rozwiń zwiń
zapach_traw

Profil użytkownika: zapach_traw

Nie podano miasta Kobieta
Status Czytelniczka
Aktywność 2 lata temu
422
Przeczytanych
książek
458
Książek
w biblioteczce
2
Opinii
6
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Kobieta
Ta użytkowniczka nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach:

Po pierwsze: nie ma pierwszego
o Rzeczach pierwszych Huberta Klimki-Dobrzanieckiego

Rzeczy pierwsze to przedostatnia powieść Huberta Klimki-Dobrzanieckiego. Została wydana w roku 2009 jako jego piąta książka.
Pierwszy rozdział-opowiadanie „Czterdziestka” przedstawia trzy wizje narodzin autora-bohatera. Surrealizm snów jest niewątpliwie ciekawym rozpoczęciem powieści, czy też minipowieści, po którym, mimo zapowiedzi autobiografii w „Słowie od Autora”, czytelnik może spodziewać się dalszego brnięcia w niedorzeczność pomieszaną z poplątaniem i poplątanie pomieszane z rzeczywistością. W pozostałej części powieści pozostaje niestety tylko to ostatnie zgrabnie udekorowane tym samym, co poprzednie powieści Dobrzanieckiego.
Klimko-Dpbrzeniecki w Rzeczach pierwszych, podobnie jak wcześniej, jest oszczędny w słowach. Pisze niewiele, za to treściwie. Treść jest naładowana informacjami, ale nie przeładowana. Można powiedzieć nawet, że niemalże każde słowo jest ważne i niesie ze sobą konkretne znaczenie i pewien ładunek, dzięki któremu te słowa nie są drętwe i niepotrzebne. Taki styl pisania jest charakterystyczny dla prozy Klimki-Dobrzanieckiego. Rzeczy pierwsze w tej dziedzinie nie prezentują niczego nowego i w dodatku w przypadku tej powieści lakoniczność nie osiąga swojego apogeum. Kołysanka dla wisielca pod tym względem jest niezrównana. Mimo tego faktu, lapidarność Rzeczy pierwszych jest niewątpliwie atutem powieści i ogólnie prozy Klimki.
Narratorem Rzeczy pierwszych jest główny bohater. Znając przynajmniej szczątkowo biografię autora, można pokusić się o stwierdzenie, że przypomina on do złudzenia Huberta Klimka-Dobrzanieckiego. Powieść ta jest zatem niczym innym (i nowym), jak mieszaniem po raz kolejny prawdy z fikcją literacką. Pojawiają się więc wątki dotyczące emigracji, prób literackich, poszukiwanie życiowej drogi, wstąpienia do seminarium duchownego i wystąpienie z niego. Dobrzaniecki powtarza znane już czytelnikom z jego wcześniejszych powieści miejsca i postaci. Już na początku znowu spotkamy enigmatycznego bohatera z kafką i sztucznym okiem, który tak samo jak w Raz. Dwa. Trzy pojawia się niby w tle, więc poniekąd niezauważalnie, a równocześnie wzbudza niepostrzeżenie w czytelniku co najmniej odrobinę zaciekawienia.
Stałym elementem prozy Klimki, którego nie zabrakło także i tutaj, jest wulgarność. Nie jest jej wprawdzie wiele, ale przy tak niewielkiej objętości trudno nie zwrócić na nią uwagi. Na pewno (i na szczęście) pisarz nie powtarza tego, co czynił z językiem (i językowi) w Raz. Dwa. Trzy. Nadal jednak stara się zaszokować przez użycie kilku wulgarnych słów, które może i przypominają czytelnikowi, że opisywany świat cały czas jest światem rzeczywistym i jest jak najbardziej serio, to jednak taki sposób zwracania uwagi na siebie i swoje pisarstwo nie zawsze bywa smaczne i przyjmowane przez czytelników z entuzjazmem.
W Rzeczach pierwszych Dobrzaniecki sięga także po nowe inspiracje. Są to na pewno wspomniane już sny narodzin, ale nie tylko one. W opowiadaniu Szał została przedstawiona historia przodków pisarza wydająca się w pewnym momencie oderwana od reszty opowieści. Dobrzaniecki snuje gawędę krótką, ale wystarczającą, aby chociaż na chwilę zaczarować czytelnika. Jest to pewne urozmaicenie w powieści Klimki które sprawia, że fragmenty te wybijają się z pomiędzy całego natłoku powieściowego i swoim stylem bardziej wpisują się w opowiadania ze zbioru Wariat (czy też Stacja Bielawa Zachodnia).
Klimko-Dobrzaniecki jest doskonałym obserwatorem świata, który wychwytuje absurdalność rzeczywistości i przedstawia ten świat w taki sposób, jakby był on zbudowany na absurdach i z samych absurdów. Tworzy się więc niedorzeczna rzeczywistość, w której bohater-narrator snuje opowieści o skrawkach tego, co go otacza, co przeżył, co zostało wyśnione albo mu opowiedziane. Przedstawiane zdarzenia z biografii pisarza zdają się być szczątkowe i zastały przedstawione według tych samych praw, którymi rządza się sny – ale tylko te z serii bardziej prawdopodobnych. Jedno skojarzenie, głęboko osadzone w konkretnie zarysowanym miejscu, które początkowo nie wykazuje cech irracjonalnych, przechodzi w następne, a to w kolejne. I z każdym takim kolejnym przejściem pojawia się odstępstwo od racjonalnego rozumowania. Powstaje pewna gonitwa słów, wątków, myśli, postaci, miejsc. Wszystko toczy się niczym po odurzeni alkoholowym, następnie zaczyna składać w coś na wzór całości i bez wytchnienia tkwi w rzeczywistości wmawiając czytelnikowi, że było właśnie tak, a nie inaczej. Na początku powieści zostało w końcu zaznaczone, że jest to prawda, cala prawda i tylko prawda, a celem owej książki jest ukazanie rzeczy zasadniczych.
Jeśli rzeczywiście jest to prawda, cała prawda i tylko prawda, to nasuwa się jedno stwierdzenie: Klimko musiał/musi żyć w bardzo dziwnym świecie. Dla przykładu przedstawię dwie postaci odgrywające ważne role w Rzeczach pierwszych. Psychoterapeuta bohatera-narratora, który zaleca mu odmawianie hawajskiego różańca polegającego na wymienianiu imion księżniczki i przepowiada przyszłość z dłoni, bardziej przypomina pacjenta kliniki psychiatrycznej, niż lekarza. Podobnie jest z wujkiem Lutkiem uwielbiającym galaretkę i śniącym, że jego teściowa wyrzuca ten cudowny przysmak przez okno. W końcu kiedy marzy się o kąpieli w czerwonej galaretce sen ten ma niebanalną wymowę.
Mimo tak wyraźnych sygnałów krzyczących, że z tą rzeczywistością jest coś nie tak, łatwo jest podczas czytania powieści zatracić poczucie, gdzie jest granica między tym, co jeszcze realne, a co już nie. W końcu nie wiadomo, w jaki sposób drugi człowiek odbiera otaczającą go rzeczywistość i co jest dla niego istotne. Z Hubertem Klimkiem-Dobrzanieckim nie jest inaczej i pojawia się problem z rozszyfrowaniem tytułu. Gdyby rzeczami pierwszymi miało być wszystko to, co zostało opisane w autobiografii to oznaczałoby to, że autor ma tendencję czy też niesłychaną zdolność do przywiązywania uwagi głównie do tych elementów, które są niedorzeczne i pozornie nieistotne. Dobrzaniecki jednak pokazuje, że te zdarzenia i osoby mało znaczące dla jego (i naszego) życia mogą mieć ogromne znaczenie i wpływać na to, co najważniejsze. Pozostaje tyko pytanie: które z rzeczy przedstawionych przez Klimkę mają prawo pierwszeństwa? W tej gonitwie wszystkich postaci spostrzeżeń i wspomnień tytułowe rzeczy pierwsze gdzieś giną i właściwie trudno powiedzieć jednoznacznie, co jest najważniejsze. Sam Dobrzaniecki w jednym z wywiadów przyznaje, że najważniejsze jest to, co drugie, a tytuł jest tylko dla przekory.
Powieść nie ma jednego, stałego nastroju. Raz jest wesoło, raz smutno. Raz bardzo realnie, a raz absurdalnie. Momentami skoki i spadki są zbyt duże, jak na przykład na początku. Dobrzaniecki kpi z własnych narodzin opisując rzekome sny będące wizjami własnego przyjścia na świat, po czym ostatnią historię, w której umiera i bezimiennie zostaje pochowany w pudełku po kaloszach, komentuje w następujący sposób:
„Czasami myślę sobie, że może byłoby lepiej skończyć tak, jak skończyłem w tym ostatnim śnie. Nie urodzić się albo urodzić trupem. Mogłoby to zaoszczędzić wielu przykrości. Ale nic, żyję”.
Zaoszczędzić przykrości komu? Dwóm byłym niekochanym żonom uosabiającym piękność z obrazu Podkowińskiego, czy komuś innemu z wachlarza barwnych postaci? A może sobie? Smutne stwierdzenie przepełnione wręcz tragizmem i rozpaczą są jedynie jednym z wielu elementów gry, jaką Dobrzaniecki prowadzi z czytelnikiem. Jest to jednak gra mało konsekwentna i sprawia wrażenie, jakby autor chciał odbiorcę wpuścić w przysłowiowe maliny (a może galaretkę malinową wujka Lutka?), a tymczasem wchodzi w nie sam i siedzi w nich głębiej, niż sam czytelnik. Klimko niewątpliwie sprytnie bawi się swoimi losami i tworzy w Rzeczach pierwszych alternatywny obraz samego siebie i swojego życia. Gdyby jednak zabrakło powiedzenia, że jest to autobiografia, to jej bohater pod względem prawdziwości nie zostałby utożsamiony z autorem bardziej, niż w Domu Róży, Kołysance dla wisielca, czy nawet w Raz. Dwa. Trzy, która chociaż wydaje się inna od pozostałych, to po przyglądnięciu się jej trzem dorastającym bohaterom, dostrzec można ślady osoby pana Dobrzanieckiego i jego sposobu pstrzenia na świat.
Klimo-Dobrzaniecki pyta o to samo, co chyba każdy z nas. Bo któż z nas nie zadaje sobie pytania, co by było, gdyby…? Proza Dobrzanieckiego jest więc pytaniem o tożsamość jej bohaterów, a także – a może nawet przede wszystkim, pytaniem o tożsamość samego autora: jaki on jest i jaki mógłby być.
Rzeczy pierwsze robią dobre pierwsze wrażenie. Ten, kto przeczyta tę powieść, zostaje oszołomiony i przytłumiony jej urokiem, wpada w sidła autora i jeśli nie zacznie się bronić i brnąć w powieść głębiej, to będzie się wtapiać w tę absurdalną rzeczywistość. Autor bowiem opowiada tak sprytnie, że w pewnym momencie można uwierzyć jego prostym, ale lirycznym słowom tworzącym plastyczne metafory i porównania. Przez książkę przepływa się bez trudu i szybko, a na końcu tej krótkiej wędrówki czytelnik trafia w obszar niedosytu i ciekawości, a nawet odrobiny magii. Myślę, że im słabiej zna się biografię Klimki i im mniej jego innych książek, tym silniejsze jest to pozytywne wrażenie i trudniej jest zauważyć, że padliśmy ofiarą manipulacji i staliśmy się niczym laleczka przywiązana do sznurków, za końce których wraz z każdą przeczytaną przez nas stroną pociąga coraz mocniej sam autor. Kiedy jednak spostrzeżemy, że wpadliśmy w wir pędzących słów i trwamy niczym w chocholim tańcu, następuje przebudzenie i rozczarowanie. Autor z nas zakpił – to może boleć. Ale może też bawić, jeśli przyglądniemy się powieści bliżej. Wtedy to czytelnik może się śmiać z niekonsekwencji i niedociągnięć tej prozy, które – nawet jeśli były zamierzone, nie są jej atutem. I wtedy to ironizujący autor przegrywa. A ten, kto czytał Wariata albo Dom róży. Krysuvik, wygrywa raz jeszcze, bo wie, że Klimko-Dobrzaniecki Rzeczami pierwszymi chwalić się nie powinien.

Po pierwsze: nie ma pierwszego
o Rzeczach pierwszych Huberta Klimki-Dobrzanieckiego

Rzeczy pierwsze to przedostatnia powieść Huberta Klimki-Dobrzanieckiego. Została wydana w roku 2009 jako jego piąta książka.
Pierwszy rozdział-opowiadanie „Czterdziestka” przedstawia trzy wizje narodzin autora-bohatera. Surrealizm snów jest niewątpliwie ciekawym rozpoczęciem powieści, czy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Genialne!

Genialne!

Pokaż mimo to

Aktywność użytkownika zapach_traw

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


ulubieni autorzy [5]

Hans Christian Andersen
Ocena książek:
7,4 / 10
229 książek
3 cykle
394 fanów
Tove Jansson
Ocena książek:
7,8 / 10
102 książki
4 cykle
Pisze książki z:
726 fanów
Mircea Eliade
Ocena książek:
7,3 / 10
41 książek
1 cykl
123 fanów

Ulubione

Andrzej Sapkowski Krew elfów Zobacz więcej
Alan Alexander Milne Kubuś Puchatek Zobacz więcej
Antoine de Saint-Exupéry Mały Książę Zobacz więcej
Alan Alexander Milne Kubuś Puchatek Zobacz więcej
Carlos Ruiz Zafón Cień wiatru Zobacz więcej
Antoine de Saint-Exupéry Mały Książę Zobacz więcej
Albert Einstein - Zobacz więcej
Harlan Coben Nie mów nikomu Zobacz więcej
Antoine de Saint-Exupéry Mały Książę Zobacz więcej

Dodane przez użytkownika

Rick Riordan Złodziej pioruna Zobacz więcej
Wiesław Myśliwski Widnokrąg Zobacz więcej
Stanisław Jerzy Lec - Zobacz więcej
Stanisław Jerzy Lec - Zobacz więcej
Fiodor Dostojewski - Zobacz więcej
Franz Kafka - Zobacz więcej
Pierre La Mure Moulin Rouge Zobacz więcej
Sławomir Mrożek Emigranci Zobacz więcej
Jan Twardowski - Zobacz więcej

statystyki

W sumie
przeczytano
422
książki
Średnio w roku
przeczytane
30
książek
Opinie były
pomocne
6
razy
W sumie
wystawione
328
ocen ze średnią 6,5

Spędzone
na czytaniu
1 529
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
19
minut
W sumie
dodane
25
cytatów
W sumie
dodane
12
książek [+ Dodaj]