Jest to kolejna książka z rosyjskiej serii, jaką sobie ostatnio zaordynowałem. Anna Politkowska to bardzo głośne nazwisko, bezkompromisowo opisywała patologie dziejące się w rosyjskiej rzeczywistości, nie oszczędzając przy tym ludzi z najwyższych szczebli władzy. Jak zapewne wszyscy, lub zdecydowana większość wie, Politkowska została zamordowana. W urodziny Władimira Putina, symptomatyczne.
W każdym razie autorka nie szczypiąc się w język opisuje relacje rosyjsko- czeczeńskie, zamachy, które miały miejsce na rosyjskiej ziemi, dojście do władzy Putina, fałszowane wybory i wiele innych wątków.
Na jakiś czas wstrzymuje się z wątkami rosyjskimi, czas na coś innego.
„Czytając DZIENNIK ROSYJSKI Anny Politkowskiej ze świadomością, jak straszny koniec ją spotkał - została zamordowana na klatce schodowej moskiewskiej kamienicy, w której mieszkała - człowiek nie może wyzbyć się myśli, że oni nigdy by jej tego nie darowali.” - to własne te słowa rozpoczynają tę szokującą książkę.
Anna Politkowska była rosyjską dziennikarką pochodzenia ukraińskiego. Zasłynęła przede wszystkim swoim krytycznym podejściem do administracji Putina i tym, że nie bała się o tym głośno mówić.
„Dziennik Rosyjski” to jej ostatnia książka, jej pamiętnik, który jest bardzo odważnie napisany. Anna Politkowska śledzi tajemnicze zamachy terrorystyczne, okrucieństwa w rosyjskiej armii. Wizualizuje obraz brutalnej polityki rosyjskiej, która daleko w poważaniu ma dobro mieszkańców kraju, odbiera ona im opiekę, pomoc, ale także godność. Dziennikarze są zastraszani, boją się mówić prawdę…
Brzmi przerażająco, prawda? Takie są realia państwa putinowskiego. Tam władza nadużywa swoich stanowisk, aby uzyskać korzyści dla siebie. Tylko to się liczy.
„Dziennik rosyjski” obejmuję okres od 7 grudnia 2003 roku, aż do sierpnia 2005 roku. Tyle wystarczy, aby zobrazować sytuację panującą w tym okrutnym kraju.
Anna Politkowska została zamordowana za tę właśnie książkę. ZA PRAWDĘ.