-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać438
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant13
-
ArtykułyZapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać6
Biblioteczka
2022-03-26
2023-04-25
2023-02-22
2022-07-22
2022-08-16
2022-08-23
2022-08-11
2022-09-20
2022-10-12
2022-10-14
2022-11-01
2022-11-06
2022-11-15
2022-11-26
2022-12-03
2022-12-07
2022-12-22
2022-12-16
2022-11-20
Czy Rosja to naprawde nadal wielka potęga, czy kolos na glinianych nogach z szaleńcem u steru i z masami ogłupionymi putinowską propagandą?
Od dawna miałam uczucie, że prawdą jest raczej druga opcja i czytając “Rosję Putina” coraz bardziej przekonywałam się, że moje odczucia są jak najbardziej prawdziwe.
Zamordowana w październiku 2006 roku dziennikarka, Anna Politkowska jeździła wzdłuż i wszerz Rosji i opisywała bez politycznej poprawności rosyjską rzeczywistość. Jako jedna z niewielu dziennikarzy przebywała przez wiele miesięcy w Czeczeni i wysłuchiwała głosów mordowanego narodu czeczeńskiego tak łatwo nazywanego przez Putina ‘“terrorystami”, ale o tym powstała jej inna książka “Druga wojna czeczeńska”, o której będzie w kolejnym wpisie.
W “Rosji Putina” Politkowska przypomina, że przed samym ustąpieniem Jelcyna, ten wskazał na swojego następcę Władimira Putina, przypieczętowując tym samym rozpad gospodarczy Rosji i prowadząc kraj w stronę dyktatury.
Znajdziemy tutaj opis rozpadu największych państwowych przedsiębiorstw wydobywczych, które przynosiły ogromne zyski, a po oddaniu ich w ręce oligarchów upadły rozkradzione i rozparcelowane pomiędzy spółki krzaki, znajdziemy też rozmowy z matkami i żonami marynarzy, którzy zginęli na okręcie podwodnym Kursk, które nigdy nie doczekały się odszkodowań i nie usłyszały słów przeprosin za to, że ich synowie i mężowie pozostawieni zostali samym sobie i nikt nie ruszył im na pomoc, usłyszymy słowa rozpaczy rodziców ofiar zamordowanych przez siły specjalne Federacji Rosyjskiej w szkole w Biesłanie, dowiemy się więcej o tragedii 700 zakładników w teatrze na Dubrowce, gdzie służby specjalne użyły do dnia dzisiejszego niezidentyfikowanego gazu, czy też poznamy oficera jednego z okrętów z głowicami nuklearnymi Północno-Wschodniej Grupy na Kamczatce, gdzie nikt z władz w Moskwie nie interesuje się okrętami, ani służącymi tam wojskowymi, którzy nawet już nie otrzymują żołdu, a okręty nieremontowane powoli dożywają swoich dni zanim rdza całkowicie ich nie zniszczy.
Skorumpowane sądy, wydające wyroki bez możliwości obrony, wysyłanie skazanych do obozów pracy, a raczej kolonii karnych, przymusowe leczenie opozycjonistów w szpitalach psychiatrycznych lub po prostu mordowanie ich, to są scenariusze tak dobrze znane z najgorszych stalinowskich czasów.
Książka poraża bezradnością i niemocą obywateli wobec wszechmocnego “cara” i jego sługusów, obnaża realia służby wojskowej, zdegenerowanych dowódców dumnie prężących piersi z setkami medali, zapitego i znarkotyzowanego wojska bestialsko mordującego, gwałcącego i okradającego, żołnierzy, którzy po zakończeniu służby i po przebytych traumach, nie nadają się do życia w społeczeństwie, a są pozostawieni sami sobie, bez żadnego wsparcia psychologicznego czy psychiatrycznego. Pijący na umór, żeby zapomnieć, stwarzają zagrożenie nie tylko samym sobie, ale i swoim rodzinom i współobywatelom.
Gorzka to lektura, obnażająca tyranię i państwo totalitarne, które niszczy własnych obywateli.
Zawartość merytoryczna książki dostaje ode mnie najwyższą ocenę, natomiast redakcja, tłumaczenie zasługuje co najwyżej na 1. Błędy w tłumaczeniu, błędy stylistyczne pojawiają się praktycznie na każdej stronie i jest ich tyle, że książkę źle się czyta i bardzo łatwo czytelnik skupia się na denerwujących błędach, zamiast na treści.
Czy Rosja to naprawde nadal wielka potęga, czy kolos na glinianych nogach z szaleńcem u steru i z masami ogłupionymi putinowską propagandą?
Od dawna miałam uczucie, że prawdą jest raczej druga opcja i czytając “Rosję Putina” coraz bardziej przekonywałam się, że moje odczucia są jak najbardziej prawdziwe.
Zamordowana w październiku 2006 roku dziennikarka, Anna Politkowska...
2022-12-03
Komu zależało na przeciąganiu drugiej wojny w Czeczeni, w kraju całkowicie zrujnowanym, którego gospodarka przestała istnieć, bezrobocie wynosiło 100%, a ludzie żyli tylko z tego co wyhodowali w swoich ogródkach, w kraju gdzie wymordowano prawie wszystkich mężczyzn i młodych chłopców?
Anna Politkowska przez wiele miesięcy posiadając specjalną przepustkę od władz Rosji przebywała w ogarniętej wojną Czeczeni.
Gdyby światowi przywódcy zamiast udzielać Rosji kredyty na uzbrojenie, czytali to co pisali niezależni dziennikarze o tym co dzieje się w Afganistanie, Syrii, Północnej Osetii, Czeczeni, dziś nie byłoby wojny w Ukrainie.
Liczył się tylko tani gaz, a nie setki tysięcy ofiar totalitarnego państwa, które propagandę ma dopracowaną do perfekcji.
Lepiej było uwierzyć, że Rosja chce walczyć z terroryzmem i wprowadzić konstytucyjny porządek, krzyczeć na cały świat, że to czeczeńscy terroryści doprowadzili do tragedii w szkole w Biesłanie, a nie powiedzieć, że to siły specjalne Federacji przeprowadziły morderczy atak, bo taki był rozkaz z Kremla, że z terrorystami się nie negocjuje, a że będą przy tym ofiary? Cóż, Putin był gotowy na takie poświęcenie.
Anna Politkowska, która znała czeczeńskich przywódców i była już negocjatorką w czasie wzięcia zakładników w teatrze na Dubrowce, zaproponowała, że może być negocjatorką w szkole w Biesłanie, ale władze nie wydały zgody na negocjacje.
Nigdy natomiast nie nagłaśniano spraw zbrodni popełnianych przez rosyjskie wojsko w Czeczeni, a było ich o wiele więcej niż ataków terrorystycznych i ofiar też było znacznie więcej. Ofiar, za którymi nikt się nie ujął, nikt oprócz najbliższych o nich nie wiedział, nie zapadły żadne wyroki za zbrodnie wojenne.
Czeczeńskie kobiety przestały płakać, bo nie miały więcej łez. Nie należy też zapominać, że zgwałcone kobiety, nie miały już w swoim społeczeństwie miejsca, dlatego wolały nie przyznawać się do gwałtów popełnianych przez pijane stada rosyjskiej armii.
Tak jak i “Rosja Putina”, “Druga wojna czeczeńska”, to obraz państwa totalitarnego nie liczącego się z nikim i niczym, dbającego tylko o swoje partykularne interesy.
Ilu z nas słyszało o wielkim głodzie panującym w tym kraju podobno mlekiem i miodem płynącym na początku XXI wieku?
Daję tej książce ciut niższą ocenę, bo powtarza się w niej wiele rzeczy z poprzedniej książki, ale koniecznie trzeba po nią sięgnąć.
Komu zależało na przeciąganiu drugiej wojny w Czeczeni, w kraju całkowicie zrujnowanym, którego gospodarka przestała istnieć, bezrobocie wynosiło 100%, a ludzie żyli tylko z tego co wyhodowali w swoich ogródkach, w kraju gdzie wymordowano prawie wszystkich mężczyzn i młodych chłopców?
Anna Politkowska przez wiele miesięcy posiadając specjalną przepustkę od władz Rosji...
Moja negatywna ocena tej książki, będzie raczej dość odosobniona, niestety nie jestem w stanie znaleźć w niej choćby kilku plusów.
Jedyny mały plusik daję za odrobinę historii Warszawy, ale peanów nie będę z tego powodu wznosić, bo bardzo skromniutka jest ta przedstawiona historia. Osoby szukające historycznych ciekawostek powinny szukać ich gdzie indziej.
Teraz o minusach, których jest najwięcej.
Grupa Polonusów, którzy w drugim lub trzecim pokoleniu są potomkami emigrantów i nikt z nich nie ma już kontaktów z Polską, przyjechała do Warszawy przez sentyment i wszyscy dziwnym trafem mówią perfekcyjnie po polsku, oprócz Hindusa, który wg opisu w książce, Hindusem nie jest, tylko Sikhem. Bogatym Sikhem, o którym autorka mówi w pewnym momencie, że jest fakirem.
O ile jeszcze pomylenie Hindusa z Sikhem ujdzie, to napisanie, że bogaty Sikh jest żebrakiem, czyli fakirem, wprowadza czytelnika w błąd i to bardzo poważny. Fakirzy, to żebracy, Rishi jest pracownikiem Scotland Yardu.
Dla wyjaśnienia, Hindusi nie noszą turbanów i turbany nie kiwają się nikomu na głowach, bo turbany u Sikhów, są oznaką dostojeństwa i zawiązane są na długich włosach, których Sikhowie nigdy nie obcinają. Ukłony, a raczej skinienia Sikhów są dostojne i nie jest to w żadnym razie machanie głową.
Po za tym nasz przeuroczy Rishi jako jedyny popełnia błędy językowe i kaleczy język.
Chciałabym się dowiedzieć, jakim sposobem mąż Rity jednej z wycieczkowiczek, który ożenił się z nią dwa lata wcześniej, tak perfekcyjnie i bezbłędnie mówi po polsku?
To samo tyczy się Ethel Reese, partnerki Alice Oborsky.
llu potomków dawnych emigrantów mówi po polsku? Osobiscie nie znam ani jednego, a mam sporo bliskich znajomych, których dziadkowie wyemigrowali do Francji. Oprócz kilku najprostszych słów, czy nazw potraw, nie znają naszego języka.
Ale przecież nie będziemy śmiać się z osób o jasnej karnacji, chyba, że noszą skarpetki do sandałów.
Przejdźmy teraz do fabuły.
Policja dowiaduje się, że próbowano otruć ornitologa, jednego z uczestników wycieczki. W tym miejscu do akcji powinien wkroczyć prokurator i to on powinien czuwać nad śledztwem. Śledztwem zajmuje się mało profesjonalnie, pan komisarz, który zakochuje się w Magdzie - przewodniczce, która również jest w kręgu podejrzanych, ale po co psuć zabawę i śledztwo przekazać osobie mniej związanej uczuciowo z podejrzaną? Lepiej wprowadzić wątek romansowy, który nagle wysuwa się na pierwszy plan i historia staje się ckliwym romansidłem.
Intryga w książce jest banalna, całkowicie nieprawdziwa, a jej zakończenie nieprawdopodobne, naciągane i niespójne.
Skąd morderca wiedział, że jeśli spowoduje wypadek przewodniczki, która miała zaopiekować się grupą Polonusów, to jej zastępczynią będzie Magda? Przecież równie dobrze, Magda mogła nie zgodzić się na zastępstwo.
Niby zachętą do wzięcia przez Magdę zastępstwa było podwójne wynagrodzenie.
Gdyby tak faktycznie było, to wszystkie osoby z wycieczki musiałyby dołożyć się do dodatkowej opłaty. Naprawdę wszyscy zgodziliby się na zapłacenie podwójnie za nieznanego sobie przewodnika? Tak więc Już od pierwszych zdań w książce otrzymujemy logiczne zgrzyty.
Plan zabicia Magdy i przyczyny dla których miała być zamordowana, zupełnie wyssane z palca i bezsensowne, bo mordercy wydawało się, że Magda zapamiętała go w tłumie przypadkowych osób, na pogrzebie jej babci. Serio? Magda miała wtedy głowę do zapamiętywania jakiegoś człowieka, na którego nawet pewnie nie zwróciła uwagi?
Morderca nawet nie upewnił się, czy Magda w ogóle wie gdzie znajduje się poszukiwany przez niego przedmiot.
Wątek z poszukiwaniem ukrytych rzeczy, niby rodzinnej tradycji przekazywanej z pokolenia na pokolenie… czy tylko mnie ta "tradycja" wydaje się sztuczną i nieprawdziwą? Mnie zupełnie nie przekonał.
Gdyby nie wyzwanie książkowe, to ta książka nigdy nie trafiłaby na listę moich przeczytanych książek.
Moja negatywna ocena tej książki, będzie raczej dość odosobniona, niestety nie jestem w stanie znaleźć w niej choćby kilku plusów.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toJedyny mały plusik daję za odrobinę historii Warszawy, ale peanów nie będę z tego powodu wznosić, bo bardzo skromniutka jest ta przedstawiona historia. Osoby szukające historycznych ciekawostek powinny szukać ich gdzie indziej.
Teraz o minusach,...