za zbrodnią to się mylisz. Nic nie jest wiadome w całej książce. Myślałam, że wiem komu można przypisać winę za wszystkie wydarzenia, ale okazało się, że myliłam się do samego końca. Nawet powód, przez który doszło do tego wszystkiego okazuje się całkiem banalny, a jednak przemyślany bardzo dobrze.
W ciemnym, mrocznym lesie to debiut, który warto polecić, bo tak naprawdę do samego końca nie wiadomo co się wydarzy. Akcja nie zwalniała nawet na chwilę, a autorka opisała wszystko w przystępnym języku, więc czytanie było samą przyjemnością.
Okazuje się, że niektóre debiuty są naprawdę dobre i potrafią wciągnąć. Dokładnie tak było z debiutancką powieścią Ruth Ware, od której nie było mi tak łatwo się oderwać. Wszystko w tej książce tak do siebie pasuje, jest ułożone w taki sposób, że nie pozostaje mi nic innego, jak chylić czoła przed autorką, że udało się jej mnie zwieść.
Główna bohaterka, Nora, jest autorką...
Endgame to specyficzna seria, która wciąga do świata stworzonego przez autorów. Można w niej znaleźć wiele, bo mnóstwo zwrotów akcji, wizję zagłady świata, gdzie przetrwają członkowie tylko jednego ludu, Abaddon mający uderzyć w ziemię, morderstwa i intrygi. A dla tych bardziej ambitnych, którzy podczas czytania chcą rozwiązywać zagadki czeka nagroda pieniężna. Czego chcieć więcej?
Maccabee posiada Klucz Ziemi i Klucz Niebios dzięki czemu jest najbliżej wygrania całego Endgame. Pozostało jeszcze sześcioro innych graczy, którzy mogą mu w tym przeszkodzić. Okazuje się jednak, że niektórzy już nie chcą wygrać, a zakończyć Endgame. Dociera do nich, że cała ta gra nie ma sensu, dlatego postanawiają się sprzymierzyć i najpierw odnaleźć Klucz Niebios, który dla jednego z graczy jest szczególnie ważny, a następnie stawić czoło Stwórcy. Niestety jest wielu, którzy będą chcieli im w tym przeszkodzić, a to oznacza jeszcze więcej ofiar.
Reguły gry to trzeci, ostatni tom serii Endgame, w którym akcja nie zwalnia nawet na chwilę. Od samego początku czytelnik czuje się tak zaciekawiony, że od razu chciałby przeczytać całą powieść żeby dowiedzieć się, co stanie się na samym końcu. W momencie, gdy ma się wrażenie, że wszystko ułoży się po myśli bohaterów, uda się tym, którym się kibicuje od samego początku, nagle wszystko bierze w łeb, ponieważ autorzy postanowili sobie trochę poigrać z czytelnikami. W pewnym momencie byłam nawet zła na autorów, ponieważ bohaterowie, którym kibicowałam od samego początku zostali tak brutalnie potraktowani, że przez chwilę nawet myślałam, że reszta powieści już mnie nie interesuje. Oczywiście to nie była prawda, zaraz zaczęłam czytać z jeszcze większym zaciekawienie, bo jeśli nie moi faworyci to kto?
Zwrotów akcji było naprawdę wiele, pojawiali się nowi bohaterowie, którzy sporo wnosili do całej historii. Pojawiła się nawet osoba, która myślałam, że wiele wyjaśni w związku z samym Endgame, niestety, gdy zaczęło się robić ciekawie i już miała powiedzieć, pewnie jakieś ważne rzeczy, ale autorzy znowu zaczęli sobie igrać. Tak się nie robi, choć z drugiej strony takie zabiegi wzmagają ciekawość i trzeba czytać dalej. Z drugiej strony im bardziej wstrząsające zwroty akcji, tym dłużej daną powieść będzie się pamiętało, bo nie tak łatwo wyrzucić z głowy książkę, która tak bardzo zakorzeniła się w naszych myślach.
Jest to ostatni tom, więc warto wspomnieć o zakończeniu, po którym spodziewałam się naprawdę wiele. Niestety nie było ono dla mnie aż tak emocjonujące jak początek czy środek książki. Na samym końcu spodziewałam się jakiegoś wielkiego "wybuchu" czy choćby odpowiedzi na wiele pytań, które się pojawiały w trakcie czytania trzech tomów. Miałam nadzieję, że wyjaśni się trochę więcej rzeczy związanych z samym Endgame, tym co Stwórcy mieli w planach, dlaczego każdy z kluczy był akurat takim kluczem, a nie innym. Na tak dobrą serię brakowało mi niezłego kopa w zakończeniu całości, chociaż zdaję sobie sprawę, że autorzy zdradzili tyle, ile uznali za stosowne, jednak pewien niedosyt pozostaje.
Reguły gry to ciekawa i wciągająca powieść, w której naprawdę wiele się dzieje i choć nie wszystko zostaje wyjaśnione to czytanie zarówno tej części, jak i całej trylogii sprawia naprawdę wielką przyjemność. Od samego początku aż chce się dowiedzieć, jak całość się zakończy, a w między czasie pojawia się wiele zaskakujących wątków.
Endgame to specyficzna seria, która wciąga do świata stworzonego przez autorów. Można w niej znaleźć wiele, bo mnóstwo zwrotów akcji, wizję zagłady świata, gdzie przetrwają członkowie tylko jednego ludu, Abaddon mający uderzyć w ziemię, morderstwa i intrygi. A dla tych bardziej ambitnych, którzy podczas czytania chcą rozwiązywać zagadki czeka nagroda pieniężna. Czego chcieć...
więcej mniej Pokaż mimo to
Futurystyczna wizja przyszłości, w której ludzkość mieszka na innych planetach niż Ziemia? Władca nadużywający swojej władzy żeby utrzymać się na tronie? Spiski, knucia, intrygi, humanoidy i inne stworzenia. Wątek miłosny, który nie wychodzi na pierwszy plan, ale jest równie intrygujący co całość. Dokładnie to i wiele innych, naprawdę ciekawych wątków znajdziecie w Diabolice.
Diabolika, czyli stworzenie przypominające człowieka, posiadające większą odporność, przewyższające siłą niejednego, specjalnie zaprogramowane, potrafiące kochać tylko jedną osobę, tę, dla której zostało wybrane. Tym właśnie jest Nemezis, która zostaje diaboliką Sydonii Impirian. Niestety według Cesarza diaboliki są niebezpiecznymi stworzeniami, które nie potrafią się kontrolować, dlatego postanawia wydać rozkaz, zmuszający wszystkie rodziny posiadające diaboliki do zabicia ich. Tylko dzięki podstępowi rodziny Impirian Nemezis wciąż żyje, jednak ze względu na wierzenia głowy rodziny Impirianów, Sydonia znajduje się w niebezpieczeństwie, gdy zostaje wezwana na dwór Cesarza. Matka Sydonii postanawia oszukać wszystkich i zamiast swojej ukochanej córki wysyła na dwór Nemezis, której życie zmieni się diametralnie.
Diabolika to powieść, w której może nie ma niczego odkrywczego, bo przecież już pojawiły się w książkach inne planety zamieszkiwane przez ludzi, dziwne stworzenia czy maszyny, a nawet wizja totalnej zagłady jeśli nic się nie zmieni, ale nie oznacza to wcale, że powieść jest zła. Wręcz przeciwnie bardzo dużą przyjemność sprawiło mi czytanie jej, odkrywanie innego świata jaki zaproponowała autorka. W wielu powieściach, w których pojawiały się nowe światy, a co za tym idzie zupełnie nowe słowa, stworzenia czy roboty, czytelnik czuł się tym przytłoczony, ponieważ autorzy nie zawsze od razu wyjaśniali wszystko i nie było do końca wiadomo, co do czego podpiąć, natomiast w Diabolice autorka wszystko wprowadzała w sposób stonowany, od razu wyjaśniała wszystkie nowości, więc nie można się w żaden sposób czuć przytłoczonym.
Autorka w wielu momentach zaskakuje, ponieważ pojawiały się zdarzenia czy wątki, których zupełnie się nie spodziewałam. Jeśli w powieści pojawia się Cesarz, który za wszelką cenę chce zatrzymać tron to wiadomo, że będzie zdolny do wszystkiego i autorce w genialny sposób udało się ukazać czym to "wszystko" było. Aż do samego końca czyta się, w sumie siedząc jak na szpilkach, bo tak naprawdę nie wiadomo co się wydarzy. Byłam nawet w pewnym momencie przekonana, że nic co ułożyłam sobie w głowie się nie wydarzy, ponieważ autorka postanowiła zwyczajnie zburzyć wszystkie odczucia, które gdzieś w trakcie się pojawiły.
Diabolika sama w sobie jest bardzo ciekawą postacią. Nagle poznajemy istotę, która nie potrafi darzyć jakimkolwiek uczuciem nikogo prócz swojej pani, jest w stanie zrobić dla niej wszystko, zabić, zginąć czy udawać, byłe nic złego nie stało się jej właścicielce. Tutaj poznajemy Nemezis właściwie od samego początku, kiedy była stworzeniem, które zabijało każdego, kto się do niej zbliżył dopóki nie została wybrana i zaprogramowana dla Sydonii, a następnie widzimy, jak bardzo się zmienia po tym, gdy już trafia na dwór Cesarza. Zmiany te nie są gwałtowne, choć dla samej bohaterki takie właśnie się wydają, ponieważ nigdy by się o takie rzeczy nie podejrzewała, z przyjemnością śledzi się te zmiany.
Kolejną ciekawą postacią jest również bratanek Cesarza, Tyrus Domitrian, który żyje głównie dlatego, że jest szalony, a może tylko takiego udaje? W pewnym momencie między nim a Nemezis zawiązuje się coś na kształt sojuszu, ale tak naprawdę do samego końca nie byłam pewna jak ta relacja się rozwinie. Jeśli poznaje się bohatera, który od początku coś kręci to przecież nie może się to dobrze skończyć prawda? I właśnie w wątku tej dwójki autorka też bardzo dużo namieszała i możecie być pewni, że nie będziecie wiedzieli komu tak naprawdę macie wierzyć.
Diabolika to bardzo dobra powieść fantasy, w której każdy szczegół jest dopracowany, a autorka wie, jak zwodzić czytelników. Dawno nie czytałam książki, od której tak ciężko było mi się oderwać i już pierwszego dnia po rozpoczęciu czytania przeczytałam połowę, więc możecie się domyślać, że skończenie jej nie zajęło mi wiele czasu. Z jednej strony żałuję, że tak szybko ją przeczytałam, ponieważ to naprawdę dobra powieść, jednak nie wiem czy byłabym w stanie odłożyć jej i dawkować sobie historię opisaną przez S.J Kincaid, bo byłam zbyt ciekawa, jak to wszystko się zakończy.
Futurystyczna wizja przyszłości, w której ludzkość mieszka na innych planetach niż Ziemia? Władca nadużywający swojej władzy żeby utrzymać się na tronie? Spiski, knucia, intrygi, humanoidy i inne stworzenia. Wątek miłosny, który nie wychodzi na pierwszy plan, ale jest równie intrygujący co całość. Dokładnie to i wiele innych, naprawdę ciekawych wątków znajdziecie w...
więcej mniej Pokaż mimo to
Od niedawna dopiero zaczęłam czytać powieści Chamberlain i może jeszcze nie mam jakiegoś wielkiego zarysu odnośnie jej powieści, bo przecież tyle już ich napisała, a ja mam za sobą, o ile się nie mylę, ze cztery. Zauważyłam jednak, że jedne z jej książek są tak dobre, że od samego początku nie można się od nich oderwać, inne nie są tak ciekawe, jak mogłoby się wydawać, a jeszcze inne rozkręcają się dopiero na końcu.
Molly wychowała się w Morrison Ridge, małej miejscowości w Karolinie Północnej, gdzie otoczona była tylko swoją rodziną, pięknymi widokami i lasem. Dziewczyna ma dwie matki, biologiczną i adopcyjną, ojca, który choruje na stwardnienie rozsiane i wydaje jej się, że tak będzie zawsze. Niestety pewnego dnia jej ojciec odchodzi, a Molly oskarża swoją adopcyjną matkę, że do zabiła. Po tym odcina się od całej swojej rodziny, przestaje się odzywać do nich, w końcu zakłada własną rodzinę, lecz życie jej nie rozpieszcza. Po tym, jak poroniła musiała przejść zabieg, po którym nie może mieć dzieci i jedyne co pozostaje Molly i jej mężowi to adopcja. Niestety demony przeszłości dopadają wreszcie Molly i będzie się musiała z nimi zmierzyć.
Niestety ciężko mi było zainteresować się na początku całą tą historią. Trochę mnie denerwowało trochę te ciągłe skoki w czasie, ponieważ powieść toczy się dwutorowo, a autorka opisuje dzieciństwo Molly oraz jej dorosłe życie. Więcej było rozdziałów dotyczących dzieciństwa dziewczyny, pewnie dlatego, że w późniejszym czasie miały one posłużyć jako opowiadana mężowi historia jej życia, ale to właśnie te rozdziały bardziej mnie zaciekawiły. Kiedy wreszcie przyzwyczaiłam się do tych przeskoków bardziej poczułam się zainteresowana tym, co wydarzyło się w dzieciństwie Molly, niż to, jak się układa jej dorosłe życie i próby adoptowania dziecka.
Jak gdybyś tańczyła to książka poruszająca ważne tematy. Zaczynając od stwardnienia rozsianego i tego z czym muszą się zmagać osoby chore, a także ich bliscy oraz eutanazji. Nie wyobrażam sobie podjęcia decyzji związanej z uśmierceniem kogoś żeby zaoszczędzić mu bólu, wydaje się to czymś normalnym, ale podjęcie przez najbliższych takiej decyzji nie wydaje się niczym prostym. Autorka również opisuje etapy jakie należy przejść, aby adoptować dziecko. Cała powieść przesycona jest trudnymi tematami, momentami można się poczuć odrobinę przytłoczonym.
Ta powieść Chamberlain należy do trzeciej grupy, którą wcześniej opisywałam. Owszem, wciągnęłam się po jakimś czasie i byłam naprawdę zainteresowana dzieciństwem głównej bohaterki, ale tak naprawdę najwięcej działo się pod koniec powieści. Już na samym początku książki Chamberlain zdradziła, że Molly uważa, iż to jej matka zabiła jej ojca, ale tak naprawdę trzeba było czekać prawie do ostatnich stron żeby to wszystko zostało wyjaśnione tak, jak należy, co właściwie wzmagało zainteresowanie dalszym czytaniem.
Może Jak gdybyś tańczyła nie powaliła mnie na kolana, ale było w niej coś, co sprawiało, że chciało się poznać losy wszystkich bohaterów. Naprawdę dużo się w książce dzieje i jak już się przebrnie przez początek, który mnie osobiście trochę nudził, to później już jest tylko lepiej.
Od niedawna dopiero zaczęłam czytać powieści Chamberlain i może jeszcze nie mam jakiegoś wielkiego zarysu odnośnie jej powieści, bo przecież tyle już ich napisała, a ja mam za sobą, o ile się nie mylę, ze cztery. Zauważyłam jednak, że jedne z jej książek są tak dobre, że od samego początku nie można się od nich oderwać, inne nie są tak ciekawe, jak mogłoby się wydawać, a...
więcej mniej Pokaż mimo to
Sięganie po młodzieżówki zazwyczaj wiąże się z tym, że szybko się je czyta, więc jeśli ktoś ma napięty grafik to taka książka jest w sam raz, jeśli ma się ochotę na coś lekkiego, coś, co się szybko czyta. Właśnie do takich książek należy Całkiem obcy człowiek i choć nie jest to jakaś wybitna pozycja to można spędzić przy niej przyjemne chwile.
Książka opowiada historię trzech przyjaciółek - Bridge, Emily oraz Tab, które zmagają się ze swoimi własnymi problemami. Bridge nosi opaskę z kocimi uszami, po poważnym wypadku, z którego ledwie uszła z życiem próbuje zrozumieć w jakim celu żyje, a zarazem zmaga się z traumą związaną z wypadkiem, kiedy to potrafi zastygnąć na przejściu dla pieszych i boi się ruszyć. Emily poznaje chłopaka, z którym wymienia się zdjęciami, co w końcu wymyka się spod kontroli, a dziewczyna musi ponieść tego konsekwencje. Tab natomiast jest młodą feministką, która zawsze stara się pomagać innym, choć czasami aż za bardzo, co nie do końca jej wychodzi. We trzy próbują się zmierzyć ze swoimi problemami, pomagają sobie nawzajem i kierują się jedną z zasad, którą wymyśliły jak były młodsze - nigdy się nie kłócić.
Całkiem obcy człowiek to powieść, którą bardzo szybko się czyta ze względu na jej lekkość, która może nie jest wybitną książką, ale może być przestrogą dla młodzieży, która w dzisiejszych czasach niewiele sobie robi z zagrożeń jakie ciągnie za sobą Internet czy udostępnianie zdjęć na portalach społecznościowych, czy też wysyłanie ich do konkretnej osoby, zdjęć, których właściwie nikt nie powinien zobaczyć. W całej powieści dokładnie opisane były konsekwencje jakie bohaterowie, którzy się tego dopuścili, ponieśli i to mi się naprawdę w książce podobało. Dzięki temu nie jest to taka zwykła młodzieżówka, która nie niesie ze sobą żadnego morału. Co więcej jest to powieść, w której nie ma tego, co w wielu podobnych książkach, czyli nie pojawia się trójkąt miłosny czy wielka miłość od pierwszego wejrzenia. Na początku trochę się obawiałam, że może to być tego typu książka, na szczęście pozytywnie mnie zaskoczyła, bo naprawdę nie miałam ochoty na kolejną, niewiele różniąca się od innych młodzieżówkę.
Ciekawym zabiegiem było to, że co jakiś czas pojawiały się rozdziały zatytułowane "Walentynki", który został napisany, w odróżnieniu do reszty rozdziałów, w drugiej osobie liczby pojedynczej i tak naprawdę nie wiemy, o kogo w tych rozdziałach chodzi. Nagle pojawia się bohaterka, która opuszcza dzień w szkole, o czym zaraz zostają poinformowani jej rodzice, która zmaga się z jakimś problemem, którego aż do samego końca nie poznajemy, tak samo jak osoby, która się z tym problemem zmaga.
Całkiem obcy człowiek czyta się szybko i przyjemnie, z pewnością bardziej przypadnie do gustu młodzieży, ale nie widzę najmniejszych przeszkód żeby sięgnęli po nią również starsi.
Sięganie po młodzieżówki zazwyczaj wiąże się z tym, że szybko się je czyta, więc jeśli ktoś ma napięty grafik to taka książka jest w sam raz, jeśli ma się ochotę na coś lekkiego, coś, co się szybko czyta. Właśnie do takich książek należy Całkiem obcy człowiek i choć nie jest to jakaś wybitna pozycja to można spędzić przy niej przyjemne chwile.
więcej Pokaż mimo toKsiążka opowiada historię...