-
Artykuły„Cztery żywioły magii” – weź udział w quizie i wygraj książkęLubimyCzytać4
-
ArtykułyMaria Skłodowska-Curie: kobieta, o której słyszał każdy Polak, tym razem mówi sama o sobieAnna Sierant1
-
Artykuły„Książka o górach”, czyli wielkie odkrywanie. Wywiad z Robbem Maciągiem i Patriciją Bliuj-StodulskąAnna Sierant1
-
ArtykułyTak kończy się świat, czyli książki o końcu epokiKonrad Wrzesiński8
Biblioteczka
2018-11-30
2018-09-05
N°15/2018
Pewnie większości ta pozycja kojarzy się z genialnym filmem o tym samym tytule w reżyserii niedawno zmarłego Miloša Formana. Nie wiem czy to dobrze czy źle, ale najpierw obejrzałam film, a potem zabrałam się za lekturę.
Już na wstępie zrozumiałam, że narratorem powieści, w odróżnieniu od filmu jest Indianin: Wódz Bromden. Jego subiektywna wizja szpitala psychiatrycznego sprawia iż nigdy nie dowiemy się co z opisywanych wydarzeń jest jego wyobraźnią, majakami i schizami, a co rzeczywistością.
„Lot nad kukułczym gniazdem” przedstawia codzienność ludzi zamkniętych na oddziale psychiatrycznym. Tak naprawdę jednak traktuje o potrzebie i cenie wolności, o buncie przeciwko zastanym normom, o niezgodzie na szufladkowanie, o uzależnieniu od władzy, o nadopiekuńczym systemie, którego ceną jest zniewolenie. A więc ponadczasowe zagadnienia, które stanowią o wartości tej pozycji.
Świetna w książce jest niespodziewana zamiana ról, dobra ze złem. Zła wydaje się być oddziałowa, która powinna przecież robić wszystko dla dobra pacjentów, za to złodziejaszek oskarżony o gwałt, jawi się jako zbawiciel oddziału. Nic nie jest jednak z góry ustalone, postacie są wielowymiarowe i nie tak łatwo je zakwalifikować jako dobre czy złe. Aż trudno uwierzyć, że mamy do czynienia z debiutem literackim, więcej takich perełek poproszę!
Gdyby komuś chciało się zajrzeć na mój kanał youtube: https://www.youtube.com/channel/UCPUAOIy5AoNb3B-gXb3C8Dg?view_as=subscriber
N°15/2018
Pewnie większości ta pozycja kojarzy się z genialnym filmem o tym samym tytule w reżyserii niedawno zmarłego Miloša Formana. Nie wiem czy to dobrze czy źle, ale najpierw obejrzałam film, a potem zabrałam się za lekturę.
Już na wstępie zrozumiałam, że narratorem powieści, w odróżnieniu od filmu jest Indianin: Wódz Bromden. Jego subiektywna wizja szpitala...
2018-05-27
N°07/2018
Nigdy nie byłam wielką fanką zespołu Hey ani też samej Kaśki Nosowskiej. Nic dziwnego, że o wyczynach instagramowych wokalistki słuchałam z umiarkowanym entuzjazmem. Za to kiedy nadarzyła się okazja dorwania się do jej książki, chętnie skorzystałam.
Do samego audiobooka, który czyta autorka, nie mam zastrzeżeń, fajnie słucha się jej głosu.
Treść też jest bardzo przyjemna, zachwyciły mnie: błyskotliwa gra słowem, specyficzny rodzaj ironii, co chwila czyhający dowcip. Fragmenty trochę bardziej poważne też bronią się same. Nie ma tu jakiejś tajemnej wiedzy, której nie dało by się znaleźć gdzie indziej, ale jest całkiem dobrze. Spora dawka autentyczności, wrażliwości i takiej zwyczajnej kobiecej mądrości życiowej jakoś do mnie przemawia. Ktoś napisał, że ta książka to „pocieszycielka, towarzyszka podróży, przeganiaczka nudy, wsparcie w czasie oczekiwania na odmianę losu. Aż żałuję, że tak szybko ją przeczytałam!” Zgadzam się w stu procentach. Coś w sam raz na lato: lekka, inteligentna i przezabawna pozycja, must read tego sezonu.
Szczególnie przypadła mi do gustu refleksja na temat bycia sexy. „Nosowska pyta, dlaczego kobiety muszą non stop uwodzić cały świat? Dlaczego muszą być sexy 24/dobę, 365 dni w roku? Dlaczego nie ma dla nich żadnej taryfy ulgowej i dlaczego nawet zestarzeć się nie mogą w spokoju?”.
PS: Jeśli kogoś nie dotyczy temat permanentnego tycia, niemocy wagowej, problemów z samoakceptacją swojego ciała to może momentami czuć się znużony bo ten wątek powraca jak bumerang.
W razie gdyby kogoś interesowały moje recenzje wideo, podaję linka: https://www.youtube.com/watch?v=Fgo5G_cqaW0
N°07/2018
Nigdy nie byłam wielką fanką zespołu Hey ani też samej Kaśki Nosowskiej. Nic dziwnego, że o wyczynach instagramowych wokalistki słuchałam z umiarkowanym entuzjazmem. Za to kiedy nadarzyła się okazja dorwania się do jej książki, chętnie skorzystałam.
Do samego audiobooka, który czyta autorka, nie mam zastrzeżeń, fajnie słucha się jej głosu.
Treść też jest...
2018-08-20
2018-12-29
N°22/2018
Książkę dostałam w prezencie bożonarodzeniowym i najpierw zachwycałam się jej okładką, potem treścią, a tuż po lekturze zdobytą wiedzą.
Niektóre zagadnienia wydały mi się trochę skomplikowane i niestety nie każdy rozdział zrozumiałam w stu procentach. W końcu dotyczyły one trudnej dyscypliny nauki – astrofizyki, także nie zniechęcałam się i czytałam dalej.
„Kosmiczne zachwyty” to w sumie niewielka, ale trochę grubaśna książka: zbiór 18 artykułów na różne tematy z zakresu astrofizyki oraz historii tej dziedziny. Znajdujemy w niej garść anegdot, śmiesznych historii z życia autora oraz ogromną dawkę wiedzy. Czasem jego humor przypomina bardziej suchary niż żarty z krwi i kości, ale całość zyskuje na lekkości i cel autora ostatecznie zostaje osiągnięty.
Moim numer jeden nadal zostaje książka: "Wszechświat w twojej dłoni", głównie ze względu na specyficzny sposób konstruowania narracji ale i kompletny zestaw najważniejszych zagadnien z astrofizyki. Niemniej jednak polecam „Kosmiczne zachwyty ” chodźby po to, aby dowiedzieć się jaką wiedzę naukową kryje w sobie rymowanaka: „Czemu Patrzysz Żabko Zielona Na Grubego Filemona”.
Cytaty które mnie zachwyciły to:
„Ziemia jest więc elipsoidalnym hula-hoopem przypominającym gruszkę”
„...trwająca 500 sekund podróż ...od słońca do ziemi to pestka. Trudniej natomiast światłu pokonać drogę z wnętrza Słońca na jego powierzchnię – zajmuje mu to bowiem okoła miliona lat.”
„gdyby kiedyś udało się znaleźć jakichkolwiek obcych na Wenus, nazwalibyśmy ich Wenusjanami na wzór Marsjan, choć kierując się zasadami tworzenia przymiotników dzierżawczych w łacienie, powinniśmy raczej określić ich jako Weneryków”
„patrząc na swoje dzieci po drugiej stronie stołu widzicie je nie takimi jakie są obecnie, ale jakimi były kiedyś, a dokładnie 3 nanosekundy wcześniej.”
N°22/2018
Książkę dostałam w prezencie bożonarodzeniowym i najpierw zachwycałam się jej okładką, potem treścią, a tuż po lekturze zdobytą wiedzą.
Niektóre zagadnienia wydały mi się trochę skomplikowane i niestety nie każdy rozdział zrozumiałam w stu procentach. W końcu dotyczyły one trudnej dyscypliny nauki – astrofizyki, także nie zniechęcałam się i czytałam dalej....
N°20/2018
Paw królowej to druga powieść Masłowskiej, wydana 4 lata po debiucie i uhonorowana nagrodą Nike w 2006 roku. Trudno mi cokolwiek napisać o historii, którą przeczytałam, bo zrozumiałam ją fragmentarycznie.
Zresztą gra ona drugorzędną rolę, na pierwszy plan wysuwa się język, którym posługuje się autorka. To zbiór neologizmów, błędów, przeinaczeń, wynaturzeń i przekleństw. Ledwo wymęczyłam tego potworka językowego, z którego naprawdę niewiele dało się zrozumieć. Po jakimś czasie już nawet straciłam chęć rozszyfrowywania treści, bo ta, ograniczała się do szydzenia z Warszawki, tamtejszych pseudo gwiazdek oraz świata kultury masowej. Rozumiem zachwyty nad książką, bo jest ona całkiem krzykliwym i osobliwym tworem, ale ostatecznie nie podzielam entuzjazmu krytyków. Zbyt mało dostajemy w zamian za te niekończące się i niewiele znaczące hiphopowe wywody. Podsumowując: doceniam oryginalność Pawia królowej, jednak powieść w istocie jest nużąca, irytująca i męcząca.
N°20/2018
Paw królowej to druga powieść Masłowskiej, wydana 4 lata po debiucie i uhonorowana nagrodą Nike w 2006 roku. Trudno mi cokolwiek napisać o historii, którą przeczytałam, bo zrozumiałam ją fragmentarycznie.
Zresztą gra ona drugorzędną rolę, na pierwszy plan wysuwa się język, którym posługuje się autorka. To zbiór neologizmów, błędów, przeinaczeń, wynaturzeń i...
2018-12-19
n°19/2018
Moje pierwsze spotkanie z literaturą Marka Hłasko to dwie minipowieści umiejscowione w izraelskiej scenerii. Obie napisane przez autora podczas pobytu na emigracji, są przesycone pesymizmem, groteską oraz czarnym humorem.
Akcja obraca się w okół dwóch rzezimieszków: Roberta i Jakuba.
Pierwszy obmyśla scenariusz, dzięki któremu udaje im się wyłudzić pieniądze od kolejnej bogatej, rozczarowanej życiem kobiety. Drugi – młodszy i obdarzony przez naturę męskim urokiem – wypowiadając wcześniej przygotowane kwestie, odgrywa melodramatyczne przedstawienie.
Mimo, że ta książka jest świetnie napisana i czyta się ją błyskawicznie, klimat beznadziei, melancholii i posępności przygniata czytelnika swoją ciężkością i wprawia w realne przygnębienie. Nie polecam lektury nikomu ze skłonnościami do depresji. Szczególnie boli wyrachowanie dwójki głównych bohaterów\ przestępców. Brak pokory, skruchy, empatii, współczucia, ludzkich odruchów. Z powieści zionie pustką, samotnością oraz brakiem sensu. Całość można traktować jako smutną refleksje nad jakością relacji międzyludzkich.
n°19/2018
Moje pierwsze spotkanie z literaturą Marka Hłasko to dwie minipowieści umiejscowione w izraelskiej scenerii. Obie napisane przez autora podczas pobytu na emigracji, są przesycone pesymizmem, groteską oraz czarnym humorem.
Akcja obraca się w okół dwóch rzezimieszków: Roberta i Jakuba.
Pierwszy obmyśla scenariusz, dzięki któremu udaje im się wyłudzić pieniądze od...
2018-07-27
Zgodnie z zasadą, że małe psy szczekają najgłośniej, Alain Robert, mierzący 1,65 m, i ważący 50 kg zdołał wywołać wokół swojej drobnej osoby niemałe poruszenie. Mowa tu o francuskim spidermanie czyli najsłynniejszym miejskim wspinaczu. Książka wpadła mi do ręki przez przypadek. Nie jestem fanem wspinaczki, ale o Alainie już gdzieś kiedyś słyszałam. Jego autobiografię czyta się bardzo szybko i przyjemnie, no może pod koniec powtarzający się w nieskończoność schemat: „wspinaczka, aresztowanie, odsiadka, proces” zaczyna znacząco nużyć. W dodatku słowo „auto” skreśla na wstępie obiektywizm historii, także w rezultacie dostajemy taką laurkę, za to całkiem ciekawą, zakrapianą humorem, ciekawymi refleksjami nad życiem oraz krytyką kuchni innej niż ta francuska. Lekturę polecam książko-filom, którzy nie wierzą w swoje nadprzyrodzone możliwości i potrzebują motywacji do działania.
Zgodnie z zasadą, że małe psy szczekają najgłośniej, Alain Robert, mierzący 1,65 m, i ważący 50 kg zdołał wywołać wokół swojej drobnej osoby niemałe poruszenie. Mowa tu o francuskim spidermanie czyli najsłynniejszym miejskim wspinaczu. Książka wpadła mi do ręki przez przypadek. Nie jestem fanem wspinaczki, ale o Alainie już gdzieś kiedyś słyszałam. Jego autobiografię czyta...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-06-29
N°10/2018
Uwielbiam kanał POLIMATY na Youtube, niestety nie oglądam go regularnie bo nie mam na to czasu, ale polecam wszystkim, to zawsze ciekawiej spędzony czas niż bezmyślne gapienie się na jakieś reality show w telewizji. Książka też jest przyjemna i pożyteczna jednocześnie. Obala wszystkim znane i często powtarzane powiedzonka. Okazuje się nawet, że „szkodliwość niektórych mitów jest gorsza od działalności stonki ziemniaczanej uprzykrzającej życie rolnikom.” Od tej pory już nigdy nie powiem, że Napoleon był malutki, bo prawdopodobnie wcale nie był, albo że zanim zawiadomisz Policję o zaginięciu osoby musisz odczekać co najmniej 48 godzin.
Najzabawniejszy rozdział według mnie tyczy się stereotypów z dzieciństwa, takich jak: „Strzelanie stawami palców powoduje artretyzm”, „Najwięcej ciepła ucieka przez głowę”, „Sztuczne robienie zeza może sprowokować prawdziwą wadę oczu”, albo inne powiedzonka typu ”Rak to choroba która wcześniej tak często nie występowała”, „Wykorzystujemy tylko 10 procent możliwości naszego mózgu”, „Człowiek ma 5 zmysłów”. Przyznam szczerze, że książka autentycznie mnie zainteresowała, a wyjaśnienia zagadnień zadziwiły. Polecam nawet najbardziej opornym na uroki czytania.
N°10/2018
Uwielbiam kanał POLIMATY na Youtube, niestety nie oglądam go regularnie bo nie mam na to czasu, ale polecam wszystkim, to zawsze ciekawiej spędzony czas niż bezmyślne gapienie się na jakieś reality show w telewizji. Książka też jest przyjemna i pożyteczna jednocześnie. Obala wszystkim znane i często powtarzane powiedzonka. Okazuje się nawet, że „szkodliwość...
2018-06-05
N°08/2018
Ostatnio czytam same lekkie powieści, biografie albo dosyć płytkie wypociny blogerów. Powiedziałam sobie dość! Czas na coś poważnego! Taki
właśnie wydaje mi się temat migracji i migrantów.
Książkę zdecydowałam się przeczytać w oryginale czyli po francusku. Bardzo spodobała mi się konstrukcja czyli podział na pytania/odpowiedzi.
Przyśpiesza ona i ułatwia lekturę oraz uporządkowuje w głowie nowo nabytą wiedzę. Chociaż język jest przystępny, to mowa tu o stylu raczej nauko-uniwersyteckim.
Jeśli chodzi o same zagadnienia to są bardzo trafne, wybrano chyba jedne z tych najbardziej nurtujących pytań, na które każdy z nas chciałby
uzyskać rzeczową i obiektywną odpowiedź. Np. czy mamy ostatnio do
czynienia z masowym napływem imigrantów do Unii Europejskiej? Podane statystyki mówią same za siebie: rok 2015 - 1 255 600 przybyłych
osób, kontra dwa razy mniej w 2014. Jak dla mnie to logiczne, że nie
da się w sposób godny przyjąć takiej ilości ludzi. Jednak autorzy wiją się, zbaczają z tematu, sięgają do zakamarków historii, a wszystko po to aby nas przekonać, że imigracja jest czymś niezwykle pozytywnym. Prawdę mówiąc oczekiwałam po tej książce czegoś zupełnie innego. Liczyłam na obiektywne, udokumentowane fakty, liczby, analizy umożliwiające własną
interpretację problemu. Niestety od pierwszych stron mamy do czynienia raczej z subtelnym praniem mózgu.
Nic dziwnego, że lektura momentami bardzo mnie irytowała, sama się sobie dziwię jak dotrwałam do końca. Nie zmieniłam swojego zdania na temat imigrantów, ale uświadomiłam sobie kilka kwestii, których wcześniej nie brałam pod uwagę (np. dlaczego imigrant uciekający przed wojną ma większe szanse na pobyt w Unii niż ten uciekający przed skrajną nędzą?). Polecam książkę zwolennikom imigracji oraz poprawności politycznej.
N°08/2018
Ostatnio czytam same lekkie powieści, biografie albo dosyć płytkie wypociny blogerów. Powiedziałam sobie dość! Czas na coś poważnego! Taki
właśnie wydaje mi się temat migracji i migrantów.
Książkę zdecydowałam się przeczytać w oryginale czyli po francusku. Bardzo spodobała mi się konstrukcja czyli podział na pytania/odpowiedzi.
Przyśpiesza ona i ułatwia lekturę...
2018-06-28
2018-05-06
Lektura tej książki sprawiła mi ogromną frajdę, do której przyczynił się talent gawędziarski autora oraz piękne wydanie polskiej wersji językowej. Co prawda, niektórzy narzekają na wątpliwą wartość merytoryczną „Duchowego życia zwierząt”, ale do mnie nie docierają ich argumenty: „czucie i wiara silniej mówi do mnie. Niż mędrca szkiełko i oko”.
Ale tak poważniej: miłość autora do otaczającej go flory i fauny promieniuje na nas z każdej przytaczanej anegdotki. Myślę, że wrażliwość z jaką obserwuje zwierzęta i rośliny odpowiada w dużej mierze za sukces jaki odnoszą jego książki. Przy czym nie można odmówić mu trzeźwego spojrzenia na świat. To naprawdę ciekawa rzecz, która ma jednak pewne braki. Czy zwierzęta mają duszę? - Na to pytanie powinien szukać odpowiedzi autor, a zamiast tego skupia się po prostu na opisywaniu i interpretowaniu zwyczajów oraz mechanizmów biologicznych życia Naszych „mniejszych” braci. Do tytułowej duchowość wraca na króciutko dopiero pod koniec książki. Jak dla mnie tytuł zwyczajnie wprowadza czytelnika w błąd. Przeszkadzać mogą też częste powtórzenia. Mimo dosyć fajnej i klarownej konstrukcji, odniosłam wrażenie, że ostatecznie mam do czynienia ze zlepkiem faktów znalezionych na Wikipedii czy YouTubie. Na całe szczęście, te kilka słabostek rekompensuje prosty język, sporo przyrodniczych ciekawostek podanych w zwięzły i atrakcyjny sposób oraz wyważone antropomorfizowanie, które szczególnie przypadło mi do gustu.
Jeśli chcecie się dowiedzieć kto pisał do swojej ukochanej kilka dni przed przyjazdem „Nie myj się” i jaki to ma związek ze zwierzętami to zachęcam do lektury. Książka lekka, zabawna, otwierająca oczy i ucząca poprawnej postawy wobec otaczającego nas świata.
Lektura tej książki sprawiła mi ogromną frajdę, do której przyczynił się talent gawędziarski autora oraz piękne wydanie polskiej wersji językowej. Co prawda, niektórzy narzekają na wątpliwą wartość merytoryczną „Duchowego życia zwierząt”, ale do mnie nie docierają ich argumenty: „czucie i wiara silniej mówi do mnie. Niż mędrca szkiełko i oko”.
Ale tak poważniej: miłość...
Książka przetłumaczona została na ponad 30 języków, stanowi ogromny sukces komercyjny: 700 000 sprzedanych egzemplarzy w Niemczech oraz 200 000 we Francji.
Do niedawna nie zauważałam zieloności w okół mnie, była mi obojętna, nie interesowały mnie kwiatki, drzewa czy inne chwasty. Ostatnio zaobserwowałam zwrot o 180 stopni. Świetny moment aby sięgnąć po książkę wrażliwego obserwatora i pasjonata flory i fauny.
« Sekretne życie drzew »to rewelacyjna pozycja dla tych, którzy tak jak ja już od dawna byli zwolennikami teorii, że rośliny nie różnią się zbytnio od zwierząt, a nawet ludzi. To przecież żyjątka takie jak my, którym należy się szacunek, prawo do życia oraz spokój.
Zamiast czytać naukowy bełkot o życiu lasów, można spokojnie sięgnąć po opowieść Petera Wohllebena, która w przystępny i piękny językowo sposób próbuje uzmysłowić nam jak cudownie złożone jest życie lasu. W czasie lektury książki, moja twarz nierzadko przybierała grymas totalnego osłupienia, bo jak inaczej reagować na wiadomość, że drzewa potrafią liczyć, uczyć się, zapamiętywać, komunikują się ze sobą, że opiekują się swoim potomstwem i swoimi starszymi pobratyńcami ? Mało tego, te zielone stwory mają nawet odmienne usposobienia, mowa tu oczywiście o tym samym gatunku, jedne są odważne, drugie pragmatyczne, a inne giną za młodu bo zachciało im się niepotrzebnie ryzykować. To tylko kilka z rewelacji jakie czekają na czytelników. Więcej nie zdradzę, do dzieła !
Książka przetłumaczona została na ponad 30 języków, stanowi ogromny sukces komercyjny: 700 000 sprzedanych egzemplarzy w Niemczech oraz 200 000 we Francji.
Do niedawna nie zauważałam zieloności w okół mnie, była mi obojętna, nie interesowały mnie kwiatki, drzewa czy inne chwasty. Ostatnio zaobserwowałam zwrot o 180 stopni. Świetny moment aby sięgnąć po książkę wrażliwego...
N°17/2018
Dzięki kolejnej odsłonie akcji „czytajPL” mogłam zupełnie za darmo sięgnąć po audiobooka z puli dostępnych tytułów na stronie. Wybrałam "Wszechświat w twojej dłoni"i to był strzał w dziesiątkę. Przy okazji potwierdziło się porzekadło, że to co najpiękniejsze, jest w życiu za darmo!
Autor: Christophe Galfard jest fizykiem teoretycznym, uczniem słynnego Stephena Hawkinga. Ten pierwszy postawił sobie za cel, przybliżyć wiedzę z zakresu astrofizyki zwykłemu zjadaczowi chleba. Wyszła z tego literatura popularnonaukowa, która w przystępny, zabawny i niezwykle wciągający sposób przybliża czytelnikowi trudną wiedzę naukową. Nie brakuje w niej anegdot, żartów, konkretnych przykładów i metafor. Mimo tych wszystkich zabiegów, lektura gwarantuje gimnastykę dla naszych szarych komórek i wymaga stuprocentowego skupienia i zaangażowania. Jeśli jesteśmy gotowi na takie wyzwanie, nagrodą okaże się niezwykle piękny niemal poetycki obraz naszego wszechświata.
Przyznam że ta powieść totalnie mnie pochłonęła. Przypomniała mi o mojej młodzieńczej fascynacji gwiazdami. Miałam wrażenie, jakbym czytała "Świat Zofii", tyle że tym razem rzecz traktowała nie o filozofii, a o astrofizyce.
Nieśmiało zapraszam na moje recenzje wideo:
https://www.youtube.com/watch?v=9qcY8XhEt1k&t=30s
N°17/2018
więcej Pokaż mimo toDzięki kolejnej odsłonie akcji „czytajPL” mogłam zupełnie za darmo sięgnąć po audiobooka z puli dostępnych tytułów na stronie. Wybrałam "Wszechświat w twojej dłoni"i to był strzał w dziesiątkę. Przy okazji potwierdziło się porzekadło, że to co najpiękniejsze, jest w życiu za darmo!
Autor: Christophe Galfard jest fizykiem teoretycznym, uczniem słynnego Stephena...